Path: news-archive.icm.edu.pl!news.rmf.pl!news.ipartners.pl!news.task.gda.pl!news.man
.szczecin.pl!not-for-mail
From: "Joanna_Maria" <j...@g...pl_wytnij>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Takie sobie wspomnienie z życia
Date: Wed, 3 Dec 2003 19:12:12 +0100
Organization: ACI - http://www.aci.com.pl
Lines: 149
Message-ID: <bql9ha$rkr$1@zeus.man.szczecin.pl>
NNTP-Posting-Host: filip.zacheta.net
X-Trace: zeus.man.szczecin.pl 1070475627 28315 213.155.171.81 (3 Dec 2003 18:20:27
GMT)
X-Complaints-To: u...@n...man.szczecin.pl
NNTP-Posting-Date: Wed, 3 Dec 2003 18:20:27 +0000 (UTC)
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 6.00.2800.1158
X-MIMEOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V6.00.2800.1165
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:243248
Ukryj nagłówki
Opowiem Wam historyjkę prawdziwą, wspomnienie pewnej osoby. Nic wielkiego,
taki obrazek z życia. Mały wkład w powrót grupy do stabilności.
-----
Miałam 16-17 lat, kiedy na naszym osiedlu wykończono nowy blok. Piękny,
nowiutki, z dwupoziomowymi mieszkaniami. Nie wszyscy wierzyli, że tam
naprawdę wchodzi się do drugiego pokoju po schodach... Zupełny odlot.
Wprowadziła się tam rodzina naszej rówieśniczki - Marty. Marta była
równie niewiarygodna jak jej pokój, do którego zapewne wchodziła po
schodach. Była śliczna jak laleczka, świeża, lekka, bez balastu na
plecach... Chodziła na lekcje baletu i jazdę konną. Miała chyba każdą rzecz,
która okazywała się wystarczająco modna i droga. 16latka o zgrabnych,
kobiecych nogach, choć z dziecięcą jeszcze buzią, dodawała sobie lat obfitym
makijażem, papierosem i słownictwem. Tymi ostatnimi dziewczyna z "dobrego
domu" wkupiła się w nasz świat - dzieci-nastolatków ulicy. Zresztą i tak
wszyscy byli nią zaciekawieni - trudno nie zwrócić uwagi na kogoś kto tak
się ubiera i tak chodzi... Dorobiła się swojej ksywki jeszcze zanim Ją
poznaliśmy. Skazana (od Skazanej Na Sukces).
Obserwowałam Martę, jej rodzinę - mamę, ojca, brata, jej
błogosławieństwo codziennych obiadków i wołania na deser. Miała wszystko -
łagodną, troskliwą i elegancką matkę, ojca dosyłającego kupę szmalu zza
granicy i nawet starszego brata - zawsze marzyłam o starszym bracie... Jej
był niesamowicie przystojny, zajebiście ubrany, zajmujący się głównie
rajdami odjazdową maszyną z uczepionymi jego pleców laskami.
Szokowało mnie, że mamie łagodnej, troskliwej.. można tak samo
powiedzieć "spierdalaj" jak tym naszym - nie zawsze trzeźwym, od których
żołądki nie zaznały łaski ogrzania zupą z ich rąk. Tak samo wyjść przed
północą kiedy nikogo to nie obchodzi, jak i kiedy matka wybiega na schody za
ukochaną córeczką...
W naszych domach to my nauczyliśmy się cierpieć, u Marty naukę pobierała
matka. A przecież tyle dała - gotowanie, pranie (Marta nie potrafiła wyprać
sobie skarpetek), inwestycje w balet, jazdę konną, języki; ciągłe bieganie
do szkoły, by przeprosić, poprosić, wyprosić - jeszcze "jedną szansę" dla
córki, "ona już na pewno będzie chodzić", "miała trudny okres", "jest taka
wrażliwa", "nowe środowisko", "baaardzo proooszę...". Niesamowity komfort
wiary w wykręcenie się z każdej sytuacji i wolnej ręki na wszystko.
Marta często przesiadywała u mnie. W moim pokoju była Przechowalnia dla
tych co właśnie powinni być w szkołach albo - wieczorem - już dawno w
domach... Było wino, rozmowy o wszystkim i o niczym - z przewagą tych
ostatnich. No i muzyka oczywiście. KSU, Dezerter, Armia, Proletaryat i moi
najukochańsi Kolaboranci. Oni mówili do mnie, o mnie, a czasem ze mną - jak
mi się chciało wchodzić w dialogi pod wpływem.
"Ja jestem małym karłem,
najmniejszym z ludzi
stąpającym po tym świecie...
Wmieszanym w tłum
Skarłowaciałych..."
Byłam chyba na każdym koncercie, jaki grali w moim mieście i okolicach.
Nie troszcząc się o bilet, o czas, o nocny powrót do domu... Potem poranne
kontemplowanie w kąpieli każdego siniaka - jako synonimu dobrej, twardej
zabawy. W pogo panowało równouprawnienie - dziewczyny były tak samo
miażdżone rozpędzonymi ciałami jak inni. Tylko same nie miały tej pary i
siły, by miażdżyć chłopaków. Więc albo miały boleśniejsze stłuczki, albo
(rzadziej) miażdżyły się wzajemnie... Często bywałam jedyną dziewczyną w tym
kłębowisku. Mnie nie bolało - byłam wystarczająco zdesperowana i
naładowana. A może... nauczyłam się, że życie to ból, więc chciałam by
bolało na maksa! Chciałam ŻYĆ, chciałam CZUĆ! Tylko w bólu bezpieczna, tylko
w bólu u siebie, tylko w bólu na miejscu.
Marta nie chodziła na koncerty. Była zbyt... krucha, nie do końca z
naszego świata. Chyba się bała. Wolała dyskoteki. A nawet balet.
Poznała chłopaka - Siwego. Starszy, z nieograniczonymi zasobami gotówki,
dziwnymi kolegami i zwyczajami... Już 3 dni po poznaniu chwaliła się przy
pudrowaniu noska, że nie jest dziewicą. 16latka upiła się najpierw do
nieprzytomności, bo - jak twierdziła - "takiego bólu" nie przeżyłaby na
trzeźwo.
Zbyt delikatna była.
Siwy wprowadzał ją w życie jak pan i władca swojego niewolnika, ucząc co
wolno a czego nie. Dziewczyna mówiąca o swojej niezależności, (której
przejawem były ataki histerii, gdy matka prosi o zmycie naczyń) polecenia
Siwego wypełniała bez sekundy refleksji. Tak niepokorna w domu, niewolnicą w
związku.
A w lukrowanym domku...
...mama Marty chcąc wskrzesić dawne wyobrażenia o Rodzinie prosi o pomoc
psychologa. Ojciec ciągle nieobecny, ona przemęczona pracą i czynną pomocą w
budowaniu tego dwupoziomowego mieszkania-marzenia, podczas którego
dorastające dzieci wymknęły się jej z rąk. Pierwsze porady, decyzje,
postanowienia. Pierwszy zakaz - córka nie pójdzie na dyskotekę dopóki nie
zaliczy choć jednej zaległej klasówki.
Aż trudno pisać bo było dalej. Jak ubrać to w proste słowa... ktoś do
mnie przychodzi, mówi, że Marta miała wypadek. Skoczyła z trzeciego piętra,
z okna jej pokoiku, do którego wchodziła po schodach... Duża zawartość
alkoholu we krwi, odsunięte kolorowe biurko od okna... Jest w szpitalu,
nieprzytomna, kiepskie szanse...
Prześladuje mnie widok pogiętego płotka pod jej blokiem... ślady opon w
wiosennym trawniku... sama trawa podbarwiona czerwienią...
W domu prześladuje mnie zdjęcie z dedykacją "na pamiątkę wielu imprezek,
jakie razem spędzimy" wręczone podczas tej ostatniej. I pamiątkowa "mądrość"
wpisana przez Siwego na mojej starej tapecie - " kto żyje szybko, umiera
młodo i ma piękne zwłoki".
Wizyta w szpitalu, podczas której nie ma Marty. Jest jakieś blade ciało
ze szklistymi oczami, cewnikiem i kroplówką. Nie było we mnie buntu... już
dawno przyzwoliłam Losowi drwić z moich uczuć.
............... ........ ....... ....... ...... ....... ......
....... .............
Co dalej? 3 lata Marta leżała bez przytomności, w komie. Po 3 latach
otworzyła oczy i... nic się nie zmieniło. Teraz jest w domu, przytomna, ale
sparaliżowana - od 13 lat pielęgnowana przez matkę, przewracana, myta. Może
poruszać jedynie oczami. Nie jestem pewna czy mnie poznała kiedy widziałam
ją kilka lat temu. Ja jako nastolatka, w najtrudniejszych momentach życia
kładłam się bezwładnie przez pół godziny usiłując poruszać jedynie oczami...
Pomagało na chwilę złapać dystans i... podczołagać się do przodu...
Brat Marty szybko uciekł z domu, jako 19latek został ojcem i próbował
utrzymać dom jako jedyną umiejętność podając szybką jazdę na motorze...
Pracował trochę w wojskowości razem z ojcem, ale szybko okazało się, że
pracować nie potrafi i nie chce. Dodatkowo beztroskie zawalanie każdej
szkoły uniemożliwiło nawet zatrudnienie fikcyjne. Ojciec latami próbował się
pozbierać, w końcu znalazł pocieszenie w pracy i alkoholu. Stał się ojcem
jakiego zna z własnego domu każde podwórkowe dziecko...
Niewiele wiem o matce. Pozostają mi jedynie własne interpretacje i
refleksje. Np. myśl, której się trochę wstydzę - że mama pielęgnuje córkę
tak jak kiedyś... gotując, wyręczając we wszystkim, załatwiając wszystko i
podając... Gorzka ironia losu.
A dlaczego akurat teraz te wszystkie obrazy wróciły do mnie z taką siłą?
Podczas rozmowy z matką jednej z moich upośledzonych przyjaciół okazało się,
że zaprzyjaźniły się z mamą Marty - a raczej szkolna znajomość odżyła i
zbliżyła panie ze zbliżonym problemem opieki nad dorosłymi dziećmi.
--------
Tyle mojego na Dziś. DobrejNocy.
Joanna
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
"Każdy przecież początek to tylko ciąg dalszy,
a księga zdarzeń zawsze otwarta w połowie" - W.S. -
* * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * * *
gg 3557998
|