Data: 2003-08-05 12:19:55
Temat: mistrz sztuki*
Od: "nawrocki" <p...@n...art.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Opanowałem mistrzostwo mentalnie i fizycznie. Nie wiem tylko, co to za
mistrzostwo. Ja to chciałbym być mistrzem suspensu (nie wiem co to znaczy,
ale brzmi dobrze), albo mistrzem sztuki. Taki mistrz sztuki to ma dobrze;
mieszka w willi, i zapraszają go na wykwintne bankiety. Gdybym był takim
mistrzem, zapoznałbym sobie jakąś blond modelkę, kupiłbym sobie katamaran, i
codziennie piłbym piwko - byłbym szczęśliwy.
Mówiąc o mistrzu sztuki, mam na myśli takiego mistrza, który byłby
prawdziwym mistrzem, a nie kserem istniejących osobowości. Ten mistrz miałby
wielkie wejście. Najpierw dostałby Literacką Nagrodę Nobla za swoje
pamiętniki, nie mógłby jednak mieć więcej niż dwadzieścia pięć lat, ponieważ
mistrz sztuki musi być młody, by móc podbić serca młodzieży. Te pamiętniki
mistrza nie musiałby być znane; wystarczy, że doceniliby je krytycy. Dzięki
tej nagrodzie po pamiętniki mistrza sięgnąłby szerszy czytelnik.
Potem mistrz sztuki zaprezentowałby swój film. Byłby to wielki film
nakręcony z wielkim rozmachem, owiany jednak tajemnicą, by stworzyć
atmosferę mistycyzmu. Film byłby o jednym ze współczesnych mitów; na
przykład fantastyka o ludzkiej cyberfobii. Nie byłby to jednak film podobny
do już istniejących, jak seria Obcy, Mad Max, lub Terminator. Pierwszy film
mistrza sztuki byłby przełomowy; połączenie Matrix'a, Cuba i Pi. Film
wprowadzający do przekazu nową formę dialogu; dialog myśli, tworzenie nie
istniejący obrazów i przekazywanie informacji bez pomocy słów, czy symboli.
Film poruszałby ważną dla człowieka kwestię, o której stopniowo zapominamy -
o sensie życia, istocie boga, i naszej cybernetycznej przyszłości.
Wraz z podbiciem scen filmowych, mistrz sztuki musiałby podbić scenę
muzyczną. Ścieżka dźwiękowa do pierwszego filmu mistrza okazałaby się
najlepszą płytą muzyczną dekady. Płyta ta zawierałaby utwory należące do
najbardziej popularnych gatunków muzycznych, nie wyłączając muzyki
klasycznej. Na listach przebojów tryumfowałyby utwory należące do tej
właśnie płyty ze ścieżką dźwiękową pierwszego filmu mistrza sztuki. Autorem
tych utworów musiałby być oczywiście mistrz.
Mistrz byłby szczery wobec ludzkości, jednak musiałby też być tajemniczy.
Mistrz nie powinien mówić zawsze wszystkiego do końca, pozostawiając sobie
tym samym furtkę odwrotu. Mistrz powinien być szanowany za swoje dzieła i za
swoją postawę wobec świata, nie zaś za swój wizerunek. Mistrz na szacunek
ludzi powinien zasługiwać sobie pracą dla tych ludzi. Mistrz byłby swego
rodzaju medium pomiędzy światem magii, a światem ludzi. Mistrz dawałby nam
piękno, nadzieję, i wiarę. Mistrz byłby mistrzem w swojej sztuce, którą jest
sztuka.
Mistrz sztuki musiałby być sam w sobie oryginalny. Nie mógłby to być nikt w
rodzaju Michała Wiśniewskiego, Stephena Spilberga, czy autorki Harrego
Pottera (nazwisko jej zapomniałem, a nie chce mi się szukać). Te postacie
tylko częściowo zaprzątają wyobraźnie cywilizacji ludzkiej. Są tworami
medialnymi, i sami też tworzą twory jedynie medialne. Mistrz sztuki
tworzyłby dzieła, które nie byłby medialne (w sensie komercjalnym), a jednak
byłyby przez media kolportowane. Mistrz sztuki zmieniłby pewną zasadę; w
mediach nie pojawiałyby się programy, które media chcą pokazać, tylko
programy, które odbiorcy chcą zobaczyć.
* fragment
pozdrawiam serdecznie
Łukasz
[Afu-ra - unknown name (the body of the life force)]
--
www.nawrocki.art.pl
|