Data: 2005-02-12 10:03:05
Temat: Re: zalasta
Od: Szczesiu <szczesiu@_wytnijto_pf.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
>>Kiedy ktoś czuje, że jego intymne myśli i odczucia nie są już tylko jego,
> a czyje jeszcze?
Kiedy granice między "ja" a "nie ja" znikają, nie ma już "czyje". Z
początku jednak mózg przyzwyczajony do klasyfikacji i rozróżniania
usiłuje przypisać np. głosy (choć to raczej nie głosy w sensie
informacji, a zlepki werbalno-emocjonalne, najczęściej niemiłe), które
słyszy, konkretnym osobom. Tworzy sobie wtedy w głowie obrazy tychże
mówiące to, czy tamto. Po krótkim czasie sytuacja zaczyna przypominać
połączenie sądu z cyrkiem (a'la "Bohemian Rhapsody" Queen). Dobrym
opisem jest tu również tekst utworu Metallicy "Unforgiven".
>>atakowaniem innych
> dlaczego atakuja innych?
Bo z powodu zmasowanych i nienormalnych doznań narasta w nich napięcie
przekraczające próg wytrzymałości? Bo czują się wtedy zagrożeni? Bo
muszą widzieć w kimś źródło tego zagrożenia, będąc wychowanymi w
kulturze tak bardzo zwróconej na zewnątrz?
>>Schizofrenik nie widzi swoich projekcji, osobistego zaangażowania w
>>postrzeganie "wnętrza" i "zewnętrza", stąd "jazdy", kiedy zaczyna sam
>>dopowiadać sobie, czego doświadcza, interpretować, zamiast tylko
>>doświadczać.
> a czy Ty starasz sie interpretowac czy juz tylko doswiadczasz?
Jeżeli już "starać się", to raczej starać się tylko doświadczać - to tu
potrzebny jest pewien wysiłek. Interpretacji bowiem mózg dokonuje
niejako automatycznie, "sam". Jeżeli zawczasu nie rozpoznamy przekłamań
dokonywanych na bazie dotychczasowego doświadczenia (pamięci) w
"miejscu", gdzie nie za bardzo się już ono przydaje, proces kojarzeniowy
poniesie jak narowisty rumak nie wiadomo kiedy, nie wiadomo dokąd...
> A swoja droga wydaje mi sie, ze taka proba interpretacji to jakby szukanie
> potwierdzenia, akceptacji swoich mysli, odczuc... ?
Jw., interpretacja "się sama robi". Co do potwierdzenia - oczywiście -
osoba z rozbitym ego chwyta się każdej możliwości potwierdzenia swojego
istnienia (odrębności). Na dłuższą metę - niepotrzebnie - pogodzenie się
z buddyjskim stwierdzeniem o nieistnieniu "ja" (w sensie czegokolwiek
stałego w tym "ja") bardzo pomaga w jego scaleniu. Nie chwytam już wtedy
słonia, jak ślepiec, co chwilę za nogę, ogon, czy inny organ ;) usiłując
twierdzić "oto słoń", jeżeli użyć znanej metafory.
>>Myslałem m.in., że to sąsiedzi z góry mnie podsłuchują i komentują moje
>>myśli i doznania.
> a teraz co o tym myslisz?
Mam wiele teorii - internet ze swoją wielością bullshitów i
samozwańczych proroków podsyca tylko wyobraźnię. Jednak osiągnąłem już
jako-tako stabilny stan, w którym nie tak często daję się ponieść
kolejnej rewelacji.
> Wnioskuje tez, ze jestes dobrym plywakiem w swoim stawie ;-)
> Gratulacje!
No wiesz, basen regularnie raz w tygodniu od 17 lat, to musi
procentować... :-) Notabene to na basenie (pośród plusku wody) słyszę
głosy najintensywniej, to na basenie miałem doznania bezcielesności i
inne dziwne - chyba kwestia deprywacji sensorycznej i tworzenia się
czegoś w rodzaju środowiska ganzfeld (jednorodny szum wody, monotonia).
Kiedyś czytałem o nurku (zdrowym), który schodząc pod wodę zaczynał mieć
głowę pełną ludzkich głosów. Też nurkowałem i też tak było.
|