Data: 2011-01-26 09:03:38
Temat: Emigracja z wysoko rozwiniętej Polski?
Od: "cbnet" <c...@n...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Baczność!
Trutu-tutu! Trutu-tutu! Trutu-tutu!
Po raz pierwszy w dziejach ludzkości Polska awansowała
w 2010 roku do grupy krajów "Very high human development":
http://en.wikipedia.org/wiki/List_of_countries_by_Hu
man_Development_Index
Spocznij!
BTW Rosja w tym zestawieniu do d*y nam nawet nie sięga.
Niezłe jaja!
BTW inny ranking:
http://en.wikipedia.org/wiki/Happy_Planet_Index
Dla urealnienia nastroju wycinek dialogu z jakiegość forum (cytat):
<<...
> Słyszałam o [...] bardzo wiele dobrego, także od znajomych, którzy
> tam przez kilka miesięcy pomieszkiwali. I właśnie ze względu na
> zasłyszane pozytywy biorę ją pod uwagę jako ewentualny cel
> emigracyjny w przyszłości.
Dotknęłaś tematu, który od jakiegoś czasu mnie nurtuje - dlaczego coraz
częściej słyszę od znajomych, przyjaciół, czy choćby ludzi poznanych na
forum, takie właśnie deklaracje dotyczące emigracji? I dlaczego taki krok
mnie samego coraz bardziej kusi? [...] I jeśli o mnie chodzi, powód byłby
dość prozaiczny. Wszyscy moi znajomi, niezależnie od tego, gdzie
wyemigrowali, podkreślają, że wreszcie żyją w normalnych krajach,
pracują w normalnych warunkach, prowadzą mniej lub bardziej poukładane
życie i w dużej mierze są w stanie cokolwiek w tym życiu zaplanować.
Ostatnio rozmawiałem z kolegą po fachu, który od kilku lat mieszka
w Hiszpanii - dyskutowaliśmy, porównywaliśmy warunki pracy, mieszkania,
kontakty międzyludzkie, zarobki etc.
I wyszło na to, że największa różnica dotyczy właśnie kontaktów
międzyludzkich, stosunków w pracy itp. Jego przemyślenia sprowadziły
się w sumie do takiego mniej więcej podsumowania: "finansowo nie ma
jakiejś potwornej różnicy, ale wreszcie czuję się szanowanym, docenianym
specjalistą, pracuję wśród sympatycznych, życzliwie nastawionych do siebie
ludzi, a codzienne pójście do pracy nie budzi we mnie lęku. Mam szefa, który
mną nie pomiata - przeciwnie - pomaga mi i bierze na siebie przeróżne
uciążliwości administracyjno - papierkowe, a pacjenci nie widzą we mnie
mordercy, łapówkarza i nieuka, tylko osobę, która służy im radą i pomocą."
Może mój przyjaciel trochę przejaskrawiał, ale chyba dotknął sedna problemu,
w każdym bądź razie na pytanie, czy planuje powrót aż się wzdrygnął i
stanowczo stwierdził: NIGDY! I tak sobie myślę, że choć powoli doganiamy
cywilizowane kraje pod względem ekonomiczno - finansowym, stopniowo
obrastamy w zdobycze techniki i nie różnimy się jakoś szczególnie jeśli
chodzi o fachowość kadr, to w dziedzinie kontaktów międzyludzkich,
życzliwości, pomocy innym, jesteśmy, przepraszam za określenie, dzikusami.
Mentalność ludzką jest chyba najtrudniej zmienić i obawiam się, że w
warunkach naszego kraju trudno raczej liczyć na jakieś radykalne zmiany
w tym zakresie, przynajmniej w najbliższej perspektywie...>>
http://www.racjonalista.pl/forum.php/s,372747
--
CB
|