| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2001-09-10 13:25:17
Temat: Odp: WYBÓRPokój i Dobro!
Dziwnie się tak pisze z zewnątrz, może jakieś uwagi które będą trafiały w
Was, będą nieco chybione, więc wybacz. Napiszę to, co z mojego doświadczenia
wynika.
> Nie wiem co powinnam zrobic, a przede wszystkim nie wiem co chcialabym.
> Jestem z facetem od poltorej roku. Na poczatku naszej znajomosci
traktowalam
> go jak sposob na ukojenie serca, ktore skrzywdzil inny. Moze tez dlatego
> bedac nie w pelni sprawna emocjonalnie a przede wszystkim z braku
> racjonalnego myslenia sex po miesiacu znajomosci stal sie dla mnie
> odreagowaniem na cale zlo jakiego doznalam. Mozecie stwierdzic ze po
> miesiacu znajomosci jest normalka. Mamy przeciez XXI. Przepraszam nie
> napisalam byl to moj pierwsz raz .
Tu chyba nie koniecznie powinienem się wypowiadać, ale - skoro zabrałem
głos. Niezależnie od tego, czy oddałaś wcześniej swoje ciało innemu chłopaki
czy nie, miesiąc znajomości to bardzo mało. Toż w takim czasie trudno poznać
gusta drugiego człowieka, co lubi jeść, czytać, słuchać, gdzie chodzić a co
dopiero reakcje na różne sytuacje, bodźce - moim zdaniem związek nie dość,
że musi dojrzeć, to te dwie osoby, oddać się muszę sobie na pozostałych
wszystkich płaszczyznach - ze swoją przeszłością, teraźniejszością i
przyszłością <- przede wszystkim. I niezależnie od tego jaki wiek mamy
(jestem informatykiem czyli niby szczyt osiągnięć XXI wieku - heh...) ja
prezentuję pogląd, który może niektówym wydać się niedzisiejszy, jednak
jestem w stanie bronić go w osobnym wątku. Miejscem na współżycie jest
stabilny związek małżeński, który oprócz zapewnienia poczucia bezpieczeństwa
partnerom, jest w stanie przyjąć konsekwencje tego aktu miłości (a nie
wybuchu pożądania) - czyli dzieciątka. Może to co piszę wydać Ci się jakimś
osądzaniem i wymądrzaniem, więc chciałbym rozwiać taką atmosferę mojego
posta. Otóż, nie jestem "bez winy" - czyli innymi słowy przeszedłem przez to
co Ty, nie był to miesiąc tylko rok i sytuacja trochę może inna, ale i tak
to była sytuacja niewłaściwa. Trudno się rozczulać nad tym, ważne by czerpać
naukę - z moją "połówką" z którą teraz jesteśmy zamierzamy zostawić sobie tę
sferę naszego życia na później - kiedy już tylko śmierć może być dla nas
pewnym rodzajem rozłączenia (tu też nie będę się rozwodził co potem, ale
potem będzie jeszcze fajniej - tak ufam).
>
> Po polrocznej sielance zrozumialam, ze popelnilam blad.Boli mnie jedno:
> dalam chlopakowi, ktorego nie kochalam to czego odmowilam osobie, o ktorej
> do dzisiejszego dnia nie moge zapomniec. Moze tez dlatego nie potrafie sie
> otworzyc i tkwie dalej pod skorupa osoby niedostepnej, rowniez dla samej
> siebie.
>
> Pomimo wielu nocy, ktore spedzilam na rozmyslaniach jestem z nim, a
> jednoczesnie jestem gdzies daleko. W swiecie gdzie jestem mala dziewczynka
i
> nie mam swojej seksualnosci.
>
> Rozmawialam z chlopakiem o tym, probowalam uslyszec .....
> Sama nie wiem co chcialam uslyszec. Moze chcialam zeby wierzyl mi ze bylam
> dziewica, ze byl pierwszy.
>
> Przez pare miesiecy bylam dla niego zabawka do seksu. Tak ja to
przynajmniej
> teraz odbieram, chociaz i on nie zaprzecza. Obecnie uwaza mnie za
najwieksza
> milosc swego zycia. Pragnie byc ze mna. Ja jednak mam obawy czy go kocham.
> Zalezy mi na nim.........
> Moze jest to przyzwyczajenie?
>
> Coraz czesciej mysle o innych.Marze o romantycznej milosci. Uczuciu ktore
> nie zacznie sie od lozka, bedzie czyste a nie splamione krwia. Tak to
> odczuwam i nie potrafie o tym zapomniec.Przyznaje i ubolewam ze moj
> pierwszy raz nie wynikal z milosci a jedynie z popedu seksualnego. Nie
> potrafie zapomniec o swoich marzeniach. Mam za zle partnerowi, ze przez
> niego sie nie spelnily.A jednoczesnie nie potrafie od niego odejsc.
Moje spojrzenie jest takie - że albo "romaczntycznej" albo "miłości".
Wzdychulostwo możemy zostawić sferze emocjonalnej, która jest jakby kwiatami
i owocami, które zbieramy w ogrodzie, ale przecież czasem trzeba - za
przeproszeniem - "kupami" ziemię ubogacać by cokolwiek rosło. Na początku
łatwo o uczucia, one same przychodzą, fascynacja drugim człowiekiem. Potem
trzeba o to dbać, i kupić dziewczynie kwiaty po tym jak to niesamowicie
wpieniła dzień wcześniej, albo zrobić facetowi coś pysznego do jedzonka,
mimo, ze dzień wcześniej zachował się jak gbur (nie wiem czemu ten stereotyp
z kwiatami i jedzonkiem - ja na przykład lubię dawać i otrzymywać drobne
tomiki poezji... kwiaty też :)) Miłość jest takim zmaganiem, kroczeniem
czasem pod górę, a przede wszystkim zabijaniem własnego egoizmu, oddawaniem
się drugiemu człowiekowi w sensie swojego czasu, nerwów, myśli, uwagi etc.
Dla mnie wzorcem podstawowym, z którego wynika cała reszta jest 1 Kor 13. I
czasem właśnie ten romantyczny powiew w związku trzeba wzbudzić, gdy nie ma
go.
> W sumie do siebie powinnam miec pretensje, ale miec zal do kogos jest
> latwiej.
> Czy rana ta moze zostac zabliznona? Mowi sie czas leczy rany niestety mnie
> to chyba nie dotyczy.
> Czasami zastanawiam sie czy to wogole jest rana, bo moze to tylko moja
chora
> wyobraznia.
>
> Ale nie o to tu tylko chodzi.
>
> Sa dni ze nie potrafimy sie dogadac. Inaczej lubimy spedzac wolny czas
itp.
> Ja potrzebuje duzo bliskosci psychicznej( przytulania, pieszczot, rozmow
> przez cala noc, rozmow o naszych marzeniach, obawach, nadziejach,
troskach)
> .Tego on nie moze mi dac, twierdzi ze mam " nienormalne" potrzeby.Ale taka
> juz jestem i nikt i nic tego nie zmieni.
>
> W ostatnim tygodniu spotkalam sie z chlopakiem poznanym na czacie. Jest
> romantykiem chyba nawet wiekszym niz ja. Mysle o nim czesto chociaz nie
wiem
> czy powinnam. Wiem ze nie potrafie zdradzic. Czy jest wiec sens w
spotykaniu
> sie z nim? A jesli jest moja druga polowka jablka? Jesli jest moim
> przeznaczeniem?
Tu Cię pragnę ostrzec. Taki odruch jest chyba w każdym człowieku - jeśli są
problemy to czasem szukamy ich rozwiązania w ucieczce i zapomnieniu. I
wiedz, że kiedy masz problemy ze swoim facetem, to wielu innych będzie Ci
się wydawało atrakcyjniejszych, lepszych, mądrzejszych, ładniejszych,
czulszych niż Twój mężczyzna, który mogł być dotychczas ideałem. Ale tą
drogą dojdziesz do skakania z kwiatka na kwiatek... ehh.. niestety wiem co
mówię (występując po obu stronach tego scenariusza)
> Milosc jest dla mnie najwazniejsza. Szukam jej. A moze juz ja znalazlam?
> Moze kocham obecnego chlopaka, bo jak wytlumaczyc fakt ze nie potrafie od
> niego odejsc, ze nie chce aby cierpial.A jesli to przyjazn?
>
> Sa to pytania, na ktore nie potrafie znalezc odpowiedzi.
> Wiem ze nikt mi na nie odpowie jednakze prosze o jakakolwiek podpowiedz.
>
no to właściwie już chyba wcześniej odpowiedziałem. To, że jesteś - chyba
miłość, jeśli ten ktoś jest szczególny, chcesz z nim budować przyszłość,
chcecie dać sobie wzajem "wyłączność na siebie". A chęć "nie ranienia"
drugiego ludka - to też objaw Miłości - między innymi.
Pozwolę sobie przytoczyć tu słowa pewnego człowieka, którego mądrość cenię :
"Dobrze, że Bóg dął ludziom popęd seksualny, czasem za mocno rozwiniętą
emocjonalność. Bo to są takie "bakalie" bez których nikt nie byłby takim
idiotą, by żyć z drugim człowiekiem" (tak w uproszczeniu :))
A więc - dbajcie o to, byście mieli jak najwięcej radości i nie ustawajcie w
tym :))
Aha! Tak jak napisała Anna - jeśli macie już przyjaźń to i tak wiele,
niektóre małżeństwa które znam nie osiągnęły jeszcze tego.
pozdrawiam
Beniamin
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2001-09-10 13:33:13
Temat: Odp: WYBÓR> > Ty natomiast pewnie odetchnelabys z ulga gdyby Twoj chlopak
> > znalazl sobie inna partnerke.
> Dlugo zastanawialam sie czy napisac to co teraz czynie. Tak chcialabym,
zeby
> znalazl inna partnerke. Zebym nie musiala zastanawiac sie nad trafnoscia
> swego wyboru. Uznajac to jako przeznaczenienie nie moglabym miec zalu do
> siebie, ze zle wybralam.
> A moze dopiero wtedy zrozumialabym, ze go kocham?Wedle zasady: dopiero
> kiedy cos tracisz dostrzegasz co tak naprawde straciles.
no właśnie... i to też ten objaw uciekania, o którym piszę w innym - tym
dłuższym poście. Kiedy my mieliśmy z dziewczyną problemy, to każde z nas
znajdowało w sobie wady by powiedzieć "zobacz jaki/jaka jestem to kitu,
znajdź se kogoś lepszego" i tylko dlatego by nie dźwigać odpowiedzialności
za związek - no to jednak trzeba dźwigać wespół
pozdrawiam
Beniamin
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-09-10 16:55:25
Temat: Odp: WYBÓRHmmm Kamil
W wielu sprawach się z Tobą nie zgodzę, na przykład w tym, że kobietom
chodzi o zaspokojenie seksulane only. A Niemcy to naziście, a Polacy pijaki,
a Ruscy WSZYSCY handlują na stadionie, a policjanci biorą w łapę, a
nauczyciele są wszyscy beznadziejni itd. No bracie, dokąd dojdiemy tą drogą?
Poza tym mam prośbę - nie wiem gdzie leje się z Twoich wypowiedzi ironia, a
gdzie temat traktujesz poważnie - pisz nieco jaśniej, zwłaszcza, gdy chcesz
dziewczynie pomóc w sensie naświetlić jej pewne sprawy a nie dać upust swoim
emocjom - poranionym jak widzę przez kobietę..
pozdrowionka
Beniamin
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-09-10 16:58:00
Temat: Odp: WYBÓR
Użytkownik "Beniamin" <b...@s...mimuw.edu.pl> napisał w
wiadomości news:3b9cbf04@news.acn.pl...
Miejscem na współżycie jest
> stabilny związek małżeński, który oprócz zapewnienia poczucia
bezpieczeństwa
> partnerom, jest w stanie przyjąć konsekwencje tego aktu miłości (a nie
> wybuchu pożądania) - czyli dzieciątka.
Primo po pierwsze to zwiazek partnerski tez moze przyjac "konsekwencje
aktu milosci" , nie musi to byc wcale malzenstwo (Boze jakie to
gornolotne, jakby nie mozna bylo przespac sie nie kochajac sie - ale
wtedy to "wybuch pozadania" :-)) ).
A primo po drugie, to "dzieciatko" wcale nie musi byc konsekwencja
stosunku seksualnego. Odpowiedzialny czlowiek przed pojsciem do lozka z
partnerem/partnerka, jezeli nie chce miec dziecka, mysli o
zabezpieczeniu.
Otóż, nie jestem "bez winy" - czyli innymi słowy przeszedłem przez to
> co Ty, nie był to miesiąc tylko rok i sytuacja trochę może inna, ale i
tak
> to była sytuacja niewłaściwa. Trudno się rozczulać nad tym, ważne by
czerpać
> naukę - z moją "połówką" z którą teraz jesteśmy zamierzamy zostawić
sobie tę
> sferę naszego życia na później - kiedy już tylko śmierć może być dla
nas
> pewnym rodzajem rozłączenia (tu też nie będę się rozwodził co potem,
ale
> potem będzie jeszcze fajniej - tak ufam).
Rozdzielic malzonkow oprocz smierci moze na przyklad rozwod. Zachowujac
Twoj tok myslenia, to w ogole nie nalezaloby sie kochac, nawet w
malzenstwie, bo a nuz ta druga polowa stwierdzi, ze chce sie rozwiesc?
> Moje spojrzenie jest takie - że albo "romaczntycznej" albo "miłości".
> Wzdychulostwo możemy zostawić sferze emocjonalnej, która jest jakby
kwiatami
> i owocami, które zbieramy w ogrodzie, ale przecież czasem trzeba - za
> przeproszeniem - "kupami" ziemię ubogacać by cokolwiek rosło.
Seks porownujesz do kupy?
Ja bym go raczej porownal do tych kwiatkow.
pozdrowienia
krzysztof(ek)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-09-10 19:46:15
Temat: Odp: WYBÓR> Miejscem na współżycie jest
> > stabilny związek małżeński, który oprócz zapewnienia poczucia
> bezpieczeństwa
> > partnerom, jest w stanie przyjąć konsekwencje tego aktu miłości (a nie
> > wybuchu pożądania) - czyli dzieciątka.
>
> Primo po pierwsze to zwiazek partnerski tez moze przyjac "konsekwencje
> aktu milosci" , nie musi to byc wcale malzenstwo (Boze jakie to
> gornolotne, jakby nie mozna bylo przespac sie nie kochajac sie - ale
> wtedy to "wybuch pozadania" :-)) ).
No oki, mi nie pasuje sztuka dla sztuki w temacie współżycia, ale w sumie...
Twoje życie - mi to szczęścia nie dało...
> A primo po drugie, to "dzieciatko" wcale nie musi byc konsekwencja
> stosunku seksualnego. Odpowiedzialny czlowiek przed pojsciem do lozka z
> partnerem/partnerka, jezeli nie chce miec dziecka, mysli o
> zabezpieczeniu.
ehhh.. tu nie będę rozwijał - konsumpcja mocno rozwinięta
> Otóż, nie jestem "bez winy" - czyli innymi słowy przeszedłem przez to
> > co Ty, nie był to miesiąc tylko rok i sytuacja trochę może inna, ale i
> tak
> > to była sytuacja niewłaściwa. Trudno się rozczulać nad tym, ważne by
> czerpać
> > naukę - z moją "połówką" z którą teraz jesteśmy zamierzamy zostawić
> sobie tę
> > sferę naszego życia na później - kiedy już tylko śmierć może być dla
> nas
> > pewnym rodzajem rozłączenia (tu też nie będę się rozwodził co potem,
> ale
> > potem będzie jeszcze fajniej - tak ufam).
>
> Rozdzielic malzonkow oprocz smierci moze na przyklad rozwod. Zachowujac
> Twoj tok myslenia, to w ogole nie nalezaloby sie kochac, nawet w
> malzenstwie, bo a nuz ta druga polowa stwierdzi, ze chce sie rozwiesc?
Czy Ty czytasz co piszę czy tylko po prostu chciałeś kogoś zjechać? Po
pierwsze wypowiedziałem się na temat współżycia w stabilnym związku. Nie
wiem czemu tak Cię to drażni, przedstawiłem MÓJ pogląd i MOJĄ wizję
realizowania MOJEGO życia. Oka? To fajnie :)) Poza tym wybacz, ale rozwód
nie jest rozwiązaniem... pozwolę sobie tylko powiedzieć, że nie istnieje dla
mnie Miłość bez odpowiedzialności, podobnie jak seks bez Miłości, seks bez
odpowiedzialności.
> > Moje spojrzenie jest takie - że albo "romaczntycznej" albo "miłości".
> > Wzdychulostwo możemy zostawić sferze emocjonalnej, która jest jakby
> kwiatami
> > i owocami, które zbieramy w ogrodzie, ale przecież czasem trzeba - za
> > przeproszeniem - "kupami" ziemię ubogacać by cokolwiek rosło.
>
> Seks porownujesz do kupy?
> Ja bym go raczej porownal do tych kwiatkow.
>
No fajnie, ale czy ja naprawdę pisałem o seksie w tym akapicie? Oczywiście,
że to są te kwiatki, a uprawianie ziemi i nawożenie czymś co nie zawsze jest
przyjemne to ta walka z własnym egoizmem i bycie w pełni dla kochanej osoby,
nawet kiedy się nie chce.
Mam nadzieję, że rozjaśniłem nieco mój pogląd
pozdrawiam
Beniamin
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-09-10 21:42:32
Temat: Odp: WYBÓR
Użytkownik "Beniamin" <b...@s...mimuw.edu.pl> napisał w
wiadomości news:3b9d1850@news.acn.pl...
> No oki, mi nie pasuje sztuka dla sztuki w temacie współżycia, ale w
sumie...
> Twoje życie - mi to szczęścia nie dało...
Ja nie traktuje seksu jako srodka do osiagniecia szczescia. Raczej
przyjemnosci. Szczescie daje mi bycie z dziewczyna, ktora kocham. Jezeli
ona chce poczekac to tez potrafie.
krzysztof(ek):
> > A primo po drugie, to "dzieciatko" wcale nie musi byc konsekwencja
> > stosunku seksualnego. Odpowiedzialny czlowiek przed pojsciem do
lozka z
> > partnerem/partnerka, jezeli nie chce miec dziecka, mysli o
> > zabezpieczeniu.
Beniamin:
> ehhh.. tu nie będę rozwijał - konsumpcja mocno rozwinięta
Nie traktuje seksu jako "konsumpcji". Wyroslem juz z wieku, kiedy liczy
sie "zaliczanie" kolejnych panienek. Nie rzecz w tym, zeby "przeleciec"
kobiete, zaangazowane sa obie strony.
> Czy Ty czytasz co piszę czy tylko po prostu chciałeś kogoś zjechać?
Czytam i nie chce nikogo zjechac. Dlaczego, jezeli nie zgadzam sie z
Twoimi pogladami na partnerstwo i seks, traktujesz to jako atak na swoja
_osobe_ ?
Czy w jakikolwiek personalnie Cie "zaatakowalem"? Jezeli nawet "zjechac"
to "zjechac" Twoje poglady a nie Ciebie. To jest roznica.
Po
> pierwsze wypowiedziałem się na temat współżycia w stabilnym związku.
Nie
> wiem czemu tak Cię to drażni, przedstawiłem MÓJ pogląd i MOJĄ wizję
> realizowania MOJEGO życia. Oka? To fajnie :))
Nie drazni mnie to, ze sie wypowiedziales. Nie zgadzam sie z Twoimi
_pogladami_ i z nimi polemizuje. Ale nie atakuje Ciebie i nie krytykuje
tego, ze wybrales taki a nie inny poglad na te sprawy. To jest roznica.
Poza tym wybacz, ale rozwód
> nie jest rozwiązaniem... pozwolę sobie tylko powiedzieć, że nie
istnieje dla
> mnie Miłość bez odpowiedzialności, podobnie jak seks bez Miłości, seks
bez
> odpowiedzialności.
I tu sie w 100%-ach z Toba zgadzam.
Tyle, ze ja uwazam, ze odpowiedzialna milosc, seks z miloscia i
odpowiedzialny seks moga istniec tez w zwiazku partnerskim, ktory nie
jest malzenstwem w rozumieniu polskiego prawa.
Malzenstwo to dla mnie formalnosc. Niesie za soba skutki prawne ale nie
zmienia stosunkow miedzy kobieta a mezczyzna.
Inaczej oczywiscie malzenstwo jako akt religijny. Chcialbym jednak
zwrocic uwage, iz malzenstwo koscielne w niektorych wyznaniach
chrzescijanskich (np. bliskiemu mi prawoslawiu) tez moze byc rozwiazane.
Nie w kazdej religii wiec jest "dopoki smierc nas nie rozlaczy".
> No fajnie, ale czy ja naprawdę pisałem o seksie w tym akapicie?
Oczywiście,
> że to są te kwiatki, a uprawianie ziemi i nawożenie czymś co nie
zawsze jest
> przyjemne to ta walka z własnym egoizmem i bycie w pełni dla kochanej
osoby,
> nawet kiedy się nie chce.
:-))) Nie zrozumialem - przepraszam.
> Mam nadzieję, że rozjaśniłem nieco mój pogląd
Jak najbardziej.
Pozdrawiam,
krzysztof(ek)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-09-10 22:13:30
Temat: Odp: WYBÓR> > No oki, mi nie pasuje sztuka dla sztuki w temacie współżycia, ale w
> sumie...
> > Twoje życie - mi to szczęścia nie dało...
>
> Ja nie traktuje seksu jako srodka do osiagniecia szczescia. Raczej
> przyjemnosci. Szczescie daje mi bycie z dziewczyna, ktora kocham. Jezeli
> ona chce poczekac to tez potrafie.
A ja seks, jako część Miłości uznaję za drogę w szczęściu i do szczęścia -
tzw. satysfakcja seksualna nie ma według mnie wymiaru only fizycznego tylko
znaaacznie szerszy...
> krzysztof(ek):
> > > A primo po drugie, to "dzieciatko" wcale nie musi byc konsekwencja
> > > stosunku seksualnego. Odpowiedzialny czlowiek przed pojsciem do
> lozka z
> > > partnerem/partnerka, jezeli nie chce miec dziecka, mysli o
> > > zabezpieczeniu.
> Beniamin:
> > ehhh.. tu nie będę rozwijał - konsumpcja mocno rozwinięta
>
> Nie traktuje seksu jako "konsumpcji". Wyroslem juz z wieku, kiedy liczy
> sie "zaliczanie" kolejnych panienek. Nie rzecz w tym, zeby "przeleciec"
> kobiete, zaangazowane sa obie strony.
No widzisz.. ja tu jestem bardziej "naturalny", stąd może moje słowa o
konsumpcji
> > Czy Ty czytasz co piszę czy tylko po prostu chciałeś kogoś zjechać?
>
> Czytam i nie chce nikogo zjechac. Dlaczego, jezeli nie zgadzam sie z
> Twoimi pogladami na partnerstwo i seks, traktujesz to jako atak na swoja
> _osobe_ ?
> Czy w jakikolwiek personalnie Cie "zaatakowalem"? Jezeli nawet "zjechac"
> to "zjechac" Twoje poglady a nie Ciebie. To jest roznica.
ok
> Po
> > pierwsze wypowiedziałem się na temat współżycia w stabilnym związku.
> Nie
> > wiem czemu tak Cię to drażni, przedstawiłem MÓJ pogląd i MOJĄ wizję
> > realizowania MOJEGO życia. Oka? To fajnie :))
>
> Nie drazni mnie to, ze sie wypowiedziales. Nie zgadzam sie z Twoimi
> _pogladami_ i z nimi polemizuje. Ale nie atakuje Ciebie i nie krytykuje
> tego, ze wybrales taki a nie inny poglad na te sprawy. To jest roznica.
ok
> Poza tym wybacz, ale rozwód
> > nie jest rozwiązaniem... pozwolę sobie tylko powiedzieć, że nie
> istnieje dla
> > mnie Miłość bez odpowiedzialności, podobnie jak seks bez Miłości, seks
> bez
> > odpowiedzialności.
>
> I tu sie w 100%-ach z Toba zgadzam.
> Tyle, ze ja uwazam, ze odpowiedzialna milosc, seks z miloscia i
> odpowiedzialny seks moga istniec tez w zwiazku partnerskim, ktory nie
> jest malzenstwem w rozumieniu polskiego prawa.
> Malzenstwo to dla mnie formalnosc. Niesie za soba skutki prawne ale nie
> zmienia stosunkow miedzy kobieta a mezczyzna.
> Inaczej oczywiscie malzenstwo jako akt religijny. Chcialbym jednak
> zwrocic uwage, iz malzenstwo koscielne w niektorych wyznaniach
> chrzescijanskich (np. bliskiemu mi prawoslawiu) tez moze byc rozwiazane.
> Nie w kazdej religii wiec jest "dopoki smierc nas nie rozlaczy".
ok. chociaż jedno porozumienie, no może nie jedno, ale 100%owe. To może
tylko dorzucę, że małżeństwo jako akt prawny to kit na kółkach dla mnie i
formalność - jednak traktuję to jako akt w Bogu i poprzez Niego, wobec
wspólnoty Kościoła. Nie znam zbyt dobrze, naszych braci ze wschodu, ale czy
tam nie jest tak jak i w KK, gdzie nie ma rozwiązania małżeństwa tylko
unieważnienie? To jest różnica, bo co innego pozwolić się rozejść, a co
innego uznać, że ten związek nigdy nie był ważny w rozumieniu Kościoła. Nie
oceniam i nie posądzam, ale dziwne wydaje mi się, gdy para z "brzuszkiem"
przysięga, że "z nieprzymuszonej woli wchodzą w ten związek" podczas, gdy
pierwsza rozmowa na temat małżeństwa odbyła się między takimi młodzikami po
tym kiedy rozegrał się dialog typu:
- słuchaj XXX, wiem, że będziesz zły, ale.. jestem w ciąży
- jak mogłaś być tak nieodpowiedzialna, nie uważałaś!!!
gdzie XXX to imie tego Romea... niestety tak bywa często.. szkoda. Bywa
oczywiście tak, że para z brzuszkiem naprawdę z nieprzymuszonej woli
wstępuje w ten związek. Moje stanowisko, odnośnie mej osoby jest dość
klarowne - nie chcę współżyć z moją dziewczyną. Wolę z żona - za parę lat..
tyle będzie nam czekać na pewno... ale warto.
> > No fajnie, ale czy ja naprawdę pisałem o seksie w tym akapicie?
> Oczywiście,
> > że to są te kwiatki, a uprawianie ziemi i nawożenie czymś co nie
> zawsze jest
> > przyjemne to ta walka z własnym egoizmem i bycie w pełni dla kochanej
> osoby,
> > nawet kiedy się nie chce.
>
> :-))) Nie zrozumialem - przepraszam.
a czekałem na kolejne odbicie piłeczki, zaskoczyłeś mnie, bardzo miło :))
eh.. może ostatnio na różnych grupach za dużo ostrych dyskusji się toczyło..
:)) więc zwracam humor :)
Pokój i Dobro!
Beniamin
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-09-11 00:16:21
Temat: Odp: WYBÓR
Użytkownik "Beniamin" <b...@s...mimuw.edu.pl> napisał w
wiadomości news:3b9d3ac7@news.acn.pl...
> ok. chociaż jedno porozumienie, no może nie jedno, ale 100%owe. To
może
> tylko dorzucę, że małżeństwo jako akt prawny to kit na kółkach dla
mnie i
> formalność - jednak traktuję to jako akt w Bogu i poprzez Niego, wobec
> wspólnoty Kościoła. Nie znam zbyt dobrze, naszych braci ze wschodu,
ale czy
> tam nie jest tak jak i w KK, gdzie nie ma rozwiązania małżeństwa tylko
> unieważnienie?
Z tego co wiem - nie. Jest to jakas forma rozwiazania malzenstwa, jak
tlumaczyl mi znajomy ksiadz - wybor mniejszego zla. Podobnie jest
zreszta w Kosciolach Ewangelickich.
Tym niemniej drugi slub nie ma juz tak uroczystego charakteru jak
pierwszy, liturgia ma wowczas bardziej "zalobny" charakter.
W drugi zwiazek nie wolno tez wstepowac prawoslawnym ksiezom.
Nie
> oceniam i nie posądzam, ale dziwne wydaje mi się, gdy para z
"brzuszkiem"
> przysięga, że "z nieprzymuszonej woli wchodzą w ten związek" podczas,
gdy
> pierwsza rozmowa na temat małżeństwa odbyła się między takimi
młodzikami po
> tym kiedy rozegrał się dialog typu:
> - słuchaj XXX, wiem, że będziesz zły, ale.. jestem w ciąży
> - jak mogłaś być tak nieodpowiedzialna, nie uważałaś!!!
> gdzie XXX to imie tego Romea... niestety tak bywa często.. szkoda.
Tu sie zgadzam :-)
Bywa
> oczywiście tak, że para z brzuszkiem naprawdę z nieprzymuszonej woli
> wstępuje w ten związek.
Ciekawe jak czesto? ;-)
Moje stanowisko, odnośnie mej osoby jest dość
> klarowne - nie chcę współżyć z moją dziewczyną. Wolę z żona - za parę
lat..
> tyle będzie nam czekać na pewno... ale warto.
Jezeli to swiadomy wybor i oboje sie na to zgadzacie to IMO ani w tym
nic dziwnego ani nienaturalnego.
A innym nic do tego. Mozna sie dziwic, mozna nie rozumiec, nie zgadzac
sie, uwazac to za bzdure, ale uszanowac trzeba.
> > :-))) Nie zrozumialem - przepraszam.
>
> a czekałem na kolejne odbicie piłeczki, zaskoczyłeś mnie, bardzo miło
:))
Stereotyp "walczacego antychrysta" ? ;-)
Czy faktycznie z moich wypowiedzi wynikalo, ze negacja jest dla mnie
sztuka dla sztuki, nawet, gdy nie mam racji?
> eh.. może ostatnio na różnych grupach za dużo ostrych dyskusji się
toczyło..
> :)) więc zwracam humor :)
No to ja sie tez posmieje :-))) :-))) :-))) :-))) :-))) :-))) :-)))
:-)))
[sorki, ale w nowej statystyce PSP znowu wyszedlem na smutasa, musze to
nadrobic :-))) ]
pozdrawiam,
krzysztof(ek)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-09-11 00:49:21
Temat: Re: Odp: WYBÓR
Beniamin napisał(a):
> Hmmm Kamil
> W wielu sprawach się z Tobą nie zgodzę, na przykład w tym, że kobietom
> chodzi o zaspokojenie seksulane only.
Ja wcale tak nieuwazam, sadze ze doroslym kobietom chodzi jeszcze o forse...
--
"Bądź żądny wiedzy a za to będą Cię kochać"
<http://www.paranauki.z.pl/> Oficjalna strona grupy pl.misc.paranauki
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-09-11 06:57:47
Temat: Odp: WYBÓR [OT off-topic]> Bywa
> > oczywiście tak, że para z brzuszkiem naprawdę z nieprzymuszonej woli
> > wstępuje w ten związek.
>
> Ciekawe jak czesto? ;-)
No właśnie :(((
> > > :-))) Nie zrozumialem - przepraszam.
> >
> > a czekałem na kolejne odbicie piłeczki, zaskoczyłeś mnie, bardzo miło
> :))
>
> Stereotyp "walczacego antychrysta" ? ;-)
> Czy faktycznie z moich wypowiedzi wynikalo, ze negacja jest dla mnie
> sztuka dla sztuki, nawet, gdy nie mam racji?
Po części, chociaż raczej nie demonizuję. Ostatnio wiele rozmów wokół wiary
i "tych spraw" :))) przyszło mi toczyć, może powinienem jednak wykorzystać
jeszcze te ostatnie dni wakacji. :))
> > eh.. może ostatnio na różnych grupach za dużo ostrych dyskusji się
> toczyło..
> > :)) więc zwracam humor :)
>
> No to ja sie tez posmieje :-))) :-))) :-))) :-))) :-))) :-))) :-)))
> :-)))
> [sorki, ale w nowej statystyce PSP znowu wyszedlem na smutasa, musze to
> nadrobic :-))) ]
oo.. stronkę widziałem, ale o statystyce smutasów nie, no to profilaktycznie
:)))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
))))))))))))))))))))))))
))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))))
)))))
starczy?
pozdrawiam
Beniamin
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |