Strona główna Grupy pl.sci.psychologia samobojstwo i pomoc

Grupy

Szukaj w grupach

 

samobojstwo i pomoc

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2003-09-05 22:38:09

Temat: samobojstwo i pomoc
Od: "Dwidian" <d...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

Witam.

Mam kolege. Znam go juz ladnych pare lat.
I od poczatku znajomosci obserwuje jak sie 'zapada'.
Powoli niknie, znika blask z jego oczu, ta iskra zycia.
Sa oczywiscie u niego chwile radosci, dzialania, 'nawroty nadziei'.
Ale wszystko jednak ciagle idzie w dol, a 'nawrotow nadziei' juz dawno nie
bylo.
Gosc wegetuje. Jest coraz gorzej.
Koles jest 'zgorzknialy', czesto mowi jakim to jest nieudacznikiem, ... .
Ucieka od decyzji, ... .
W chwilach 'depresji' (nie wiem czy to dobre slowo) jest cieniem czlowieka.
Zdarzalo sie ze mowil o samobojstwie, w 'zartach'. A z bliskimi osobami tak
bardziej powaznie.
Ostatnio jest coraz gorzej. Troche zaczyna sie 'zegnac' z niektorymi. Juz
pare razy na powaznie powiedzial ze moze skonczyc ze soba.
'Zal' wylewa sie z niego, zalewa nim otoczenie. To bardzo widac.
Obciaza swoim bolem innych, bardzo czesto 'nieuczciwie', nie majac do tego
prawa.
W jakims sensie on wola do otoczenia po pomoc. Rozpaczliwie.
W miare znam przyczyny jego 'upadku', przynajmniej te o ktorych on mowi
'bliskim', ktorych jest swiadom.
(bo co tam siedzi na dnie w glebi to pewnie nikt nie wie).
W jakims sensie duzo wartosci ktore sa IMO falszywe a w ktore on uwierzyl ,
w jego zyciu okazalo sie naprawde falszywe, zawiadlo go, zniszczylo.
Tak przynajmniej ja to subiektywnie widze.

PYTANIE: Jak mozna pomoc, czy wogule jest to mozliwe ???

Osobiscie uwazam, ze pomoc nie mozna w zaden sposob.
Nie znam sposobu by pomoc !!
Patrzac z wlasnych doswiadczen mysle ze musi zmierzyc sie z samym soba, z
najwazniejszymi pytaniami w zyciu, z 'absolutem'.
Przejsc przez pieklo, zrozumiec siebie.
Czasem wrecz mysle zeby przyspieszyc to, w jakis sposob 'dobic' go. (ale
robic tego nie robie)
Mysle ze trzeba zdac sie na 'los', 'absolut', mozna tylko patrzec, w pewnych
momentach gdy sytuacja nas zetknie jakos pomagac, mowic co sie mysli. Dawac
'przyklad' wlasnym zyciem tego co sie mysli.
Ze zadna 'czynna', planowa pomoc nie jest mozliwa.

Ale to tylko moje mysli, moge sie mylic, a niechcialbym sie pomylic.
Czy mogliby sie wypowiedziec ludzie majacy 'doswiadczenie' ?
Ludzie ktorzy 'pracowali' z samobojcami, jacys psychologowie, terapeuci.

Czy moglibyscie podac jakies linki do jakis materialow ?
Kontakty do ludzi ktorzy sie tym zajmuja, do jakis organizacji.

Chetnie poczytam by wiecej sie dowiedziec.
Chetnie porozmawiam, jesli ktos poswiecilby troche czasu (Warszawa).

Jakims rozwiazaniem jest organizowanie 'atrakcji'.
By gosc byl aktywny, by przeczekal ciezki okres, by czas zaleczyl rany.
Ale czy to do czegos prowadzi, to IMO nie rozwiazuje problemu, odklada
'konfrontacje' na pozniej.

pomozcie.

Dwidian.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2003-09-05 22:40:11

Temat: Re: samobojstwo i pomoc
Od: "Vicky" <b...@a...pl> szukaj wiadomości tego autora

http://www.swiatpsychologii.pl/pomoc/pomoc-warszawa.
html

może tam coś znajdziesz

Pozdrawiam
Vicky


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-06 07:40:52

Temat: Re: samobojstwo i pomoc
Od: "Alg" <d...@...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Dwidian" <d...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:bjb31o$n7e$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Witam.


witam, temat bardzo delikatny. Co do samobójstwa - zawsze jest wielka
szansa i nadziej dopóki człowiek żyje. A sam temat absolutnie nalezy
traktować z pełną powagą, nawet w żartach dot. samobójstwa może kryć
się tragedia.

>
> Mam kolege. Znam go juz ladnych pare lat.
> I od poczatku znajomosci obserwuje jak sie 'zapada'.
> Powoli niknie, znika blask z jego oczu, ta iskra zycia.
> Sa oczywiscie u niego chwile radosci, dzialania, 'nawroty nadziei'.

To ten kolega ma szczęście, i pewnie nawet niewie, że koło niego jest
ktoś, komu na nim zależy - może daj mu to odczuć w jakiś sposób na
poziomie waszej znajomości, a może potrzebuje własnie kogoś - a ty,
skoro matwisz się o niego, oznacza, że nie jest ci kompletnie obojętny
jego los.

> Ale wszystko jednak ciagle idzie w dol, a 'nawrotow nadziei' juz
dawno nie
> bylo.
> Gosc wegetuje. Jest coraz gorzej.
> Koles jest 'zgorzknialy', czesto mowi jakim to jest nieudacznikiem,
... .
> Ucieka od decyzji, ... .
> W chwilach 'depresji' (nie wiem czy to dobre slowo) jest cieniem
czlowieka.

No, nie wiadomo, ale najprawdopodobniej bardzo dobre słowo, a można by
pójśc jeszcze dalej - te chwile szczęścia o których mówisz 0- to mogą
być tak zwane remisje - czyli jakby przerwy w depresjach, człowiekowi
wraca napęd, normalny stan - Paradoxalnie - to w własnie w stanach
takich remisji, popełnia się najwięcej samobójstw (w depresji samej
nie, no bo brak napędu)


> Zdarzalo sie ze mowil o samobojstwie, w 'zartach'. A z bliskimi
osobami tak
> bardziej powaznie.

No, na pewno, po tym co piszesz, to było w formie żartu, a nie żart -
on sobie najprawdopodobniej testuje (może to robić nieświadomie!) czy
jest ktoś kto temu zaprzeczy, odciągnie od tych myśli`, czy jeszcze
jest ktoś, choćby jeden, kto ten akurat żart potraktuje poważnie.
Jeżeli możesz, i on zacznie żartować na temat samobójstwa, usiądź z
nim, wyciszcie się i zapytaj go najzupełniej poważnie - dlaczego tak
mówi o samobójstwie, powiedz, że wiesz ze to nie żart - zapytaj go
później jakie ma plany na najbliższą przyszłość, jakie ma cele w życiu
krótkotrwałe i długotrwałe - jeżeli nie ma - to po prostu wyduś je z
niego, niech ci koniecznie poda swoje cele np. na najbliższy miesiąc i
jeśli możesz, dopilnuj aby je osiągał - może to być dosłownie
cokolwiek np. wycieczka tu i tu, książka, impreza, nie wiem co tam
sobie jeszcze wymyślisz. Raczej mówienie mu że życie jest piękne nie
ma większego sensu i celu - może nawet zdziałać odwrotnie. DLA
SAMOBÓJCÓW NIE JEST WAŻNE SAMO ŻYCIE, WAŻNA JEST JEGO JAKOŚĆ.


> Ostatnio jest coraz gorzej. Troche zaczyna sie 'zegnac' z
niektorymi. Juz
> pare razy na powaznie powiedzial ze moze skonczyc ze soba.

No, wiesz.... powiem troszkę niepoważnie, ale to co tu piszesz, to
wręcz schematyczne i książkowe - jeżeli możesz, to skontaktuj sioę z
nim i koniecznie dzisiaj (nie odkładaj decyzji) idż na rower do lasu,
do parku, gdziekolwiek - możesz go nawet troszkę fizycznie wymęczyć -
nie musicie gadać o poważnych rzeczach, nie musicie nawet wogóle
rozmawiać - daj mu po prostu odczuć, że jesteś dla niego ważny i już.
To ty go znasz najle3piej i ty wiesz, czego mu trzeba, wsłuchaj się!


> 'Zal' wylewa sie z niego, zalewa nim otoczenie. To bardzo widac.

czyli człowiek rozpaczliwie szuka pomocy! - podaj mu rękę!

> Obciaza swoim bolem innych, bardzo czesto 'nieuczciwie', nie majac
do tego
> prawa.

Ma do tego prawo takie samo, jakie inni mają do rozbawiania
publiczności.


> W jakims sensie on wola do otoczenia po pomoc. Rozpaczliwie.
> W miare znam przyczyny jego 'upadku', przynajmniej te o ktorych on
mowi
> 'bliskim', ktorych jest swiadom.
> (bo co tam siedzi na dnie w glebi to pewnie nikt nie wie).
> W jakims sensie duzo wartosci ktore sa IMO falszywe a w ktore on
uwierzyl ,
> w jego zyciu okazalo sie naprawde falszywe, zawiadlo go, zniszczylo.
> Tak przynajmniej ja to subiektywnie widze.
>
> PYTANIE: Jak mozna pomoc, czy wogule jest to mozliwe ???


Oczywiście - dopóki człowiek żyje zawsze jest nadzieja, już nie będę
się powtarzał - pomóż mu poukładać życie.


> Osobiscie uwazam, ze pomoc nie mozna w zaden sposob.
> Nie znam sposobu by pomoc !!

Znasz sposób aby mu pomóc. Już zacząłeś mu pomagać, tworząc ten post -
kontynuuj tylko - kolejny krok, teraz skieruj do niego!


> Patrzac z wlasnych doswiadczen mysle ze musi zmierzyc sie z samym
soba, z
> najwazniejszymi pytaniami w zyciu, z 'absolutem'.
> Przejsc przez pieklo, zrozumiec siebie.


Piekło, to on właśnie przechodzi jeżeli ma takie myśli.


> Czasem wrecz mysle zeby przyspieszyc to, w jakis sposob 'dobic' go.
(ale
> robic tego nie robie)


A niby co tak chgcesz przyspieszać? - No to skoro taki dobry jesteś,
to pójdź z nim na jakiś wieżowiec i ładnie się pożegnaj i powiedz - a
teraz kolego zepchnę cię i będziesz sobie leciał i leciał.... - Czy to
jest twój cel?


> Mysle ze trzeba zdac sie na 'los', 'absolut', mozna tylko patrzec, w
pewnych
> momentach gdy sytuacja nas zetknie jakos pomagac, mowic co sie
mysli.


Oczywiście zdać się na los, którym dla niego własnie możesz być ty! -
tym absolutem!


Dawac
> 'przyklad' wlasnym zyciem tego co sie mysli.
> Ze zadna 'czynna', planowa pomoc nie jest mozliwa.

Możliwa.


> Ale to tylko moje mysli, moge sie mylic, a niechcialbym sie pomylic.


Spokojnie, nie bój sie pomylić - nikt nie jest doskonały, nawet jeśli
pomylisz się kilka razy, to i tak odniesiesz sukces. Wystarczy że
zapalisz lamkę i on to zauważy, będzie się jej uporczywie trzymał.
Spokojnie, nie bój się popełniać błędów! Jeżeli zaświecisz dla niego
nadzieją wszystko minie. A tak swoją drogą, to powinieneś go zawlec
bez żadnej dyskusji do psychologa - nie bój się ostrych i
zdecydowanych decyzji, taka osoba potrzebuje właśnie ostrego i
zdecydowanego kierowania - dla niej oznacza to zapewnienie
bezpieczenstwa - dla ludzi zdrowych, moze troszke inaczej.


> Kontakty do ludzi ktorzy sie tym zajmuja, do jakis organizacji.


Ja uważam, że w tej chwili masz mało czasu na zajmowanie się
literaturą, po prostu - podtrzymaj faceta, zaciągnij do psychologa, i
wtedy na spokojnie zajmij sie tematem.
No, a co do linków - to chyba najsłynniejszy www.leczdepresje.org.pl ;
Proponuję również dostępne w sieci Pużyńskiego.

Jakims rozwiazaniem jest organizowanie 'atrakcji'.
> By gosc byl aktywny, by przeczekal ciezki okres, by czas zaleczyl
rany.

> Ale czy to do czegos prowadzi, to IMO nie rozwiazuje problemu,
odklada
> 'konfrontacje' na pozniej.

Acha, bardzo ważna rzecz - zależy, czy to jest depresja w jego
przypadku i zależy również jaki rodzaj depresji.


> pomozcie.
>
> Dwidian.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-06 08:26:15

Temat: Re: samobojstwo i pomoc
Od: "mała" <n...@N...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Dwidian" <d...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:bjb31o$n7e$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Witam.
>
> Mam kolege. Znam go juz ladnych pare lat.
> I od poczatku znajomosci obserwuje jak sie 'zapada'.
> Powoli niknie, znika blask z jego oczu, ta iskra zycia.
> Sa oczywiscie u niego chwile radosci, dzialania, 'nawroty nadziei'.
> Ale wszystko jednak ciagle idzie w dol, a 'nawrotow nadziei' juz dawno nie
> bylo.
> Gosc wegetuje. Jest coraz gorzej.
> Koles jest 'zgorzknialy', czesto mowi jakim to jest nieudacznikiem, ... .
> Ucieka od decyzji, ... .
> W chwilach 'depresji' (nie wiem czy to dobre slowo) jest cieniem
czlowieka.
> Zdarzalo sie ze mowil o samobojstwie, w 'zartach'. A z bliskimi osobami
tak
> bardziej powaznie.
> Ostatnio jest coraz gorzej. Troche zaczyna sie 'zegnac' z niektorymi. Juz
> pare razy na powaznie powiedzial ze moze skonczyc ze soba.
> 'Zal' wylewa sie z niego, zalewa nim otoczenie. To bardzo widac.
> Obciaza swoim bolem innych, bardzo czesto 'nieuczciwie', nie majac do
tego
> prawa.
> W jakims sensie on wola do otoczenia po pomoc. Rozpaczliwie.
> W miare znam przyczyny jego 'upadku', przynajmniej te o ktorych on mowi
> 'bliskim', ktorych jest swiadom.
> (bo co tam siedzi na dnie w glebi to pewnie nikt nie wie).
> W jakims sensie duzo wartosci ktore sa IMO falszywe a w ktore on uwierzyl
,
> w jego zyciu okazalo sie naprawde falszywe, zawiadlo go, zniszczylo.
> Tak przynajmniej ja to subiektywnie widze.
>
> PYTANIE: Jak mozna pomoc, czy wogule jest to mozliwe ???
>
> Osobiscie uwazam, ze pomoc nie mozna w zaden sposob.
> Nie znam sposobu by pomoc !!
> Patrzac z wlasnych doswiadczen mysle ze musi zmierzyc sie z samym soba, z
> najwazniejszymi pytaniami w zyciu, z 'absolutem'.
> Przejsc przez pieklo, zrozumiec siebie.
> Czasem wrecz mysle zeby przyspieszyc to, w jakis sposob 'dobic' go. (ale
> robic tego nie robie)
> Mysle ze trzeba zdac sie na 'los', 'absolut', mozna tylko patrzec, w
pewnych
> momentach gdy sytuacja nas zetknie jakos pomagac, mowic co sie mysli.
Dawac
> 'przyklad' wlasnym zyciem tego co sie mysli.
> Ze zadna 'czynna', planowa pomoc nie jest mozliwa.
>
> Ale to tylko moje mysli, moge sie mylic, a niechcialbym sie pomylic.
> Czy mogliby sie wypowiedziec ludzie majacy 'doswiadczenie' ?
> Ludzie ktorzy 'pracowali' z samobojcami, jacys psychologowie, terapeuci.
>
> Czy moglibyscie podac jakies linki do jakis materialow ?
> Kontakty do ludzi ktorzy sie tym zajmuja, do jakis organizacji.
>
> Chetnie poczytam by wiecej sie dowiedziec.
> Chetnie porozmawiam, jesli ktos poswiecilby troche czasu (Warszawa).
>
> Jakims rozwiazaniem jest organizowanie 'atrakcji'.
> By gosc byl aktywny, by przeczekal ciezki okres, by czas zaleczyl rany.
> Ale czy to do czegos prowadzi, to IMO nie rozwiazuje problemu, odklada
> 'konfrontacje' na pozniej.
>
> pomozcie.
>
> Dwidian.

O wiele ciężej jest pomóc człowiekowi, który jak napisałeś 'zapada' się od
kilka lat niz czlowiekowi, ktory nagle sie zalamuje i ot tak poprostu bez
zastanowienia mowi o samobojstwie, w zartach czy nie. Czlowiek, ktory od
bardzo dawna mysli o tym i robi delikatne posuniecia w tym kierunku ciżęko
bedzie Ci odciagnac od takich mysli.Nawet bardzo ciezko jesli czlowiek ten
jest uparty i w jakims stopniu pogodzil sie juz ze swoja smiercia. Czlowiek,
ktory od dawna w tym siedzi traci sens zycia, zyciowe cele, marzenia
przestaja miec dla niego znaczenie. Ale jesli znasz go dobrze to powinienes
wiedziec skad to sie wszystko wzielo. Wiem, ze powodow sa miliony ale jest
jedna rzecz, ktora przechyla szale na jedna strone.
Nie sadze by organizowanie mu czasu na sile bylo ok. No moze na krotka mete
ale pozniej zacznie szukac wykretow. Zaprowadzenie do psychologa mogloby byc
jakims wyjsciem, tylko nie mam zielonego pojecia jakbys go tam zaciagnal.
Zdecydowal sie na samobojstwo wiec nie latwo bedzie mu pomoc. Czlowiek
potrzeboje natychmiastowego obrotu w zyciu a nie dlugotrwalej terapii. Moze
wyjazd by cos zmienil? Najlepiej za granice, zeby znalazl sie w innym
otoczeinu, innej rzeczywistosci i uwierzyl w siebie i swoje mozliwosci. A
'dobiecie' go z twojej strony moze tylko pogorszyc sytuacje ...
Nie wiem w jakim stanie konkretnie jest twoj znajomy ale wiem, iz pomimo
'wola' o pomoc nie bardzo w nia wierzy. Ze swojej strony mozesz probowac
dotrzymac mu towarzystwa, rozmawiac, choc nie zawsze jest to mozliwe. I mam
nadzieje, ze nie zainteresowales sie nim dopiero teraz, bo moze odebrac to
jako probe litosci, co moze tylko wszystko pogorszyc oby nie przyspieszyc
jego dzialania.
Masz przed soba dluga droge , jesli on ci na to pozwoli a miejmy nadzieje,
ze tak. Z tego co piszesz jego mysli nie wziely sie ot tak z
powietrza.Wielokrotnie moze odrzucic twoja pomoc ale jesli naprawde ci nanim
zalezy dasz sobie rade.
Nie ma jedenej recepty na to jak pomoc czlowiekowi planujacemu odebranie
sobie zycia. Wszystko zalezy od powodow, ktorych okreslenie czesto zajmuje
troche czasu, od otoczenia i od samego czlowieka. Jedno wlasciwie co
naprawde mozesz zrobic to byc przy nim i nie robic nic na sile.
On wlasnie przechodzi przez pieklo i sam moze go nie przejsc. Obys tylko nie
pogorszyl sytuacji. Mozesz mu pomoc - choc lepiej by bylo gdybys nie byl sam
w tej pomocy.

pozdrawiam i zycze powodzenia
mala




› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-06 08:42:30

Temat: Re: samobojstwo i pomoc
Od: "[nobody]" <q...@g...pl[cut]> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik Alg <d...@...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:bjc2po$1p7$...@n...news.tpi.pl...
>

No, kolega właściwie temat. Dodam tylko, że polskie przepisy prawne
pozwalają na hospitalizację osób znajdujących się 'na granicy' bez ich
zgody. Zatem ja również radzę Ci zaciągnąć go do psychologa bo to jest
najlepsze co możesz teraz dla niego zrobić. Być może on zadecyduje o właśnie
umieszczeniu go w ośrodku psychiatrycznym. Musisz tutaj bardzo się postarać
i wyjaśnić mu, że psycholog czy psychiatra (ew. szpital) to żaden wstyd - bo
depresja (a wszystko wskazuje na to, że Twój przyjaciel ma depresję) jest
chorobą, taką jak wszystkie inne, które trzeba leczyć. I przedewszystkim -
którą można skutecznie leczyć.
Pierwsza rada - raczej nie dawaj swojemu przyjacielowi za przykład
innych ludzi - to go tylko rozdrażni. Dla niego w tej chwili najważniejsze
jest jego własne życie.
Druga rada - zwóć uwagę, czy Twój przyjaciel nie dokonywał aktów
samookaleczeń. Nawet mała kreska gdzieś na ramieniu czy na kostce jest już
znakiem, który zostanie odpowiednio odczytany przez psychologa.
Często też potencjalni samobójcy w pewien sposób igrają z życiem. Nie
chcą za wszelką cenę się zabić, ale nie uważają w sytuacjach, które są dla
nich śmiertelnie groźne. Podam przykład z mojego własnego życia: swego czasu
naprawiałem kabel od swojego magnetofonu, którego izolacja była pęknieta i
widać było druty. Tyle tylko, że kabel był włączony do kontaktu. Istnieje
prawdopodobieństwo, że Twój przyjaciel może praktykować coś takiego.
Musisz być przy nim. Nie tylko po to aby poczuł się ważny. Również
musisz go ukradkiem pilnować.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-06 09:10:39

Temat: Re: samobojstwo i pomoc
Od: "ksRobak" <e...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Dwidian" <d...@p...onet.pl>
news:bjb31o$n7e$1@atlantis.news.tpi.pl...

> Witam.
>
> Mam kolege. Znam go juz ladnych pare lat.
> I od poczatku znajomosci obserwuje jak sie 'zapada'.
> Powoli niknie, znika blask z jego oczu, ta iskra zycia.
> Sa oczywiscie u niego chwile radosci, dzialania, 'nawroty
> nadziei'.
> Ale wszystko jednak ciagle idzie w dol, a 'nawrotow nadziei' juz
> dawno nie bylo.
> Gosc wegetuje. Jest coraz gorzej.
> Koles jest 'zgorzknialy', czesto mowi jakim to jest
> nieudacznikiem, ... .
> Ucieka od decyzji, ... .
> W chwilach 'depresji' (nie wiem czy to dobre slowo) jest cieniem
> czlowieka.
> Zdarzalo sie ze mowil o samobojstwie, w 'zartach'. A z bliskimi
> osobami tak bardziej powaznie.
> Ostatnio jest coraz gorzej. Troche zaczyna sie 'zegnac' z
> niektorymi. Juz pare razy na powaznie powiedzial ze moze
> skonczyc ze soba.
> 'Zal' wylewa sie z niego, zalewa nim otoczenie. To bardzo widac.
> Obciaza swoim bolem innych, bardzo czesto 'nieuczciwie', nie
> majac do tego prawa.
> W jakims sensie on wola do otoczenia po pomoc. Rozpaczliwie.
> W miare znam przyczyny jego 'upadku', przynajmniej te o ktorych
> on mowi 'bliskim', ktorych jest swiadom.
> (bo co tam siedzi na dnie w glebi to pewnie nikt nie wie).
> W jakims sensie duzo wartosci ktore sa IMO falszywe a w ktore
> on uwierzyl , w jego zyciu okazalo sie naprawde falszywe,
> zawiadlo go, zniszczylo.
> Tak przynajmniej ja to subiektywnie widze.
>
> PYTANIE: Jak mozna pomoc, czy wogule jest to mozliwe ???
>
> Osobiscie uwazam, ze pomoc nie mozna w zaden sposob.
> Nie znam sposobu by pomoc !!
> Patrzac z wlasnych doswiadczen mysle ze musi zmierzyc sie z
> samym soba, z najwazniejszymi pytaniami w zyciu, z 'absolutem'.
> Przejsc przez pieklo, zrozumiec siebie.
> Czasem wrecz mysle zeby przyspieszyc to, w jakis sposob 'dobic'
> go. (ale robic tego nie robie)
> Mysle ze trzeba zdac sie na 'los', 'absolut', mozna tylko patrzec, w
> pewnych momentach gdy sytuacja nas zetknie jakos pomagac,
> mowic co sie mysli. Dawac 'przyklad' wlasnym zyciem tego co sie
> mysli.
> Ze zadna 'czynna', planowa pomoc nie jest mozliwa.
>
> Ale to tylko moje mysli, moge sie mylic, a niechcialbym sie
> pomylic.
> Czy mogliby sie wypowiedziec ludzie majacy 'doswiadczenie' ?
> Ludzie ktorzy 'pracowali' z samobojcami, jacys psychologowie,
> terapeuci.
>
> Czy moglibyscie podac jakies linki do jakis materialow ?
> Kontakty do ludzi ktorzy sie tym zajmuja, do jakis organizacji.
>
> Chetnie poczytam by wiecej sie dowiedziec.
> Chetnie porozmawiam, jesli ktos poswiecilby troche czasu
> (Warszawa).
>
> Jakims rozwiazaniem jest organizowanie 'atrakcji'.
> By gosc byl aktywny, by przeczekal ciezki okres, by czas zaleczyl
> rany.
> Ale czy to do czegos prowadzi, to IMO nie rozwiazuje problemu,
> odklada 'konfrontacje' na pozniej.
>
> pomozcie.
>
> Dwidian.

Zapytaj swojego kolegę czy wierzy w Boga i obojętnie co Ci
odpowie powiedz mu tak:
"Wiesz ... jeden facet "na internecie" mówił, że są sposoby
na naukowe potwierdzenie tego, że Bóg JEST (drogą analizy
dedukcyjnej czy coś takiego). Strasznie jestem ciekawy, czy
uda mu się wprowadzić nową naukę i przekonać naukowców?
To dopiero były by JAJA!"

Ponadto, jeśli ma dostęp do internetu zaproponuj mu, by poczytał
autora: Łukasza Nawrockiego, po to - by uzmysłowić mu, że
są także inni ludzie borykający się z trudnym problemem
zrozumienia "bólu egzstencji". Podkreślam tu słowo "zrozumienia"
w odróżnieniu od słowa "odczucia" mówiącego wiele o stosunku
człowieka do tego co go otacza.
Daj mu do zrozumienia, że życie to nie tylko to co się myśli
ale przede wszystkim "własne życie" to to co się czuje. :-|

\|/
re:

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-06 09:34:09

Temat: Re: samobojstwo i pomoc
Od: "Alg" <d...@...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "mała" <n...@N...pl> napisał w wiadomości
news:bjc5tj$tr7$1@zeus.man.szczecin.pl...


Nie sadze by organizowanie mu czasu na sile bylo ok. No moze na krotka
mete
> ale pozniej zacznie szukac wykretow. Zaprowadzenie do psychologa
mogloby byc
> jakims wyjsciem, tylko nie mam zielonego pojecia jakbys go tam
zaciagnal.


Organizowanie zycia ma sens - ukazuje sie zycie, do ktorefgo chory
teskni, wyprostowuje sie jego spaczone spojrzenie na swiat. A co do
zaciagania do psychologa, to powinno byc ostre i bez dyskusji - taka
osoba potrzebuje prowadzenia - przynajmniej przez pewien czas.


> Zdecydowal sie na samobojstwo wiec nie latwo bedzie mu pomoc.
Czlowiek
> potrzeboje natychmiastowego obrotu w zyciu a nie dlugotrwalej
terapii. Moze
> wyjazd by cos zmienil? Najlepiej za granice, zeby znalazl sie w
innym
> otoczeinu, innej rzeczywistosci i uwierzyl w siebie i swoje
mozliwosci.

No przeciez powyzej pisze, ze organizowanie czasu nie ma sensu?
Chorego chcesz ciągać poza granice kraju do obcej kultury, aby jeszcze
bardziej sie poczul zagubiony? - dziwczyno-zyjemy w polskich realiach,
a nie w filmie - a depresja to choroba, a nie fanaberia!
Jeżeli w jego przypadku to dystymia, wyjazdy za granicę nic nie
pomogą - a co do terapi, własnie najlepszą będzie średnio, lub nawet
długo terminowa - psychoterapia z różnych stron najprawdopodobnie j
polaczana z farmakologią (na pewno tu sie nie zastosuje TLPD! - bo
mógłby sobie ktz=ywde zrobić.


Masz przed soba dluga droge , jesli on ci na to pozwoli a miejmy
nadzieje,
> ze tak.

On nie ma długiej drogi to jego znajomy, a po za tym, wcale nie jest
to koniecznie długa droga.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-06 10:15:27

Temat: Re: samobojstwo i pomoc
Od: "xris" <x...@a...gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Alg" <d...@...pl>
napisał w wiadomości news:bjc9eh$j0p$1@nemesis.news.tpi.pl...

> Organizowanie zycia ma sens - ukazuje sie zycie, do ktorefgo chory
> teskni, wyprostowuje sie jego spaczone spojrzenie na swiat. A co do
> zaciagania do psychologa, to powinno byc ostre i bez dyskusji - taka
> osoba potrzebuje prowadzenia - przynajmniej przez pewien czas.

Organizowanie życie i prowadzenie za rączkę, przymus, szantaże - choć
wygodne dla otoczenia - nasilają tylko wyuczoną bezradność chorego i i
tak obniżoną samoocenę.

Pozdrowienia,
xris

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-06 10:31:55

Temat: Re: samobojstwo i pomoc
Od: "Marsel" <m...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

>Witam.
>
>Mam kolege. Znam go juz ladnych pare lat.
>I od poczatku znajomosci obserwuje jak sie 'zapada'.
>Powoli niknie, znika blask z jego oczu, ta iskra zycia.
>Sa oczywiscie u niego chwile radosci, dzialania, 'nawroty nadziei'.
>Ale wszystko jednak ciagle idzie w dol, a 'nawrotow nadziei' juz dawno nie
>bylo.
>Gosc wegetuje. Jest coraz gorzej.
>Koles jest 'zgorzknialy', czesto mowi jakim to jest nieudacznikiem, ... .
>Ucieka od decyzji, ... .
>W chwilach 'depresji' (nie wiem czy to dobre slowo) jest cieniem czlowieka.
>Zdarzalo sie ze mowil o samobojstwie, w 'zartach'. A z bliskimi osobami tak
>bardziej powaznie.
>Ostatnio jest coraz gorzej. Troche zaczyna sie 'zegnac' z niektorymi. Juz
>pare razy na powaznie powiedzial ze moze skonczyc ze soba.
>'Zal' wylewa sie z niego, zalewa nim otoczenie. To bardzo widac.
>Obciaza swoim bolem innych, bardzo czesto 'nieuczciwie', nie majac do tego
>prawa.
>W jakims sensie on wola do otoczenia po pomoc. Rozpaczliwie.
>W miare znam przyczyny jego 'upadku', przynajmniej te o ktorych on mowi
>'bliskim', ktorych jest swiadom.
>(bo co tam siedzi na dnie w glebi to pewnie nikt nie wie).
>W jakims sensie duzo wartosci ktore sa IMO falszywe a w ktore on uwierzyl ,
>w jego zyciu okazalo sie naprawde falszywe, zawiadlo go, zniszczylo.
>Tak przynajmniej ja to subiektywnie widze.
>
>PYTANIE: Jak mozna pomoc, czy wogule jest to mozliwe ???
>
>Osobiscie uwazam, ze pomoc nie mozna w zaden sposob.
>Nie znam sposobu by pomoc !!

Opowiedz: jest mozliwa skuteczna pomoc w podobnych okolicznosciach.
To ze akurat Ty nie bardzo wiesz jak, nie znaczy przeciez ze nie mozna, prawda?
Zajmuja sie tym odpowiednio przygotowani do tej pracy ludzie.


>Patrzac z wlasnych doswiadczen mysle ze musi zmierzyc sie z samym soba, z
>najwazniejszymi pytaniami w zyciu, z 'absolutem'.

Pozwole sobie zauwazyc ze Własne Doswidczenia i wyplywajace z nich
przeswiadczenia nie sa automatycznie uniwerslanymi prawami obowiazujacymi
wszytkich.
On niczego nie musi. IMO bardzo mozliwe jest natomiast to, ze pomoze mu
uswiadomienie sobie i realizacja tego czego sam chce. NIE MUSI.


>Przejsc przez pieklo, zrozumiec siebie.
>Czasem wrecz mysle zeby przyspieszyc to, w jakis sposob 'dobic' go. (ale
>robic tego nie robie)





Mysle ze trzeba zdac sie na 'los', 'absolut', mozna tylko patrzec, w pewnych

>momentach gdy sytuacja nas zetknie jakos pomagac, mowic co sie mysli. Dawac
>'przyklad' wlasnym zyciem tego co sie mysli.
>Ze zadna 'czynna', planowa pomoc nie jest mozliwa.

To jest dokladnie to co zdaje sie zrobil. Wyglada na to ze poki co nie
sprawdza sie w jego przypadku. Wniosek - on jest innym czlowiekim niz Ty.
I tez podobnie mysli co do szans pomocy, zreszta to 'standard'
Przykro mi o tym mowic, ale watpie aby przy twoim nastawieniu bolo mozliwe
abys go jakos wsparl w zmaganiu sie z jego błednymi przekonaniami.

>Ale to tylko moje mysli, moge sie mylic, a niechcialbym sie pomylic.
>Czy mogliby sie wypowiedziec ludzie majacy 'doswiadczenie' ?
>Ludzie ktorzy 'pracowali' z samobojcami, jacys psychologowie, terapeuci.

Obawiam sie, ze w sieci nie znajdzeisz ludzi, ktorzy mogli by odpowiedzialnie
sie tym problemem zajac. Skontaktuj sie z kims o twarzy, imieniu i nazwisku i
udokumentowanych kwalifikacjach, jesli uwazasz ze problem w jakis sposob,
posrednio, tez CIEBIE dotyczy.


>Czy moglibyscie podac jakies linki do jakis materialow ?
>Kontakty do ludzi ktorzy sie tym zajmuja, do jakis organizacji.

Jest tego tak duzo.. ze zgubisz sie. Mysle ze najskuteczniejsze i
najpewniejsze jest idywidualne potraktowanie problemu, a dopiero potem
wsparcie sie ogolnymi informacjami.

>
>Chetnie poczytam by wiecej sie dowiedziec.
>Chetnie porozmawiam, jesli ktos poswiecilby troche czasu (Warszawa).


ybacz mi szczerosc, ale mam pewne obawy, ze samo Twoje "doinformowywanie sie"

a potem próby pomocy.. moga sie dla nego zle skonczyc. Przestrzegam cie przed
tym, bo wydajesz sie osoba dosc wrazliwa, i nie poradzisz sobie z tym.


>Jakims rozwiazaniem jest organizowanie 'atrakcji'.
>By gosc byl aktywny, by przeczekal ciezki okres, by czas zaleczyl rany.
>Ale czy to do czegos prowadzi, to IMO nie rozwiazuje problemu, odklada
>'konfrontacje' na pozniej.

Dokladnie tak jest, problemy odwlekane utrwalaja sie a ich ciezar rosnie.
Jednak uwalniania spod tego ciezaru bywa na tyle zlozone... ze jednak lepiej
byloby aby zajamowaly sie tym osoby kompetentne.

Zreszta Tobie tez latwiej byloby go wspierac be rzejmowania calego ciezaru,
bez swiadomosci ze jestes jedynym, ktory cos moze zrozbic.
Ale to, czy on zechce skonsultowac sie z lekarzem aby sprawdzic czy nie jest
zwyczajnie chory, albo z psychoteraputa, aby sprobowac okreslic swoje problemy
i uwalic sie od nich, zalezy od niego.

MZ mozesz sie jedynie postarac aby informacje o mozliwosci pomocy do niego
dotarly, jesli on mija sie ciagle z nimi.

No i.. jestem na 99% pewien ze choc rozni sie od ciebie,
to on nie jest kosmita ;)



--
============= P o l N E W S ==============
archiwum i przeszukiwanie newsów
http://www.polnews.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2003-09-06 11:35:32

Temat: Re: samobojstwo i pomoc
Od: "mała" <n...@N...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Alg" <d...@...pl> napisał w wiadomości
news:bjc9eh$j0p$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Organizowanie zycia ma sens - ukazuje sie zycie, do ktorefgo chory
> teskni, wyprostowuje sie jego spaczone spojrzenie na swiat.
tak? ja naprzylad nie chcialam i nie bede chciala aby ktokolwiek organizowal
mi zycie bez wzgledu na to w jakim stanie bede sie znajdowala!!!!!

> A co do zaciagania do psychologa, to powinno byc ostre i bez dyskusji -
taka
> osoba potrzebuje prowadzenia - przynajmniej przez pewien czas.
tak ... gdybys probowal na sile zaciagnac mnie do psychologa powiedzialabym
ze masz sie isc sam leczyc, dodatkowo obnizylbys moja samoocene jeszcze
bardziej ...


> Chorego chcesz ciągać poza granice kraju do obcej kultury, aby jeszcze
> bardziej sie poczul zagubiony?
wlasnie tak bym zrobila. nie samego oczywiscie ale tak bym zrobila.
nie raz widzialam co jak taki wyjazd wplywal na ludzi w podobnych stanach.
sama tez przez to przeszlam wiec mniej wiecej wiem co pisze ...

> - dziwczyno-zyjemy w polskich realiach,
> a nie w filmie - a depresja to choroba, a nie fanaberia!
dla mnie zycie nigdy nie bylo filmem ... i doskonale wiem czym jest depresja
tego tlumaczyc mi nie musisz!

> Jeżeli w jego przypadku to dystymia, wyjazdy za granicę nic nie
> pomogą - a co do terapi, własnie najlepszą będzie średnio, lub nawet
> długo terminowa - psychoterapia z różnych stron najprawdopodobnie j
> polaczana z farmakologią (na pewno tu sie nie zastosuje TLPD! - bo
> mógłby sobie ktz=ywde zrobić.
dlugoterminowa lub srednio?
taki czlowiek potrzebuje natchmiastowej zmiany w swoim zyciu by ja zauwazyl!
nie mowie, ze leczenie nie ale jakim kosztem? wszystko na sile? to nie ma
sensu. nawet leczenie zamkniete na sile nie rozwiaze problemu. ilu mlodych
ludzi popelnia smobojstwo w zakladzie zamknietym? Dlaczego? Miedzy innymi
dlatego ze tam czuja sie jeszcze bardziej samotni, kazdy patrzy na nich jak
na ostro pier***ch a kazdego pacjenta traktuja tak samo. On nie tego
potrzebuje ...

> On nie ma długiej drogi to jego znajomy, a po za tym, wcale nie jest
> to koniecznie długa droga.
wbrew pozorom zarowno on, jak jego kolega i rodzina tego chlopaka maja dluga
droge.
chwilowa remisja to nie koniec problemu!

tak na marginesie, nie chcialabym abys byl dla mnie osoba taka jak chlopak,
ktory poprosil o pomoc ...

mala


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 . 3


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

nimfomania
[OT] ahh te kobiety
Dokucza ci zycie?
Pamietniki :-D
Przyjazn miedzy M i K - i wspomnienia z dziecinstwa... [dlugie]

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5
Vitruvian Man - parts 7-11a
Vitruvian Man - parts 1-6

zobacz wszyskie »