« poprzedni wątek | następny wątek » |
221. Data: 2011-10-26 20:52:58
Temat: Re: Czy mamy cos wspólnego z naszymi rodzicami?W dniu 2011-10-26 22:36, Ikselka pisze:
> Dnia Wed, 26 Oct 2011 22:34:47 +0200, medea napisał(a):
>
>> W dniu 2011-10-26 21:06, Ikselka pisze:
>>> Dnia Wed, 26 Oct 2011 14:55:57 +0200, olo napisał(a):
>>>
>>>> No ale za to
>>>> jaka sielanka w tej twierdzy, pomimo mgły ;)
>>> O to chodzi w życiu, nie? Co mnie obchodzi jakaś tam mgła.
>> Ale uważaj, ktoś może ją wykorzystać przy lądowaniu. ;-P
>>
> Jego problem. Ja się z twierdzy nie ruszam. I nie zartuję ani o smierci
> ludzi w Smoleńsku, ani w beczkach.
>
>
Czuję się zbesztana jak uczniak. ;-)
Ewa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
222. Data: 2011-10-26 21:02:46
Temat: Re: Czy mamy cos wspólnego z naszymi rodzicami?Dnia Wed, 26 Oct 2011 22:42:10 +0200, medea napisał(a):
> W dniu 2011-10-26 22:21, Ikselka pisze:
>> Dnia Wed, 26 Oct 2011 21:45:39 +0200, medea napisał(a):
>>
>>> W dniu 2011-10-26 12:31, Ikselka pisze:
>>>> I na pewno oceniłby mnie bardziej "obiektywnie" tutaj... dla Ciebie
>>>> obiektywnie tylko dlatego, że jego ocena by Ci bardziej PASOWAŁA.
>>> Mówiąc o jego stanowisku, absolutnie nie miałam na myśli jego oceny
>>> Twojej osoby, ale raczej jego odbiór sytuacji w Waszej rodzinie, w
>>> czasie gdy byliście dziećmi.
>>> Bo myślę, że jego odbiór mógłby być dla Ciebie zaskakujący, o ile nigdy
>>> o tym nie rozmawialiście.
>>> Już zupełnie hipotetyzując - mógł się czuć obciążony tym nadmiernym
>>> uwielbieniem Twojej mamy
>> Obciążony? Ależ korzystał ile wlezie.
>
> To Twój punkt widzenia. Być może został wyuczony przez mamę bezradności.
Bardzo dobrze sobie radził i radzi bez niej.
Tylko... głównie za granicą, bo widocznie nawet własna rodzina to zbyt duże
obciążenie uczuciowe... a moze i vice versa, on dla niej też.
>
>> Ja nie muszę, bo wiem. I własnie to doświadczenie, które opisałam,
>> diametralnie i w jednej sekundzie zburzyło moje wyobrażenie o bracie
>> jako synu - wyleczyło mnie z dotychczasowego uwielbienia jako siostrę.
>> I tak jest do dziś, z tym umrę, bo nie ma na tym świecie niczego, co
>> mogłoby to zatrzeć w mojej pamięci.
>
> OK. Masz do tego prawo.
>
Pamiętać? - prawo. Wybaczyć - obowiązek. Odkładany, bo póki co tylko tej
jednej rzeczy zrobić nie potrafię, choć za każdym razem próbuję, kiedy idę
do spowiedzi. Efekt - coraz rzadziej....
On po prostu skwapliwie korzystał z Jej miłości, więc robił to nawet, kiedy
Ona umierała. Tak bardzo go kochała, że wolała żeby był daleko, ale jej
serce krzyczało równocześnie, żeby był przy niej. I on to oczywiście był
daleko. Tylko ja się pchalam drzwiami i oknami, kiedy mnie wyganiała.
Sprawiało Jej ból, że on tak łatwo skorzystał... więc i mnie usiłowała od
swego cierpienia oddalić. Tak łatwo Jej poszło z moim bratem, nie
spodziewała się, że będzie aż tak łatwo.
Ja byłam przy niej i wiem, ze tym bardziej ją bolało, że jego nie ma -
czułam to.
