| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2001-05-10 07:07:49
Temat: Odp: Czy 100%akceptacji siebie i swiata oslabia chec dzialania?
> Słuszne spostrzeżenie, mnie też coć podobnego dosięgło. Też wyciągnęłem
> podobne wnioski:).
>
> U mnie była taka wersja: Cały czas spadam na same dno, praktycznie już
dawno
> powinienem o nie walnąć łbem, ale ponieważ mam wyjątkowe szczęście (głupi
ma
> szczęście;), ciągle wszystko się świetnie układa. I mam jeszcze
wspanialsze
> plany i jestem przekonany, że uda mi się osiągnąć to co sobie zakładam. I
> ciągle myślę pozytywnie... itd. Wiem, że to nieskromnie brzmi, jednak w
> życiu tak się nie "chwale". Kiepska sprawa :(, nie polecam.
> Czas się kiedyś obudzić...
>
wiem o czym mowisz i dzieki za ostrzezenie;) kryje sie w tym pewien
haczyk,ktory teraz po jakims czasie wyraznie widze tzn.w pozytywnym
mysleniu (nazwijmy to w ten sposob)
chodzi w nim o to by dzialac i miec nadzieje ze wszystko bedzie ok. a nie
przestac dzialac bo mamy nadzieje ze wszystko bedzie ok.i o to chyba
chodzilo Sylwerze:)
a tak naprawde to wszystko sprowadza sie chyba do wiary, czyli jesli
wierzysz w boga nie mozesz podwazac doskonalosci jego stworzenia, a my tu
szkielkiem i okiem...obiecalam ze koncze wiec koncze w koncu!!!
pozdr.A.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2001-05-10 07:08:11
Temat: Odp: Czy 100%akceptacji siebie i swiata oslabia chec dzialania?
> no......
>
> Wiesz mnie zawsze męczy pytanie po co tu jestem... kim ja jestem...
> dlaczego?
> Co kolwiek człowiek by mi odpowiedział... to i tak nie będzie to
odpowiedź
> wystarczająca... dla nauki? dla życia... dla zrozumienia czegoś? może
> wytrwania w czymś...
> i przez całe życie się tego nie wymyśli ;)
> zresztą najlepiej lubię się przyglądać... i być... i smakować... i co by
nie
> było
> to i tak niczego nie zmienie i więc i tak nie jest to pytanie ważne...
> no... ;)
wiem,wiem, ale i tak nie moge sie powstrzymac zeby go sobie caly czas
nie zadawac:)))
pozdr.A.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-05-10 09:30:16
Temat: Re: Wyjasnienie -Czy 100%akceptacji ...>co do slow ostrej krytyki ktore padly pod moim adresem ,
>nie tyle uciekanie od [...]
[ciach madre rzeczy]
To nie zadne slowa krytyki pod Twoim adresem. Ty rzucilas temat, ja go
zobaczylem tak jak chcialem zobaczyc i pisalem o sobie:).
[ciach madre rzeczy]
>post sie zrobil dlugi i nie psychologiczny a temat nie zostal wyczerpany
>nawet w 1/2 w zwiazku z tym jesli ktos jest zainteresowany zapraszam na
>priv. i koncze ta dyskusje na lamach tej grupy .
Tak sie znam na psychologii jak i na filozofii czy teologii czyli po prostu
wiem, ze takie rzeczy sa :), wiec nie bylbym dla Ciebie godnym
interlekutorem:).
Pozdrawiam
Pawel
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-05-10 10:21:28
Temat: Odp: Wyjasnienie -Czy 100%akceptacji ...
> Tak sie znam na psychologii jak i na filozofii czy teologii czyli po
prostu
> wiem, ze takie rzeczy sa :), wiec nie bylbym dla Ciebie godnym
> interlekutorem:).
jak dotad niezle ci idzie wiec tu sie nie zgadzam:), ja tez nie jestem
profesjonalista w tych dziedzinach i chyba nie bede (no, moze na emeryturze
sie cos uda zrobic;)
co do krytyki, ciesze sie ze to nie bylo az tak ostre jak to w pierwszym
momencie odebralam, ale gdybys chcial kiedys pokrytykowac...ktos powiedzial
kiedys ze krytyka nie jest szkodliwa, a szkodzi wlasnie jej brak:)
no i o czym bysmy rozmawiali gdybys sie ze mna zgodzil w oslawionych
100%?:)))
pozdr.A.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-05-10 10:40:13
Temat: Re: Czy 100%akceptacji siebie i swiata oslabia chec dzialania?anka" <l...@p...onet.pl> wrote:
>...obiecalam ze koncze wiec koncze w koncu!!!
Nie uciekaj, kiedy robi sie ciekawie, plis :-)
>(...)kryje sie w tym pewien
> haczyk,ktory teraz po jakims czasie wyraznie widze tzn.w pozytywnym
> mysleniu (nazwijmy to w ten sposob)
> chodzi w nim o to by dzialac i miec nadzieje ze wszystko bedzie ok. a nie
> przestac dzialac bo mamy nadzieje ze wszystko bedzie ok.i o to chyba
> chodzilo Sylwerze:)
A probowalas dzialac nieintencjonalnie? Bez nadziei, ktora moze zawiesc?
wczesniej napisalas:
> > Moznaby odpowiedziec, ze zyje sie po to, by sie
> > dowiedziec po co sie zyje...
> i ta odpowiedz bardzo mi sie spodobala:)))
A jak sie juz dowiesz? To co wtedy? ;)
A jeszcze wczesniej napisalas:
> Jezeli przyjmiemy postawe calkowitej akceptacji wobec siebie i swiata,
> zakladajac ze to co nam sie przydarza jest w danym momencie dla nas
> doskonale i zawsze ukrywa w sobie pewne mozliwosci rozwoju, ktore nalezy
> jedynie dostrzec i wykorzystac, a jezeli nawet robimy cos zlego nalezy ten
> fakt zakceptowac i wyciagnac wnioski, a nie obarczac sie wina (skracam i
> upraszczam) to czy w pewnym momencie nie dotrzemy do punktu w ktorym
> jakiekolwiek dzialanie przestaje miec sens, bo cokolwiek sie nie wydarzy
> jest ok.?
IMO blednie zakladasz, ze po osiagnieciu takiego stanu akceptacji staniesz sie
wyalienowana ze swiata. Twoj stosunek do rzeczywistosci nie ma wplywu na jej
bieg. Jezeli rozbudowalabys w sobie automat do akceptowania wszystkiego, co
Ciebie spotyka, to zostaniesz po prostu automatem.
Czy calkowita akceptacja oznacza wyzucie z uczuc i wrazen, prgnien i nadziei,
czy akceptacja siebie nie oznacza tez akceptacji wlasnych lekow?
IMO nie.
Oczywiscie masz racje, kiedy mowisz ze mozna znalezc sie w stanie, w ktorym
jakiekolwiek dzialanie przestaje miec sens - tylko taki stan nazywa sie apatia
;)
>(...) ale ... czy w efekcie koncowym nie zaprzestajemy dzialania?
IMO zaprzestajemy nieswiadomego dzialania. Bo zeby akceptowac, trzeba najpierw
miec swiadomosc akceptowanego.
A kiedy masz swiadomosc, IMO mozesz dzialac swiadomie i realizowac swe
pragnienia
> pozdr.A.
>
pozdrawiam
--
Zelig9
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-05-11 09:11:48
Temat: Odp: Czy 100%akceptacji siebie i swiata oslabia chec dzialania?
> >...obiecalam ze koncze wiec koncze w koncu!!!
>
> Nie uciekaj, kiedy robi sie ciekawie, plis :-)
>
no i co teraz? poscik - palce lizac... wybaczycie brak konsekwencji???
pozdr.A.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-05-11 09:53:51
Temat: Re: Czy 100%akceptacji siebie i swiata oslabia chec dzialania?> W mojej glowie pojawila sie pewna watpliwosc, ktora chcialabym sie z wami
> podzielic, moze kogos zainteresuje ten temat:)
> Jezeli przyjmiemy postawe calkowitej akceptacji wobec siebie i
> swiata,zakladajac ze to co nam sie przydarza jest w danym momencie dla nas
> doskonale i zawsze ukrywa w sobie pewne mozliwosci rozwoju, ktore nalezy
> jedynie dostrzec i wykorzystac, a jezeli nawet robimy cos zlego nalezy ten
> fakt zakceptowac i wyciagnac wnioski, a nie obarczac sie wina (skracam i
> upraszczam) to czy w pewnym momencie nie dotrzemy do punktu w ktorym
> jakiekolwiek dzialanie przestaje miec sens, bo cokolwiek sie nie wydarzy
> jest ok.?Ten system nie mowi tego wprost, teoretycznie zaklada
> dzialanie,natomiast chroni przed nazwijmy to ujemnymi skutkami porazek,
> szukajac w nich pozytywnych wartosci, ale ... czy w efekcie koncowym nie
> zaprzestajemy dzialania?
> pozdrowienia,
> Anka
Wydaje mi sie, ze jedyne problemy jakie mamy wynikaja wlasnie z braku
akceptacji siebie. Ale to nie problemy sklaniaja nas do dzialania. Chocbym nie
wiem jak szczesliwa i zadowolona z siebie byla, to jak nie mam nic do roboty
topoprostu zaczynam cierpiec. I nie chodzi mi tu o jakies koniecznie manualne
czynnosci. Czasem wystarczy temat do przemyslen, ale musze cos miec - inaczej
sie udusze. Moje dziecko jak nie ma czegos do roboty czy przemyslen to
ewidentnie jest udreczone. A to dopiero dwulatek - czy mozna tu mowic o braku
akceptacji siebie?
Jednak wracajac do systemu akceptacji chyba nie powinien szukac we wszystkim
pozytywnych wartosci. To traci lekka jednostronnoscia i znowu znieksztalceniem
rzeczywistosci. Bardziej bym byla za chlodnym obiektywizmem czyli postrzeganiem
zdarzen neutralnie. W istocie w obliczu nieznajomosci przyszlosci i szczatkowej
znajomosci przeszlosci trudno okreslic co jest dobre a co zle. Akceptacja ma
jedynie polegac na swiadomosci, ze to co sie zdarzylo musialo sie wydarzyc.
Podobnie jak to co sie wydarza i to co sie ma wydarzyc, bo zawsze wydarza sie
tylko jedna rzecz w jednym miejscu. Skoro nie wydarzyla sie inna to znaczy ze
nie mogla sie wydarzyc, bo cos dostatecznie jej w tym przeszkodzilo. Akceptacja
siebie, to ogolna akceptacja zycia i wszystkiego.
Co nie zmienia faktu, ze jako organizm zywy chcemy sie wzrastac i sie rozwijac.
Pamietajac o instynkcie przetrwania bedziemy zawsze dazyc do tego zeby istniec.
A to implikuje chec wzrostu, bo "duzy moze wiecej", ma wieksze szanse - to
jednak nie pozostawia nam wyboru - musimy dzialac. Musimy sie zmieniac i
przemieniac - inaczej zginiemy. Jak w takim razie zostac bezczynnym? Dzialanie
jest nam przyrodzone... Niezaleznie od akceptacji czy braku akceptacji...
Marutka.
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-05-11 11:40:36
Temat: Re: Czy 100%akceptacji siebie i swiata oslabia chec dzialania?
"anka" <l...@p...onet.pl> wrote in message
news:9ddevm$hnh$2@news.onet.pl...
> wiem,wiem, ale i tak nie moge sie powstrzymac zeby go sobie caly czas
> nie zadawac:)))
> pozdr.A.
hm... ale tak jest właśnie odpowiedź... że jej nie ma...
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-05-11 17:21:24
Temat: Re: Czy 100%akceptacji siebie i swiata oslabia chec dzialania?
milczenie oznacza zgode;)
> A probowalas dzialac nieintencjonalnie? Bez nadziei, ktora moze zawiesc?
chec wygranej sprawia ze widzisz cel podwojnie? jak moglam
zapomniec...dzieki:)
> > > Moznaby odpowiedziec, ze zyje sie po to, by sie
> > > dowiedziec po co sie zyje...
> A jak sie juz dowiesz? To co wtedy? ;)
jednego jestem pewna - bede miec mnostwo wolnego czasu;)
> IMO blednie zakladasz, ze po osiagnieciu takiego stanu akceptacji staniesz
sie
> wyalienowana ze swiata.
w tym ujeciu alienacje rozumiem jako ucieczke-to masz na mysli?, nie
zakladalam raczej zgode z soba i swiatem
Twoj stosunek do rzeczywistosci nie ma wplywu na jej
> bieg.
i tak i nie, jakikolwiek by nie byl moj stosunek do faktu ze mam piec palcow
u reki a nie szesc nie zmieni go, ale moj stosunek do rzeczywistosci moze
zmienic bieg mojego zycia ktore jest jej czescia, oczywiscie w ramach jej
praw ale jednak,
>Bo zeby akceptowac, trzeba najpierw
> miec swiadomosc akceptowanego.
dokladnie. i to jest najwazniejsza czesc tej ukladanki, ale czy swiadomosc
nie prowadzi nas wlasnie do konkluzji ze tu i teraz i dokladnie tak jak ma
byc? i jak tu nie uniknac "bezgranicznego pomieszania";)
cos mi sie wydaje ze troche za malo tych lektur przeczytalam;)
pozdr.A.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-05-11 17:23:01
Temat: Re: Czy 100%akceptacji siebie i swiata oslabia chec dzialania?
>
> hm... ale tak jest właśnie odpowiedź... że jej nie ma...
>
> nie, nie, nie, to ze umysl ludzki nie jest w stanie jej pojac nie oznacza
ze jej nie ma, a moze jest w stanie?;)
pozdr.A.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |