Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Do idealnych rodziców!

Grupy

Szukaj w grupach

 

Do idealnych rodziców!

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 423


« poprzedni wątek następny wątek »

181. Data: 2005-02-24 21:29:35

Temat: Re: Do idealnych rodziców!
Od: "Nixe" <nixe@fałpe.peel> szukaj wiadomości tego autora

Radek pisze:

> Osoba pokrzywdzona ma prawo do zadośćuczynienia - w tym do tego,
> żeby wiedzieć jaką karę szczenięcię zaliczyło ;)

Zadośćuczynienie nie jest równoznaczne z koniecznością poinformowania kogoś,
jaką karę poniósł delikwent. A tym bardziej nie jest takim zadośćuczynieniem
uczestnictwo w procesie karania. Jeśli dziecko zbiło szybę, to
zadośćuczynieniem są pieniądze. Jeśli zwyzywało kogoś, to zadośćuczynieniem
są przeprosiny. Gdyby ktoś żądał ode mnie ujawnienia, w jaki sposób ukarzę
własne dziecko, to powiedziałabym "zapewniam, że adekwatnie do popełnionego
czynu". Jeśli upierałby się nadal, to delikatnie wyprosiłabym go z domu. Nic
mu do tego, jakim "kodeksem karnym" posługuję się w stosunku do własnych
dzieci, bo jak już pisał Habeck - każdy ma swój własny.
A jeśli ma wątpliwości - są sądy, gdzie swoich praw można dochodzić zgodnie z
kodeksem.

> Natomiast jeśli chodzi o karę - istotne jest by dziecko zapamiętało.
> Jak skruszeje i zapomni - Twoja porażka.
> Jak pocierpi i zapamięta - Twoja wygrana.

A opcji "skruszeje i zapamięta" lub "pocierpi i zapomni" nie przewodujesz?

>>> No to co wybierasz? Bramkę A czy bramkę B?
>>> Przypomnę pytanie: Co dla małego hultaja będzie większą karą?

>> Sęk w tym, że ani jedno ani drugie.

> biiip - A czy B ?

A Ty wolałbyś iść do łóżka z:
A - Ryszardem Kaliszem
B - Andrzejem Lepperem?
A czy B?

>> Przede wszystkim popełniasz podstawowy błąd nazywając skruchę i
>> przeprosiny karą, podczas, gdy powinny one pojawić się u winnego
>> samoistnie po zrozumieniu istoty swego występku.

> Taaaak.. oczywiście... samoistnie...yhm...

A co Cię w tym zaskakuje?

> Dzieci to NIE są tacy mali dorosli. Dzieci to dzieci. Taki zwierzak
> specjany ;-)

I w związku z tym nie wie, co to znaczy zrobić źle i przeprosić?
Jasne - gdy się urodzi i ma te swoje tsy latka, to może jeszcze nie wiedzieć
albo się dopiero uczyć. Dlatego od takich dzieci nie wymaga się cudów na
kiju. Ale potem? Mam rozumieć, że moje dzieci to jakieś niesamowite mutanty,
bo potrafią same z siebie przyjść i przeprosić mnie za głupotki, które
wcześniej zrobiły?

> No i zawsze śmiech mnie ogarnia jak dzieck z gatuku przedszkolnego
> stoi przed mamusią i tatusiem wysłuchując aspektów moralno,
> psychologicznych swojego postępowania (np. "beeeee chcę cukierka").

Co to znaczy "beeee chcę cukierka"?
I co Cię śmieszy w rozmowach na temat złego postępowania dzieci?
W jaki sposób mają być świadome tego, że zrobiły niewłaściwie jeśli nie w
wyniku rozmowy?
Jak inaczej mają nauczyć się dobrze żyć? Owszem - uczą się też biernie,
biorąc przykład z rodziców, najbliższych, autorytetów. Ale rozmowy, które tak
Cię rozśmieszają są równie ważne.
Dzieci to mimo wszystko nie zwierzęta, których postępowania nauczysz wg zasad
Pawłowa.

> Po to jestesmy dorośli, żeby umieć wczuć się w jego świat i dotrzeć
> do niego jego słowami, a nie robić z siebie idiotów na środku sklepu
> ;)

A możesz napisać jaśniej, bo nie do końca rozumiem, co masz na myśli pisząc
"robić z siebie idiotów na środku sklepu"

> Podobnie tutaj - 8-9 latek, który opluł koleżankę, chciał ją opluć.
> Może kiedyś zrozumie, że nie tędy droga - na razie jednak potrzebuje
> silnego bodźca, żeby tego więcej nie robić.

I uważasz, że takim bodźcem mają być publiczne przeprosiny i kwiatek?

>> Tzn. chyba się nie rozumiemy. Rodzice są odpowiedzialni za dziecko,
>> czyli w relacjach rodzina-świat zewnętrzny, to oni ponoszą
>> konsekwencje ich występków. Ale to nie oznacza wzięcia na siebie ich
>> winy. Nie wiem, czy jasno to tłumaczę. Jeśli dziecko zbije szybę, to
>> płaci rodzic, ale to nie znaczy, że on jest winny zbicia tej szyby.

> Raczysz żartować jak mniemam...
> Chocaż pewnie, niestety, nie... :(
> Oczywiście, że rodzic JEST WINNY zbicia tej szyby.
> Kto inny?

Ten, kto zbił. Myślałam, że to napisałam wyżej dość jasno, ale chyba nie
bardzo. Odpowiedzialny =/= winny.

>> A więc wszyscy źle wychowujemy nasze dzieci. Nas też źle wychowano.
>> Bo każdy z nas popełniał i będzie popełniał błędy.
>> Przecież to nie jest takie proste.

> Ktoś twierdził, że wychowanie dziecka jest proste? Kto?....

Nie pisałam o prostocie (czy jej braku) procesu wychowania. Miałam na myśli
to, że nie jest proste określanie pewnych zależności - dziecko zbiło szybę,
więc jest źle wychowane. Przecież tego nie można rozpatrywać w systemie 0-1.

> Pozwolisz, że doprecyzuję:
> Jeśli powiesz wtedy:
> "Tak, to moja wina, że zbił tę szybę i opluł kolegę. Muszę się lepiej
> postarać"
> znaczy, że rozumiesz swoją rolę i się starasz
> Jak powiesz:
> "Tak, to moja wina, że zbił tę szybę i opluł kolegę. Nie wychowałem
> gówniarza"
> To znaczy, że ci to zwisa i powiewa - jesteś pozerem.

Nie powiem ani tak ani tak. Nie uważam, by była_winna_zbitej szyby. Ale
jestem za to odpowiedzialna i być może w konkretnej sytuacji to ja, a nie ono
poniesie konsekwencje. Czy Ty czułbyś się winny zabójstwa człowieka, którego
dopuściłaby się za parę(naście) lat Twoja córka?

> A czy przypadkiem to "bleee" nie oznacza:
> "teraz zrozumiałem wszystkie apekty tego, co zrobiłem i jest mi
> źle..." Bo to właśnie o to chodzi - żeby do niego dotarło, że jego czyny
> mogą wpłynąć na innych...

Już pisałam i powtórzę - nie mam w zwyczaju wzbudzania w kimś winy
za_swoje_uczucia.
Dziecko obrzuciło mięsem nauczycielkę - dziecko poniesie konsekwencje za
obrzucenie mięsem nauczycielki. Koniec. Nie wymierzam dodatkowych kar ani w
postaci cichych, obrażonych dni, ani w postaci nadętego spojrzenia czy dla
odmiany wzroku skopanego spaniela, ani w postaci trucia moralitetów, tylko
dlatego, że ja się źle czuję z powodu występku mojego dzieca.

> To jak się czujesz, jako matka dziecka, które zrobiło coś złego jest
> jednym z aspektów jego czynu - im prędzej dziecko to zrozumie, tym
> szybciej przestanie się miotać po świecie, przekonane, ze jest pępkiem
> świata...

Ale ja nie_wymagam_takiego poświęcenia od nikogo - ani bliskich ani obcych.
Dla mnie najistotniejsza jest kara za konkrenty czyn.

>> Bardziej zrozumiale, ale nadal się nie zgadzam ;-)
>> Tzn. może uściślę - co do samej konfrontacji, to mamy podobne zdanie.
>> Co do ponoszenia kary/konsekwencji przy obcych już nie.

> Ale dlaczego??

Bo to moja sprawa, jak wychowuję dzieci.
A jeśli ktoś naprawdę chce się w to mieszać, to proszę - niech zgłosi
występek dziecka do sądu dla nieletnich i uczestniczy w rozprawie.
Wtedy będzie usatysfakcjonowany i "zadośćuczyniony" na maksa.
W dodatku zgodnie z prawem.

> Dlaczego obcych można krzywdzić, a obcy nie mogą widzieć kary?
> To nie jest sprawiedliwe - wiem, jak wszystko ;)
> Ale to przede wszystkim nie jest wychowawcze.

Widocznie mamy inne spojrzenie na to, co jest wychowawcze, a co nie.
Mnie publiczne obsztorcowywanie uczyło jedynie buntu i wściekłości.
I skutecznie osłabiało wiarę w to, że na rodzicach można polegać.
Jeśli tylko będę w stanie, to chciałabym zaoszczędzic podobnych wrażeń
własnym dzieciom. Nie zamierzam zadośćuczyniać komuś krzywd ich własnych
kosztem, jeśli tak czy siak mam świadomość, że ich występek nie pozostanie
bez kary.

>> Jest upokarzająca. A kara nie ma upokarzać, tylko pomóc zrozumieć
>> błąd. Dlatego bramka B nie stanowi kary w sensie poniesienia
>> konsekwencji swoich czynów i zrozumienia ich krzywdzącego działania.
>> Jak wspomniałam - przeprosiny i skrucha to coś, co powinno pojawić
>> się równolegle, a nie zamiast kary.

> I znowu sobie przeczysz...
> To w końcu przeprosiny są upokarzające czy powinny być czymś
> naturalnym?

Same z siebie owszem - są naturalne i jak najbardziej pożądane.
Wymuszone ("pójdziesz z kwiatkiem i ją przeprosisz") są upokorzeniam.
Ty, jak mniemam, pisałeś o drugiej sytuacji.

>> Wiesz, w obliczu tego, że chłopak być może zazwyczaj siedzi 12 godzin
>> dziennie, dla niego to właśnie może być karą. MOŻE, nie musi. Tego
>> nigdy nie będziemy wiedzieć. Wg Ciebie karą byłoby np. publiczne
>> przeproszenie wszystkich na newsach i dobrowolne odsubskrybowanie
>> psr, a dla FK byłoby to jak splunięcie, bo mu i tak wszystko zwisa i
>> powiewa. Natomiast zdjęcie z grafiku "zajęć" aż 7 godzin sieciowania
>> może być bolesne.

> Od złej strony na to patrzysz. Kara nie przyniosła rezultatów.

Zatem następnym razem powinni odciąć net na stałe.
Kto powiedział, że kara od razu i zawsze ma przynieść rezulataty?
Fakt istnienia recydywistów mówi sam za siebie.

> Można ją tutaj przerobić trochę i dostosować:
> Wychowuj tak, żeby nie musieć karać
> Karz tak, żeby nie musieć karać dwa razy za to samo.

Proponuję zabić. Wtedy ma się pewność stuprocentową.

--
PozdrawiaM

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


182. Data: 2005-02-24 21:44:25

Temat: Re: Do idealnych rodziców!
Od: siwa <siwa@BEZ_TEGO.gazeta.pl> szukaj wiadomości tego autora

Agnieszka <a...@z...net> napisał(a):

> A tamta dziewczyna nie była ani silniejsza ani słabsza, była moją
> koleżanką z klasy i załatwiłysmy to między sobą.

Zawsze ktoś jest silniejszy, a drugi słabszy.
Moje dziecko niezwykle umiejetnie pyskuje, a małe i drobne, brało za
to pyskowanie łomot od 20 kg potężniejszego równieśnika. Czy mogę
wystawić jako przeciwnika kogoś w tej samej klasie wagowej, czy też 25
kg mojego dziecka ma sobie radzić potężnym intelektem?
Tę spiralę jest łatwo nakręcić.

--
.......:: s i w a ::.......
.:: JID:s...@j...org ::.
-#--#--#--#--#--#--#--#--#-

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


183. Data: 2005-02-24 21:50:48

Temat: Re: Do idealnych rodziców!
Od: "Agnieszka" <a...@z...net> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "siwa" <siwa@BEZ_TEGO.gazeta.pl> napisał w wiadomości
news:orr70jlgg67l.dlg@franolan.net...
> Agnieszka <a...@z...net> napisał(a):
>
> > A tamta dziewczyna nie była ani silniejsza ani słabsza, była moją
> > koleżanką z klasy i załatwiłysmy to między sobą.
>
> Zawsze ktoś jest silniejszy, a drugi słabszy.
> Moje dziecko niezwykle umiejetnie pyskuje, a małe i drobne, brało za
> to pyskowanie łomot od 20 kg potężniejszego równieśnika. Czy mogę
> wystawić jako przeciwnika kogoś w tej samej klasie wagowej, czy też 25
> kg mojego dziecka ma sobie radzić potężnym intelektem?
> Tę spiralę jest łatwo nakręcić.

MIĘDZY SOBĄ. Dopóki to jest między sobą i obie strony uważają,
że wszystko jest OK, to jest OK. Jezeli jedna strona uważa, że
przestało być OK, to albo idzie poszukać sprawiedliwości u dorosłych
(skarży, straszne), albo idzie do starszych kolegów, żeby wzięli
sprawy we własne ręce.
Naprawdę trudno zauważyć, że 1. osobiste rękoczyny zakończone
jakimśtam uzgodnieniem stanowisk ("dobra, wyjaśniliśmy sobie"
albo "nie lubię cię i nie chcę cię znać" albo cokolwiek innego),
2. pójście do "sądu" (potrzebuję pomocy dorosłych, którzy wyjaśnią
bijącemu, że robi mi krzywdę), 3. pójście po samosąd (hej, spuśćcie
wp* temu, co mnie podrapał) to są trzy zupełnie różne sytuacje??
No to ja przepraszam, nie mamy o czym rozmawiać.

Pozdrawiam,
Agnieszka

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


184. Data: 2005-02-24 23:14:57

Temat: Re: Do idealnych rodziców!
Od: "Radek" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Przypadek Tomka:
> 1. Dowody są w sieci.> 2. Nic tylko sięgnąć.

Po co sięgać, jak człowiek pofatygował się, żeby je pokazać?
Co jeśli kasuje wysłane posty? Zamienić się w szperacza, jak Ty?
Nie każdy potrafi...

> 3. W wyjaśnieniach obcy nie jest niezbędny.

W ogóle umówmy się, że to już nie jest OBCY. Obcym jest przechodzień
na ulicy. To jest człowiek, który zarobił wirtualnie od Tomka po twarzy.
Tomasz niejako awansował go na NIEOBCEGO, awansował go na kogoś
kto nabył praw do "wglądu w sprawę".

> To tak jak ze stłuczoną szybą -
> niech sąsiad powie (dowody są widoczne), ale rozmowy o tym dlaczego moje
> dziecko to zrobiło słyszeć nie musi (przyjmuję, że sąsiad jest zupełnie
> obcą osobą).
> Sąsiada przeproszę, wyproszę i będę rozmawiał tylko z
> dzieckiem.

Zgoda. Masz rację. Ale o dyskusji "dlaczego?" do tej pory nie wspominaliśmy.
To jest na pewno temat prywatny - nie dotyczy nawet pokrzywdzonych.
Mówimy o dyskusji "czy?" i "co?".
Dyskusję "dlaczego?" odłożyłbym na następny dzień (po ochłonięciu).

> Jeżeli wszystko poszłoby po mojej myśli i dziecko rzeczywiście
> byłoby winne to przekonane (bo zrozumiało) o własnym błędzie poszłoby do
> sąsiada, przeprosiło i odkupiło szybę, czy zwróciło koszty naprawy z
> własnej kasy. Zmuszenie do przeprosin dałoby satysfakcję sąsiadowi, ale
nie
> miałoby żadnych walorów wychowawczych ("Musiałem przeprosić tego ch... bo
> rodzice mi kazali. Następnym razem wybiję szybę tak, żeby nikt o tym nie
> wiedział.").

Nie będę się powtarzał - zobacz mój post, gdzie opisuję dlaczego tak, a nie
inaczej. Przyjmujesz wątpliwe założenie, że dziecku da się wszystko
wytłumaczyć... Może jeszcze opierając się na logice, co? ;)
Na dzieciach był niedawno temat "pierwsze NIE".
Zapewniam cię, że sytuacja "nie przeproszę cwela i już!" nie jest
tak mało prawdopodobna jak Ci się wydaje... w szczególności
jak mamy do czynienia z kimś w wieku Tomka.

> > Dlatego, że to osoba, która do Ciebie przyszła jest osobą pokrzywdzoną
> > i należy się jej co najmniej szacunek (przynajmniej z twojej strony).
>
> Ta... szczególnie pokrzywdzona na grupie, przez nieznanego rzucającego
> mięsem.

Znaczy nic się nie stało? W zasadzie czepiamy się kociaka niepotrzebnie?
W końcu jak ktoś wchodzi na newsy, to musi sie liczyć?...
(to były pytania sarkastyczno-retoryczne :> )

> BTW jeżeli chodzi o zdanie Agnieszki (nie mam czasu wdawać się w
> następną dyskusję - sorry Aga, ale wiem, że i tak ten post do Ciebie trafi
> :) ) to nadal uważam, że obrzucany ma więcej środków do obrony. Nie trzeba
> walczyć tą samą bronią. Niech przykładem będzie Dawid i Goliat. :)

Podstawowym nieporozumieniem jest coś czego usilnie nie chcesz
dostrzec. User może _nie_chcieć_ walczyć. Może _nie_chcieć_
być Dawidem. Z wielu powodów.
I to wcale nie oznacza, że musi być skazany na bluzgi byle kota.

> Jeżeli chodzi o szacunek... zależy to od konkretnego przypadku, a nie
> wielkości przewinienia.

Mam na myśli Twój (ojca/rodzica) stosunek do kogoś skrzywdzonego
przez Twoje dziecko. Bez względu na to w jaki sposób została
ta osoba pokrzywdzona (plucie, bluzgi, pała) Ty - jako rodzic -
powinieneś zachować się dorośle i odpowiedzialnie - bo to Ty za to
odpowiadasz.

> Traktuję go w sposób "dziękuję, a _teraz_ <<spadaj>> bo _teraz_ Twoja
> obecność nie pomoże w żaden sposób mojemu dziecku ani mnie". I jeżeli to
> zostanie przez niego odebrane, że "chuj jesteś" to jest to tylko jego
> problem.

To jest w ogóle jego problem, że dostał zjeby, nie? Po co na newsy
wchodził...

> Na pewno nie dałbym mu natychmiastowej satysfakcji karząc przy nim
> dziecko.

Dziecko już miało "natychmiastową satysfakcję" w zwyzywaniu
nieznajomych osób. Tym osobom odmawiasz satysfakcji...
Tylko dlatego, że Twój dzidzia się popłacze... i stresu się nabawi?
Nie wydaje Ci się, że Twoje usilne próby "ochrony" potomstwa,
jakkolwiek instynktownie uzasadnione, są nielogiczne i nieprawidłowe
z punktu widzenia wychowania?

> Jeżeli mój syn czy córka będą podobni do mnie (a jabłko...) to nie
> zrozumieją tego w sposób jaki opisałeś.

Ciekawe zagadnienie poruszyłeś... ;)
Jak będa podobni to będą bluzgać, czy nie?
Chyba nie...
A jak będą bluzgać?
To znaczy, że nie będą podobni?
No chyba tak...
To jak zrozumieją coś, co powinni inaczej
zrozumieć jakby byli podobni?
Czyli jak zrozumieją?

> I kara spotka. Ale widzę, że po prostu Wy - z Agą - obieracie inną drogę
do
> tej kary. Która jest słuszna nie da się od razu osądzić, chociażby
dlatego,
> że dzieci są różne.

Nie. Ty ciągle patrzysz na zajście z uprzedzeniem rodzica.
Ciągle stawiasz się po stronie syna.
A najważniejszą osobą jest w tym zajściu osoba pokrzywdzona.
Nie można dać się zaślepić miłości i tego nie dostrzegać...

> Nie miałem na myśli karania, o którym nigdy nie dowiedzą się pokrzywdzeni
> (np. jeżeli chodzi o grupy i Tomka, to przeprosiny nie muszą odbywać się
> wprost - jeżeli dziecko przestanie kląć w usenecie to będzie to oznaczało,
> że zrozumiało błąd). Myślę, że przykład z szybą Ci to wyjaśnił. I nie
> miałem na myśli - co dałem chyba jasno do zrozumienia w poprzednich
postach
> - natychmiastowej satysfakcji poszkodowanego.

Tomka nie już od dłuższego czasu, odorek pozostał... - co się stało?
Dostał opeer i ma szlaban, czy olał sprawę?
Na grupie pozostało grono obsranych przez kota ludzi...
Wszystko jest OK Twoim zdaniem?

> > Żeby pokazać dziecku, że może liczyć na naszą bezstronność.
>
> Jasne... :) Bezstronność. A wydawało mi się, że to ja jestem młodszy... ;)
> Bycie bezstronnym w stosunku do dziecka to bajka jaką raczą nas poradniki.
> :)

Ja też śmiałem się z poradników w którymś z postów.
Ale akutat z bezstronności to się nie odważę - bez niej
nie wyobrażam sobie wychowania uczciwego człowieka...

> > Że jeśli potrafi ustosunkować się do zarzutów i pokazać, ze to on jest
> > ofarą, a nie człowiek, który przyszedł, może liczyć, że potraktujemy go
> > (tego gościa znaczy) per: "spadaj buraku jeden i nie wracaj tu nigdy"
>
> Szczególnie, gdy dziecko będzie wzburzone... Normalnie nic tylko wtedy
> merytorycznie dyskutować z takim obcym ("Kochanie wytłumacz, dlaczego
> nazwałeś tego /anonima/ chujem").

I co widzisz w tym złego?
Jak dzieciak był taki cwany, że nazwał gościa tak w necie
niech dalej będzie taki cwany...
Agnieszka o tym pisała - wirtualny twardziel w realu galareta...
Masz okazję nauczyć (! - nie ukarać) dzieciaka, że zasłonienie
się fajnym nickiem nie daje prawa do sypania k*/ch* na prawo i lewo.
Dodatkowo jednoznacznie pokazujesz gościowi, że potępiasz
postepowanie syna.
A Ty chcesz gościa na schody i pogadankę z synem uskuteczniać?
No to jest właśnie moment na zaśmianie się z podręczników :D
Nie, nie powiem, że nie trzeba rozmawiać. Trzeba.
I jest to bardzo ważne. Tylko znowu wracamy do problemu "dlaczego"

BTW: apropos pogadanek :)
Tak mniej, więcej po 20-30 minutach... prawie z płaczem:
"Mamo, przestań już mówić, bo ja zapomniałem, co mówiłaś
na początku i nie wiem o czym mówimy"

> Bo nie chodzi o to, aby dziecko zachowywało się
> inaczej w domu a inaczej "w terenie" (choć to nie jest IMO możliwe aby i
tu
> i tu zachowywało się tak samo).

Najważniejsze sprawy mogłyby być jednak stałe, co?
Uczciwość na przykład...

> > Taki Kodeks Honorowy Bluzgaczy....
>
> Bluzgacze nie kłamią, nie leją, nie kradną i nie zabijają - może lepiej
> tego się trzymajmy bo widzę, że wyobraźnią starasz się coś nadrabiać.

Jasne - a Al Capone to się z cygarem i pepeszą urodził...
Tomek bluzga. Nie żeby bluzgać, tylko żeby obrazić.
Potrafi także straszyć... grozić... jak to on, ale pewnie się wyrobi...
Ile mu jeszcze brakuje, żeby z tulipanem na przechodnia wyskoczyć?

> > Nie ważne przy obcym, czy w rodzinie. Dla dziecka powinieneś być
przykładem.
> > Nie bezmyślnym obrońcą, sędzią czy oskarżycielem.
>
> IMO zawsze kiedyś znajdę się w każdej z tych ról. Najważniejsze żeby rola
> była odpowiednia do czasu. A przykładem jestem zawsze.

Słowem kluczem było wyciągnięte przed nawias "bezmyślnym".
Chodzi mi o to, żebyś był sprawiedliwym sędzią - jeśli zawinił
syn - nie możesz stawać po jego stronie, udawać, że nic się nie stało.

> > Przykład, który proponujesz: "nieważne co zrobiłeś, jestem po Twojej
> > stronie"
> > nie jest IMO właściwy.
>
> To już wiem. A Ty wiesz, że IMO jest. :) Zostawmy to jak jest. :)
>
> > Wydaje mi się, że postawa:
> > "kocham cię synu, ale zrobiłeś źle, nie mogę stanąć po Twojej stronie"
> > jest znacznie zdrowsza - uczy charakteru
>
> I taka jest moja postawa - jednakże nie w momencie kiedy przychodzi obcy z
> mordą i oskarża moje dziecko.

Nie widzisz, że pokazujesz dziecku relatywizm odpowiedzialności?
Przy ludziach - jesteś zawsze po jego stronie.
Na osobności - raz tak, raz nie.
I jak młody człowiek ma się w tym zrozumieć?
Jak ma się nauczyć rozpoznawać dobro i zło?

> > A jak to nie dociera...? Bo w jednym, znajomym przypadku, widocznie nie
> > dociera...
>
> Można bliżej, czy otrze się to o ochronę danych osobowych?

No a o kim rozmawiamy?

> > To, że ofiara (jeśli chce) może mu nawciskać NIE MA tu NIC do rzeczy.
>
> Pytałeś o różnicę między spałowaną ofiarą a osobą zbluzganą na grupie -
tak
> więc IMO w tym konkretnym przypadku _ma do rzeczy_.

Kręcisz...
Osoba poszkodowana, pozostanie osobą poszkodowaną.
Tak jak kradzież pozostanie kradzieżą - nie jest ważne czy
kradniesz złotówkę, czy 1000 zł.
(wiem - jak kradniesz 1 mln to już nie jest kradzież, tylko
dobry interes - ale politykę zostawmy w spokoju ;)

> > Stado ch* i k* mu nawciskał, ale jako, że go nigdy na oczy nie widział,
to
> > nic
> > nie zaszło... bardzo wygodne... takie... bardzo wychowawcze
> > (i ludzkie oczywiście, ale to już inna bajka ;) )
>
> A jak prosto odwrócić kota ogonem, prawda? Ale to inna bajka. :)

Ja odwracam?
Ty się upierasz, że ten obcy to tylko zagęszczone powietrze i się czepia
niepotrzebnie...

> > Inna kara to będzie jego wygrana - on będzie miał przeświadczenie o
swojej
> > moralnej
> > wyższości - popatrz tylko na posty FK - nie widzisz tego?....
>
> Czego?

Tego, że wie, że zachowuje się jak ostatni dupek i dobrze mu z tym.
Bawi go fakt, że może obsrywać płoty...

> Widzę tylko, że nikt mu nie wyjaśnił w normalny sposób, że
> przeklinaniem do niczego nie dojdzie.

Moim zdaniem źle widzisz.
Wydaje mi się, że wyjaśniano mu to już wielokrotnie...
Na wiele sposobów.
Może czas, żeby to zrobić tak, żeby zadziałało?

> Że rodzice nie mogą, a może nie chcą
> opanować demona przekleństw, który w nim siedzi.

Tak najłatwiej... Może jakieś egzorcyzmy, co?

> Że wizyta obcego może
> tylko pogorszyć sprawę gdyby rodzice zachowali się tak, jak uważasz to za
> jedynie słuszne i stosowne.

Może pogorszyć sprawę. Ale bez takiej wizyty może być jeszcze gorzej...

> IMO nie wysokość kary ale jej nieuchronność
> jest sprawą ważniejszą.

I to, i to. Patrz supermarkety, w Radomiu chyba, które zabudżetowały
sobie w kosztach kary za otwarcie w weekendy ;)

No to by było na tyle :)

Radek


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


185. Data: 2005-02-24 23:19:34

Temat: Re: Do idealnych rodziców!
Od: "Z. Boczek" <z...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Agnieszka w wysiłku wydalił(a) z siebie takie oto konkrety:

> Czasami "poniesienie konsekwencji" powinno być jak najbardziej widoczne,
> np. kupienie szyby za kieszonkowe (niewidoczne), pojście z tą szybą
> i przeproszenie (jak to zrobić, żeby nikt nie zauważył? i po co?)

To proste:

(1) "na aeroplana": bierzemy (_czystą_) szybę na plecy i
schyleni biegamy zygzakiem, wydając dźwięk towarzyszący zabawie
w samolot;
- "na zboczeńca": bierzemy (_czystą_) szybę przed siebie,
niesiemy przez park, posapując i wodząc lubieżnym wzrokiem za
każdą kobietą;
- "na Majkiego": niesiemy jak powyżej (z przodu) i
przemieszczamy się krokiem moonwalkera (od czasu do czasu
obracając w rękach szybę o 90 stopni, wyrzucając biodra, stając
na palcach i energicznie się rozglądając co jakiś czas -
sprawiamy wrażenie profesjonalnie wykonanego robo-tańca)

--
Z cyklu: 'jak to bez obciachu donieść niezauważoną szybę' :>

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


186. Data: 2005-02-24 23:23:34

Temat: Re: Do idealnych rodziców!
Od: "Agnieszka" <a...@z...net> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Z. Boczek" <z...@w...pl> napisał w wiadomości
news:11i6g76v5qso6.1lr2zjedq0zh0.dlg@40tude.net...
> Agnieszka w wysiłku wydalił(a) z siebie takie oto konkrety:
>
> > Czasami "poniesienie konsekwencji" powinno być jak najbardziej widoczne,
> > np. kupienie szyby za kieszonkowe (niewidoczne), pojście z tą szybą
> > i przeproszenie (jak to zrobić, żeby nikt nie zauważył? i po co?)
>
> To proste:
>
> (1) "na aeroplana": bierzemy (_czystą_) szybę na plecy i
> schyleni biegamy zygzakiem, wydając dźwięk towarzyszący zabawie
> w samolot;
> - "na zboczeńca": bierzemy (_czystą_) szybę przed siebie,
> niesiemy przez park, posapując i wodząc lubieżnym wzrokiem za
> każdą kobietą;
> - "na Majkiego": niesiemy jak powyżej (z przodu) i
> przemieszczamy się krokiem moonwalkera (od czasu do czasu
> obracając w rękach szybę o 90 stopni, wyrzucając biodra, stając
> na palcach i energicznie się rozglądając co jakiś czas -
> sprawiamy wrażenie profesjonalnie wykonanego robo-tańca)
>
> --
> Z cyklu: 'jak to bez obciachu donieść niezauważoną szybę' :>

Daleko masz na warszawski Ursynów? Bo trzeba mi monitor wyczyścić...
;-)

Agnieszka ;-)

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


187. Data: 2005-02-24 23:24:46

Temat: Re: Do idealnych rodziców!
Od: "Z. Boczek" <z...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora

Habeck Colibretto w wysiłku wydalił(a) z siebie takie oto
konkrety:

> Przypadek Tomka:
> 1. Dowody są w sieci.
> 2. Nic tylko sięgnąć.
> 3. W wyjaśnieniach obcy nie jest niezbędny. (...) Jeżeli wszystko
> poszłoby po mojej myśli i dziecko rzeczywiście byłoby winne to przekonane
> (bo zrozumiało) o własnym błędzie poszłoby do sąsiada, przeprosiło i
> odkupiło szybę, czy zwróciło koszty naprawy z własnej kasy.

Czyli Tomka przeprosiny polegałyby na kupnie szyby wszystkim,
których obraził? :)

--
Szkoda, potrzebowałem taką tylną do Seicento.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


188. Data: 2005-02-24 23:36:38

Temat: Re: Do idealnych rodziców!
Od: "Radek" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

Na początek umówmy się co do terminologii ;)
Usilnie starasz się "wymierzyć karę" publicznie,
ja mam na myśli "zasądzić karę" publicznie. OK?

> > Pragmatyzm.
> > Żeby uniemożliwić mu powrót do kumpli ze stwierdzeniem:
> > "Starzy to cieniasy. A Kowalskiej jeszcze trzy szyby zbijemy..."
> > na przykład oczywiście... powodów jest wiele...
>
> I jeśli karę wymierzy się publicznie, to nie będzie już niebezpieczeństwa
> zaistnienia powyższej sytuacji? Naprawdę nie widzę zależności.

Już nie powie, że mu się upiekło, prawda?

> > Jednym z nich jest także oddanie sprawiedliwości osobie pokrzywdzonej.
>
> Sprawiedliwość? (...)

zasądzić v/s wymierzyć, OK?

> > Dlaczego Kowalska może na podwórku być robiona, prze twojego synusia,
> > na idiotkę, a twój synus już nie...
>
> Dlatego, że już od dawna nie obowiązuje u nas prawo Hammurabiego?

To co obowiązuje? Bo według ciebie raczej prawo silniejszego...
względnie kto-kogo pierwszy...
Ja myślę bardziej o czymś, czego nie ma w sądach - o sprawiedliwości ;)

> > Dlaczego, twoim zdaniem, ogłaszane wyroków w sądzie jest publiczne?
>
> Ogłaszanie wyroków owszem, ale nie uczestnictwo w ich egzekwowaniu.
> Poza tym to w sądzie. A na podwórku naprawdę nie muszę się nikomu
tłumaczyć,
> czy dziecko spiorę na kwaśne jabłko czy też "tylko" zabiorę mu
kieszonkowe.

I kto mówił o podwórku, tak w ogóle?
Chyba jednak wspominaliśmy o wizycie u Ciebie w domu osoby
pokrzywdzonej, co?

> > Jeżeli widzę, że moje dziecko bije się z kolegami - pytam
> > dlaczego, próbuję zrozumieć, tłumaczyć.
> > Jeżeli widzę, że kłamie - pytam dlaczego, próbuję zrozumieć...
> > Jak za 20 lat weźmie strzelbę i zamorduje kilkunastu przypadkowych
> > przechodniów - spotkam, zabiję.
>
> Ooo, to ciekawa logika. Zabijesz człowieka za to, że i on zabił?
> To, że jest to Twoje własne dziecko pozostawię bez komentarza, bo i co tu
> komentować ...

Tu muszę się troszeczunieczkę przełączyć na świński szowinizm:
Spodziewam się, że bardzo niewiele matek/kobiet jest w stanie
zaakceptować takie podejście. Ojciec też chyba nie każdy,
ale już więcej - tym się właśnie różnimy. Stety, niestety... po prostu.

Może za bardzo wyrwałem z kontekstu - rozmowa dotyczyła
"Urodzonych Morderców".

R.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


189. Data: 2005-02-24 23:42:25

Temat: Re: Do idealnych rodziców!
Od: "Radek" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Skoro zacząłem tą gałązkę to odpowiem pierwszy.
> A
> Dodać jednak muszę, że nie wiem, czy to byłoby najgorsze, bo nie
> zapisywałem zeszytów i nie przepraszałem na wychowawczej.

Phi... Głos nieważny ;)

R.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


190. Data: 2005-02-25 00:01:39

Temat: Re: Do idealnych rodziców!
Od: "Radek" <r...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

> > Osoba pokrzywdzona ma prawo do zadośćuczynienia - w tym do tego,
> > żeby wiedzieć jaką karę szczenięcię zaliczyło ;)
> A od kiedy osoba pokrzywdzona jest sędzią we własnej sprawie? Bo ja
> myślałam, że to się lincz nazywa...

A od kiedy wiedzieć oznacza być sędzią?...

> > biiip - A czy B ?
>
> Że zacytuję kwestię z jednego z moich ulubionych seriali: "Czy przestałeś
> już brać łapówki?" Odp.A - tak, B - nie.

Porucznika Zubka ("przez u zwykłe") w to nie mieszajmy ;)
IMO moje pytanie było jednak lżejszego kalibru ;)

> > A czy przypadkiem to "bleee" nie oznacza:
> > "teraz zrozumiałem wszystkie apekty tego, co zrobiłem i jest mi źle..."
> Raczej - "zrozumiałem z tego tyle, żeby nie robić tego, co zrobiłem, bo
> tatusiowi (mamusi) sprawia to przykrość"

innymi słowami, ale generalnie OK
Chodzi o to, żeby dziecko zrozumiało, że bluzgając na sąsiada
bluzga jednocześnie na mamusię/tatusia...

R.


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 10 ... 18 . [ 19 ] . 20 ... 30 ... 40 ... 43


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Do rodzin Żołnierzy będących teraz w Iraku!
napiszcie coś :(
Twój głos w sprawie patentów na oprogramowanie
Brak TV
masturbacja

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »