Data: 2002-02-19 22:14:19
Temat: Re: tłuszcz
Od: Bezz <x...@y...com>
Pokaż wszystkie nagłówki
Leszek Serdyński <l...@p...onet.pl> wrote:
>> Tak sobie wpadłem - normalnie nie mam tu siły pisać, bo na jeden
>> rozsądny post przypada 10 optymalnych i ich kosmicznych teorii.
>
>Przykłady?
Ot choćby teoria spiskowa poniżej. Choćby teorie które w innym poście
dzisiaj rozwijałeś o tym jak to DO wspomaga rozwój inteligencji.
>> Przebudowy, dobre sobie. Masz to czym poprzeć? Artykułami w _uznanych_
>> czasopismach?
>
>Uznane czasopisma mają swoje uznane rady naukowe, które pilnują, żeby nic co
>jest niezgodne z ich twierdzeniami nie dostało się na łamy tych pism.
Mylisz się. Pilnują żeby nie trafiło tam nic, czego jakość odbiega od
standardów przyjętych dla tych czasopism, i tylko tyle. Jeśli wykonasz
badanie które spełni wszystkie kryteria opisu weryfikowalnych faktów i
zostanie poprawnie opracowane statystycznie, to zostanie ono
opublikowane - zwłaszcza gdyby wnioski miały być tak przełomowe.
>Uznane czasopisma nie zajmują się więc opisem badań nad dietą wysokotłuszczową, bo
>dawno temu biochemiczne autorytety badając bakterie odkryły, że węglowodany są ich
>głównym źródłem energii.
Z palca to wyssałeś.
> Uznały więc, że węglowodany są głównym źródłem
>energii dla całego świata.
W oczywisty sposób nie dla całego świata. Nikt nie twierdzi, że są one
źródłem energii dla drapieżników czy padlinożerców.
>Przebudowa organizmu przy przejściu z diety węglowodanowej na tłuszczową
>polega na zmianie proporcji poziomów enzymów biorących udział w głównych
>szlakach energetycznych. To jest poziom podstawowy takiej przemiany. Do tego
>dostosowują się poziomy przenośników, receptorów, systemy wydzielania
>hormonów i budowa komórek.
Dowody, dowody! Biochemię ludzi odkrywano przez wiele dziesiątek lat,
przyznano wiele nagród Nobla, wykonano wiele sekcji zwłok i autopsji. Ty
nagle twierdzisz, że istnieje pewien rodzaj ludzi, których chemia różni
się drastycznie od biochemii wszystkich innych. Na poparcie masz tylko
sylogizmy wysnuwane cienką nitką z podręczników i skryptów
uniwersyteckich.
NIKT rozsądny w świecie nauki nie uwierzy w takie bajanie dopóki nie
zostaną wykonane setki, ba, tysiące szeroko zakrojonych badań
eksperymentalnych potwierdzających te daleko idące hipotezy.
> Taka przebudowa trwa kilka tygodni u ludzi
>młodych i zdrowych do kilku lat u osób starszych i schorowanych.
Pewnie, to bardzo wygodne, jak tylko u kogoś dieta optymalna powoduje
problemy, to wystarczy powiedzieć - no cóż, jest stary lub schorowany,
na pewno stosuje ją za krótko, niech stosuje jeszcze kilka lat, męcząc
się, a na pewno wszystko będzie dobrze!
Żałosne.
> w ciągu godziny, jedząc kilka razy na godzinę.
>> Oczywiście węglowodanów.
>
>Gdybyś cokolwiek chciał sobie poczytać na temat prawdziwego wysiłku o
>ekstemalnym natężeniu i długim czasie trwania, to pewnie nie uszedł by
>Twojej uwadze artykuł w "Świecie Nauki" 7/2000 pt: "Kajaki Aleutów"
>
>http://www.swiatnauki.pl/pdf/200007/62-69/george_b_
dyson(kajaki_aleutow).pdf
>
>Aleuci przepływali dziesiątki mil morskich po wzburzonych falach osiągając
>prędkości powyżej 7,5 węzłów, a dzisiejsi olimpijczycy osiągają 9 węzłów na
>krótkich dystansach.
Niestety link podany przez Ciebie nie otwiera mi się. Jestem za to
szczęśliwym posiadaczem książki pt. "Kosmolot i czółno" autorstwa
Kennetha Browera, traktującej o słynnym fizyku, odkrywcy elektrodynamiki
kwantowej Freemanie Dysonie i jego synu George'u, zapewne tym
sportretowanym w artykule. Z tej książki i innych źródeł dowiedziałem
się już dawno - my fizycy interesujemy się takimi rzeczami - że
tajemnica kajaków Aleutów nie polega na nadludzkiej sile samych
wioślarzy, tylko na ich technice oraz konstrukcji łodzi - umieją oni
"łapać falę" podobnie jak to czynią surferzy. Oczywiście wioślarzom
olimpijskim ta technika na nic, bo - gdybyś nie zauważył - na basenach
olimpijskich fal nie ma.
Tak więc, nasz drogi Optymalny WiceGuru, kolejna kompromitacja...
>Obejrzyj sobie kiedyś wyścig kolarski w
>> telewizji. Na tyle peletonu zobaczysz wielkie żarcie i popijanie, które
>> odbywa się tam cały czas.
>
>Aleuci w ogóle nie jadali węglowodanów. Po prostu nie rosną tam banany.:-)
Ach, cóż za szkoda, taka świetna puenta się zmarnowała.
>Zapasy glikogenu nie są naruszane dopóki
>> stężenie glukozy we krwi sportowca jest wystarczająco wysokie lub dopóki
>> sportowiec nie wzmoże wysiłku do poziomu beztlenowego (np. chwilowy
>> sprint, ucieczka, bieg lub jazda pod górę).
>>
>> No ale to nie wynika z Biochemii Harpera, więc skąd mógłbyś coś o tym
>> wiedzieć.
>
>Faktycznie, nie interesują mnie wszelkie wynaturzenia w zachowaniu ludzi i
>funkcjonowaniu organizmu.
Hehe. Chciałbyś żeby Twój organizm był tak "wynaturzony" i miał takie
osiągi jak organizmy tych sportowców...
>> I znowu gdybyś COKOLWIEK wiedział o sportach wytrzymałościowych,
>> dotarłoby do ciebie, iż wytrenowany kolarz, triatlonowiec czy
>> maratończyk posiada zapasy glikogenu na poziomie 3-4 razy większym od
>> zwykłego człowieka.
>
>Z waszej strony rowerowej:
>http://www.cyfronet.krakow.pl/rowery/
>
>Endogenne rezerwy węglowodanów są ograniczone, a zużycie glikogenu
>wątrobowego i mięśniowego podczas wysiłków wytrzymałościowych i wielu gier
>zespołowych często zbiega się w czasie z wystąpieniem uczucia zmęczenia. [2]
>Działania nasilające utlenianie tłuszczów i sprzyjające zachowaniu zapasów
>węglowodanów mogą więc poprawiać wydolność wysiłkową. Osiągnięciu tego celu
>służą zarówno treningi wytrzymałościowe, jak i metody żywienia.
>
>Wpływ treningu wytrzymałościowego na przemianę tłuszczową jest dobrze
>udowodniony: nasila całkowite utlenianie kwasów tłuszczowych zwiększając
>zawartość triglicerydów w mięśniach i maksymalne uwalnianie kwasów
>tłuszczowych. Procesy te pozwalają zachować zapasy węglowodanów i wydłużyć
>intensywny wysiłek.
I co ma ten przytoczony akapit niby udowadniać? Nigdy nie twierdziłem,
że spalanie tłuszczów nie zachodzi ani jest nieważne. Za to powyżej
pewnego poziomu wysiłku - w okolicach progu beztlenowego - z przemiany
tłuszczów wyzwalane jest maksimum 20% energii dawanej przez mięśnie.
Dlatego, choć rzeczywiście lepsza przemiana tłuszczowa pozwala
konserwować glikogen przy niższym poziomie wysiłku, to jednak zapasy
glikogenu ostatecznie decydują o tym, jak długo da się utrzymać wyższy
poziom. Innymi słowy, kto wygra lub kto przegra.
Innymi słowy, odpowiedziałeś tylko że nie na temat i kulą w płot.
>>Dlatego zawodnicy 2-3 dni przed wyścigiem obżerają
>> się nieziemskimi ilościami ryżu i makaronu - budują swoje zapasy
>> glikogenu.
>
>A może budują zapasy tłuszczu?
Taaaaa. Widziałeś kiedyś grubego kolarza?
>> A gdybyś COKOLWIEK wiedział o kolarstwie,
>
>A po co miałbym cokolwiek wiedzieć o kolarstwie?
Rozumiem że wolisz się wypowiadać jako ignorant, bo przecież jako
optymalny i tak jesteś wystarczająco inteligentny żeby mieć rację...
ROTFL.
>> wiedziałbyś że z prędkością 40
>> km/h przez godzinę to potrafią jechać profesjonaliści podczas czasówek,
>> a nie zwykły człowiek ze zwykłymi zapasami glikogenu.
>
>Teoria, że wytrenowany zawodnik ma zapas glikogenu kilkukrotnie większy niż
>normalny człowiek nie wydaje mi się zasadna.
"NIE WYDAJE Ci się" - to kluczowe słowa tutaj.
> Węglowodany łatwo zamieniają
>się na tłuszcze, a ta zamiana nie ma czynnika ograniczającego.
Niestety odwrotnie już nie jest tak łatwo. Uwalnianie kwasów
tłuszczowych z tłuszczów wystarcza do codziennego funkcjonowania, ale
nie może zachodzić wystarczająco szybko, żeby podtrzymać wysiłek na
poziomie typowym dla sportów wytrzymałościowych. W dodatku najwyższe
możliwe obciążenie mięśni, wysiłek beztlenowy (sprint itp.) może być
zasilane tylko z wbudowanych zapasów glikogenu - kwasów tłuszczowych
beztlenowo się nie spala. Poczytaj coś dla odmiany o włóknach tzw.
szybkokurczliwych, jak już wyściubisz nosa poza dwie książki na krzyż.
>Co pisze skrypt (UJ) "Podstawy biochemiczne gospodarki lipidowej organizmu
>człowieka" str. 38
>
>"NIEZALEŻNIE OD JAKOŚCI nadmiar przyjętego pokarmu (w stosunku do aktualnego
>zapotrzebowania) jest nagromadzony przede wszystkim w tkance tłuszczowej
>podskórnej w postaci triacylogliceroli."
Oczywiście, ale "aktualne zapotrzebowanie" oznacza w przypadku
sportowców po wysiłku konieczność odbudowy wyczerpanych zapasów
glikogenu.
>Normalnie zapas glikogenu w mięśnich wynosi 0,7% co daje u osobnika o wadze
>70 kg i masie mięśni 35 kg jakieś 245 gram glikogenu.
Tak jest normalnie, a u sportowców jest inaczej. Więc po co piszesz, jak
jest normalnie?
>>Musisz
>> chyba bardzo lubić brzmienie tego co piszesz, i może nawet to i owo
>> czytałeś, ale "logiczne" wnioski jakie z tego wyprowadzasz są wyssane z
>> palca. Wystarczy spytać jakiegokolwiek sportowca, czy on się odżywia tak
>> jakby to wynikało z "Biochemii" Harpera i innych biblii optymalnych.
>
>"Biochemia Harpera" nie jest biblią optymalnych, ale podręcznikiem dla
>studentów medycyny.
Jest cytowana wystarczająco często przez Ciebie i Kwaśniewskiego, żeby
ją można było za biblę "optymalnych" uważać.
>> >> Przeczytaj ten lub inny artykul o medycynie sportowej.
>> >> Zapomnij choc na chwile o Kwachu. Popatrz na wykresy w ww.
>> >> artykule, tam jest odpowiedz.
>> >
>> >Te wykresy nic nie dają, bo są to dane osób (kluskojadów) z innego
>świata.
>>
>> Co się będziemy obrzucać eufemizmami, powiedz wprost - podludzi, i tyle.
>
>To Twój wniosek.
Naprawdę? Nie ja dziś pisałem o zwiększonej inteligencji u
"optymalnych".
>> >Ponieważ podałeś mi link na stronę rowerową, to podam trochę spostrzeżeń na
>> >temat kolarstwa. Otóż wśród kolarzy zdarzały się zgony z powodu
>> >niewydolności serca.
>>
>> Były one spowodowane dopingiem EPO podwyższającym zawartość czerwonych
>> ciałek we krwi, co powodowało jej większą krzepliwość i zatory, a nie
>> niewydolnością serca.
>
>Możesz się pocieszać.
Jasne, że mogę, bo o tym czytałem w wiarygodnych źródłach.
> W tej chwili zakazana jest wprost zawartość
>> czerwonych ciałek (hematokryt) powyżej 60% bodajże, i problem zniknął.
>
>Do następnego zgonu.
Od kilku już lat nie ma zgonów związanych z EPO, bo zniknęła motywacja
do brania EPO.
>> > Serce ma komórki wyłącznie typu "wolnego" przystosowane
>> >do spalania kwasów tłuszczowych.
>>
>> Bzdura. Mięśnie wolnokurczliwe spalają wszystko.
>
>Owszem, piec na węgiel może spalać drzewo.
>Jednak przystosowanie oznacza, że nie można go przestawiać na inne paliwo
>bez jego szkody.
Arbitralnie dobrane analogie niczego nie dowodzą. Równie dobrze ja mogę
porównać mięśnie do junkersa na podwójne paliwo, węgiel i gaz.
>W Magazynie "Wyborczej" z dn.13-14 list. 1998 w art. "Cztery biegi naszych
>mięśni" prof. biologii Jerzy Duszyński pisze:
>"W mięśniach szkieletowych komórki wolne i szybkie są zwykle przemieszane.
>Natomiast mięsień sercowy zbudowany jest wyłącznie z komórek wolnych
Dziwny ten profesor, medycznym określeniem jest "wolnokurczliwe".
> i - jak
>łatwo się domyślić-preferowanym przez niego paliwem są kwasy tłuszczowe"
Preferowanym - tak. W sensie takim, iż gdy obciążenie takiego mięśnia
jest niewielkie, komórka będzie spalać kwasy tłuszczowe. Gdy jednak
obciążenie wzrośnie, a braknie wystarczającej ilości tychże, komórka
mięśnia zaraz zaczyna spalać glukozę z krwi, a następnie glikogen.
W skrócie - przytoczony przez Ciebie akapit nie wnosi niczego nowego do
dyskusji.
>W cytowanych powyżej "Podstawach biochemicznych.." także na stronie 38
>pisze:
>"Mięsień sercowy i nerki wykorzystujące tylko niewiele glukozy po posiłkach,
>głównie zaś kwasy tłuszczowe, a także związki trójwęglowe (glicerol,
>mleczan, pirogronian)
Dalej nic nowego.
> zabierają łącznie blisko 15% O2" .....
PRZY JAKIM OBCIĄŻENIU? To jest kluczowe pytanie.
>dalej:
>
> "W przeliczeniu na 1.0 gram tkanki wykorzystujące glukozę jako podstawowy
>materiał energetyczny pobierają więc znacznie więcej O2 niż tkanki
>zużywające kwasy tłuszczowe"
I co z tego? cytujesz na ślepo rzeczy z których nic nie wynika.
>> > Jak się dowiedziałem kolarze podczas jazdy
>> >pożywiają się cukrowymi batonikami.
>>
>> Dowiedziałeś się od doktora Kwaśniewskiego zapewne?...
>
>Akurat nie. Z tv.
Popularne media mają to do siebie, że nagminnie przeinaczają podawane
informacje, zwłaszcza natury naukowej. Dobrym zwyczajem jest, zanim coś
podasz jako fakt, sprawdzenie tego w niezależnym źródle o większej
wiarygodności i dokładności.
>> > Zjedzenie takiego cukrowego batonika
>> >podwyższa poziom glukozy we krwi, a także insuliny.
>>
>> ... bo to bzdura. To znaczy cukier rzeczywiście to robi, ale kolarz
>> odżywiający się cukrem byłby samobójcą.
>
>Cukry są synonimem słowa węglowodany.
Może dla telewizji i dla sekty optymalnych, ale ja się odcinam od
używania tych określeń zamiennie.
> Nie jest w tym słowie określone jakie
>to są cukry (węglowodany) proste, czy złożone.
Skrobia jest węglowodanem, ale nie jest cukrem.
>>Zawodowi kolarze odżywiają się
>> odżywkami z węglowodanami złożonymi, pochodnymi skrobi, w formie
>> półpłynnej lub plynnej zazwyczaj; a na poziomie amatorskim bananami,
>> suszonymi owocami, ciasteczkami ryżowymi itp.
>
>Nie ma dużego znaczenia. I tak wszystko w postaci cukrów prostych ląduje w
>wątrobie. I tak rośnie poziom insuliny hamując wydzielanie kwasów
>tłuszczowych i odbierając paliwo sercu.
Z palca to wyssałeś. Serce, jak każdy inny mięsień wolnokurczliwy, gdy
nie ma dość kwasów tłuszczowych, spokojniutko spala sobie również
glukozę i glikogen.
>> > Podobno kolarze mają bardzo duże serca, a serce
>> >Halubczoka ważyło 1,5 kg?
>>
>> Nie wiem ile ważyło serce Halupczoka ale każdy sportowiec wart cokolwiek
>> ma duże serce i niskie tętno spoczynkowe.
>
>Oczywiście narządy mogą dopasować swą wielkość do zapotrzebowania organizmu
>(mózg nie), ale wtedy gdy są odpowiednio odżywiane. Gdyby serce zasilane tak
>jak powinno, czyli kwasami tłuszczowymi powiększyło swoje rozmiary, to
>wszystko było by OK.
>Jednak kiedy serce musi powiększać swoje komórki, aby zmagazynować
>odpowiednie poziomy enzymów szlaku glikolizy (a każda cząsteczka enzymu jest
>taką maszyną mającą kilkanaście tysięcy atomów), to powiększając się nie
>powiększa swej siły, ale powiększa grubość ścianek tracąc odpowiedni
>najwłaściwszy kształt.
Z PALCA TO WSZYSTKO WYSSAŁEŚ. W szczególności nie ma nic o tym w
artykułach, do którego link podałeś poniżej.
>Nazywa się to miokardiopatią przerostową, a poczytać sobie można o niej i o
>śmierci sportowców na stronie:
>http://www.wiedzaizycie.pl/96071800.htm#TOP
Artykuł wyraźnie wspomina, iż nie można jednoznacznie stwierdzić, jaki
rozmiar serca jest już patologią. Kwestia definicji.
Tego rodzaju wady serca się zdarzają, ale to pojedyncze przypadki.
Porównajmy to z liczbą ludzi którzy schodzą na klasyczne choroby serca -
przed którymi sport, zwłaszcza wytrzymałościowy, broni najlepiej.
>Jak ten kształt jest ważny dla serca można sobie poczytać:
>
>http://www.wiedzaizycie.pl/2000/2000_07_27.html
Nie ma tu nic o związku kształtu serca z odżywianiem.
Proszę państwa, jesteśmy świadkami manipulacji. Pan Leszek Serdyński,
mając nadzieję, że nikt nie przekopie się przez zacytowane medyczne
artykuły, używa ich do bezprawnego uzasadnienia swojej kompletnie
oderwanej, kosmicznej tezy o lepszości swej diety.
ŻAŁOSNE!!
--
Bezz
|