Data: 2001-01-20 10:33:29
Temat: glupie konowaly, wlasciwie eksperymentatorzy a'la Mengele...
Od: "ant" <h...@u...net>
Pokaż wszystkie nagłówki
NAWET JEZELI Z MEDYCZNEGO, NAUKOWEGO PUNKTU WIDZENIA
MOZNA BYLO TAK ZROBIC (odeslac pacjentke do poniedzialku)
TO GDZIE ASPEKT __PSYCHOLOGICZNY__?
( i ludzki )
DLACZEGO TA PSEUDO-LEKARKA - KRETYNKA NIE BRALA POD UWAGE WSTRZASU
PSYCHICZNEGO, który przez taka diagnoze MUSIAL byc wywolany u pacjentki
TU (po wzieciu pod uwage wstzasu) juz z czysto medycznego, fachowego
punktu widzenia ZBRODNIA i dowodem na niekompetencje lekarki bylo
odeslanie przez nia pacjentki "na po weekendzie"
I JAK TU LEKARZ MA BYC ZAWODEM ZAUFANIA SPOLECZNEGO????
LEKARZE (duza ich czesc) ROBIA WSZYSTKO, ZEBY PACJENCI BARDZIEJ BALI SIE
SZPITALI I LEKARZY NIZ SAMEJ CHOROBY
A RESZTA NIE REAGUJE, NIE ODCINA SIE od takich praktyk...
w imie durnowato pojetej solidarnosci zawodowej
gdy jest takie PODEJSCIE i takie TRAKTOWANIE pacjentów, to jak ma nie
byc (np. w onkologii) ucieczki mniej swiatlych ludzi (chorych) od
lekarzy do szarlatanów, torfów Tolpy, jakichstam "vilcacorów", etc...
chory czlowiek jest w rozpaczy - lapie sie wszystkiego
ZWLASZCZA GDY MA DO CZYNIENIA Z __TAKIMI LEKARZAMI___
Odesłali pacjentkę z martwą ciążą
Zdumiewające praktyki szczecińskiego szpitala na Pomorzanach
Kobietę z martwą ciążą lekarz odesłał do domu, bo w szpitalu nie było
wolnych miejsc.
- Proszę przyjść po weekendzie
- usłyszała zszokowana.
To, o czym piszemy, działo się w piątek 5 stycznia. Dopiero teraz, po
kilku tygodniach, Sylwia S. jest w stanie z nami rozmawiać.
- Przerażało mnie, że przyjadę do domu i będę z tym martwym dzieckiem w
brzuchu
- mówi.
- Nie wiedziałam, co się ze mną może dziać, jakie to jest dla mnie
zagrożenie.
Wcześniej poroniła już trzykrotnie. Bardzo chciała mieć dziecko.
Proszę w poniedziałek
Tego dnia rano Sylwia S. z silnymi bólami brzucha pojechała do
przychodni przyklinicznej Kliniki Położnictwa i Perinatologii PSK nr 2
na Pomorzanach w Szczecinie. Była w 11. tygodniu ciąży. Ok. godz. 10
usłyszała diagnozę
- nie ma tętna, ciąża jest obumarła.
Sylwia S.:
- Byłam w szoku, płakałam. Lekarka, która mnie przyjmowała, powiedziała,
że mam w przyjść w poniedziałek, bo na oddziale nie ma miejsc. Poza tym,
nawet gdybym chciała zostać, to oni w sobotę i niedzielę nie wykonują
takich zabiegów.
Rodzina Sylwii S. jest wstrząśnięta, że lekarze mimo wszystko nie
zatrzymali pacjentki lub nie skierowali jej do innego szpitala.
Matka Sylwii S.:
- Najpierw chciałam zrobić awanturę i żądać przyjęcia mojej córki, ale
ona do mnie mówi: "Mamuś, jeszcze będą jakieś nieprzyjemności". Bardzo
się o nią bałam, bałam się, że ona to wszystko będzie musiała znosić
jeszcze przez dwa dni.
To normalne (?)
Jak twierdzą ginekolog Barbara Rajewska oraz prof. Ryszard Czajka,
kierownik Kliniki Położnictwa i Perinatologii, Sylwia S. mogła wrócić do
domu i poczekać na zabieg, ponieważ jej stan nie zagrożał życiu.
Barbara Rajewska, lekarka:
- Nie krwawiła i nie plamiła, więc nie wymagała natychmiastowej opieki.
Poinformowałam ją, że na oddziale izolacyjnym nie ma akurat miejsc i
żeby zgłosiła się w poniedziałek. Powiedziałam też, że gdyby cokolwiek
się działo, gdyby wyniki badań morfologicznych, które miała zrobić, nie
mieściły się w granicach normy, wówczas zostanie przyjęta do nas,
niezależnie czy jest to sobota, czy niedziela.
Sylwia S.:
- Pani doktor powiedziała, że mam się zgłosić, gdyby coś się działo, a
to przecież już się działo
- ja miałam w sobie martwe dziecko! Co jeszcze miałoby się stać, żeby
mnie przyjęli? Spytałam, co mi grozi. Pani doktor odparła, że mogę
poronić.
Według doktor Rajewskiej w fakcie, że pacjentka z tak wczesną obumarłą
ciążą została odesłana do domu na kilka dni, nie ma nic zdrożnego.
- Wydaje mi się, że ta pani została potraktowana naprawdę elegancko
- tłumaczy Rajewska.
- A to, że był akurat koniec tygodnia? Mamy taką zasadę, by nie obciążać
w sobotę i niedzielę personelu medycznego, bo tylko trzy osoby dyżurują.
Nie obciążamy ich więc pracą, która nie musi być wykonana bezwzględnie.
Rodzina Sylwii S. jest przerażona, że kobieta jeszcze przez trzy dni
miała przeżywać dramat i czekać na zabieg.
Barbara Rajewska:
- Jeśli czułaby się źle, również psychicznie, to miałaby zapewniony
powrót do szpitala i być może hospitalizowałoby się ją na jakichś
dostawkach, ale nie uważam, żeby to było bezwzględne wskazanie do
przyjęcia akurat tego dnia.
Prof. Ryszard Czajka, kierownik kliniki:
- Ja nic w tej sprawie nie będę mówił. Informacji udzieliła już doktor
Rajewska.
Co mogło grozić kobiecie, gdyby pozostała w domu?
- Mogło być plamienie, poronienie
- tak jak w każdej ciąży
- odpowiada Rajewska.
Sylwia S.:
- Potem strasznie się bałam, że to wszystko ze mnie wyleci, że martwe
dziecko będę miała na rękach.
Matka Sylwii S.:
- Znajoma poradziła nam, że przecież możemy pojechać do innego szpitala,
córka nie musi być koniecznie w tym. Jak człowiek jest w szoku, to nie
wie, co robić.
Sylwia S. jeszcze tego samego dnia pojechała do szpitala przy Unii
Lubelskiej. Nie musiała czekać na miejsce.
Imiona i nazwiska pacjentki i jej rodziny zostały zmienione.
Dla Gazety
Zofia Milska-Wrzosińska
psycholog, Laboratorium Psychoedukacji w Warszawie
To jest karygodny przypadek, który pokazuje wyraźnie, że istnieje wielu
lekarzy, którzy nie biorą pod uwagę aspektów związanych z psychiką
pacjentów. Zachowano się tutaj bez wrażliwości. Tej kobiecie wyrządzono
bardzo dużą krzywdę. Przecież już sam fakt, że utraciła ciążę, był dla
niej bardzo dużym przeżyciem. Kazano jej jednak chodzić z martwym
embrionem, co przeżywała jeszcze bardziej. Psychologiczny aspekt tego
dramatu byłby mniejszy, gdyby uzyskała szybką pomoc. Nikt nie
zainteresował się sytuacją psychologiczną tej kobiety, zredukowano ją do
macicy i embriona.
Wojciech Tomal
główny specjalista departamentu nadzoru realizacji świadczeń zdrowotnych
Urzędu Nadzoru Ubezpieczeń Zdrowotnych
Rzeczywiście w takiej sytuacji nie było zagrożenia zdrowia, jednak
należało liczyć się z faktem, że może wystąpić krwawienie. Pracownicy
powinni się wykazać odrobiną współczucia i wskazać inny szpital, do
którego może pojechać pacjentka. Nie ma regulacji prawnych, które
mówiłyby o takim obowiązku, ale czy konieczne są paragrafy do
przestrzegania norm dobrych obyczajów i odruchów ludzkich?
Tomasz Niewiadomski
rzecznik praw pacjenta przy Wielkopolskiej Kasie Chorych*
Obowiązkiem lekarza jest poinformować pacjenta, że może skorzystać z
usług innego szpitala. Wystarczyło o tym powiedzieć, a nie kazać czekać
do poniedziałku. Przecież nie wszyscy pacjenci znają swoje prawa i
wiedzą, że mogą udać się do innej placówki, tym bardziej że ta osoba
znajdowała się w bardzo dramatycznej dla niej sytuacji. Radziłbym tej
pani złożyć skargę do rzecznika praw pacjenta. Niestety szpital ma
obowiązek udzielenia pierwszej pomocy i przewiezienia do innego
placówki, ale tylko w sytuacjach zagrażających życiu.
* O opinię w tej sprawie poprosiliśmy Tomasza Niewiadomskiego, ponieważ
wczoraj nie udało nam się skontaktować ze szczecińskim rzecznikiem praw
pacjenta
not. kov
|