Data: 2003-07-24 20:26:28
Temat: Re: wolność a leki "na receptę" - inny aspekt
Od: "Jasiek" <a...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
> zwlaszcza kobieta ktora co 2 miesiace musi isc do ginekol. po tabletki
Tudzież zaburzenia rytmu serca: zaczęło się od bigeminii (EKG na moje
życzenie), potem napadowe, teraz utrwalone migotanie i (rzadziej)
trzepotanie przedsionków i cholera wie co jeszcze, bo każde EKG (przed i po
b-blokerach) było/jest patologiczne - każde inaczej, a bad. holterowskie nie
wykazało poważnych odchyleń (poza zbyt dużą ilością pob. nadkomorowych,
niemiar. zatokową, tachykardią 144 w dzień i brady w nocy) , echokardiogram:
niedomykalność zast. 2dzielnej, włóknienie i (chyba to tak..)
bliznowacenie(?) płatków mitralnej i aortalnej.
Usłyszałem, że to uroda, nie choroba (wypadanie płatka zastawki, nawet jeśli
powoduje ekstasystolię komorową) i - co najważniejsze - ZALECENIE: proszę
(domowym sumptem) utrzymać miarowy rytm komór.
Zacząłem więc łykać sotalol (sectral ani metoprolol nie przyniosły prawie
żadnego efektu; innych p/arytmicznych brać nie mogę; zażywam inhibitory
cytochromu P-450) i tak sobie łykam, sam sobie mierzę odc. QT w kolejnych
EKG (też zalecenie lekarskie) i czekam na torsadę. No i chodzę po recepty.
Tak jak młoda dziewczyna do ginekologa.
--
pozdrawiam
Jasiek
a...@p...onet.pl
|