| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-05-05 12:36:08
Temat: Re: post scriptum: m?ode kartofelki...
>
>dziekuje - od razu sie najadlem! Ha, niech zyje wyobraznia. ;-)
>
>... i nawet starczyla mi zupa bo pozniej juz nie bylem glodny -
>odstraszyly mnie buraczki, za ktorymi wyjatkowo to raczej o ile nie sa
>czescia zupy nie przepadam :)))))
>
>Uklony,
>
>J.
...na wampiry korale z czosnku, na Jurka - korale z buraczkow ;)
na mnie - korale ze sledzia
Trys, w koralach...z korala
K.T. - starannie opakowana
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2003-05-05 12:45:04
Temat: Re: młode kartofelki...> > no i wlasnie z tego powodu ze sama za siebie odpowiadam.. nie zjem wielu
> > rzeczy.. w tym rowniez pietruszki.. korzucha z mleka.. i wielu wielu innych
> > jeszcze rzeczy.. i traktorem sie mnie do tego nie zaciagnie
>
> No, chyba trzeba Ci wspolczuc.
nie trzeba mi wspolczuc dlatego ze czegos nie lubie..
wspolczuje dziecia ktorych rozice zmuszaja do jedzenia wszystkiego.. nawet
rzeczy ktore one nie cierpia
> > w przedszkolu probowali mnie przekonac do zjedzenia topionego serka..
> > konczylo sie tym ze gdy mnie rodzice odbierali z przedszkola kanapka dalej
> > byla nie ruszona
>
> Wiodocznie nie bylas glodna.
bylam glodna.. ale serka topionego do dzis nie zjem..
> Wiesz ja wiem, ze dzieci bywaja marudne i ich kaprysy sa trudne do
> zwalczenia. Ale to nie znaczy, ze trzeba im ulegac.
> Dzieci nie maja jeszcze wyrobionego smaku i gustu, bo kiedy mialyby go
> nabrac. Ich kaprysy wynikaj z dziwnych czasami uprzedzen, a czesto tez
> sa proba sprawdzenia granicy tolerancji rodzicow. Jezeli najednym polu
> zacznie sie im ustepowac, beda probowaly tego na innych. I z takim
> nabytym sposbem postepowania wejda w doroslosc.
co ma nie lubienie pietruszki czy pomidora to postepowania w zyciu?
a dzieci smak bardzo szybko nabywaja.. dlatego daje im sie po kolei nowe
potrawy.. i nie kazda jest przez nie akceptowana
> Nie udawaj, ze nie wiesz o co mi chodzi.
> Oczywiscie, mozna nie podawac do stolutego, o czym wiadomo, ze dziecko
> nie lubi. Ale skoro sie juz podalo, to malezy przestrzegac, by zjadlo
> jak inni.Ponadto, z unikania potraw, ktorych nie lubi dziecko nie nalezy
> czynic zasady wedlug ktorej komponuje sie jadlospis. A zwlaszcza, nie
> nalezy dla dzieci robic osobnych dan. rodzina to rodzina, wspolny stol
> to wspolny stol i do tego powinno sie dzieci przyzwyczajac.
no nie wiem.. u mnie w rodzinie wiele osob nie jada roznych rzeczy.. bratowa
nie jada np. buraczkow na cieplo i wszyscy o tym doskonale wiedza i jak jest na
obiedzie gdzie sie akurat trafia to ich po prostu nie dostaje i koniec.
nikt jej nie ma tego za zle
a jesli ktos ze znajomych mialby robic wielkie ale dlatego ze czegos bym u nich
nie zjadla.. no przepraszam.. ale bez przesady
> > skad wiesz ze brak im rozumu?
>
> Bo sa jeszce dziecmi. Proste.
dzieci glupie nie sa.. a jesli masz takie podejscie to inna sprawa
> > wedlug ciebie powinno sie dziecko katowac i zmuszac do jedzenia wszystkiego?
>
> Nie, nie powinno sie ich nigdy katowac. Dawanie jedzenia nigdy zreszta
> nie nazwalbym katowaniem. Nie powinno sie natomiast takze ulegac ich
> kaprysom. Powinny wiedziec, ze jak dorosly raz powie, ze maja cos
> zrobic, to maja to zrobic. A w kwestii jedzenia -- ze to co jest dobre
> dla innych, jest tez dobre dla nich. (Wiem, wiem, co mi zaraz
> zaserwujecie -- nie chodzi mi o zmuszanie niemowlat do jedzenia bigosu)
ale ja nie mowie o zmuszaniu do jedzenia bigosu.. wtedy by to dziecko pewnie w
szpitalu wyladowalo
jak raz powie to zrobic.. wojsko jakies czy co?
i nie wszystko jest dobre dla kazdego.. dla ciebie pietruszka jest pyszna.. dla
mnie nie.. dla mnie czekolada biala jest najsmaczniejsza.. moj tato jej nie
jada.. jedynie gorzka
ty wychowywales swoje dzieci po swojemu (o ile je masz) i zmuszales do jedzenia
wszystkiego.. ja swoja pocieche wychowuje po swojemu i nie musi ona jadac
czegos co jej nie smakuje
> > a w wychowaniu jest takie slowo jak 'dziekuje' i zawsze mozna podziekowac i
> > nie zjesc
>
> W pewnych sytuacjach tak, w innych nie.
a kiedy mi to niby nie wolno czegos odmowic?
pozdrawiam
Marzena
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-05-05 12:46:06
Temat: Re: m?ode kartofelki...On Sat, 3 May 2003 13:54:15 +0200, w...@t...com.pl (Wladyslaw Los)
wrote:
>Wiesz, normalnym, zdrowym ludziom skorka od pomidora ani pietruszka nie
>staja w gardle ani nie wywoluja zadnych oduchow.
Normalnym czyli Wladyslawowi pewnie.
Mi tam nic w gardle nie staje i denerwuje mnie kiedy ktos mowi na
jedzenie "syf", ale jestem w stanie zrozumiec ze ktos czegos nie lubi.
Cos w rodzaju odruchow wymiotnych miewam czasami co do kawy inki, ale
na szczescie nikt mnie nie zmusza do jej wypicia. W dziecinstwie
mdlilo mnie od cieplego mleka. I potrafilam zmusic sie do wypicia,
lecz potem dlugo bylo mi niedobrze. Nie sadze, ze takie mleko dobrze
mi robilo.
Dorosli maja ta przewage, ze moga zadecydowac co wziac do ust. Nie
widze powodu zeby zmuszac dzieci do jedzenia czegos, czego nie lubia,
jesli mozna te potrawy/skladniki zastapic czyms innym, rownie
pozywnym. Oczywiscie jesli jest tych nielubianych rzeczy zbyt duzo -
inna sprawa.
Acha, jeszcze kiwi. Kiwi z jakiegos powodu robi mi cos dziwnego z
przelykiem - po zjedzeniu odczuwam przez pewien czas cos w rodzaju
pieczenia i jakby mi cos na gardle stanelo. W zwiazku z tym nawet
zapach kiwi mnie odrzuca. Hm, chyba udam sie jednak do psychiatry.
--
Pozdrawiam, Sabina
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-05-05 12:46:34
Temat: Re: młode kartofelki...On Mon, 5 May 2003 07:33:33 +0200, w...@t...com.pl (Wladyslaw Los)
wrote:
>Bo dorosly nie powinien juz "lubic" czegos lub "nie lubic" a w kazdym
>razie powinien jesc to co jest do zjedzenia, nawet jak nie lubi.
To ja nie rozumiem po co da grupa, skoro niewazne co kto lubi.
>Chodzi takze o to, zeby dziecko wychowac na doroslego.
Tak, bo dorosle zycie polega na tym, ze sadzaja Cie przy stole i kaza
jesc rzeczy, ktorych nie lubisz.
--
Sabina
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-05-05 12:47:56
Temat: Re: młode kartofelki...
>
>Nie, nie powinno sie ich nigdy katowac. Dawanie jedzenia nigdy zreszta
>nie nazwalbym katowaniem. Nie powinno sie natomiast takze ulegac ich
>kaprysom. Powinny wiedziec, ze jak dorosly raz powie, ze maja cos
>zrobic, to maja to zrobic. A w kwestii jedzenia -- ze to co jest dobre
>dla innych, jest tez dobre dla nich. (Wiem, wiem, co mi zaraz
>zaserwujecie -- nie chodzi mi o zmuszanie niemowlat do jedzenia bigosu)
>
>> a w wychowaniu jest takie slowo jak 'dziekuje' i zawsze mozna podziekowac i
>> nie zjesc
>
>W pewnych sytuacjach tak, w innych nie.
>
>Wladyslaw
Wladyslawie? Iles dzieci wychowal? przyznaj sie, bo ja rozne
mialam plany zwiazane z wychowywaniem dzieci, rozne, niezwykle
szlachetne, zakladajace moja niewyczerpalna cierpliwosc i wory
cale dobrej woli.... no i cierpliowsc padala od czasu do czasu,
wory dobrej woli naddarly sie i zaczelam ustepowac...i jak pisze,
tak jak kazdy/a z nas maja te rzeczy, ktore wola jesc i te,
ktorych nie. a - slowo daje - roznych metod uzywalam. Moj syn
jadal curry )lagodne jak mial niecale dwa lata. potem nie chcial
przez okolo 18 lat, potem zaczal...moze do pewnych smakow po
prostu sie dorasta....
Moja Mama mnie rozpuscila w kwestii jedzenia z jednej strony, z
drugiej np trzymala mnie w imadle bardzo scislej diety
pozoltaczkowej przez caly rok, a to bylo przeciwienstwem MOJEJ
diety, a za ogole rozpuszczenie mnie bede jej do konca zycia
wdzieczna...jednak - nie trzymam lokci na stole, wiem, ktory
kieliszek i noz do czego, nie siorbie herbaty, nie mlaskam i nie
dlubie w zebach przy stole. Z wiekiem zaczelam eksperymentowac z
jedzeniem i wychodzilam poza te wszystkie korniszony i musztarde.
sama, we wlasnym czasie, teraz moja kasia tak robi - wlasnie
polkochala zurek!
Trys
K.T. - starannie opakowana
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-05-05 12:48:43
Temat: Re: młode kartofelki...Użytkownik "Wladyslaw Los" <w...@t...com.pl> napisał w wiadomości
news:1fudjqr.19wlsj91ut2ejmN%wlos@tele.com.pl...
> > >Sadza sie dziecko prted talerzem i nie pozwala wstac, dopoki
wszystkiego
> > >nie zje.
> >
> > Nie zawsze dziala. Matka raz trenowala ze mna zjadania syfu w rodzaju
> > pietruszki, ale dala w koncu spokoj. Chyba godzine siedzialem nad
> > talerzem ;--).
>
> Gdybys posiedzial 6 lub wiecej godzin, pewnie by pomoglo.
Po co szesc godzin? Tydzien dzieciaka o glodzie potrzymac, w ciemnym pokoju
zamknac, do kaloryfera przywiazac. Bedzie jadl jak zaczarowany. Wszystko.
Kruszyna
--
"Primum non stresere... "
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-05-05 12:48:52
Temat: Re: m?ode kartofelki...Krysia Thompson wrote:
> to bylo pod presja. hrehrehre, sama bym tam nie poszla, synus tez
> nie...zachowalismy sie godnie, ale jedzenia nie komentowalismy,
> bo bylo nie lepsze niz moje, ale podane 1000 razy piekniej.
>
W ogole temat restauracji - tez mogby jakos blysnac tu na grupie.
Opowiesci o najciekawszych miejscach, gdzie mielismy okazje cos
zjesc.....
W Polsce przez ostatnie 10 lat odbyla sie prawdziwa rewolucja (in plus).
Podobalo mi sie jak swego czasu w dodatku do GW P.B. (niezla fucha, kto
ciekawe placil rachunki?:>) opisywal rozne fajne knajpki w Polsce.
Ja tam uwielbiam knajpy. I nie musza acz moga (jak mnie stac) byc
drogie. Najwazniejsze czy dobre podaja jedzenie. A znalezc takie miejsce
to - wg moich doswiadczen - calkiem trudne zadanie. I to nie tylko w
Polsce, takze w innych krajach UE. No chyba - ze ktos teskni za kuchnia
"turystyczna" rodem z Orbisu.
J.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-05-05 12:48:57
Temat: Re: m?ode kartofelki...Krysia Thompson <K...@h...fsnet.co.uk> wrote:
>
> JA tez nie lubie Rubensa, a kocham da Vinci i Boticellego - niby
> wszys trzej okragle baby malowali ;)
Wiesz, do Rubensa sie dorasta. W ogole z wiekiem i nabieraniem oglady
oraz wyksztalcenia rozszerza sie takze wrazliwosc estetyczna. dVinici i
Boticelli to takie typowo mlodziencze fascynacje. Podobnie jak dla
inych Dali i powierzchownie ogladany Bosch.
Wladyslaw
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-05-05 12:54:16
Temat: Re: m?ode kartofelki...
>
>W ogole temat restauracji - tez mogby jakos blysnac tu na grupie.
>Opowiesci o najciekawszych miejscach, gdzie mielismy okazje cos
>zjesc.....
>W Polsce przez ostatnie 10 lat odbyla sie prawdziwa rewolucja (in plus).
>Podobalo mi sie jak swego czasu w dodatku do GW P.B. (niezla fucha, kto
>ciekawe placil rachunki?:>) opisywal rozne fajne knajpki w Polsce.
ja to z tym P.B. studiowalam czas jakis. raz nawet cos zrobil na
kolacje, jak meczyliszmy Szekspira do egzaminu ;)
knajpy...mam taki niewybredny gust - Wroclaw - Pastelowa i bar
Vega a Rynku, nieodmiennie...a u nas - Mal Maison w Newcastle i
mongolska restauracje tamze
Trys
>
>Ja tam uwielbiam knajpy. I nie musza acz moga (jak mnie stac) byc
>drogie. Najwazniejsze czy dobre podaja jedzenie. A znalezc takie miejsce
>to - wg moich doswiadczen - calkiem trudne zadanie. I to nie tylko w
>Polsce, takze w innych krajach UE. No chyba - ze ktos teskni za kuchnia
>"turystyczna" rodem z Orbisu.
>
>
>J.
P.S. Poza tym kocham bary mleczne w PL. U nas co do knajp, jest
za duzo przecietnych i nie serwuja PRAWDZIWYCH brytyjskich dan, a
szkoda....
K.T. - starannie opakowana
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-05-05 12:55:54
Temat: Re: młode kartofelki...Sabinka wrote:
> A co do zmuszania na sile to ma to swoje dobre strony. Mojego TZ
> zmuszano w dziecinstwie do groszku z marchewka i teraz jak jest
> groszek z/lub marchewka to jest wiecej dla mnie bo on nieznosi :)
To ja wszystkim proponuje aby sie zmuszali do jedzenia chrupiacej skorki
z pieczonego drobiu, tak abyscie owa chrupiaca pieczona skorke
znienawidzili - to bede zjadal za Was ;-))))
J. (ktoremu chrupiacej skorki z pieczonego indyka czy nawet pieczonej
gesi nigdy za duzo)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |