Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Dylemat...miłość, przyjaźń zdrada...??

Grupy

Szukaj w grupach

 

Dylemat...miłość, przyjaźń zdrada...??

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2002-12-16 14:52:34

Temat: Re: Dylemat...miłość, przyjaźń zdrada...??
Od: "Elita.pl" <b...@e...pl> szukaj wiadomości tego autora

Tomasz wrote:
> a nie sama zdrada ??? to co się wydaży wcześniej jest
> chyba tylko jej konsekwencją.

Zdrada to porzucenie partnera. To co nazywasz zdradą tak naprawdę
to tylko występek. Za to powiedzenie partnerowi o "zdradzie" jest
już skurczysyństwem bo znosi jej ciężar z winowajcy i przenosi
na ramiona partnera. Wybitne draństwo.

>.:) Dlaczego poczułem , że to prywatna wycieczka ? hmmm......
> To oczywiście pytanie retoryczne :)

Akurat nie była to wycieczka do Ciebie, nie wiedziałem jak to inaczej
sformułować i tak to wyszło.

> Wiesz wydaje mi się, że pięciolatki sa w pewnym sensie `czystsze` ? -
> bardziej szczere ?

Bez wątpienia! Między innymi dlatego, że nie zdają sobie sprawy, że rodzice
nie wszystko wiedzą i nie o wszystkim się dowiedzą, jak również nie czują
tego, że to co mówią może kogoś skrzywdzić.

> A na pytanie " w jaki sposób ? " odpowiem Ci tak : " Życie jest BARDZO
> bogate ! i często bardzo nas zaskakuje"

Taki incydent, tego typu, nigdy nie wyjdzie na wierz jak on tego nie powie.
W końcu to są przyjaciele, często się spotykali i nikt nie kontroluje co oni
tam robią na swoim spotkaniu.

> Powstaje pytanie : co wybieram ? odwagę , szczerość i odpowiedzialność ,
> czy może (pozwolę sobie tak to ująć) `ręka w nocniku` ?
> Wydaje mi się , że każdy musi sobie sam odpowiedzieć na to pytanie :)

Powiedzenie o tym nie jest przejawem żadnej odwagi, lecz tchórzostwem.
Uwolnieniem się od wyrzutów wobec siebie.
Nie jest też przejawem odpowiedzialności, lecz nieodpowiedzialności - bowiem
obarcza tym problemem partnera.
Szczerością - i owszem jest. Tylko, że szczerością całkowicie zbyteczną :(

Oczywiście rozumiem o jakie wartości Ci chodzi. Tyle, że tutaj niestety
odpowiedzialny człowiek bierze na siebie ukrycie tej sytuacji, tego wymaga
troska o partnera.

> Nie osoba może być kłamstwem , tylko więź z tą osobą może być kłmstwem (
> zbudowana na kłamstwie)

Mocno okrągłe słówko. Musiałby nie kochać swojej partnerki by więź była
zbudowana na kłamstwie. A tak przecież nie jest.

> Tak dla jasności dam przykład : jeśli twoja partnerka zdradzi Cię ( nie
> życzę Ci tego oczywiście ) z innym facetem , a Ty tego nie widziałeś to
> uważasz że sprawa Cię nie tyczy ???

Sama sprawa nie. Mogą mnie tylko dotyczyć ewentualne uboczne skutki tego,
jak przeniesienie jej uczuć na niego, odkrycie lepszego seksu, jakieś
choróbska, ewentualne dziecko.

> Ale jak się w życiu popełnia błędy to trzeba ponosić ich
> konsekwencje - nie sądzisz ? Można powiedzieć , że to
> kwestia odpowiedzialności ( a co za tym idzie dojrzałości ).

Kwestią dojrzałości jest niekrzydzenie ludzi, a w tym przypadku
skrzywdzeniem partnerki będzie powiedzenie jej co się stało.
W myśl zasady - czego oczy nie widziały tego sercu nie żal.

Co do ponoszenia konsekwencji - bez przesady z tym.
Czasy samobiczowania już dawno minęły. Błędy trzeba przede wszystkim
naprawiać, a nie na siłę ponosić ich konsekwencje.

> A co jest tak wielkie , że może siąść na sumienie wg. Ciebie ???

Wyrządzanie ludziom podłości, celowe ich krzywdzenie.

> Wiesz , żeby przestać szanować siebie najpierw trzeba zacząć
> szanować innych i pozbyć się dziecięcego egoizmu.

Hmm... tutaj chyba coś nie tak powiedziałeś.

[..]
> siebie to chyba Ci ufa i liczy że go nie zranisz ?? Jak sądzisz ??

Oczywiście. Ale życie to nie je bajka. Rani się ludzi robiąc niektóre
rzeczy nieświadomie, niektóre bo taki był splot okoliczności,
niektóre przez przypadek inne z powodu nieopanowanego afektu.
Trzeba z tym żyć, pogodzić się, że ludzie są tylko ludźmi, a nie świętymi.

> Przykład:Pożyczyłeś koledze swoje nowiutkie BMW -> i co jak pożyczałeś to
[..]
> twój kumpel wysiadając z w/w rozwalonego BMW będzie zadowolony z siebie??

A i przedmówca nie jest z siebie zadowolony. Nie raz rozwalili mi samochód
znajomi i nigdy z tego nie robiłem afery - po to są ubezpieczalnie :)

[..]
> osobiście nie mam. Potraktujmy to jak ćwiczenie :)
> .........i nowe doświadczenie :)))

Spoko. Nie jestem obrażalski i mam duży dystans do siebie - wbrew temu
co na Sieci rozpowiadają poniektórzy :)
Jak ktoś nie działa celowo by mnie obrażać itp. to trawię nawet daleko
idące złośliwości i im podobne :))

pozdrawiam
Arek


--
http://www.sti.org.pl/0-700.htm

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2002-12-16 15:28:23

Temat: Re: Dylemat...miłość, przyjaźń zdrada...??
Od: "Greg" <o...@f...sos.com.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Elita.pl" w news:3DFDE8B2.FD0C8F82@elita.pl napisał(a):
>
> Zdrada to porzucenie partnera.

zdrada (słownik języka polskiego)
rz. ż Ia
1. 'jawne lub tajne przejście na stronę wroga, wydanie kogoś lub czegoś
nieprzyjacielowi, osobie niepowołanej itp.'
2. 'niewierność małżeńska'

Porzucenie partnera jest jawne. Wiec to co zatajone rowniez moze byc
zdrada. Zwroc uwage na czesc "wydanie kogoś lub czegoś osobie
niepowołanej". Tak wiec wszystko sprowadza sie do kwestii umowy. Jesli z
kims sie umowie, ze cos jest zarezerwowane tylko dla tej drugiej osoby i
dla mnie, a ja dopuszcze do tego kogos niepowolanego... wtedy dopuszczam
sie zdrady. Tak wiec nawet porzucenie partnera nie musi byc zdrada jesli
nie bylo deklaracji, ze zostaje sie przy drugiej osobie na wieki.
Przykladowo mlodzi ludzie dopiero szukaja wlasciwej osoby i czesto sie
myla. Kiedy to do nich dociera koncza wszystko, prawda? Czy cos takiego
mozna nazwac zdrada?



pozdrawiam
Greg

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-12-17 16:33:40

Temat: Re: Dylemat...miłość, przyjaźń zdrada...??
Od: "Tomasz" <d...@2...pl> szukaj wiadomości tego autora



Użytkownik "Elita.pl" <b...@e...pl> napisał w wiadomości
news:3DFDE8B2.FD0C8F82@elita.pl...
> Tomasz wrote:
> > a nie sama zdrada ??? to co się wydaży wcześniej jest
> > chyba tylko jej konsekwencją.
>
> Zdrada to porzucenie partnera. To co nazywasz zdradą tak naprawdę
> to tylko występek.

Wydaje mi się , że to chyba kwestia indywidualna ........bo ja w dalszym
ciągu uważam za zdradę kontakt o charakteże seksualnym z inną osobą niż
partner z którym się jest w związku.

Żelazna monogamia ?? :))) hahaha


> Taki incydent, tego typu, nigdy nie wyjdzie na wierz jak on tego nie
powie.
> W końcu to są przyjaciele, często się spotykali i nikt nie kontroluje co
oni
> tam robią na swoim spotkaniu.

Wiesz trudno jest jednoznacznie spekulować na temat przyszłości .......to
zawsze ma charakter prognozy ( nie musi się spełnić).
Zauważam swój błąd -> z uporem maniaka przekonywałem Cię do czegoś do czego
sam nie byłem przekonany. Śpieszę z wyjaśnieniami : docelowo chciałem
powiedzieć , że trzeba też brać pod uwagę taką możliwość - że sprawa kiedyś
wyjdzie na jaw - > i co wtedy się może wydażyć ........a jak już coś się
wymyśli zastanowić się czy przypadkiem nie lepiej będzie jak się do
wszystkiego przyznamy i wyrazimy skruchę ............oczywiście coś takiego
będzie boleć i może być przyczyną zakończenia związku , ale i zatajenie może
być przyczyną zerwania ............możliwości same się mnożą.:)



> Powiedzenie o tym nie jest przejawem żadnej odwagi, lecz tchórzostwem.
......albo kalkulacji ......zresztą , trzeba przecież odwagi by przyznać się
do błędu :)

> Uwolnieniem się od wyrzutów wobec siebie.
......wiesz to tak jak z przepraszaniem za co kolwiek. Jeżeli sam ten czyn
potraktujemy tylko jako uwalnianie się od wyrzutów sumienia osoby
przepraszającej ( czyli akt tchórzostwa i egoizmu ) to nie ma sensu
przepraszać za co kolwiek . Skreślmy ten zwrot z języka.

Zgadzam się , że nosi to znamiona tych cech o których wspomniałeś ( do
tchórzostwa już się ustosunkowałem ) , ale nie można rozpatrywać tego
jednopoziomowo.


> Nie jest też przejawem odpowiedzialności, lecz nieodpowiedzialności -
bowiem
> obarcza tym problemem partnera.

To nie jest zrzucanie problemu .......to jest sytuacja w której stworzyliśmy
problem partnerowi i go o tym powiadamiamy.
A swoją droga czy to jest problem dla partnera to chyba on najlepiej
zdecyduje.


> Szczerością - i owszem jest. Tylko, że szczerością całkowicie zbyteczną :(

Hmm........masz rację .......to chyba też i kwestia charakteru. Ja
naprzykład mam częste skłonności do szczerości .......czasami się ktoś
gniewa , ale przecież krytyka czasem pomaga :)
Oczywiście nie odnosi się to do sytuacji o której mowa.

>
> Oczywiście rozumiem o jakie wartości Ci chodzi. Tyle, że tutaj niestety
> odpowiedzialny człowiek bierze na siebie ukrycie tej sytuacji, tego wymaga
> troska o partnera.
>
Super że się zrozumieliśmy :)

Wiesz wydaje mi się , że podjęli byśmy różne decyzje w pierwszej fazie tego
problemu.
Teraz możemy się godzinami przekonywać , że nasze rozwiązanie jest lepsze
bo.............
Wszystko jest przecież subiektywne ( oczywiście w pewnych ramach jest też
obiektywne - mam na myśli ogólnie akceptowane normy społeczne ).


> > Nie osoba może być kłamstwem , tylko więź z tą osobą może być kłmstwem (
> > zbudowana na kłamstwie)
>
> Mocno okrągłe słówko. Musiałby nie kochać swojej partnerki by więź była
> zbudowana na kłamstwie. A tak przecież nie jest.
>
Rozumiem , że nie widzisz podobieństwa pomiędzy kłamstwem , a nie
wyprowadzeniem z błędu drugiej osoby ( mam na myśli pozwolenie jej wierzyć w
nieprawdę ) . Postawię pojednawcze stwierdzenie : kłamstwo i oszustwo (
pozory - przyzwolenie na wiarę w nieprawdę) nie jest moralnie dobre , ale
niestety czasem się zdaży. Naszym zadaniem jest dokładanie wszelkich starań
aby się nie powtarzało.



> Kwestią dojrzałości jest niekrzydzenie ludzi, a w tym przypadku
> skrzywdzeniem partnerki będzie powiedzenie jej co się stało.
> W myśl zasady - czego oczy nie widziały tego sercu nie żal.
:)
Czyli , że sam fakt że sie dopuściło do takiej sytuacji nie jest juz
krzywdzeniem partnerki ??
Znaczy , że jak jej nie powiemy to nie było sprawy ??
Fakty nie miały miejsca ?

Sorki , ale mnie nie przekonałeś


> Co do ponoszenia konsekwencji - bez przesady z tym.
> Czasy samobiczowania już dawno minęły. Błędy trzeba przede wszystkim
> naprawiać, a nie na siłę ponosić ich konsekwencje.
>
Mam nadzieję , że nie starasz się przemycić tutaj zdania , że jak sie da to
trzeba unikac konsekwencji ??



> > Wiesz , żeby przestać szanować siebie najpierw trzeba zacząć
> > szanować innych i pozbyć się dziecięcego egoizmu.
>
> Hmm... tutaj chyba coś nie tak powiedziałeś.

Już tłumaczę :)
Jeżeli dażysz kogoś szacunkiem to zależy Ci na tym , żeby tego kogoś nie
skrzywdzić i `odczówasz dyskomfort psychiczny` gdy się dopuścisz czegoś
takiego - powiedzmy że cierpisz. Natomiast pozbycie się dziecięcego egoizmu
umożliwi Ci zastanowienie się jak bardzo ten Ktoś może cierpieć przez Twoje
czyny .......( i zakładając oczywiście , że jeszcze doszedłeś do tego i
uznałeś to przed samym sobą - że ty ponosisz winę ) ......zaczynasz
deprecjonowac własne ja , aż możesz sięgnąć momentu gdy pogarda do samego
siebie sięga zenitu ( oczywiście to skrajny przypadek , ale bardzo
prawdopodobny).
Wiesz ......wydaje mi się , że tobie to nigdy nie grozi :) .....z jednej
strony to dobrze .....ale .......... :) Zawsze są jakieś `ALE` :)))


> Oczywiście. Ale życie to nie je bajka. Rani się ludzi robiąc niektóre
> rzeczy nieświadomie, niektóre bo taki był splot okoliczności,
> niektóre przez przypadek inne z powodu nieopanowanego afektu.
> Trzeba z tym żyć, pogodzić się, że ludzie są tylko ludźmi, a nie świętymi.
>
Racja człowiek jest bardzo ułomny i to w pewnym stopniu stanowi istotę tej
cudownej rzeczy jaką jest człowieczeństwo , ale moim zdaniem sam fakt
ułomności nie może być usprawiedliwieniem wszystkich podłości i występków
jakich się człowiek dopuści. Poto przecież masz wolną wolę i rozum
.......żeby wybierać , starać się przewidywać i zapobiegać.


> > Przykład:Pożyczyłeś koledze swoje nowiutkie BMW -> i co jak pożyczałeś
to
> [..]
> > twój kumpel wysiadając z w/w rozwalonego BMW będzie zadowolony z
siebie??
>
> A i przedmówca nie jest z siebie zadowolony. Nie raz rozwalili mi samochód
> znajomi i nigdy z tego nie robiłem afery - po to są ubezpieczalnie :)
>

Może PZU wprowadzi O.C. na związki między ludźmi ???
Wtedy to by chyba wogóle nie było by sprawy prawda ?
:(




> [..]
> > osobiście nie mam. Potraktujmy to jak ćwiczenie :)
> > .........i nowe doświadczenie :)))
>
> Spoko. Nie jestem obrażalski i mam duży dystans do siebie - wbrew temu
> co na Sieci rozpowiadają poniektórzy :)

Jakaś aluzja :)))))


Dobra ......na koniec przytoczę raz jeszcze fragment tego posta :
[....]
Wiesz wydaje mi się , że podjęli byśmy różne decyzje w pierwszej fazie tego
problemu.
Teraz możemy się godzinami przekonywać , że nasze rozwiązanie jest lepsze
bo.............
Wszystko jest przecież subiektywne ( oczywiście w pewnych ramach jest też
obiektywne - mam na myśli ogólnie akceptowane normy społeczne ).
[....]



Pozdrawiam

T.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-12-17 16:51:09

Temat: Re: Dylemat...miłość, przyjaźń zdrada...??
Od: "Tomasz" <d...@2...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Greg" <o...@f...sos.com.pl> napisał w wiadomości
news:atkrop$ep0$1@news.tpi.pl...
> "Elita.pl" w news:3DFDE8B2.FD0C8F82@elita.pl napisał(a):
> >
> > Zdrada to porzucenie partnera.
>
> zdrada (słownik języka polskiego)
> rz. ż Ia
> 1. 'jawne lub tajne przejście na stronę wroga, wydanie kogoś lub czegoś
> nieprzyjacielowi, osobie niepowołanej itp.'
> 2. 'niewierność małżeńska'
>
> Porzucenie partnera jest jawne. Wiec to co zatajone rowniez moze byc
> zdrada. Zwroc uwage na czesc "wydanie kogoś lub czegoś osobie
> niepowołanej". Tak wiec wszystko sprowadza sie do kwestii umowy. Jesli z
> kims sie umowie, ze cos jest zarezerwowane tylko dla tej drugiej osoby i
> dla mnie, a ja dopuszcze do tego kogos niepowolanego... wtedy dopuszczam
> sie zdrady. Tak wiec nawet porzucenie partnera nie musi byc zdrada jesli
> nie bylo deklaracji, ze zostaje sie przy drugiej osobie na wieki.

Zapytaj o to swoją partnerkę , albo jakąś koleżankę .......:) Myślę , że
ona najlepie Ci odpowie :)

Ja natomiast uważam , że związek ( intymny ) między dwojgiem partnerów jest
budowany na pewnych fundamentach - zasady moralne ogólnie akceptowane- i o
tym się głośno nie mówi bo miłośc to ne umowa biznesowa. W naszj kulturze
przyjęło się normę , że gdy jest się w związek zaangażowanym i partner
wykazuje taki sam (lub podobny) poziom zaangażowania kontakt seksualny z
inną osobą jest uznawany za zdradę.
Oczywiście jestem świadom, że są ludzie którzy wyznają zasadę wolnych
związków i im to nie przeszkadza. Szanuję ich poglądy .....ale ich nie
podzielam.


> Przykladowo mlodzi ludzie dopiero szukaja wlasciwej osoby i czesto sie
> myla. Kiedy to do nich dociera koncza wszystko, prawda? Czy cos takiego
> mozna nazwac zdrada?
>
Nie można , bo zapewne porozumieli się w tej kwesti i doszli do wspólnych
wniosków , lub jedno z nich zajęło silne stanowisko na nie ( że to już
koniec).

Wiesz o pojęciu zdrady możemy mówić gdy wyżej wspomniane zaangażowanie
osiągnie jakiś konkretny poziom. Też nie twierdzę , że po pierwszej randce
to już będzie zdrada , pod warunkiem , że nie zamierzamy się wiązac z tą
osobą z która odbyliśmy ową pierwszą randkę


Pozdrawiam

T.










Pytanie : Zawsze wszystko rozumiesz przez pryzmat słownika ?? A sprawdzałeś
w kilku czy tylko w jednym ??





› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2002-12-17 22:00:52

Temat: Re: Dylemat...miłość, przyjaźń zdrada...??
Od: "Greg" <o...@f...sos.com.pl> szukaj wiadomości tego autora

"Tomasz" w news:atnk7u$ddu$1@absinth.dialog.net.pl napisał(a):
>
> > Tak wiec nawet porzucenie partnera nie musi byc
> > zdrada jesli nie bylo deklaracji, ze zostaje sie przy
> > drugiej osobie na wieki.
> Zapytaj o to swoją partnerkę , albo jakąś koleżankę .......:)
> Myślę , że ona najlepie Ci odpowie :)

A myslisz, ze teraz sobie z palca ssalem? Zawsze slyszalem pytania
dlaczego juz nie kocha, dlaczego tak nagle postanowil to zakonczyc itp. O
zdradzie ani slowa. No chyba, ze gosc odszedl do innej (a jeszcze lepiej
jak z nowa krecil juz od jakiegos czasu) lub wlasnie byly jakies
deklaracje, ze juz do grobowej deski i nic nie stanie na drodze ich
wspolnego szczescia. Jeszcze raz - dlaczego przestal kochac, dlaczego
nagle mu sie odwidzialo, a nie dlaczego zdradzil.

> Pytanie : Zawsze wszystko rozumiesz przez pryzmat
> słownika ?? A sprawdzałeś w kilku czy tylko w jednym ??

Wybacz, ze najpierw pytaniem - po co ta pauza? A odpowiedz na Twoje
pytanie masz powyzej. To, ze zacytowalem definicje slownikowa nie oznacza,
ze opieram sie tylko na niej.

Swoja droga dlaczego tutaj czepiasz sie tego, iz twierdze, ze nie kazde
odejscie od partnera jest zdrada, gdy w odpowiedzi dla Arka (niech Ci
bedzie Elita ;-P) zaznaczasz, ze za zdrade uznajesz kontakt seksualny z
osoba, ktora nie jest jednoczesnie partnerem?



pozdrawiam
Greg

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 4 . [ 5 ]


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

szukam bazy praz
CHAT ONLINE :)
Czemu mi sie USA podoba
Nie do życia w związku
temperatura

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »