| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-12-03 18:12:12
Temat: Takie sobie wspomnienie z życiaOpowiem Wam historyjkę prawdziwą, wspomnienie pewnej osoby. Nic wielkiego,
taki obrazek z życia. Mały wkład w powrót grupy do stabilności.
-----
Miałam 16-17 lat, kiedy na naszym osiedlu wykończono nowy blok. Piękny,
nowiutki, z dwupoziomowymi mieszkaniami. Nie wszyscy wierzyli, że tam
naprawdę wchodzi się do drugiego pokoju po schodach... Zupełny odlot.
Wprowadziła się tam rodzina naszej rówieśniczki - Marty. Marta była
równie niewiarygodna jak jej pokój, do którego zapewne wchodziła po
schodach. Była śliczna jak laleczka, świeża, lekka, bez balastu na
plecach... Chodziła na lekcje baletu i jazdę konną. Miała chyba każdą rzecz,
która okazywała się wystarczająco modna i droga. 16latka o zgrabnych,
kobiecych nogach, choć z dziecięcą jeszcze buzią, dodawała sobie lat obfitym
makijażem, papierosem i słownictwem. Tymi ostatnimi dziewczyna z "dobrego
domu" wkupiła się w nasz świat - dzieci-nastolatków ulicy. Zresztą i tak
wszyscy byli nią zaciekawieni - trudno nie zwrócić uwagi na kogoś kto tak
się ubiera i tak chodzi... Dorobiła się swojej ksywki jeszcze zanim Ją
poznaliśmy. Skazana (od Skazanej Na Sukces).
Obserwowałam Martę, jej rodzinę - mamę, ojca, brata, jej
błogosławieństwo codziennych obiadków i wołania na deser. Miała wszystko -
łagodną, troskliwą i elegancką matkę, ojca dosyłającego kupę szmalu zza
granicy i nawet starszego brata - zawsze marzyłam o starszym bracie... Jej
był niesamowicie przystojny, zajebiście ubrany, zajmujący się głównie
rajdami odjazdową maszyną z uczepionymi jego pleców laskami.
Szokowało mnie, że mamie łagodnej, troskliwej.. można tak samo
powiedzieć "spierdalaj" jak tym naszym - nie zawsze trzeźwym, od których
żołądki nie zaznały łaski ogrzania zupą z ich rąk. Tak samo wyjść przed
północą kiedy nikogo to nie obchodzi, jak i kiedy matka wybiega na schody za
ukochaną córeczką...
W naszych domach to my nauczyliśmy się cierpieć, u Marty naukę pobierała
matka. A przecież tyle dała - gotowanie, pranie (Marta nie potrafiła wyprać
sobie skarpetek), inwestycje w balet, jazdę konną, języki; ciągłe bieganie
do szkoły, by przeprosić, poprosić, wyprosić - jeszcze "jedną szansę" dla
córki, "ona już na pewno będzie chodzić", "miała trudny okres", "jest taka
wrażliwa", "nowe środowisko", "baaardzo proooszę...". Niesamowity komfort
wiary w wykręcenie się z każdej sytuacji i wolnej ręki na wszystko.
Marta często przesiadywała u mnie. W moim pokoju była Przechowalnia dla
tych co właśnie powinni być w szkołach albo - wieczorem - już dawno w
domach... Było wino, rozmowy o wszystkim i o niczym - z przewagą tych
ostatnich. No i muzyka oczywiście. KSU, Dezerter, Armia, Proletaryat i moi
najukochańsi Kolaboranci. Oni mówili do mnie, o mnie, a czasem ze mną - jak
mi się chciało wchodzić w dialogi pod wpływem.
"Ja jestem małym karłem,
najmniejszym z ludzi
stąpającym po tym świecie...
Wmieszanym w tłum
Skarłowaciałych..."
Byłam chyba na każdym koncercie, jaki grali w moim mieście i okolicach.
Nie troszcząc się o bilet, o czas, o nocny powrót do domu... Potem poranne
kontemplowanie w kąpieli każdego siniaka - jako synonimu dobrej, twardej
zabawy. W pogo panowało równouprawnienie - dziewczyny były tak samo
miażdżone rozpędzonymi ciałami jak inni. Tylko same nie miały tej pary i
siły, by miażdżyć chłopaków. Więc albo miały boleśniejsze stłuczki, albo
(rzadziej) miażdżyły się wzajemnie... Często bywałam jedyną dziewczyną w tym
kłębowisku. Mnie nie bolało - byłam wystarczająco zdesperowana i
naładowana. A może... nauczyłam się, że życie to ból, więc chciałam by
bolało na maksa! Chciałam ŻYĆ, chciałam CZUĆ! Tylko w bólu bezpieczna, tylko
w bólu u siebie, tylko w bólu na miejscu.
Marta nie chodziła na koncerty. Była zbyt... krucha, nie do końca z
naszego świata. Chyba się bała. Wolała dyskoteki. A nawet balet.
Poznała chłopaka - Siwego. Starszy, z nieograniczonymi zasobami gotówki,
dziwnymi kolegami i zwyczajami... Już 3 dni po poznaniu chwaliła się przy
pudrowaniu noska, że nie jest dziewicą. 16latka upiła się najpierw do
nieprzytomności, bo - jak twierdziła - "takiego bólu" nie przeżyłaby na
trzeźwo.
Zbyt delikatna była.
Siwy wprowadzał ją w życie jak pan i władca swojego niewolnika, ucząc co
wolno a czego nie. Dziewczyna mówiąca o swojej niezależności, (której
przejawem były ataki histerii, gdy matka prosi o zmycie naczyń) polecenia
Siwego wypełniała bez sekundy refleksji. Tak niepokorna w domu, niewolnicą w
związku.
A w lukrowanym domku...
...mama Marty chcąc wskrzesić dawne wyobrażenia o Rodzinie prosi o pomoc
psychologa. Ojciec ciągle nieobecny, ona przemęczona pracą i czynną pomocą w
budowaniu tego dwupoziomowego mieszkania-marzenia, podczas którego
dorastające dzieci wymknęły się jej z rąk. Pierwsze porady, decyzje,
postanowienia. Pierwszy zakaz - córka nie pójdzie na dyskotekę dopóki nie
zaliczy choć jednej zaległej klasówki.
Aż trudno pisać bo było dalej. Jak ubrać to w proste słowa... ktoś do
mnie przychodzi, mówi, że Marta miała wypadek. Skoczyła z trzeciego piętra,
z okna jej pokoiku, do którego wchodziła po schodach... Duża zawartość
alkoholu we krwi, odsunięte kolorowe biurko od okna... Jest w szpitalu,
nieprzytomna, kiepskie szanse...
Prześladuje mnie widok pogiętego płotka pod jej blokiem... ślady opon w
wiosennym trawniku... sama trawa podbarwiona czerwienią...
W domu prześladuje mnie zdjęcie z dedykacją "na pamiątkę wielu imprezek,
jakie razem spędzimy" wręczone podczas tej ostatniej. I pamiątkowa "mądrość"
wpisana przez Siwego na mojej starej tapecie - " kto żyje szybko, umiera
młodo i ma piękne zwłoki".
Wizyta w szpitalu, podczas której nie ma Marty. Jest jakieś blade ciało
ze szklistymi oczami, cewnikiem i kroplówką. Nie było we mnie buntu... już
dawno przyzwoliłam Losowi drwić z moich uczuć.
............... ........ ....... ....... ...... ....... ......
....... .............
Co dalej? 3 lata Marta leżała bez przytomności, w komie. Po 3 latach
otworzyła oczy i... nic się nie zmieniło. Teraz jest w domu, przytomna, ale
sparaliżowana - od 13 lat pielęgnowana przez matkę, przewracana, myta. Może
poruszać jedynie oczami. Nie jestem pewna czy mnie poznała kiedy widziałam
ją kilka lat temu. Ja jako nastolatka, w najtrudniejszych momentach życia
kładłam się bezwładnie przez pół godziny usiłując poruszać jedynie oczami...
Pomagało na chwilę złapać dystans i... podczołagać się do przodu...
Brat Marty szybko uciekł z domu, jako 19latek został ojcem i próbował
utrzymać dom jako jedyną umiejętność podając szybką jazdę na motorze...
Pracował trochę w wojskowości razem z ojcem, ale szybko okazało się, że
pracować nie potrafi i nie chce. Dodatkowo beztroskie zawalanie każdej
szkoły uniemożliwiło nawet zatrudnienie fikcyjne. Ojciec latami próbował się
pozbierać, w końcu znalazł pocieszenie w pracy i alkoholu. Stał się ojcem
jakiego zna z własnego domu każde podwórkowe dziecko...
Niewiele wiem o matce. Pozostają mi jedynie własne interpretacje i
refleksje. Np. myśl, której się trochę wstydzę - że mama pielęgnuje córkę
tak jak kiedyś... gotując, wyręczając we wszystkim, załatwiając wszystko i
podając... Gorzka ironia losu.
A dlaczego akurat teraz te wszystkie obrazy wróciły do mnie z taką siłą?
Podczas rozmowy z matką jednej z moich upośledzonych przyjaciół okazało się,
że zaprzyjaźniły się z mamą Marty - a raczej szkolna znajomość odżyła i
zbliżyła panie ze zbliżonym problemem opieki nad dorosłymi dziećmi.
--------
Tyle mojego na Dziś. DobrejNocy.
Joanna
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
"Każdy przecież początek to tylko ciąg dalszy,
a księga zdarzeń zawsze otwarta w połowie" - W.S. -
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
gg 3557998
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2003-12-03 19:06:43
Temat: Re: Takie sobie wspomnienie z życia
> Opowiem Wam historyjkę prawdziwą, wspomnienie pewnej osoby. Nic wielkiego,
> taki obrazek z życia. Mały wkład w powrót grupy do stabilności.
> -----
[...]
Bardzo ladnie opowiedziane.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-12-03 19:27:34
Temat: Re: Takie sobie wspomnienie z życia
Użytkownik "Joanna_Maria" <j...@g...pl_wytnij> napisał w wiadomości
news:bql9ha$rkr$1@zeus.man.szczecin.pl...
> Opowiem Wam historyjkę prawdziwą, wspomnienie pewnej osoby. Nic wielkiego,
> taki obrazek z życia. Mały wkład w powrót grupy do stabilności.
kiedyś poruszyło Cię coś, co pisałam ja
dziś mnie porusza to, co Ty piszesz
:)
Natalia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-12-03 19:39:54
Temat: Re: Takie sobie wspomnienie z życia
Użytkownik "Joanna_Maria" <j...@g...pl_wytnij> napisał w wiadomości
news:bql9ha$rkr$1@zeus.man.szczecin.pl...
> Tyle mojego na Dziś. DobrejNocy.
>
> Joanna
dziękuję i nawzajem Dobrej Nocy :)
oby taka była
zaczynam pragnąć snu :)))
Natalia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-12-04 10:58:54
Temat: Re: Takie sobie wspomnienie z życiawydawało się że <Joanna_Maria> miał rację
<news:bql9ha$rkr$1@zeus.man.szczecin.pl> ale:
> Opowiem Wam historyjkę prawdziwą, wspomnienie pewnej osoby. Nic
> wielkiego, taki obrazek z życia. Mały wkład w powrót grupy do
> stabilności. -----
ładnie bardzo.
http://velia.blog.pl
az pomyslałem, że to ty.
;)
--
Zwierzę zna umiar swoich potrzeb, człowiek nie.
Demokryt
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-12-04 14:59:13
Temat: Re: Takie sobie wspomnienie z życiaUżytkownik "Natalia" <k...@p...onet.pl> napisała:
> kiedyś poruszyło Cię coś, co pisałam ja
> dziś mnie porusza to, co Ty piszesz
> :)
To zdradzę Ci, że czytajać Cię wtedy moje myśli krążyły wokół wspomnienia
Marty.
Pozdrawiam i dziekuje za dobre slowo tym, ktorzy sie tu odezwali :)
Joanna
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
"Każdy przecież początek to tylko ciąg dalszy,
a księga zdarzeń zawsze otwarta w połowie" - W.S. -
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
gg 3557998
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-12-04 15:20:22
Temat: Re: Takie sobie wspomnienie z życia
Użytkownik "Joanna_Maria" <j...@g...pl_wytnij> napisał w wiadomości
news:bqni96$cac$1@zeus.man.szczecin.pl...
> To zdradzę Ci, że czytajać Cię wtedy moje myśli krążyły wokół wspomnienia
> Marty.
może i trochę Martę przypominam :)
ale fizycznie krzywdy sobie nie robię
(no chyba że po pijaku :) i całkiem nieświadomie)
lubię życie
szanuję życie
i aż mi czasem wstyd, że nie umiem go
do maximum wykorzystać
że tak mi jakoś przecieka przez palce... ;))
a historia Marty naprawdę poruszająca
jednocześnie brzmi jak przestroga
pozdrowienia
Natalia
Natalia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-12-04 21:05:01
Temat: Re: Takie sobie wspomnienie z życia
Użytkownik "Joanna_Maria" <j...@g...pl_wytnij> napisał w wiadomości
news:bqni96$cac$1@zeus.man.szczecin.pl...
> > :)
>
> To zdradzę Ci, że czytajać Cię wtedy moje myśli krążyły wokół wspomnienia
> Marty.
to jeszcze pytanie:
kto/co "zawiniło" w sytuacji Marty?
tzn jeśli miałabyś szukać przyczyny, to gdzie?
co by nią było?
Natalia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-12-04 21:22:24
Temat: Re: Takie sobie wspomnienie z życia
Użytkownik "tren R" <t...@s...na.sojusze> napisał w
wiadomości news:bqn3ua$21v3$1@news2.ipartners.pl...
> wydawało się że <Joanna_Maria> miał rację
> <news:bql9ha$rkr$1@zeus.man.szczecin.pl> ale:
>
> > Opowiem Wam historyjkę prawdziwą, wspomnienie pewnej osoby. Nic
> > wielkiego, taki obrazek z życia. Mały wkład w powrót grupy do
> > stabilności. -----
>
>
> ładnie bardzo.
> http://velia.blog.pl
> az pomyslałem, że to ty.
>
> ;)
Czy to już obowiązkowe? :-)
Czy nie mając blogu jestem skazany?
ett
:-)))
Czy trzeba się ukryć za blogiem?
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-12-05 08:41:51
Temat: Re: Takie sobie wspomnienie z życiawydawało się że <eTaTa> miał rację <news:bqo8kv$j1i$1@news.onet.pl>
ale:
> Czy to już obowiązkowe? :-)
> Czy nie mając blogu jestem skazany?
> Czy trzeba się ukryć za blogiem?
nie
nie
nie
--
Czarny dzięcioł z chęcią pień ciął.
http://trener.blog.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |