Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Tycztoma teoria Y

Grupy

Szukaj w grupach

 

Tycztoma teoria Y

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2005-05-16 22:49:26

Temat: Tycztoma teoria Y
Od: "Slawek [am-pm]" <sl_d(na_poczta_onet_pl)@tutaj.nic> szukaj wiadomości tego autora

"tycztom" <t...@v...iem.pw.edu.pl>
napisał w wiadomości news:d5kq37$ei2$1@julia.coi.pw.edu.pl...

> Kilka osób na grupie pytało mnie (także w prywatnej korespondencji) o co
> chodzi z tym "wszechświatem" itd., kiedy piszę o miłości. Teoria "Y"
> jest odpowiedzią.
>
> http://tycztom.7net.pl/teorie.php


Gdzieś w kolejnym poście wątku piszesz tak:


> Teoria będzie się bronić sama.
> Ja się oddalam.


Już wymiękasz? No nieeeee... Słyszałeś może o najbardziej
pasjonującej dyskusji dwudziestego wieku - między Bohrem
a Einsteinem - dotyczącej mechaniki kwantowej? Jak się
okazało, teoria była genialna, zatem powinna bronić się sama.
W takim razie dlaczego ten durny Bohr przez lata zawzięcie
bronił owej teorii? Dlaczego po prostu się nie oddalił? No
i dlaczego nie określił Einsteina "PEDOFILEM" oraz nie
posłał pod jego adresem wiązanki w rodzaju:


> Czyś Ty kretynizmu się nabawił? [...]
> Masz krosty na plecach? SzwENdzi coś?


Coś mi tu zaczyna brzydko pachnieć. Podobno jedyną motywacją
badacza/naukowca/myśliciela powinno być poszukiwanie prawdy.
W takim razie - prezentując jakąkolwiek teorię - powinieneś
po rękach całować tych wszystkich, którzy wypowiadają się
o niej krytycznie, wskazując mielizny, dziury, nieścisłości lub
jakiekolwiek inne niedociągnięcia. Tylko dzięki takim głosom
masz szansę poprawić swoje dzieło, a w skrajnym przypadku
zacząć je tworzyć na nowo, przyznając z pokorą, że pierwsza
wersja teorii okazała się niewypałem. A Ty - cztomie - co
wyrabiasz? Wygląda na to, że sikasz pod wiatr:


> P.S. Dalsze Twoje mUndre wywody (ślepcu-szpryciarzu,
> dziubiący i wyciągający szmaty zza pazuchu) mnie nie interesują.


Powiem więcej. Nic nie powinno Cię obchodzić, o co tak
naprawdę chodzi ewentualnym krytykom. Choćby jedynym
motorem ich postępowania była chęć zniszczenia Ciebie,
pognębienia, ośmieszenia czy jakakolwiek inna niska pobudka.
Jeśli teoria jest dobra (bliska "prawdy"), to wybroni się niemal
sama (co najwyżej z niewielką Twoją i Twoich przyjaciół pomocą),
a niecni krytykanci wyłożą się jak świnie w gnoju i błocie. Chyba
masz głębokie przekonanie, że "teoria Y" jest dobra?

Na podobnej zasadzie powinieneś bić po łapach i posyłać do
wszystkich diabłów czczych pochlebców, którzy jedynie
usypiają Twoją czujność, pozwalając zatopić się w błogim
i tępym samozachwycie.

Przyznam się przy tej okazji do czegoś. Wiele razy prezentowałem
rozmaite (własne) teorie i - jak na moje oczekiwania - dostawałem
za dużo mdłych ciasteczek komplementów, a za mało mięsitej
i sycącej krytyki. Chodzi mi od dawna po głowie taki pomysł,
aby zrazić do siebie wszystkich użytkowników grupy. Nawyzywać
od kretynów i baranów, notorycznie wyśmiewać prezentowane
przez nich poglądy, bezlitośnie i brutalnie wytykać błędy. W takiej
sytuacji szansa na to, że i moje błędy będą wyłapane i z czyjąś
tam osobistą satysfakcją wskazane, zdecydowanie by wzrosła.

Z różnych względów na taki krok się nie decyduję. Po pierwsze,
wyglądałoby na to, że kogoś naśladuję (osobiście nie lubię
wtórności i małpowania). Po drugie, za mało się ostatnio
udzielam, aby zależało mi na nadprogramowym krytykanctwie.
Po trzecie, prędzej doczekałbym się jałowego i czczego
ujadania niż merytorycznej, przemyślanej polemiki. Po
czwarte, po piąte i po szóste... Wróćmy jednak do Twojej
skromnej i skądinąd przesympatycznej osoby.

W Twoich odpowiedziach zauważam tendencję odwrotną do
jedynie słusznej i chwalebnej. Przymilasz się do pochlebców,
a powarkujesz (lub wręcz plujesz jadem) na tych, którzy nie
okazują należnego Twemu dziełu entuzjazmu. W takim razie
dochodzę do wniosku, że masz w dupie Prawdę (a przynajmniej
poszukiwanie jej najlepszego przybliżenia). Prezentacja teorii
staje się w Twoim wydaniu jedynie pretekstem do nadymania
ego - lub konkretniej do zdobycia sławy, zaszczytów, pieniędzy
łatwiejszego przy(g)ruchania lasek, Niewłaściwe skreślić,
właściwe podkreślić.

Zadziwiająco współbrzmi z powyższymi spekulacjami Twój
niedawno ujawniony zachwyt nad skRobakiem, Twoim nowym
mistrzem, nowym idolem. On nie raz i nie dwa razy wprost się
przyznawał do tego, że zależy mu wyłącznie na glorii i chwale.
Każda próba rzeczowej dyskusji czy polemiki z jego teoriami
matematycznymi, fizycznymi, psychologicznymi czy filozoficznymi
kończy się awanturą. W odpowiedzi na krytykę skRobak pulta
się, wścieka, miota, bluzga, jest wtedy elastyczny jak beton
i uprzejmy jak rozjuszony indor.

W takim jego zachowaniu nie ma żadnej zagadki. Kleci sobie
z owych teoryjek (godnych wiejskiego chłopka-roztropka)
piedestał, na który próbuje za chwilę niezgrabnie się
wgramolić, aby wywyższyć się nad resztą tłumu. Każdy,
kto psuje mu owe teoryjki (cegiełki postumentu), jest
z jego punktu widzenia ewidentnym szkodnikiem.

W jego zachowaniu nie ma zatem nic dziwnego, natomiast
w tym, że lubisz posiłkować się różnymi pojebami (dawno
temu owymczarkiem, tutaj skRobakiem), jest coś
zastanawiającego. A może to Ciebie po prostu - że
pozwolę sobie postawić precyzyjną diagnozę
psychiatryczną - pojebało?

Coraz bardziej przekonuję się do tego, że jesteś naprawdę
chory. "Zakompleksiony paranoik" - z akcentem na paranoika,
bo kompleksy to przecież normalka. Coraz częściej zauważam
w Tobie zachowania, które trudno wytłumaczyć efektem
działania racjonalnego umysłu. Hołdujesz paranoi i hodujesz
paranoję.

Paranoja sama w sobie nie jest czymś szczególnie oraz wyłącznie
paskudnym. Niekiedy jest bardzo przydatnym wynalazkiem,
zwiększającym szanse na odniesienie sukcesu lub choćby na
dłuższe (niekoniecznie szczęśliwe) życie. W przypadku
jakiegokolwiek władcy absolutnego (dyktatora) normą
jest podejrzliwość i nieufność, bezustanne węszenie spisków,
szukanie (albo kreowanie) wrogów, nawet w najbliższym
i najbardziej życzliwym otoczeniu. Podobnie jest w biznesie.
Andy Groove, szef Intela, jest ewidentnym paranoikiem, co
niemal wprost przełożyło się na wieloletnią hegemonię Intela
w dziedzinie procesorów.

Zatem paranoja jest wskazana w sytuacjach, w których
trzeba szarpać się o jakieś ochłapy (władzy, pieniędzy, pozycji
w stadzie). My tutaj jednak, skarbie, przede wszystkim myślimy
(niedokładny cytat by Mania), zatem jeśli pozwolisz całkowicie
pochłonąć się paranoi, to Ci napiszę dobitnie: wypierdalaj stąd,
razem ze swoimi teoriami.

Podam Ci taką praktyczną wskazówkę na przyszłość. Jeśli
zauważysz kiedyś przypadkiem, że Twoje ręce wystukują
jakąś kwiecistą, niesłychanie wyszukaną i rozbudowaną
w epitety wiązankę pod adresem jakiegokolwiek osobnicka,
powinna się w Twojej trzeźwiejszej części umysłu zapalić
ostrzegawcza lampka: "oho, znów mnie dopada demon
paranoi". Wstań od klawiatury, podejdź do okna i zrób kilka
szybkich skłonów. Gdy się kilka razy zdrowo walniesz czołem
o parapet, to może przypomnisz sobie wszystkie katastrofy
na grupie PSP, których byłeś jednocześnie sprawcą i ofiarą
(robiąc przy okazji z siebie pośmiewisko) - i może odrobinę
otrzeźwiejesz.

Przypomniało mi się przy okazji coś, co dawno temu pisałeś
o geniuszu. Wiązałeś go ze skłonnościami do tyranii/despotyzmu,
a ja dołożę za Ciebie (w kontekście kilku wcześniejszych
akapitów) - ze skłonnością do paranoi. Nie podam teraz
namiarów na konkretny wątek, w każdym razie opisałeś
tam swoją babkę, która najlepiej z całej rodziny radziła
sobie w trudnych sytuacjach. Innymi słowy - najlepiej umiała
wyrywać ochłapy. I wszystko się zgadza, z wyjątkiem tego,
że ma to niewiele wspólnego z "prawdziwym" geniuszem.
Despota może być co najwyżej genialnym wodzem/strategiem
lub przedsiębiorcą. Natomiast prawdziwi geniusze (przynajmniej
według moich osobistych kryteriów) - pokroju Einsteina czy
Feynmana - byli w większości poczciwymi, sympatycznymi
ludźmi. Jeśli mieli jakieś odjazdy, to niekoniecznie w kierunku
szaleństwa, despotyzmu czy paranoi.


=======================================


Może wystarczy już tego przydługiego wstępu, chciałbym
w końcu przejść do konkretów, czyli "teorii Y". Nie ukrywam,
że próba dyskusji na jej temat jest z mojej strony szczególnego
rodzaju testem. Po pierwsze na to, czy można jeszcze z Tobą
podyskutować jak z normalnym, trzeźwo myślącym człowiekiem.

Po drugie, będzie to próba skonfrontowania bardzo różnie
"zbudowanych" i "funkcjonujących" umysłów. Przykładowo,
niejaki Puciek zauważył w Twojej teorii coś, czego ja (na razie?)
nie widzę. Jest to o tyle znamienne, że dawno temu napisałem
tekst, w którym zaprezentowałem pewną teorię w sposób
(w moim mniemaniu) maksymalnie prosty i klarowny.
Tymczasem Puciek najwyraźniej go nie zrozumiał, i aż do
dzisiaj nie rozumiem, czego (oraz dlaczego) nie zrozumiał.
W żadnym wypadku nie przypuszczam, że jest on głupi,
prędzej chodzi tutaj o jakieś fundamentalne różnice między
nami w doświadczeniu lub (najprędzej) samym sposobie
myślenia. Coś o tym niejaki Greenspan pisał, jak to
podpatrzyłem w cudzych sygnaturkach.

Podobnie może być w drugą stronę. Przeczytałem uważnie
tekst prezentujący "teorię Y". Moje pierwsze wrażenie było
takie: niewiele z tego rozumiem. Nie mam nic do zarzucenia
stylowi, tylko że Twoja próba wyjaśnienia pewnego "zjawiska"
wygenerowała niemal natychmiast w moim umyśle dziesiątki
nowych pytań.

Zakładam w tym momencie, że dysponujesz intuicyjną,
skrystalizowaną wizją teorii oraz przedstawiłeś ją w sposób (ze
swojego punktu widzenia) maksymalnie przystępny. Trochę
niepokoją mnie w takim razie Twoje próby namawiania innych
do dalszej pracy nad ową teorią. Na co liczysz? Nie jest ona
kompletna? Wymaga dopracowania szczegółów? Nie potrafisz
jej przełożyć na bardziej zrozumiały język?

Przejdę w końcu do rzeczy. Napisałeś tak:


"Idąc tym tropem... kiedy zaczynamy pragnąć, Wszechświat
widząc to, zaczyna robić wszystko, aby naszemu pragnieniu
stało się zadość. Ta subtelna symbioza sprawia tyle, że odtąd
to Wszechświat(!) się martwi o logikę i powodzenie naszego
kochania - nie my sami. Tym samym nabiera to sensu... Podczas,
gdy naszej energii nie starcza na opanowanie nieskończonej
wariacji rozwiązań Wszechświata... starcza jej na to, aby
efektem "zaiskrzenia" rozpocząć wielką miłość - albo ją zakończyć.
Z wiadomych mi już powodów Wszechświatowi zależy na
konkretnych i mocnych energetycznie TUNELACH. Dlatego
ludzie podświadomie czują potrzebę jednoczenia się np.
w kościołach, na stadionach piłkarskich itd. Również burza
mózgów nie jest żadną bajką, a jedynie świadomą chęcią
"zaiskrzenia" TUNELU PRZESYŁU ENERGII po to, by
z niego czerpać profity. Kiedy silnie pragniemy miłości,
Wszechświat pragnie naszego dobra i tworzy TUNEL.
Gdy jako "właściciele" TUNELA używamy rozumu, to
WSZECHŚWIAT podtrzymuje "kanał" a my realizujemy
się jako szczęśliwi w miłości."


Czy masz na myśli to, że Wszechświat zachowuje się tak,
jak by się martwił, czy raczej wierzysz, że jest on jakąś
istotą naprawdę myślącą/czującą? Zakładasz, że myśli,
czegoś chce (dla zakochanych), martwi się o logikę
i powodzenie naszego zakochania? Utożsamiasz go
z jakimś bóstwem/bogiem?

O ile mi wiadomo, myślenie, odczuwanie i pragnienia
można przypisać wyłącznie ludziom (a w prymitywniejszej
wersji tych mentalnych zjawisk również zwierzętom).
Niektórzy dodają do tego jakiegoś boga czy bogów,
ewentualnie duchy, demony, anioły, szatany - i to już chyba
koniec listy. Co do ludzi i zwierząt - można doświadczalnie
badać ich odczuwanie czy pragnienia, natomiast sfera
metafizyczna jest kompletnie nieweryfikowalna - i racjonalnie
nie można o tym podyskutować. Teorii metafizycznych
może być nieskończenie wiele, a skoro nie ma żadnych
(podkreślę: żadnych!) możliwości ich weryfikacji, każda
z nich może być prawdziwa - albo wszystkie są fałszywe.
Nie wykluczam bynajmniej tego, że sam Bóg przemawia
do poszczególnych ludzi, objawiając się w ten czy inny
sposób. Jednak nic z tego nie wynika. Są to wyłącznie
osobiste, niepowtarzalne i nieprzekładalne doświadczenia.
Objawienia mistycznego nie można w żaden sposób
zweryfikować oraz bez najmniejszych wątpliwości
odróżnić od aberracji psychicznej. Zatem jeśli w innym
miejscu i wątku cytujesz samego Boga, to - wybacz -
w pierwszym odruchu podejrzewam Cię o aberrację
psychiczną. Zresztą innych odruchów już mieć nie będę...

No więc jak - tworzysz teorię (tak zwaną) naukową,
czy mistyczną/metafizyczną? Od razu napiszę, że w tym
drugim przypadku moje nią zainteresowanie gwałtownie
zmaleje. Co nie wyklucza mojego dalszego zainteresowania
Twoją tutaj ascii-kreacją.

W zacytowanym fragmencie powołujesz do istnienia
myślący byt i nazywasz go Wszechświatem. Skąd wiesz,
że on w ogóle istnieje albo że myśli?

Inna sprawa z samą nazwą "Wszechświat". Każdy jako
tako wyedukowany człowiek na pytanie: "co to jest
Wszechświat" odpowie coś o przestrzeni obejmującej
rozmiar kilkunastu miliardów lat świetlnych, zawierającej
gromady galaktyk składające się z galaktyk, te z kolei
składają się z miliardów gwiazd, planet, planetoid,
pyłu międzygwiezdnego czy gazu. Idąc niżej w skali
rozmiarów może wspomnieć o atomach, cząstkach
elementarnych, oddziaływaniach grawitacyjnych, elektro-
magnetycznych, słabych i silnych, i tak dalej, i tak dalej.

Czyżbyś naprawdę sugerował, że ta bezładna kupa materii
coś myśli i czegoś chce? Może jednak chodziło Ci
o jakąś część Wszechświata, jakąś jego niewidoczną
strukturę? Coś niby na ten temat napisałeś:


"A już arcyważnym i bardzo newralgicznym zjawiskiem
jest TUNEL PRZESYŁU ENERGII! Tunel ten tworzy
Wszechświat!"


Masz na myśli ten powszechnie znany Wszechświat? Ową
ogromną, poruszającą się bez celu i sensu (choć zgodnie
z przeczuwanymi przez nas prawami), przypadkowo
zlepiającą się w mniejsze kupki wielką kupą materii? Nic
nie rozumiem. Musiałbyś coś więcej napisać o strukturze
Wszechrzeczy. Chyba że to wszystko jest tylko jakąś
wielką przenośnią - ale tej również nie rozumiem.

Wystarczy na dzisiaj. Pozostałe dziesiątki pytań odłożę
do (ewentualnych) następnych okazji.

P.ozdrawiam (oby).

--
Sławek


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2005-05-17 07:18:07

Temat: Re: Tycztoma teoria Y
Od: "Redart" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Slawek [am-pm]" <sl_d(na_poczta_onet_pl)@tutaj.nic> napisał w
wiadomości news:d6b81v$gdh$1@news.onet.pl...

> Podobno jedyną motywacją badacza/naukowca/myśliciela powinno być
> poszukiwanie prawdy.

Podobno nie ma prawd bezwzględnych ;)
Ja np. wolę czasem stanowisko szamana (czy można uznać szamana za
"myśliciela",
nie wiem, ale za "badacza" na pewno): "Moc broni się sama" ;)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-05-17 07:22:01

Temat: Re: Tycztoma teoria Y
Od: "Redart" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Redart" <r...@o...pl> napisał w wiadomości
news:d6c5rd$sdm$1@news.onet.pl...

> nie wiem, ale za "badacza" na pewno): "Moc broni się sama" ;)

W euforii umkła mi chyba główna myśl ...
Kończąc ...

Jakkolwiek stwierdzenie "Moc broni się sama" nie powinno
bronić swojej bezwzględności, to za to czasem doskonale
broni osoby wrażliwe przed pokusą elaboratycznego
bicia piany na grupach dyskusyjnych ;)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-05-17 08:30:00

Temat: Re: Tycztoma teoria Y
Od: tycztom <t...@v...iem.pw.edu.pl> szukaj wiadomości tego autora

On Tue, 17 May 2005 00:49:26 +0200, Slawek [am-pm] <s...@t...nic> wrote:

> Już wymiękasz?

:)))
Ale żeś mi rozrywki dostarczył. Cudnie.
Do zobaczenia wkrótce.

TT

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-05-17 18:13:03

Temat: Re: Tycztoma teoria Y
Od: "tycztom" <t...@v...iem.pw.edu.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Slawek [am-pm]" <sl_d(na_poczta_onet_pl)@tutaj.nic> napisał

>> Teoria będzie się bronić sama.
>> Ja się oddalam.

> Już wymiękasz? No nieeeee...

:)))))

Nie cudnie? Wymiękam, powiadasz...? A ja JENO dążyłem do tego, aby
sprawdzić swe przepowiednie. Wiedziałem, że się nadziejesz i żal mi jak
cholera.

To masz tu 'jasno-widzu'. Napisałeś mi na krótko przed ~ujawnieniem
"Yka":

Cyt. Sław(chwasty):
"Wyartykułowana koncepcja musi bronić się sama w sobie."

Pięknie, po prostu pięknie. A ile tu psychologii... Mechanizmy jak na
dłoni, od szarańczy na PRMG, do w zasadzie tego samego na PSP
(uogólniając), tylko w zasmarkanych rękawiczkach. Na PRMG była szarańcza
robaków. Opisałem to dokładnie, tutaj jest nieco bardziej wyrafinowany
system działania. Cały dzień kombinowałem jak go nazwać - i mam. Zaraz
opowiem. :)

W zasadzie posiłkując się na powyższym "dysonansie" już nie ma o czym
gadać. Kombinerki masz w dłoniach - dobrze chociaż, ze eksplicite się do
tego przyznajesz (i przyznałeś wcześniej).

Lećmy jednak dalej:

> Coraz bardziej przekonuję się do tego, że jesteś naprawdę
> chory. "Zakompleksiony paranoik" - z akcentem na paranoika,
> bo kompleksy to przecież normalka. Coraz częściej zauważam
> w Tobie zachowania, które trudno wytłumaczyć efektem
> działania racjonalnego umysłu. Hołdujesz paranoi i hodujesz
> paranoję.

Jeszcze cudniej :)
Gdy projektowałem warstwy "Teorii Y", wyszły mi dokładnie 3. Każda z
nich miała coś robić. I zrobiła. Rozwiązania nie ujawnię, ale dam
wskazówkę, co by każdy mógł sobie odpowiedzieć: czy "Y" to niewypał, czy
majstersztyk dopracowany w każdym fragmencie (zarówno "żeglugi"
pejoratywnych wiatrów - podwpowiedź jest u Jaruzelskiego i
Wojewódzkiego, jaki i rzetelnej 'abstrakcji', przekazanej najlepiej jak
ŻEM MEŻ potrafił).
Wskazówka (dla ambitnych): http://stat.tycztom.7net.pl /cholera, aż
włosy Dębska, znaczy dęba stają/. A kiedyś nie wierzyszłem, że to tak (z
tymi nawozami ;)).

Dalej:

Instrukcja Obsługi "CameLLeona"
-------------------------------

CameLLeon, to wytwór potrzeby - potrzeba zaś matką wynalazku. Wytwór
CameLLeon zawiera w sobie "kamela" (vel. udowodnij, żeś nie Kamel),
Leona Zawodowca vel :) w kapciach ze śmieciami, bo żona pędzi vel.
gazeta i gieUdka papierów niewartościowych w tzw. międzyczasie, oraz
oczywiście Kameleon, zmieniający skórę i dopasowujący się do
'niewinią_czczego' otoczenia. Głównym zadaniem "CameLLeona" jest
wypa[t,cz]rzenie nadarzającej się okazji autoPRZYZWOLENIA adwersarza na
krytykę. Innymi słowy, CameLLeon czeka, aż adwesarz naznaczy swą
obecność w stadzie tak wyraźnie, że aż w przyszłości da się z tego
zrobić punkt odniesienia. Przykład: kiedy to było? Odp. A.... to wiesz,
miesiąc po tym, jak tycztom dał d**** z "Ykiem" :)))) Posiadając jasne
przyzwolenie "poproszę o opinię", CameLLeon zaczyna się bawić
'wentylem'. Sprawa jest prosta. Poddającemu COŚ ocenie (autorowi),
należy dopier***ć za wszystkie czasy, JTZ? (Jak To Zrobić? :)) Ano
zamiast oceniać DZIEŁO (jakiekolwiek BY ono nie było), wystarczy ocenić
autora :) Przykład: "Coraz bardziej przekonuję się do tego, że jesteś
naprawdę chory...." itd. Smaczek (kiszony za łbem oszczylo_szkopa - z
koprem) jest o tyle wyrafinowany, że w myśl NIE PISANEJ ZASADY
CameLLeonów, autor nie może wnosić protestów, BO TO NIE JEST W DOBRYM
GUŚCIE, żeby oceniany się buntował. W ten OTTO sposób, mamy niezły ubaw
i robactwo na 'białej tafli' kiszonych (jak ogórki konserwowe) emocji
:))) Mamy np.: "z akcentem na paranoika". Co powinien zrobić autor???
Oczywiście zagryźć zęby i kur** słuchać :))) Jeżeli coś powie, tzn., że
nie potrafi docenić krytycznych akcentów (konstruktywnych i rzetelnych)
oceniającego :) + inne cytaty z wypowiedzi Sław(chwasta). I tym oTTo
sposobem zabawa może trwać od U.Ś. CameLLeon dopiernicza autorowi i
udaje, że ocenia jego dzieło. Autor słucha, bojąc się PRZEKROCZYĆ
"cienką czerwoną linię" i udaje, że ~naprawdę myśli to, co udaje
dopierniczający.
K...Konwenansu :) Nie piękne? :)
Cyt. "Hołdujesz paranoi i hodujesz paranoję" - czyż to nie cudowna
wskazówka ad. dalszego rozwoju "Teorii Y"? :)

-------------------------------

A teraz coś, czego nie przełkniesz (tak szybko) :) Czyli LD vel. :)
"Lustro diagnozyjki" z cyklu "Teatr Zielona Gęś przedstawia" /Ewo, nie
czytaj, bo wstyd mi za tego Sławnego.gamonia i za siebie, anforczunetli
:(/.

Sław(chwasty)... rozumiem Cię doskonale - aj fynk. Ty jesteś gość
perfekcjonista. Ja też. Tyle, że ja wyrażając treści enigmaTyczne, mam
zaplecze techniczne... Siedzę w tym. Mam rodzinę - na utrzymaniu. A
nawet mam papiery eksperta. Kontynuując swoją diagnozyjkę (a nie
mówiłem, że statysTycznie zawsze się kończy na diagnozyjach? :)... Otóż
krążąc w eterze (którego jeszcze długo nie zrozumiesz) wyczuwam gościa
siedzącego jak .... na ramieniu "T" (techniczny) - wyjaśnienie w "Teorii
Y". I za 'chiny ludowe' nie potrafisz 'urodzić' klona "K" na ramię "Y",
na którym siedzi tycztom. Tym sposobem, nie możesz objąć (w całości)
tego, co obejmujesz na codzień w pracy, w domu. Swędzi Cię ta nieustanna
myśl, o pierd*** i enigmaTycznym chaosie p.t. "tycztom". Podchodzisz
ambicjonalnie, jednak czym bliżej podchodzisz, tym bardziej tycztom nie
mieści się na ekranie Twego oszczylo_szkopa (wielokanałowego,
analogowego, próbkującego - rozmawialiśmy już o tym nie z_raz). Z
początku delikatnie. Później mocniej - i miotasz się po wewnętrznej
stroni obudowy tegoż oszczy_loszkopa, jak pijawa w d**** bezkrwistej
pokrzywy.

Widzę Sławku wartościowego grupowicza, którego prześcigam w pewnych
rejestrach. I nie chodzi tu o żadne superlatywy, jak się domyślasz, a
raczej o Twój wewnętrzny dramat nieumiejętności klonowania "K".

Mógłbym tu Sławku zacytować przypowieść o "szarańczy" - tak, jak to
zrobiłem na PRMG - świadomie i dojrzale odróżniając szarańczę od
krytyków... Ale co tu dużo mówić. Jedną, jedyną osobą, która trzyma mnie
jeszcze przy życiu jest Etata. Of cours to mój system wartości. Jasne.
Jednak prześledź proszę całą ścieżkę. Etat jako jedyny rozszyfrował mnie
dokładnie (poszczególne warstwy) i środek ciężkości ustawił w punkcie
newralgicznym. Po trosze... udało się to człowiekowi ... z GórMenFast,
ale zakłócił delikatnie emocjami (nie ważne). Jest też grupka myślących
i grupka kombinujących. Show must go on...

Cała "Teoria Y" (razem z 'haczykami-żaglami' - cholera, za dużo
podpowiadam :)) czemuś służy. Rok 1022 dużo rozjaśni. Póki co, będziecie
mną telepać, za poświęcone "przyjaźnie" itd. Odpowiem krótko (cyt. z
pamięci) "kiedy widzę artystę, przechodzę na drugą stronę". Ciekawe
który z WAS zrezygnowałby ze wszystkiego w imię 'artysty'.

> W takim razie - prezentując jakąkolwiek teorię - powinieneś
> po rękach całować tych wszystkich, którzy wypowiadają się
> o niej krytycznie, wskazując mielizny, dziury, nieścisłości lub
> jakiekolwiek inne niedociągnięcia. Tylko dzięki takim głosom
> masz szansę poprawić swoje dzieło, a w skrajnym przypadku
> zacząć je tworzyć na nowo, przyznając z pokorą, że pierwsza
> wersja teorii okazała się niewypałem. A Ty - cztomie - co
> wyrabiasz? Wygląda na to, że sikasz pod wiatr:

Mylisz się. Odnalazłeś haczyki, i zareagowałeś tak, jak chciałem. Sprawę
"Trena" zaprojektowałem ze szczegółami. Na mojej tablicy korkowej dynda
data "1022" i jeszcze inne zapiski. Gdzie będziemy za rok?

> Może wystarczy już tego przydługiego wstępu, chciałbym
> w końcu przejść do konkretów, czyli "teorii Y".

I od tego trzeba było zacząć - i póki sie nie wyciszysz (bo dystans u
Ciebie mizerny - i nie mówię tu o "czasie", ten jest lokalny - nigdy
globalny), to raczej nie ma co...

TT

P.S. Co wieczór proszę mojego Boga o nie_puste przebiegi. Sław, przełam
się. Ja naprawdę jestem świetnym facetem.

--
mansarda netopierza
http://tycztom.7net.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-05-17 21:29:01

Temat: Re: Tycztoma teoria Y
Od: Tomek <B...@S...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia 17.05.2005 tycztom <tycztom--tegoniema> napisał/a:
> Użytkownik "Slawek [am-pm]" <sl_d(na_poczta_onet_pl)@tutaj.nic> napisał
>
>>> Teoria będzie się bronić sama.
>>> Ja się oddalam.
>
>> Już wymiękasz? No nieeeee...
>
>:)))))
>
> Nie cudnie? Wymiękam, powiadasz...? A ja JENO dążyłem do tego, aby
> sprawdzić swe przepowiednie. Wiedziałem, że się nadziejesz i żal mi jak
> cholera.
>
> To masz tu 'jasno-widzu'. Napisałeś mi na krótko przed ~ujawnieniem
> "Yka":
>
> Cyt. Sław(chwasty):
> "Wyartykułowana koncepcja musi bronić się sama w sobie."
>
> Pięknie, po prostu pięknie. A ile tu psychologii... Mechanizmy jak na
> dłoni, od szarańczy na PRMG, do w zasadzie tego samego na PSP
> (uogólniając), tylko w zasmarkanych rękawiczkach. Na PRMG była szarańcza
> robaków. Opisałem to dokładnie, tutaj jest nieco bardziej wyrafinowany
> system działania. Cały dzień kombinowałem jak go nazwać - i mam. Zaraz
> opowiem. :)
>
> W zasadzie posiłkując się na powyższym "dysonansie" już nie ma o czym
> gadać. Kombinerki masz w dłoniach - dobrze chociaż, ze eksplicite się do
> tego przyznajesz (i przyznałeś wcześniej).
>
> Lećmy jednak dalej:
>
>> Coraz bardziej przekonuję się do tego, że jesteś naprawdę
>> chory. "Zakompleksiony paranoik" - z akcentem na paranoika,
>> bo kompleksy to przecież normalka. Coraz częściej zauważam
>> w Tobie zachowania, które trudno wytłumaczyć efektem
>> działania racjonalnego umysłu. Hołdujesz paranoi i hodujesz
>> paranoję.
>
> Jeszcze cudniej :)
> Gdy projektowałem warstwy "Teorii Y", wyszły mi dokładnie 3. Każda z
> nich miała coś robić. I zrobiła. Rozwiązania nie ujawnię, ale dam
> wskazówkę, co by każdy mógł sobie odpowiedzieć: czy "Y" to niewypał, czy
> majstersztyk dopracowany w każdym fragmencie (zarówno "żeglugi"
> pejoratywnych wiatrów - podwpowiedź jest u Jaruzelskiego i
> Wojewódzkiego, jaki i rzetelnej 'abstrakcji', przekazanej najlepiej jak
> ŻEM MEŻ potrafił).
> Wskazówka (dla ambitnych): http://stat.tycztom.7net.pl /cholera, aż
> włosy Dębska, znaczy dęba stają/. A kiedyś nie wierzyszłem, że to tak (z
> tymi nawozami ;)).
>
> Dalej:
>
> Instrukcja Obsługi "CameLLeona"
> -------------------------------
>
> CameLLeon, to wytwór potrzeby - potrzeba zaś matką wynalazku. Wytwór
> CameLLeon zawiera w sobie "kamela" (vel. udowodnij, żeś nie Kamel),
> Leona Zawodowca vel :) w kapciach ze śmieciami, bo żona pędzi vel.
> gazeta i gieUdka papierów niewartościowych w tzw. międzyczasie, oraz
> oczywiście Kameleon, zmieniający skórę i dopasowujący się do
> 'niewinią_czczego' otoczenia. Głównym zadaniem "CameLLeona" jest
> wypa[t,cz]rzenie nadarzającej się okazji autoPRZYZWOLENIA adwersarza na
> krytykę. Innymi słowy, CameLLeon czeka, aż adwesarz naznaczy swą
> obecność w stadzie tak wyraźnie, że aż w przyszłości da się z tego
> zrobić punkt odniesienia. Przykład: kiedy to było? Odp. A.... to wiesz,
> miesiąc po tym, jak tycztom dał d**** z "Ykiem" :)))) Posiadając jasne
> przyzwolenie "poproszę o opinię", CameLLeon zaczyna się bawić
> 'wentylem'. Sprawa jest prosta. Poddającemu COŚ ocenie (autorowi),
> należy dopier***ć za wszystkie czasy, JTZ? (Jak To Zrobić? :)) Ano
> zamiast oceniać DZIEŁO (jakiekolwiek BY ono nie było), wystarczy ocenić
> autora :) Przykład: "Coraz bardziej przekonuję się do tego, że jesteś
> naprawdę chory...." itd. Smaczek (kiszony za łbem oszczylo_szkopa - z
> koprem) jest o tyle wyrafinowany, że w myśl NIE PISANEJ ZASADY
> CameLLeonów, autor nie może wnosić protestów, BO TO NIE JEST W DOBRYM
> GUŚCIE, żeby oceniany się buntował. W ten OTTO sposób, mamy niezły ubaw
> i robactwo na 'białej tafli' kiszonych (jak ogórki konserwowe) emocji
>:))) Mamy np.: "z akcentem na paranoika". Co powinien zrobić autor???
> Oczywiście zagryźć zęby i kur** słuchać :))) Jeżeli coś powie, tzn., że
> nie potrafi docenić krytycznych akcentów (konstruktywnych i rzetelnych)
> oceniającego :) + inne cytaty z wypowiedzi Sław(chwasta). I tym oTTo
> sposobem zabawa może trwać od U.Ś. CameLLeon dopiernicza autorowi i
> udaje, że ocenia jego dzieło. Autor słucha, bojąc się PRZEKROCZYĆ
> "cienką czerwoną linię" i udaje, że ~naprawdę myśli to, co udaje
> dopierniczający.
> K...Konwenansu :) Nie piękne? :)
> Cyt. "Hołdujesz paranoi i hodujesz paranoję" - czyż to nie cudowna
> wskazówka ad. dalszego rozwoju "Teorii Y"? :)
>
> -------------------------------
>
> A teraz coś, czego nie przełkniesz (tak szybko) :) Czyli LD vel. :)
> "Lustro diagnozyjki" z cyklu "Teatr Zielona Gęś przedstawia" /Ewo, nie
> czytaj, bo wstyd mi za tego Sławnego.gamonia i za siebie, anforczunetli
>:(/.
>
> Sław(chwasty)... rozumiem Cię doskonale - aj fynk. Ty jesteś gość
> perfekcjonista. Ja też. Tyle, że ja wyrażając treści enigmaTyczne, mam
> zaplecze techniczne... Siedzę w tym. Mam rodzinę - na utrzymaniu. A
> nawet mam papiery eksperta. Kontynuując swoją diagnozyjkę (a nie
> mówiłem, że statysTycznie zawsze się kończy na diagnozyjach? :)... Otóż
> krążąc w eterze (którego jeszcze długo nie zrozumiesz) wyczuwam gościa
> siedzącego jak .... na ramieniu "T" (techniczny) - wyjaśnienie w "Teorii
> Y". I za 'chiny ludowe' nie potrafisz 'urodzić' klona "K" na ramię "Y",
> na którym siedzi tycztom. Tym sposobem, nie możesz objąć (w całości)
> tego, co obejmujesz na codzień w pracy, w domu. Swędzi Cię ta nieustanna
> myśl, o pierd*** i enigmaTycznym chaosie p.t. "tycztom". Podchodzisz
> ambicjonalnie, jednak czym bliżej podchodzisz, tym bardziej tycztom nie
> mieści się na ekranie Twego oszczylo_szkopa (wielokanałowego,
> analogowego, próbkującego - rozmawialiśmy już o tym nie z_raz). Z
> początku delikatnie. Później mocniej - i miotasz się po wewnętrznej
> stroni obudowy tegoż oszczy_loszkopa, jak pijawa w d**** bezkrwistej
> pokrzywy.
>
> Widzę Sławku wartościowego grupowicza, którego prześcigam w pewnych
> rejestrach. I nie chodzi tu o żadne superlatywy, jak się domyślasz, a
> raczej o Twój wewnętrzny dramat nieumiejętności klonowania "K".
>
> Mógłbym tu Sławku zacytować przypowieść o "szarańczy" - tak, jak to
> zrobiłem na PRMG - świadomie i dojrzale odróżniając szarańczę od
> krytyków... Ale co tu dużo mówić. Jedną, jedyną osobą, która trzyma mnie
> jeszcze przy życiu jest Etata. Of cours to mój system wartości. Jasne.
> Jednak prześledź proszę całą ścieżkę. Etat jako jedyny rozszyfrował mnie
> dokładnie (poszczególne warstwy) i środek ciężkości ustawił w punkcie
> newralgicznym. Po trosze... udało się to człowiekowi ... z GórMenFast,
> ale zakłócił delikatnie emocjami (nie ważne). Jest też grupka myślących
> i grupka kombinujących. Show must go on...
>
> Cała "Teoria Y" (razem z 'haczykami-żaglami' - cholera, za dużo
> podpowiadam :)) czemuś służy. Rok 1022 dużo rozjaśni. Póki co, będziecie
> mną telepać, za poświęcone "przyjaźnie" itd. Odpowiem krótko (cyt. z
> pamięci) "kiedy widzę artystę, przechodzę na drugą stronę". Ciekawe
> który z WAS zrezygnowałby ze wszystkiego w imię 'artysty'.
>
>> W takim razie - prezentując jakąkolwiek teorię - powinieneś
>> po rękach całować tych wszystkich, którzy wypowiadają się
>> o niej krytycznie, wskazując mielizny, dziury, nieścisłości lub
>> jakiekolwiek inne niedociągnięcia. Tylko dzięki takim głosom
>> masz szansę poprawić swoje dzieło, a w skrajnym przypadku
>> zacząć je tworzyć na nowo, przyznając z pokorą, że pierwsza
>> wersja teorii okazała się niewypałem. A Ty - cztomie - co
>> wyrabiasz? Wygląda na to, że sikasz pod wiatr:
>
> Mylisz się. Odnalazłeś haczyki, i zareagowałeś tak, jak chciałem. Sprawę
> "Trena" zaprojektowałem ze szczegółami. Na mojej tablicy korkowej dynda
> data "1022" i jeszcze inne zapiski. Gdzie będziemy za rok?
>
>> Może wystarczy już tego przydługiego wstępu, chciałbym
>> w końcu przejść do konkretów, czyli "teorii Y".
>
> I od tego trzeba było zacząć - i póki sie nie wyciszysz (bo dystans u
> Ciebie mizerny - i nie mówię tu o "czasie", ten jest lokalny - nigdy
> globalny), to raczej nie ma co...
>
> TT
>
> P.S. Co wieczór proszę mojego Boga o nie_puste przebiegi. Sław, przełam
> się. Ja naprawdę jestem świetnym facetem.
>



Spierdalajcie na filozofie :]

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-06-08 13:42:35

Temat: Re: Tycztoma teoria Y
Od: "tren R" <p...@b...plosze.nie.pieprz> szukaj wiadomości tego autora

"tycztom" <t...@v...iem.pw.edu.pl> napisał(a):

tycztom, sławek
pozwolicie, że zrobie wtręta (albo natręta?)

> To masz tu 'jasno-widzu'. Napisałeś mi na krótko przed ~ujawnieniem
> "Yka":
>
> Cyt. Sław(chwasty):
> "Wyartykułowana koncepcja musi bronić się sama w sobie."


> Pięknie, po prostu pięknie. A ile tu psychologii... Mechanizmy jak na
> dłoni, od szarańczy na PRMG, do w zasadzie tego samego na PSP
> (uogólniając), tylko w zasmarkanych rękawiczkach. Na PRMG była szarańcza
> robaków. Opisałem to dokładnie, tutaj jest nieco bardziej wyrafinowany
> system działania. Cały dzień kombinowałem jak go nazwać - i mam. Zaraz
> opowiem. :)
>
> W zasadzie posiłkując się na powyższym "dysonansie" już nie ma o czym
> gadać. Kombinerki masz w dłoniach - dobrze chociaż, ze eksplicite się do
> tego przyznajesz (i przyznałeś wcześniej).

a jednak to nie jest dysonans.
sławek, imho, w swoich słowach odnosi się do spójności teorii - o jej
logice, jasności przekazu i hipotez. natomiast to, o czym ja wspomniałem,
to bronienie się koncepcji w sensie jej propagowania - nie wystarczy li i
jedynie mieć najzajebistszą koncepcję na świecie - trzeba ją jeszcze
aktywnie rozpowszechniać.
na wszelki jednak wypadek przytoczę nieco większy kąsek sławkowych słów:

***
"W opozycji do Twojego (byłego?) stylu stoi pisanie jasne,
klarowne, unikające jakichkolwiek wieloznaczności. W ten
sposób przedstawiona myśl jest nadzwyczaj podatna na
deptanie i wyśmiewanie. W razie czego nie ma gdzie uciec,
nie można się wykręcić sianem, nie można kłamać, że "w zasadzie
niedokładnie to miałem na myśli, a nawet wręcz przeciwnie".
Wyartykułowana koncepcja musi bronić się sama w sobie.
Właśnie tak, jak cała moja wyżej przedstawiona, w której bez
ogródek Cię diagnozuję: "zakompleksiony paranoik". Jeśli
przedstawisz mi (lub zrobi to ktokolwiek inny) rozumowanie,
które wykaże, iż się myliłem, będę musiał ponieść wszystkie
wynikające z tego konsekwencje, łącznie z taką - "ale się
wygłupiłem, ale dałem dupy!".
***

co ty na to?

dalej - odniosę się króciutko do urywków

> Etat jako jedyny rozszyfrował mnie
> dokładnie (poszczególne warstwy) i środek ciężkości ustawił w punkcie
> newralgicznym. Po trosze... udało się to człowiekowi ... z GórMenFast,
> ale zakłócił delikatnie emocjami (nie ważne). Jest też grupka myślących
> i grupka kombinujących. Show must go on...

czy zależy ci aby być rozszyfrowanym dokładnie?
i przez wiekszość?
jesli tak, to nie pisz szyfrem "oszczy_LOSzkoPICznym" tylko po ludzku.
zastrzegam sobie - po ludzku - czyli tak, żebym ja się nie musiał domyślać
co znaczy co drugie zdanie i o co ci kurwa chodzi w całokształcie.
no, chyba że ci nie zależy, insza inszość.

> Cała "Teoria Y" (razem z 'haczykami-żaglami' - cholera, za dużo
> podpowiadam :)) czemuś służy. Rok 1022 dużo rozjaśni. Póki co, będziecie
> mną telepać, za poświęcone "przyjaźnie" itd. Odpowiem krótko (cyt. z
> pamięci) "kiedy widzę artystę, przechodzę na drugą stronę". Ciekawe
> który z WAS zrezygnowałby ze wszystkiego w imię 'artysty'.

dajesz do zrozumienia, ze ty zrezygnowałeś z tego "wszystkiego"?
i które "przyjaźnie" poświęciłeś?


> Mylisz się. Odnalazłeś haczyki, i zareagowałeś tak, jak chciałem. Sprawę
> "Trena" zaprojektowałem ze szczegółami. Na mojej tablicy korkowej dynda
> data "1022" i jeszcze inne zapiski. Gdzie będziemy za rok?

sprawę trena?! zaprojektowałeś ze szczegółami?
może dlatego nie mogę się dostać na psphome? :)
hmmm...
to wygląda na obsesję.

>> Może wystarczy już tego przydługiego wstępu, chciałbym
>> w końcu przejść do konkretów, czyli "teorii Y".
>
> I od tego trzeba było zacząć - i póki sie nie wyciszysz (bo dystans u
> Ciebie mizerny - i nie mówię tu o "czasie", ten jest lokalny - nigdy
> globalny), to raczej nie ma co...

no a jakies konkretne odpowiedzi?! kontrargumenty?! cokolwiek, byleby
odnosiło się!

> P.S. Co wieczór proszę mojego Boga o nie_puste przebiegi. Sław, przełam
> się. Ja naprawdę jestem świetnym facetem.

czy twój bóg jest moim bogiem?
świetny facecie, pokaż swoją świetność!
ave tycztom!



--

http://trener.blog.pl - przemoc, seks, krew

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-06-08 15:14:22

Temat: Re: Tycztoma teoria Y
Od: "eTaTa" <e...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "tren R" od serca do tycztoma ja się popłakałem,
ale Tyczka odpowie z pewnością.

Jak Twoja sugestia, ma się do pojęcia, "owca kontra wilk"?

Dlaczego miałbym wymościć dróżki?
Kto, komu, jest potrzebny?

Owce wszak, radzą sobie świetnie beeeez wilków.

Czyż to nie na owcach, szukające żeru, egzystują?

A co do TY, to ok. Akurat - (tu akurat) - czytelność nie zawadzi.

Ale Tomek to już wie.
Tylko mu się "nie chce".

Znam to uczucie :-))

ett

I Ty, zapewne też. :-)


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-06-08 18:09:32

Temat: Re: Tycztoma teoria Y
Od: "tycztom" <t...@v...iem.pw.edu.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "eTaTa" <e...@g...pl> napisał w wiadomości
news:d871mk$lul$1@inews.gazeta.pl...

> Ale Tomek to już wie.
> Tylko mu się "nie chce".


Michale, minąłeś się z powołaniem - strzelać powinieneś :) /tżgp of
kos/.

Otoż to. I nawet sam się zastanawiam - z dystansu. Co za cholera?!
Przeszkadzajki jak NIC. Pisało o tym wielu - także tutaj (i mówiło).
Dlatego "..." (zawiasy) mają tu bardzo newralgiczne znaczenie. Chyba są
najważniejsze.

Skąd tyle 'wątpliwości' i 'dylematów'? /przeciągających się z dni na
lata?/. A później impuls i jest... do pewnego momentu. No nic.
Pragnienia za małe. Czeba ćwiczyć.

I pomyśleć, że "starzy" przerabiali to tyle razy, że aż zekspercieli.
Pierwszy krok: ~TV wypierniczyć, się wypierniczyć... no i system
(antenki też - i radiostacje, włączona komórka przyprawia mnie ....
wkurzenie - eufemizm, te maszty, co tu mi postawili - też).

I te pier**** karty-punkty. Robię widowisko - na stacji benzynowej - za
każdym razem. Tylko raz było dziewczę - studentka, wyraźnie z tego
zadowolona - przy kasie. Aż się umówiliśmy - pogadać. Reszta w
koszulkach i krawatkach z (...) wyciąga te g***markietingowe, tworzywowe
pokractwa. Pytam jednego na kasie (udając jeszcze głupszego):
- przepraszam a do czego służy taka karta?

Kaśer:
- no wie Pan. Dbamy o klientów. Chcemy, by nasi klienci to, tamto.

Ja:
- wszyscy klienci? (pytam udając jeszcze bardziej)

Kaśer:
- no taaak, oczywizzzda!

Ja (już nie udając):
- to czemu po prostu nie obniżycie ceny paliwa?

Chwila milczenia, po czym prawie na ucho:
- wie pan, tak naprawdę .... Widzi pan ten płyn do spryskiwacz?

Ja:

- no, widzę...

Kaśer:
- widzi pan cenę?

Ja:
- cholernie droga, celowo?

Kaśer:
- NO, kazali, żeby równo na 200 punktów wyszło. Później z powrotem
obniżka.

----------------

Jedna z największych korp.benz w Polszcze.

A tak wracając:
Muza by się przydała - i znalazłem. Mam szczęście do Mek. Niech będzie.
Ładna.

> ett

TT

--
mansarda netopierza
http://tycztom.7net.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2005-06-09 07:19:57

Temat: Re: Tycztoma teoria Y
Od: "tren R" <p...@b...plosze.nie.pieprz> szukaj wiadomości tego autora

"eTaTa" <e...@g...pl> napisał(a):

> Jak Twoja sugestia, ma się do pojęcia, "owca kontra wilk"?

jesteś pewny kto wilkiem patrzy?

> Dlaczego miałbym wymościć dróżki?
> Kto, komu, jest potrzebny?

"Gdyby wszyscy mieli po cztery jabłka
gdyby wszyscy byli silni jak konie
gdyby wszyscy byli jednakowo bezbronni w miłości
gdyby każdy miał to samo
nikt nikomu nie byłby potrzebny"

ludzie - ludziom?

> Owce wszak, radzą sobie świetnie beeeez wilków.

mylisz się zasadniczo :)
wilki regulują liczebność stada.
zresztą takie ograniczenie świata do owiec i wilków zdecydowanie mi nie
pasuje.
a co z pasterzami, owczarkami, lisami i ceprami?

> Czyż to nie na owcach, szukające żeru, egzystują?

rozśmieszasz mnie adwokacie.
wilki ŻYJĄ. nie EGZYSTUJĄ. to nie bezwolna owczarnia.
to na marginesie.
poza tym owca owcy wilkiem, nie zapominaj.

> A co do TY, to ok. Akurat - (tu akurat) - czytelność nie zawadzi.
> Ale Tomek to już wie.
> Tylko mu się "nie chce".

zgodziłbym sie raczej ze sławkiem - biorąc twoje "nie chce mu się"
ale raczej w wyniku obawy o konkrety i odpowiedzialność za słowa.

> Znam to uczucie :-))

domyślam się :)

> I Ty, zapewne też. :-)

znam, nie używam :)


--

http://trener.blog.pl - przemoc, seks, krew

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 . 3


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Nie czuję poprawy - co dalej z tym fantem robić ?
Czy znajdzie sie ktos, kto zechce mi pomoc?
Małżonek <-> Rodzice
powazny problem malzenski
Nawet nie wiem jaki dac tytul

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »