| « poprzedni wątek | następny wątek » |
161. Data: 2007-10-30 12:14:32
Temat: Re: pierwsza wizyta uniemowlaka?!Agnieszka pisze:
> Solidarne niejedzenie czekoladek czy niepicie Malibu jest, że tak to
> ujmę, "odruchem serca". Nie chcę żebyś patrzył i się oblizywał, to nie
> będę tego robić przy tobie, wyjdę z psem na spacer i wtedy kupię sobie
> tę tabliczkę czekolady. Ja sobie sprawię przyjemność, a ty nie będziesz
> się ślinić.
Jes.
> Wierność w małżeństwie nie jest tylko "odruchem serca", jest pewną normą
> zwyczajową,
Pomijalne jak dla mnie.
> prawną, zobowiązaniem, pod którym się podpisują małżonkowie
> przed urzędnikiem.
"bo jak nie to w ryj"? To przecież tylko taki zwyczaj...
> O ile nie mam wewnętrznego przymusu tłumaczenia się mężowi czy na
> spacerze jadłam czekoladki ani powstrzymywania się od ich jedzenia na
> tymże spacerze (przyjmując Twoją teorię solidarności, co do której mam
> wątpliwości, ale niech będzie) o tyle mam wewnętrzny przymus
> niecałowania się z obcymi facetami i sekszenia się z nimi pokątnie,
> niezależnie od tego czy mąż się o tym dowie czy nie. Nie pozwala mi na
> to odpowiedzialność za dane słowo, za kondycję rodziny, moje wewnętrzne
> poczucie uczciwości wobec siebie i innych.
Czyli nie chcesz, żeby mężowi było cholernie przykro z tego powodu?
> Naprawdę nie potrafię zrozumieć przyrównywania wycieczki (tak, w tamtym
> wątku też się pojawiła taka kwestia) czy czekoladek do wierności w
> małżeństwie.
Ja nie rozumiem przyrównania tego typu wycieczki do czekoladek.
> To jest dla mnie fundamentalne rozróżnienie na krzywdzę/nie
> krzywdzę.
Właśnie. A są krzywdy duże i małe.
> Jedząc czekoladki na spacerze nie wyrządzam nikomu krzywdy,
> zdradzając krzywdę tę wyrządzam, nawet jeżeli krzywdzony się o tym nigdy
> nie dowie.
No co Ty? Przecież "czego oczy nie widzą tego sercu nie żal", nie?
Ps.
Tak naprawdę zgadzam się tutaj z Tobą w 100%. Chodzi mi jedynie o
pokazanie, że "wspólne niejedzenie" nie jest tak idiotycznym i
niedojrzałym przejawem solidarności jak to się niektórym wydaje...
(pewnie i tak mi się nie uda)
LL
--
*Lemury porozumiewaja sie za pomoca roznych
dzwiekow - niektore przypominaja odglosy
wielorybow i policyjna syrene, inne,
jak u lemura wari, smiech szalenca.*
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
162. Data: 2007-10-30 12:16:18
Temat: Re: pierwsza wizyta uniemowlaka?!Lolalny Lemur pisze:
> Chyba nie chcesz powiedzieć, że wierzysz, że istnieje zdrowy facet
> _nigdy_ nie myśli o innych (niż żona) kobietach jako o obiektach
> seksualnych?
Co innego myśleć co innego chodzić :-)
Jak mawia pewna dobrze znana mi osoba:
"Apetyt można mieć wszędzie, ale jeść do domu!" :-)
Stalker
--
Hania 2004-03-08, Antek 2006-07-07
http://picasaweb.google.pl/TomaszLaczkowski
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
163. Data: 2007-10-30 12:17:11
Temat: Re: pierwsza wizyta uniemowlaka?!Jagna W. pisze:
>
> Czyli jak idzie na laski to
> uśmiechasz się serdecznie i poprawiasz mu
>> szaliczek?
>
> Nie, bo nie widzę analogii do tego, o czym piszemy. To zupełnie inna
> kategoria problemu.
Nieprawda.
> Poza tym ja nie chadzam i nie chadzałam na laski ;-)
A na lasków? ;)
>>> Czyli jemu też byłoby przykro z powodu takiej pierdóły?
>
>> Byłoby.
>
> To Wy musicie mieć strasznie ciężki życie ;-)
Jak wszyscy. Tylko niektórzy udają, że wcale nieprawda.
>> Już rozumiem. Ty po prostu jesteś dogłębnie dorosła. Chyba powinnam
>> współczuć?
>
> Ale czego właściwie? Dojrzałości emocjonalnej?
Zaniku dziecięcych emocji.
> sprowadza umiejętność panowania nad uczuciami zazdrości czy przykrości,
> że ktoś coś może, a ja - buuuuuu - nie.
Moja Ty dorosła koleżanko :)
LL
--
*Lemury porozumiewaja sie za pomoca roznych
dzwiekow - niektore przypominaja odglosy
wielorybow i policyjna syrene, inne,
jak u lemura wari, smiech szalenca.*
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
164. Data: 2007-10-30 12:18:09
Temat: Re: pierwsza wizyta uniemowlaka?!Stalker pisze:
>> Czyli jak idzie na laski to uśmiechasz się serdecznie i poprawiasz mu
>> szaliczek?
>
> A mi się wydaje, że mąż Jagny nie musi na laski wychodzić, bo własną
> przyjemność z żoną ma :-)
> Nie dość że przyjemnie to i solidarnie :-)
Weź no. Mi nie chodzi o to jak jest w praktyce, tylko teoretycznie.
Hibatetycznie gdyby takie coś zaistniało.
LL
--
*Lemury porozumiewaja sie za pomoca roznych
dzwiekow - niektore przypominaja odglosy
wielorybow i policyjna syrene, inne,
jak u lemura wari, smiech szalenca.*
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
165. Data: 2007-10-30 12:19:57
Temat: Re: pierwsza wizyta uniemowlaka?!Stalker pisze:
>> Nie chcę. Natomiast uważam, że wielu facetów (za wszystkich się
>> wypowiadać nie będę) nie "idzie na laski" nie z powodu tego, że żonie
>> byłoby przykro, tylko zwyczajnie z poczucia odpowiedzialności.
>
> O dżizas, a ja głupi myślałem, że dlatego że im z własną żoną dobrze :-D
Wszyscy wiemy, że Twoja Połowica czytuje grupę ;)
LL
Ps. Nie zaperzać się - żartuję
--
*Lemury porozumiewaja sie za pomoca roznych
dzwiekow - niektore przypominaja odglosy
wielorybow i policyjna syrene, inne,
jak u lemura wari, smiech szalenca.*
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
166. Data: 2007-10-30 12:20:40
Temat: Re: pierwsza wizyta uniemowlaka?!siwa pisze:
> A 2 -- zdefinuj proszę słowa "dziecko młodsze", skoro niemowlak to
> dziecko starsze?
>
Ale osochodzi?
Gdzie Ty widzisz to "młodsze dziecko"?
Pozdrawiam
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
167. Data: 2007-10-30 12:20:51
Temat: Re: pierwsza wizyta uniemowlaka?!Stalker pisze:
>> Chyba nie chcesz powiedzieć, że wierzysz, że istnieje zdrowy facet
>> _nigdy_ nie myśli o innych (niż żona) kobietach jako o obiektach
>> seksualnych?
>
> Co innego myśleć co innego chodzić :-)
No. O czekoladzie tez nikt nie zabrania myśleć, nie? ;)
LL
--
*Lemury porozumiewaja sie za pomoca roznych
dzwiekow - niektore przypominaja odglosy
wielorybow i policyjna syrene, inne,
jak u lemura wari, smiech szalenca.*
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
168. Data: 2007-10-30 12:21:50
Temat: Re: pierwsza wizyta uniemowlaka?!Użytkownik "Lolalny Lemur" <shure1@nospam_o2.pl> napisał w wiadomości
news:fg778n$fha$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Agnieszka pisze:
>
>> prawną, zobowiązaniem, pod którym się podpisują małżonkowie przed
>> urzędnikiem.
>
> "bo jak nie to w ryj"? To przecież tylko taki zwyczaj...
No więc właśnie tu jest ta kwestia osobistej odpowiedzialności i uczciwości.
Nie twierdzę, że wspólna dla wszytkich. Pisałam o sobie.
>
>> O ile nie mam wewnętrznego przymusu tłumaczenia się mężowi czy na
>> spacerze jadłam czekoladki ani powstrzymywania się od ich jedzenia na
>> tymże spacerze (przyjmując Twoją teorię solidarności, co do której mam
>> wątpliwości, ale niech będzie) o tyle mam wewnętrzny przymus niecałowania
>> się z obcymi facetami i sekszenia się z nimi pokątnie, niezależnie od
>> tego czy mąż się o tym dowie czy nie. Nie pozwala mi na to
>> odpowiedzialność za dane słowo, za kondycję rodziny, moje wewnętrzne
>> poczucie uczciwości wobec siebie i innych.
>
> Czyli nie chcesz, żeby mężowi było cholernie przykro z tego powodu?
Przede wszystkim chcę być uczciwa wobec siebie.
> Tak naprawdę zgadzam się tutaj z Tobą w 100%.
Ufff... no chociaż tyle ;-)
Agnieszka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
169. Data: 2007-10-30 12:24:33
Temat: Re: pierwsza wizyta uniemowlaka?!Użytkownik "Stalker" <t...@i...pl> napisał w wiadomości
news:fg76if$774$2@news.interia.pl...
> Agnieszka pisze:
>
>> Nie chcę. Natomiast uważam, że wielu facetów (za wszystkich się
>> wypowiadać nie będę) nie "idzie na laski" nie z powodu tego, że żonie
>> byłoby przykro, tylko zwyczajnie z poczucia odpowiedzialności.
>
> O dżizas, a ja głupi myślałem, że dlatego że im z własną żoną dobrze :-D
Nie rozmawiamy o takich, którym jest z własną żoną dobrze. Rozmawiamy o
takich, którzy we wszystkim co się rusza ;-) widzą obiekt seksualny a jednak
nie idą na laski ;-)
Agnieszka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
170. Data: 2007-10-30 12:24:38
Temat: Re: pierwsza wizyta uniemowlaka?!
Użytkownik "Lolalny Lemur" <shure1@nospam_o2.pl> napisał w wiadomości
news:fg778n$fha$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Tak naprawdę zgadzam się tutaj z Tobą w 100%. Chodzi mi jedynie o
> pokazanie, że "wspólne niejedzenie" nie jest tak idiotycznym i
> niedojrzałym przejawem solidarności jak to się niektórym wydaje...
Tp ja powiem tak. Wspólne niejedzenie nie jest może aż tak bardzo idiotyczne
i gdybym ja wiedziała, że komuś jedzeniem czekolady sprawię przykrość, to
bym pewnie nie jadła (a w duchu co najwyżej pukała się w czoło ;-).
Idiotyczne jest natomiast niejakie "wymuszanie" (nawet podświadome) u
partnera tej solidarności w niejedzeniu, właśnie poprzez infantylne uczucie
nieuzasadnionej wg mnie przykrości. Ufff....
Czy teraz już jest zrozumiale ;-)
JW
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |