Data: 2006-05-03 19:03:18
Temat: Re: witam
Od: Amnesiak <a...@T...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Pewnego dnia cbnet napisał(a) w wiadomości <news:e38nsn$hb7$1@news.onet.pl>
takie słowa:
> Nie masz racji.
> Brak aprobaty to jeszcze nie nietolerancja, ale brak akceptacji - jak
> najbardziej.
Nie powiedziałem, że brak aprobaty musi oznaczać nietolerancję. Ta ostatnia
zaczyna się dopiero w przypadku występowania przeciwko przedmiotowi braku
aprobaty.
> Lepiej przemysl to jeszcze.
> Moze na przykladach?
>
> Oto kilka z nich:
> 1) nie aprobuje wad innych ludzi, ale akceptuje je => tolerancja,
> 2) nie aprobuje aborcji, lecz akceptuje ja => tolerancja,
> 3) nie aprobuje, lecz w ograniczonym zakresie akceptuje homoseksualizm
> => tolerancja w pelnym znaczeniu tego slowa, o ile nie akceptuje takich
> przejawow homoseksualizmu, ktore uwazam za szkodliwe dla mnie/mego
> otoczenia/spolecznie.
Zgoda. W wymienionych przypadkach to, co nazywasz akceptacją, jest po
prostu brakiem czynnego sprzeciwu wobec istnienia tych zjawisk. Dlatego
uważam, że formuła "akceptacja istnienia" jest bardziej precyzyjna niż
"akceptacja". W końcu akceptant weksla nie zachowuje "obojętności", ale
zobowiązuje się do jego wykupu (czyli de facto aprobuje). :)
>> ... nie jest to 'obojętność wobec własnych przekonań'
>
> Pewien szczegolny "dystans wobec wlasnych przekonan" mozna
> potraktowac jako synonim "obojetnosci...".
Jest to jednak dystans w wersji "soft" :) W każdym razie nie musi prowadzić
do destrukcji tych przekonań (chociaż w przypadku niektórych przekonań może
tak się stać).
Amnesiak
|