Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Wyjscie z uzależnienia.

Grupy

Szukaj w grupach

 

Wyjscie z uzależnienia.

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-02-23 00:55:39

Temat: Wyjscie z uzależnienia.
Od: "Zakochany" <&*(^(*^&*^@kki.net.pl> szukaj wiadomości tego autora

Witam wszystkich. Nie wiem od czego zacząć, więc po kolei.
Dawno, dawno temu, byłem samotny, tzn. nie miałem przyjaciół, tylko
znajomych, którzy znali pamiętali o mnie tylko wtedy jak mnie potrzebowali.
Nie miałem też swojej "drugiej połowy". Przeprowadziłem się, większość
starych kontaktów urwała się. Nastała nuda i rezygnacja z życia. Z tej nudy
zacząłem sobie popijać po pracy, oczywiście sam. Częściej i częściej.
Najpierw w weekendy, w koncu po pracy również ciągnęło mnie, więc po drodze
do domu , tankowałem po 2, 3 browary. poznałem jakiś rok temu, kolegę, który
usiłował wytłumaczyć mi, że to do niczego nie doprowadzi, zniszczę się. nie
słuchałem go. W końcu coś we mnie pękło i powiedziałem STOP, lecz nie
wiedziałem jak z tym skończyć. Udałem się do lekarza, który przypisał mi
magnez i skierował do poradni odwykowej. Tam szybko wpojono mi że jestem
człowiekiem, który poprostu nie może NIGDY pić w sposób kontrolowany.
Zacząłem okres abstynencji, z wszelkimi tego "skutkami" chwilowe depresje,
załamania itp. Mimo tego czułem się (i czuję się nadal) świetnie, nauczyłem
się, że można się świetnie bawić bez alkoholu. Powoli zaczęły wracać do mnie
ludzkie uczucia, zapragnąłem mieć kogoś bliskiego, z kim mógłbym się wygadać
i ew. przytulić. Jednocześnie chciałem za wszelką cenę zerwać z obrazami z
przeszłosci jak przychodziłem w nocy "nawalony" do domu, a potem ledwo zywy
szedłem do pracy. Terapia mi na to jednak nie pozwalała. Na niej wciąż
wpajano mi, że jestem alkoholikiem, że bez terapi zginę itp. Po tych
zajęciach czułem się coraz bardziej przygnębiony. W koncu po konsultacji z
lekarzem przestałem uczęszczać na terapię zbiorową. Za pomocą poznanej
koleżanki poznałem dziewczynę. Tak się złożyło że jest akurat 100%
abstynentką co mi bardzo odpowiada. Po krótkim czasie zakochaliśmy się w
sobie. Życie stało się zupełnie inne. Nawet nie myślę o piciu bo po co.
widok i odór pijaka napawa mnie wstrętem. Jest cool.
Czasami jednak ogarnia mnie strach jak przypomnę sobie twierdzenia
terapeuty, że jak się przerwie terapię, (która jest b. długa) to się
spowrotem stoczy na dno, że zawsze nastepuje po czasie nawrót choroby i
zaczyna się znów picie. Powiedzcie jak to jest naprawdę, czy po dwóch latach
prawie codziennego picia można z tym zerwać i nigdy nie wrócić do nałogu,
czy bez terapii prędzej czy później wrócę do punktu wyjścia. Wiem, ze jakbym
znow zaczął pic to staciłbym najdroższą osobę na świecie.... wtedy moje
życie straciłoby sens i stałoby się koszmarem.
Przepraszam za tak długi post i proszę o opinie.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-02-23 01:50:04

Temat: Re: Wyjscie z uzależnienia.
Od: chomique <c...@a...pl> szukaj wiadomości tego autora



Zakochany wrote:
>
Powiedzcie jak to jest naprawdę, czy po dwóch latach
> prawie codziennego picia można z tym zerwać i nigdy nie wrócić do nałogu,
> czy bez terapii prędzej czy później wrócę do punktu wyjścia. Wiem, ze jakbym
> znow zaczął pic to staciłbym najdroższą osobę na świecie.... wtedy moje
> życie straciłoby sens i stałoby się koszmarem.

Hell`o :)

Przypadek z mojego najblizszego otoczenia jest dla mnie dowodem,ze nawet
kilkanascie lat naprawde ostrego picia nie oznacza,ze kiedy sie
przerwie,wroci sie do nalogu.Moze jest to regula,moze moja rodzina po
prostu miala szczescie-ale faktem jest,ze koniec po prostu nastapil i
nic sie nie zmienia.Wypicie piwa czy kieliszka wina do obiadu nie
powoduje powrotu do "ciagu".
Mysle,ze jesli udalo sie to komus starszemu od Ciebie i z dluzszym
"stazem",w dodatku nie z wlasnej woli,to czemu nie mialoby udac sie
Tobie,skoro naprawde nie chcesz pic i tak zdecydowanie z nalogiem
walczysz?:)
Nie poddawaj sie i mysl pozytywnie,nie jestes sam,masz dla kogo zyc-i
nie pic.Jesli masz jakies pytania,odezwij sie na priv,mam za soba
wszystkie chyba doswiadczenia osoby z bezposredniego otoczenia
alkoholika,wiec moze uda mi sie jakos Ci pomoc.Trzymam kciuki i zycze
powodzenia:)



--
Tib

"mamo pomurz chomik uciekl"


ICQ 86181173
GG 1287619

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-02-23 07:26:10

Temat: Re: Wyjscie z uzależnienia.
Od: "Witek" <B...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Zakochany" <&*(^(*^&*^@kki.net.pl> napisał w wiadomości
news:a56pbf$8jg$1@news.onet.pl...
> Witam wszystkich. Nie wiem od czego zacząć, więc po kolei.
> Dawno, dawno temu, byłem samotny, tzn. nie miałem przyjaciół, tylko
> znajomych, którzy znali pamiętali o mnie tylko wtedy jak mnie
potrzebowali.
> Nie miałem też swojej "drugiej połowy". Przeprowadziłem się, większość
> starych kontaktów urwała się. Nastała nuda i rezygnacja z życia. Z tej
nudy
> zacząłem sobie popijać po pracy, oczywiście sam. Częściej i częściej.
> Najpierw w weekendy, w koncu po pracy również ciągnęło mnie, więc po
drodze
> do domu , tankowałem po 2, 3 browary. poznałem jakiś rok temu, kolegę,
który
> usiłował wytłumaczyć mi, że to do niczego nie doprowadzi, zniszczę się.
nie
> słuchałem go. W końcu coś we mnie pękło i powiedziałem STOP, lecz nie
> wiedziałem jak z tym skończyć. Udałem się do lekarza, który przypisał mi
> magnez i skierował do poradni odwykowej. Tam szybko wpojono mi że jestem
> człowiekiem, który poprostu nie może NIGDY pić w sposób kontrolowany.
> Zacząłem okres abstynencji, z wszelkimi tego "skutkami" chwilowe depresje,
> załamania itp. Mimo tego czułem się (i czuję się nadal) świetnie,
nauczyłem
> się, że można się świetnie bawić bez alkoholu. Powoli zaczęły wracać do
mnie
> ludzkie uczucia, zapragnąłem mieć kogoś bliskiego, z kim mógłbym się
wygadać
> i ew. przytulić. Jednocześnie chciałem za wszelką cenę zerwać z obrazami z
> przeszłosci jak przychodziłem w nocy "nawalony" do domu, a potem ledwo
zywy
> szedłem do pracy. Terapia mi na to jednak nie pozwalała. Na niej wciąż
> wpajano mi, że jestem alkoholikiem, że bez terapi zginę itp. Po tych
> zajęciach czułem się coraz bardziej przygnębiony. W koncu po konsultacji z
> lekarzem przestałem uczęszczać na terapię zbiorową. Za pomocą poznanej
> koleżanki poznałem dziewczynę. Tak się złożyło że jest akurat 100%
> abstynentką co mi bardzo odpowiada. Po krótkim czasie zakochaliśmy się w
> sobie. Życie stało się zupełnie inne. Nawet nie myślę o piciu bo po co.
> widok i odór pijaka napawa mnie wstrętem. Jest cool.
> Czasami jednak ogarnia mnie strach jak przypomnę sobie twierdzenia
> terapeuty, że jak się przerwie terapię, (która jest b. długa) to się
> spowrotem stoczy na dno, że zawsze nastepuje po czasie nawrót choroby i
> zaczyna się znów picie. Powiedzcie jak to jest naprawdę, czy po dwóch
latach
> prawie codziennego picia można z tym zerwać i nigdy nie wrócić do nałogu,
> czy bez terapii prędzej czy później wrócę do punktu wyjścia. Wiem, ze
jakbym
> znow zaczął pic to staciłbym najdroższą osobę na świecie.... wtedy moje
> życie straciłoby sens i stałoby się koszmarem.
> Przepraszam za tak długi post i proszę o opinie.
>
>
> Zastanów się, czego Ty oczekujesz? Że ktoś da Ci gwarancję trzeźwości
pomimo lekceważenia zasad? Zrozum, że takich gwarancji nie ma i być nie
może. Czy można z tym zerwać i nigdy nie wrócić? Można. Czy można to zrobić
bez terapii lub z przerwaną terapią? Można. Czy można zapić po ukończeniu
pełnej terapii i 10-letniej abstynencji? Ano, też można. Rozumiesz? MOŻNA.
Ukończenie terapii nie daje w prezencie, i to raz na zawsze, trzeźwości.
Nawet abstynencji nie.
Zespół Zależności Alkoholowej jest chorobą nieuleczalną, chroniczną i, jeśli
nie powstrzymana, to śmiertelną. A wybór, jak zawsze, należy do Ciebie.
Ja znam sporo osób, które zrobiłyby wszystko, żeby przestać pić. Jeden ze
znajomych mieszkał już na wysypisku (dosłownie!) i stamtąd zaczął dojeżdżać
na terapię. Terapię, która trwała 4 lata!!! dziś facet ma 6 lat abstynencji,
mieszkanie i pracę.
Mam dziwne wrażenie, że następnym razem zapytasz na tej grupię, czy nie
zaszkodzi Ci jedno małe piwko, tylko malutkie piweczko, bo przecież trzymasz
się dzielnie już... miesięcy.

--
Pozdrawiam - Witek.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-02-23 10:14:26

Temat: Re: Wyjscie z uzależnienia.
Od: "Vesemir" <v...@z...com> szukaj wiadomości tego autora

Po prostu nie pij. Nie daj się namówić. W gruncie rzeczy to proste,
tylko człowiek ma tendencję do komplikowania spraw najprostszych,
rozgrywania błachostek i przerabiania ich na rzeczy i przedsięwzięcia
poważme. Pojawi się chęć wypicia piwka gdy (nie daj boshe) coś w Ciebie
uderzy...
Ja może straszny przykład ale co by było gdyby Ona Cię opuściła?
Jesteś obecnie w stanie duchowej równowagi ale gdyby ona Cię rzuciła, to
założę się że bys po alkohol sięgnął.
Nie zależałoby Ci.
Ale nawet w takiej sytuacji.
Nie rób tego.
Nie warto.
Zdaj sobie sprawę że motywacje się zmieniają i przemyśl to.
Podejmij solidne postanowienia.
I nie łam ich nigdy, bez względu na sytuacje.
To rozgrywka o Ciebie, a życie nie raz upomni się o trybunt cierpienia.
Chodzi o toi abyś to wytrwał.

I jeszcze coś: z natury wobec miłości jestem sceptyczny. Miłość wygasa.
Postaraj się szukac sobie jeszcze jednego, zastępczego celu (nie
kobiety!). Może jakaś praca, zajęcie. Coś co Będzie Ci podporą.
A może dzieci? Masz dzieci?
Załatw sobie ;) i skup się nad nimi.
Poczytaj coś z zakresu pedagogiki, przygotuj się na ich wychowanie.
Znajdź sobie dziedzinę nauki i ją solidnie zgłęb.
I nie mów że życie na to nie pozwala, że mało czasu.
To wymówki

Vesemir


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-02-23 12:15:49

Temat: Re: Wyjscie z uzależnienia.
Od: m...@i...pl (Madroz) szukaj wiadomości tego autora

Vitam pięknie,
a propos pytania, czy można całkowicie zerwać z nałogiem ?
moja koleżanka prowadzi grupę AA, mówi, że w wielu przypdkach ludziom
pomoglo rozstać się z nałogiem NLP (programowanie neuro-lingwistyczne). To
nie jest gwarancja, bo wszystko zależy od Ciebie, ale ja NLP wypróbowałam (w
czymś innym wprawdzie) i bardzo polecam - naprawdę można zmienić sposób
myślenia, a tym samym siebie i stosunek do nałogu, świata, ludzi, problemów.
Myślę też, że tak jak pisał de Mello - im bardziej z czymś walczysz, tym
większą nadajesz temu moc - nie walcz więc, przyjmij do wiadomości, że masz
problem i to do końca życia, ale da się z tym żyć - pod warunkiem, ze to
zaakceptujesz, a nie będziesz udawał, że problem nie isnieje - to jak
zamiatnie śmieci pod dywan.
Powodzenia życzę, na pewno się uda, trzeba tylko w to wierzyć - wierzyć w
siebie.

pozdr
a

----- Original Message -----
From: "Zakochany" <&*@interia.pl (^(*^&*^@kki.net.pl>
To: <p...@n...pl>
Sent: Saturday, February 23, 2002 1:55 AM
Subject: Wyjscie z uzależnienia.


> Witam wszystkich. Nie wiem od czego zacz?ć, więc po kolei.
> Dawno, dawno temu, byłem samotny, tzn. nie miałem przyjaciół, tylko
> znajomych, którzy znali pamiętali o mnie tylko wtedy jak mnie
potrzebowali.
> Nie miałem też swojej "drugiej połowy". Przeprowadziłem się, większo?ć
> starych kontaktów urwała się. Nastała nuda i rezygnacja z życia. Z tej
nudy
> zacz?łem sobie popijać po pracy, oczywi?cie sam. Czę?ciej i czę?ciej.
> Najpierw w weekendy, w koncu po pracy również ci?gnęło mnie, więc po
drodze
> do domu , tankowałem po 2, 3 browary. poznałem jaki? rok temu, kolegę,
który
> usiłował wytłumaczyć mi, że to do niczego nie doprowadzi, zniszczę się.
nie
> słuchałem go. W końcu co? we mnie pękło i powiedziałem STOP, lecz nie
> wiedziałem jak z tym skończyć. Udałem się do lekarza, który przypisał mi
> magnez i skierował do poradni odwykowej. Tam szybko wpojono mi że jestem
> człowiekiem, który poprostu nie może NIGDY pić w sposób kontrolowany.
> Zacz?łem okres abstynencji, z wszelkimi tego "skutkami" chwilowe depresje,
> załamania itp. Mimo tego czułem się (i czuję się nadal) ?wietnie,
nauczyłem
> się, że można się ?wietnie bawić bez alkoholu. Powoli zaczęły wracać do
mnie
> ludzkie uczucia, zapragn?łem mieć kogo? bliskiego, z kim mógłbym się
wygadać
> i ew. przytulić. Jednocze?nie chciałem za wszelk? cenę zerwać z obrazami z
> przeszłosci jak przychodziłem w nocy "nawalony" do domu, a potem ledwo
zywy
> szedłem do pracy. Terapia mi na to jednak nie pozwalała. Na niej wci?ż
> wpajano mi, że jestem alkoholikiem, że bez terapi zginę itp. Po tych
> zajęciach czułem się coraz bardziej przygnębiony. W koncu po konsultacji z
> lekarzem przestałem uczęszczać na terapię zbiorow?. Za pomoc? poznanej
> koleżanki poznałem dziewczynę. Tak się złożyło że jest akurat 100%
> abstynentk? co mi bardzo odpowiada. Po krótkim czasie zakochali?my się w
> sobie. Życie stało się zupełnie inne. Nawet nie my?lę o piciu bo po co.
> widok i odór pijaka napawa mnie wstrętem. Jest cool.
> Czasami jednak ogarnia mnie strach jak przypomnę sobie twierdzenia
> terapeuty, że jak się przerwie terapię, (która jest b. długa) to się
> spowrotem stoczy na dno, że zawsze nastepuje po czasie nawrót choroby i
> zaczyna się znów picie. Powiedzcie jak to jest naprawdę, czy po dwóch
latach
> prawie codziennego picia można z tym zerwać i nigdy nie wrócić do nałogu,
> czy bez terapii prędzej czy póĽniej wrócę do punktu wyj?cia. Wiem, ze
jakbym
> znow zacz?ł pic to staciłbym najdroższ? osobę na ?wiecie.... wtedy moje
> życie straciłoby sens i stałoby się koszmarem.
> Przepraszam za tak długi post i proszę o opinie.
>
>
>
>
> ----------------------------------------------------
------------------
> Najlepsza bezplatna poczta w Polsce >>> http://poczta.interia.pl/
> 1. miejsce w rankingu Komputer Swiat (nr 5/2002)
>
>
>


----------------------------------------------------
------------------
Zmien STARE logo w komorce NA NOWE... >>> http://sms.interia.pl/


--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-02-23 18:14:03

Temat: Re: Wyjscie z uzależnienia.
Od: jotem <j...@p...com> szukaj wiadomości tego autora


Uświadom sobie po prostu, że aby wypić, musisz najpierw świadomie
wyciągnąć rękę po alkohol. Picie (zwłaszcza rw twojej sytuacji) jest
zawsze skutkiem świadomej decyzji.A to, jaką podejmiesz decyzję zależy
od Ciebie.I nikogo innego.
¨jotem

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-02-23 20:49:21

Temat: Re: Wyjscie z uzależnienia.
Od: <p...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

>

> > Zastanów się, czego Ty oczekujesz? Że ktoś da Ci gwarancję trzeźwości
> pomimo lekceważenia zasad? Zrozum, że takich gwarancji nie ma i być nie
> może. Czy można z tym zerwać i nigdy nie wrócić? Można. Czy można to zrobić
> bez terapii lub z przerwaną terapią? Można. Czy można zapić po ukończeniu
> pełnej terapii i 10-letniej abstynencji? Ano, też można. Rozumiesz? MOŻNA.
> Ukończenie terapii nie daje w prezencie, i to raz na zawsze, trzeźwości.
> Nawet abstynencji nie.
> Zespół Zależności Alkoholowej jest chorobą nieuleczalną, chroniczną i, jeśli
> nie powstrzymana, to śmiertelną. A wybór, jak zawsze, należy do Ciebie.
> Ja znam sporo osób, które zrobiłyby wszystko, żeby przestać pić. Jeden ze
> znajomych mieszkał już na wysypisku (dosłownie!) i stamtąd zaczął dojeżdżać
> na terapię. Terapię, która trwała 4 lata!!! dziś facet ma 6 lat abstynencji,
> mieszkanie i pracę.
> Mam dziwne wrażenie, że następnym razem zapytasz na tej grupię, czy nie
> zaszkodzi Ci jedno małe piwko, tylko malutkie piweczko, bo przecież trzymasz
> się dzielnie już... miesięcy.
>
> --
> Pozdrawiam - Witek.
>
> Witam,

troszkę nie na temat, chociaż w ogólnym rozumieniu jak najbardziej. Witku, bo
piszę do Ciebie, dlaczego, powtarzam dlaczego przyjmujesz taki mentorski ton?
Rozumiem alkoholizm(o ile tą chorobę wogóle mozna zrozumieć)i rozumiem pytania i
obawy Zakochanego. MNIE również terapia w AA NIC nie dawała, a wręcz
doprowadzała do myśli proalkoholowych.
Nie mówie też- nie piję już.... miesięcy, a więc jedno małe, malutkie piwko mi
nie zaszkodzi. Nie, ja staram sie trzymać DLA SIEBIE. Powiesz mi zaraz,że ja nie
trzeźwieję tylko jestem "sucha". Tak, też to przerabiałam.
Zakochany sie boi. Jest przerażony perspektywa powrotu do picia. Ale wie (
chyba), że terapia JEMU nie pomaga.
Nie wiem, jak Ty, ale ja uważam, że dla trzeźwiejacego alkoholika chodzenie na
grupę AA staje sie jakby drugim nałogiem, wypełnieniem tej pustki którą zostawił
po sobie alkohol.

Nie gniewaj sie Witku, myslę że wiele mogłabym dowiedzieć sie o tej chorobie od
Ciebie, ale posłuchaj też mnie- nie chodze na terapię, nie piję, MAM NADZIEJĘ,
że nie będę PIŁA. I tyle.

Pozdrawiam i Ciebie i Zakochanego - stary trzeźwiej dla siebie:)

pokszyfka

--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-02-24 12:27:01

Temat: Re: Wyjscie z uzależnienia.
Od: "Zakochany" <&*(^(*^&*^@kki.net.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik <p...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:5d2e.00000825.3c780051@newsgate.onet.pl...
> >
>
> > > Zastanów się, czego Ty oczekujesz? Że ktoś da Ci gwarancję trzeźwości
> > pomimo lekceważenia zasad? Zrozum, że takich gwarancji nie ma i być nie
> > może. Czy można z tym zerwać i nigdy nie wrócić? Można. Czy można to
zrobić
> > bez terapii lub z przerwaną terapią? Można. Czy można zapić po
ukończeniu
> > pełnej terapii i 10-letniej abstynencji? Ano, też można. Rozumiesz?
MOŻNA.
> > Ukończenie terapii nie daje w prezencie, i to raz na zawsze, trzeźwości.
> > Nawet abstynencji nie.
> > Zespół Zależności Alkoholowej jest chorobą nieuleczalną, chroniczną i,
jeśli
> > nie powstrzymana, to śmiertelną. A wybór, jak zawsze, należy do Ciebie.
> > Ja znam sporo osób, które zrobiłyby wszystko, żeby przestać pić. Jeden
ze
> > znajomych mieszkał już na wysypisku (dosłownie!) i stamtąd zaczął
dojeżdżać
> > na terapię. Terapię, która trwała 4 lata!!! dziś facet ma 6 lat
abstynencji,
> > mieszkanie i pracę.
> > Mam dziwne wrażenie, że następnym razem zapytasz na tej grupię, czy nie
> > zaszkodzi Ci jedno małe piwko, tylko malutkie piweczko, bo przecież
trzymasz
> > się dzielnie już... miesięcy.
> >
> > --
> > Pozdrawiam - Witek.
> >
> > Witam,
>
> troszkę nie na temat, chociaż w ogólnym rozumieniu jak najbardziej. Witku,
bo
> piszę do Ciebie, dlaczego, powtarzam dlaczego przyjmujesz taki mentorski
ton?
> Rozumiem alkoholizm(o ile tą chorobę wogóle mozna zrozumieć)i rozumiem
pytania i
> obawy Zakochanego. MNIE również terapia w AA NIC nie dawała, a wręcz
> doprowadzała do myśli proalkoholowych.
> Nie mówie też- nie piję już.... miesięcy, a więc jedno małe, malutkie
piwko mi
> nie zaszkodzi. Nie, ja staram sie trzymać DLA SIEBIE. Powiesz mi zaraz,że
ja nie
> trzeźwieję tylko jestem "sucha". Tak, też to przerabiałam.
> Zakochany sie boi. Jest przerażony perspektywa powrotu do picia. Ale wie (
> chyba), że terapia JEMU nie pomaga.
> Nie wiem, jak Ty, ale ja uważam, że dla trzeźwiejacego alkoholika
chodzenie na
> grupę AA staje sie jakby drugim nałogiem, wypełnieniem tej pustki którą
zostawił
> po sobie alkohol.

W moim przypadku tę pustkę wypełniła ONA, gdy chodziłem na grupę to potem i
tak się źle czułem i tak. To ciagłe przypominanie, że jestem alkoholikiem,
bez ich pomocy znow zacznę pić działało na mnie przygnębiająco.Gdy poznałem
swoją dziewczynę to znalazłem swój cel w życiu. Razem się bawimy, razem
przeżywamy swe troski i radości, wszystko oczywiście bez alkoholu,
papierosów itp. Mam inne życie, nie chcę wracać do przeszłości, chcę żyć
teraźniejszością i przyszłością. Chodzenie na terapię na to nie pozwalało.
Cieszę się jednocześnie, że ONA jest 100% abstynentką, co napewno pomoże mi
w zachowaniu abstynencji. Moim zdaniem terapia już najważniejsze zrobiła.
Przekonałem i uświadomiłem sobie, że mi po prostu NIE WOLNO wziąć do ust
nawet grama alkoholu i uświadomiła czym się to skończy. Na własne oczy
zobaczyłem kontrast, między życiem pijaka, lekceważonemu przez wszystkich,
pozbawionego uczuć i rzeczywistości, a człowiekiem normalnym potrafiącym
kochac, i zasługujacym na to samo uczucie od innych, któremu starcza
pieniędzy od pierwszego do pierwszego, chodź wydaje nie tylko na siebie. To
jest chyba wystarczająca motywacja do wytrzymania w abstynencji. Co ciekawe
nie czuje żadnego ciagu do alkoholu (przez pierwsze 4 miesiące zdarzały się
objawy głodu). Widok i zapach kogoś podpitego bardzo mnie drażni i staram
się jak najszybciej "usunąć" źródło woni.
Wiem, że jak Witek zauważył nikt nie może mi dać 100%towej gwarancji
abstynencji. Chodziło mi o to czy zerwanie terapii prowadzi nieuchronnie do
powrotu do nałogu. Po prostu boję się po tym co nasłuchałem się na
wykładach.




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-02-24 18:30:20

Temat: Re: Wyjscie z uzależnienia.
Od: "Witek" <B...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Zakochany" <&*(^(*^&*^@kki.net.pl> napisał w wiadomości
news:a5am5b$o9v$1@news.onet.pl...
>
> Użytkownik <p...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
> news:5d2e.00000825.3c780051@newsgate.onet.pl...
> >
dlaczego przyjmujesz taki mentorski
> ton?
Wybacz, mentorski ton nie był absolutnie zamierzony. To raczej niepokój o
kogoś, u kogo dają się słysześ powracające mechanizmy.
> > Rozumiem alkoholizm(o ile tą chorobę wogóle mozna zrozumieć)i rozumiem
> pytania i
> > obawy Zakochanego. MNIE również terapia w AA NIC nie dawała, a wręcz
> > doprowadzała do myśli proalkoholowych.
AA (Anonimowi Alkoholicy) nie prowadzą żadnej terapii.
> > Nie mówie też- nie piję już.... miesięcy, a więc jedno małe, malutkie
> piwko mi
> > nie zaszkodzi. Nie, ja staram sie trzymać DLA SIEBIE. Powiesz mi
zaraz,że
> ja nie
> > trzeźwieję tylko jestem "sucha". Tak, też to przerabiałam.
Nie, nie powiem, bo nie wiem.
> > Zakochany sie boi. Jest przerażony perspektywa powrotu do picia. Ale wie
(
> > chyba), że terapia JEMU nie pomaga.
Ano właśnie - CHYBA...
> > Nie wiem, jak Ty, ale ja uważam, że dla trzeźwiejacego alkoholika
> chodzenie na
> > grupę AA staje sie jakby drugim nałogiem, wypełnieniem tej pustki którą
> zostawił
> > po sobie alkohol.
W niektórych przypadkach to prawda. Nie we wszystkich.
>
> W moim przypadku tę pustkę wypełniła ONA, gdy chodziłem na grupę to potem
i
> tak się źle czułem i tak. To ciagłe przypominanie, że jestem alkoholikiem,
> bez ich pomocy znow zacznę pić działało na mnie przygnębiająco.Gdy
poznałem
> swoją dziewczynę to znalazłem swój cel w życiu. Razem się bawimy, razem
> przeżywamy swe troski i radości, wszystko oczywiście bez alkoholu,
> papierosów itp. Mam inne życie, nie chcę wracać do przeszłości, chcę żyć
> teraźniejszością i przyszłością. Chodzenie na terapię na to nie pozwalało.
> Cieszę się jednocześnie, że ONA jest 100% abstynentką, co napewno pomoże
mi
> w zachowaniu abstynencji. Moim zdaniem terapia już najważniejsze zrobiła.
> Przekonałem i uświadomiłem sobie, że mi po prostu NIE WOLNO wziąć do ust
> nawet grama alkoholu i uświadomiła czym się to skończy.
Nie wolno?! Ależ wolno! Kto Cię ma niby zmusić do abstynencji? Jesteś wolnym
człowiekiem w wolnym kraju i wolno Ci robić, co Ci się podoba. A także
ponosić konsekwencje swoich poczynań.
Na własne oczy
> zobaczyłem kontrast, między życiem pijaka, lekceważonemu przez wszystkich,
> pozbawionego uczuć i rzeczywistości, a człowiekiem normalnym potrafiącym
> kochac, i zasługujacym na to samo uczucie od innych, któremu starcza
> pieniędzy od pierwszego do pierwszego, chodź wydaje nie tylko na siebie.
To
> jest chyba wystarczająca motywacja do wytrzymania w abstynencji. Co
ciekawe
> nie czuje żadnego ciagu do alkoholu (przez pierwsze 4 miesiące zdarzały
się
> objawy głodu). Widok i zapach kogoś podpitego bardzo mnie drażni i staram
> się jak najszybciej "usunąć" źródło woni.
> Wiem, że jak Witek zauważył nikt nie może mi dać 100%towej gwarancji
> abstynencji. Chodziło mi o to czy zerwanie terapii prowadzi nieuchronnie
do
> powrotu do nałogu. Po prostu boję się po tym co nasłuchałem się na
> wykładach.
Jeszcze raz - nie, zerwanie terapii nie prowadzi nieuchronnie do zapicia.
Tak samo, jak kontynuowanie terapii nie gwarantuje abstynencji. To chciałem
tylko przekazać.
W taki sposób jak Ty chcesz, trzeżwieje (czy może nie pije i nie ćpa) mój
brat, alkoholik i narkoman. Dopóki ma coś w zamian, wielką miłość, pasję,
karierę, itd. to wszystko jest w porządku. Kiedy braknie mu, całkowicie
pochłaniającego i absorbującego celu, zaczynają się kłopoty.
Ale mam wrażenie, że panoszymy się nie na tej grupie, co trzeba. Może
przenieśmy tę dyskusję tam, gdzie jej miejsce, to jest na
pl.soc.uzalerznienia ?

--
Pozdrawiam - Witek.
"Nikt nie rodzi się sobą. Każdy rodzi się z masą marzeń, obciążony masą
ideałów innych ludzi i musi się z tym uporać." Anonim





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-02-25 09:48:10

Temat: Re: Wyjscie z uzależnienia.
Od: p...@u...gda.pl (Dawid) szukaj wiadomości tego autora

On Sat, 23 Feb 2002 01:55:39 +0100, "Zakochany"
<&*(^(*^&*^@kki.net.pl> wrote:

Mysle, ze sam odpowiedziales sobie na swoje pytanie, tylko moze nie
zauwazyles odpowiedzi :)
Z tego co napisales wynika dla mnie, ze picie bylo od Ciebie ucieczka
od pustki w zyciu prywtanym, od braku bliskich kontaktow z ludzmi. I
IMO to moze byc powod, ktory moglby spowodowac Twoj powrot do nalogu.
Choc jestes juz duzo silniejszy i "rozsadniejszy" w walce z nalogiem
(konsultacja dezycji z lekarzem czy przerwac terapie zbiorowa to byla
IMHO bardzo madra rzecz), to w jakims tam dziwnym splocie wydarzen
moze sie okazac, ze bedziesz znow sam i co sie wtedy stanie? Wydaje mi
sie, ze najlepszym zabezpieczeniem przed taka sytuacja byloby
"posiadanie" paru wyprobowanych znajomych i jakiejs bardziej
pozytywnej odskoczni od zycia niz alkohol (chocby zbieranie znaczkow
;-)). W razie gdyby cos (odpukac) poszlo nie tak np. z dziewczyna w
ktorej jestes zakochany, zebys mial kilka sprawdzonych alternatyw na
poradzenie sobie z tym.

pozdrowienia i powodzenia,

Dawid

ICQ: 16199503

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

schizofrenia
3 ksiazki w pdf wysle za darmo - nie tylko dla psychologow
Ksiazki Psychologiczne na pc
Co o tym myslec???
test

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »