Strona główna Grupy pl.sci.psychologia Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...

Grupy

Szukaj w grupach

 

Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 172


« poprzedni wątek następny wątek »

21. Data: 2008-05-01 12:49:46

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Thu, 1 May 2008 01:09:31 +0200, michal napisał(a):

> medea wrote:
>>> Powszechnym nastawieniem do ludzi akceptujących akceptację siebie
>>> jest NIEAKCEPTACJA otoczenia.
>>> Wręcz odnosze wrażenie, że ludzie generalnie SIEBIE SAMYCH nie
>>> akceptują, więc spotkanie z takim indywiduum jak ja powoduje złe
>>> nastawienie, w najlepszym razie reakcje typu "podnoszę lupę i
>>> podziwiam" :-)
>
>> Dziwne. Ja mam wręcz przeciwne wrażenie - ludzie lubią osoby
>> zadowolone z siebie, szczęśliwe same ze sobą, i lgną do takich osób.
>> Na jakiej Ty planecie żyjesz, Ikselko? A może w złym towarzystwie się
>> obracasz? A może zbyt manifestujesz to swoje "samozadowolenie"?
>> Zbytnia tego manifestacja zresztą IMO świadczyłaby o czymś zupełnie
>> przeciwnym do samozadowolenia w tym pozytywnym sensie.
>
> Może?
> Brzechwa to już zauważył wcześniej... ;)

Spłycasz i upraszczasz, bo nie możesz pokochać siebie.
--
XL wiosenna :-)

Mój serwer to news.gazeta.pl (bez przekierowań przez inne), email
i...@g...pl., podany także w nagłówku.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


22. Data: 2008-05-01 14:35:23

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: medea <e...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

Ikselka pisze:

> W dobrym, dlatego w nim przebywam i ono ze mną. Ale reakcje wielu osób w
> internecie (i głównie tu) nasunęły mi takie wnioski.

I naprawdę masz takie refleksje tylko i wyłącznie na podstawie
obserwacji internetowych? Śmiem wątpić, bo pamiętam Twoje wypowiedzi (na
innych grupach) świadczące o czymś zupełnie innym - że to w realu
spotyka Cię nieżyczliwe nastawienie do Twojej szczęśliwej osoby.
Zresztą mam taką teorię, może trochę z rękawa wziętą i z mojej wrodzonej
intuicji, że w internecie lgniemy do tego samego rodzaju ludzi, z jakimi
zadawalibyśmy się/ kolegowalibyśmy się w realu.

> I tu jest właśnie wilk pogrzebany: jedno małe słówko "zbyt" :-)))
> Bo powiedzże mi, kto i gdzie ustala, ile jest "w sam raz"? - tym sterują
> tylko indywidualne odczucia ludzi :-D
>

Właściwie źle się wyraziłam. Powinnam była napisać "jakakolwiek
manifestacja". Człowiek kochający siebie/żyjący w zgodzie ze samym sobą
po prostu _emanuje_ szczęściem. I to nikogo zdrowego w oczy koleć nie
powinno.

Pozdrawiam
Ewa

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


23. Data: 2008-05-01 15:17:20

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Thu, 01 May 2008 16:35:23 +0200, medea napisał(a):

> I naprawdę masz takie refleksje tylko i wyłącznie na podstawie
> obserwacji internetowych? Śmiem wątpić, bo pamiętam Twoje wypowiedzi (na
> innych grupach) świadczące o czymś zupełnie innym - że to w realu
> spotyka Cię nieżyczliwe nastawienie do Twojej szczęśliwej osoby.

A to tak - ale tylko ze strony kobiet, o tym właśnie pisałam "w innych
grupach". Objaw "zadziobywania" - tyle że im się nie udaje. Oczywiście nie
piszę tu o kobietach - bliskich znajomych, bo one akurat sa identyczne, jak
ja ;-P

> Zresztą mam taką teorię, może trochę z rękawa wziętą i z mojej wrodzonej
> intuicji, że w internecie lgniemy do tego samego rodzaju ludzi, z jakimi
> zadawalibyśmy się/ kolegowalibyśmy się w realu.

Tylko że w internecie jest większa rozpiętość błędu, niż w "realu" - w
internecie nie ma możliwości na bieżąco interpretować kogoś jako całości -
łatwo jest się skupić na jednym jedynym zdaniu, sformułowaniu, które się
nam nie podoba - tak właśnie jak tutaj, gdzie powszechną (o tak)
dezaprobatę budzi moje ulubione słówko "samouwielbienie"... i to nawet u
mężczyzn, weźmy np. Michała ;-P


>> I tu jest właśnie wilk pogrzebany: jedno małe słówko "zbyt" :-)))
>> Bo powiedzże mi, kto i gdzie ustala, ile jest "w sam raz"? - tym sterują
>> tylko indywidualne odczucia ludzi :-D
>>
>
> Właściwie źle się wyraziłam. Powinnam była napisać "jakakolwiek
> manifestacja". Człowiek kochający siebie/żyjący w zgodzie ze samym sobą
> po prostu _emanuje_ szczęściem. I to nikogo zdrowego w oczy koleć nie
> powinno.

Czyli w internecie taka "emanacja" nie jest możliwa. Bo skoro pisanie o
gotowaniu zupy czy pieczeniu drożdżówki budzi (a doskonale wiesz, że w moim
przypadku budzi) już taaaakie emocje, to co dopiero, jak człowiek wprost
napisze, że mu się to WSZYSTKO po prostu UDAJE, a jeśli nawet czasem nie,
to i tak jest z siebie ZADOWOLONY, bo w końcu drożdżówka nie jest w tym
wszystkim najważniejsza, lecz samo pieczenie i to, co można robić przy tym
i komu (ho ho!) :-DDD

Najważniejsze, to się nie wychylać ponad przyjęte reguły wśród.. szarych
ludzi bojących się nawet szeptem stwierdzić: jestem wspaniały jaki jestem.
Dobrze się domyślam?
Ale to nigdy nie będzie moją zasadą, sorry, nawet jeśli zostanę sama na
środku pustego netowego placu - będę przynajmniej wiedziała, kto tu tak
naprawdę jest szary i że na pewno nie jestem to ja :-)

Bo ja jestem: piękna, mądra, inteligentna, szalona, kochana, kochająca, mam
dużą wiedzę, piękne dzieci, wspaniałą rodzinę - WSZYSTKO TO mi się udaje
teraz, i nawet kiedy, być może, dożyję późnego wieku. Czy naprawdę nikt tu
nie rozumie, o czym ja cały czas piszę? Że nie mówię np. o zgrabnej pupie
(nie narzekam, swoją drogą)? Nie do wiary... Ci, co rozumieją, chyba po
prostu milczą, a widzę, że sporo osób w tej sprawie milczy - i to mnie
(łał!) pociesza :-)


PS. Czytałaś "Pollyannę"? Mam z nią wiele wspólnego. Albo i wszystko.

--
XL wiosenna :-)

Mój serwer to news.gazeta.pl (bez przekierowań przez inne), email
i...@g...pl., podany także w nagłówku.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


24. Data: 2008-05-01 16:11:51

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Thu, 1 May 2008 17:17:20 +0200, Ikselka napisał(a):


> PS. Czytałaś "Pollyannę"? Mam z nią wiele wspólnego. Albo i wszystko.

...i oprócz tego - nie wiem, jak Tobie, ale brakuje mi w TV dobrych
wiadomości, choć dla większości osób te dobre to żadne wiadomości, bo po co
mówić, że coś jest dobre lub że się stało coś dobrego: ZŁA wiadomość to
dobra wiadomość!
Pytanie - dlaczego?
Dlatego, że ludzie nie na to czekają - czekają na potwierdzenie, że ktoś ma
gorzej niż oni.
Wobec tego nie mam dla nich dobrych ;-PPP wiadomości - ja mam dobrze :-)

--
XL wiosenna :-)

Mój serwer to news.gazeta.pl (bez przekierowań przez inne), email
i...@g...pl., podany także w nagłówku.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


25. Data: 2008-05-01 19:07:33

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: medea <e...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

Ikselka pisze:

> nam nie podoba - tak właśnie jak tutaj, gdzie powszechną (o tak)
> dezaprobatę budzi moje ulubione słówko "samouwielbienie"... i to nawet u
> mężczyzn, weźmy np. Michała ;-P

Myślę, że wiem, o co Ci chodzi, jednak "samouwielbienie" to nie jest po
prostu dobre słowo.

> Czyli w internecie taka "emanacja" nie jest możliwa. Bo skoro pisanie o
> gotowaniu zupy czy pieczeniu drożdżówki budzi (a doskonale wiesz, że w moim
> przypadku budzi) już taaaakie emocje, to co dopiero, jak człowiek wprost
> napisze, że mu się to WSZYSTKO po prostu UDAJE,

Tylko zastanów się, czym Ty emanujesz? Czy to jest akceptacja siebie,
samozadowolenie, czy właśnie to samouwielbienie nie dopuszczające innych
wariantów? Co ludzi drażni? To, że czujesz się sama ze sobą dobrze? Nie!
Ludzi drażni, jeśli próbujesz im narzucić swój sposób osiągania
szczęścia. Tak myślę, bo wiem, w którym momencie zwykle zaczynają się
boje. Nikt się nie oburza na to, że Tobie udaje się piękna drożdżówka.
Oburzają się, kiedy zapytani o przepis na drożdżówkę, otrzymują przepisy
na całe życie ;-).

> Najważniejsze, to się nie wychylać ponad przyjęte reguły wśród.. szarych
> ludzi bojących się nawet szeptem stwierdzić: jestem wspaniały jaki jestem.
> Dobrze się domyślam?

Czy dla Ciebie takim ważnym kryterium jest szarość lub jego brak? Co to
właściwie znaczy "być szarym"? Może doprecyzujmy to pojęcie? Z tego, co
tu napisałaś wynikałoby, że Tobie do szczęścia potrzebna jest właśnie ta
manifestacja, błyszczenie, podziw (i to _może_ innych drażnić). A może
inni, niektórzy, wolą być szczęśliwi po cichu, po prostu, po maluczku?

> Ale to nigdy nie będzie moją zasadą, sorry, nawet jeśli zostanę sama na
> środku pustego netowego placu - będę przynajmniej wiedziała, kto tu tak
> naprawdę jest szary i że na pewno nie jestem to ja :-)

jw.

>
> Bo ja jestem: piękna, mądra, inteligentna, szalona, kochana, kochająca, mam
> dużą wiedzę, piękne dzieci, wspaniałą rodzinę - WSZYSTKO TO mi się udaje
> teraz, i nawet kiedy, być może, dożyję późnego wieku.

I musisz to wykrzyczeć, żeby to poczuć, w to uwierzyć?

> PS. Czytałaś "Pollyannę"? Mam z nią wiele wspólnego. Albo i wszystko.
>

Chyba kiedyś czytałam, w podstawówce, ale nie zrobiła na mnie większego
wrażenia, bo niewiele pamiętam.

Pozdrawiam
Ewa

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


26. Data: 2008-05-01 19:14:13

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: "Don Gavreone" <s...@l...po> szukaj wiadomości tego autora

medea<e...@p...fm>
news:fvd4q0$4lf$1@nemesis.news.neostrada.pl

[...]
> Nikt się nie oburza na to, że Tobie udaje się
> piękna drożdżówka. Oburzają się, kiedy zapytani o przepis na
> drożdżówkę, otrzymują przepisy na całe życie ;-).

Ładne :)

DG

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


27. Data: 2008-05-01 20:20:04

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Thu, 01 May 2008 21:07:33 +0200, medea napisał(a):

> Ikselka pisze:
>
>> nam nie podoba - tak właśnie jak tutaj, gdzie powszechną (o tak)
>> dezaprobatę budzi moje ulubione słówko "samouwielbienie"... i to nawet u
>> mężczyzn, weźmy np. Michała ;-P
>
> Myślę, że wiem, o co Ci chodzi, jednak "samouwielbienie" to nie jest po
> prostu dobre słowo.

Jest dobre. To, o co mi chodzi, jest właściwym znaczeniem tego słowa.
Niesłusznie przypisano mu inne, pejoratywne znaczenie. Uwielbianie jest
czymś pięknym, megapozytywnym.


> Ludzi drażni, jeśli próbujesz im narzucić swój sposób osiągania
> szczęścia. Tak myślę, bo wiem, w którym momencie zwykle zaczynają się
> boje. Nikt się nie oburza na to, że Tobie udaje się piękna drożdżówka.
> Oburzają się, kiedy zapytani o przepis na drożdżówkę, otrzymują przepisy
> na całe życie ;-).

Medeo, świetna drożdżówka nigdy nie uda się osobie nie wierzącej w siebie -
w tym dobrym (moim) znaczeniu. Podobnie świetne małżeństwo, wychowanie
świetnego dziecka. Mówię to zupełnie poważnie. A z tymi przepisami na całe
życie to chyba przesadzasz - to, że przemycę czasem (albo i częściej) coś o
sobie, nie wyróżnia mnie szczególnie. W końcu rozmowy sa o czymś jeszcze
prócz drożdżówek, dygresje i wtrącenia dotyczące spraw pobocznych są w
grupach na porządku dziennym, inaczej zanudziliby się ludzie nawzajem :-)

>> Najważniejsze, to się nie wychylać ponad przyjęte reguły wśród.. szarych
>> ludzi bojących się nawet szeptem stwierdzić: jestem wspaniały jaki jestem.
>> Dobrze się domyślam?
>
> Czy dla Ciebie takim ważnym kryterium jest szarość lub jego brak? Co to
> właściwie znaczy "być szarym"? Może doprecyzujmy to pojęcie?

Człowiek szary to taki, który siedzi jak szara(sic!) mysz pod miotłą, bojąc
się formułowania jakichkolwiek stwierdzeń z obawy przed reakcjami, a już
najbardziej tych o sobie, a już absolutnie bojący się czy może wstydzący
mówienia o sobie dobrze albo i jak najlepiej. Człowiek nie wykraczający
poza najciaśniejsze granice - ze strachu, z przyzwyczajenia, z powodu
kanonów jego środowiska czy po prostu z powodu kompleksów.

> Z tego, co
> tu napisałaś wynikałoby, że Tobie do szczęścia potrzebna jest właśnie ta
> manifestacja, błyszczenie, podziw (i to _może_ innych drażnić).

Musiałabym być masochistką, bo skoro mówisz, że oczekuję podziwu, to
przecież jakoś tego podziwu nie otrzymuję, a mimo to uparcie pomimo razów
twierdzę, że niczym złym nie jest głośno mówić, że jest się w czymś albo i
w ogóle wspaniałym.

Czyli raczej nie chęć wzbudzenia podziwu z zewnątrz jest moim celem.

PYTANIE BARDZO WAŻNE:
Dlaczego dla wszystkich jest oczywiste, że niczym złym (wg ogólnie
przyjętych norm) nie jest sesja w grupach wsparcia, gdzie głośno mówią
ludzie o swych wadach, klęskach, czy wręcz upadkach? Dlaczego niczym złym
nie jest wzajemne załamywanie się, równanie z ziemią, aby niby potem
powstać z błota jak feniks z popiołów?

Przeciw temu nikt nie protestuje, bo każdy spoza grupy wsparcia JEST LEPSZY
i nawet nie musi tego mówić ani nawet o tym myśleć, takie to jest dla
niego, hie hie, oczywiste.

Ja robię coś innego, ale z lepszym skutkiem dla siebie i tych, którzy
"łapią", o co w tym wszystkim chodzi i będą chcieli robić to samo, co ja.
Można wyobrazić sobie, że chciałabym utworzyć alternatywną grupę wsparcia,
jakiej nikt jeszcze być może nie założył.

Opieram się na tym, że, ogólnie biorąc, ludzie nie są nawykli nawet myśleć
o tym, że są wspaniali jacy są, już, teraz, a nie dopiero wtedy, kiedy uda
im się zbliżyć do ideału na odległość pozwalającą uważać się za kogoś
absolutnie SUPER. Przeważająca większość ma komleksy wynikające z
narzuconych im norm społecznych, które ludzi zadowolonych z siebie już,
teraz, w tym momencie, eliminują z grona wzorców. Wzorcem jest człowiek
zamknięty w sobie, zakompleksiony i zakłamany - w modzie jest tylko
narzekanie na wszystko i udawana (najczęściej) a więc obłudna niepewność
własnej wartości... a już największą "akceptację" ma się, gdy się jest
biedulkiem w grupie wsparcia...

A ja jestem sama dla siebie (póki co) grupą wsparcia pozytywnego, i wierzę
w to, że wiele osób, choćby po cichu, już teraz przyznaje mi rację i być
może zacznie siebie traktować łaskawiej, nie mówiąc już, że może nawet...
samouwielbiać :-)


> inni, niektórzy, wolą być szczęśliwi po cichu, po prostu, po maluczku?


Niczego nie piszę o swym szcześciu, czy jest małe czy duże, czy głośne lub
ciche. Piszę o sobie - że akceptuję siebie w maksymalnym stopniu. Nie
chodzi już o samą tę akceptację, która wielu tak złości, ale o
spowodowanie, aby jej okazywanie nie było poczytywane za ekshibicjonizm,
aby uznano za normalne i wręcz naturalne, jeśli ktoś w rozmowie powie
"jestem świetny w tym i w tym". I tylko tyle.



>> Ale to nigdy nie będzie moją zasadą, sorry, nawet jeśli zostanę sama na
>> środku pustego netowego placu - będę przynajmniej wiedziała, kto tu tak
>> naprawdę jest szary i że na pewno nie jestem to ja :-)
>
> jw.
>
>>
>> Bo ja jestem: piękna, mądra, inteligentna, szalona, kochana, kochająca, mam
>> dużą wiedzę, piękne dzieci, wspaniałą rodzinę - WSZYSTKO TO mi się udaje
>> teraz, i nawet kiedy, być może, dożyję późnego wieku.
>
> I musisz to wykrzyczeć, żeby to poczuć, w to uwierzyć?

Gdzie ja tu krzyczę? Gdybyś tu była, usłyszałabyś może ledwie szept. Czy
litery na ekranie przemawiają silniej niż szept? jeśli tak, to sorry, ale
jest to już Twoje indywidualne odczucie, a im bardziej chciałabyś i Ty tak
swobodnie mówić o sobie, lecz skrępowanie (bo nic innego - przecież jesteś
wspaniała) Ci to uniemożliwia, tym bardziej krzyczą do Ciebie moje literki
:-)

>
>> PS. Czytałaś "Pollyannę"? Mam z nią wiele wspólnego. Albo i wszystko.
>>
>
> Chyba kiedyś czytałam, w podstawówce, ale nie zrobiła na mnie większego
> wrażenia, bo niewiele pamiętam.

Ha. Zawsze warto wrócić, nawet będąc dorosłym. Tam jest pięknie pokazany
sposób na akceptację nawet najgorszej rzeczywistości, w tym siebie. I tam
także jest pokazana negatywna reakcja otoczenia na "ćwierkanie" Pollyanny,
i także późniejsza przemiana tych ludzi i ich spojrzenia na świat i siebie
pod jej wpływem :-)


--
XL wiosenna :-)

Mój serwer to news.gazeta.pl (bez przekierowań przez inne), email
i...@g...pl., podany także w nagłówku.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


28. Data: 2008-05-01 20:27:50

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: Ikselka <i...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dnia Thu, 1 May 2008 22:20:04 +0200, Ikselka napisał(a):

> Dnia Thu, 01 May 2008 21:07:33 +0200, medea napisał(a):
>
>> Ikselka pisze:
>>
>>> nam nie podoba - tak właśnie jak tutaj, gdzie powszechną (o tak)
>>> dezaprobatę budzi moje ulubione słówko "samouwielbienie"... i to nawet u
>>> mężczyzn, weźmy np. Michała ;-P
>>
>> Myślę, że wiem, o co Ci chodzi, jednak "samouwielbienie" to nie jest po
>> prostu dobre słowo.
>
> Jest dobre. To, o co mi chodzi, jest właściwym znaczeniem tego słowa.
> Niesłusznie przypisano mu inne, pejoratywne znaczenie. Uwielbianie jest
> czymś pięknym, megapozytywnym.
>
>
>> Ludzi drażni, jeśli próbujesz im narzucić swój sposób osiągania
>> szczęścia. Tak myślę, bo wiem, w którym momencie zwykle zaczynają się
>> boje. Nikt się nie oburza na to, że Tobie udaje się piękna drożdżówka.
>> Oburzają się, kiedy zapytani o przepis na drożdżówkę, otrzymują przepisy
>> na całe życie ;-).
>
> Medeo, świetna drożdżówka nigdy nie uda się osobie nie wierzącej w siebie -
> w tym dobrym (moim) znaczeniu. Podobnie świetne małżeństwo, wychowanie
> świetnego dziecka. Mówię to zupełnie poważnie. A z tymi przepisami na całe
> życie to chyba przesadzasz - to, że przemycę czasem (albo i częściej) coś o
> sobie, nie wyróżnia mnie szczególnie. W końcu rozmowy sa o czymś jeszcze
> prócz drożdżówek, dygresje i wtrącenia dotyczące spraw pobocznych są w
> grupach na porządku dziennym, inaczej zanudziliby się ludzie nawzajem :-)
>
>>> Najważniejsze, to się nie wychylać ponad przyjęte reguły wśród.. szarych
>>> ludzi bojących się nawet szeptem stwierdzić: jestem wspaniały jaki jestem.
>>> Dobrze się domyślam?
>>
>> Czy dla Ciebie takim ważnym kryterium jest szarość lub jego brak? Co to
>> właściwie znaczy "być szarym"? Może doprecyzujmy to pojęcie?
>
> Człowiek szary to taki, który siedzi jak szara(sic!) mysz pod miotłą, bojąc
> się formułowania jakichkolwiek stwierdzeń z obawy przed reakcjami, a już
> najbardziej tych o sobie, a już absolutnie bojący się czy może wstydzący
> mówienia o sobie dobrze albo i jak najlepiej. Człowiek nie wykraczający
> poza najciaśniejsze granice - ze strachu, z przyzwyczajenia, z powodu
> kanonów jego środowiska czy po prostu z powodu kompleksów.
>
>> Z tego, co
>> tu napisałaś wynikałoby, że Tobie do szczęścia potrzebna jest właśnie ta
>> manifestacja, błyszczenie, podziw (i to _może_ innych drażnić).
>
> Musiałabym być masochistką, bo skoro mówisz, że oczekuję podziwu, to
> przecież jakoś tego podziwu nie otrzymuję, a mimo to uparcie pomimo razów
> twierdzę, że niczym złym nie jest głośno mówić, że jest się w czymś albo i
> w ogóle wspaniałym.
>
> Czyli raczej nie chęć wzbudzenia podziwu z zewnątrz jest moim celem.
>
> PYTANIE BARDZO WAŻNE:
> Dlaczego dla wszystkich jest oczywiste, że niczym złym (wg ogólnie
> przyjętych norm) nie jest sesja w grupach wsparcia, gdzie głośno mówią
> ludzie o swych wadach, klęskach, czy wręcz upadkach? Dlaczego niczym złym
> nie jest wzajemne załamywanie się, równanie z ziemią, aby niby potem
> powstać z błota jak feniks z popiołów?
>
> Przeciw temu nikt nie protestuje, bo każdy spoza grupy wsparcia JEST LEPSZY
> i nawet nie musi tego mówić ani nawet o tym myśleć, takie to jest dla
> niego, hie hie, oczywiste.
>
> Ja robię coś innego, ale z lepszym skutkiem dla siebie i tych, którzy
> "łapią", o co w tym wszystkim chodzi i będą chcieli robić to samo, co ja.
> Można wyobrazić sobie, że chciałabym utworzyć alternatywną grupę wsparcia,
> jakiej nikt jeszcze być może nie założył.
>
> Opieram się na tym, że, ogólnie biorąc, ludzie nie są nawykli nawet myśleć
> o tym, że są wspaniali jacy są, już, teraz, a nie dopiero wtedy, kiedy uda
> im się zbliżyć do ideału na odległość pozwalającą uważać się za kogoś
> absolutnie SUPER. Przeważająca większość ma komleksy wynikające z
> narzuconych im norm społecznych, które ludzi zadowolonych z siebie już,
> teraz, w tym momencie, eliminują z grona wzorców. Wzorcem jest człowiek
> zamknięty w sobie, zakompleksiony i zakłamany - w modzie jest tylko
> narzekanie na wszystko i udawana (najczęściej) a więc obłudna niepewność
> własnej wartości... a już największą "akceptację" ma się, gdy się jest
> biedulkiem w grupie wsparcia...
>
> A ja jestem sama dla siebie (póki co) grupą wsparcia pozytywnego, i wierzę
> w to, że wiele osób, choćby po cichu, już teraz przyznaje mi rację i być
> może zacznie siebie traktować łaskawiej, nie mówiąc już, że może nawet...
> samouwielbiać :-)
>
>> inni, niektórzy, wolą być szczęśliwi po cichu, po prostu, po maluczku?
>
> Niczego nie piszę o swym szcześciu, czy jest małe czy duże, czy głośne lub
> ciche. Piszę o sobie - że akceptuję siebie w maksymalnym stopniu. Nie
> chodzi już o samą tę akceptację, która wielu tak złości, ale o
> spowodowanie, aby jej okazywanie nie było poczytywane za ekshibicjonizm,
> aby uznano za normalne i wręcz naturalne, jeśli ktoś w rozmowie powie
> "jestem świetny w tym i w tym". I tylko tyle.
>
>
>>> Ale to nigdy nie będzie moją zasadą, sorry, nawet jeśli zostanę sama na
>>> środku pustego netowego placu - będę przynajmniej wiedziała, kto tu tak
>>> naprawdę jest szary i że na pewno nie jestem to ja :-)
>>
>> jw.
>>
>>>
>>> Bo ja jestem: piękna, mądra, inteligentna, szalona, kochana, kochająca, mam
>>> dużą wiedzę, piękne dzieci, wspaniałą rodzinę - WSZYSTKO TO mi się udaje
>>> teraz, i nawet kiedy, być może, dożyję późnego wieku.
>>
>> I musisz to wykrzyczeć, żeby to poczuć, w to uwierzyć?
>
> Gdzie ja tu krzyczę? Gdybyś tu była, usłyszałabyś może ledwie szept. Czy
> litery na ekranie przemawiają silniej niż szept? jeśli tak, to sorry, ale
> jest to już Twoje indywidualne odczucie, a im bardziej chciałabyś i Ty tak
> swobodnie mówić o sobie, lecz skrępowanie (bo nic innego - przecież jesteś
> wspaniała) Ci to uniemożliwia, tym bardziej krzyczą do Ciebie moje literki
> :-)
>
>>
>>> PS. Czytałaś "Pollyannę"? Mam z nią wiele wspólnego. Albo i wszystko.
>>>
>>
>> Chyba kiedyś czytałam, w podstawówce, ale nie zrobiła na mnie większego
>> wrażenia, bo niewiele pamiętam.
>
> Ha. Zawsze warto wrócić, nawet będąc dorosłym. Tam jest pięknie pokazany
> sposób na akceptację nawet najgorszej rzeczywistości, w tym siebie. I tam
> także jest pokazana negatywna reakcja otoczenia na "ćwierkanie" Pollyanny,
> i także późniejsza przemiana tych ludzi i ich spojrzenia na świat i siebie
> pod jej wpływem :-)

I powyższymi wynurzeniami pragnęłabym zakończyć wyjaśnianie mego stanowiska
w kwestii mego samouwielbienia, natomiast po długim weekendzie myślę, że
temat miłości bliźniego (a nie mej własnej) się odrodzi :-).
--
XL wiosenna :-)

Mój serwer to news.gazeta.pl (bez przekierowań przez inne), email
i...@g...pl., podany także w nagłówku.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


29. Data: 2008-05-01 21:27:26

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: medea <e...@p...fm> szukaj wiadomości tego autora

Ikselka pisze:

> Jest dobre. To, o co mi chodzi, jest właściwym znaczeniem tego słowa.
> Niesłusznie przypisano mu inne, pejoratywne znaczenie. Uwielbianie jest
> czymś pięknym, megapozytywnym.

No dobrze, skoro upierasz się przy tym słowie - uwielbienie powinno być
w takim razie uczuciem, którym obdarzasz też innych (w świetle tytułu
tego wątku), jednak nie "emanuje" ono z tego, co o innych pisujesz.

> Medeo, świetna drożdżówka nigdy nie uda się osobie nie wierzącej w siebie -
> w tym dobrym (moim) znaczeniu. Podobnie świetne małżeństwo, wychowanie
> świetnego dziecka. Mówię to zupełnie poważnie.

Tak tak, łatwo w takim razie wraz z jednym zakalcem popaść w niezłą
depresję. Czy tylko ja mam wrażenie, że wg Twoich recept można by
osiągnąć osobowość maniakalno-depresyjną ;-). Czy po prostu trochę
niespójna jest Twoja koncepcja "samouwielbienia"? :-P

>A z tymi przepisami na całe
> życie to chyba przesadzasz - to, że przemycę czasem (albo i częściej) coś o
> sobie, nie wyróżnia mnie szczególnie.

U Ciebie "między wierszami" zamieniło się miejscami z samymi wierszami ;-).

> Człowiek szary to taki, który siedzi jak szara(sic!) mysz pod miotłą, bojąc
> się formułowania jakichkolwiek stwierdzeń z obawy przed reakcjami, a już
> najbardziej tych o sobie, a już absolutnie bojący się czy może wstydzący
> mówienia o sobie dobrze albo i jak najlepiej. Człowiek nie wykraczający
> poza najciaśniejsze granice - ze strachu, z przyzwyczajenia, z powodu
> kanonów jego środowiska czy po prostu z powodu kompleksów.

To obraz człowieka nieszczęśliwego. Takiego nie uwielbiasz? Takiego tym
bardziej szczęściem trzeba zarażać zamiast opędzać się od niego i
zarzucać mu, że psuje nam dobry nastrój.


> Musiałabym być masochistką, bo skoro mówisz, że oczekuję podziwu, to
> przecież jakoś tego podziwu nie otrzymuję, a mimo to uparcie pomimo razów
> twierdzę, że niczym złym nie jest głośno mówić, że jest się w czymś albo i
> w ogóle wspaniałym.

Ale Ty przecież sama sobie dopowiadasz, że zgadzają się z Tobą ci,
którzy milczą. Może ta świadomość Ci wystarcza?

> Opieram się na tym, że, ogólnie biorąc, ludzie nie są nawykli nawet myśleć
> o tym, że są wspaniali jacy są, już, teraz, a nie dopiero wtedy, kiedy uda
> im się zbliżyć do ideału na odległość pozwalającą uważać się za kogoś
> absolutnie SUPER.

W sumie to nie widzę w tym nic złego, że ludzie do czegoś tam sobie
dążą. Najważniejsze, żeby mieli na tyle miłości własnej, żeby
pozwoliłaby im te ideały osiągać. Żeby nie poddawali się za szybko.

> teraz, w tym momencie, eliminują z grona wzorców. Wzorcem jest człowiek
> zamknięty w sobie, zakompleksiony i zakłamany - w modzie jest tylko
> narzekanie na wszystko i udawana (najczęściej) a więc obłudna niepewność
> własnej wartości... a już największą "akceptację" ma się, gdy się jest
> biedulkiem w grupie wsparcia...

Mam zupełnie inne odczucia. Może po prostu obracam się wśród innych
ludzi. Największą sympatią cieszą się otwarci, śmiali, zadowoleni z
siebie, ale też... nieoceniający innych, akceptujący.

> spowodowanie, aby jej okazywanie nie było poczytywane za ekshibicjonizm

Musisz emanować, a nie demonstrować.

> Gdzie ja tu krzyczę? Gdybyś tu była, usłyszałabyś może ledwie szept. Czy
> litery na ekranie przemawiają silniej niż szept?

Czy samouwielbienie pozwala Ci przyjąć do wiadomości punkt widzenia
innej osoby? Krzyk mierzy się nie tylko w decybelach.

>jeśli tak, to sorry, ale
> jest to już Twoje indywidualne odczucie, a im bardziej chciałabyś i Ty tak
> swobodnie mówić o sobie, lecz skrępowanie (bo nic innego - przecież jesteś
> wspaniała) Ci to uniemożliwia, tym bardziej krzyczą do Ciebie moje literki
> :-)

Kochana, ja pracuję dopiero nad samoakceptacją, gdzie mi tam do Twojego
samouwielbienia :-P.

> Ha. Zawsze warto wrócić, nawet będąc dorosłym. Tam jest pięknie pokazany
> sposób na akceptację nawet najgorszej rzeczywistości, w tym siebie. I tam
> także jest pokazana negatywna reakcja otoczenia na "ćwierkanie" Pollyanny,
> i także późniejsza przemiana tych ludzi i ich spojrzenia na świat i siebie
> pod jej wpływem :-)

Wolę mroczniejsze klimaty ;-).

Pozdrawiam
Ewa

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


30. Data: 2008-05-01 22:49:34

Temat: Re: Kochaj bliźniego swego, jak siebie samego...
Od: "michal" <6...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

Ikselka wrote:

>> To ić ómyj ręce, a ja to wytłumaczę inaczej, tak, żeby każdy
>> zrozumiał, oprócz Ciebie (łopatologia jest dla Ciebie mało skuteczna
>> ;)

> Jestem do niej z gruntu nieprzyzwyczajona - wręcz powiedziałabym.

>> "Im bardziej ktoś kocha siebie, tym bardziej potrafi kochać innych"
>> - jest zdaniem z gruntu nieprawdziwym, ponieważ zakłada, że
>> nadmierny egoizm (dbanie o interes własny przede wszystkim)
>> determinuje lepsze przygotowanie do robienia czegoś zupełnie
>> odwrotnego czyli odchodzenie od egoizmu ku altruizmowi.

> Kochanie siebie to nie egoizm. Czyli nie porozumiemy się.

No nie, to element nadmiernego egoizmu. Egoizm to postawa życiowa
charakteryzująca się dbałością o dobro i interesy własne bądź osób
najbliższych oraz przedkładaniem ich nad dobro i interes innych.

>> Tak więc zrównanie tych dwu zdań nie trzyma się kupy.
>> Prawdopodobnie chodzi Ci o coś zupełnie innego,
>> ale... no chcę to jednak
>> powiedzieć: Nie wiesz, jak to nazwać.
>> Moim zdaniem używasz niewłaściwych
>> pojęć. :)
>> Przykro mi.

> Moim zdaniem mylisz kochanie siebie z narcyzmem i egoizmem w jednym.
> Idem ómydź rence, przykro mi.

Świat się nie zawali, jeśli mamy inne zdania.
Ręce już mam czyste. :)

> A dopuszczasz w ogóle, że się mylisz w całej rozciągłości i że to Ty
> coś źle nazywasz?- jesteś samouwielbiony w sposób niekontrolowany, bo
> sam nie zdajesz sobie z tego sprawy, w odróżnieniu ode mnie. To
> niebezpieczne ;-P

Korzystam z ogólnodostępnych słowników, leksykonów, encyklopedii, które
zazwyczaj w opisywaniu znaczeń wyrazów są zbieżne. Może masz rację. Czasem
siebie uwelbiam. Nie przypominam sobie jednak, żebym kiedykolwiek się tego
nie wstydził po zdaniu sobie z tego sprawy. Twoja odmienność w postrzeganiu
swojego egoizmu plega moim zdaniem na tym, że czynisz z niego swoje motto
życiowe. A to juz jest egotyzm. Jak to było?... Miłość do miłości samej
siebie. Bardzo trafne określenie. :)

--
pozdrawiam
michał


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . 2 . [ 3 ] . 4 ... 10 ... 18


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

Potwory newcasta
To fakt.
A może jakieś spotkanko? - maj'2008
współczesne dzieci
Rzeczy, o których nie chcecie widzieć

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »