Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Re: zdrada

Grupy

Szukaj w grupach

 

Re: zdrada

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2000-02-24 17:33:15

Temat: Re: zdrada
Od: "Pajonk Hfat" <m...@k...net.pl> szukaj wiadomości tego autora


"Kawul" <m...@p...onet.pl> wrote in message
news:38B3124D.7D780C2B@poczta.onet.pl...

> > Czekaj moment. Jestes tego naprawde taki pewien? Nie jest mozliwa
sytuacja
> > zebys sie zapomnial? Nie? Dlaczego? Dla zasad? A jakby ktos ci
powiedzial ze
> > nie ma zasad?
>
> Oczywiscie ze teoretycznie moglbym sie zapomnniec - zawsze nalezy to
> brac pod uwage. Zasady nie sa na zewnatrz tylko we mnie samym. Totez
> zasady inych gowno mnie interesuja. Gdy ide z kims do lozka poza swym
> monogamicznym zwiazkiem mowie o tym partnerowi, bo to wobec niego
> uczciwe - ale nie odwazylbym sie go w dalszej czesci rozmowy zapewniac
> o swojej milosci. To po prostu smierdzi - rzecz jasna mi smierdzi.
> Uklady poligamiczne z praktyki nie sa mi znane, nie umiem wiec nic o
> nich mowic.
> Dlaczego IMO ta uczciwosc jest taka wazna ? Zbyt wiele mam chyba
> zyczliwosci w stosuku do ludzi by ich oklamywac. Kobieta ktora kocha -
> wierzy bezgranicznie i oszukiwanie kogos takiego jest po prostu
> sku..stwem. Jesli nie potrafi sie odwzajemniac jej tym samym - trzeba
> chociaz zdobyc sie na odwage by o tym powiedziec. To jest daniem jej
> szansy sprobowania od nowa - z kims byc moze lepszym niz JA. To po
> prostu dowod okazanego jej szacunku.
> W przeciwnym wypadku to nic innego jak wygodnickie trzymanie partnera
> ze zwyklego strachu przed samotnoscia - IMHO oczywiscie - czyli
> rozpi..anie zycia drugiemu. Wole sam ponosic konsekwencje swych czynow
> - nie wierze bowiem ze moze skonczyc sie na jednym zapomnieniu. Gdy
> zapomnisz sie raz - PRAWIE NA PEWNO - zapomnisz sie i drugi i w koncu
> to polubisz.
Jeszcze nie czuje sie przekonany, ale sprawiles ze zrobilem krok w twoja
strone....
Trzeba to przemyslec, albo raczej poczuc.......

Do zobaczyska w niedziele

Pajonk




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2000-02-24 17:33:25

Temat: Re: zdrada
Od: "Pajonk Hfat" <m...@k...net.pl> szukaj wiadomości tego autora


"Bartek Nagorny" <b...@k...kalisz.pl> wrote in message
news:890f86$5sp$3@druid.ceti.com.pl...

> Ha, zupelna zgoda ! Life is brutal and full of zasadzkas.
> Ale zgodzisz sie chyba, ze ktos, kto ma jakos gleboko w sobie
> zakorzenione pewne wartosci pomysli, jednak _pomysli_ nawet w tej
> sekundce, w tej chwili przed zupelnym zapomnieniem i ma szanse na
> wycofanie sie ?
A w imie czego? Dlaczego ma wycofywac sie od szczescia, od tego co mu
brakuje? Dlatego ze jest uwieziony juz w jakims zwiazku? Nie rozumiem.
Uczucia ci cos mowia, a realistyczy, bardzo "rzeczywisty" mozg mowi stop.
To tak jak widzisz biedna kobiete na ulicy, czujesz ze powinienes jej jakos
pomoc chocby finansowo, a tu nagle mozg dochodzi do glosu - Stary, przeciez
nie masz kasy, poza tym i tak ona to pewnie przepije.
Jakby czesciej czlowiek robil to co czuje a nie to co mysli to IMHO na
swiecie byloby o wiele przyjemniej


> Poza tym rodzina dla niektorych jest czyms na co czekali nascie czy
> dziesiat lat. Nie kazdy mialby ochote stracic przez glupi wyskok cos tak
> pieknego.
Jezeli rodzina jest dla ciebie piekniejsza niz to co cie spotyka, to tego
nie zrobisz bo po prostu nie chcesz, bo to nie jest juz dla ciebie tak
piekne....... Wiec ludzie spotykaja jednak cos piekniejszego niz
rodzina.......

> Poza tym... np. niektorzy faceci nawet w takiej chwili po
> prostu "nie moga" - swiadomosc robienia czegos zlego ich paralizuje i to
> dosc skutecznie.
Exactly, look up.

Pajonk




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-02-24 17:33:40

Temat: Re: zdrada
Od: "Pajonk Hfat" <m...@k...net.pl> szukaj wiadomości tego autora


"Bartek Nagorny" <b...@k...kalisz.pl> wrote in message
news:890keb$9ro$1@druid.ceti.com.pl...

> >inna....chcialam podkreslic jedynie fakt ze to sie zdarza nawet tym,
ktorzy
> >sie zarzekali...
>
> "I Cie nie opuszcze az do smierci..." - wielu takim, ktorzy to
> wypowiedzieli sie nie udalo.. Ale to nic nie znaczy.
Same takie obietnice nic nie znacza, o ile sa oklamywaniem samych siebie,
albo mowisz je tylko dlatego ze inni tego oczekuja, ze tak trzeba w
ceremonii itd....

Pajonk



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-02-24 17:33:41

Temat: Re: zdrada
Od: "Pajonk Hfat" <m...@k...net.pl> szukaj wiadomości tego autora


<a...@s...fcsd.gliwice.pl> wrote in message
news:951324142.17079@gateway.newsgate.pl...

> Pewnie zostane posadzony o przeginanie w druga strone ale czy
> to co
> napisales nie oznacza ze caly smak zycia polega na lamaniu
> wlasnych zasad?
Nie. Na braku zasad i tworzeniu ich na dana chwile, wybierasz jak masz co
wybierac, tuz przed, nie pratrzac wstecz.

> Chyba sie z tym nie zgadzam. Dochodzi bowiem do tego, ze najlepiej to nie
> miec w ogole zadnych zasad bo one tylko niepotrzebnie
> ograniczaja. Moze sie myle, ale zasady tworza sie same w miare tworzenia
systemu
> wartosci: cos ma dla mnie duze znaczenie wiec jest kilka rzeczy ktorych
nie zrobie
> w obawie ze to cos zniszcze.
Sam tworzysz swoje zasady prawda? Po co ci one? Zeby moc sie nimi kierowac,
zeby uwolnic umysl od ciaglego wybierania. Masz zasady aby sie nimi
kierowac, aby byc takim jakim chcesz uchodzic, a nie takim jakim jestes
naprawde i czego pragniesz.
Pozwalaja ci one uzyskac obraz siebie, ale pomysl jak czesto tworzysz zasady
zanim masz tyle doswiadczenia zeby je stworzyc.
Jakie one w ogole maja zastosowanie? Przeciez kazda sytuacja jest inna,
dochodzi do tego ze tworzysz je aby je zweryfikowac, a potem zmienic na inne
w miare rozwoju sytuacji.....
Troche to skomplikowane, ale zasady sa aby "ulatwiac" zycie. Bardzo latwo
cos zadecydowac, jezeli sytuacja pasuje ci pod jakis "model", zasade. Wtedy
tylko wybierasz ta ktora najlepiej odzwierciedla sytuacje i decyzja gotowa.

> Gdy wiaze sie z druga osoba, skladam pewnego rodzaju przysiege
> (abstrachujac od ceremonii slubnych) lojalnosci. Skladam ja nie po
> to zeby sobie robic z geby cholewe i potem tlumaczyc sobie ze przeciez to
tylko
> raz, ze nic nie szkodzi, ze i tak nikt sie nie dowie. Jesli dla kogos
> takie proste zasady to prety w klatce to wyjscie jest jedno, nie powinien
> skladac takich przysiag.
Dokladnie....... Mozesz przysiegac, ze ja kochasz i ze czujesz ze chcialbys
zostac z kims az do smierci.
Ale nie mozesz slubowac ze zawsze bedziesz kogos kochal, to jest oszukiwanie
samego siebie i sluzy tylko ograniczeniu rozpadowi zwiazkow. Niech sobie
ludzie zyja razem, co z tego ze wbrew sobie samym, ale za to jak ladnie to
wyglada z zewnatrz.

> Ze lubi sie kochac z wieloma kobietami to nic nie
> szkodzi, nikt go przeciez nie zmusza to bycia monogamista. Wiedzac to,
> nalezy innaczej ustawic sobie zwiazek lub zwiazki z kobietami. Albo sie
> lubi stale i trwale zwiazki albo luzne i otwarte - trzeba sie tylko
> zdecydowac wte albo wewte, im predzej tym lepiej dla siebie i innych.
A moze na wszystko jest odpowiednia chwila. Nie musisz decydowac jak
najszybciej i zostawac przy swoim wyborze. Wazne abys w kazdej chwili
wiedzial czego chcesz, to nie ogranicza zmiany zdania, chocby w sekunde, bez
zastanowienia, ale to co czujesz prowadzi cie do szczescia, a nie to co
myslisz.

> Facet poznaje dopiero sam siebie, uczac sie na bledach, bo jego zdrada to
> nic innego jak blad. Nie ma nieomylnych, cala sztuka polega tylko na tym
> zeby potrafic wyciagnac jakies wartosciowe wnioski z tego co sie stalo.
> Nie widze naprawde w tym nic chwalebnego ani godnego zazdroszczenia.
Zgadzam sie, to blad, ale nie popelniajac go nigdy nie dowiesz co jest dla
ciebie najlepsze.
Nie jestes od razu nieomylny, do tego potrzebne ci jest doswiadczenie.


> W zestawieniu z zasada ktora tak tu wszyscy pochwalili pt. zyj
> tak aby
> ...itd, krzywdzenie i oklamywanie innych w imie "wyzwalania" sie z
> wlasnych zasad jest po prostu bez sensu.
Kazdy po cos zyje na tym swiecie. Tez potepiam swiadome krzywdzenie innych,
ale IMHO, takie zycie to utopia, ten swiat nie jest zbudowany z samej
milosci, to w zyciu nie ma zastosowania, nigdy nie zrobisz __wszystkim__
dobrze. Wydaje mi sie ze osoby tak uwazajace bardziej kieruja sie zasada:
Jak ja nie bede krzywdzil innych to inni nie beda krzywdzili mnie. Tak jak
ty to napisales to bardzo altruistyczne, a tak chyba nie jest.

Pajonk



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-02-24 17:33:42

Temat: Re: zdrada
Od: "Pajonk Hfat" <m...@k...net.pl> szukaj wiadomości tego autora


"Joanna Ćwikła" <a...@e...icslab.agh.edu.pl> wrote in message
news:891mvi$1te$1@info.cyf-kr.edu.pl...
> Popieram cie w 100%.
> Najlepiej na samym poczatku zwiazku ustalic, jakie beda jego reguly;
> moze sie to wam wydac sztuczne, bo czlowiek zakochany, itd itp, ale
> przynajmniej unikniecie przykrych rozczarowan.
Czyli co? Zycie polega na unikaniu rozczarowan? A moze one tez sa potrzebne
i niezbedne? Nie myslisz?

> My (ja i Piotrek) od razu
> ustalilismy: warunkiem bycia razem jest monogamia seksualna. Jezeli
> chodzi o inne kobiety (czy innych mezczyzn w moim przypadku) zasada jest
> prosta: co myslisz na ich temat (na przyklad, kiedy mijasz na ulicy
> jakas laske), to twoj bol. Inna sprawa, ze ja w ogole nie mysle o innych
> facetach... po co? Mam juz swojego Ukochanego, nie potrzebuje nikogo
> innego, nie szukam "okazji", a wrecz ich unikam.
> Jezeli jednak doszloby
> do sytuacji zdrady fiycznej, umowa jest prosta - to koniec. Tak
> wybrales - a wybierajac, mogles jednak podjac swiadoma decyzje (nie
> zgadzam sie, ze czlowiekiem kieruja wylacznie instynkty i tak sie
> potrafi "napalic", ze puszczaja mu hamulce moralne, o ile je oczywiscie
> posiada). Znasz moje zdanie na temat zdrady, wiec - zegnaj.
Dobrze to rozumiem, ale to wcale nie przeczy temu co napisalem, (patrz
odpowiedz na poprzedni post) ze sie nie zgadzam. Hmm czyzbym nakrecil,
podwojne zaprzeczenie, fajny ten jezyk polski. Napisalem ze sie nie zgadzam
ze sie zgadzam ze sie nie zgadzam.

>
Pajonk



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-02-24 19:09:58

Temat: Re: zdrada
Od: "Pajonk Hfat" <m...@k...net.pl> szukaj wiadomości tego autora


"Grzegorz Leśniak" <g...@f...net.pl> wrote in message
news:sX9t4.32$8C.484@news.tpnet.pl...

> >>>>>> Najpierw mała opowieść, przygotuj chusteczke, będzie to historia
> miłosna. Dwoje młodych ludzi żyje ze sobą w szczęśliwym związku. On jest
> pierwszą i jedyną miłością, czuje się z nim naprawde szczęśliwa. Nigdy nie
> myślała, że może chcieć go zdradzić. Wynika to powiedzmy z tego że
wychowała
> się powiedzmy w rodzinie religijnej, jest bardzo wrażliwa, czy może nie
było
> ku temu okazji itp Jedzmy dalej... Załóżmy, że tam gdzie pracuje,
poznaje
> człowieka. Ten gość bardzo ją intryguje, nawiązuje się znajomość
Spokojnie
> nic szybkiego na stojaka w ubikacji tu nie będzie). Przyjacielskie
rozmowy,
> wspólne kawy, w jego towarzystwie czuje się naprawdę wyjątkowo. Ma
> wspaniałego męża, no ale codziennie kurczak, w końcu się też przeje,
> zatęskni się za ziemniakami, a tu prawdziwa pieczeń. Zaczyna myśleć jakby
to
> było ...
> W końcu jest gotowa zaryzykować swój związek, wystarczyło by jedno
kiwnięcie
> najmniejszego palca, by mu się oddała.
> Mąż nic nie wie, wiesz jak to w biznesie mało czasu nawet dla żony. Jednak
> gość ma swoje zasady, a jedna z nich mówi uważaj na cudze żony. Jednak ona
> ciągle o nim myśli, nawet gdy kocha się ze swoim mężem, zamyka oczy i
> wyobraźni jest całkiem z kimś innym.( kurcze, może pomylilem grupy?)
> Kontynuuje... A wię mąż nic nie wie, zero zdrady, zero niepotrzebnego
> myślenia. Wszystko jest gut.
> W czym tkwi problem? Nie moge postawić cię w roli męża, gdyż w tym
> uproszczonym opowiadaniu jest tylko marionetką, bądz bezstronnym
> wszechwiedzącym świadkiem.
>
> Na temat tego co napisałeś powyżej powiedzmy dwie alternatywy
> 1.Kontynuujesz wasz związek, jeśli tak musisz wybaczyć, jeśli nie,
będziesz
> się męczył.
> 2.Jeśli ludzie naprawde sie nie rozumieją to muszą się rozejść
> .
>
> Wniosek: Należy zmienić sposób myślenia. Może jakieś medytacje.

Ale jak kurcze zmienic sposob myslenia, jezeli za kazdym razem kiedy chcesz
to zrobic to twoje mysli zataczaja kolo i wracaja do tego samego punku.....
Jak to sie odbylo?

> Ja poprostu mało myśle o przeszłości. Nie żebym był taki
> naiwny, ale nie lubie myśleć o rzeczach na które nie mam żadnego wpływu,
> staram się w pełni akceptować rzeczywistość i raczej myśleć przyszłościowo
Hej no to bomba. O to wlasnie mi chodzilo.... Tylko wolalem zebys sam to
powiedzial.......
Jedyne co pozostaje to zaakceptowac to co sie stalo. To czy wybierzesz
kontynuacje zwiazku czy roztanie to juz co innego - kolejny wybor.
A akceptacja to zrozumienie ze to zdarzylo sie bo musialo sie zdarzyc, zeby
....... no wlasnie zeby stalo sie co innego. Przyczyna---> skutek.

>
> >>>>>>>>>>Troche dużo teoretyzowania, jeśli ci na kimś zależy powinieneś
mu
> wybaczyć bezwarunkowo, koniec, kropka.
> Jeśli tego nie umiesz, to masz problem.

No wlasnie. Mam wielki problem. Czy wybacze czy nie, to i tak fakt
pozostanie faktem. Nie bede juz mial pretensji do niej ze to zrobila, tylko
bedzie mnie meczyc co innego, jak ? dlaczego? w imie czego? Co z tego mam za
nauke? itp.

Heja
Pajonk


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-02-24 19:09:59

Temat: Re: zdrada
Od: "Pajonk Hfat" <m...@k...net.pl> szukaj wiadomości tego autora


"Joanna Ćwikła" <a...@e...icslab.agh.edu.pl> wrote in message
news:893kio$llv$1@info.cyf-kr.edu.pl...

> Zaraz, zaraz. Nie chodzi o unikanie WSZYSTKICH rozczarowan, ale w
> sytuacji, kiedy ja jestem poligamistka, a ktos, z kim sie chce zwiazac -
> monogamista, to predzej czy pozniej dojdzie do konfliktu. A taka

Zakladasz najlatwiejszy wariant. Ze wiesz kim jestes. Ale wiekszosc ludzi
nie wie. To jest wlasnie problem. Dlatego to ze zdeklaruja sie na poczatku
po jakiejs stronie, nic nie znaczy.

> sytuacje da sie przewidziec z gory, o ile oczywiscie obie strony ze soba
> szczerze porozmawiaja. Wole zakonczyc nawet swietnie zapowiadajacy sie
> zwiazek na poczatku, jezeli wiem, ze jego warunki mi odpowiadaja, niz
> potem ranic kogos lub sama byc raniona - a bedzie mi go znacznie
> trudniej zakonczyc, kiedy sie zaangazuje.

A ja bym zaryzykowal. Oczywiscie na uczciwych warunkach. Wiemy wszystko o
sobie.
A ze moglbym sie np. zakochac a potem cierpiec.???? I tak by bylo warto....

Pajonk



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-02-24 19:10:01

Temat: Re: zdrada
Od: "Pajonk Hfat" <m...@k...net.pl> szukaj wiadomości tego autora


<a...@s...fcsd.gliwice.pl> wrote in message
news:951385984.12627@gateway.newsgate.pl...
> > Nie. Na braku zasad i tworzeniu ich na dana chwile, wybierasz jak masz
co
> > wybierac, tuz przed, nie pratrzac wstecz.
> Mysle ze tutaj pojawia sie problem zdefiniowania co to sa zasady,
> prawda? Ja mam jakies tam zasady ktorych sie staram trzymac,
> ty twierdzisz ze swoje zasady tworzysz na potrzeby chwili. OK,
> ale pytam wobec tego na jakiej podstawie je tworzysz? Przeciez
> nie wytrzepujesz ich z rekawa postanawiajac: a dzisiaj zrobie tak i
> juz. Z pewnoscia masz jakies kryteria, jakies wartosci ktore sa
> baza twoich zasad. A moze to jedno i to samo?

Jezeli jest tak jak mowisz to faktycznie te kryteria bylyby zasadami.
Ja za kazdym razem staram sie ocenic sytuacje a potem decydowac.
Podejmujac decyzje bazuje na swoim "przeczuciu" to co czuje ze jest
najlepsze w danej chwili. NIe koniecznie dla mnie. To co uwazam ze jest
sluszne. A skad wiem co jest sluszne?
Nie. Nie z zasad. Czujesz co jest sluszne. I to mozebyc co innego za kazdym
razem mimo ze okolicznosci sa takie same, bo te wybory sa funkcja czasu.

> Nie rozumiem
> procesu tworzenia sobie zasad do konkretnej sytuacji. Dla mnie to
> jest rownowazne z brakiem zasad. To tak jakbym powiedzial ze
> dzisiaj ci powiem prawde a jutro cie oklamie bo...bo co?

Bo uznasz ze to jest wlasnie twoja "droga" w tym momencie.
Kazdy ma swoja. I nie wiesz czy kiedys nie zauwazysz ze ta twoja prowadzi
poza te prety w klatce, i wtedy mozesz miec dylemat, bo np. przez 30 lat
kierowales sie droga (zasadami), ktore zamykaly sie w jej obrebie. No i
czujesz sie ograniczony i mozesz wbrew sobie pojsc niewlasciwa droga.
Dlaczego? Nie wiem z przyzwyczajenia? Strachu? Obawy przed zmianami. Jak
zlamiesz zasady, to juz nie bedzie tak fajnie jak do tej pory.


> Bo taka
> mam ochote, widzimisie, bo w ten sposob najwiecej zyskam i nie
> bede sie czul zamkniety w klatce? Wyjasnij, prosze. Co to jest
> zasada?
Ochota? Nie wiem. Widzimisie? Na pewno nie. W kazdej chwili jezeli spojrzysz
w swoja dusze to bedziesz wiedzial co jest dla ciebie dobre. Trudno to
wyjasnic. Intuicja? Nie znam slowa.

> > Sam tworzysz swoje zasady prawda?
> Czasami, gdy zaleza od moich pogladow politycznych, religijnych i
> roznych innych.Czesc z nich jednak jest logicznym nastepstwem
> bycia w miare normalnym.
Jak mi zdefiniujesz co jest normalne to bedziesz wielki. Rozumiem ze norma
to ogol. Normalne jest to jak postepuje wiekszosc? A twoja wlasna
normalnosc? Moze czasem nie byc normalna.
A po co ci zasady dotyczace np. pogladow politycznych i religijnych? Przez
to np. ze masz jakies zasady (nie poglady, to wazne) religijne zamykasz sie
w ich obrebie, nie jestes otwarty na zmiany, masz klapki na oczach. Twoje
zasady mowia ci gdzie masz isc. Wychodzi na to ze stworzyles je aby
wiedziec, ktora droga jest dla ciebie lepsza. A czy naprawde uwazasz ze sa
tak uniwersalne ze zawsze w podobnych sytuacjach pokaza ci wlasciwa droge?


> Po co ci one?
> Na to pytanie odpowiem jak juz okreslimy co rozumiemy pod
> pojeciem zasady bo z definicji wynika zastosowanie. A moze
> odwrotnie, wiec czytam dalej:
Dobra podsumowujac. (moze mi sie uda)
Zalozmy ze zycie to droga ktora idziesz. Decyzje przed jakimi stajesz to
rozgalezienia. Zasady to drogowskazy (wybor ze wybierasz ta droge a nie
inna). Krajobraz (war zew) i pogoda (czas) na rozgalezieniach to warunki
decycji. Jak zaczynasz zycie, to nie masz zadnych drogowskazow. Najpierw
podejmujesz decyzje sam. Jako dziecko jeszcze nie myslisz o zasadach. Potem
nagle widzisz ze nastepne skrzyzowanie jest bardzo podobne do poprzedniego,
a ze tam postanowiles ze w takich sytuacjach bedziesz sie tak zachowywal
(zasada) to tu tez idziesz w tym samym kierunku. I tak dalej. Nagle okazuje
sie po jakims czasie ze wiekszosc skrzyzowan ktore spotykasz juz kiedys
mijales. Masz zasady, wiesz gdzie isc.
Nie przypomina ci to troche maszyny? Nie decydujesz sam za siebie. Mimo ze
wewnetrznie czujesz ze chcesz tego (z topiku, zalozmy ze masz ochote
poderwac kogos na jedna noc, niech bedzie mezatka zeby bylo trudniej zlamac
zasade) to nie. Wybierasz zasade, bo przeciez wedlug nich zyjesz.
Ja uwazam, ze na kazdym skrzyzowaniu powinienes podjac decyzje ponownie.
Olac zasady. Nie musisz sie nimi kierowac. Nie musisz sie kierowac tym co
bylo dobre dla ciebie w tamtej sytuacji. Teraz dla ciebie moze byc dobre co
innego mimo podobnych okolicznosci. (to jest klu)
Uff. Masz definicje.... teraz mozesz odpowiedziec.


> > Zeby moc sie nimi kierowac,
> > zeby uwolnic umysl od ciaglego wybierania.
> Otoz nie. Zupelnie nie tak. Mam zasade nie jako srodek ale jako
> cel. Ja nie twierdze ze jestem nieomylny bo wygenerowalem sobie
> sztywne ramki zasad. Staram sie natomiast zyc w zgodzie z jakas
> zasada, chociaz nie zawsze mi sie udaje. Popelniam bledy i
> probuje wyciagac z nich wnioski.

Ok. Moze pomowmy na przykladzie. Bo tak to chyba nie dojdziemy do ladu :-)
Mozesz raz jeszcze z przykladem ?

> > Masz zasady aby sie nimi
> > kierowac, aby byc takim jakim chcesz uchodzic, a nie takim jakim jestes
> > naprawde i czego pragniesz.
> Jestem jaki jestem, razem se swoimi zasadami i nie zalezy mi na
> tym zeby za kogokolwiek uchodzic bo to kojarzy mi sie zaraz z
> wrzucaniem do szufladki z etykietka a bardzo tego nie lubie.

O... dokladnie. Przypinajac sobie zasady wlasnie sie etykietkujesz.
Przypinasz sobie etykietke, ten pan zrobi to w tej sytuacji.
Ale jednak prosze o przyklad.


> > Pozwalaja ci one uzyskac obraz siebie, ale pomysl jak czesto tworzysz
zasady
> > zanim masz tyle doswiadczenia zeby je stworzyc.
> Czasem przyjmuje zasady dlatego ze sa oczywiste i zgodne z
> moim charakterem. Zdarzylo sie tez jednak ze zrobilem glupstwo a
> nawet mozna powiedziec ze swinstwo. Teraz wiem o tym i dlatego
> postanowilem ze wiecej tak nie postapie. To jest zasada?
Tak. To jest zasada. Ale nie przydatna. Bo to co dzisiaj mozesz uwazac za
swinstwo jutro moze dac ci szczescie.


> No wlasnie, a czym sie rozni zmiana zasady na inna od tworzenia
> nowej? Dla mnie niczym. Podobnie jak nie rozni cie to od
> "niemania" zasad w ogole. Pewne zasady sa sztywne bo musza
> takie byc i koniec. Albo sie je ma albo nie.
Z zalozenia zasady sa dlugookresowe, decyzje i brak zasad nie.

> Oczywiscie. Znajduje sie w jakiejs sytuacji w ktorej musze podjac
> decyzje. Jesli jest to decyzja oczywista to nad czym tu
> deliberowac?
Podjac ja, nie patrzac na zasady (na to co bylo kiedys, wbierac na podstawie
tego co jest teraz, a nie zeszlych zasad, zyc w terazniejszoscia, a nie
przeszloscia)

> czy kogokolwiek. Jak obiecuje siostrzenicy ze ja zabiore do kina
> to ja zabieram. Jak obiecuje zonie ze jej nie zdradze to jej nie
> zdradzam.
To juz inna kwestia. Obiecywania. Ale to moze osobny watek.

> Nie ta ktora najlepiej odzwierciedla ale ta ktora pasuje. NIe mam
> kilkunastu roznych zasad do jednej sytuacji, na wszelki wypadek,
I to cie ogranicza. Nie majac zasad, lub majac ich miliony, jak wolisz, masz
w czym wybierac.

> To nie przysiega lecz oswiadczenie. Kocham cie i pragne byc z
> toba.
Dokladnie. Tez tak uwazam. A teraz spojrz na slowa przysiegi malzenskiej.
"Przysiegam ci wiernosc milosc. i uczciwosc malzenska oraz ze cie nie
opuszcze az do smierci." To JEST przyzeczenie na przyszlosc. A nie
oswiadczenie.

> tradycja. Przysiegalem natomiast lojalnosc, a to jest troszeczke
> co innego, nieprawdaz?
Hej to ciekawe, jak to mozliwe? Serio pytam.

> oszukany. Wtedy wyjscia sa dwa, oba do zastosowania w chwili
> powstawania zwiazku: albo upewniam sie ze moja partnerka wie
> na co mnie stac i dopuszcza mozliwosc taka ze czasem przespie
> sie z inna kobieta ale fakt ze ja kocham i ze chce dzielic z nia
> zycie znaczy dla niej o wiele wiecej, albo jesli ona przywiazuje do
> zdrady zyciowa wage - nie wchodze w ten uklad bo wiem ze sie
> rozleci z chwila gdy najdzie mnie chetka na ucieczke od
> rzeczywistosci. Troche to przydlugawe i ogolne ale przeciez jasne,
> nie?

Jasne jak slonce, ale przez caly czas chodzi mi o to ze przyszlosc jest
nieprzewidywalna. Wiec nie mozesz zakladac ze wiesz na co cie stac.

> Chyba wszyscy potepiamy krzywdzenie innych, prawda? Czyz to
> nie jest wlasnie jedna z tych generalnych, nadrzednych zasad?
Czy zawsze sie bedziesz do niej stosowal? NIE. Mam podawac przyklady? Moze
drastyczne, jest ich mnostwo.
Jak ktos ci bedzie trzymal dziecko na celowniku, a ty bedziesz mial szanse
je uratowac, nie skrzywidzisz go? A jednak. NIe jest to taka nadrzedna
zasada. Dziala tylko w pewnych warunkach, a wtedy co to za zasada?

> Staramy sie nie krzywdzic innych, a zwlaszcza tych na ktorych
> nam najbardziej zalezy chociaz w praktyce wychodzi zupelnie
> odwrotnie.
O wlasnie. Mimo ze masz zasady, to czesto ich nie stosujesz. Bo sa bez
sensu. Mowienie ze ma sie zasady jest bez sensu, bo i tak czesto sie ich nie
przestrzega.

> Ja mysle innaczej: nie krzywdzimy innych dlatego zeby
> sie lepiej czuc, zeby byc w zgodzie z innymi i z samym soba.
Czyli zeby sie lepiej czuc. Na sumieniu? wszystko jedno.

> ze nie krzywdzac mozemy liczyc na to ze nas nie skrzywdza jest
> juz tylko logicznym nastepstwem powyzszego.
Ale wiekszosc pojdzie krok dalej. Moze podswiadomie wiemy to co napisalem o
wzajemnosci krzywdzenia. Dlatego czlowiek nie krzywdzi ludzi ze swojej
grupy, bo zebrali sie po to zeby sie nie krzywdzic, bo sie lubia, albo co.

Pajonk
O kurcze, ale toiletpapermail......:-))))))


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-02-24 19:10:02

Temat: Re: zdrada
Od: "Pajonk Hfat" <m...@k...net.pl> szukaj wiadomości tego autora


"Bartek Nagorny" <b...@k...kalisz.pl> wrote in message
news:lsu9bscca085u99g80m57jevfb7tu5lf65@BaRiBaL...

> >Dlaczego ma wycofywac sie od szczescia, od tego co mu
> >brakuje? Dlatego ze jest uwieziony juz w jakims zwiazku? Nie rozumiem.
>
> A to juz tylko Twoj problem.
> Jednorazowy skok w bok nazywasz szczesciem ? Ta chwilke cielesnego
> uniesienia ? To mamy skrajnie rozne zdania nt. szczescia.
Pewnie nie mamy, ale czasem trzeba byc kontorowersyjnym aby cos wydobyc z
grupy :-)))
A co do skoku w bok, to skad wiesz czy to nie skok na cale zycie? Chwilka
cielesnego i duchowego uniesienia, na bagatela 100 lat? To tez jest mozliwe,
dlatego powinnismy czuc.


> >Jakby czesciej czlowiek robil to co czuje a nie to co mysli to IMHO na
> >swiecie byloby o wiele przyjemniej
>
> Ja mysle to co czuje a mowie to co mysle i robie to co mysle. Wiec...
> /czy ktos zrozumial co napisalem ? ;) /
Myslisz i mowisz co czujesz.
Ale watpie, czy zawsze zachowujesz sie tak jak czujesz, czy opanowujesz sie
czasami w imie jakichs zasad?

Pajonk
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2000-02-24 19:47:55

Temat: Re: zdrada
Od: b...@k...kalisz.pl (Bartek Nagorny) szukaj wiadomości tego autora

Pewnego dnia, "Pajonk Hfat" <m...@k...net.pl> na pl.sci.psychologia
napisał(a):

>> uniesienia ? To mamy skrajnie rozne zdania nt. szczescia.
>Pewnie nie mamy, ale czasem trzeba byc kontorowersyjnym aby cos wydobyc z
>grupy :-)))

Ty nie badz taki Jacus-Expert ;)))

>A co do skoku w bok, to skad wiesz czy to nie skok na cale zycie? Chwilka
>cielesnego i duchowego uniesienia, na bagatela 100 lat? To tez jest mozliwe,
>dlatego powinnismy czuc.

Przy takim podejsciu to by nie bylo mozliwe. Przeciez nastepny skok w
bok TEZ moglby byc na te 100 lat, nieprawdaz ? No to bym sobie skakal i
skakal i.. w koncu wyladowal w trumnie bez rodziny, ktora by mnie
pozegnala..

>> Ja mysle to co czuje a mowie to co mysle i robie to co mysle. Wiec...
>> /czy ktos zrozumial co napisalem ? ;) /
>Myslisz i mowisz co czujesz.
>Ale watpie, czy zawsze zachowujesz sie tak jak czujesz, czy opanowujesz sie
>czasami w imie jakichs zasad?

Tak, najczesciej jak jestem wzburzony. Ale to w ekstremalnych
sytuacjach, choc czasem nawet wowczas pekam i "jade z koksem", tym
prosto z mozgu. Jak zwykle tego zaluje pozniej, ale to juz na nic sie
zdaje.
A w cichym zyciu codziennym ? No wiesz jak jest - czasami pewnymi
normami sie kieruje i opanowuje, ale to chyba jak kazdy czlowiek.. Jesli
ktos mi zajechal droge nie wyjde i nie kopne jego samochodu a mialbym
np. chec, jak ktos sie wepchnie przede mnie z koszykiem do kasy to mu
zwroce uwage - i zwykle pomaga, a jesli nie to mu przeciez nie wyciagne
sila tego koszyka..
Rozumiesz ? Takie normalne zachowanie, ktore najczesciej nie jest
powodowane niczym szczegolnym /life goes on/, ale w niektorych
przypadkach zachowuje sie tez normalnie - zwracam uwage na pewne normy..

pzdr.

--
Bartek
b...@k...kalisz.pl

... Press "+" to see another tagline.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 6 . [ 7 ] . 8 ... 11


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Re: prośba do Marlenki
Dziewczyna boi sie zakochac.pomozcie
zaproszenie
doktorat kedzierzawskich...
Re: Re: piękne bu?ki - syndrom Pameli A.

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »