| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2004-12-21 10:32:56
Temat: zwiazek z mezatka.... moj problem.Witajcie.
Mam bardzo ciezki okres, zakochałem sie po uszly w kobiecie ktora jest
mezatka, bylismy bo raczej ciezko to nazwac ze jestesmy 6mc ze soba. Problem w
tym ze jest to pierwsza kobieta wzgledem ktorej mialem najbardziej powazne
plany zyciowe. Niestety im dluzej znalismy sie tym czesciej puszczala moja
cierpliwosc i czesto pytalem ją kiedy sie wyprowadzi od meza, albo kiedy
zajmie sie rozwodem. Czasami sie sprzeczalismy przez to... wiem ze teraz
bardzo slepo na to patrze ale potrzebuje czegos co pomoze mi odsunac od
tego... nie wiem wyciszyc odkochac - choc tu bedzie problem bo wciaz mi na tym
zalezy i prawde powiedziawszy zawsze to ja walczylem o nia, byl okres ze sie
powoli wycofywalem poniewaz dowiedzialem sie ze jej maz obudzil sie i
zaczal "probowac" a ona miala dylemat bo bala sie ze moja milosc nie jest
prawdziwa ze minie za jakis czas... jak to mowila raz sie sparzyla. wtedy
zaczela walczyc o mnie, w jakis sposob to widzialem tylko co z tego skoro byl
to poczatek konca ktory jest na dzisiejszym etapie w stanie agoni...
gubie sie we wlasnych myslach, szukam winy w sobie choc tak naprawde ta
kobieta umawiajac sie ze mna moze z 4-5 pojawila sie na czas zawsze spozniala
sie z 1h,2h :( to chyba swiadczy o szacunku do drugiej osoby. Moze to jej
charakter ze tak mnie omamila ale w jakis sposob widzialem w niej uczucie i
checi tylko czy moja potrzeba poczucia bezpieczenstwa objawiana poprzez
pytania ala "czy ty sie wogole rozwiedziesz?" padala odpowiedz "my juz dawno
nie jestesmy malzenstwem" moze byc powodem ze nie dalem jej tego
bezpieczenstwa aby podjac taka decyzje, dodam ze jej maz ja zdradzal i raczej
nie traktowal przez ostatnie lata dobrze, teraz sie obudzil, ona caly czas z
nim mieszka. Czy moja potrzeba moje pytania i proby uzyskania odp na pytanie
kiedy, moga drugiej osobie dac brak tego bezpieczenstwa aby pojsc ze mna? :(
druga sprawa okazalo sie ze mamy wspolnych znajomych oni znaja jej meza itp...
etc. ona twierdzi ze ja mowie o calej sprawie znajomym itp... ze wywalam
sprawy wew na zew... co niestety bylo nie prawda, raz tylko powiedzialem jej
ze moj znajomy ocenil ta sytuacje jako mezatka ktore sie bawi mna. to bardzo
czesto mi zarzucala ze ja gadam o tym i owym ze znajomymi... musze teraz to
wylac na forum publicznym bo chyba potrzebuje pomocy... za bardzo sie
wciaglem w to za duzo dalem siebie...
czasami mam wrazenie ze ona myslala tylko o sobie, co mozna bylo wnioskowac z
roznych sytuacji, ale chwile pozniej znowu szukam winy w sobie... :(
nie wiem na ile moze mi pomoc rozmowa ze specjalista ale jezeli znacie kogos z
warszawy do kogo mozna sie udac z checia... bo czuje ze jest mi to bardzo
potrzebne za czesto sie rozklejam :(
ps. nie jestem wstanie opisc tej sytuacji na tyle obiektywnie aby mozna bylo
to oceniac.
dobijaja mnie bezsenne noce.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2004-12-21 11:03:27
Temat: Re: zwiazek z mezatka.... moj problem.
Użytkownik "zagubiony" <c...@v...pl> napisał w wiadomości
news:2080.000006ba.41c7fbd5@newsgate.onet.pl...
> "my juz dawno
> nie jestesmy malzenstwem"
az sie prosi pytanie "to kiedy rozwod?"...; wiem, ze to co pisze jest smutne
ale uwierz mi, ze takie slowa sa nic nie warte ...licza sie czyny i jedyne,
co moge ci doradzic ... nie pakuj sie w takie uklady...
pzd
kama
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-12-21 11:09:45
Temat: Re: zwiazek z mezatka.... moj problem.>
> az sie prosi pytanie "to kiedy rozwod?"...; wiem, ze to co pisze jest smutne
> ale uwierz mi, ze takie slowa sa nic nie warte ...licza sie czyny i jedyne,
> co moge ci doradzic ... nie pakuj sie w takie uklady...
niestety wpakowalem sie i to mocno... :(
czasami dochodze do wniosku ze to kasa, jej maz jest "nadzianym gosciem"...
ale z drugiej strony ona tez sie juz w zyciu swojego dorobila, i jakby nie
patrzec ona i ja jestesmy na podobnym poziomie, on na duzo wyzszym.
zbieram sily aby to zakonczyc, ale wciaz przy takim poziomie emocji mam gdzies
w sobie jeszcze sile zeby probowac... pytanie czy warto... czy za jakis czas
nie wejde w to na tyle gleboko ze pomoc specjalisy okaze sie niezbedna :(
a tutaj ida jeszcze swieta :( nowy rok... fatalny okres na takie przejscia...
:(
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-12-21 11:33:17
Temat: Re: zwiazek z mezatka.... moj problem.
Użytkownik "zagubiony" <c...@v...pl> napisał w wiadomości
news:2080.000006dd.41c80478@newsgate.onet.pl...
> niestety wpakowalem sie i to mocno... :(
rozumiem cie...
> czasami dochodze do wniosku ze to kasa, jej maz jest "nadzianym
gosciem"...
to bez znaczenia...z jakis powodow z nim jest...; to, ze ty oceniasz ten
uklad jako zly (on ja zdradza itp) jest nieistotne; znam zwiazek trwajacy 11
lat w ktorym facet zdradza od samego poczatku...jest dwojka dzieci i...w
momencie, kiedy w koncu zona daje mu kopa w dupe on nagle uswiadamia sobie
ze ja kocha:) i staje na rzesach, zeby przyjela go spowrotem....; w
sytuacji, ktora opisujesz moze byc dokladnie tak samo...; czy warto ...???
> pomoc specjalisy okaze sie niezbedna :(
sadze, ze teraz tez ci nie zaszkodzi...
> :(
:)
pzd
kama
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-12-21 11:46:21
Temat: Re: zwiazek z mezatka.... moj problem.> to bez znaczenia...z jakis powodow z nim jest...; to, ze ty oceniasz ten
> uklad jako zly (on ja zdradza itp) jest nieistotne; znam zwiazek trwajacy 11
> lat w ktorym facet zdradza od samego poczatku...jest dwojka dzieci i...w
> momencie, kiedy w koncu zona daje mu kopa w dupe on nagle uswiadamia sobie
> ze ja kocha:) i staje na rzesach, zeby przyjela go spowrotem....; w
> sytuacji, ktora opisujesz moze byc dokladnie tak samo...; czy warto ...???
coz, dzieci nie maja... ale fakt faktem nie mam szans w boju z jej mezem to on
byl miloscia jej zycia... i gdzies uslyszalem ze pomimo tego co jej zrobil ona
chyba go nie znienawidzila... zreszta skoro dalej tkwi w tym... a tak naprawde
mowila ze juz ponad rok temu podjela decyzje o rozwodzie... a wciaz go nie ma
bo jak mowia to ona ma sie tym zajac...
> > pomoc specjalisy okaze sie niezbedna :(
>
> sadze, ze teraz tez ci nie zaszkodzi...
tak tylko gdzie znalesc kogos dobrego, bo sa specjalisci i specjalisci.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-12-21 14:55:44
Temat: Re: zwiazek z mezatka.... moj problem.
Użytkownik "zagubiony" <c...@v...pl> napisał w wiadomości
news:2080.000006ba.41c7fbd5@newsgate.onet.pl...
> Witajcie.
>
> Mam bardzo ciezki okres, zakochałem sie po uszly w kobiecie ktora jest
> mezatka, bylismy bo raczej ciezko to nazwac ze jestesmy 6mc ze soba.
Chłopie, ile Ty masz lat? Mężatki nadają się tylko do jednego, jak nie
umiesz z babami bez zakochania, to lepiej szukaj sobie dziewicy.
>Problem w
> tym ze jest to pierwsza kobieta wzgledem ktorej mialem najbardziej powazne
> plany zyciowe.
No to sam jesteś sobie winien. Względem mężatek NIE WOLNO mieć żadnych
planów. Plan jest jeden - jak ona ma czas i Ty, to wskakujecie do wyra.
Reszta - dla męża i musisz się do tego przyzwyczaić. Nie wypada kobiecie
mnożyć kłopotów, jak już Ci dała ciała.
> bardzo slepo na to patrze ale potrzebuje czegos co pomoze mi odsunac od
> tego... nie wiem wyciszyc odkochac
Nie panikuj. Jeśli jesteś taki wrażliwy, to czemu rozbijasz małżeństwa?
Chcesz budować swoje szczęście na cudzych kłopotach i rozpaczy? To
oberwałeś. Trzymaj się od tego z dala. Mało to samotnych kobiet? A odkochać
się nie można i specjalista też tu nic nie pomoże. Trzeba swoje odpękać. I
nie wierz na drugi raz takim historiom typu: "moje małżeństwo już nie
istnieje", albo "on mnie zdradza". To jej i jego problem - nic Ci do tego.
> czasami mam wrazenie ze ona myslala tylko o sobie, co mozna bylo
wnioskowac z
> roznych sytuacji, ale chwile pozniej znowu szukam winy w sobie... :(
Odpuść sobie takie myśli. Nie traktuj jej jak swojej miłości, bo ona jest
miłością kogoś innego, kogo nie brałeś pod uwagę w swoich planach. Jedyna
Twoja wina jest taka, że pałętałeś się za mężatką i w dodatku - co
najgorsze - jeszcze w niej zakochałeś.
> nie wiem na ile moze mi pomoc rozmowa ze specjalista ale jezeli znacie
kogos z
> warszawy do kogo mozna sie udac z checia... bo czuje ze jest mi to bardzo
> potrzebne za czesto sie rozklejam :(
Oj, biedactwo... Wepchałeś nos między drzwi, to Ci przygniotły. Może ona też
cierpi przez to, ale nie odejdzie od męża, raczej nie licz na to. Narobiłeś
jej tylko kłopotów...
> dobijaja mnie bezsenne noce.
Bo się popłaczę... Na drugi raz uważaj na mężatki, one już niejednego
frajera doprowadziły do rozpaczy.
TS
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-12-21 18:32:23
Temat: Re: zwiazek z mezatka.... moj problem.> Chłopie, ile Ty masz lat? Mężatki nadają się tylko do jednego, jak nie
> umiesz z babami bez zakochania, to lepiej szukaj sobie dziewicy.
mezatka to rowniez kobieta, nie tylko organ, a w zyciu zawsze mozna byc
naiwnym i mi to sie przytrafilo.
> Nie panikuj. Jeśli jesteś taki wrażliwy, to czemu rozbijasz małżeństwa?
> Chcesz budować swoje szczęście na cudzych kłopotach i rozpaczy? To
> oberwałeś. Trzymaj się od tego z dala.
co inno rozbiajac malzenstwo w ktorym facet jest mezem a co inno probowac
ukladac zycie z kobieta ktorą facet mial w d**** co bylo widac, ale masz racje
oberwalem.
> Oj, biedactwo... Wepchałeś nos między drzwi, to Ci przygniotły. Może ona też
> cierpi przez to, ale nie odejdzie od męża, raczej nie licz na to. Narobiłeś
> jej tylko kłopotów...
nie, to ona sobie narobila, a ja sobie... jezeli juz, bo wina zawsze lezy po
obu stronach.
> Na drugi raz uważaj na mężatki, one już niejednego
> frajera doprowadziły do rozpaczy.
kazde doswiadczenie ma cos w sobie, uczy.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-12-21 21:57:40
Temat: Re: zwiazek z mezatka.... moj problem.Witam!
Powiem tylko tyle , też byłam zakochana w żonatym mężczyznie ..obiecywał że
będziemy razem ... że jego życie z nią nie ma sensu, że jej juz dawno nie
kocha , ja w to wszytsko wierzyłam , dawałam sie omamić ... wtedy zrobiłabym
dla niego wszystko , nawet myślałam o porzuceniu domu szkoły i chciałam z
nim wyjechać ( to był jego pomysł) ale.. W tym czasie poznałam pierwszego
mężczyzne , nie wyszło wciąż myślałam o nim dniami i nocami , a on jakby nie
przejął się że mam kogoś , niewiem ale wtedy wydawało mi sie że to nie
prawda że on jest nadal zakochany i zazdrosny. Zerwałam z chłopakiem dla
niego!! I nadal to samo , nie doczekałam się rozwodu , wiem wiele osób
pomyśli że chciałam rozbić małżeństwo , to nie tak! to on wyznał mi pierwsyz
miłość on to zaczął ja sie zakochałam ( to był błąd) . Czekałam, ale nie
mogłam tak dłużej nawet nie miał czasu na spotkania , rozmawialiśmy często
przez telefon to dla mnie za mało. Potem problemy żona sie domyślała on
wyprowadził sie , grozili mu przyjaciele żony , a po czasie wrócił.... Mówił
że dla mnie zrobi wszystko... Potemn poznałam kolejnego mężczyzne.. nie
szukałam miłości chciałam stałego związku i bezpieczeństwa poprostu kogos
kto pozwoli mi zapomnieć a w końcu zakochać. I tak się stało , męczyłam sie
długo!! Wciąż o nim myślałam a mój chłopak ... powiedziałam mu o tym on
jednak czekał aż mi przejdzie ( wiem że go raniłam) To były ciężkie chwile ,
ale przeszło . Na początklu związku przez może 4 miesiące byłabym w stanie
rzucić wszytsko dla żonatego czekałam na telefon kiedy powie : "możemy być
już razem" . Przeszło mi teraz mija już 1,5 roku , jestem zakochana
szczęśliwa ......Czasem to wraca ale trwa to tylko pare minut , tęsknota...
Radze i tobie zapomnieć poszukać partnerki , przecierpieć , ja sie sparzyłam
i przekonałam że tak sie nie da budować związku. W końcu jeśli ona jest
nadal z mężem to zapewnie go kocha.
>Nie traktuj jej jak swojej miłości, bo ona jest
miłością kogoś innego
Te słowa mówią wszystko.
Po za tym zastanów sie ona dzieli z nim cały majątek , myślisz że tak po
prostu odejdzie? Nie wierze.
Jednego nie rozumie jest wiele przypadków : nie kocham go już , zdradza mnie
, a czasem nawet robi awantury , a te osoby trwają w takich związkach .
Czują sie nieszczęśliwe ale nadal pozostaja w tych związkach.
Może ona traktuje cie tylko jak zabawke? Niewiem ....Ale radze ODKOCHAJ
SIĘ!!!!
Ania SZ
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-12-22 11:17:10
Temat: Re: zwiazek z mezatka.... moj problem.> Witam!
> Powiem tylko tyle , też byłam zakochana w żonatym mężczyznie ..obiecywał że
> będziemy razem ...
> [ciach]
> Czasem to wraca ale trwa to tylko pare minut , tęsknota...
dlatego ja mam juz dosc slow, oczekiwalem od niej czynow.
> >Nie traktuj jej jak swojej miłości, bo ona jest
> miłością kogoś innego
> Te słowa mówią wszystko.
Nie mówią wszystkiego, gdyby byla miloscia innego czlowieka nie doszlo by do
tego, ze przez 6mc dzialoby sie to co jest... on wiedzial o nas od poczatku,
ale wtedy glowe zaprzatala mu inna kobieta... czy to jest milosc??? nie.
> Po za tym zastanów sie ona dzieli z nim cały majątek , myślisz że tak po
> prostu odejdzie? Nie wierze.
i tu jest pies pogrzebany :( ale tak czy owak uwazam ze dla chcacego nic
trudnego. ona jak widac raczej nie chce...
> Jednego nie rozumie jest wiele przypadków : nie kocham go już , zdradza mnie
> , a czasem nawet robi awantury , a te osoby trwają w takich związkach .
> Czują sie nieszczęśliwe ale nadal pozostaja w tych związkach.
Tego tez nie rozumiem, moze slabosc charakteru albo obawa przed rozpoczynaniem
wszystkiego od poczatku, czegos co moze i tak skonczyc sie na tym samym
poziomie co jest aktualnie, czyli brak wiary, raz sie sparzyla po co drugi, po
co sobie komplikowac... ale takie podejscie jest chore.
> Może ona traktuje cie tylko jak zabawke?
nie
>Niewiem ....Ale radze ODKOCHAJ SIĘ!!!!
to nie jest latwe :)
ale powoli dochodze do tego wniosku.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2004-12-22 11:34:57
Temat: Re: zwiazek z mezatka.... moj problem.
Użytkownik "zagubiony" <c...@v...pl> napisał w wiadomości
news:2080.00000990.41c957b6@newsgate.onet.pl...
> dlatego ja mam juz dosc slow, oczekiwalem od niej czynow.
popieram:)
> i tu jest pies pogrzebany :( ale tak czy owak uwazam ze dla chcacego nic
> trudnego
dokladnie
> Tego tez nie rozumiem, moze slabosc charakteru albo obawa przed
rozpoczynaniem
> wszystkiego od poczatku, czegos co moze i tak skonczyc sie na tym samym
> poziomie co jest aktualnie, czyli brak wiary, raz sie sparzyla po co
drugi, po
> co sobie komplikowac... ale takie podejscie jest chore.
IMO wynika raczej z niepewnosci ...mam wrazenie, ze jesli w gre wchodzi
milosc to jednak nie ma takich dylematow...ale moze sie myle;)
pzd
kama
.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |