Strona główna Grupy pl.sci.medycyna nowotwory.. lekarze.. brak słów :(

Grupy

Szukaj w grupach

 

nowotwory.. lekarze.. brak słów :(

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 7


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2006-07-28 13:45:21

Temat: nowotwory.. lekarze.. brak słów :(
Od: "Marta J" <m...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Witam!

Moi drodzy chcę się z Wami podzielić obserwacjami na temat lekarzy i służby
zdrowia. Pewnie nie będą to jakieś odmienne od ogólnie panujących ale ja już
jestem zrozpaczona. Ogónie widzę ze wyszlo mi długie i nie ma tematowego
"braku słów", ale może ktoś przeczyta i poleci jakiegoś dobrego Onkologa..


Moja Mama 3 lata temu byla operowana we Wrocławskiej Pulmunologii, wycięto
środkowy płat prawego płuca, z rozpoznaniem po operacji nowotwór niezłośliwy
(chociaz do konca nie jestem pewna czy niezłośliwy ponieważ dochodziły do
nas przeróżne informacje w trakcie pobytu Mamy w szpitalu). Wszystko
skonczylo sie dobrze (kontrole co pół roku do tej pory) i zapomnielismy o
sprawie.

Dwa miesiące temu wykryto guz na jajniku, operacja, wycięte jajniki z
macicą, diagnoza nowotwór łagodnie złośliwy (czego nie rozumiem, jak moze
byc łagodnie złośliwy? w internecie wyczytałam łagodny = niezłośliwy). Mamę
wysłano znowu do Wrocławia na Onkologię na jakies konsultacje z profesorem
X. I sie zaczeło, odsyłanie od lekarza do lekarza, (nie wspomne o calym
zamieszaniu towarzyszącym) w koncu do chemioterapii. Kazano przynieść
"szkiełka" czyli próbki wyciętych nowotworów do porównania. Z dwoch roznych
szpitali, z roznych miast (nie mieszkamy we Wrocławiu - odległość 70-80km)
zadziwiło mnie to ze dają pacjentowi tak ważne rzeczy a to naprawdę chwila
nieuwagi i po materiałach.

Dowiozłyśmy, lekarz porównał, nic nie powiedział odesłał do chemioterapii
znowu. Przyjmuje lekarz, który ma miejsce wiec za każdym razem do innego. Na
szczęscie po bezpośrednim zapytaniu poprzedniej lekarki pozwoliła zaczekac
do niej. Kobietka z opisu operacji jajnika powiedziala ze zauważono na
wątrobie kilka zmian wielkosci ziarenek maku - nic nie pobrano do badania a
szkoda bo nie wiadomo czy sie martwic. Z porównania okazało się ze to są dwa
różne ogniska (?) i powiedziala tez ze nie widzi podstaw do chemioterapii
(więc Mamie kamien z serca) i odsyla nas jeszcze na konsultacje z profesorem
X do jakiegos pokoju, tylko trzeba sie zarejestrowac. Tutaj kolejna scesja z
rejestracją (godz 13:30 a my od 8 we Wrocku od budynku do budynku) ze jak
to?! o tej godzinie rejestrowac?! no wybaczcie ale w godzinach
popołudniowych to juz sie nie leczy ???
Mi to tylko coraz bardziej ręce opadały... powiedziano ze ustalą termin
telefonicznie, Mama miała zadzwonic. Zadzwoniła we wskazanym terminie - nic
nie wiadomo, ktoś gdzieś posiał kartotekę... termin nie ustalony. Dzwoni po
3 dniach - każą pilnie przyjechać (Mama panika). Termin tego "pilnie
przyjechac" na dzis - i co sie okazuje - w kartotece jakies zapisy zupełnie
nie jej, ze byla u lekarze wtedy kiedy nie była, konsultacji bezposredniej
nie bylo.. czeski film! Odesłali do chemioterapii, po 4 godzinnej kolejce
kazali na 2 dni przyjechac do szpitala 10 sierpnia. Po to wczorajsze
straszenie przez telefon "pilnie przyjechac" zeby termin ustalic na za 2
tygodnie..

Zaczynam wątpić czy profesor X w ogole widział wyniki badań i co się w ogóle
działo z tą kartoteką, dziś lekarka z chemioterapii (tym razem inna)
powiedziala, ze ona własciwie to juz nie myśli jak na to patrzy (Mama
rozpacz, bo co moze byc gorszego niz zła diagnoza). A tu chodzi "tylko"o
ludzkie życie.. przecież nowotwory rozwijają się w zawrotnym tempie, wiem
jak szybko powstał dosc duży guz na jajniku, a okazuje się że akcje ze
szpitala w Leśnej Górze to naprawdę fikcja :((
Przeziębienie, przeziębieniem.. ale ryzyko przerzutu nowotworu - a tu na
wszystko jest czas :( Rozumiem że lekarzy jest mało, pacjentów dużo i tym
bardziej nad tym ubolewam.

Czy ktoś z Was może polecić dobrego lekarza, chociażby z tego Wrocławskiego
Centrum Onkologii? Może prywatnie? Chodzi mi tylko o to, aby lekarz miał
chwilę czasu na wyjaśnienie czy i jakie jest ryzyko przerzutu czy
wyleczenia, jakie ryzyko jesli nie podejmie się chemioterapii, żeby miał
chwilę na choć krótką rozmowę, której kompletnie nikt nie przeprowadził z
nami :( każdy mowi: ja nic nie wiem proszę isc do pokoju jakiegos tam.

I jeszcze jedno pytanie które mnie nurtuje - czy w ogóle można wykryć
komórki gdzie jest wyzyko takich zmian i czy skłonność do nowotworów jest
dziedziczna?

Dzięki za wysłuchanie i pozdrawiam

Marta








› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2006-07-28 22:57:48

Temat: Re: nowotwory.. lekarze.. brak słów :(
Od: "pestifer" <p...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Marta J" <m...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:ead4d6$ktt$1@news.onet.pl...
> Witam!
>
> Moi drodzy chcę się z Wami podzielić obserwacjami na temat lekarzy i
> służby
> zdrowia. Pewnie nie będą to jakieś odmienne od ogólnie panujących ale ja
> już
> jestem zrozpaczona. Ogónie widzę ze wyszlo mi długie i nie ma tematowego
> "braku słów", ale może ktoś przeczyta i poleci jakiegoś dobrego Onkologa..
>
>
> Moja Mama 3 lata temu byla operowana we Wrocławskiej Pulmunologii, wycięto
> środkowy płat prawego płuca, z rozpoznaniem po operacji nowotwór
> niezłośliwy
> (chociaz do konca nie jestem pewna czy niezłośliwy ponieważ dochodziły do
> nas przeróżne informacje w trakcie pobytu Mamy w szpitalu). Wszystko
> skonczylo sie dobrze (kontrole co pół roku do tej pory) i zapomnielismy o
> sprawie.
>
> Dwa miesiące temu wykryto guz na jajniku, operacja, wycięte jajniki z
> macicą, diagnoza nowotwór łagodnie złośliwy (czego nie rozumiem, jak moze
> byc łagodnie złośliwy? w internecie wyczytałam łagodny = niezłośliwy).
> Mamę
> wysłano znowu do Wrocławia na Onkologię na jakies konsultacje z profesorem
> X. I sie zaczeło, odsyłanie od lekarza do lekarza, (nie wspomne o calym
> zamieszaniu towarzyszącym) w koncu do chemioterapii. Kazano przynieść
> "szkiełka" czyli próbki wyciętych nowotworów do porównania. Z dwoch
> roznych
> szpitali, z roznych miast (nie mieszkamy we Wrocławiu - odległość 70-80km)
> zadziwiło mnie to ze dają pacjentowi tak ważne rzeczy a to naprawdę chwila
> nieuwagi i po materiałach.
>
> Dowiozłyśmy, lekarz porównał, nic nie powiedział odesłał do chemioterapii
> znowu. Przyjmuje lekarz, który ma miejsce wiec za każdym razem do innego.
> Na
> szczęscie po bezpośrednim zapytaniu poprzedniej lekarki pozwoliła zaczekac
> do niej. Kobietka z opisu operacji jajnika powiedziala ze zauważono na
> wątrobie kilka zmian wielkosci ziarenek maku - nic nie pobrano do badania
> a
> szkoda bo nie wiadomo czy sie martwic. Z porównania okazało się ze to są
> dwa
> różne ogniska (?) i powiedziala tez ze nie widzi podstaw do chemioterapii
> (więc Mamie kamien z serca) i odsyla nas jeszcze na konsultacje z
> profesorem
> X do jakiegos pokoju, tylko trzeba sie zarejestrowac. Tutaj kolejna scesja
> z
> rejestracją (godz 13:30 a my od 8 we Wrocku od budynku do budynku) ze jak
> to?! o tej godzinie rejestrowac?! no wybaczcie ale w godzinach
> popołudniowych to juz sie nie leczy ???
> Mi to tylko coraz bardziej ręce opadały... powiedziano ze ustalą termin
> telefonicznie, Mama miała zadzwonic. Zadzwoniła we wskazanym terminie -
> nic
> nie wiadomo, ktoś gdzieś posiał kartotekę... termin nie ustalony. Dzwoni
> po
> 3 dniach - każą pilnie przyjechać (Mama panika). Termin tego "pilnie
> przyjechac" na dzis - i co sie okazuje - w kartotece jakies zapisy
> zupełnie
> nie jej, ze byla u lekarze wtedy kiedy nie była, konsultacji bezposredniej
> nie bylo.. czeski film! Odesłali do chemioterapii, po 4 godzinnej kolejce
> kazali na 2 dni przyjechac do szpitala 10 sierpnia. Po to wczorajsze
> straszenie przez telefon "pilnie przyjechac" zeby termin ustalic na za 2
> tygodnie..
>
> Zaczynam wątpić czy profesor X w ogole widział wyniki badań i co się w
> ogóle
> działo z tą kartoteką, dziś lekarka z chemioterapii (tym razem inna)
> powiedziala, ze ona własciwie to juz nie myśli jak na to patrzy (Mama
> rozpacz, bo co moze byc gorszego niz zła diagnoza). A tu chodzi "tylko"o
> ludzkie życie.. przecież nowotwory rozwijają się w zawrotnym tempie, wiem
> jak szybko powstał dosc duży guz na jajniku, a okazuje się że akcje ze
> szpitala w Leśnej Górze to naprawdę fikcja :((
> Przeziębienie, przeziębieniem.. ale ryzyko przerzutu nowotworu - a tu na
> wszystko jest czas :( Rozumiem że lekarzy jest mało, pacjentów dużo i tym
> bardziej nad tym ubolewam.
>
> Czy ktoś z Was może polecić dobrego lekarza, chociażby z tego
> Wrocławskiego
> Centrum Onkologii? Może prywatnie? Chodzi mi tylko o to, aby lekarz miał
> chwilę czasu na wyjaśnienie czy i jakie jest ryzyko przerzutu czy
> wyleczenia, jakie ryzyko jesli nie podejmie się chemioterapii, żeby miał
> chwilę na choć krótką rozmowę, której kompletnie nikt nie przeprowadził z
> nami :( każdy mowi: ja nic nie wiem proszę isc do pokoju jakiegos tam.
>
> I jeszcze jedno pytanie które mnie nurtuje - czy w ogóle można wykryć
> komórki gdzie jest wyzyko takich zmian i czy skłonność do nowotworów jest
> dziedziczna?

no coz, to tylko potwierdza moja teorie dotyczaca leczenia sie u roznych
profesorow...
ale zeby byc uczciwym to najwiecej na brak informacji narzekaja pacjenci,
ktorzy o nic nie pytaja...


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2006-07-29 06:26:51

Temat: Re: nowotwory.. lekarze.. brak słów :(
Od: "Marta J" <m...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "pestifer" <p...@p...fm> napisał w wiadomości
news:eae1a7$so0$1@nemesis.news.tpi.pl...
>
> no coz, to tylko potwierdza moja teorie dotyczaca leczenia sie u roznych
> profesorow...
> ale zeby byc uczciwym to najwiecej na brak informacji narzekaja pacjenci,
> ktorzy o nic nie pytaja...



jasne, tylko ze my pytamy - "prosze udac sie do lekarza tego i tego" to co
mam facetowi nóż do gardła przystawic ?! czy to nie nalezy do obowiązku
informować pacjenta o stanie jego zdrowia?!





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2006-07-29 13:56:20

Temat: Re: nowotwory.. lekarze.. brak słów :(
Od: "Marta J" <m...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "pestifer" <p...@p...fm> napisał w wiadomości
news:eafoqr$luo$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Użytkownik "Marta J" <m...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
> news:eaev2v$g9o$1@news.onet.pl...
> >
> > Użytkownik "pestifer" <p...@p...fm> napisał w wiadomości
> >
> > jasne, tylko ze my pytamy - "prosze udac sie do lekarza tego i tego" to
co
> > mam facetowi nóż do gardła przystawic ?! czy to nie nalezy do obowiązku
> > informować pacjenta o stanie jego zdrowia?!
>
> tak, a na koniec dac lizaka i podziekowac, ze sie laskawie poddal leczeniu

stary, a po co w ogole te komentarze bez sensu?









› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2006-07-29 14:47:23

Temat: Re: nowotwory.. lekarze.. brak słów :(
Od: "pestifer" <p...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Marta J" <m...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:eaev2v$g9o$1@news.onet.pl...
>
> Użytkownik "pestifer" <p...@p...fm> napisał w wiadomości
> news:eae1a7$so0$1@nemesis.news.tpi.pl...
>>
>> no coz, to tylko potwierdza moja teorie dotyczaca leczenia sie u roznych
>> profesorow...
>> ale zeby byc uczciwym to najwiecej na brak informacji narzekaja pacjenci,
>> ktorzy o nic nie pytaja...
>
>
>
> jasne, tylko ze my pytamy - "prosze udac sie do lekarza tego i tego" to co
> mam facetowi nóż do gardła przystawic ?! czy to nie nalezy do obowiązku
> informować pacjenta o stanie jego zdrowia?!

tak, a na koniec dac lizaka i podziekowac, ze sie laskawie poddal leczeniu


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2006-07-29 19:34:37

Temat: Re: nowotwory.. lekarze.. brak słów :(
Od: "WOJO" <s...@a...unknown.hehe> szukaj wiadomości tego autora

> ale zeby byc uczciwym to najwiecej na brak informacji narzekaja pacjenci,
> ktorzy o nic nie pytaja...

I tu się zupełnie nie zgodzę !
Szczerze wątpię czy istnieje choć jeden pacjent, który wie, że jest chory i
nie chce
wiedzieć nic o swojej chorobie !
Problem w tym, że taki pacjent zazwyczaj nie wie jak i o co zapytać !
I tutaj jest właściwe pole do popisu dla lekarza. Niestety większość
lekarzy traktuje swoich pacjentów czy ich rodziny jak debili. Dopiero na
natarczywe, rzeczowe
pytanie tych, którzy "odrobili pracę domową" ślęcząc nad kompem czy
książkami,
tacy lekarze udzielają jakieś informacje. Dopiero wtedy często pada
z ust takiego lekarza "czym się pan/pani zajmuje" <w domyśle>, że odważyła
się
pan/pani pytać o wiedzę tajemną !
A pytanie o alternatywne metody leczenia wzbudzają popłoch i zakłopotanie,
podobnie
jak prośba o dokumentację w celu przedstawienia jej do konsultacji u innego
specjalisty.
To jest niestety Polska rzeczywistość.
Wiem, że to tylko jedna strona medalu, niemniej jednak dotycząca sporej
części relacji
pacjent/lekarz.
Pozdrawiam !
WOJO


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2006-07-29 21:09:45

Temat: Re: nowotwory.. lekarze.. brak słów :(
Od: "pestifer" <p...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "WOJO" <s...@a...unknown.hehe> napisał w wiadomości
news:eagdet$huh$1@nemesis.news.tpi.pl...
>> ale zeby byc uczciwym to najwiecej na brak informacji narzekaja pacjenci,
>> ktorzy o nic nie pytaja...
>
> I tu się zupełnie nie zgodzę !
> Szczerze wątpię czy istnieje choć jeden pacjent, który wie, że jest chory
> i nie chce
> wiedzieć nic o swojej chorobie !
> Problem w tym, że taki pacjent zazwyczaj nie wie jak i o co zapytać !
> I tutaj jest właściwe pole do popisu dla lekarza. Niestety większość
> lekarzy traktuje swoich pacjentów czy ich rodziny jak debili. Dopiero na
> natarczywe, rzeczowe
> pytanie tych, którzy "odrobili pracę domową" ślęcząc nad kompem czy
> książkami,
> tacy lekarze udzielają jakieś informacje. Dopiero wtedy często pada
> z ust takiego lekarza "czym się pan/pani zajmuje" <w domyśle>, że odważyła
> się
> pan/pani pytać o wiedzę tajemną !
> A pytanie o alternatywne metody leczenia wzbudzają popłoch i zakłopotanie,
> podobnie
> jak prośba o dokumentację w celu przedstawienia jej do konsultacji u
> innego specjalisty.
> To jest niestety Polska rzeczywistość.
> Wiem, że to tylko jedna strona medalu, niemniej jednak dotycząca sporej
> części relacji
> pacjent/lekarz.

a mozesz powiedziec jakie masz podstawy do takich przemyslen?
jak spojrzysz na poprzedni post to masz wlasnie przyklad takiego typowego
pacjenta. glownie zadania wypelniania jakis obowiazkow i krytyka wszystkiego
mimo braku kompetencji do takiej oceny.
a moze nie ma zadnego podtekstu tylko chec wybrania jak najlepszego sposobu
leczenia.
a moze to tylko twoj zakompleksiony umysl dopowiada sobie "w domysle" a
pytanie o np zawod jest wylacznie podyktowane checia dopasowania odpowiedzi
tak abys mogl to zrozumiec?
wiodacym zadaniem lekarza nie jest chyba wykazywanie sie w "polu do popisu"
na sile, szczegolnie jesli statystyczny pacjent jest statystycznie
zainteresowany swoim zdrowiem.
jeszcze chwila i obciazysz lekarzy odpowiedzialnoscia za krytyczny stan w
jakim zglasza sie statystyczny pacjent...
niestety nie rozwiniemy tej dyskusji bo jade odpoczac od codziennosci
zycze zdrowia


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Upały a ciśnienie krwi
ziola, herbatki - slodzic czy nie?
Jaką wodę pić?
Gips z powodu skręcenia
Ortopeda w Poznaniu

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Demokracja antyludowa?
Semaglutyd
Czym w uk zastąpić Enterol ?
Robot da Vinci
Re: Serce - które z badań zrobić ?

zobacz wszyskie »