| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2003-08-26 11:52:02
Temat: Re: trochę o prowadzeniu dialogu...Użytkownik "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl> napisał w
wiadomości news:bidip2.3vs88mb.1@ghost.hc048f557.invalid...
> Masz rację Duchu. W jednym tylko się mylisz - że zjawisko jest nowe ;)).
Mozliwe, chociaz mnie to dotyka szczegolnie teraz - i chyba generalnie sie
to nasililo.
> Zjawisko to rzeczywiście ma tendencję wzrostową z tego samego tytułu,
> z jakiego nasila się od pewnego czasu tzw. dresiarstwo, czyli upadek
> (przemiana) pewnych norm obyczajowych z zakresu podstawowego.
Dobra analogia - cos takiego jak 'dresiarstrwo' tez mam na mysli.
Takie "dresiarstwo w zachowaniu".
> A dzieje się to bardzo intensywnie od czasu zmian ustrojowych, a więc
> nieco dłużej niż ... 2 lata ;)).
... byc moze w ciagu ostatnich 2 lat stalo sie mocniejsze i dlatego dopiero
teraz zauwazylem to.
> Dziś nikt nikogo nie "wychowuje", gdyż nastąpiło poplątanie pojęć -
> wychowanie utożsamia się z tresurą, a ta, jak wiadomo ma konotacje
> negatywne. Skutki są opłakane, a rozkwit wszelkich form dresiarstwa -
> na porządku dziennym.
Dokladnie, ...wiec mlodzi wchodzac w swiat (juz dresiarski), nie potrafia
sie znalesc, dzialaja tylko pazury, wiec spirala chamstwa sie nakreca.
> Jest to forma chamstwa, nieposzanowania układu do którego się wchodzi,
> "domu rozmowy", w którym zamierza się uczestniczyć, czy też tylko załatwić
> swoją sprawę. Niby rzecz niewiele znacząca, ale - masz rację - psująca
> krew co bardziej wrażliwym. Zniechęcająca ich do walki o przyzwoitość.
Wiele osob tego nie wytrzymuje (jak widze) i sami zaczynaj sie dziwnie
zachowywac.
Ale czesto na zasadzie jeszcze wiekszego chamstwa - nie widza jakby ze sa w
pulapce.
> Moim zdaniem wina za rozwój takiej formy agresji jest również w człowieku,
> który jest w tej rozmowie "przechwytywany".
Tak, ale nawet mi czasami trudno 'przerwac' - bo to taki akt agresji wobec
"intruza" - ten intruz niby w dobrej wierze (akurat! :) )
> i stanowczo przeciwdziałać w imię dobra poprzednio prowadzonej rozmowy
> (czy w szczególnych przypadkach nawet znajomości żeby nie powiedzieć
przyjaźni).
Wlasnie - przyjazn moze pomoc, ale ten nowy trend jest czesto silniszy niz
przyjaznie :(
> Dokładnie tak.
> Czy więc w dzisiejszej pogoni szczurów, metoda nie może to być przez
"dresiarzy"
> stosowana, jako jeden z elementów zdobywania przestrzeni dla siebie?
> W połączeniu z brakiem kultury oczywiście.
Nowy wątek w sprawie:
problem w tym, ze co z tego ze taki "dresiarz" zdobyl sobie
przestrzen i ma juz owoce, czyli powiedzmy, zlota branzolete, domek, beeme,
jak nagle widzi, ze ... nikt go nie lubi, ze nikt mu nawet nie zazdosci.
Co wiecej: widzi, ze grupki osob z ktorymi "wygrał" zyją sobie dobrze i w
przyjaźni.
I wiesz co wtedy robi? zaczyna atakowac, byc agreswyny, wtracanie to wlasnie
jeden z elementow.
Pozdrawiam, Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2003-08-26 11:56:19
Temat: Re: trochę o prowadzeniu dialogu...Użytkownik "Duch" <a...@p...com> napisał w wiadomości
news:bifgnq$2lo$1@nemesis.news.tpi.pl...
Jeszcze mi cos przyszlo na mysl:
gdy grupa musi cos ustalic,
generalnie rozmowa polega na tym, ze ktos pokazuje swoje rozwiazania
i *watpliwosci*, drugi podobnie,
po czym nastepuje uzgodnienie miedzy soba tego co -powiedzmy- bedzie
robione.
Tak grupa osob ma oparcie w sobie, cel ktory obrala zadowala wiekszosc,
i czuje sie satysfakcje w byciu razem.
A teraz jest tak:
- powiedziec swoje autorytatywnie, tak-i-koniec
- nie dopuscic do glosu drugiego i zagluszyc, ewentualnie zadrwic
Wiec uklady miedzy ludzmi w grupie sa bardzo zle, panuje agresja.
Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-08-26 12:00:15
Temat: Re: trochę o prowadzeniu dialogu...Użytkownik "Amnesiak" <amnesiac_wawa@_zero_spamu_poczta.onet.pl> napisał w
wiadomości news:c09kkvgbur1ot3iruqm45qc4pp56mat03s@4ax.com...
> jakąś formę pracy nad siłą swojej osobowości.
Tak -
tylko czesc osob ma taka "role w grupie" ze
np. podczas rozmowy duzo gdyba: rozwaza rozne mozliwosci,
ma watpliwosci (takie przeciwienstwo "silnej osobowosci) - to tez bardzo
wazna rola w grupie.
Ale teraz takie osoby zostaja zagluszone.
A jesli ktos jest taka juz taka osoba - ciezko sie przestawic
na "dresa" :)
Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-08-26 12:13:40
Temat: Re: trochę o prowadzeniu dialogu...Użytkownik "KLANKOWNIK" <k...@W...pl> napisał w
wiadomości news:10d5.00000057.3f4b09ee@newsgate.onet.pl...
Moze jest tak piszesz: ze osoba nie ma zlych zamiarow,
wrecz przeciwnie jest ok - a zamiast tego dziala w Tobie jakas
podswiadomosci.
Generalnie sytuacja moze byc rozna:
od tego ze rzeczywiscie nieswiadomie prowokuesz do wtracenia (czyli Twoj
problem),
do przeciwnej - ze to intruz ktory sprytnie wkreca sie w normalan rozmowe.
Sugerowalem ze to intruz, ale trudno powiedziec:
To ze to moze byc intruz jednak, to sugeruje kilka rzeczy:
- ze zauwazylem ze ten "problem" generalnie sie ostatnio nasila
- ze intruz *pozornie* nie ma zlych zamiarow, a tak naprawde to taka walka o
wladze,
kto ma co do powiedzienie
- ze... jest cos takiego ze w dzisiejszym swiecie "niedozwolona",
"niechciana" jest
taka normalna, przyjacielska rozmowa (te "klimaty" nie sa do przyjecia).
Ktos inny slyszac Twoja fajna rozmowe, probuje to "zaklocic", calkiem
nieswiadomie.
Chodzi mi o to ze zanim zaczniesz uwazac ze to wychodzi z Twojej strony
trzeba sie przyjrzec dobrze calej sytuacji bo mozna sie niezle "zaplatac"
(tak jak ja to robilem :) )
> Nie do końca. To znaczy w pewnym sensie tak, ale ta trzecia osoba
wtrącając się
> do rozmowy nie ma z reguły złych zamiarów i zwykle chce zwyczajnie
porozmawiać,
> tak jak ja. Problem polega jednak na tym, że mój rozmówca w tym momencie
> przerywa zupełnie rozmowę ze mną i kieruje swoją uwagę na intruza. Tak
jest gdy
> ja biorę udział w tym dialogu, zauważyłem, że niektóre osoby w jakiś
> sposób "oddziałują" na rozmówcę tak, że gdy przychodzi "intruz" i wtrąca
się do
> rozmowy zmieniając zupełnie jej temat, to rozmówca nie poddaje się temu. A
więc
> to ja nie potrafię jakoś przykuć uwagi mojego rozmówcy, i sądzę, że sporą
rolę
> odgrywa tu podświadomość.
Tak - sila oddzialywania dochdzacego - to jest to - dochadzacy czesto ma
przewage,
moze on nie powinien sie wtracac?
A moze to sila osobowosci?
> Patrz wyżej. W 99% chodzi o zwykłe sprawy. Np. ja rozmawiam z kimś o grach
> komputerowych, nagle przychodzi "intruz" i pyta mojego rozmówcę np. czy
idzie
> dziś na wykład z czegoś tam. W tym momencie gry komputerowe idą zupełnie w
> odstawkę, a tematem numer jeden staje się wykład.
