Strona główna Grupy pl.soc.inwalidzi samotnosc..

Grupy

Szukaj w grupach

 

samotnosc..

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 41


« poprzedni wątek następny wątek »

31. Data: 2005-10-06 18:14:32

Temat: Re: samotnosc..
Od: "smsator" <smsator WYTNIJ TO @wp.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Czy mozna przezyc cale zycie w samotnosci bez drugiej osoby ? Czy
> niepelnosprawni sa z gory skazani na samotnosc ??
>
>
>

hmmm
w zasadzie to jest bardzo trudne pytanie ...
... oczywisice ze każdy ma prawo do tego by być z kimś .
... ale z drugiej strony niestety nie możesz zmusić nikogo (tzw.
pełnosprawnego) do tego by chial być z osobą niepełnosprawną z osoba która
trzeba sie opiekować ... i nie wiadomo czy nie będzie gorzej niż jest



..:: http://www.mijo.kom.pl/ ::..


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


32. Data: 2005-10-07 09:06:06

Temat: Re: samotnosc..
Od: "LECH DUBROWSKI" <l...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "smsator"
> hmmm
> w zasadzie to jest bardzo trudne pytanie ...
> ... oczywisice ze każdy ma prawo do tego by być z kimś .
> ... ale z drugiej strony niestety nie możesz zmusić nikogo (tzw.
> pełnosprawnego) do tego by chial być z osobą niepełnosprawną z osoba która
> trzeba sie opiekować ... i nie wiadomo czy nie będzie gorzej niż jest

Tak, to prawda, ale to tez jest nie w porzadku jak ktos byl z kims jak ten
ktos byl zdrowy, a bezpardonowo pozbywa sie go jak ten ktos zachoruje.

Leszek


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


33. Data: 2005-10-07 09:18:45

Temat: Re: samotnosc..
Od: "Adam Pietrasiewicz" <a...@p...com> szukaj wiadomości tego autora



W piątek 07-października-2005 o godzinie 11:06:06 LECH DUBROWSKI
napisał/a



>Tak, to prawda, ale to tez jest nie w porzadku jak ktos byl z kims jak ten
>ktos byl zdrowy, a bezpardonowo pozbywa sie go jak ten ktos zachoruje.

Otóż jeśli tak się dzieje, i jest to dla porzuconego zaskoczeniem, to
oznacza zazwyczaj, że nie zadał sobie trudu wczesniej, by dobrze
poznać osobę, z którą się związał. Ludzie nie stają się tak nagle
INNI. Ludzie mają pewien charakter, a zmiany, które w nim następują
nie są nagłe i niespodziewane (poza przypadkami jakichś chorób
psychicznych), tak więc zazwyczaj porzucony wcześniej WYOBRAŻAŁ sobie
pewne rzeczy, w które chciał wierzyć, co do tego, jaka jest ta osoba,
z którą się związał.


--
Pozdrawiam
Adam Pietrasiewicz
http://www.przetargi-francuskie.w.pl



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


34. Data: 2005-10-07 11:27:29

Temat: Re: samotnosc..
Od: "Mycha" <v...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


"smsator" <smsator WYTNIJ TO @wp.pl> napisał:

>> Czy mozna przezyc cale zycie w samotnosci bez drugiej osoby ? Czy
>> niepelnosprawni sa z gory skazani na samotnosc ??
>>
>>
>>
>
> hmmm
> w zasadzie to jest bardzo trudne pytanie ...
> ... oczywisice ze każdy ma prawo do tego by być z kimś .
> ... ale z drugiej strony niestety nie możesz zmusić nikogo (tzw.
> pełnosprawnego) do tego by chial być z osobą niepełnosprawną z osoba która
> trzeba sie opiekować ... i nie wiadomo czy nie będzie gorzej niż jest

Tak mi sie wydaje, ze zadnej osoby nie mozna zmusic do bycia z zadna inna
osoba, jesli tego nie chce.
Bez znaczenia jest tu to, czy owa osoba jest sprawna czy tez nie.
A gorzej bedzie zawsze, bo pelnosprawni tez sie starzeja, choruja itd.
Przechodzimy kryzysy, zaczynamy sie soba nudzic, tracimy zainteresowanie
partnerem, nie cche nam sie pracowac nad soba i zwiazkiem.
I kwestia dojarzalosci jest tu, czy przez to wszystko przejdziemy czy tez
nie.
A tak bezposrednio odpowiadajac na pytanie:
Niepelnosprawni nie sa skazani na samotnosc, chyba ze dadza sobie ja wmowic
i ich psychika nie dopusci mozliwosci bycia z kims. Do stworzenia zwiazku
trzeba pewnej dozy dojrzalosci, z tym tez roznie bywa wsrod osob
niepelnosprawnych, ktore ulegaja naciskom rodziny (Jacek o tym swietnie
napisal), traktuja sie sami jako 'niedorosli' i 'niepelnosprawni', a
przeciez na pierwszym miejscu ma byc 'jestem kobieta' i 'jestem mezczyzna'.
O partnera jest im zapewne trudniej nieco (to statystyki), ale pelnosprawni
tak naprawde tez maja duze problemy ze znalezieniem odpowiedniego partnera i
nawet gdy go znajda to wcale nie oznacza satysfakcjonujacego zwiazku. To
ostatnie zreszta tez dotyczy niepelnosprawnych.
Swoja droga jestem sama po 2 zwiazkach (1,5 roku, drugi 4 lata, nie udalo
sie, to fakt, ale to nie byli odpowiedni faceci), a moja pelnosprawna
kolezanka po dzis dzien jest samotna, bez zadnych powaznych doswiadczen tego
typu.
Ona to kwituje tak - Ty masz inny charakter...
Wniosek?
Samotnosc lub jej brak to tak naprawde nasz wybor.
M...


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


35. Data: 2005-10-07 14:22:11

Temat: Re: samotnosc..
Od: "LM" <l...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "Adam Pietrasiewicz" <a...@p...com> napisał w wiadomości
news:YNCGBC07102005111845.nqcvrg@cbyobk.pbz...
>
>
> W piątek 07-października-2005 o godzinie 11:06:06 LECH DUBROWSKI
> napisał/a
>
>
>
>>Tak, to prawda, ale to tez jest nie w porzadku jak ktos byl z kims jak ten
>>ktos byl zdrowy, a bezpardonowo pozbywa sie go jak ten ktos zachoruje.
>
> Otóż jeśli tak się dzieje, i jest to dla porzuconego zaskoczeniem, to
> oznacza zazwyczaj, że nie zadał sobie trudu wczesniej, by dobrze
> poznać osobę, z którą się związał. Ludzie nie stają się tak nagle
> INNI. Ludzie mają pewien charakter, a zmiany, które w nim następują
> nie są nagłe i niespodziewane (poza przypadkami jakichś chorób
> psychicznych), tak więc zazwyczaj porzucony wcześniej WYOBRAŻAŁ sobie
> pewne rzeczy, w które chciał wierzyć, co do tego, jaka jest ta osoba,
> z którą się związał.

To nie do końca jest tak - trudno w warunkach "laboratoryjnych" przetestować
sytuacje skrajne. Często człowiek sam nie wie, jak by się w pewnych
sytuacjach. Dotyczy to zwłaszcza ludzi młodych, nie do końca dojrzałych.

Człowiek w normalnych warunkach nie zmienia się nagle - w warunkach
ekstremalnych, czy w warunkach radykalnie odmienionej rzeczywistości,
zmieniać potrafi się błyskawicznie - patrz np. wojna, powstanie warszawskie,
czy właśnie wypadek - gwałtownie zmieniające warunki w jakich człowiek musi
funkcjonować.

Dla ludzi młodych często atrakcyjność fizyczna jest jednym z istotnych
elementów związku. Chłopak chodzi z dziewczyną, czy nawet żeni się z
dziewczyną często także dla tego, że jest atrakcyjna fizycznie, a ich
podstawowym wspólnym zainteresowaniem były piesze wycieczki i taniec.
I teraz jeśli okazuje się, że np. straciła nogi, a przy okazji wpadła w
depresję, to może się zdarzyć, że nagle urwie się większość tego co ich
łączyło. I koniec.

Nie mówię tutaj o tym, że powiedzmy przyzwoitość nakazuje to czy tamto, bo
to zupełnie inny temat.

LM


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


36. Data: 2005-10-07 14:44:14

Temat: Re: samotnosc..
Od: "LECH DUBROWSKI" <l...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

> Nie mówię tutaj o tym, że powiedzmy przyzwoitość nakazuje to czy tamto, bo
> to zupełnie inny temat.

Moim zdaniem zostawienie kogos w takiej sytuacji to brak odpowiedzialnosci
lub jak kto woli egoizm.

Leszek

> LM


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


37. Data: 2005-10-07 14:58:47

Temat: Re: samotnosc..
Od: "Tomek" <d...@n...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "LECH DUBROWSKI" <l...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:di61lu$ksl$1@atlantis.news.tpi.pl...
> > Nie mówię tutaj o tym, że powiedzmy przyzwoitość nakazuje to czy tamto,
bo
> > to zupełnie inny temat.
>
> Moim zdaniem zostawienie kogos w takiej sytuacji to brak odpowiedzialnosci
> lub jak kto woli egoizm.
>

Może i tak, ale życie nie znosi uproszczeń. Nie można z góry wyrokować, że
ktoś postąpił nieodpowiedzialnie czy egoistycznie bez analizy konkretnej
sytuacji. Osoba niepełnosprawna to nie jest święta krowa, którą
nieszczęście, jakie się jej przytrafiło, zwalnia z troski o związek z drugą
osobą czyli pewnej dozy wysiłku, aby wspólne bytowanie uczynić znośniejszym.
Zdarzają się sytuacje, że pod wpływem tego nieszczęścia niepełnosprawny
staje się swego rodzaju tyranem, denerwuje się przy byle okazji, rzuca o
ścianę różnymi przedmiotami, robi się chorobliwie zazdrosny i podejrzliwy,
zadręcza partnera setkami pytań, gdzie był, co robił, z kim się spotykał.
Każdy ma swoją wytrzymałość. Jeśli komuś stworzy się piekło, trudno wymagać,
aby w tym piekle chciał żyć.

Zdrówka!
Tomek


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


38. Data: 2005-10-07 15:02:48

Temat: Re: samotnosc..
Od: "LM" <l...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik "LECH DUBROWSKI" <l...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
news:di61lu$ksl$1@atlantis.news.tpi.pl...
>> Nie mówię tutaj o tym, że powiedzmy przyzwoitość nakazuje to czy tamto,
>> bo to zupełnie inny temat.
>
> Moim zdaniem zostawienie kogos w takiej sytuacji to brak odpowiedzialnosci
> lub jak kto woli egoizm.
>
> Leszek
>
>> LM

To chyba nie do końca jest takie proste. Popatrz na to z drugiej strony.
Wiązało się dwoje ludzi zdrowych. Jedno wskutek choroby/wypadku zmienia się
w sposób istotny dla związku. Drugie dochodzi do wniosku, że po tej zmianie
już niewiele ich łączy - poza wspomnianym poczuciem odpowiedzialności. Czy
naprawdę ma sens trwanie na siłę w związku opartym na samym poczuciu
odpowiedzialności? W wielu przypadkach taki związek może dla obu stron
okazać się na dłuższą metę gorszą pułapką niż rozstanie. Osoba zdrowa będzie
całe życie trwała w poczuciu krzywdy ("zmarnowała sobie życie"), być może
osoba chora - w poczuciu winy ("zmarnowała życie innej osobie"). Czy taki
związek naprawdę ma sens?

Oczywiście mówimy tutaj o określonej sytuacji - takiej, kiedy w pewnym
momencie jedynym czynnikiem łączącym ludzi staje się poczucie
odpowiedzialności. W dojrzałych związkach mamy do czynienia z zupełnie inną
hierarchią wartości i tam zwykle nie ma tego problemu.


LM


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


39. Data: 2005-10-07 15:55:51

Temat: Re: samotnosc..
Od: "Mycha" <v...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora


"LM" <l...@g...pl> napisał:

> Użytkownik "LECH DUBROWSKI" <l...@p...onet.pl> napisał w wiadomości
> news:di61lu$ksl$1@atlantis.news.tpi.pl...
>>> Nie mówię tutaj o tym, że powiedzmy przyzwoitość nakazuje to czy tamto,
>>> bo to zupełnie inny temat.
>>
>> Moim zdaniem zostawienie kogos w takiej sytuacji to brak
>> odpowiedzialnosci lub jak kto woli egoizm.
>>
>> Leszek
>>
>>> LM
>
> To chyba nie do końca jest takie proste. Popatrz na to z drugiej strony.
> Wiązało się dwoje ludzi zdrowych. Jedno wskutek choroby/wypadku zmienia
> się w sposób istotny dla związku. Drugie dochodzi do wniosku, że po tej
> zmianie już niewiele ich łączy - poza wspomnianym poczuciem
> odpowiedzialności. Czy naprawdę ma sens trwanie na siłę w związku opartym
> na samym poczuciu odpowiedzialności? W wielu przypadkach taki związek może
> dla obu stron okazać się na dłuższą metę gorszą pułapką niż rozstanie.
> Osoba zdrowa będzie całe życie trwała w poczuciu krzywdy ("zmarnowała
> sobie życie"), być może osoba chora - w poczuciu winy ("zmarnowała życie
> innej osobie"). Czy taki związek naprawdę ma sens?
>
> Oczywiście mówimy tutaj o określonej sytuacji - takiej, kiedy w pewnym
> momencie jedynym czynnikiem łączącym ludzi staje się poczucie
> odpowiedzialności. W dojrzałych związkach mamy do czynienia z zupełnie
> inną hierarchią wartości i tam zwykle nie ma tego problemu.

A juz mialam sie oburzyc, bo jednak zwiazek, u ktorego podstaw lezy jedynie
strona fizyczna i masa oczekiwan wobec partnera, czym wiaze sie chocby to,
ze nie rozumie sie problemow drugiej strony (wszystko jedno z jakiego
powodu, tu nawet urodzenie dziecka przez zdrowa, mloda kobiete moze byc
przeciez przyczyna kryzysu, bo np. wystapila depresja poporodowa, podobna
sytuacja moze wystapic tez w wyniku np. utraty pracy, dochodow itd. itp.)
nie jest dla mnie wart zachodu i smiem twierdzic, ze wczesniej czy pozniej i
tak go diabli wezma, bez wzgledu na przyczyne. To z gruntu sa zwiazki oparte
na egoizmie i w tych zwiazkach poczucia odpowiedzialnosci tez nie bedzie, bo
najzwyczajniej w swiecie do tego tez trzeba dojrzec.
M....


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


40. Data: 2005-10-07 15:59:13

Temat: Re: samotnosc..
Od: "Adam Pietrasiewicz" <a...@p...com> szukaj wiadomości tego autora



W piątek 07-października-2005 o godzinie 17:55:51 Mycha napisał/a

>To z gruntu sa zwiazki oparte
>na egoizmie i w tych zwiazkach poczucia odpowiedzialnosci tez nie bedzie, bo
>najzwyczajniej w swiecie do tego tez trzeba dojrzec.

To jest dokładnie to, co napisałem - na to, że w przypadku
nieszczęścia kaleka jest opuszczony przez bliską osobę trzeba było
sobie zapracować. Na przykład tym, że się nie chciało dobrze poznać
tej drugiej osoby.



--
Pozdrawiam
Adam Pietrasiewicz
http://www.przetargi-francuskie.w.pl



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 3 . [ 4 ] . 5


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

sprzedam wozek do maratonów Quick Shadow
sprzedam pompke do roho
Re: Kiełbasa wyborcza?
Re: Kiełbasa wyborcza?
[Prasa] Te leki mogą szkodzić

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Próbna wiadomość
Jakie znacie działające serwery grup dyskusyjnych?
Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5

zobacz wszyskie »