sztucznego tzw swinstwa?
Ja wlasnie zrobilam maly pogrom w szafce z puszkami , sloikami i
suchymi rzeczami i wywalilam co s, do czego mialam slabosc przez
dluzszy czas ale jakos mi na razie minela...

a mianowicie plastikowe puree z kartofli z cebulka. Takie, co to
sie tylko wody dodaje i czeka.
namietnie to jadlam nikomu sie nie przyznajac, ale
uszlachetniajacpoprzez dodanie: siwezej cebulki posiekanej, albo
usmazonej z wedzonymi skwarkami, albo to wiejskiego twarozzu,
albo to tartego zoltego sera i szynki w kostke, a poza tym z
dodana smietana creme fraiche (odtluszczona)...i zawsze z salatka
z pomidorow

wiem, ze nikt sie teraz nie bedzie do mnie odzywal, bo sie
przyznaje do czegos, od czego grozi klatwa, ale co mi tam!
ciekawa jestem czy sa jeszcze tacy odwazni?

Krysia
K.T. - starannie opakowana