To jest dokladnie t, moim zdanieo - to przechwytywanie.
> >Wlasciwie b. trudno jest temu zaradzic - przeciez nie powiesz: nie
wtracaj
> >sie.
>
> A czemu nie? Można również kulturalnie poprosić "sorry, ale nie widzisz,
że
> rozmawiamy? Poczekaj chwilę". Asertywnie gościa załatwić.
To czemu tego nie stosujesz?
> Tylko ja nie chcę,
> żeby w ogóle doszło do tego momentu, czyli zmiany tematu rozmowy i
> tejże "interwencji".
Oczywiscie - bo sam wyjdziesz na chama. Na tym polega sila przechwytujacego,
ze nie mozesz sie bronic.
> Zwłaszcza, że gdy powiem "intruzowi" żeby poczekał to ten
> zwykle stoi i czeka i człowiek chce wtedy jak najszybciej skończyć
rozmowę, bo
> już następny w kolejce. Czyli i tak wychodzi na jedno.
Tak - i tu trzeba znalesc jakis sposob...
> Teraz trochę z innej beczki. W niedzielę oglądałem "Kubę Wojewódzkiego".
Jego
> gościem był Janusz Weiss (ten od "nietypowych spraw"). Pomimo tego, że KW
był
> gospodarzem programu i on zadawał pytania, to JW kontrolował przebieg
dialogu.
> Oczywiście, tutaj było trochę inaczej, nie było "intruza", ale JW w
znakomity
> sposób powstrzymywał KW zwykłym zawieszeniem głosu na chwilę. W tym
momencie
> wyszczekany KW milkł. Gdy ja próbowałem tego sposobu (w "decydujących
> momentach" przestawałem na moment mówić, chcąc podnieść "napięcie", moi
> rozmówcy tracili zainteresowanie mną i zaczynali mówić o czymś innym).
Bardzo
> chciałbym nauczyć się jakichś technik, aby podczas dialogu ludzie
> bardziej "liczyli się" ze mną. No bo to, co opisałem, można nazwać zwykłym
> lekceważeniem i tak też się czuję w takich momentach
Dobry przyklad, swietny (ktory potwierdza ze to raczej "przechwytywanie" i
ze to nowy trend) :
Wojewodzki to najlepszy przyklad osoby jaka znam ktora stosuje
"przechwytywanie",
takie cyniczne przerywanie rozmowy. Jezeli ktos innu potrafi go zachamowac
to
rzeczywiscie imponuje (mi tez :) )
Co nie zmienia faktu ze KW to cham :) (ale zamaskowny wiec nie mozna sie
przyczepic,
sprytne te czasy)
Duch
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-08-26 15:32:46
Temat: Re: trochę o prowadzeniu dialogu...On Tue, 26 Aug 2003 11:49:24 +0200, "Marsel" <m...@p...onet.pl>
wrote:
>>Siła osobowości - to umiejętność aktywnego kreowania rzeczywistości w
>>swoim środowisku społecznym.
>
>.wg wlasnej woli?
Tak.
>bo widzisz.. kreowac aktywnie rzeczywistosc.. mozna i bedac niewolnikiem
Poproszę o przykład.
--
Amnesiak
------
"Wszelka prawda jest prosta.
- Czy nie jest to złożonym kłamstwem?"
F. Nietzsche
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-08-26 15:46:50
Temat: Re: trochę o prowadzeniu dialogu...On Tue, 26 Aug 2003 12:10:36 +0200, "Marsel" <m...@p...onet.pl>
wrote:
>Ja raczej sile osobowosci widze jako wyrazistosc i trwalosc cech
>osobowosciwych, niepodatnosc na te wplywy srodowiskowe,
I - logicznie rzecz biorąc - jesteś w swojej definicji bliższy sedna
niż ja. W końcu na osobowość składają się określone cechy, których
trwałość może być dobrym miernikiem siły osobowości. Problem w tym, że
takie (słuszne logicznie) rozumienie siły osobowości może nas
doprowadzić do paradoksu. Załóżmy, że dany osobnik jest nieśmiały aż
do bólu, zawsze się peszy, gdy z kimś rozmawia, nigdy nie jest
zdecydowany, chce, by inni podejmowali decyzje za niego, jest przy tym
konformistą. Załóżmy też, że wymienione cechy osobowościowe mają
charakter trwały, zaś wszystkie próby jego środowiska uczynienia go
bardziej aktywnym i pewnym siebie skończyły się niepowodzeniem.
Jegomość taki spełnia warunki, jakie postawiłeś. Trzeba by go nazwać
człowiekiem o silnej osobowości! Jest to jednak sprzeczne z
najbardziej rozpowszechnionym rozumieniem tejże, czy ogólnymi
intuicjami na ten temat. Możemy zatem - w procesie dialektycznym -
doskonalić nasze definicje. ;-))
>Zdolnosc do kreowania rzeczywistosci to troche tu juz za wiele, to jakby inny
>wymiar osobowosci. (IMO)
Ta definicja byłaby łatwiejsza do przełknięcia, gdybyśmy odpowiednio
szeroko potraktowali "kreowanie rzeczywistości".
--
Amnesiak
------
"Mądrość wyznacza granice również poznaniu."
F. Nietzsche
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-08-26 15:47:51
Temat: Re: trochę o prowadzeniu dialogu...On Tue, 26 Aug 2003 14:00:15 +0200, "Duch"
<a...@p...com> wrote:
>Tak -
>tylko czesc osob ma taka "role w grupie" ze
>np. podczas rozmowy duzo gdyba: rozwaza rozne mozliwosci,
>ma watpliwosci (takie przeciwienstwo "silnej osobowosci) - to tez bardzo
>wazna rola w grupie.
>Ale teraz takie osoby zostaja zagluszone.
Gdybanie również może być bardzo efektowne. ;-)
--
Amnesiak
------
"Człowiek nie dąży do szczęścia;
jedynie Anglik to czyni."
F. Nietzsche
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-08-26 15:52:25
Temat: Re: trochę o prowadzeniu dialogu...
> generalnie rozmowa polega na tym, ze ktos pokazuje swoje rozwiazania
> i *watpliwosci*, drugi podobnie,
> po czym nastepuje uzgodnienie miedzy soba tego co -powiedzmy- bedzie
> robione.
> Tak grupa osob ma oparcie w sobie, cel ktory obrala zadowala wiekszosc,
> i czuje sie satysfakcje w byciu razem.
>
> A teraz jest tak:
> - powiedziec swoje autorytatywnie, tak-i-koniec
taaa.... XXX RULEZ!!!-:)
A ja jakoś ciągle mam przed oczami hasło-nie wiem, gdzie znalezione-
"Im bardziej stanowcze są twe stwierdzenia tym łatwiej ci wyjść na durnia"
- z wyjątkiem pewno zjawisk nie podlegających dyskusji - tzw. faktów:)
A kiedy ostatnio słyszałeś w dyskusji zwroty "... a nie wydaje ci się,
że..."
"...a może jednak...'"...mam wrażenie, że..."? To są właśnie zwroty, gdzie
wygłoszone stwierdzenie poddajesz osądowi interlokutora, przekazujesz mu
pałeczkę rozmowy.... I następuje właśnie ta wymiana poglądów na dany temat.
Faktem jest, że obecne czasy nie są dobre dla pokory (wszak wszystkie media
o tym nas przekonują, że teraz .K. ja!)
i wątpliwości. Wszyscy czują się Wielkimi Autorytetami We Wszystkich
Tematach i wygłaszają "uniwersalne prawa" miast własnych ("AMD/Intel jest
najlepszy!" zamiast "a mi się dobrze pracuje na XX więc uważam, że to jest
niezły procesor")
(:) dawniej tylko w wódkach i medycynie:)....
Co do zejścia z tematu:) miałem na myśli fakt, że teraz promowana jest
inicjatywa-dawanie z siebie...akcja, ruch a nie wątpliwości i krytyczne
spojrzenie na koncept...
Ja właśnie borykam się z ludźmi którzy WszystkoWiedząNajlepiej
i -NieJestMiPotrzebnaŻadnaPomocCzyRadaPonieważWłaśnieS
kończyłemStudiaJestemN
aBieżącoZeWszystkimiTrendamiIRozwiązaniami
i MaByćTakJakJa(!JA!)toZrobiłem.... ufff ... że rozwiązania są hmmm...
dziwne .... gdzie tam! Żadnych wątpliwości, żadnej refleksji czy też
krytycznej analizy rozwiązań... Na "głupie pytania"w stylu "A co będzie, gdy
XXX" reagują oburzeniem, obrazą wprost ... Bo przecież są atakowani! Ich
rozwiązania są niszczone!
**nawiasem są też ludzie pracujący według normy PN-BoUNasZawszeSięTakRobiło
i reagują tak samo;| ale to drugi biegun borykania:)
Ciężko podyskutować nawet - a o rozmowie prywatnej - teraz nawet nie
wchodzę w to. To są ludzie mówiący albo cytatami z Wyborczej albo z TV,
bezkrytyczni wobec mediów.
Rozmowa-to wzajemne wygłaszanie tychże cytatów. Czyli raczej dwa monologi...
a wątpliwości (
> - nie dopuscic do glosu drugiego i zagluszyc, ewentualnie zadrwic
>
Właśnie - wyszydzić - jest to nader często spotykane
> Wiec uklady miedzy ludzmi w grupie sa bardzo zle, panuje agresja.
Zwana współzawodnictwem:-)
Podsumowując, myślę że nieumiejętność rozmawiania - czy to we dwójkę, czy w
grupie - ma źródła w braku wątpliwości co do swoich
(:):)swoich?) przekonań, wiedzy, doświadczenia, osądów światopoglądu ogólnie
co w powiązaniu z agresją i brakiem jakiejkolwiek wyrozumiałości wobec
przekonań rozmówcy (wysiłkiem aby je zrozumieć?) daje bezpardonowe "wejścia"
w czyjś dialog, przerwę,
bo teraz JA chcę coś powiedzieć (zazwyczaj wygłosić:).
A moją metodą - jest "przeczekanie" ataku z szerokim uśmiechem (może
porozumiewawczym spojrzeniem na kolegę-on też to czuje;))
Po krótkiej tyradzie "włączający" zazwyczaj milknie... chwila ciszy i do
mojego rozmówcy "Jak więc mówiłem przed chwilką..."
i gość czuje, że się nie podłączył... że nie wie, o czym my tutaj....
Oczywiście, gdy rozmówca mój chce dalej ze mną rozmawiać... bo może właśnie
się znużył, ma dość..... nie poradzisz.... rozmowa musi być wciągająca,
frapująca...żywa:)
Takie najlepiej prowadzi się w dwójkę-trójkę przyjaciół na dłuuugim spacerze
(np. po górkach, dolinkach:):) albo przy flaszeczce czegoś szlachetnego:):)
(długie nocne Polaków rozmowy)
Ach przypomniały mi się rozmowy Starszych Panów.... Czy ktoś jeszcze wie, o
czym piszę:):)?
Oczywiście, nie jestem taki stary:) - ale ... ktoś zwraca uwagę, jak oni
tam rozmawiają?
> Duch
>
>
Pozdro
JaroMi
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-08-26 18:18:40
Temat: Re: trochę o prowadzeniu dialogu...
Użytkownik "Duch" <a...@p...com> napisał w wiadomości
news:bifgnq$2lo$1@nemesis.news.tpi.pl...
> Użytkownik "JaroMi" <y...@w...pl> napisał w wiadomości
> news:bid62j$smr$1@zeus.polsl.gliwice.pl...
>
> > Zgadzam się
> > Coraz trudniej jest porozmawiać czy też podyskutować - jakby kultura
> rozmowy
> > też jakby odchodziła w niepamięć.
> > Przerywanie, wpadanie w słowo i "moja racja jest najradniejsza" -jakoś
> > inaczej to szło:) Jakieś problemy w warstwie
> > samego porozumiewania się występują....
> Pozdrawiam,
> Duch
Dodam jeszcze to, co dotyczy innego nieco zjawiska. Zawsze ta sama osoba
nagle podczas rozmowy zaczyna iść przed siebie, na dodatek idzie coraz
szybciej i mówi szybciej.
enni
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2003-08-26 19:52:28
Temat: Re: trochę o prowadzeniu dialogu...
Użytkownik "Klankownik" <k...@W...pl> napisał w
wiadomości news:4923.00000f5c.3f49cb1a@newsgate.onet.pl...
>
>
> Witam.
> Chciałem opisać wam pewien mechanizm występujący we mnie podczas rozmowy z
> drugą osobą.
> Opiszę wam teraz sytuację: rozmawiam z kimś, wszystko jest OK, w pewnym
> momencie podchodzi do nas trzecia osoba i zaczyna coś mówić do mojego
rozmówcy.
> I w tym momencie rozmówca ów natychmiast przerywa rozmowę ze mną, kierując
swą
> uwagę na tą trzecią osobę. Chcąc kontynuować rozmowę mam trzy wyjścia:
pokornie
> czekać, aż tamci dwaj zakończą dialog, "dobijać się" (słuchasz mnie?), lub
też
> najzwyczajniej w świecie sobie pójść (co też nie zawsze jest dobrym
wyjściem,
> czasami rozmawiam o ważnych sprawach i zależy mi na dokończeniu tego
dialogu).
> Próbowałem testować ten system w drugą stronę: wynajdywałem jakieś dwie
> rozmawiające osoby (oczywiście te, które mnie znały) i podchodziłem do
nich pod
> byle pretekstem grając tym razem rolę "intruza". I co się okazało? Moje
zabiegi
> o odwrócenie uwagi któregoś z rozmówców okazywały się nieskuteczne, nawet,
> jeżeli udawało mi się oderwać go od rozmowy, to tylko na krótką chwilę.
Czyli
> przyczyna tego mechanizmu leży gdzieś we mnie, w moim "sposobie bycia",
> zwłaszcza, że powtarza się to w różnych sytuacjach z różnymi ludźmi. Nie
> ukrywam, że jest to strasznie irytujące, ale wierzę, że można to zmienić.
Nie
> bardzo wiem jednak, jak. Dlatego zależy mi na poznaniu i zrozumieniu
istoty
> tego problemu. Gdzie tkwi błąd?
>
chyba jestem kolejna osoba ktora zauwaza takie wlasnie aytuacje
generalnie patrzac to ostatnio coraz czesciej tak sie zdarza, najbardzie
boli mnie to ze ja rozmawiajac z moja siotra o dla mnie waznym temacie nagle
staje sie tak malo wazna dla mojej mamy ktora to potrafi perfekcyjnie
przerwac, mowiac o czyms "z calkiem innej beczki", bynajmniej moja mama nie
jest osoba ktora siostre wyrozna a mnie traktuje gorzej, jestesmy obie tak
samo wazne, tylko ona ma taki nawyk, jakby zyla w swoim swiecie i nagle
zobaczyla nas, cos chciala powiedziec i nie patrzac ze rozmawiamy przerywa i
zaczyna swoje ..... i co tu robic? nakrzyczec na mame?? nieeee!!!! zwrocic
uwage??? delikatnie mozna probowac, generalnie byloby ok gdyby nie fakt ze
mama przerywa mnie a nie siostrze......ciekawostka...... nie biore sie za
analizowanie
zreszta mam takich znajomych nie raz juz poklocilam sie o to ze notorycznie
czuje sie lekcewazona, mowie cos od nich, opowiadam im cos, a nagle ona jak
filip z konopii wyskakuje do meza: kochanie pojedziemy dzisiaj gdziestam po
costam.....i zaczynaja gadac miedzy soba ..... ani be ani me ani
kukuryku....zadnego sorki ze ci przewala, ani skoncz co mowilas.....nic :/
wiec ja unosze sie honorem (????) milkne i nie wracam do tematu, w rodzinie
jest mi latwiej zwrocic na siebie uwage i zazdac zeby albo mnie sluchali
albo powiedzieli ze nie chca sluchac a nie ignorowali. Ale w sytuacji z tymi
znajomymi jest mi trudniej, wiem ze ilekroc tak sie zdarzalo ze nagle
lekcewazyli to co mowie ja juz nie wracalam do tematu, oni tym bardziej, w
koncu ja kapitulowalam i zaczynalam gadac z nimi o ich sprawach, ale
okazywalo sie ze jak tylko za daleko sie posuwalam w ingerencji w rozmowe
(nie tematy) odrazu sytuacja sie powtarzala...
wiec nie wiem czy to wynika jak pisza inni tu na grupie z hierarchii osoby w
towarzystwie, waznosci danej jednostki czy poprostu z braku kultury i
poszanowania drugiej osoby.
nie myslalam o tym jak to interpretowac, poprostu postanowilam olewac takie
sytuacjie i takich ludzi, jak znowu sie z nimi tak zdarzy to mam to gdzies,
milkne i czekam az mi przejdzie zlosc....
M
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |