Strona główna Grupy pl.rec.kuchnia Jak to niegdyś gotowano

Grupy

Szukaj w grupach

 

Jak to niegdyś gotowano

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 1


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2004-08-04 13:58:55

Temat: Re: Jak to niegdyś gotowano
Od: Adam Moczulski <w...@d...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik Sowa napisał:
> Użytkownik "Wladyslaw Los" <w...@o...pl> napisał w wiadomości
> news:wlalos-B545C0.11493604082004@newsfeed.onet.pl..
.
>
>
>>>A mięso... po prostu nie jadano go codziennie tak jak teraz - było
>
> raczej
>
>>>od święta. Na co dzień było mleko i jaja jak się akurat kury niosły. Tak
>>>duże spożycie mięsa zaczęto kształtować sztucznie dopiero w okresie
>>>powojennym - to jest olbrzymi , dochodowy biznes, a nie konieczność
>>>przeżycia.
>>
>>Czy ja wiem? Np. w średniowieczu spożycie mięsa było bardzo duże. W
>>ogóle, uwzględniając oczywiste różnice społeczne, regionale i sezonowe,
>>myślę, że spożycie mięsa w Europie wyrównało się i raczej obniżyło.
>
> Jakim cudem? Naprawdę sadzisz że jakakolwiek społeczność była by w stanie
> upolować, lub wychodować takie ilości mięsa na głowę, jak teraz się
> produkuje w wyniku hodowli masowej?
> To jest fizycznie niemożliwe. Gdyby było mozliwe, nie było by dotowanej
> hodowli masowej i zmodyfikowanych gemnetycznie tuczników i pasz dla nich.
> Zapytaj rolnika ile u niego rośnie świniak, zanim się go zabije na mięso, a
> potem znajdz sobie ile rośnie zwierzę tej samej wagi na fermie - porównaj
> jakich przestrzni hodowlanych one potrzebują, jaki jest koszt i efektywnośc
> paszy zuzywanych przez nie.

A zauważyłaś że teraz hodowlą tego świniaczka zajmuje się 5%
społeczeństwa, a kiedyś pracowało przy nim 95% ?

> To jest mit, że kiedyś się jadło głównie mięso - mięso to był drogi luksus
> dla najbogatszych, reszta jadała go sporadycznie - a że piśmiennictwo
> obejmuje głównie ów margines społeczeństwa to nie dziwne - co tu opisywać u
> biedniejszych - że jedli kaszę, cienkie zupki, grzyby, czasem rybę, mleko i
> jaja jak byli na tyle bogaci, żeby wyzywić kury i krowy?

Ale ideologizujesz. Jeszcze moja Babcia z biednej mazowieckiej wsi jak
była głodna to wrzucała kosz do rzeki i po chwili miała ryby o których
obecnie nawet łowiący w stawach hodowlanych wędkarze nie mogą marzyć.
Zimą nawet prze płot obejscia nie trzebabyło przechodzić by zjeść
zająca, wystarczyło założyć wnyki w sadzie. Inna sprawa że wtedy i tak
najwyżej ceniono słoninę, a ta wymagała pewnego wysiłku w hodowli.
Głód na wsiach to wynik albo wojen, albo gospodarki intensywnej - w
Polsce produkcji zboża na eksport, a np w Wielkiej Brytanii wypasowi
owiec na wełnę. Producent wielkotowarowy na różne sposoby dbał o to by
okoliczna siła robocza była tania, czyli głodna.
--
Pozdrawiam
Adam

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


1. Data: 2004-08-04 14:15:59

Temat: Re: Jak to niegdyś gotowano
Od: "Sowa" <m...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Adam Moczulski" <w...@d...pl> napisał w wiadomości
news:ceqq38$d05$2@atlantis.news.tpi.pl...

> A zauważyłaś że teraz hodowlą tego świniaczka zajmuje się 5%
> społeczeństwa, a kiedyś pracowało przy nim 95% ?

A zauważyłeś że zmieniła sie "trochę" wydajność?

> Ale ideologizujesz. Jeszcze moja Babcia z biednej mazowieckiej wsi jak
> była głodna to wrzucała kosz do rzeki i po chwili miała ryby o których

No to fajnie miała - moi dziadkowie co najwyżej mogli pochodzić boso po
kałużach jak deszcz napadał.
Albo jechać kilkadziesiąt kilometrów do najbliższej rzeki.

> obecnie nawet łowiący w stawach hodowlanych wędkarze nie mogą marzyć.
> Zimą nawet prze płot obejscia nie trzebabyło przechodzić by zjeść
> zająca, wystarczyło założyć wnyki w sadzie. Inna sprawa że wtedy i tak
> najwyżej ceniono słoninę, a ta wymagała pewnego wysiłku w hodowli.

Dość dużego wysiłku - świnia je to, co rolnik sam zasadzi, oporządzi,
zbierze i przerobi na pokarm dla niej.
Im dalej w czas, tym mniejsze plony a większy nakład pracy - te wielkie
piękne kłosy zbóż, środki ochrony roslin, traktory, pługi i inne wygody to
jednak już współczesność.

> Głód na wsiach to wynik albo wojen, albo gospodarki intensywnej - w
> Polsce produkcji zboża na eksport, a np w Wielkiej Brytanii wypasowi
> owiec na wełnę. Producent wielkotowarowy na różne sposoby dbał o to by
> okoliczna siła robocza była tania, czyli głodna.

A jak najbardziej się zgodzę - i własnie hodowla masowa i histeria mięsna
to jeden z objawów owej intensywnej gospodarki.

Sowa


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-08-04 14:30:09

Temat: Re: Jak to niegdyś gotowano
Od: Adam Moczulski <w...@d...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik Sowa napisał:

>>A zauważyłaś że teraz hodowlą tego świniaczka zajmuje się 5%
>>społeczeństwa, a kiedyś pracowało przy nim 95% ?
>
> A zauważyłeś że zmieniła sie "trochę" wydajność?

No własnie na nią narzekasz. W każdym razie bez niej też można się było
wyżywić mięsem, gdyż zamiast maszyn pracowało więcej ludzi.

>>Ale ideologizujesz. Jeszcze moja Babcia z biednej mazowieckiej wsi jak
>>była głodna to wrzucała kosz do rzeki i po chwili miała ryby o których
>
> No to fajnie miała - moi dziadkowie co najwyżej mogli pochodzić boso po
> kałużach jak deszcz napadał.
> Albo jechać kilkadziesiąt kilometrów do najbliższej rzeki.

Znaczy Beduini ?

>>obecnie nawet łowiący w stawach hodowlanych wędkarze nie mogą marzyć.
>>Zimą nawet prze płot obejscia nie trzebabyło przechodzić by zjeść
>>zająca, wystarczyło założyć wnyki w sadzie. Inna sprawa że wtedy i tak
>>najwyżej ceniono słoninę, a ta wymagała pewnego wysiłku w hodowli.
>
> Dość dużego wysiłku - świnia je to, co rolnik sam zasadzi, oporządzi,
> zbierze i przerobi na pokarm dla niej.

A jak nazwiesz stworzenie które żre kłącza, żołędzie i buczynę, przy
tym chrząka i obrasta w słoninę, a opiekuje się nim człowiek zwany
świniopasem ?

> Im dalej w czas, tym mniejsze plony a większy nakład pracy - te wielkie
> piękne kłosy zbóż, środki ochrony roslin, traktory, pługi i inne wygody to
> jednak już współczesność.

Ale kosze, łuki, wnyki .. już w średniowieczu były. Fakt że o piekne
kłosy zbóż było najtrudniej, ale to już godzi w Twoją tezę, więc
uprzejmie pominę.

>>Głód na wsiach to wynik albo wojen, albo gospodarki intensywnej - w
>>Polsce produkcji zboża na eksport, a np w Wielkiej Brytanii wypasowi
>>owiec na wełnę. Producent wielkotowarowy na różne sposoby dbał o to by
>>okoliczna siła robocza była tania, czyli głodna.
>
> A jak najbardziej się zgodzę - i własnie hodowla masowa i histeria mięsna
> to jeden z objawów owej intensywnej gospodarki.

Jak Ci się udało podciągnąć produkcję zboża pod mięsną histerię ?

--
Pozdrawiam
Adam

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-08-04 14:47:54

Temat: Re: Jak to niegdyś gotowano
Od: "Sowa" <m...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Adam Moczulski" <w...@d...pl> napisał w wiadomości
news:ceqrtt$map$1@atlantis.news.tpi.pl...


> No własnie na nią narzekasz. W każdym razie bez niej też można się było
> wyżywić mięsem, gdyż zamiast maszyn pracowało więcej ludzi.

I te więcej ludzi miało gęby do wyżywienia i rodziny do wyżywienia, a
iewprzki nie były modyfikowne żeby rosnąć 2 razy szybciej, pasza mniej
treściwa, żadnych dotacji od państwa itp.
Mięso jest w miare tanie, bo jest dotowane od początku produkcji - czyli
dotacji dla ludzi produkujących pasze, przez dotacje dla ludzi produkujących
owo mięso.

> Znaczy Beduini ?

Nie, nadburzańcy o dziwo - ale do Buga mieli jakieś 25 km w jedna stronę, a
w czasach poruszania się wozem z koniem to było daleko dość.

> A jak nazwiesz stworzenie które żre kłącza, żołędzie i buczynę, przy
> tym chrząka i obrasta w słoninę, a opiekuje się nim człowiek zwany
> świniopasem ?

dzika świnia - ale nie słyszałam aby w średniowieczu po lasach brykałay i
hrumkały kilkutysięczne stada domowych dzikich świń. :-)

> > Im dalej w czas, tym mniejsze plony a większy nakład pracy - te wielkie
> > piękne kłosy zbóż, środki ochrony roslin, traktory, pługi i inne wygody
to
> > jednak już współczesność.
>
> Ale kosze, łuki, wnyki .. już w średniowieczu były. Fakt że o piekne
> kłosy zbóż było najtrudniej, ale to już godzi w Twoją tezę, więc
> uprzejmie pominę.

Nie bardzo rozumiem - chcesz mi udowodnić, że na kosze i wnyki mozna
upolować tyle samo mięsa w takim samym czasie jak można wychodować teraz w
procesie hodowli masowej?

> Jak Ci się udało podciągnąć produkcję zboża pod mięsną histerię ?

Hmm... może założyłam, być może błędnie oczywiście, że mięso zanim stanie
się mięsem to ma gębę lub dziób, które bardzo chętnie pożerają zboża? ;-)))

Sowa


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-08-04 15:15:18

Temat: Re: Jak to niegdyś gotowano
Od: Adam Moczulski <w...@d...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik Sowa napisał:

>>No własnie na nią narzekasz. W każdym razie bez niej też można się było
>>wyżywić mięsem, gdyż zamiast maszyn pracowało więcej ludzi.
>
> I te więcej ludzi miało gęby do wyżywienia i rodziny do wyżywienia, a

100%=100%

> iewprzki nie były modyfikowne żeby rosnąć 2 razy szybciej, pasza mniej
> treściwa, żadnych dotacji od państwa itp.

Ale też nikomu się nie śpieszyło do punktu skupu stąd i nie
przeszkadzało że wieprzek wolniej rośnie.

> Mięso jest w miare tanie, bo jest dotowane od początku produkcji - czyli
> dotacji dla ludzi produkujących pasze, przez dotacje dla ludzi produkujących
> owo mięso.

To musi być jakiś spisek gdyż oficjalnie dotacje są do hektara upraw
rolnych a nie swińskich ogonków. KRUS też jakby nie tylko obejmował
właścicieli chlewni. Czy mogłąbyś rzucić jakimiś szczegółami ?

>>Znaczy Beduini ?
>
> Nie, nadburzańcy o dziwo - ale do Buga mieli jakieś 25 km w jedna stronę, a
> w czasach poruszania się wozem z koniem to było daleko dość.

Ale do Buga wpada po drodze kilka rzeczek ? Zresztą przynajmniej wsie
szlacheckie kopały sobie stawy. Między innymi po to by w piątek mieć co
jeść.

>>A jak nazwiesz stworzenie które żre kłącza, żołędzie i buczynę, przy
>>tym chrząka i obrasta w słoninę, a opiekuje się nim człowiek zwany
>>świniopasem ?
>
> dzika świnia

Powiedzmy półdzika - dzikimi nie zajmowal się świniopas tylko myśliweczek.

>- ale nie słyszałam aby w średniowieczu po lasach brykałay i
> hrumkały kilkutysięczne stada domowych dzikich świń. :-)

No widzisz, a jednak. Gdzieniegdzie jeszcze w XXwieku w ten sposób
hodowano świnie.

>>>Im dalej w czas, tym mniejsze plony a większy nakład pracy - te wielkie
>>>piękne kłosy zbóż, środki ochrony roslin, traktory, pługi i inne wygody
>
> to
>
>>>jednak już współczesność.
>>
>>Ale kosze, łuki, wnyki .. już w średniowieczu były. Fakt że o piekne
>>kłosy zbóż było najtrudniej, ale to już godzi w Twoją tezę, więc
>>uprzejmie pominę.
>
> Nie bardzo rozumiem - chcesz mi udowodnić, że na kosze i wnyki mozna
> upolować tyle samo mięsa w takim samym czasie jak można wychodować teraz w
> procesie hodowli masowej?

Oczywiście. Myślisz czym ludzie się żywili nim nauczyli się hodowli zbóż ?

>>Jak Ci się udało podciągnąć produkcję zboża pod mięsną histerię ?
>
> Hmm... może założyłam, być może błędnie oczywiście, że mięso zanim stanie
> się mięsem to ma gębę lub dziób, które bardzo chętnie pożerają zboża? ;-)))

Ich chęci są dość mało istotne w porównaniu z podażą owego zboża. Kiedy
nie było wielkich plantacji pszenicy to świnie żarły żołędzie, kury
robaki, a krowy zadowalały się trawą.

--
Pozdrawiam
Adam

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-08-04 16:18:27

Temat: Re: Jak to niegdyś gotowano
Od: Wladyslaw Los <w...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

In article <ceqr33$k6f$1@inews.gazeta.pl>, "Sowa" <m...@w...pl>
wrote:


> Dość dużego wysiłku - świnia je to, co rolnik sam zasadzi, oporządzi,
> zbierze i przerobi na pokarm dla niej.

No cóż dawnymi czasy świnie się pasło w lasach i na polach.

Władysław

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-08-04 17:12:37

Temat: Re: Jak to niegdyś gotowano
Od: "Sowa" <m...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Adam Moczulski" <w...@d...pl> napisał w wiadomości
news:cequih$93s$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Użytkownik Sowa napisał:
>
> >>No własnie na nią narzekasz. W każdym razie bez niej też można się było
> >>wyżywić mięsem, gdyż zamiast maszyn pracowało więcej ludzi.
> >
> > I te więcej ludzi miało gęby do wyżywienia i rodziny do wyżywienia, a
>
> 100%=100%

A 2 +2 =4 - tylko nie bardzo rozumiem co chcesz powiedzieć przez tak
lakoniczny truizm - próbujesz zaprzeczyć że "trochę" wzrosła wydajnośc
rolnictwa i produkcja mięsa "na głowę"?

> Ale też nikomu się nie śpieszyło do punktu skupu stąd i nie
> przeszkadzało że wieprzek wolniej rośnie.

I nikomu nie przeszkadzało że musi tego wieprzka karmić dwukrotnie dłużej
ileś tam ktrotnie mniej wydajną stosując formę upraw jego pasz, oraz
rozmnażać go i karmić jego żrłoczne dzieci, żeby w sumie mieć tyle mięsa ile
dusza zapragnie. :-)


> To musi być jakiś spisek gdyż oficjalnie dotacje są do hektara upraw
> rolnych a nie swińskich ogonków. KRUS też jakby nie tylko obejmował
> właścicieli chlewni. Czy mogłąbyś rzucić jakimiś szczegółami ?

Proszę bardzo - 3/4 całej produkcji zbóż idzie na pasze - czyli 3/4 dotacji
na hektar _upraw rolnych_ idzie w rzeczywistości na tucz mięsa.
Ale swoją droga faktycznie uważam że to spisek ;-)))

> Ale do Buga wpada po drodze kilka rzeczek ? Zresztą przynajmniej wsie
> szlacheckie kopały sobie stawy. Między innymi po to by w piątek mieć co
> jeść.

? Hmmm... wsie szlacheckie może i tak, rzeczki tez może i tak, tyle że
szlachte to wtedy już rozparcelowano, a rzeczki jakoś tak nie tamtędy płyną.
Mówimy o moich dziadkach - to juz nie czasy szlachty, to II wojna i czas
powojenny.

> >- ale nie słyszałam aby w średniowieczu po lasach brykałay i
> > hrumkały kilkutysięczne stada domowych dzikich świń. :-)
>
> No widzisz, a jednak. Gdzieniegdzie jeszcze w XXwieku w ten sposób
> hodowano świnie.

I jaka była wydajność i ile tych świń trafiało do gardła pastuszka?
Mięso było pokarmem bogatych - pastuszek to może czasem dostał świński ogon
do possania.
A i słoniny to te świnie miały tyle co kot napłakał.

> Oczywiście. Myślisz czym ludzie się żywili nim nauczyli się hodowli zbóż ?

Tym co znaleźli i upolowali - ale to jeszcze inny przelicznik - wtedy było
proporcjonalnie mniej ludzi a więcej zwierzyny - tego sie nie da tak prosto
przełożyć.
No i pewnie zalezy w jakim rejonie żyli - czy bardziej się opłacało polować,
czy zbierać.
Np. na tahiti ludzie jedli to co rosło w koło - a czasami jak sie któryś
"men" nudził to poszedł złowił rybę - Ci szczęśliwcy nie zajmowali się ani
polowaniem, ani zbieractwem, i aż do przybycia w tamte rejony nie znali
słowa "praca" ani nie mieli żadnego choćby nienajbliższego tego słowa
określnika.
Ech... raj na ziemi.

> Ich chęci są dość mało istotne w porównaniu z podażą owego zboża. Kiedy
> nie było wielkich plantacji pszenicy to świnie żarły żołędzie, kury
> robaki, a krowy zadowalały się trawą.
Jasne, a ich poulacja była tak liczna że starczała na takie samo spożycie
albo i większe jak dzisiaj. :->
W dodtku wszystkie były tłuste, usmiechniete i same wiedziały która jest
czyja i w dodatku nie powodowały zanieczyszczenia środowiska.

Wiesz, my sie jednak nie dogadamy, ja jakoś nie wierzę w bajki samograjki.
Choć _bardzo_ bym chciała.
Więc EOT, bo ani Ty mnie, ani ja Ciebie nie przekonam jak widzę.

Sowa


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-08-04 17:50:15

Temat: Re: Jak to niegdyś gotowano
Od: Adam Moczulski <w...@d...pl> szukaj wiadomości tego autora

Użytkownik Sowa napisał:

>>>>No własnie na nią narzekasz. W każdym razie bez niej też można się było
>>>>wyżywić mięsem, gdyż zamiast maszyn pracowało więcej ludzi.
>>>
>>>I te więcej ludzi miało gęby do wyżywienia i rodziny do wyżywienia, a
>>
>>100%=100%
>
> A 2 +2 =4 - tylko nie bardzo rozumiem co chcesz powiedzieć przez tak
> lakoniczny truizm - próbujesz zaprzeczyć że "trochę" wzrosła wydajnośc
> rolnictwa i produkcja mięsa "na głowę"?

Tak, nieśmiało próbuję wyjaśnić Ci prostą ekonomiczną zasadę iż jeśli
95% osób produkuje jakiś towar (mieso też jest towarem) z wydajnością x,
to wyprodukują tyle samo towaru na głowę co 5% produkujących z
wydajnoscią 19razy większą.

>>Ale też nikomu się nie śpieszyło do punktu skupu stąd i nie
>>przeszkadzało że wieprzek wolniej rośnie.
>
> I nikomu nie przeszkadzało że musi tego wieprzka karmić dwukrotnie dłużej
> ileś tam ktrotnie mniej wydajną stosując formę upraw jego pasz, oraz
> rozmnażać go i karmić jego żrłoczne dzieci, żeby w sumie mieć tyle mięsa ile
> dusza zapragnie. :-)

Generalnie rozmnażanie świń nie wymaga od ludzi specjalnego wysiłku, a
pasionka to zajęcie dla dzieci, znacznie lżejsze niż odsiedzenie
codziennie kilku godzin w ławce.

>>To musi być jakiś spisek gdyż oficjalnie dotacje są do hektara upraw
>>rolnych a nie swińskich ogonków. KRUS też jakby nie tylko obejmował
>>właścicieli chlewni. Czy mogłąbyś rzucić jakimiś szczegółami ?
>
> Proszę bardzo - 3/4 całej produkcji zbóż idzie na pasze - czyli 3/4 dotacji
> na hektar _upraw rolnych_ idzie w rzeczywistości na tucz mięsa.

Z czego wniosek że 3/4 + 1/4 = 4/4 idzie na dotację produkcji zbóż. A
to oznacza iz zboża sa dotowane 33% bardziej niż mięso.

> Ale swoją droga faktycznie uważam że to spisek ;-)))

Tak też myślałem.

>>Ale do Buga wpada po drodze kilka rzeczek ? Zresztą przynajmniej wsie
>>szlacheckie kopały sobie stawy. Między innymi po to by w piątek mieć co
>>jeść.
>
> ? Hmmm... wsie szlacheckie może i tak, rzeczki tez może i tak, tyle że
> szlachte to wtedy już rozparcelowano, a rzeczki jakoś tak nie tamtędy płyną.
> Mówimy o moich dziadkach - to juz nie czasy szlachty, to II wojna i czas
> powojenny.

Jeszcze w późnych latach '70tych XXw jak ktoś ze wsi szlacheckiej brał
żone ze wsi chłopskiej to wszyscy mówili o mezaliansie. Choć na pierwszy
rzut oka wsie te nie różniły sie niczym. Poza stawem i gołębnikami.

>> >- ale nie słyszałam aby w średniowieczu po lasach brykałay i
>>
>>>hrumkały kilkutysięczne stada domowych dzikich świń. :-)
>>
>>No widzisz, a jednak. Gdzieniegdzie jeszcze w XXwieku w ten sposób
>>hodowano świnie.
>
> I jaka była wydajność i ile tych świń trafiało do gardła pastuszka?
> Mięso było pokarmem bogatych - pastuszek to może czasem dostał świński ogon
> do possania.

Dlatego też i nie wygladał jak dzisiejsza ofiara czipsów.

> A i słoniny to te świnie miały tyle co kot napłakał.

Stąd właśnie ona była najcenniejsza.

>>Oczywiście. Myślisz czym ludzie się żywili nim nauczyli się hodowli zbóż ?
>
> Tym co znaleźli i upolowali - ale to jeszcze inny przelicznik - wtedy było
> proporcjonalnie mniej ludzi a więcej zwierzyny - tego sie nie da tak prosto
> przełożyć.

A jednak nie żałujesz sobie i przekładasz warunki dzisiejszego
rolnictwa do tamtych czasów.

> No i pewnie zalezy w jakim rejonie żyli - czy bardziej się opłacało polować,
> czy zbierać.
> Np. na tahiti ludzie jedli to co rosło w koło - a czasami jak sie któryś
> "men" nudził to poszedł złowił rybę - Ci szczęśliwcy nie zajmowali się ani
> polowaniem, ani zbieractwem, i aż do przybycia w tamte rejony nie znali
> słowa "praca" ani nie mieli żadnego choćby nienajbliższego tego słowa
> określnika.
> Ech... raj na ziemi.

Podobnie na Wyspie Wielkanocnej... do czasu.

>>Ich chęci są dość mało istotne w porównaniu z podażą owego zboża. Kiedy
>>nie było wielkich plantacji pszenicy to świnie żarły żołędzie, kury
>>robaki, a krowy zadowalały się trawą.
>
> Jasne, a ich poulacja była tak liczna że starczała na takie samo spożycie
> albo i większe jak dzisiaj. :->
> W dodtku wszystkie były tłuste, usmiechniete i same wiedziały która jest
> czyja

Świniopas wiedział, inaczej musiałby zmienic zawód na Wioskowego Głupka.

> i w dodatku nie powodowały zanieczyszczenia środowiska.

W porównaniu z wypalaniem lasów pod zasiew zbóż to epsilonowe.

> Wiesz, my sie jednak nie dogadamy, ja jakoś nie wierzę w bajki samograjki.
> Choć _bardzo_ bym chciała.

Ależ wierzysz w bajki. Fakty są zaś takie iż w wykopaliskach z okresu
średniowiecza i wcześniej kosci zwierzecych jest mnóstwo. A rolę
pokarmów roslinnych widać bardzo łatwo oglądając zęby naszych przodków.
Im więcej jedli zboża tym gorsze zęby. Przejedź się kiedyś do muzeum w
Ciechanowcu to dowiesz się dlaczego.

> Więc EOT, bo ani Ty mnie, ani ja Ciebie nie przekonam jak widzę.

Ja tam bardzo lubię słuchać i czytać bajki. Zwłaszcza te wyyślane przez
mieszczuchów na temat wsi.

--
Pozdrawiam
Adam

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-08-04 17:53:22

Temat: Re: Jak to niegdyś gotowano
Od: "Sowa" <m...@w...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "Wladyslaw Los" <w...@o...pl> napisał w wiadomości
news:wlalos-AD2682.18182704082004@newsfeed.onet.pl..
.

> > Dość dużego wysiłku - świnia je to, co rolnik sam zasadzi, oporządzi,
> > zbierze i przerobi na pokarm dla niej.
>
> No cóż dawnymi czasy świnie się pasło w lasach i na polach.

Najwyrażniej mamy problemy z ustaleniam co właściwie znaczy owo "dawniej"
Dawniej za czasów mojego ś.p. juz dziadka świniaki hodowano w chlewach,
karmiąc tym co dziadek własną pracą wyhodował na własnym polu.
Jeszcze dawniej być może pasano, jeszcze, jeszcze dawniej nawet nie pasano,
tylko polowano na dziki i nawzajem niejednokrotnie. :->

Co nie zminia faktu, że skala zjadanego mięsa bardzo się zmieniła.


Sowa


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


1. Data: 2004-08-04 21:38:58

Temat: Re: Jak to niegdyś gotowano/dlugie
Od: Magdalena Bassett <m...@o...com> szukaj wiadomości tego autora



Medea wrote:

> Marzę o tym, żeby żywić się tylko potrawami przygotowanymi domowym sposobem,
> ale wydaje mi się to niemożliwe do osiągnięcia tym bardziej, że jestem
> jedyną gotującą osobą w domu i po prostu nie starczyłoby mi czasu na
> wszystko (i tak dumna jestem, że zaczęłam wypiekać ciasta i robić
> konfitury).

Ja tez jestem jedyna gotujaca, teraz dla dwu osob, plus goscie raz, czy dwa
razy w tygodniu. Poza domem zywimy sie raz w tygodniu, plus idziemy do kogos
raz w tygodniu, wiec tak naprawde to gotuje 4-5 obiadow. Plus pieke
przynajmniej jedno czy dwa ciasta w tygodniu. No i jakies zaprawy
latem/jesienia tez, choc raz w tygodniu.

Obiady, ciasta, zaprawy mam tak opracowane, ze nie zabiera mi to tak strasznie
duzo czasu, nie mowiac o tym, ze to dla mnie wszystko jest ogromna
przyjemnoscia, bo kocham gotowac i piec. Moja praca zawodowa polega glownie na
siedzeniu przed komputerem, wiec uciekam do doswiadczen skrajnie roznych,
doslownie namacywalnych. Przez cale zycie kuchnia byla moja odskocznia i
spedzilam w niej wiele pamietnych chwil, poczawszy od wielu kuchni z
dziecinstwa; naszej, obu Babc, i innych Krewnych i Znajomych, gdzie wiekszosc
czasu spedzalo sie w kuchni, plotkujac i gotujac. Doskonale pamietam rozklad
kuchni Prababci, gdzie bylam raz w wieku lat czterech, ale nie pamietam reszty
domu.

> Czy jest to kwestia doskonałej organizacji,

Tak. Ja przygotowuje jedzenie tak, zeby mi to szlo jak najplynniej, najlatwiej,
bez przerw na szukanie cukru gdy ciasto czeka, czy trzepaczki, ktora przeciez
zawsze jest w tej szufladzie, a sos sie przypala.

Zupelnie inaczej robie ciasta, niz dania. Gdy robie obiadowe dania, wszystko
robie na oko, Improwizuje, jestem sklonna do nowych kombinacji i poszukiwan.
Czasami dodaje przyprawy na pamiec czy na wyczucie, zeby miec przyjemnosc
pierwszego sprobowania w tym samym momencie, co moi wspolbiesiadnicy.

Gdy natomiast robie ciasto, jestem w laboratorium. Wyjmuje przepis i dokladnie
odmierzam i odwazam wszystkie skladniki, nastepnie ustawiam pojemniki czy
miseczki ze skladnikami w kolejnosci dodawania, wyjmuje wszystkie potrzebne
naczynia, formy, itd. rozgrzewam piec, smaruje forme, i gdy wszystko jest
gotowe, biore gleboki oddech i zanurzam sie w przyjemnosc robienia ciasta.
Trzymam sie dokladnie przepisu, chyba, ze jestem w trakcie trenowania nowego
ciasta i jeszcze nie dopracowalam dokladnie proporcji. Wszystkie zmiany
zapisuje. Robie notatki po upieczeniu.

> czy też trzeba
> poświęcić się tylko kuchni i na niej skoncentrować całe swoje życie?

Ale skad. Ja cale zycie mialam i mam pelne zycie zawodowe, teraz pracuje 40
godzin tygodniowo (kiedys duzo wiecej), plus uczestnicze w paru "board of
directors" (wybacz, nie wiem, jak to sie nazywa po polsku), i kilka jeszcze
innych zajec, wiec czasu naprawde mam malo. Lubie natomiast spedzic sobote czy
niedziele w kuchni i w ciagu jednego dnia zrobie 20 sloikow czegos i dwa ciasta
i bulion sie gotuje na malutkim ogniu, i obiad na dwa dni, i ciastka na
niedzielna wycieczke. Jestem wieczorem zmeczona, ale czuje sie, jakbym spedzila
caly dzien tworzac sztuke. Gdy otwieram ten sloik sosu pomidorowego w styczniu
i nagle w calej kuchni pachnie bazylia, czosnkiem, goracym latem, a ja wiem, ze
te pomidory i ziola byly z mojego ogrodu, hodowane bez swinstw, na ziemi nigdy
nie skazonej chemikaliami, to wiem, dlaczego jestem zdrowa, dlaczego wszyscy
naokolo mnie maja grype dwa razy zima, a ja nawet nie kichne.

> A może
> trzeba mieć sztab pomocników?

Nigdy nie mialam, wiec nie wiem, jakby to bylo. Maz zwykle pomaga sprzatac po
obiedzie. Ja zaczynam moj dzien o szostej rano, koncze o osmej wieczorem, gdy
zwykle siadamy do obiadu, choc zima wczesniej. Po obiedzie staram sie nie
pracowac, choc czasem pociagne do pozna w nocy, gdy mam ciekawy projekt.

>
> Pytam serio, zaintrygowana.

Odpowiadam na serio.
Magdalena Bassett

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 ... 4 . [ 5 ] . 6 ... 9


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Tanie potrawy!!!
patisony
gdzie na grzybki?
Co z ugotowanego zmielonego mięsa?
sos śmietanowy

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Polska [masowo - przyp. JMJ] importuje paprykę, a polska gnije na polach
Saturator do wody gazowanej CO2.
Senet parts 1-3
Chess
Dendera Zodiac - parts 1-5

zobacz wszyskie »