| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2000-03-09 13:11:17
Temat: Re: Zdrada
Użytkownik Adam <a...@g...pl> w wiadomooci do grup dyskusyjnych
napisał:3...@g...pl...
>
> --Wlasnie tak to traktuje... Jak ucieczke. Skoro jestem za slaby
> --zeby sie obronic, moze trzeba uciekac ?
>
> Mysle ze porownanie samobujstwa do ucieczki nie jest najlepsze
> Jest to pewnego rodzaju ucieczka : jest to ucieczka do nikad
> -jest to ucieczka bez powrotu
> Jezeli chcesz wybrac ucieczke to moze lepiej wyjedz na jakis czas
> w miejsce w ktorym bylo by ci latwiej zapomniec i przemyslec to wszystko
Proponuje góry, ja w takich okolicach predzej czy pózniej dochodze do
siebie!
Pozdrawiam
Radzik
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2000-03-09 14:11:23
Temat: Re: Zdrada
MilkyWay <w...@b...gnet.pl> wrote in message
news:gUIx4.3887$Sf1.125506@news.tpnet.pl...
> 1001 !
> Wlasnie wczoraj spotkalo mnie cos takiego. Bylem z dziewczyna
> przez 7lat (!). Ukladalo sie roznie - uwazam, ze raczej dobrze niz
> zle - mimo pewnych zaciec, nieporozumien nigdy nie doszlo
> miedzy nami do powazniejszej sprzeczki... Jeszcze do niedawna
> bylem przez nia zapewniany, ze mnie kocha...
> Wczoraj sie dowiedzialem (od niej), ze jest ktos inny. Wlasciwie
> jest - to za duzo powiedziane, ale wszystko chyba ku temu zmierza.
> Oczywiscie dostalem "propozycje nie do odrzucenia" - rozstanie.
> Dla tych co juz cos podobnego przeszli, nie musze chyba
> opisywac co sie teraz ze mna dzieje. Najgorsze jest to, ze czegos
> takiego nie spodziewalbym sie nigdy w zyciu po dziewczynie
> o ktorej tu pisze. Bylem pewny, ze cokolwiek by sie nie stalo,
> na pewno nie zostawi mnie dla innego. To poprostu nie ten typ
> czlowieka... tak mi sie wydawalo...
> Boze, jaki ja glupi bylem!!!
>
> Ale ja ją ciagle kocham, pomimo wszystko! Nie wyobrazam sobie
> dalszego zycia. Przez te 7 lat budowalem sobie swiat skupiajacy
> sie wokol niej. Teraz wszystko zawalilo sie jak jakis pieprzony
> domek z kart - jednym, malym dmuchnieciem. Najgorsze jest
> to, iz wydaje mi sie, ze facet, dla ktorego mnie zostawila
> prawdopodobnie bedzie mogl jej zapewnic nieco lepsze warunki
> przyszlego zycia - ja musze liczyc tylko na siebie, mimo ze mam juz
> 27 lat ciagle nie widze wiekszej szansy na jakies sensowne
> usamodzielnienie sie. Mam prace, nienajgorszy zawod, ale to
> w dzisiejszym swiecie troche za malo. Mimo to ludzilem sie
> nadzieja, ze jesli nie sam, to we dwoje moze juz daloby sie cos
> osiagnac. A tu wszystko, doslownie wszystko wzielo w leb...
> W jednej chwili... i z takiego powodu ??!!!
>
> Nie mam nawet przyjaciol, z ktorymi moglbym na ten temat
> porozmawiac. Osoby, ktore mnie otaczaja, to paru znajomych
> z pracy i kilka osob z otoczenia mojej dziewczyny...
> Jestem wiec teraz sam i to bedzie chyba gwozdz do mojej
> trumny.
> Duzo mysle o samobojstwie i pewnie w przeciagu paru
> nastepnych dni sprawa zakonczy sie w ten wlasnie sposob.
> Teraz obawiam sie tylko o to czy wystarczy mi odwagi
> w tej decydujacej chwili, bo desperacji na pewno tak...
> Ciagle jednak, gdzies gleboko we mnie tli sie malutki
> plomyk naiwnej nadziei... Nadziei - nie wiem juz nawet,
> na co ??? Ten malutki plomyk powoduje wiec tylko,
> ze moja rana staje sie jeszcze bardziej rozjatrzona,
> i boli, boli jak cholera... Gdyby nie to juz dzis
> nie moglbym napisac tego listu...
>
> Rozpisalem sie sam nie wiem po co. A mialem sie
> tylko odniesc do zacytowanych wyzej postow - przepraszam.
> W odroznieniu od Adama, nie czuje ani grama nienawisci
> do mojej dziewczyny (chyba nigdy nie przestane jej tak nazywac).
> Ja ja poprosu ciagle kocham. Glupią, naiwną ale bardzo
> gleboką miloscia. Dlatego wszystko to sprawia, iz wydaje
> mi sie, ze to koszmarny sen. Do tego jeszcze sam nie wiem
> co teraz zrobic - poddac sie, przywiazac sobie kamien do szyi
> i skoczyc z mostu, czy walczyc? Jesli walczyc to w jaki sposob?
> Czy mam prawo narzucac swa milosc. Czy 7 lat bycia razem
> mnie do tego upowaznia?
>
> Bardzo smutno wszystkich pozdrawiam... :(((
> \Wojtek
Jest taka ladna sentencja "cos co prawdziwie sie zaczelo nigdy sie nie
konczy, a jezeli sie skonczylo oznacza ze nigdy prawdziwie sie nie
zaczelo"... cos w tym jest. Nie wazne czy zwiazek trwal 7 lat czy trzy
miesiace, jezeli sie skonczyl powinienes zamknac rozdzial i probowac zyc
dalej. Zawsze latwiej sie mowi.... wiem, ale nie tylko tobie runal
poukladany swiat, nie tylko ty teraz siedzisz i patrzysz w sufit i nie
rozumiesz dlaczego. I tak masz szczescie, ze przydarzyla ci sie "glupia,
naiwna, bardzo gleboka milosc". Ze przydarzylo Ci sie tych "siedem" lat. Nie
jestes w stanie "zmusic" druga osobe do czucia. Jezeli ona chce odejsc, to
zadne twoje "narzucanie" nie pomoze... chyba.....i zapewne zadna proba
zrozumienia dlaczego...
I nie mow glupstw o.... prosze. To nie ma sensu i jest cholernie
egoistyczne.
Pozdrawiam
Inka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-03-09 15:23:45
Temat: Re: ZdradaJa powiem Ci teraz jedna rzecz. Nie ma co sie nad soba uzalac, bo tylko
bardziej bedziesz sie pograzal. Samobojstwo byloby z Twojej strony
najbardziej egoistyczna rzecza jak jestes w stanie zrobic. NA pewno jest
wiele ludzi (i zdaje sobie, ze ta najwazniejsza odeszla) dla ktorych warto
zyc. Oni nie uwazaja, zeby odebranie sobie zycia bylo jakimkolwiek rozsadnym
rozwiazaniem. Rozejrzyj sie wokol siebie na pewno jest ktos/cos gdzie mozesz
znalesc oparcie, a z czasem zapomnisz o tym wszystkim. Nie twirdze, ze rana
nie pozostanie, ale bedzie o wiele lagodniejsza....
Glowa do gory, szkoda zycia!
CAluje
Ewcia
--
e...@h...com
MilkyWay wrote in message ...
>> > Witam wszystkich serdecznie ...jestem tu poraz pierwszy i mysle ze to
>> > bardzo fajna sprawa -taka
>> > grupa.
>> > Mam pewien problem ,ktory dreczy mnie od pewnego czasu.
>> > Pol roku temu dziewczyna zostawila mnie dla innego chlopaka.
>> > Przeszedlem okres zalamania.Z czasem sie z tego pozbieralem
>> > ale niestety chyba nie do konca. To wlasnie jest moj problem.
>> > Chodzi mianowicie o to ze nigdy o niej nie przestalem myslec
>> > czuje do niej uczucie milosci naprzemian z nienawiscia
>> > czasami chcialbym rozpalic w niej milosc i potem ja rzucic jak ona mnie
>> > Powiedzcie czy to co przezywam jest normalne?
>>
>> Wydaje mi sie ,ze tak. Choc jesli bys do niej wrócil , nie zrobil bys
>tego
>> co ona. Ciezko jest sprawic ból osobie która sie kocha. Wygladasz na
osobe
>> wrazliwa, a tacy ludzie nie rozwiazuja nic przez zemste. Popatrz na to z
>> drugiej strony - nie jestes sam. Takich przypadków jest 1000
>
>1001 !
>Wlasnie wczoraj spotkalo mnie cos takiego. Bylem z dziewczyna
>przez 7lat (!). Ukladalo sie roznie - uwazam, ze raczej dobrze niz
>zle - mimo pewnych zaciec, nieporozumien nigdy nie doszlo
>miedzy nami do powazniejszej sprzeczki... Jeszcze do niedawna
>bylem przez nia zapewniany, ze mnie kocha...
>Wczoraj sie dowiedzialem (od niej), ze jest ktos inny. Wlasciwie
>jest - to za duzo powiedziane, ale wszystko chyba ku temu zmierza.
>Oczywiscie dostalem "propozycje nie do odrzucenia" - rozstanie.
>Dla tych co juz cos podobnego przeszli, nie musze chyba
>opisywac co sie teraz ze mna dzieje. Najgorsze jest to, ze czegos
>takiego nie spodziewalbym sie nigdy w zyciu po dziewczynie
>o ktorej tu pisze. Bylem pewny, ze cokolwiek by sie nie stalo,
>na pewno nie zostawi mnie dla innego. To poprostu nie ten typ
>czlowieka... tak mi sie wydawalo...
>Boze, jaki ja glupi bylem!!!
>
>Ale ja ją ciagle kocham, pomimo wszystko! Nie wyobrazam sobie
>dalszego zycia. Przez te 7 lat budowalem sobie swiat skupiajacy
>sie wokol niej. Teraz wszystko zawalilo sie jak jakis pieprzony
>domek z kart - jednym, malym dmuchnieciem. Najgorsze jest
>to, iz wydaje mi sie, ze facet, dla ktorego mnie zostawila
>prawdopodobnie bedzie mogl jej zapewnic nieco lepsze warunki
>przyszlego zycia - ja musze liczyc tylko na siebie, mimo ze mam juz
>27 lat ciagle nie widze wiekszej szansy na jakies sensowne
>usamodzielnienie sie. Mam prace, nienajgorszy zawod, ale to
>w dzisiejszym swiecie troche za malo. Mimo to ludzilem sie
>nadzieja, ze jesli nie sam, to we dwoje moze juz daloby sie cos
>osiagnac. A tu wszystko, doslownie wszystko wzielo w leb...
>W jednej chwili... i z takiego powodu ??!!!
>
>Nie mam nawet przyjaciol, z ktorymi moglbym na ten temat
>porozmawiac. Osoby, ktore mnie otaczaja, to paru znajomych
>z pracy i kilka osob z otoczenia mojej dziewczyny...
>Jestem wiec teraz sam i to bedzie chyba gwozdz do mojej
>trumny.
>Duzo mysle o samobojstwie i pewnie w przeciagu paru
>nastepnych dni sprawa zakonczy sie w ten wlasnie sposob.
>Teraz obawiam sie tylko o to czy wystarczy mi odwagi
>w tej decydujacej chwili, bo desperacji na pewno tak...
>Ciagle jednak, gdzies gleboko we mnie tli sie malutki
>plomyk naiwnej nadziei... Nadziei - nie wiem juz nawet,
>na co ??? Ten malutki plomyk powoduje wiec tylko,
>ze moja rana staje sie jeszcze bardziej rozjatrzona,
>i boli, boli jak cholera... Gdyby nie to juz dzis
>nie moglbym napisac tego listu...
>
>Rozpisalem sie sam nie wiem po co. A mialem sie
>tylko odniesc do zacytowanych wyzej postow - przepraszam.
>W odroznieniu od Adama, nie czuje ani grama nienawisci
>do mojej dziewczyny (chyba nigdy nie przestane jej tak nazywac).
>Ja ja poprosu ciagle kocham. Glupią, naiwną ale bardzo
>gleboką miloscia. Dlatego wszystko to sprawia, iz wydaje
>mi sie, ze to koszmarny sen. Do tego jeszcze sam nie wiem
>co teraz zrobic - poddac sie, przywiazac sobie kamien do szyi
>i skoczyc z mostu, czy walczyc? Jesli walczyc to w jaki sposob?
>Czy mam prawo narzucac swa milosc. Czy 7 lat bycia razem
>mnie do tego upowaznia?
>
>Bardzo smutno wszystkich pozdrawiam... :(((
>\Wojtek.
>
>
>
>
>
>
>
>
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-03-10 10:33:04
Temat: Re: Zdrada
>
> Użytkownik Adam <a...@g...pl> w wiadomooci do grup dyskusyjnych
> napisał:3...@g...pl...
> > Witam wszystkich serdecznie ...jestem tu poraz pierwszy i mysle ze to
> > bardzo fajna sprawa -taka
> > grupa.
> > Mam pewien problem ,ktory dreczy mnie od pewnego czasu.
> > Pol roku temu dziewczyna zostawila mnie dla innego chlopaka.
> > Przeszedlem okres zalamania.Z czasem sie z tego pozbieralem
> > ale niestety chyba nie do konca. To wlasnie jest moj problem.
> > Chodzi mianowicie o to ze nigdy o niej nie przestalem myslec
> > czuje do niej uczucie milosci naprzemian z nienawiscia
> > czasami chcialbym rozpalic w niej milosc i potem ja rzucic jak ona mnie
> > Powiedzcie czy to co przezywam jest normalne?
Ja tez jestem nowa na liscie - w zwiazku z czym witam wsystkich bardzo
serdecznie.
C do Twojej sytuacji - sama bylam kiedys w bardzo podobnej ( w tej chwili
jestem w troche innej, ale tez mi smutno, bo kocham kogos, kto mnie przestal
mnie kochac, ale nadal bardzo mnie lubi) sutuacji. Nie wiem nic doladnie o
Tobie, wiec moze napisze jak to u mnie sie skonczylo.
Bylismy razem 15 m-cy i pewnego dnia powiedzial, ze zakochal sie w jakiejs
dziewczynie, ktorej nigdy wiecej nie zobaczy. Prosil mjie, zebym z nim nie
zrywala. 2 tygodnie pozniej to on zerwal ze mna. Bylam wsciekla!!!! Kochalam
go, ale jednoczesnie bylam na niego cholernie zla. I robilam mu 'na zlosc'
rozne rzeczy - spotykalam sie z innymi chlopakami - tylko zeby on sie o tym
dowiedzial. Myslalam sobie - on do mnie wroci i wtedy ja z nim zerwe. I
wiesz co potem. Potem poznalam fantastycznego chlopaka, do ktorego mam
ogromne zaufanie (to ten, ktory teraz mnie 'tylko' lubi). I wiem, ze ten
poprzedni (ojeje, troche namieszalam :)) okazal sie po prostu niedojrzaly -
czlowiek nie dla mnie.
Pomysl wiec sobie, ze masz teraz prawo byc na nia wsciekly. Ale uwierz mi ,
ze to minie. A potem - bedzie potem. Ponoc czas leczy rany i to chyba
prawda.
Glowa w gore! Na pewno jest na tym swiecie TA JEDYNA DLA CIEBIE.
Zycze Ci, zebys ja spotkal i byl szczesliwy!
Pozdrawiam bardzo serdecznie
Gruszka
--
Internetowe Forum Dyskusyjne - http://www.newsgate.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-03-10 10:33:18
Temat: Re: Zdrada
> 1001 !
> Wlasnie wczoraj spotkalo mnie cos takiego. Bylem z dziewczyna
> przez 7lat (!). Ukladalo sie roznie - uwazam, ze raczej dobrze niz
> zle - mimo pewnych zaciec, nieporozumien nigdy nie doszlo
> miedzy nami do powazniejszej sprzeczki... Jeszcze do niedawna
> bylem przez nia zapewniany, ze mnie kocha...
> Wczoraj sie dowiedzialem (od niej), ze jest ktos inny. Wlasciwie
> jest - to za duzo powiedziane, ale wszystko chyba ku temu zmierza.
> Oczywiscie dostalem "propozycje nie do odrzucenia" - rozstanie.
> Dla tych co juz cos podobnego przeszli, nie musze chyba
> opisywac co sie teraz ze mna dzieje. Najgorsze jest to, ze czegos
> takiego nie spodziewalbym sie nigdy w zyciu po dziewczynie
> o ktorej tu pisze. Bylem pewny, ze cokolwiek by sie nie stalo,
> na pewno nie zostawi mnie dla innego. To poprostu nie ten typ
> czlowieka... tak mi sie wydawalo...
> Boze, jaki ja glupi bylem!!!
>
Wiem, ze to bardzo przykro, ze nie mozesz tego zrozumiec, ze myslisz
obie - to niemozliwe! to nie ona - cos jej sie pomylilo! Czasem tak jest,
ze znamy kogos wiele lat i pewnego dnia ten ktos nas strasznie zaskakuje
swoim zachowaniem - rani nas.
> Ale ja ją ciagle kocham, pomimo wszystko! Nie wyobrazam sobie
> dalszego zycia. Przez te 7 lat budowalem sobie swiat skupiajacy
> sie wokol niej. Teraz wszystko zawalilo sie jak jakis pieprzony
> domek z kart - jednym, malym dmuchnieciem.
Wiem, ze teraz czujesz sie okropnie i ostatnie czego potrzebujesz to
przygana, ale potraktuj to inaczej - bylam kiedy w podobnej sytuacji: to byl
Twoj wielki blad, ze cale Twoje zycie krecilo sie wokol Twojej dziweczyny.
Nie wiem, czy czytales Fromma - najpierw pokochac siebie - potem dopiero
poza tym trzeba kochac caly swiat poza ta jedna jedyna osoba. Aby moc z kims
byc (moze z nia) powinienes teraz odbudowac swoj wlasny swiat.
> Najgorsze jest
> to, iz wydaje mi sie, ze facet, dla ktorego mnie zostawila
> prawdopodobnie bedzie mogl jej zapewnic nieco lepsze warunki
> przyszlego zycia - ja musze liczyc tylko na siebie, mimo ze mam juz
> 27 lat ciagle nie widze wiekszej szansy na jakies sensowne
> usamodzielnienie sie. Mam prace, nienajgorszy zawod, ale to
> w dzisiejszym swiecie troche za malo. Mimo to ludzilem sie
> nadzieja, ze jesli nie sam, to we dwoje moze juz daloby sie cos
> osiagnac. A tu wszystko, doslownie wszystko wzielo w leb...
> W jednej chwili... i z takiego powodu ??!!!
>
> Nie mam nawet przyjaciol, z ktorymi moglbym na ten temat
> porozmawiac. Osoby, ktore mnie otaczaja, to paru znajomych
> z pracy i kilka osob z otoczenia mojej dziewczyny...
> Jestem wiec teraz sam i to bedzie chyba gwozdz do mojej
> trumny.
I to jest skutek tego, ze CALY Twoj swiat byl zwiazany z Twoja dziewczyna. A
moze ja to troche meczylo? Powinienes miec rownze swoj wlasny swiat - paru
kumpli, kolezanki...
> Duzo mysle o samobojstwie i pewnie w przeciagu paru
> nastepnych dni sprawa zakonczy sie w ten wlasnie sposob.
> Teraz obawiam sie tylko o to czy wystarczy mi odwagi
> w tej decydujacej chwili, bo desperacji na pewno tak...
> Ciagle jednak, gdzies gleboko we mnie tli sie malutki
> plomyk naiwnej nadziei... Nadziei - nie wiem juz nawet,
> na co ??? Ten malutki plomyk powoduje wiec tylko,
> ze moja rana staje sie jeszcze bardziej rozjatrzona,
> i boli, boli jak cholera... Gdyby nie to juz dzis
> nie moglbym napisac tego listu...
>
Rozumiem, ze o tym myslisz, bo tez w takiej sytuacji mysle o samobojstwie,
ale to po pierwsze niczego nie rozwiaze, a po drugie, to ZAWSZE trzeba miec
nadzieje!!!!! Jak sie czegos BARDZO, BARDZO PRAGNIE i SZCZERZE PRAGNIE, to
jest duza szansa, ze sie to osiagnie.
> Rozpisalem sie sam nie wiem po co. A mialem sie
> tylko odniesc do zacytowanych wyzej postow - przepraszam.
> W odroznieniu od Adama, nie czuje ani grama nienawisci
> do mojej dziewczyny (chyba nigdy nie przestane jej tak nazywac).
> Ja ja poprosu ciagle kocham. Glupią, naiwną ale bardzo
> gleboką miloscia. Dlatego wszystko to sprawia, iz wydaje
> mi sie, ze to koszmarny sen. Do tego jeszcze sam nie wiem
> co teraz zrobic - poddac sie, przywiazac sobie kamien do szyi
> i skoczyc z mostu, czy walczyc? Jesli walczyc to w jaki sposob?
> Czy mam prawo narzucac swa milosc. Czy 7 lat bycia razem
> mnie do tego upowaznia?
>
Zadbaj teraz o siebie. O swoj wlasny swiat, a potem dopiero zacznij dzialac
w kierunku zwiazku (jezeli w ogole sie na to zdecydujesz).
Glowa w gore! Pomysl o tym tak - widocznie tak ma byc. Czemus to sluzy -
albo zebys spotkal kogos innego, albo zeby Wasz zwiazek stal sie lepszy.
Pozdrawiam bardzo serdecznie
Gruszka
> Bardzo smutno wszystkich pozdrawiam... :(((
> \Wojtek.
>
>
>
>
>
>
>
>
>
--
Internetowe Forum Dyskusyjne - http://www.newsgate.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-03-10 21:51:01
Temat: Odp: ZdradaUżytkownik MilkyWay <w...@b...gnet.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
> > Samobojstwo nie jest rozwiazaniem. Jest ucieczka ale
> > czy ty chcesz uciekac?
> Wlasnie tak to traktuje... Jak ucieczke. Skoro jestem za slaby
> zeby sie obronic, moze trzeba uciekac ?
Wez pod uwage ze bol, nawet najwiekszy z czasem slabnie lub mija.
I nie ma sensu pod wplywem impulsu podejmowac glupich decyzji.
> >Swiat ma wiele zalet, pomimo ze ludzie sprawiaja nam
> > bol.
> Tyle ze te wszystkie zalety ból skutecznie potrafi przeslonic,
> a wtedy to ... lizanie lizaka przez papierek ???
Jak nie bedziesz tego rozpamietywal to z czasem swiat nabierze kolorow.
Tylko sie nie zamykaj w sobie i zyj. Mnostwo ludzi przeszlo cos takiego i
maja sie dobrze.
Glowa do gory!
Pozdrowienia
Dorota
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2000-03-11 15:02:07
Temat: Odp: ZdradaTo jest normalne az do bólu. I choc to smutne nie przejdzie dopóki nie
poznasz kolejnej wspanialej osoby(czyt. dziewczyny, ale to chyba dziala w
obie strony choc pewny tego nie jestem). A jesli myslisz, ze to byla ta
najwspanialsza to sie mylisz. Nie przecze, moze jest kapitalna ale rozejrzyj
sie i przede wszystkim nie mysl o zemscie bo to Cie niszczy i odbiera Ci
szanse na poprawe.
Daj pokierowac losowi....to dziala (Albert to dziala)
Przezylem takich wzlotów i upadków kilka i wiem o czym mówie.......
Pepe
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |