Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!warszawa.rmf.pl!news.tpi.pl!not-for-
mail
From: "dr. franken" <o...@p...onet.pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: trójkąt życia
Date: Sun, 05 Aug 2001 01:26:08 +0200
Organization: tp.internet - http://www.tpi.pl
Lines: 155
Message-ID: <3...@p...onet.pl>
NNTP-Posting-Host: 212.244.87.121
Mime-Version: 1.0
Content-Type: text/plain; charset=ISO-8859-2; format=flowed
Content-Transfer-Encoding: 8bit
X-Trace: news.tpi.pl 996967647 16288 212.244.87.121 (4 Aug 2001 23:27:27 GMT)
X-Complaints-To: u...@t...pl
NNTP-Posting-Date: 4 Aug 2001 23:27:27 GMT
X-Accept-Language: en-us
User-Agent: Mozilla/5.0 (Windows; U; Windows NT 5.0; en-US; rv:0.9.1) Gecko/20010607
Netscape6/6.1b1
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:95516
Ukryj nagłówki
Witam wszystkich!
Tak sobie dzisiaj dumałem i wydumałem coś, z czym postanowiłem się
podzielić. Poszukując odpowiedniego miejsca trafiłem na niniejszą grupę,
która - muszę przyznać - pozytywnie mnie zaskoczyła swoim poziomem.
Jeśli więc pozwolicie, zostanę tu z Wami chwilkę i podyskutuję.
Do rzeczy: trójkąt życia to podstawa bytowania wszelkiego zwierza na
naszej i ew. innych planetach, na których rozpleniły się pełzaki,
dreptaki, fruwaki itp..
Elementy trójkąta:
PRACA - zdobywanie środków,
NAUKA - zdobywanie wiedzy,
RELACJE - wsparcie ze strony innych osobników;
Trójkąt rysuje się tak: trzy terminy zapisuje się tam gdzie wypadają
trzy rogi trójkąta, po czym łączymy każdy z każdym strzałkami mającymi
groty po obu stronach (tak że w PRACĘ celują groty z NAUKI i RELACJI itd.).
Nadrzędna zasada trójkąta brzmi: każde dwa elementy pomagają w
utrzymaniu trzeciego. Przykład [A plus B daje lepsze C]:
PRACA + NAUKA = RELACJE
masz kasę i doktorat, każda laska na Ciebie poleci
NAUKA + RELACJE = PRACA
żeby zarabiać musisz ruszać głową a motywacja też nie przychodzi sama
PRACA + RELACJE = NAUKA
nauka kosztuje a samemu uczyć się trudno
Jak się to odnosi do innych zwierzaków? Zasadniczo. No więc gdy myślał
Wielki Architekt - mając przed sobą łąki, knieje i lasy (a więc świat
życia roślinnego) - jak to życie rozruszać, wymyślił robaczki, czyli
istoty ruchome. Dał im wielkie możliwości, lecz nałożył także wielkie
brzemię obowiązków.
"Robaczki moje - rzekł - nie ma lekko. Dostaniecie wolność, lecz aby
przeżyć, będziecie musiały robić trzy rzeczy: uczyć się, szukać jedzenia
i rozmnażać się."
Takie to wymagania musiały spełnić stworzenia ruchome, aby żyć. Proszę
spróbować skreślić którekolwiek z nich a okaże się że skreśliło się całe
wesołe życie na Ziemi. To takie trzy nadrzędne przykazania życia.
Dlaczego psychologia? Śpieszę z wyjaśnieniem. Otóż zadaniem rodziców
(jesteśmy przy ludziach), jest wychowanie dzieci. Dziecko ludzkie jest
raczej bezbronne i przez dłuższy czas żyje dzięki wspomaganiu przez
rodziców:
zdobywanie środków => karmienie przez matkę, potem przez dłuższy czas
wyżywienie w domu;
zdobywanie wiedzy => rodzice uczą dziecko podstawowych umiejętności, jak
chodzenie i mowa, potem wysyłają do szkoły;
wsparcie => rodzice praktycznie "prowadzą dziecko za rączke" przez
znaczną część jego życia;
Czymże jest wychowanie dziecka? Jest doprowadzenie do stanu, w którym
będzie ono operowało własnym, niezależnym (od rodziców) trójkątem życia.
Najpierw szkoła zastąpi rodziców w NAUCZANIU, potem zrobi to samo życie.
Gdy dziecię znajdzie PRACĘ, będzie w stanie samo się utrzymać. Po drodze
nawiąże wiele RELACJI, wreszcie (posiadając pozostałe dwa niezależne
elementy) tą właściwą, która będzie podstawą jego własnej rodziny - cel
ostateczny, który zamyka cykl (dziecko wychowa własne dzieci itd.).
Proszę zauważyć, że w trójkącie nie ujęte są żadne cechy, wady czy
zalety osobnicze. Oznacza to, że istota nawet poważnie "uszkodzona"
mając możliwość spełnienia się w trzech dziedzinach trójkąta, będzie
działać efektywnie - spójność samego układu pozwoli na kompensację wad
osobniczych.
Docieram wreszcie do celu, czyli odniesienia magicznego trójkąta do
mojej osoby. Otóż przez lat ładnych już parę (liczę ich sam 22) próbuję
dojść do przyczyn mojego problemu. Ten problem to nieprzystosowanie do
życia. Zastanawiając się dzisiaj nad podstawami życia (czego efektem
jest ów trójkąt) odnalazłem siebie w dosyć nieciekawej sytuacji.
Tak jak prześledziłem to wcześniej, zaczyna się od rodziców, którzy
stopniowo oddają swoje kompetencje w opiece nad dzieckiem (elementy
trójkąta) kolejno szkole, pracodawcy i partnerowi życiowemu (nie
twierdzę tutaj, że to jakaś reguła, podaję tylko przykład). U mnie
zgrzyt nastąpił na etapie szkoły, do której, że tak powiem, regularnie
nie uczęszczałem.
Szkoła okazała się dla mnie zbyt wielkim obciążeniem psychicznym (mam
wykształcenie podstawowe, przepuścili mnie chyba z litości, byłem w paru
szkołach średnich, lecz żadnej nie skończyłem). Tak samo praca, którą ze
dwa razy miałem, lecz zrezygnowałem. Jeśli chodzi o relacje, to
partnerzy raczej rezygnowali ze mnie. Zresztą kto by chciał matoła bez
pracy.
Co mam teraz?
Jeśli chodzi o naukę - nie umiem nic a niski poziom pobudzenia mózgu z
powodu izolacji ze świata zewnętrznego doprowadza mnie do stanów
bliskich psychozie. Mam internet, ale to żaden substytut, zresztą nie
chcę żeby nim był.
Pracy nie mam i mam sam do siebie żal, że nie umiem nic poradzić na
zmianę tego stanu. Rodzice też mają żal, ale utrzymują mnie - ten układ
wychodzi mi bokiem. Próbowałem kilka razy zaczynać coś na własny
rachunek, lecz zabrakło motywacji (raz się udało coś przedsięwziąć,
kosztowało mnie to zdrowie, po czym wspólnik mnie oszukał - to był mój
ostatni "sukces")
Relacje... sprawiłem sobie chatkę w lesie, gdyż nie mogłem już tu (czyli
z rodzicami) wytrzymać. Co się okazało? Że wolałbym raczej tortury niż
samotność i że to nie sama obecność rodziców mi przeszkadza, tylko to,
że to z nimi właśnie muszę nawiązywać relacje (z braku alternatyw). O
dalsze relacje trudno, gdyż nie obracam się w żadnych społecznościach
(szkoła, praca) i nie ma gdzie "zaiskrzyć".
Zresztą, jak czytamy z trójkąta, nawet gdyby zaiskrzyło, to szybko by
się skończyło, gdyż nie byłoby dwóch pozostałych czynników, pomagających
w utrzymaniu trzeciego. Oczywiście możliwa jest taka relacja, której nie
trzeba pomagać, mnie się jednak taka nie trafiła. Ostatnie porzucenie
odczułem bardzo dotkliwie, gdyż próbowałem "zbudować się od nowa" na tej
relacji. Uderzenie nastąpiło znienacka. Teraz leżę w gruzach. Ludzie to
podłe stworzenia.
Jeszcze raz o trójkącie: jeśli masz wszystko, jest dobrze. Inaczej
będziesz tylko różne rzeczy miewał i nigdy nie będzie dobrze, dopóki nie
będziesz miał wszystkiego - to stworzy zdrowy układ, w którym elementy
będą się w nim nawzajem wspierać i utrzymywać.
Wniosek?
Gdzieś musi leżeć wina - w/g mnie leży po stronie rodziców, którzy nie
dopełnili swojego obowiązku wychowawczego. Powstaje on wraz z ich
decyzją o posiadaniu dzieci i nigdy się nie unieważnia.
Wiem że nie jestem sam jeden ludzik na świecie, którego to dotyczy. Nie
ma szkół wychowania dzieci. Powinny być, na dodatek obowiązkowe. Ja sam
wiem, że nigdy nie zostanę ojcem, gdyż nie potrafię unieść takiej
odpowiedzialności. Nie chciałbym, żeby moje potomstwo czuło się tak jak
ja teraz.
Spotykałem ludzi, w których rodzinie są tendencje nowotworowe (a mało to
takich?). To ich nie zraża, twierdzą: ja mam PRAWO, żeby mieć dzieci. To
tyle jeśli chodzi o odpowiedzialność. Z mojej strony: ucieszyłem się jak
dziecko, gdy usłyszałem, że we francji wypłacają odszkodowania ZA ŻYCIE
dzieciom z wadami genetycznymi. Ale to już inna bajka.
To, czego chcę się dowiedzieć, to: co zrobić z tymi, którzy przy
przejściu z trójkąta rodzicielskiego na własny, wpadli w czarną dziurę z
której nie mogą wyjść? Gdy rodzice nie chcą, nie mogą, albo ich nie ma?
Co zrobić z takim odpadem, jak przywrócić go do życia?
Pozdrawiam i przepraszam za długość listu
Mam nadzieję że to ma sens - straaasznie mi zeszło, późno już...
--
miau
|