--
XL
"Z drzew spadają czasem gałęzie. Ba, zdarza się, że trafią kogoś w głowę i
kaput. Czy z tego wynika, że mogę siedzieć z piłą na drzewie i czatować na
jakiegoś skurwysyna? Wytłumacz mi, przekonaj. Chętnie tak zrobię, znam paru
skurwysynów."
Anonim - przeciw zrównywaniu uśmiercania nadmiarowych zarodków w metodzie
in vitro z naturalnymi poronieniami
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
223. Data: 2011-10-26 21:04:02
Temat: Re: Czy mamy cos wspólnego z naszymi rodzicami?Ikselka pisze:
> Dnia Wed, 26 Oct 2011 22:37:07 +0200, Paulinka napisał(a):
>
>> Może jesteś zbyt surowa. Może ta chęć ucieczki nie była powodowana
>> egoizmem, ale strachem?
>> Ludzie w obliczu tragedii różnie się zachowują, jedni dostają kopa do
>> działania, a inni wręcz przeciwnie. Nie wiem, jak było w przypadku
>> Twojego brata.
>
> Wystarczy, że ja wiem. 20 lat wychowywaliśmy się razem :-]
I jesteś przekonana, że Twoja ocena nie jest nawet trochę skrzywiona
przez to mamowe faworyzowanie brata i mimo wszystko jakieś w związku z
tym poczucie krzywdy?
>> Średni brat był zawsze mocno faworyzowany przez rodziców, sporo chorował
>> w dzieciństwie i zawsze mocno mu pobłażano.
>> Nie wiem czemu, ale jest emocjonalnym lodowcem. Bardzo rzadko, ale
>> jednak coś mu się wysmykuje. Widać, że chowa te emocje, ciepłe uczucia
>> gdzieś głęboko i czasem uda się go na coś naciągnąć. Szybko jednak
>> ucieka do swojej skorupki, a przecież nie powinien taki być, skoro
>> najwięcej zainteresowania to właśnie jemu okazywano.
>
> Egoista, ot co. Typowy w dodatku.
> Jak mój brat, który nigdy niczego nie musiał z siebie dać, bo tylko
> otrzymywał - i tak od dziecka. Nie musiał nikogo (a już najmniej mnie)
> szanowac, nie musiał się uczyć, ani pracować w domu z ojcem, załatwili mu
> przechodzenie z klasy do kalsy w technikum, maturę, pracę i... żonę. Tak!
> To i nie umiał ani nie chciał czuć. Dla niego po prostu skończyło się
> branie.
No to jednak zupełnie inny przypadek ten mój brat. On ma taką zasadę :
Od nikogo nic nie biorę i nikomu nic nie daję. Oczywiście nie w sensie
materialnym.
Najczęściej nie rozumie sytuacji kryzysowych. Jego zdaniem każdy musi
się ze wszystkim sam uporać, inaczej nie zasługuje na jego szacunek.
Wszystko ma skalkulowane i opracowane do najmniejszego szczegółu. Idzie
po trupach i nie ogląda się za siebie.
Ma tętniaka na aorcie nieoperacyjnego. Taka tykająca bomba zegarowa.
Wszyscy się bardzo o niego martwią, a on mówi chcę żyć szybko i umrzeć
młodo.
Do tego stopnia się odciął, że wyjechał kilka lat temu do Skandynawii i
tam sobie układa życie z jakąś młodziutką dziewczyna, jak zwykle na
chwilę, bo po co kogoś do siebie przywiązywać.
Mimo wszystko nie zapomnę, jak wróciłam (jako dziecko małoletnie) ze
szpitala po ciężkiej chorobie nerek. Wyszedł na moje przywitanie, zrobił
marsowa minę i powiedział: Ciesze się, że wróciłaś. A potem czmychnął do
swojego pokoju. To takie właśnie z nim ulotne chwile.
--
Paulinka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
224. Data: 2011-10-26 21:10:14
Temat: Re: Czy mamy cos wspólnego z naszymi rodzicami?Dnia Wed, 26 Oct 2011 22:50:09 +0200, Paulinka napisał(a):
> Ikselka pisze:
>> Dnia Wed, 26 Oct 2011 22:36:44 +0200, medea napisał(a):
>>
>>> W dniu 2011-10-26 22:23, Ikselka pisze:
>>>> Dnia Wed, 26 Oct 2011 22:00:23 +0200, medea napisał(a):
>>>>
>>>>> Ale przecież ludzie są wciąż tacy sami, nieprawdaż? ;)
>>>>>
>>>> W porównywalnych warunkach.
>>> Pod warunkiem jednakowoż, że nie są np. Niemcami? ;)
>>>
>>
>> Ależ kiedy znowu przyjdą na nich warunki porównywalne do TAMTYCH, okaze
>> się, jak mało się zmienili. A włąsnie się na to zanosi...
>>
>>
> Łomatko a moja wiekowa babcia nadal wymienia listy, kartki świąteczne
> etc. z Ginterem - synem właściciela majątku, w którym w czasie wojny
> przymusowo pracowała.
> Od kiedy zmarła mu żona kilka lat temu już nie przyjeżdża w odwiedziny,
> pewnie szykuje jakąś ofensywę...
Widocznie babci nie bili i nie głodzili.
Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Mówię to pomimo opowieści mojej Mamy, jak
to zołnierz Wehrmachtu (tak, jeden z tych, co zajęli dom) dał babci koc na
plaszcz dla Mamy, malutkiej wtedy, a Mamie cukierki - bo Mama miała na imię
tak, jak jego córka i była w tym samym wieku. Miał na imię Kurt. Nazywał
się Osso. Zginał wkrótce. Po wojnie babcia napisała do jego rodziny,
opisała, gdzie jest pochowany. Były jakieś wzajemne kontakty potem.
Nawet Himmler (w domu) był czułym ojcem i mężem...
--
XL
"Z drzew spadają czasem gałęzie. Ba, zdarza się, że trafią kogoś w głowę i
kaput. Czy z tego wynika, że mogę siedzieć z piłą na drzewie i czatować na
jakiegoś skurwysyna? Wytłumacz mi, przekonaj. Chętnie tak zrobię, znam paru
skurwysynów."
Anonim - przeciw zrównywaniu uśmiercania nadmiarowych zarodków w metodzie
in vitro z naturalnymi poronieniami
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
225. Data: 2011-10-26 21:12:59
Temat: Re: Czy mamy cos wspólnego z naszymi rodzicami?On 26 Paź, 23:02, Ikselka <i...@g...pl> wrote:
> Pamiętać? - prawo. Wybaczyć - obowiązek. Odkładany, bo póki co tylko tej
> jednej rzeczy zrobić nie potrafię, choć za każdym razem próbuję, kiedy idę
> do spowiedzi.
Wybacz.
Bedzie Ci lzej.
Choc nigdy nie zapomnisz.
Tak jak ja nigdy nie zapomne jednego z telefonow,
od jednego z moich braci, w ktorym zamiast
zapytac o stan umierajacej mamy, dopytywal sie
o mamine konta w banku oraz inne sprawy
majatkowe.
Nigdy tego mamie nie powiedzialam.
To byl jej najukochanszy syn.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
226. Data: 2011-10-26 21:15:45
Temat: Re: Czy mamy cos wspólnego z naszymi rodzicami?Ikselka pisze:
> Dnia Wed, 26 Oct 2011 22:50:09 +0200, Paulinka napisał(a):
>
>> Ikselka pisze:
>>> Dnia Wed, 26 Oct 2011 22:36:44 +0200, medea napisał(a):
>>>
>>>> W dniu 2011-10-26 22:23, Ikselka pisze:
>>>>> Dnia Wed, 26 Oct 2011 22:00:23 +0200, medea napisał(a):
>>>>>
>>>>>> Ale przecież ludzie są wciąż tacy sami, nieprawdaż? ;)
>>>>>>
>>>>> W porównywalnych warunkach.
>>>> Pod warunkiem jednakowoż, że nie są np. Niemcami? ;)
>>>>
>>> Ależ kiedy znowu przyjdą na nich warunki porównywalne do TAMTYCH, okaze
>>> się, jak mało się zmienili. A włąsnie się na to zanosi...
>>>
>>>
>> Łomatko a moja wiekowa babcia nadal wymienia listy, kartki świąteczne
>> etc. z Ginterem - synem właściciela majątku, w którym w czasie wojny
>> przymusowo pracowała.
>> Od kiedy zmarła mu żona kilka lat temu już nie przyjeżdża w odwiedziny,
>> pewnie szykuje jakąś ofensywę...
>
> Widocznie babci nie bili i nie głodzili.
>
> Jedna jaskółka wiosny nie czyni. Mówię to pomimo opowieści mojej Mamy, jak
> to zołnierz Wehrmachtu (tak, jeden z tych, co zajęli dom) dał babci koc na
> plaszcz dla Mamy, malutkiej wtedy, a Mamie cukierki - bo Mama miała na imię
> tak, jak jego córka i była w tym samym wieku. Miał na imię Kurt. Nazywał
> się Osso. Zginał wkrótce. Po wojnie babcia napisała do jego rodziny,
> opisała, gdzie jest pochowany. Były jakieś wzajemne kontakty potem.
>
> Nawet Himmler (w domu) był czułym ojcem i mężem...
Hmm gdyby nie jeden Ukrainiec, który był przyjacielem rodziny to
zaszlachtowaliby ich na miejscu, a tak uciekli i przetrwali w lesie.
Mnożą się te historie Ikselka i takich historii jest mnóstwo.
Masz dwie przypadkowe osoby z Usenetu i aż 3 historie z czasów wojny z
zupełnie różnych miejsc i z zupełnie różnych zachowań tzw. oprawców.
Ja bym się jednak mocno zastanowiła nad przyklejaniem nacjom gęb.
--
Paulinka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
227. Data: 2011-10-26 21:17:24
Temat: Re: Czy mamy cos wspólnego z naszymi rodzicami?Dnia Wed, 26 Oct 2011 22:52:58 +0200, medea napisał(a):
> W dniu 2011-10-26 22:36, Ikselka pisze:
>> Dnia Wed, 26 Oct 2011 22:34:47 +0200, medea napisał(a):
>>
>>> W dniu 2011-10-26 21:06, Ikselka pisze:
>>>> Dnia Wed, 26 Oct 2011 14:55:57 +0200, olo napisał(a):
>>>>
>>>>> No ale za to
>>>>> jaka sielanka w tej twierdzy, pomimo mgły ;)
>>>> O to chodzi w życiu, nie? Co mnie obchodzi jakaś tam mgła.
>>> Ale uważaj, ktoś może ją wykorzystać przy lądowaniu. ;-P
>>>
>> Jego problem. Ja się z twierdzy nie ruszam. I nie zartuję ani o smierci
>> ludzi w Smoleńsku, ani w beczkach.
>>
>>
>
> Czuję się zbesztana jak uczniak. ;-)
>
Czuj się gorzej, niż zbesztana. Może nie zaczniesz drwić z wypadków
samochodowych lub z oświęcimskiego obozu, jak się temat nada.
--
XL
"Z drzew spadają czasem gałęzie. Ba, zdarza się, że trafią kogoś w głowę i
kaput. Czy z tego wynika, że mogę siedzieć z piłą na drzewie i czatować na
jakiegoś skurwysyna? Wytłumacz mi, przekonaj. Chętnie tak zrobię, znam paru
skurwysynów."
Anonim - przeciw zrównywaniu uśmiercania nadmiarowych zarodków w metodzie
in vitro z naturalnymi poronieniami
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
228. Data: 2011-10-26 21:19:06
Temat: Re: Czy mamy cos wspólnego z naszymi rodzicami?On 2011-10-26 22:50, Ikselka wrote:
> Jak mój brat, który nigdy niczego nie musiał z siebie dać, bo tylko
> otrzymywał - i tak od dziecka. Nie musiał nikogo (a już najmniej mnie)
> szanowac, nie musiał się uczyć, ani pracować w domu z ojcem, załatwili mu
> przechodzenie z klasy do kalsy w technikum, maturę, pracę i... żonę. Tak!
> To i nie umiał ani nie chciał czuć. Dla niego po prostu skończyło się
> branie.
Oops! IMHO Niedopieszczone starsze dziecko przez Ciebie przemawia ...
Piotrek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
229. Data: 2011-10-26 21:21:56
Temat: Re: Czy mamy cos wspólnego z naszymi rodzicami?W dniu 2011-10-26 14:55, olo pisze:
> Użytkownik "michał"
>
>>>> Niestety w moim rozumieniu Iksi nie mieści się w nakreślonych tu
>>>> ramach.
>>>> Nie można być "obrońcą-zwycięzcą" w twierdzy karmiąc się nienawiścią
>>>> do społecznych struktur, wybranych nacji i pomówieniami innych osób.
>>>> Piszę to tylko, żeby bronić tezy, bo nie mnie oceniać tutaj sposób
>>>> widzenia ludzi, jaki sobie obrała Ikselka.
>>>>
>>> Nie oceniając, oceniłeś. Że tak powiem kolokwialnie z dość grubej rury.
>>> A'propos, jaka teza była broniona, bo meritum wypowiedzi jakoś mi
>>> umknęło?
>>
>> Chyba chodziło o to, że na swój własny użytek i osób, które o to mnie
>> pytają albo (szczerze) którym chcę jakoś dokopać ("Jeśli pytają m n i
>> e...") odbieram postawę Ikselki, jaką prezentuje na grupie, jako
>> zarozumialstwo i samouwielbienie.
> Skoro obgadujemy psp-owiczów, to Iksie po prostu bardzo łatwo buduje
> sobie obraz świata, bez względu na to czy jest on mniej czy bardziej
> racjonalny, obiektywny. Ważne że przystaje do jej przekonań jakie by one
> nie były. Żółty ładnie nazwał to górską twierdzą z rozmytym widokiem na
> świat. No ale za to jaka sielanka w tej twierdzy, pomimo mgły ;)
>
>> A propos: Myślimy więc oceniamy. Nie wydaję tylko wyroków. :)
>>
> Nie wtrąciłbym się gdyby było:
> Nie mnie osądzać ale to sprawia wrażenie...
> Ale była najpierw ocenka, a potem odżegnanie się od niej.
No była ocenka i jest. Nie odżegnuję się od ocenki. Grzesznie tylko
użyłem złego słowa w zwrocie "nie mnie oceniać" Lepiej byłoby "nie mnie
potępiać". A Ty lubisz ten włos na czworo rozdzielić, choć i tak
dokładnie wiadomo, o co chodzi - że tak to ocenię bez odżegnywania się
teraz i potem. :)
W wielu relacjach spotykam się z oburzeniem interlokutorów w temacie
oceny jego osoby: "Jakim prawem oceniasz mnie?..."
A przecież każdy z nas ocenia każdą osobę, z którą ma do czynienia,
zawsze i wszędzie. To jest w naturze naszego emocjonalnego
funkcjonowania. Nie da się tego uniknąć.
Co najwyżej możemy się powstrzymać od wyartykułowania tej oceny
ryzykując narażenie się na zarzut hipokryzji czy nieszczerości ze strony
innych osób, na przykład świadków konwersacji.
Ważny jest też, myślę, sposób przedstawienia oceny wprost. Można to
zrobić lepiej lub gorzej. Doskonały nie jestem, trzeba przyznać.
--
pozdrawiam
michał
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
230. Data: 2011-10-26 21:23:12
Temat: Re: Czy mamy cos wspólnego z naszymi rodzicami?On 2011-10-26 23:15, Paulinka wrote:
> Ja bym się jednak mocno zastanowiła nad przyklejaniem nacjom gęb.
Nie dasz wiary, jak to mocno upraszcza życie.
A Iksi przecież prostą kobietą jest - jak sama kiedyś (o ile mnie pamięć
nie myli) napisała.
Piotrek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
« poprzedni wątek | następny wątek » |