Data: 2014-07-20 15:45:11
Temat: Re: znikam z forum na około rok
Od: Jarosław Sokołowski <j...@l...waw.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Pani Basia napisała:
>> Tu już zaczyna się problem. Kilka. Ja mogę śledzić jedno ciekawe
>> miejsce, zwłaszcza jeśli jest ono technicznie zorganizowane tak
>> doskonale jak Usenet, że praktycznie nie angażuje mojego czasu.
>> Ale łazić wciąż w kółko po różnych miejscach? Na to trudno by
>> było mi się zdobyć.
>
> A nie, nie łażę w kółko.
> Zaglądam, jeśli potrzebuję.
To co innego. Kiedy powstał Usenet, spełniał bardzo ważną rolę.
Ktoś, kto dajmy na to poszukiwał dokumentacji do dzyndzlotronu
XC-46b, znajdował grupę misc.dzyndzlotrony lub inną najbardziej
zbliżoną tematycznie, zamieszczał tam swoją prośbę i czekał. Po
jakimś czasie odzywał się ktoś, kto wprawdzie tej dokumentacji
nie ma, ale jego znajomy z Uniwersytetu Jakmutam zajmuje się
dzyndzlotronami, więc może mieć. Z tym że w Jakmutam nie mają
jeszcze serwera FTP, ale to nie problem, bo kolega może nocą
przesłać UUEnkodowane pliki mailem w celu umieszczenia na
lokalnym FTP. Tylko prośba taka, by pliki od razu pobrać, gdyż
mają one aż 46kB, więc po kilku dniach uniwersytecka administracja
upomni się o zwolnienie miejsca na serwerze.
Do nas to wszystko dotarło z opóźnieniem. Gdyśmy się zainteresowali
Usenetem, to już było WWW, a nawet wyszukiwarki takie jak Google,
a przynajmniej Altavista. Jeśli ktoś czegoś potrzebował, to zaglądał
tam, gdzie mu jakaś maszyna wskazała, że warto. Z Usenetu została
nam funkcja społecznościowa, która pojawiła się w trakcie. Zresztą
ciekawa rzecz -- w Polsce synonimem dla Usenetu są "grupy dyskusyjne".
Tego przymiotnika brakuje w angielskim oryginale. Pojawia się, ale
dopiero przy bardziej szczegółowych opisach i klasyfikacjach. Można
powiedzieć, że wkład w wynalezienie dyskusji w usenecie mamy duży.
>> Teraz gugiel wyłączył archiwa Usenetu z indeksowania, tak jak
>> niedostępny jest dla niego Facebook. To mi się podoba -- można
>> tu pisać różnie rzeczy, a pies z kulawą nogą tego nie znajdzie.
>
> Hm, a nie pisze się na Fecebooku po to, by czytali?
> Ja tam nie wiem, jestem bezfejsikowa.
Też jestem, ale wiem. Ludzie piszą, żeby inni czytali, ale tylko
fejsikowi mogą to zobaczyć. Zuckerberg dba o to, by Page z Brinem
mu do ogródka nie zaglądali i w szkodę nie leźli.
>>> Oczywiście nie piszę o forach gazetowych, czy komentarzach pod
>>> artykułami.
>>
>> Komentarze pod artykułami, to też vox populi. Zdarza mi się przejrzeć.
> No tak, przejrzeć bez angażowania się, to pewnie każdemu się zdarza.
Wiem, plotkować nie jest ładnie. W tych komentarzach widuję dość
regularnie jednego takiego, z którym wiedliśmy w swoim czasie wiele
usenetowych dyskusji. To zdaje się potwierdzać moją tezę, że tam
nie żadna ekstrema i margines, tylko reprezentatywna próbka nas
wszystkich. A jakie są proporcje -- to widać.
Jarek
--
Stasek pedzioł: "Smierzść się w nicym nie róźni od zycio". Ftosi mu
dogodoł: "No to cymus nie umieros?". On na to: "No tymu. Kieby się
róźniyła, to moze byk i umar, a tak to co bedym umieroł". Taki to
był Stasek Nędza z Pardałówki, co z nudów wynaloz myślenie.
|