Ponieważ wnerwiłem się na Stomatologów (nigdy ich zresztą nie lubilem)
wspomnę tu moją wczorajszą uwagę. Miejsce konkretne jest w sumie nieistotne
ale prawdziwe.

Z powodu klopotów z jama ustną poszedłem wczoraj pod wskazany mi przez znajomą
z pracy adres gdzie miala być placówka stomatologiczna ktorej podlegam
(tak tez chyba jak i innnym ale ta miala byc lepsza lub byc blizej)

Patrzę czy to to - placówka stomotologiczna przypominała raczej przeszklony
kościół gigantyczną swiątynię (trochę jak z 1 szej częsci Funky Kovala)
o spodziewam się niezwykle dużej materialnej wartości kosztowej.
Wielka w srodku spiralne schody jakiś pomost (jakby nad fosą w srodku)
wiele pustej przestrzeni - idę w kierunku "stomatologa dyzurnego"
a tam patrzę z 50 skulonych na ławce (lekko przesadzam ale nie bardzo)
ludzi-żebraków-przed-bramą-wielmoznego-pana (tak się kojarzyli) którzy
na oko na przyjęcie z bólem zęba w tej wielkiej i bogatej stomatologicznej
swiątyni czekali będą do rana.

Pora to zmienić obywatele, pora się wnerwić i pięsciami im w drzwi
załomotać.

Koliber (js)



--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl