Strona główna Grupy pl.sci.psychologia (none)

Grupy

Szukaj w grupach

 

(none)

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2003-03-19 12:00:13

Temat: (none)
Od: m...@w...fr (Magdalena Nawrocka) szukaj wiadomości tego autora

On Wed, 19 Mar 2003 12:39:02 +0100, tycztom wrote:

>Z mojej strony pełna satysfakcja (wolałbym co prawda art.
>"Młodzież jest the best" - ale w tym przypadku moje "pobożne życzenia" nie
>skutkują ;D).

;-)


////////////////////////////////////////////////////
//////////////////////////


KIEDY MLODZIEZ ZACZYNA




Zanim poruszę ten dość kontrowersyjny temat, na wszelki
wypadek przypomnę, że mieszkam we Francji:-).

Moja 13 letnia córka Dorotka przyprowadziła mi kilka lat
temu swoją koleżankę - rówieśniczkę (!!!) zapłakaną,
zasmarkaną, przerażoną. Będąc na wakacjach, przespała się ze
swoim 16 letnim kuzynem. Dopiero po stosunku uprzytomniła
sobie, że chłopak nie miał prezerwatywy. A przecież mówili w
szkole, trąbili w telewizji, że bez tego ryzykowne, że można
napytać się wielkiej biedy. Pierwszy raz, po prostu nie za
bardzo widać wiedziała jak to naprawdę powinno być. No i stało
się. Rodzicom za nic się nie przyzna, nieprzytomnie boi się
teraz zajścia w ciąże, AIDSem się nie przejmuje - to dopiero
wyłazi za kilka lat, za to ciąża będzie widoczna od zaraz.
Panika.

Ona w panice, a ja w szoku. Widząc jak obie z Dorota
telefonują na prawo i lewo, szukając desperacko jakiejś porady,
pomocy (zresztą nikt ich nie potraktował poważnie), zabrałam
młodziutką kobietkę do swojej lekarki. Na pigułkę hormonalną
było już oczywiście za późno (przypuszczam, ze lekarka mogła
wziąć taką możliwość pod uwagę), pozostawało dziewczynie
jedynie czekać. No i tym razem jeszcze się doczekała, a co
będzie dalej nie wiadomo. W każdym bądź razie w trzynastym roku
życia przeskoczyła na drugą stronę bariery.

Lekarka, kobieta w średnim wieku, w swoim zawodzie widząca
zapewne nie jedno też była jakby zszokowana. Dopiero to dodało
mi otuchy - może więc ogólnie nie jest aż tak źle? Chociaż moja
własna córka twierdzi, że wiele jej koleżanek już współżyje ze
swoimi, jak oni tu mówią, petits copains.

Chyba wszystko staje na głowie. Gdzie wina, w czym
przyczyna? Dlaczego te dzieciaki tak wcześnie porzucają swoje
dzieciństwo w głupiej pogoni za dorosłością? Być może właśnie
to ich dzieciństwo jest do kitu, tylko pytanie - za czyja
sprawa, z jakich względów? :-(((.

Tak czy inaczej problem wcześniejszego "rozbudzenia"
młodych wyraźnie się zaognia. Wylania się więc pilna kwestia,
co z tym fantem zrobić. Jedni oglądają się na szkolę, inni na
rodzinę czy kościół. Pewnie jak zwykle racja leży po środku, bo
są to dwie niby rożne, ale uzupełniające się racje. Z jednej
strony potrzeba, a nawet niezbędność edukacji seksualnej
młodzieży, a z drugiej żywotna już wręcz chyba konieczność
podbudowania albo raczej skonstruowania od mocnych, rzetelnych
podstaw, jeśli tak można nazwać, moralnego zaplecza, na którym
powinno bazować współżycie dwojga ludzi.

Dorośli - sami często przegrani lub z poważnymi problemami
poszli, powiedziałabym, trochę na łatwiznę: naszpikowali
młodych "praktycznością seksu", nie dając jej nic ponadto. O
wiele łatwiej założyć i przeprowadzić edukację seksualną niż
dać etyczną kanwę, niż wpoić zasadnicze normy moralne.
Powiązanie seksu z miłością, poszanowaniem partnera, z jako
taką wiernością, rozumianą chociażby już tylko jako
nieoddawanie własnego ciała na prawo i lewo i komu popadnie...
Kto o tym mówi, kto ostrzega i do takich modeli zachowań
dzisiaj przekonuje? Szkoła odhacza problem merytoryczną
pogadanką, do kościoła dziecko czy młody człowiek trafiają
najczęściej poprzez rodzinę, tyle że z tą dzisiejszą rodziną
często bywa raczej całkiem krucho.

I efekt jest fatalny. Młodzi ludzie zarzuceni,
przytłoczeni seksem czują się zagubieni, nic dziwnego, że
szastają swą inwencją na wszystkie strony, nic też dziwnego, że
przychodzi im potem płacić za brzemienne w skutkach pomyłki. A
trzeba jeszcze wiedzieć, że odarty z uczuć, czysty, biologiczny
seks jest super egocentryczny i potrafi być także brutalny,
jakże więc łatwo o skaleczenia lub nawet trwale kontuzje.

Gdy patrzę na te skołowaciałą dzieciarnię, nie szukam
przyczyn w ich niespodziewanym rozwydrzeniu, w ich naturalnej
psychologicznej słabości. Problemy naszych dzieci to problemy
nas samych - dorosłych, to nasza ewidentna nieumiejętność
przygotowania ich do życia, to nasze fiasko. To osłabienie
etosu (obyczaje, normy, wartości, wzory postępowania),
zachwianie się podstawowych funkcji współczesnej rodziny, brak
korelacji miedzy rodziną a szkołą i jeszcze inne najnowsze
bolączki. "Dzieci we mgle" - trochę tak mi to wszystko wygląda
i nie ukrywam, ze mnie to niepokoi i martwi.





Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka





--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

depresja poporodowa u mężczyzn
nowa choroba
Rola mediatora
Re: Komu i na co potrzebne sa leki
Jak by sie tu nie narazac

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »