Data: 2002-07-18 13:29:23
Temat: felieton MN - Nie ma jak Internet!
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka)
Pokaż wszystkie nagłówki
NIE MA JAK INTERNET!
Było to akurat w szczytowym rozgardiaszu jednej z
kolejnych burd na jednej z licznych polskich internetowych grup
dyskusyjnych, ólistamió zwanych. Atmosfera rozpalona, ogólna
biała gorączka, napięcie linczu i zbiorowych zamieszek. Sam
cyklon. Na to wpada pani, chyba jakiś magister psycholog, bo
wyłuszcza rezolutnie, dobitnie jak nic psychologiczne
rozpoznanie, a do tego oszczędne w dwóch słowach. Brzmi ono,
owo rozpoznanie: internauci mają do pokazania dwie strony -
albo ciemną, albo jasną. Jak jeden mąż pootwieraliśmy gęby na
takie autorytatywne dictum i czekamy, co dalej.
Ta ciemna strona manifestuje się u nieszczęśników
kompensujących poprzez Internet frustracje i brak sukcesów w
realnym życiu - diagnoza pani psycholog jest klarowna.
Nieszczęśnicy ci funkcjonują na Internecie nieodmiennie jako
prowokatorzy, podżegacze, intryganci, rozrabiacze, huligańskie
szumowiny. Znaczy się taki óinternetowy elementó. Za wszelką
cenę chcą zwrócić na siebie uwagę na zasadzie - nareszcie
jestem ważny, czym więcej rozrabiam, tym bardziej mnie widać,
napsuję innym krwi tak, jak i mnie inni dotąd dogryźli. Co z
nimi robić, jak ich traktować tych wichrzycieli często
bezkarnych? Pani psycholog wie i już wyłuszcza: trzeba ich
olewać, jak nieladnie mówią młodzi, tu pani psycholog spogląda
karcąco, co wychodzi na jedno z lekceważyć, ignorować. W każdym
razie za nic na świecie nie dać się im skompensować, niech mają
za swoje. Tyle o internetowych cicho-ciemnych. Za to nad tymi z
jasnym wirtualnym obliczem pani psycholog nie rozwodziła się
zbytnio. Nie sprawiają kłopotu, nie ma co się nimi przejmować.
Uradowała mnie ta niespodziewana obecność fachowca od
duszy na liście, bo zaczynałam właśnie mieć ze sobą coraz
poważniejsze kłopoty. Odpowiedziałam gorącym i przepełnionym
nadzieją odzewem, przemawiając do pani psycholog jakoś tak:
Z nieba mi Pani spada z taką klarowną klasyfikacją
internetowej psychologii. Właśnie czegoś takiego mi trzeba, bo
chyba dzieje się ze mną coś niedobrze. Tylko że według takiego
zróżnicowania, wychodzi chyba na to, że jakaś dwulicowa albo
już rozdwojona jestem?
Zaczęło się niby poprawnie i bezproblemowo. Cała jasna
zawitałam na tę listę. Mówię Pani, kulturalna byłam, grzeczna
byłam, wyrozumiała byłam i cierpliwa. Milusińska taka. Nawet
jak ktoś mi bruździł, odpowiadałam ciepłym, matczynym uśmiechem
- co mi tam szczeniackie wygłupy. Bajdurzyłam o samych tam
takich dobrodusznych kawałkach, głaskałam jasne główki aż do
znudzenia. Lizaczek.
Aż tu niedawno patrzę, a mi się zaciemnia. Odnajduję się
nagle w samym cyklonie ściekowej burdy - cała zacietrzewiona,
gotowa na wszystko. Walę na oślep samych Bogu ducha winnych,
czepiam się dobrych i sprawiedliwych, podjudzam, sama brużdżę.
Mówię Pani, co za zjadliwość, jaka podłość i oczywiście
rynsztokowe wyrazy.
Jak mnie złapało, tak nie popuszcza. Tylko teraz patrzę,
jeszcze by kogo? Rozumie Pani, co mam na myśli: włos mi
rzednie, twarz mi blednie, psują mi się zęby przednie - śpiewał
wampirowaty kabarecista - i ze mną jest kropka w kropkę. Mąż
się musiał wyprowadzić, dzieciaczyska poszturchuję po kątach,
domowa zwierzynę wyrzuciłam na pluchę i... wesolutka jestem.
Zupełnie ciemno mi się zrobiło, chyba jak nigdy dotąd.
Metamorfoza to jakaś czy patologia ewidentna? Jest tu jeden
taki, który zdiagnozował histerię, ale on nie profesjonalista,
tyle że sam cierpiący, więc diagnozujący swoją własną
przypadłość innym. Ja bym wołała, jeśli już, to opinię osoby
kompetentnej.
Tylko, że ja już nawet nie wiem, czy wyleczyć tę ciemną
przypadłość tak naprawdę bym chciała. Czuję się bosko!
Odprężona jestem. Widocznie załatwiłam sobie, jak Pani mówi, te
wszystkie życiowe frustracje, brak sukcesu jak nic się
skompensował. Zresztą zawsze imponowały mi czarne charaktery,
przyznaję na boku, to teraz nareszcie będę miała swój.
Wiedziałam, że na coś mi się przyda moje uczestnictwo w
polskiej grupie dyskusyjnej. A tu proszę, rezultaty przeszły
moje najśmielsze oczekiwania. Intrygantką się zrobiłam, chamką
najczystszej wody, może i nawet faszystką. Co do faszyzmu jest
na razie tylko pewne podejrzenie, właśnie ktoś próbował się go
u mnie dopatrzeć, dobre chociaż to na początek. Jak to mówią:
lepiej mało niż nic. W każdym razie nareszcie jestem
demoniczna, silna i wspaniała. Jaki kochany ten Internet...,
czyż nie!?
Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
|