| « poprzedni wątek | następny wątek » |
11. Data: 2005-10-04 18:33:02
Temat: Re: Teoria o'błędnego koła
" Natalia" w news:dhrvd6$puk$1@atlantis.news.tpi.pl...
/.../
> > Kuda nam, robaczkom maluczkim, do nieskończoności!? ;).
> A nie wiem kuda, ja znajo tolko szto bez robaczkow malutkich nie ma tez
> idinozaurow :)
Słusznie. Ale przecież nie o robaczki tu chodziło a o nieskończoność.
Sama ją wywołałaś - teraz wiem, że przez przypadek ;)).
A, nawiasem mówiąc - rozwinęłaś to "kuda"... - ot takie pierwsze
Twoje skojarzenie, ktore chyba Cię rozproszyło...;).
Zamiast "kuda" powinienem zapewne powiedzieć "gdzie nam, robaczkom....".
Tak? Czy może jest jakieś lepsze słowo w dzisiejszym żargonie?
> > No piękne :). /.../ Na samym jedynie czubeczku miękkie
> > i delikatne, wrażliwe, ale mimo to, rosnące w z góry zaplanowanym
> > kierunku... :)).
> hahahahaha... hahaha :)
Spodobało Ci się? :))
Sądziłem, że może nie spodoba Ci się ten "z góry zaplanowany kierunek".
Przecież podsuwam Ci rzeczy do negowania, a Ty się tylko śmiejesz...;)).
To jak jest z tym planowaniem, Twoim zdaniem?
> > Co jest tego motorem?
> Co jest motorem - motorem może być poszukiwanie stanu idealnego,
> rozwiązania, które pomoże odbić od pętli ślimaczej i wyjść na prostą drogę.
> Zgodnie ze zreformowaną teorią, oznaczałoby to ucieczkę śmierci.
Czy możnaby to zastosować również do prawdziwych ślimaczków?
Ptaszków, kwiatków i innych stworzonek? Chęć ucieczki od śmierci znaczy
się...
> Pytanie, czy to możliwe? Czy możemy wymknąć się chudej babce w czrnej
> kiecce? :)
Skoro granicą pokolenia są z jednej strony narodziny a z drugiej obrócenie
się w proch - czyli prosta przemiana jednej postaci materii w inną, to i chuda
babka z kosą musi mieć zatrudnienie.
A nie wiesz czasem gdzie podziewają się te 21 gramów masy, które znikają
podobno wraz z zamaszystym ruchem babcinej kosy?
Czarna babka ma jakiś plecak, w którym gromadzi te zdobycze?
Jak mówisz - jesteś po solidnych studiach - może więc byłaś na wykładach
dotyczacych tej kwestii?
> > Czy możemy cokolwiek powiedzieć o obszarze objętym tym hipotetycznym
> > zwojem, podczas gdy nasze siły są w pełni zaangażowane w budowanie tego,
> > co mamy dokładnie na własnym czubku ... skorupki? W tym delikatnym,
> > rozgorączkowanym emocjonalnie miejscu...?
> ehm... skorupke buduje się od czubka. Kiedy pędzisz przed siebie o czubku
> zapominasz :)
No ale ja nie mówiłem o początku, ale o tym, co ewentualnie nastąpi.
Zapytałem Cię o krąg, którego jeszcze nie ma... nie można więc o nim
zapomnieć. Spróbujesz jeszcze raz?
> > No i to umieranie...
> Co do umierania mam oddzielną teorię, ale mój dzisiejszy nastrój nie jest do
> jej omawiania odpowiedni.
To może dzisiaj? Albo jutro?
> > A czy słowo "nieskończoność" jest dla Ciebie jakimś kluczem zamykającym,
> > czy może otwierającym? Powoduje, iż tracisz zainteresowanie tematem, czy
> > też odwrotnie - pobudza Twoje zainteresowanie?
> Słowo nieskończoność jest dość śmieszne. nie sądzisz?
Prawdę mówiąc - nie. Sądzę, ze można je traktować śmiertelnie poważnie :)).
Czy całe studia skłoniły Cię do żartobliwego podejścia do nieskończoności?
> Nie jest coś skończone... Jest niepełne, niedorobione... Można rzec
> wadliwe... Założysz nieskończony but? Zjesz nieskończone ciasto ?:)
> Nieskończoność wymyślili naukowcy i myśliciele.. Ona chyba jednak nie
> istnieje... O, mam nadzieję, że nie istnieje. Nieskończony świat = świat
> wadliwy.
Widzę, że traktujesz to słowo w kategoriach rzeczy wykonywanych.
A czy zdajesz sobie sprawę z tego, że świat butów i ciasta istnieje tylko
dlatego, ze do ich budowy stosuje się współczynnik bezpieczeństwa
o charakterze nadmiarowym? Oczywiście nieświadomie.
> Teraz właśnie mi przyszło do głowy, chyba przez to zaćmienie słońca,
> które skojarzenie astronomiczne mi nasunęło, a co za tym idzie, jako
> że jestem ansolwentka Uniwersytetu Mikołaja Kopernika, badacza
> niebieskiej otchłani (chociaż pewnie przestrzeń kosmiczna koloru
> nieokreślonego jest :)), więc to nieskończone zdanie kończąc - hipoteza
> - gdyby ktoś kiedyś nie zauważył, że Ziemia nasza planeta kochana
> jest okrągła i się kręci nie tylko wokół słońca, ale także wokół własnej
> osi, nie używalibyśmy określenia "Błędne koło"...
> Ładnie wymyśliłam?:)
No nie wiem... Wprowadzenie do modelu (teorii) kolejnego ruchu
obrotowego, zapewne daje nowe możliwości. Nasze mózgi zataczają więc
w przestrzeni linię śrubową ;)) [co najmniej ;))]. Czym więc w tym modelu
mógłby by być ten ruch kulki podróżniczki wokół własnej osi?
Może jakimś rejestrowaniem obserwacji?
A skoro już jesteśmy przy ziemi i słońcu, a także na uniwersytecie - czy
wiesz już, jak to się dzieje, że ten nasz cudny księzycek, stale pokazuje
nam tylko jedną swoja stronę? Nie przejmuj się, że to brzmi troche jak
NTG (czyli nie ta grupa). Cokolwiek sensownego powiesz, spróbujemy
ubrać to w analogie do naszej teorii - a ta związana jest przecież ściśle
z psychologią :)).
> Pozdrawiam
> Natalia
A jak Ci się podoba reakcja częściowo negująca (dosadnymi słowy ;))),
niejakiego Bluzgacza? Potrafiłabyś ją jakoś wytłumaczyć?
pozdrawiam
All
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
12. Data: 2005-10-04 18:44:02
Temat: Re: Teoria o'błędnego koła
"tren R" w news:47c3a0d13d11ff72ab4933b5b940e594@news.home.net.
pl...
/.../
> > Są zawsze. Choćby nie wiem jak ją rozbudowywać, z zapasem na
> > dwie lub dzisięć zim, dla siebie lub dla domu dziecka - są zawsze.
> czyli mamy jakiś punkt odniesienia, jakies ograniczenie?
> chocbym nie wiem jak się wytężał, to komórkę zawsze będe miał tylko jedną?
> a może jej nie potrzebuję?
> kwestia wiedzy okresli potrzebę posiadania komórki?
Latamy w abstrakcjach :). W tym przypadku dobrze by już było się uściślić.
Moim zdaniem więc, komórka komórce nierówna. To obszar (objętość) stale
rosnący (ot, choćby tak, jak to Natalia określiła narastającą, ślimaczą skorupą),
od urodzenia, aż po grób. Ograniczeń można upatrywać w wielu czynnikach,
zawsze jednak zmiennych w czasie. Nie radziłbym więc mówić o "jednej",
bądź "dwóch" komórkach w znaczeniu budowlanym :). Jeśłi już, to trzeba
powiedzieć, że projekt przewiduje rozrost komórki jej własnymi siłami.
Jeśli taka Twoja wola, nie musisz na to patrzeć przez pryzmat "komory".
Równie dobrze możemy ten obiekt zastąpić klatką, workiem, sakwą -
byle czymś elastycznym i nie kojarzącym się postronnemu słuchaczowi
z jakimś .. negatywem - na przykład balonem.
Czy chcemy czy nie chcemy, czy wiemy o tym czy nie wiemy - jesteśmy
ograniczeni. Tak samo jak ograniczone jest jabłko, róża lub kot.
> > Sądzisz, że dwa ciała mają cokolwiek współnego z nieskończoną
> > liczbą ciał?
> wydaj mi się, że nie ma nieskończonej liczby ciał, a raczej -
> niepoliczalnej.
Nieskończonej - mogę zaryzykować zgodę ;). Ale niepoliczalnej?
Sądzę, że jesteś w błędzie.
W jaki sposób zarządzisz liczenie? Musiałbyś uzbroić każdą potencjalną
matkę nowego ciała, jak też każde potencjalnie umarłe ciało w urządzenie
dynamicznie wysyłające stosowny sygnał do ... kosmicznej centrali, gdzie
dane te byłyby na bieżąco, w każdym ułamku mikrosekundy zliczane.
Możnaby wtedy zawołać o wydruk stanu ciał, na dzień i godzinę
i mikrosekundę X. Kto to jednak zrobi i w jakim celu?
Natomiast kwestia dwóch ciał - w znaczeniu "dwoje ludzieńków na jednej
ławeczce" przerabialiśmy w "poprzednim semestrze" ;). Jeśłi o mnie chodzi
- zawsze trzeba iść dalej, co przecież nie znaczy, ze "po trupach".
I w tym sensie pytam o to, "co dalej".
Tych, którzy zajmują się dwoma ciałami (i będą się nimi zajmować po
wsze czasy), nigdy nie zabraknie.
> > Ja wiem - z pewnością bliższe Ci drugie ciało niż coś tak abstarkcyjnego
> > jak nieskończoność. Szczególnie, gdy drugie Cię jeszcze nie zmęczyło,
> > a o nieskończonym ... szkoda gadać ;))).
> tak, racja.
> bliższe mi drugie ciało - i dokładnie w tym znaczeniu, w którym to ująłeś.
> bliższy mi drugi człowiek niż człowiek nieskończony :)
Ale czy to znaczy, że człowiek "nieskończony" (nie w sensie stwórcy
człowieka, a w sensie jego możliwości rozwojowych), Cię nie interesuje?
> > > wszystko wpływa na wszystko, a ty tu takie ogryzki rzucasz?
> >
> > No dobra. Wszystko na wszystko - czyli daje to nam nieogranoczoną
> > niemalże ilość ścieżek do ewentualnego przebycia. Czego zatem wypatrujesz
> > na swoich ścieżkach - jako drogowskazów?
> tak, nieograniczoną.
> drogowskazem - rozum, serce.
Odpowiedziałeś "nie w tym kierunku". Ja nie pytam CZYM szukasz
drogowskazów, ale CO NIMI dla Ciebie JEST....
Innymi słowy, czego wypatrujesz penetrując ten nieskończony splot możliwych
ścieżek do wędrowania.
> > I po czym poznajesz ogryzki, boże poznajesz szybko, to zdaje się
> > pokazałeś :).
> po tym, ze nic już nimi nie można zrobić, tylko do kosza wyrzucić :)
> takiś czuły?!
Nie ;), to nie czułość (uczulenie) ale podejrzenia o niefrasobliwość
interlokutora ;)).
> wyrzucam ogryzki, ale wiem, że komuś taki ogryzek jawiłby się jako
> przyczynek do czegoś, o czym mnie nawet się nie marzy / jarzy. ale nie będe
> kolekcjonował ogryzków - jesli kiedyś zrozumiem jak je wykorzystywać, to
> będzie wspaniale. zasadniczo - tego nawet oczekuję, ze zrozumiem to, co
> teraz jest dla mnie niczym ważnym.
I ta odpowiedź daje światło na Twoje zainteresowania. Zrozumiesz bowiem,
że na przykład ja (ale zapewne nie tylko) widzę w ogryzku ... choćby jabłka,
kilka nasion przecudnej urody - zawierających najwspanialszy wynalazek
Natury - kod DNA. Patrząc więc w ogryzek jestem w stanie nie tylko
odtworzyć całą postać jabłoni, ale też wyhodować jej kolejną generację
dającą nowemu Adamowi ... nowe perspektywy :).
Nie wiem tylko, co na to powie Ewa...;)))
> >> Cimoszenie: /.../
> psiakostak, to miałabyc stupka :)
> posprawdzam co i jak z tym, no ... demilicośtam.
Ani mi w głowie "bronienia cimosza", ale tak na marginesie zadaję sobie pytanie
natury ogólnej: czy każdy człowiek prezentujący jakikolwiek pogląd bądź relację,
zdaje sobie sprawę z faktu, że każdy inny człowiek zaprezentuje relację bądź pogląd
nieco odmienny, a często diametralnie inny? (o ile tylko nie stają w obliczu prawa
po uzgodnieniu zeznań). I, co ważne, wszyscy prezentujący będą przekonani, że
są w posiadaniu jedynie słusznej prawdy? Czy nie takie wnioski można wysnuć
z prac znanych nam od niedawna "komisji śledczych"?
Pytanie, choć nieco na siłę, można podciągnąć pod teorię o'błędnego koła, więc
nie mam wyrzutów sumienia :)).
All
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
13. Data: 2005-10-04 18:56:38
Temat: Re: Teoria o'błędnego kołaJa nie twierdziłam, że jestem po solidnyc studiach - napisalam tylko ze
skonczylam UMK, ale nie napisalam, ze jestem po astronomii...Moje studia sa
tak banalne, ze zal mowic.
Wiecej posta nie pamietam, za wszystkie posty serdecznie zaluje i obiecuje
sie z nich poprawic... :)
Cos mialam jeszcze napisac
Ale
Tak mnie wyczerpala nierowna walka z nadludzkim cbnetem
ze
pozwole sobie na male wakacje
czy mi wybaczysz?
:)
A negacja bluzgacza byla slodka... :)
Pozdrawiam
Natalia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
14. Data: 2005-10-04 19:55:12
Temat: Re: Teoria o'błędnego koła
" Natalia" w news:dhuj99$oqs$1@nemesis.news.tpi.pl...
/.../
> Ja nie twierdziłam, /.../
OK, ok!!
To ja przepraszam w takim razie za swoje nieuczesane pomysły.
I nie przejmuj się zmęczeniem :). Zanadto.
To w końcu calkiem naturalne.
/.../
> pozwole sobie na male wakacje
>
> czy mi wybaczysz?
>
> :)
Chyba nie ;)). Zbyt ładne masz oczy :), by ich nie pokazywać!!
> A negacja bluzgacza byla slodka... :)
>
> Pozdrawiam
> Natalia
>
Pozdrawiam
All
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
15. Data: 2005-10-04 23:22:06
Temat: Re: Teoria o'błędnego kołaCóż, wybiorę jednak wakacje. Czy można wakacjami nazwać pracę?
Zniedbałam ostatnio trochę moje obowiązki więc może teraz podgonię kosztem
wczytywania się w słowa na ekranie monitora?
Może jestem za bardzo ograniczona, żeby z wami dyskutować... Cóż, przeczytam
parę otwierających szlabany granic ludzkiego poznania i postrzegania
książek, napisanyc przez nad-ludzi i może wtedy będę godna czytać nagłówki
... :) ... hehehe ...
Zmieniając zupełnie wątek... Już wyrosłam z przejmowania się tym, co sądzą i
piszą inni. Obecnie jestem na etapie witania ludzi dobrem... moja własna
nazwa oczywiście (ślimak też:)). Przyjmuję zasadę nie odrzucania poglądów
innych, a cenienia ich odrębnego stanowiska.
Byćmoże dlatego ciężko mi dyskutować na zasadzie krytyki przeciwnika...
tfu... towarzysza dyskusji :)
Znowu gubię wątek... heh te koła ...
Pozdrawiam
Natalia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
16. Data: 2005-10-05 19:38:58
Temat: Re: Teoria o'błędnego koła
" Natalia" <a...@o...pl> wrote in message
news:dhuj99$oqs$1@nemesis.news.tpi.pl...
> A negacja bluzgacza byla slodka... :)
Tak jak i moje nasienie.
Hint: wpierdalam ananasy
--
Bluzgacz
GG:5015
skype: bluzgacz, na tlenie tez
gdzies pomiedzy innymi na:
http://psphome.dhtml.pl/uzytkownicy.html oraz
http://www.zbluzgaj.nuke4u.com - forum najlepszej grupy alt.pl.zbluzgaj
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
17. Data: 2005-10-06 08:02:15
Temat: Re: Teoria o'błędnego koła"... z Gormenghast" <a...@p...not.pl> napisał(a):
> Moim zdaniem więc, komórka komórce nierówna. To obszar (objętość) stale
> rosnący (ot, choćby tak, jak to Natalia określiła narastającą, ślimaczą
> skorupą),
> od urodzenia, aż po grób. Ograniczeń można upatrywać w wielu czynnikach,
> zawsze jednak zmiennych w czasie. Nie radziłbym więc mówić o "jednej",
> bądź "dwóch" komórkach w znaczeniu budowlanym :). Jeśłi już, to trzeba
> powiedzieć, że projekt przewiduje rozrost komórki jej własnymi siłami.
> Jeśli taka Twoja wola, nie musisz na to patrzeć przez pryzmat "komory".
> Równie dobrze możemy ten obiekt zastąpić klatką, workiem, sakwą -
> byle czymś elastycznym i nie kojarzącym się postronnemu słuchaczowi
> z jakimś .. negatywem - na przykład balonem.
> Czy chcemy czy nie chcemy, czy wiemy o tym czy nie wiemy - jesteśmy
> ograniczeni. Tak samo jak ograniczone jest jabłko, róża lub kot.
więc moja 'komórka' jest zasadniczo równa 'komórce' mojego kota?
nie sądzę. mam o wiele większą komórkę - z tv, łazienką i kilkoma
sypialniami, a mój kot ma swoje legowisko i kuwetę, w której, jesli nie
zapomnę, zmieniam mu od czasu do czasu żwirek.
owszem, moja komórka rosła do jakiegoś czasu. następnie jednak skończyła
wzrost i rozpoczęła zagęszczanie masy. daleko mi jeszcze do masy krytycznej,
ale spodziewam się, że ten moment osiągnę niebawem. co potem? przegląd
albo zmiana.
czym jestem ograniczony?
czym jesteśmy ograniczeni?
>>> Sądzisz, że dwa ciała mają cokolwiek współnego z nieskończoną
>>> liczbą ciał?
>
>> wydaj mi się, że nie ma nieskończonej liczby ciał, a raczej -
>> niepoliczalnej.
>
> Nieskończonej - mogę zaryzykować zgodę ;). Ale niepoliczalnej?
> Sądzę, że jesteś w błędzie.
> W jaki sposób zarządzisz liczenie? Musiałbyś uzbroić każdą potencjalną
> matkę nowego ciała, jak też każde potencjalnie umarłe ciało w urządzenie
> dynamicznie wysyłające stosowny sygnał do ... kosmicznej centrali, gdzie
> dane te byłyby na bieżąco, w każdym ułamku mikrosekundy zliczane.
> Możnaby wtedy zawołać o wydruk stanu ciał, na dzień i godzinę
> i mikrosekundę X. Kto to jednak zrobi i w jakim celu?
ale teoretycznie jest to mozliwe. w miarę doskonalenia metod pomiaru
przesuwa się suwak na skali "skończoność - nieskończoność". w tym sęk, że
nigdy nie jesteśmy bliżej tego drugiego końca.
>> bliższe mi drugie ciało - i dokładnie w tym znaczeniu, w którym to
>> ująłeś.
>> bliższy mi drugi człowiek niż człowiek nieskończony :)
>
> Ale czy to znaczy, że człowiek "nieskończony" (nie w sensie stwórcy
> człowieka, a w sensie jego możliwości rozwojowych), Cię nie interesuje?
ale czy ty aby nie zakładasz, że te mozliwości sa ograniczone?
>>>> wszystko wpływa na wszystko, a ty tu takie ogryzki rzucasz?
>>>
>>> No dobra. Wszystko na wszystko - czyli daje to nam nieogranoczoną
>>> niemalże ilość ścieżek do ewentualnego przebycia. Czego zatem
>>> wypatrujesz
>>> na swoich ścieżkach - jako drogowskazów?
>
>> tak, nieograniczoną.
>> drogowskazem - rozum, serce.
>
> Odpowiedziałeś "nie w tym kierunku". Ja nie pytam CZYM szukasz
> drogowskazów, ale CO NIMI dla Ciebie JEST....
> Innymi słowy, czego wypatrujesz penetrując ten nieskończony splot
> możliwych
> ścieżek do wędrowania.
odpowiedziałem faktycznie 'nie w tym kierunku'. ale zgodnie 'z duchem
kierunku'. wypatruję znaków od głowy i serca - ot, proste.
> Nie ;), to nie czułość (uczulenie) ale podejrzenia o niefrasobliwość
> interlokutora ;)).
a to zasadniczo bliskie prawdy. dosyć niefrasobliwie podchodzę do tej
wymiany zdań. z dwóch względów, z których wazniejszy to ten, że całe moje
podejście do psp jest niefrasobliwe. raczej.
>> wyrzucam ogryzki, ale wiem, że komuś taki ogryzek jawiłby się jako
>> przyczynek do czegoś, o czym mnie nawet się nie marzy / jarzy. ale nie
>> będe
>> kolekcjonował ogryzków - jesli kiedyś zrozumiem jak je wykorzystywać,
>> to
>> będzie wspaniale. zasadniczo - tego nawet oczekuję, ze zrozumiem to,
>> co
>> teraz jest dla mnie niczym ważnym.
>
> I ta odpowiedź daje światło na Twoje zainteresowania. Zrozumiesz bowiem,
> że na przykład ja (ale zapewne nie tylko) widzę w ogryzku ... choćby
> jabłka,
> kilka nasion przecudnej urody - zawierających najwspanialszy wynalazek
> Natury - kod DNA. Patrząc więc w ogryzek jestem w stanie nie tylko
> odtworzyć całą postać jabłoni, ale też wyhodować jej kolejną generację
> dającą nowemu Adamowi ... nowe perspektywy :).
> Nie wiem tylko, co na to powie Ewa...;)))
we wszystkim mozna zobaczyć wszystko. kwestia kąta patrzenia i zmiennych,
których nie znam(y).
<cut...>
> I, co ważne, wszyscy prezentujący będą przekonani,
> że
> są w posiadaniu jedynie słusznej prawdy? Czy nie takie wnioski można
> wysnuć
> z prac znanych nam od niedawna "komisji śledczych"?
ja wyciagam wnioski wręcz przeciwne, ale po tobie takich wniosków mógłbym
się spodziewać :)
--
Cimoszenie: Skłonnośc do pomyłek; gmatwanie, mataczenie, pokrętny sposób tłumaczenia.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
18. Data: 2005-10-06 10:33:21
Temat: Re: Teoria o'błędnego koła
" Natalia" w news:dhv2r6$627$1@nemesis.news.tpi.pl...
/.../
> Cóż, wybiorę jednak wakacje. Czy można wakacjami nazwać pracę?
Zapewne można, o ile tylko uczynimy z pracy swój żywioł, trafimy z nią
w dziesiątkę własnych potrzeb i możliwości - biorąc również pod uwagę
te, których jeszcze nie znamy, a które z pewnością się pojawią, gdy bę-
dziemy wystarczajaco dociekliwi, zdeterminowani, czasem nawet uparci -
w każdym razie konsekwentni, co do chęci zgłębiania siebie i otoczenia.
Niestety, najczęściej to praca łapie w sidła nas, a nie my ją.
Czy wyobrażasz sobie swoją własną pracę równą swoim wakacjom?
A jeśli tak właśnie masz, potrafisz wskazać korzyści i zagrożenia stąd
płynące?
> Zniedbałam ostatnio trochę moje obowiązki więc może teraz podgonię
> kosztem wczytywania się w słowa na ekranie monitora?
To rzeczywiście, kwestia wyboru. A właściwie konieczność wyboru...
Pomyślałaś kiedykolwiek, dlaczego jest to koniecznością? Dlaczego
musimy na każdym kroku dokonywać wyborów? Skąd się to bierze,
co to za drakoński mechanizm? Albo inaczej - czy wyobrażasz sobie
sytuację, gdyby nie istniała żadna koniecznośc wyboru?
> Może jestem za bardzo ograniczona, żeby z wami dyskutować...
No nie!! Daj spokój. W tym zdaniu widzę dwa "błędy", ale nie powiem
o nich w sensie negacji. Wręcz przeciwnie. Jeśli to rozwijam, to tylko
dlatego, by Cię wzmocnić (na ile potrafię). Zdanie "jestem za bardzo
ograniczona, żeby... dyskutować" jest fałszywe. A bierze się to stąd, że
używasz tu uogólnienia "wami". Nie ma czegoś takiego jak "wami".
W tym miejscu każdy jest wyłącznie reprezentantem własnych, indywi-
dualnych myśli i poglądów, a generalizowanie, czy też "przenoszenie"
wrażeń z jednej rozmowy na inną, z jednego rozmówcy na inego, jest
dość powszechnym błędem. Nawet gdy masz wrażenie, że poglądy
rozmówców zdają się być zbliżone - nigdy tak nie jest do końca.
Znasz powiedzenie "diabeł tkwi w szczegółach" - prawda? No i w tym
powiedzeniu jest zaskakujaco wiele prawdy, do której dotrzeć można
tylko wtedy, gdy poświęci się temu ... czas. Czas, którego na ogół "nie
ma" - gdyż zabiera go nam codzienna krzątanina, obowiązki i reszta.
A więc, nie ma takiej rzeczy, której nie możnaby ZGŁĘBIAĆ niemal
w nieskończoność. Przykładem choćby ta nasza "teoria", która dla jednego
obserwatora jest wyrazem arcy interesującej nieskończoności, a innego
męczy na samym starcie, odwracając jego uwagę w stronę bardziej
przyziemnych kwestii. Ale zostawmy teorię na boku.
Mówiąc "jestem za bardzo ograniczona..." (zauważ, ze może być to gest
znany w świecie zwierzęcym jako odsłanianie miękkiego brzuszka przed
drapieżcą - coś wówczas sprawia, że drapieżca nie czyni krzywdy niemowlęciu,
a więc życiowa skuteczność niemowlęcia jest stu procentowa - czy to nie
zaprzeczenie ograniczenia?!), zakładasz, iż istnieje jakiś uniwersalny poziom
dyskutowania, pożądany w tym środowisku, i niemal automatycznie próbujesz
się do niego dostosować. Wyznacznikami tego domniemanego poziomu są
oczywiście padające tu słowa i zdania. Poddajesz się ich presji mimo, iż
jesteś wewnętrznie przekonana, iż wszelkie oceny Ciebie dotyczące trafiają
jak kule w płot. Jednak z jakiś względów nie potrafisz odeprzeć tych "strzałów".
Czy przeszkadza Ci w tym Twoja wrażłiwość, nawyki dotyczace kultury bycia,
samo używane przez innych słownictwo - faktem jest, że się wycofujesz,
POZORNIE oddając pole. Pytanie teraz - czy to "oddanie pola" sprawia Ci
przykrość, czy też tylko wyostrza Twoja potrzebę ZGŁEBIENIA zjawisk
temu towarzyszących? Jeśli tylko odczuwasz dyskomfort i .... uciekasz,
może to znaczyć, że "zostawiasz to sobie na później". Jeśłi dyskomfort
staje się jednak siłą napędową zgłębiania zjawiska - jesteś już na dobrej
drodze.
Nie ma więc uniwersalnego poziomu dyskutowania, czegoś, do czego nie
"dorastasz". Wszystko jest tylko kwestią CZASU i wkładanego w rzecz
wysiłku. Jesteśmy _nieustającą_ zmianą.
Nasza teoria o'błędnego koła - aktualnie w postaci narastających zwojów
ślimaczego domku, jest wierną postacią rzeczywistości. Istotne jest też
zauważenie, że stały, liniowy przyrost objętości domku rozumu nie powoduje
liniowych przyrostów jego średnicy. Pierwsze, malutkie zwoje, przyrastają
pozornie szybciej, niemal "w oczach". Im jest ich więcej, tym przyrosty są
mniej spektakularne. Ale jednak ciągle są.... są jak asymptota.
A gdzie jest granica?
[pozwolisz, że pokażę Ci obrazek, jaki namalowałem mając 21 lat życia
za sobą?...;))) - zajrzyj http://psphome.dhtml.pl/guests/all-wizje.html
i powiększ pierwszą od góry miniaturkę... nazwaną "światopas".
Co Ci ona przypomina? ...;)))]
> Cóż, przeczytam
> parę otwierających szlabany granic ludzkiego poznania i postrzegania
> książek, napisanyc przez nad-ludzi i może wtedy będę godna czytać
> nagłówki ... :) ... hehehe ...
Zostaw "nad-ludzi" ich problemom. Niech się pławią we własnym sosie
ubóstwienia siebie i w widokach tonących maluczkich. Niech im się
wydaje, ze toniemy.
Nad-ludzie maja to do siebie, ze bardzo szybko zakurzają im się ich
okulary i lunety. W związku z tym sądząc i są wyjatkowo przenikliwi,
praktycznie są przenikliwi wyłącznie wsobnie, co z kolei nie pozwala
im pomyśleć, że mogliby te szkła co jakiś czas czyścić.
A co do czytania książek... zapewne trzeba czytać, jednak ani na chwilę
nie można wyzbyć się krytycyzmu. Piszących jest multum, w zasadzie
to niemal każdy, ostatni ślimaczy zwój, generuje słowa składane w księgi.
Umiejętność wyłuskania tego, co przydatne dla nas samych, jest najwyższą
sztuką korzystania z obcych dróg poznawania. Ale nie zastąpi własnej.
Sztuka ta, musi być więc oparta na własnym "motorze wzrostu".
:)).
Wybacz... mam nadzieję, że nie będziesz mi znów odpowiadać - ..."acha" ;).
> Zmieniając zupełnie wątek... Już wyrosłam z przejmowania się tym, co sądzą i
> piszą inni. Obecnie jestem na etapie witania ludzi dobrem... moja własna
> nazwa oczywiście (ślimak też:)). Przyjmuję zasadę nie odrzucania poglądów
> innych, a cenienia ich odrębnego stanowiska.
> Byćmoże dlatego ciężko mi dyskutować na zasadzie krytyki przeciwnika...
> tfu... towarzysza dyskusji :)
Tak więc porzućmy krytykę, porzućmy negację, a skupiajmy się na budowaniu.
Dobra propozycja?
> Pozdrawiam
> Natalia
>
pozdrawiam
All
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
19. Data: 2005-10-06 10:51:44
Temat: Re: Teoria o'błędnego koła"... z Gormenghast" <a...@p...not.pl> napisał(a):
> Szkoda, że się nam zachmurzyło. Następne zaćmionko ma być dopiero za
> sto lat, a przecież już za kilka lat mają nastąpić spełnienia jakiś
> katastrofalnych
> proroctw.
no słyszałem w radio, że w 20011 będzie kolejny raz.
o jakich katastrofach mówisz?
--
http://trener.blog.pl - przemoc, seks, krew
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
20. Data: 2005-10-07 10:11:21
Temat: Re: Teoria o'błędnego koła
"tren R" w news:7d10739a1f642f039d2f580d5caa428f@news.home.net.
pl...
/.../
> > Czy chcemy czy nie chcemy, czy wiemy o tym czy nie wiemy - jesteśmy
> > ograniczeni. Tak samo jak ograniczone jest jabłko, róża lub kot.
> więc moja 'komórka' jest zasadniczo równa 'komórce' mojego kota?
> nie sądzę. mam o wiele większą komórkę - z tv, łazienką i kilkoma
> sypialniami, a mój kot ma swoje legowisko i kuwetę, w której, jesli nie
> zapomnę, zmieniam mu od czasu do czasu żwirek.
Jednak to nie o tym. Twoja komórka jest większa ilościowo, bo Ty jesteś
większy ilościowo. Jest też większa pod względem złożoności, bo Ty jesteś
od kota większy pod względem złożoności. Jesteś większy również dlatego,
że posiadasz unikalną zdolność do świadomego napędzania swego rozwoju,
i o ile tylko z niej korzystasz, bijesz kota na głowę.
Niemniej, tak czy inaczej zarówno kot jak i homo myślący są ograniczeni.
Wystarczy, że tego nie dostrzegasz, a już masz na to dowód, jak na dłoni ;).
Dokładnie, w tym niedostrzeganiu.
No ale Ty się tylko ... przekomarzasz, choć do komara Ci jeszcze dalej
niż do kota.
> owszem, moja komórka rosła do jakiegoś czasu. następnie jednak skończyła
> wzrost i rozpoczęła zagęszczanie masy. daleko mi jeszcze do masy krytycznej,
> ale spodziewam się, że ten moment osiągnę niebawem. co potem? przegląd
> albo zmiana.
> czym jestem ograniczony?
> czym jesteśmy ograniczeni?
Można upraszczająco powiedzieć, że to sprawa doboru naturalnego.
Jesteśmy ograniczeni własną funkcjonalnością, a o nią właśnie dba to, co
nazywamy doborem naturalnym. Weź na przykład takich miłych panów,
Bluzgacza, FKota i Kominka, którzy - jak widzę ;) - zgodną trójcą,
i z współudziałem /.../, postanawiają zagnieździć się na czas jakiś na tym
podwórku.
Dobór naturalny będzie ich przewodnikiem. Ponieważ stanowią sekcję
o bardzo zbliżonych do siebie, agresywnie obscenicznych zainteresowaniach,
będą trzymać się za ... (haha - chciałem powiedzieć "za rączki" :))) - blisko,
i wzajemnie wspierać - reszta towarzystwa nie widząc celu w rozwijaniu
i uczeniu się tej specyficznej, onanistycznej działalności, wycofa się w cień,
bądź nawet w siną dal - czując się bezradna i niepotrzebna albo wręcz
wykorzystywana do niecnych, ociekających /.../ celów.
Być może jednak pojawi się nowa siła dotychczas milczących aktywistów,
dla których obrazy, którymi bractwo onanistyczne się zajmuje będą atrakcyjne.
Być może też wielu z nas, znanych tu od lat, odkryje w sobie nowe zainte-
resowania, pod wpływem tych niecodziennych inspiracji.
Tak czy inaczej - mamy do czynienia z ludźmi (homo sapiens), a jakże
przecież innymi. Można by powiedzieć w klasycznym znaczeniu -
ograniczonymi, ale to przecież sąd nieuprawniony. Jeśli już, to są tak samo
ograniczeni, jak drozofila melanogaster, helikopbacter pylori czy też turdus
viscivorus albo, w ostateczności ten Twój kot.
A to ograniczenie wynika z faktu, iż żadnemu ożywionemu nie są potrzebne
jakiekolwiek gadżety nie służące praktycznie w jego życiu. Natura eliminuje
takie elementy z kodu i drogą kolejnych przybliżeń zostawia tylko te, które
SŁUŻĄ. Lepiej lub gorzej, ale służą. Jeśli lepiej, dobór naturalny będzie je
doskonalić. Jeśli gorzej, dobór naturalny będzie miał więcej roboty, a być
może, zanim je udoskonali, pojawi się jakieś nowe, godne zainteresowania
rozwiązanie. Na przykład - na nosach Bluzgacza FKota i Kominka urosną
prawdziwe, kolorowe piórka, taka narośl pomiędzy tradycyjnymi brwiami.
Jeśli wzbudzą tym w samiczkach jeszcze większe zainteresowanie niż budzą
dzisiaj - rzecz się szybko upowszechni. Kolejne pokolenie Bluzgaczy,
Kominków i FKotów (nikogo nie obrażając) urodzi się już z prawdziwymi,
genetycznie uwarunkowanymi piórkami na nosie, co oczywiście stanie się
swoistym znakiem rozpoznawczym tej odmiany człowieka. No i jeśli tylko
reszta społeczności swoją zaściankowością i nietolerancją nie spowoduje,
iż ta mutacja zostanie napiętnowana, zepchnięta do podziemia i rynsztoka,
to z pewnością rzecz się przyjmie, rozwinie, a kolejne pokolenia bada się
dziwić, jak można było żyć w przeszłości bez kolorowych piórek na nosie.
Jeśli jednak piórka się nie przyjmą już w pierwszym pokoleniu, dobór
naturalny wyeliminuje je z puli genowej - równocześnie OGRANICZAJĄC
zakres objętościowy komórki delikwenta. I w tym znaczeniu wszyscy
jesteśmy ograniczeni. A jak bardzo - to widać po naszych literkach.
> >> wydaj mi się, że nie ma nieskończonej liczby ciał, a raczej -
> >> niepoliczalnej.
> > /.../ Możnaby wtedy zawołać o wydruk stanu ciał, na dzień i godzinę
> > i mikrosekundę X. Kto to jednak zrobi i w jakim celu?
> ale teoretycznie jest to mozliwe. w miarę doskonalenia metod pomiaru
> przesuwa się suwak na skali "skończoność - nieskończoność". w tym
> sęk, że nigdy nie jesteśmy bliżej tego drugiego końca.
Nigdy? Moim zdaniem istnieją zjawiska fizyczne posiadające stale i wciąż
tylko jeden kierunek. A jeśli tak, no to nie sposób nie zauważyć stałego
"przesuwania się". Kwestia jak nazwiemy tę skalę jest tu drugorzędna -
obserwowalne w naszym świecie przesuwanie się jest związane ze
wzrostem entropii. I wobec tak jaskrawych przykładów jej działania
jak ... cmentarze, trudno ryzykować pogląd, ze nie jesteśmy bliżej jakiegoś
końca. Myląca może tu być tylko skala zjawiska. No ale tego bez mózgu
- komory super homo sapiens, nie jesteś(my) w stanie sobie wyobrazić.
To tak, jakbyśmy kotu dawali do rozwiązania problem znalezienia
szczepionki na ptasią grupę.
Dzisiaj. Choć w przyszłości, kto wie, czy nie byłoby z tego "chlebka".
> >> bliższy mi drugi człowiek niż człowiek nieskończony :)
> > Ale czy to znaczy, że człowiek "nieskończony" (nie w sensie stwórcy
> > człowieka, a w sensie jego możliwości rozwojowych), Cię nie interesuje?
> ale czy ty aby nie zakładasz, że te mozliwości sa ograniczone?
I tak i nie - wszystko zależy od skali.
> >> drogowskazem - rozum, serce.
> > Odpowiedziałeś "nie w tym kierunku"./.../
> > Innymi słowy, czego wypatrujesz penetrując ten nieskończony splot
> > możliwych ścieżek do wędrowania.
> odpowiedziałem faktycznie 'nie w tym kierunku'. ale zgodnie 'z duchem
> kierunku'. wypatruję znaków od głowy i serca - ot, proste.
Prosto wymijające. Pytam się Ciebie, czego szukasz, a Ty mi
odpowiadasz - szukam, oświetlając latarką.
OK - nie będę dręczył ;). Zakładam, że jesteś otwarty i cokolwiek
pokazuje Ci się w świetle Twojej latarki, poddajesz to dynamicznej
analizie, od jej wyników uzależniając swoje dalsze zainteresowanie.
Taki rozumowo - sercowy pragmatyzm. Niepokoi mnie tylko tendencja
do rozdzielania na czarne i białe i idące za tym akcje non'charytatywne.
> /.../ całe moje podejście do psp jest niefrasobliwe. raczej.
Można i tak.
Można inaczej?
> we wszystkim mozna zobaczyć wszystko. kwestia kąta patrzenia
> i zmiennych, których nie znam(y).
Sensownie powiedziane. A zatem, jak to się ma do ...
kategorycznych opinii i sądów... weźmy to na przykładzie Twego
niedawnego ulubionego "ciumoszenia"... bądź innego "leperowania"
> > I, co ważne, wszyscy prezentujący będą przekonani, że
> > są w posiadaniu jedynie słusznej prawdy? Czy nie takie
> > wnioski można wysnuć z prac znanych nam od niedawna
komisji śledzących?
> ja wyciagam wnioski wręcz przeciwne, ale po tobie takich
> wniosków mógłbym się spodziewać :)
Powinienem chyba porosić Cię o rozwinięcie tego ostatniego zdania.
Tym bardziej, że zaczynają mi ciążyć te nieskasowane w moim czytniku
listy, które - cokolwiek zrobię bądź nie zrobię, będą leżały tam na
serwerach i czyniły zgniliznę wokół siebie ...
Czego więc możesz się po mnie spodziewać i na jakiej podstawie.
Bo jeśli wstrzemięźliwości w rozdzielaniu świata na czarny i biały,
to nie ma problemu. Za długo żyję by brać aktywny udział w takich
nieodpowiedzialnych zabawach. Co więcej - jestem przekonany, że
żadne "ratowanie własnej twarzy" (koleiny) tego nie usprawiedliwia.
All
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |