| « poprzedni wątek | następny wątek » |
71. Data: 2002-06-26 07:52:29
Temat: Re: Moje rozwiązanie było siedmiolatek i praca> żadnej pracy przynoszącej dochody dziecko w tym wieku bez dozoru i
ewent.
> pomocy wykonywać raczej nie moze, ale
> pytanie: co myslicie o zbieraniu surowców wtórnych?
> minusy: szkła nie sprzeda nigdzie, może sie zdarzyć że w szale
zbieraczym
> śmietnik spenetruje, miejsce czasowe na te surowce trzeba znaleźć w
domu
> plusy: praca niedomowa, z ekologii się poduczy, nauczy się szanować
i prace
> i dochody a przy okazji oczyści sąsiadom mieszkania z makulatury i
złomu
> (puszki)
> oczywiście raczej na zabawke nie zarobi, ale jak uzbiera część to
resztę z
> czystym sumieniem można mu dołożyć
> a najprawdopodobniej zanim coś uskłada to inna zabawka będzie na
topie i
> inne rozrywki i wtedy jest problem na co wydać!
Świetny pomysł !
Tylko jak będzie szedł sprzedać tą makulaturę, czy puszki do skupu,
trzeba pojść z nim, bo po pierwsze nie moze dużo nosić, a po drugie -
mojemu synowi, wtedy 10-letniemu kiedy oddawał do skupu 3-4 kg
makulatury ukradziono te 80 gr, które za nią uzyskał. Niestety taki
"element" tam się gromadzi.
No i nie licz na duze dochody ;-P. Za 1 kg makulatury bodajże 20 gr.
Pozdrowienia.
Basia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
72. Data: 2002-06-26 07:57:43
Temat: Re: Moje rozwiązanie było siedmiolatek i praca
Użytkownik "Basia Zygmańska" <j...@s...gliwice.pl> napisał w wiadomości
news:afbr4j$2m6s$1@news2.ipartners.pl...
> No i nie licz na duze dochody ;-P. Za 1 kg makulatury bodajże 20 gr.
Basiu! przecież nie o dochody w tym wszystkim chodzi, aczkolwiek
śmietnikarze na jakis alkohol zarabiają
a pomoc dorosłego niezbędna jest, bo nie wyobrażam sobie jak moje przez pół
miasta leci z puszkami na szyi i wózeczkiem z makulaturą :)
pozdr.Joanna
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
73. Data: 2002-06-26 08:18:00
Temat: Re: Moje rozwiązanie było siedmiolatek i praca> Basiu! przecież nie o dochody w tym wszystkim chodzi,
Też tak myślę. Sedno tkwi w tym, żeby dziecko poczuło, ile wysiłku trzeba
włożyć w pracę. Drzewiej dzieciaki pomagały w pracy swoim rodzicom,
przyuczały się przy okazji. A teraz co: zabiorę go na negocjacje?;-))
Moje dzieci mają kieszonkowe. Nie dostają żdnych zabawek, nie kupujemy byle
samochodzika w kiosku czy gazetki z Harrym Potterem, żadnych chipsów czy
batoników. I muszę powiedzieć, że to niezwykle ułatwia życie, bo raczej nie
ma marudzenia: ja chcę to czy tamto. Zabawki kupują za pieniądze, które
dostają regularnie, kupują to co chcą (no, przesadziłam;))) i wszyscy są
zadowoleni.
Potrafią uzbierać. Tyle że ten starszy wytrzymał najwyżej dwa miesiące, a
na tę zabawkę musiałby zbierać pół roku - dla dziecka to sporo.
A ponieważ sam wyskoczył z tą pracą, pomyśleliśmy, że to nigłupie. Nawet
jeśli nie da rady, to poczuje, co oznacza praca, poczuje, że pieniędzy się
po prostu nie bierze z banku. Jeśli włoży w to trochę wysiłku, to my tę
zabawkę mu kupimy do spółki razem z nim: trochę z jego oszczędności, a
trochę z "zarobionych" przez niego pieniędzy.
Bardzo dziękuję za wszystkie wypowiedzi i spory:-) Dały mi dużo do myślenia.
Małgosia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
74. Data: 2002-06-26 09:02:11
Temat: Re: Moje rozwiązanie było siedmiolatek i praca
> Basiu! przecież nie o dochody w tym wszystkim chodzi, aczkolwiek
> śmietnikarze na jakis alkohol zarabiają
Toteż był tam "uśmieszek". A tanie wino - to chyba coś ok. 3 zł, więc
wystarczy 15 kg makulatury ;-))
Sama chyba zastosuję ten sposób (ale nie o wino broń Boze chodzi ;-))
, leży w domu coś ze 20 kg makulatury, które młody nie zdążył odstawić
do szkoły (mają tam konkurs na to, kto przyniesie najwięcej
makulatury). Przeszkadza jak nie wiem co. Zaproponuję żeby jednak
sprzedali, nawet im dopłacę drugie tyle, co uzyskają. Byle sie tego
pozbyć.
Skup mamy w sąsiedniej bramie.
Pozdrowienia.
Basia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
75. Data: 2002-06-26 09:47:57
Temat: Re: Moje rozwiązanie było siedmiolatek i praca
"Basia Zygmańska" <j...@s...gliwice.pl> wrote in message
news:afbr4j$2m6s$1@news2.ipartners.pl...
...
>
> Świetny pomysł !
>
> Tylko jak będzie szedł sprzedać tą makulaturę, czy puszki do skupu,
> trzeba pojść z nim, bo po pierwsze nie moze dużo nosić, a po drugie -
> mojemu synowi, wtedy 10-letniemu kiedy oddawał do skupu 3-4 kg
> makulatury ukradziono te 80 gr, które za nią uzyskał. Niestety taki
> "element" tam się gromadzi.
>
> No i nie licz na duze dochody ;-P. Za 1 kg makulatury bodajże 20 gr.
>
Ostatnio w Gdańsku 1 kg makulatury = 3-4 gr. - totalnie zniechęca do takich
działań
Andrzej W.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
76. Data: 2002-06-26 11:39:12
Temat: Odp: siedmiolatek i praca
Użytkownik kolorowa <v...@i...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:af6v04$em4$...@o...ict.pwr.wroc.pl...
> Mój syn marzy o pewnej zabawce. Chce na nią zarobić. Czy przychodzi Wam do
> głowy pomysł, jak mógłby na nią zapracować?
Ponieważ wątek jest strasznie długi, byc może moi przedpiścy juz to
napisali. Ja obiecałabym dziecku wymarzoną zabawkę nie za wykonanie jakiejś
konkretnej pracy fizycznej, tylko np. za wykonanie jakiegoś zadania
intelektualnego. Mianowicie i na przykład, za nauczenie się iluś tam zwrotów
z języka obcego lub za przeczytanie książki w obcym języku, za dobrą naukę
(wiem, wiem wakacje :-)), za czytanie i streszczanie np. codziennej gazety,
uogólniając za wykazanie się ponadprzeciętnymi wiadomościami z jakiejś
dziedziny, z której trochę kuleje. Czasokres wykonywania owego zadania
uzależniam od wartości zabawki no i checi potencjalnego właściciela, a nóż
widelec połknie bakcyla i ta dziedzina stanie się jego konikiem?
Asia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
77. Data: 2002-06-26 11:48:52
Temat: Re: siedmiolatek i pracaJa obiecałabym dziecku wymarzoną zabawkę nie za wykonanie jakiejś
> konkretnej pracy fizycznej, tylko np. za wykonanie jakiegoś zadania
> intelektualnego. Mianowicie i na przykład, za nauczenie się iluś tam
zwrotów
> z języka obcego lub za przeczytanie książki w obcym języku, za dobrą naukę
> (wiem, wiem wakacje :-)), za czytanie i streszczanie np. codziennej
gazety,
> uogólniając za wykazanie się ponadprzeciętnymi wiadomościami z jakiejś
> dziedziny, z której trochę kuleje.
Tego właśnie chcę uniknąć. Chciałabym, żeby moje dzieci uczyły się dla
siebie, nie dla nagrody. Raczej obserwuję pasje moich dzieci, podsuwam im, a
oni wybierają, co sprawia im radość, świetnie im wychodzi, cieszą się, że
coś im się udało i to ich napędza. Być może metodę nagradzania za dobrą
naukę wprowadzę, kiedy będzie któremuś z nich groziła jedynka i nie znajdę
innego wyjścia.
Małgosia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
78. Data: 2002-06-26 12:28:53
Temat: Odp: siedmiolatek i pracaUżytkownik kolorowa <v...@i...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:afc9fb$qgn$...@o...ict.pwr.wroc.pl...
> Tego właśnie chcę uniknąć. Chciałabym, żeby moje dzieci uczyły się dla
> siebie, nie dla nagrody. Raczej obserwuję pasje moich dzieci, podsuwam im,
a
> oni wybierają, co sprawia im radość, świetnie im wychodzi, cieszą się, że
> coś im się udało i to ich napędza. Być może metodę nagradzania za dobrą
> naukę wprowadzę, kiedy będzie któremuś z nich groziła jedynka i nie znajdę
> innego wyjścia.
Takie jest moje zdanie :-)) Absolutnie nie mam zwyczaju nagradzać dzieci za,
że tak powiem, zwykłą naukę, jedynie za coś ekstra, nie sztuką jest odebrać
nagrodę za pasje, większym szacunkiem darzy się coś zdobyte z większym
trudem. Mój syn kiedyś strasznie nie lubił czytania książek. Swego czasu
miał ochotę na jedną taką grę komputerową, którą obiecaliśmy mu po
przeczytaniu i streszczeniu kilku książek przygodowych, dostosowanych do
jego wieku. Efekt był taki, że gościu wreszcie załapał czytelniczego
bakcyla, mało tego zdobył w szkole drugą nagrodę w konkursie czytelniczym,
czyta do dziś.
Czy nagroda za pracę fizyczną jest wartościowsza od nagrody za męki
intelektualne?:-)) Może tak.
Asia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
79. Data: 2002-06-28 09:44:30
Temat: Re: Moje rozwiązanie było siedmiolatek i pracakolorowa napisał(a):
> A ponieważ sam wyskoczył z tą pracą, pomyśleliśmy, że to nigłupie. Nawet
> jeśli nie da rady, to poczuje, co oznacza praca, poczuje, że pieniędzy się
> po prostu nie bierze z banku. Jeśli włoży w to trochę wysiłku, to my tę
> zabawkę mu kupimy do spółki razem z nim: trochę z jego oszczędności, a
> trochę z "zarobionych" przez niego pieniędzy.
Podepnę się tu z moimi doświadczeniami ;-) Nas było w domu troje i pod
względem pieniędzy rodzice traktowali nas jednakowo. Mimo to, dziś jako
dorośli ludzie prezentujemy zupełnie różne podejscie do pieniędzy i
pracy. Dziwne, ale prawdziwe. U nas w domu obowiązki trzeba było
wykonać, ale część rzeczy (związanych głównie z budową domu) dawała
możliwość zarobku. IMO to nie było dobre. Ojciec nam płacił za: noszenie
drewna, trocin, kamieni, malowanie, czyszczenie itp. Efekt tego był
taki, że człowiek przeliczał co mu się opłaca, targował (czasem targi
kończyły się pracą bez pieniędzy ;-) W gruncie rzeczy nie było to
konsekwentne ani dobre. Pomijając fakt, że ja dziś chodzę po
podłogach kiedyś malowanych przeze mnie, a brat ma pretensje, że
"za darmo" wyczyścił pokój, w którym nie mieszkał nigdy, a przecież
"robił to dla siebie". Jeśli zwolennicy tej metody chcą więcej argumentów
przeciw takiemu postępownaiu to służę.
Zastanawiałam się nad tym, co ja zrobię, gdy mój synek będzie chciał
zarobić. I myślę, że zaproponowałabym mu zrobienie gazetki, napisanie i
"wydanie" książki, zrobienie czegoś z modeliny, wyszycie, wystruganie
itp. - generalnie zapłata za twórcze wykonanie czegoś. Ale może to zły
pomysł...
--
Pozdrawiam
Asiek
Pisząc do mnie usuń 'kasujto' z adresu
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
80. Data: 2002-07-02 08:42:55
Temat: Re: Moje rozwiązanie było siedmiolatek i praca> Nas było w domu troje
A nas pięcioro Ja, brat 1,5 roku młodszy i reszta dużo mniejsza (11, 14 i 15
lat młodsza)
> U nas w domu obowiązki trzeba było
> wykonać, ale część rzeczy (związanych głównie z budową domu) dawała
> możliwość zarobku. IMO to nie było dobre. Ojciec nam płacił za: noszenie
> drewna, trocin, kamieni, malowanie, czyszczenie itp. Efekt tego był
> taki, że człowiek przeliczał co mu się opłaca, targował (czasem targi
> kończyły się pracą bez pieniędzy ;-) W gruncie rzeczy nie było to
> konsekwentne ani dobre. Pomijając fakt, że ja dziś chodzę po
> podłogach kiedyś malowanych przeze mnie, a brat ma pretensje, że
> "za darmo" wyczyścił pokój, w którym nie mieszkał nigdy, a przecież
> "robił to dla siebie".
Ja z moim niewiele młodszym bratem zrobilismy kilka remontów w domu. Zawsze
to była świetna zabawa, bo rodzice wyjeżdżali, a my razem z paczką
znajomych, którzy w tym czasie z nami mieszkali kleilismy tapety,
porządkowaliśmy po x latach piwnicę itp. Wszystko było bezinteresownie - no
poza wyżywieniem w które zaopatrzyłam nas Mama przed wyjazdem, i zabawa była
tak przednia, że zawsze było sporo znajomych, którzy chcieli nam pomóc.
Bardzo miło wspominam tamte czasy, mimo, że wiązały się również z różnymi
męczącymi sytuacjami.
> Zastanawiałam się nad tym, co ja zrobię, gdy mój synek będzie chciał
> zarobić. I myślę, że zaproponowałabym mu zrobienie gazetki, napisanie i
> "wydanie" książki, zrobienie czegoś z modeliny, wyszycie, wystruganie
> itp. - generalnie zapłata za twórcze wykonanie czegoś. Ale może to zły
> pomysł...
A zarobek dzieci??? W sumie to się nie zastanawiałam nad tym, bo na razie
nie mam dzieci, ale myślę, że będzie podobnie jak w moim domu.
Ja wczesnie zaczęłam zarabiać, bo już w 3 kl liceum (na drobne wydatki), a
już na poważnie po maturze. Wiązało się to z tym, że było nas dużo i się nie
przelewało specjalnie. Nie wiem czy chciałabym, żeby moje dziecko miało
podobną sytuację. Myślę, że było czasem ciężko i próbowałabym tego
oszczędzić. Jak będzie chciało dorobić zawsze może rozdawać ulotki (w ten
sposób zarabia b. duża ilość młodzieży), albo w inny sposób w zależności od
zdolności i wieku.
Ale siedmiolatek to naprawdę musiałabym pomyśleć.
U teściów remontowaliśmy w zamian za pieniądze (dostawał je TŻ na życie
wcześniej) co oni ciągle podkreślali i było bardzo nieprzyjemnie. Nie ma to
jak bezinteresowna pomoc bez przymusu.
Pozdrawiam bardzo serdecznie
Ania
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |