« poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2005-12-09 19:21:21
Temat: Szkolny problem z wychowawcą - krew mnie zalała :( dłuuuuugieTym razem ja pójdę na miecze.
W klasie Martyny są bliźniaczki, których mama też tam pracuje (jest
intendentką).
Jest też inna dziewczynka z wielkimi zdolnościami przywódczymi, niestety
nie najmądrzejsza. Między całą trójką co chwila wybuchają konflikty.
Byłoby mi to rybka, gdyby nie fakt, że ich konsekwencje ponosi moja
córka wraz z innymi dziećmi.
Bliźniaczki "się rządzą". Martyna je w sumie lubi, ale mówi, że to
denerwuje czasem i ją, a częściej resztę klasy. Bliźniaczkom nic
powiedzieć nie można, bo lecą na skargę do mamy a wychowawczyni
(koleżanka mamy) odprawia potem prawdziwy sąd kapturowy. Dzieci
zauważają, ze bliźniaczki są bez karne a pani, bez względu na to, kto ma
rację, zawsze stabnie po ich stronie.
Przed wakacjami była pierwsza afera - dziewczyny się pokłóciły, bo klasa
nie chciała zrobić zrzutki na kwiaty, by wręczały je na zakończenie roku
bliźniaczki - chciały, by w tym roku zrobiła to delegacja klasowa, którą
sami wybiorą. Wezwano mnie do szkoły. Znałam relację Martyny,
wiedziałam, że jej wina polegała na tym, że stała i słuchała co mówią
inni, nikogo nie wyzywała ani nie obrażała. Nie odzywała się, po prostu
patrzyła stojąc z tyłu.
Martyna nie wchodzi w konflikty, kiepska jest w pyskówkach i najczęściej
po prostu sobie odpuszcza. Nie potrafi też napyskować nauczycielowi, czy
też bronić swoich racji. Ze skarżeniem też ma kłopot nawet jak ma
przyjść do mnie, by powiedzieć, że cos jest nie tak.
Byłam wtedy w szkole, uznałam, że być może Martyna nie powinna wtedy się
tam znaleźć, przeprosiłam pro-forma mamę bliźniaczek, Martyna zaniosła
jej kwiaty. Sama uznałam, że zrobiono z igły widły, ale nich będzie, że
szkoła i wychowawca to autorytet.
Potem doszło do kolejnej afery. Dzieciaki naskarżyły dyrektorowi na
katechetę. Na religię Martyna nie chodzi, przyszła do szkoły już po.
Podeszła do klasy, by zobaczyć co się dzieje i..... wychowawczyni
stwierdziła potem, że "na religię nie chodzisz, ale skarzyć polazłaś" (o
czym się dopiero dzis od dziecka dowiedziałam). Wysżło na to, że
znalezienie się w nieodpowiednim czasie i nieodpowiednim miejscu nie
jest w szkole dobre.
A 2 dni temu za to pani przegięła IMO na całej linii.
Na zajęciach SKS między bliźniaczkami i tą drugą dziewczyną doszło do
kłótni. Martyna wraz z koleżanką "poszłyśmy do sali, jak się tylko
zaczęły kłócić, żeby znów nie było na nas". Oczywiście mama bliźniaczek
wraz z wychowawcą odstawiły kolejny sąd kapturowy. Na przesłuchaniu
stawiły się dzieci wraz z wychowawcą, z-cą dyrektora szkoły i
wychowawczynią innej klasy, z której dzieci brały udział w pyskówce.
I co się wydarzyło?
Ani Martynie ani jej koleżance ich własna wychowawczyni nie dala dojść
do głosu mówiąc: "nie przerywaj mi, wiem co się stało, ucisz się, nie
Ciebie pytałam". Bliźniaczki w końcu przyznały, że i Martyna i jej
koleżanka nic im nie zrobiły, bo wyszły, więc zostały radośnie oskarżone
przez wychowawcę, że "nie udzieliły bliźniaczkom pomocy". Jedyna osobą,
która próbowała je bronić była ta "cudza" wychowawczyni.
Do jasnej cholery - jak to możliwe, że w klasie mogą być dwie "święte
krowy"? Czy moje dziecko musi spędzać przerwy w kiblu by nie zostać
posądzone o udział w kolejnej aferze?
Pani wymysliła cały szereg kar dla całej klasy - żadnych wycieczek,
zakaz udziały w grupie tanecznej a o "czerwonych paskach na świadectwie
możecie zapomnieć" (Martyna i jej koleżanka to jedne z lepszych
uczennic, bliźniaczki zresztą też).
Rozmawiałam z mamą koleżanki Martyny, tez wur*wiona jak nic. Powiedziała
mi, że była z córką u mamy bliźniaczek, żeby wyjasnić sprawę (mieszkają
niedaleko). Mamy nie było, porozmawiała więc przez domofon z jedną z
dziewczynek pytając co się stało. Na drugi dzień dowiedziała się od
córki, że ma "nienachodzić mamy bliźniaczek, bo ją to denerwuje".
Do jasnej cholery, z jakiej racji nmasze dzieci mają byc ukarane za
niewdawanie się w konflikty z nietykalskimi, skarżącymi wciąż na
wszystkich "świętymi krowami"?
Tak jak Martyna do tej pory chodziła do bliźniaczek, jak były chore z
lekcjami, tak teraz ma ich serdecznie dość. Ja mam dość wychowawcy,
który nie potrafi nawet zadać sobie trudu, by wysłuchac dzieci. Jak im
teraz wyjaśnić, jak mają popstępować w sytuacjach konfliktowych? Kłócić
się nie mogą, uciec też nie mogą. Co mają robić, do cholery? Martyna
znów obgryza paznokcie, jej przyjaciółka ma w wieku 13 lat wrzody i
prosi rodziców o zmianę szkoły (najlepsza uczennica w klasie).
Czy ja i mama koleżanki Martyny mamy zapierdzielać z byle powodu do
szkoły na skargę, wzorem mamy bliźniaczek??
Pójdę na te pieprzone konsultacje ale korci mnie, by w poniedzialek
zadzwonić i zażądać na nich obecności dyrektora a od wychowawcy
publicznych przeprosin córki za pomówienia. Mam taką chęć wygarnięcia
babie, że nie ma ani kompetencji ani zdolności ani za grosz empatii, by
w ogóle mieć kontakt z dziećmi, bo im tylko szkodę robi. NIGDY nie
stanęła w ich obronie - albo na chłopców sama skarżyła do dyrektora,
albo urządzała sąd kapturowy. Ma na wychowawstwie najlepszą klasę w
całej szkole i tylko ich ruga i nakłada kary. Dzieciaki sa zniechęcone i
nerwowe, aż dziw, że wciąż jeszcze dobrze się uczą. Od początku roku nie
miały ani dyskotek ani wycieczek "za karę" choć inne klasy miały
kilkakrotnie.
Może ktoś doradzi co zrobić, bo jak tam w środę wpadnę tak wkurwiona jak
jestem od wczoraj, to przyjdzie nam zmieniac szkołę w czwartek.
Eulalka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
2. Data: 2005-12-09 20:07:42
Temat: Re: Szkolny problem z wychowawcą - krew mnie zalała :( dłuuuuugie
"Eulalka" <e...@l...net.pl> wrote in message
news:dnclf9$og0$1@theone.laczpol.net.pl...
> Tym razem ja pójdę na miecze.
(ciach)
1) - skontaktuj się z Radą Rodziców
2) - poproś ich, żeby zorganizowali spotkanie w składzie:
- prezydium Rady Rodziców
- dyrektor,
- szkolny pedagog
- wychowawczyni
- mama bliźniaczek
- inni rodzice z twojej klasy, którzy też uważają, że ich dzieciom dzieje
się krzywda
- BEZ dzieci.
3) - wy - rodzice - spiszcie swoje zastrzeżenia, wybierzcie osobę, która
poprowadzi zebranie (żeby i tu nie doszło do pyskówki), przedstawcie
zarzuty, poproście dyrektorkę o uporządkowanie sytuacji - jeśli nie potrafi,
niech zmieni klasie wychowawcę.
4) dopilnujcie, żeby przebieg zebrania był dokładnie protokołowany
5) powiedzcie, że jeśli sytuacja się nie uspokoi, a bliźniaczki okiełznane,
złożycie skargę do kuratorium`
6) uprzedźcie, że złożycie tę skargę również, jeśli dowiecie się od dzieci,
że były w najmniejszy choćby sposób szykanowane za to, że ich rodzice
postanowili wystąpić w ich obronie
7) jednym słowem - przestańcie się bronić, przejdźcie do ataku -
zorganizowanego i zmasowanego:)
Anka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
3. Data: 2005-12-09 20:13:03
Temat: Re: Szkolny problem z wychowawcą - krew mnie zalała :( dłuuuuugiemiranka napisał(a):
>
> 1) - skontaktuj się z Radą Rodziców
Kurde, jak? Ja pracuję :( Nie wiem kto jest w Radzie rodziców, kiedy mam
ich odzwaniac, w nocy? Ale dobra - dowiem się, spróbuję przynajmniej.
> 2) - poproś ich, żeby zorganizowali spotkanie w składzie:
> - prezydium Rady Rodziców
> - dyrektor,
> - szkolny pedagog
> - wychowawczyni
> - mama bliźniaczek
> - inni rodzice z twojej klasy, którzy też uważają, że ich dzieciom dzieje
> się krzywda
> - BEZ dzieci.
Tu bym się spierała. Chciałam wziąć Martynę. Czekałaby na korytarzu, w
razie co bym poprosiła by weszła i przedstawiła sprawę. mama jej
koleżanki tez zamierza przyjśc z córką.
> 3) - wy - rodzice - spiszcie swoje zastrzeżenia, wybierzcie osobę, która
> poprowadzi zebranie (żeby i tu nie doszło do pyskówki), przedstawcie
> zarzuty, poproście dyrektorkę o uporządkowanie sytuacji - jeśli nie potrafi,
> niech zmieni klasie wychowawcę.
> 4) dopilnujcie, żeby przebieg zebrania był dokładnie protokołowany
To jest myśl. Zajmę się tym jakoś.
> 5) powiedzcie, że jeśli sytuacja się nie uspokoi, a bliźniaczki okiełznane,
> złożycie skargę do kuratorium`
Bliźniaczki nie są tu prowodyrem. Raczej ta druga dziewczynka ona
wywołuje konflikty a bliźniaczki najpierw robią "za ofiarę" a potem
szybciutko leca na skarge do mamy.
> 6) uprzedźcie, że złożycie tę skargę również, jeśli dowiecie się od dzieci,
> że były w najmniejszy choćby sposób szykanowane za to, że ich rodzice
> postanowili wystąpić w ich obronie
Ho, ho... ściągnę kuratorium, rzecznika praw dziecka i dziennikarzy (po
starej znajomości), nawet jak miałabym Martynie zmienić szkołę. W dupie
już to mam.
> 7) jednym słowem - przestańcie się bronić, przejdźcie do ataku -
> zorganizowanego i zmasowanego:)
Dzięki za rady. Chyba wystarczająco długo byłam pokorna.
Eulalka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
4. Data: 2005-12-09 20:29:57
Temat: Re: Szkolny problem z wychowawcą - krew mnie zalała :( dłuuuuugie
"Eulalka" <e...@l...net.pl> wrote in message
news:dncog7$r2f$1@theone.laczpol.net.pl...
> miranka napisał(a):
>
> >
> > 1) - skontaktuj się z Radą Rodziców
>
> Kurde, jak? Ja pracuję :( Nie wiem kto jest w Radzie rodziców, kiedy mam
> ich odzwaniac, w nocy? Ale dobra - dowiem się, spróbuję przynajmniej.
Najpierw podzwoń po rodzicach z twojej klasy. Ktoś z trójki klasowej
najpewniej jest też w Radzie Rodziców. Niech ci poda namiary na kogoś z
prezydium. Te namiary powinny wisieć w szkole na tablicy ogłoszń ogólnie
dostępnej. Jak nie, to powinni ci je podać w sekretariacie szkoły.
W ostateczności, jak z radą Rodziców nie dasz sobie rady, idź z tą sprawą do
szkolnego pedagoga.
Jednak pierwszy wariant byłby bardziej radykalny i tym samym bardziej
skuteczny.
Anka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
5. Data: 2005-12-09 20:31:09
Temat: Re: Szkolny problem z wychowawcą - krew mnie zalała :( dłuuuuugieEulalka napisała:
> miranka napisał(a):
>> - BEZ dzieci.
> Tu bym się spierała. Chciałam wziąć Martynę. Czekałaby na korytarzu, w
> razie co bym poprosiła by weszła i przedstawiła sprawę. mama jej
> koleżanki tez zamierza przyjśc z córką.
Hm. Miranka moim zdaniem dobrze radzi. Z Twojej opowieści wynika, że
dziecko tu na nic. Nie jest partnerem. Załatwić teraz wszystko między
sobą muszą tylko dorośli.
--
Old Rena
[Renata Gierbisz]
== strona Lisów http://www.lisy.bo.pl ==
gg 1813895
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
6. Data: 2005-12-09 20:44:27
Temat: Re: Szkolny problem z wychowawcą - krew mnie zalała :( dłuuuuugie
"Eulalka" <e...@l...net.pl> wrote in message
news:dncog7$r2f$1@theone.laczpol.net.pl...
Jeszcze zapomniałam...
> > - BEZ dzieci.
>
> Tu bym się spierała.
Nie wiem, co lepsze. My w podobnej sytuacji (konflikt: dziewczynki kontra
pani od WF, ja tam byłam jako protokolant Rady Rodziców:) uznaliśmy, że
zebranie ma się odbyć bez dzieci, żeby właśnie nie roztrząsać tego jednego
konkretnego przypadku, żeby nie przepytywać się, kto jak spojrzał, co
mruknąl i którym palcem kiwnął, bo zarzuty były do CAŁOKSZTAŁTU zachowania
nauczycielki. Ten konkretny przypadek, który w końcu wywołał bunt rodziców,
był tylko jednym z całej serii zdarzeń. Rodzice uznali, że to nie dzieci
mają się tłumaczyć, tylko nauczycielka. Aaaa, i nie dajcie sobie wmawiać, że
"dzieci koloryzują, kłamią, przesadzają, są przewrażliwione" itp.
Jeśli pójdziecie do pedagoga, to można z dziećmi, ale uważaj - dzieci przy
obcych dorosłych wcale nie są takie chętne do składania zeznań. Żeby nie
było tak, że wezwiecie Martynę na świadka, a ona ze strachu zaniemówi.
Wtedy, niestety, górą będzie nauczycielka.
Jeszcze jedno - napisałaś, że problemem nie są bliźniaczki, tylko ta trzecia
dziewczynka. Moim zdaniem problemem jest WYŁĄCZNIE wychowawczyni.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
7. Data: 2005-12-09 20:48:00
Temat: Re: Szkolny problem z wychowawcą - krew mnie zalała :( dłuuuuugiemiranka napisał(a):
> Najpierw podzwoń po rodzicach z twojej klasy. Ktoś z trójki klasowej
> najpewniej jest też w Radzie Rodziców.
Być może - mama bliźniaczek jest od poczatku w trójce klasowej. :( Było
nam wygodnie mieć skarbnika w szkole, pod ręką :(
> Jednak pierwszy wariant byłby bardziej radykalny i tym samym bardziej
> skuteczny.
Eulalka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
8. Data: 2005-12-09 20:56:53
Temat: Re: Szkolny problem z wychowawcą - krew mnie zalała :( dłuuuuugiemiranka napisał(a):
> Rodzice uznali, że to nie dzieci
> mają się tłumaczyć, tylko nauczycielka. Aaaa, i nie dajcie sobie wmawiać, że
> "dzieci koloryzują, kłamią, przesadzają, są przewrażliwione" itp.
Aha - no to logiczne w sumie.
> Jeszcze jedno - napisałaś, że problemem nie są bliźniaczki, tylko ta trzecia
> dziewczynka. Moim zdaniem problemem jest WYŁĄCZNIE wychowawczyni.
Ja do wczorajk nie miałam wyrobionego zdania - zakładałam, że byc może
racje leża gdzies po środku. teraz mam poczucie winy, że za pierwszym
razem skupiło sie na Martynie i nie broniłam jej wtedy.
Eulalka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
9. Data: 2005-12-09 21:35:24
Temat: Re: Szkolny problem z wychowawcą - krew mnie zalała :( dłuuuuugieUżytkownik "miranka" ...
> 1) ...
> 7) jednym słowem - przestańcie się bronić, przejdźcie do ataku -
> zorganizowanego i zmasowanego:)
>
Nic dodać, nic ująć. Pod warunkiem, że pozostali rodzice są równie
niezadowoleni.
--
EwaSzy
Shhhh, to jest usenet, tu się kopie po dupach, a nie humor poprawia.
(c) Jakub "Cubituss" Kowalski
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
10. Data: 2005-12-09 21:41:54
Temat: Re: Szkolny problem z wychowawcą - krew mnie zalała :( dłuuuuugieUżytkownik "Eulalka"...
> miranka napisał(a):
>> - BEZ dzieci.
>
> Tu bym się spierała.
Nie spieraj się, no coś Ty, plama? ;)
To nie jest konflikt dziecko-dziecko, ani nawet dziecko-wychowawca. Problem
wydaje się leżeć w niewłaściwym prowadzeniu grupy przez wychowawczynię. To
sprawa dorosłych, więc obecność Martyny jest zbędna, jesteś jej rzeczniczką
i Twoje słowa wystarczą.
--
EwaSzy
Shhhh, to jest usenet, tu się kopie po dupach, a nie humor poprawia.
(c) Jakub "Cubituss" Kowalski
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |