Strona główna Grupy pl.soc.rodzina Kryzys w rodzinie: 17-latek na równi pochyłej...

Grupy

Szukaj w grupach

 

Kryzys w rodzinie: 17-latek na równi pochyłej...

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 40


« poprzedni wątek następny wątek »

11. Data: 2004-02-03 19:52:57

Temat: Re: W odpowiedzi wszystkim na : Kryzys w rodzinie...
Od: Asia Jedrychowska <a...@g...hell.pl> szukaj wiadomości tego autora

jerzyg <j...@o...pl> wrote:
> Jesli macie jeszcze jakieś pomysły, przemyślenia w tej sprawie, adresy,
> gdzie szukac pomocy - chętnie przeczytam.

Nie wiem, na ile to odkrywcze, ale - czy nie byłoby dobrym pomysłem
pokazanie mu, co go czeka za parę lat? Naocznie? Każdy ma pewnie jakichś
krewnych czy znajomych - luzerów, którzy zmarnowali swoją szansę, a
teraz jęczą, że nie mogą znaleźć pracy, że zasiłek się skończył, że
wszystko jest źle, niedobrze i nie tak...? Słucham tak czasem podobnych
historii i gryzę się w jęzor, żeby nie powiedzieć "to czemu byłeś tak
durny i zamiast się uczyć, to wolałeś iść na łatwiznę?" Znałam osobę -
wówczas w wieku 'naście - na którą ekspozycja na takich właśnie
osobników podziałała jak zimny prysznic - wróciła do domu z "giganta",
przystąpiła ponownie do matury, zdała, dostała się na studia, skończyła
je i teraz robi karierę w sporej korporacji. Może warto spróbować.

a.

--
-------/-\-$-|-/-\ -- [ Asia Jędrychowska ] - [ asia#echelon.pl ] ---------
These audio-holics. These quiet-ophobics.

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


12. Data: 2004-02-03 22:49:15

Temat: W odpowiedzi raz jeszcze
Od: "jerzyg" <j...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

Dzieki za wasze slowa. Co ja mam jednak powiedziec, kiedy mam wrazenie, ze
to co piszecie nalezy juz niestety do przeszlosci, ktora nie przyniosła
owoców. Było wspolne "słuchanie" "muzyki", mamy nawet takie, ktore wzajemnie
tolerujemy. Były gry w karty i w szachy. Były wycieczki w góry i do kina.
Przez ten czas on stał sie bardziej odporny na wszelkie argumenty, a moje
spełniające się proroctwa ("wywalą cie ze szkoły, bedziesz mial coraz
słabsze intelektualnie towarzystwo, ludzie przestana ci ufac, bedzie ci
brakowac pieniedzy na spotkania towarzyskie itd) nie robia juz na nim
wrażenia. Komputer mu naprawiałem aż nie zaczął psuć (jak dla mnie:
niszczyć) mojego. Walkmana dostał na urodziny. Obawiam się, ze to nie ta
droga. Może nie trzeba wykluczac takich działan, gestów, ale startegia
powina byc gdzie indziej.

Zeby naprawdę pokazac biedę, trzeba "zejść na społeczne dno". A tego on po
prostu się boi (unika "złych dzielnic"). Jego kolega , o ktorym jeszcze na
tydzien przed wyrzuceniem po raz drugi ze szkoły twierdził, że przecież
zda - dzisiaj siedzi na kasie w supermarkecie za 800 brutto. Myślę, że nawet
naszego chłopaka to bardziej pociąga niż roznoszenie ulotek w lecie za 400.
Jego prawdziwe doświadczenie może być chyba tylko osobiste. Ale czy tak jak
radzą niektórzy z was trzeba zamknąć drzwi przed własnym dzieckiem, po to,
żeby mogło naprawdę wrócić do domu. Nie jestem gotów (jeszcze?) na takie
działanie. Czy może to tylko kwestia czasu... ?

Pozdrawiam -
Jerzy


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


13. Data: 2004-02-04 08:42:03

Temat: Re: W odpowiedzi raz jeszcze
Od: "Sowa" <m...@b...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "jerzyg" <j...@o...pl> napisał w wiadomości
news:bvp8fl$bt7$1@atlantis.news.tpi.pl...

> Przez ten czas on stał sie bardziej odporny na wszelkie argumenty, a moje
> spełniające się proroctwa ("wywalą cie ze szkoły, bedziesz mial coraz
> słabsze intelektualnie towarzystwo, ludzie przestana ci ufac, bedzie ci
> brakowac pieniedzy na spotkania towarzyskie itd) nie robia juz na nim
> wrażenia.

Nie wiem co zrobić z nastolatkiem, do którego nic nie dociera, ale wiem
jedno.
Mówiąc mu takie teksty jak wyżej napisałeś, kodujesz mu niejako sposób
postępowania.
Dziecko podświadomie wierzy we wszystko co mówią rodzice - jeśli powtarzasz
mu - "wywalą Cię ze szkoły" to bardzo możliwe, że on celowo lub nie, zrobi
tak żeby Twoje "proroctwo" się spełniło.
Sama pamiętam , że jak matka krzyczała na mnie że, (dajmy na to- wiem że to
błahy przykład) "zawsze się spóźniasz, nigdy nie posprzątasz" to rosła we
mnie chęć robienia tego właśnie co ona wykrzykuje.
Na zasadzie - skoro uważasz że jestem do niczego - to dobrze, będę taka jak
mówisz, żeby nie było, że kłamiesz.

Wiem że to trudne, ale spróbuj zamiast wyliczać negatywne proroctwa,
zaakcentować choćby pozytywne drobiazgi i motywować pozytywnie - na pewno Ci
się uda jak się postarasz, przecież sobie poradzisz jeśli będziesz chciał,
co to dla Ciebie potrafisz lepsze rzeczy zrealizować, stać Cię na to, wierzę
że potrafisz jak zechcesz, to nic złego próbować drugi raz.
Może to też dało by jakieś efekty z czasem.

Sowa


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


14. Data: 2004-02-04 09:34:15

Temat: Re: W odpowiedzi raz jeszcze
Od: "Karolina Matuszewska" <ginger#isp,pl> szukaj wiadomości tego autora

In news:bvqb8q$5of$1@news.onet.pl,
Sowa <m...@b...pl> typed:

> Wiem że to trudne, ale spróbuj zamiast wyliczać negatywne proroctwa,
> zaakcentować choćby pozytywne drobiazgi i motywować pozytywnie - na
> pewno Ci się uda jak się postarasz, przecież sobie poradzisz jeśli
> będziesz chciał, co to dla Ciebie potrafisz lepsze rzeczy
> zrealizować, stać Cię na to, wierzę że potrafisz jak zechcesz, to nic
> złego próbować drugi raz.
> Może to też dało by jakieś efekty z czasem.

Zgadzam się w pełnej rozciągłości. Też mi się wydaje, że właściwszym jest
zwracanie się do dziecka (no, jeśli 17-latka można nazwać "dzieckiem") np.
"ucz się, bo jesteś zdolny i masz możliwości" zamiast "ucz się, bo wylecisz
ze szkoły". Kiedyś rozmawiałam z kobietą, która jest treserką psów.
Strasznie dużo mówiła o "pozytywnym warunkowaniu", że do psów trzeba mieć
odpowiednie podejście, zamiast strofować -- zachęcać, motywować itd. -- że
wtedy pies się szybciej uczy, trwale zapamiętuje... Za to do swojej córki
(8lat) cały czas zwracała się w stylu "no popatrz, jak ty niezgrabnie to
robisz", "no i znowu rozlałaś, nigdy nie uważasz". W końcu zapytałam nieco
złośliwie, czy tylko psy się "warunkuje pozytywnie" -- szczęka jej opadła.
Po prostu nie przyszło jej do głowy, że dziecko (no wybaczcie porównanie,
ale taka akurat była sytuacja) reaguje jak pies -- strofowane i krytykowane
reaguje negatywnie, a "warunkowane pozytywnie" jest chętne do dalszej
współpracy.



Pozdrawiam,
Karola

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


15. Data: 2004-02-04 10:18:19

Temat: Re: W odpowiedzi wszystkim na : Kryzys w rodzinie...
Od: krys <k...@p...onet.pl> szukaj wiadomości tego autora

jerzyg wrote:

Chłopak
> generalnie nie chce uczestniczyc w takiej terapii, ktorej przebieg
> moglibyśmy znać (tj osobę terapeuty).


No, ja mu się nie dziwię - skoro znasz terapeutę i zakładasz, że mógłbyś
wiedzieć, co się dzieje na kanapie, to wybacz, ale chłopak ma prawo
pomyśleć, że "wszystko, co powiem, może być użyte przeciwko mnie"

Ponieważ jak uwazam problem mamy w
> rodzinie - powinniśmy w jakims stopniu podlegać tej terapii wszyscy. Zatem
> błedne koło. Poza tym mysle, ze terapeuta bedzie rozbierał na czynniki
> pierwsze zespół przyczyn, klasyfikował je, oceniał głębokość ich wpływu
> itd. Tymczasem przyczyny te są w najważniejszych punktach proste: jego lęk
> przed odpowiedzialnością związaną z dorosłum życiem.

Bez tego jednak się chyba nie obejdzie, bo wasze spory zaszły już za daleko,
żebyście sami mogli z nich wyjść. Może niech chłopak sam wybierze
terapeutę, który mógłby mu pomóc( np z wybranego przez Was ośrodka)?

Wydaje mi się, że powinnismy podejmowac teraz działania nie
> na zasadzie pytania jego o zdanie (zazwyczaj odpowiedź jest : nie wiem,
> albo : jutro), ale realizacji jakiegoś planu, nawet wbrew tej woli, za to
> w żywotnym interesie. W przciwnym razie pozostaje nam "życzliwe
> przyglądanie się". Ale może nie mam racji ?

Imho nie masz racji, bo masz do czynienie z 17 latkiem. Jedyne, co
osiągniesz, to to, że chłopak Ci się zatnie w trwaniu w uporze przeciw
temu, na czym Tobie zależy. Będzie tego w przyszości żałował, po cichu
nawet przyzna Ci kiedyś rację, ale nie chodzi przecież o "kiedyś", tylko o
to, co dziś może dla siebie zrobić. Wbrew jego woli nie zrobisz nic, uwierz
mi, ja to znam z autopsji.

Na dziś ma prawie pusty pokój
> (komputer, magnetofon popsuł, kasety i płyty zabrane w ramach represji,
> książki , których nie zdażył podrzeć zabrane do naszej biblioteki), brak
> własnych pieniędzy (spłaca długi za podbieranie pieniędzy z naszych
> portfeli). Myśle, że przyzwyczaił sie do takiego stylu i poziomu życia.
> Nie dla niego więc argumenty o zarobkach adwokatów.

Wiesz, patrząc na to, co napisałeś, zaczynam wątpić, czy Ty rozmawiałeś z
chłopakiem, czy po prostu wygłaszałeś mu prawdy oczywiste odpowiednim
tonem:-( IMHO on po prostu robi Wam na złość, pokaże Wam za wszelką cenę,
że go nie złamiecie, coś na zasadzie "na złość babci odmrożę sobie uszy".

"Toksycznych rodziców" czytałeś?

--
Pozdrawiam
Justyna
"Lepiej grzeszyć, i potem żałować,
niż żałować, że się nie grzeszyło"

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


16. Data: 2004-02-04 11:54:02

Temat: Re: W odpowiedzi raz jeszcze
Od: "jerzyg" <j...@o...pl> szukaj wiadomości tego autora

Naprawdę trudno po tylu chybionych próbach, po tylu otrzymanych ciosach w
naturalny sposób chwalić dziecko. Tym bardziej, że nie mam zbyt wiele
powodów do tego. Chyba nawet dla niego stweirdzenia w stylu: "cieszę się, ze
spóźniłeś się tylko 30 minut" (zwykle bywa to pare godzin) nie są pozytywną
motywacją. Albo jesli po wielokrotnych namowach raz na parę miesięcy
posprząta w pokoju, bo spodziewa się gościa (choć trudno chowanie brudów do
szafy, a śmieci do łózka nazwać sprzątaniem), to czy tutaj jest pole do
naturalnego pozytywnego motywowania. Podobnie usilne poprawianie oceny z
informatyki z 1 na 2, w sytuacji, gdy to zaledwie jedna z 10 jedynek, a tak
naprawdę chodzi o dostęp do komputera. Usilnie szukam pozytywów. Choćby
takich jak dziś, jak wspólne śniadanie, bo zazwyczaj jada kiedy my spimy
albo nikt nie widzi. Jednak jego własne inicjatywy "normalności" zazwyczaj
maja na celu przygotowanie gruntu pod prośbę o pieniądze lub załatwienie
jakiejś sprawy. Czuję się wtedy jak w sklepie, gdzie można co najwyżej coś
kupić za coś... Wtedy robi się coraz trudniej. Zamykamy się wszyscy
wzajemnie przed sobą...

Pozdrawiam
--Jerzy


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


17. Data: 2004-02-04 13:57:11

Temat: Re: W odpowiedzi raz jeszcze
Od: "Karolina Matuszewska" <ginger#isp,pl> szukaj wiadomości tego autora

In news:bvqmfb$o70$1@atlantis.news.tpi.pl,
jerzyg <j...@o...pl> typed:

> Usilnie szukam
> pozytywów. Choćby takich jak dziś, jak wspólne śniadanie, bo
> zazwyczaj jada kiedy my spimy albo nikt nie widzi. Jednak jego własne
> inicjatywy "normalności" zazwyczaj maja na celu przygotowanie gruntu
> pod prośbę o pieniądze lub załatwienie jakiejś sprawy. Czuję się
> wtedy jak w sklepie, gdzie można co najwyżej coś kupić za coś...

Wiesz, to może spokojnie mu wytłumacz, że rodzice mają obowiązek
utrzymywania dzieci, które są niepełnoletnie lub uczące się. Za chwile
stuknie mu osiemnastka, jeśli wyrzucą go ze szkoły, to będzie musiał przejść
na własne utrzymanie, pójść, jak kolega, do hipermarketu na kasę, za 500-600
zł pensji wynająć pokój, ubrać się i wyżywić... Koniec wypadów ze znajomymi,
koniec komputerów i internetu, koniec jedzenia w lodówce na wyciągnięcie
ręki... Albo się uczy i kończy szkołę, ale wio na swoje utrzymanie. Pokaż
mu, że życie bez obowiązków nie istnieje, albo szkoła albo praca. Nie dawaj
mu pieniędzy do ręki (!!!), zaspokajaj podstawowe potrzeby (jedzenie,
ubranie), ale już np. kino czy knajpa niech będą luksusem, na który stać
tylko tych, co pracują (za pracę można przecież uznać naukę w szkole). Jeśli
będzie protestował to powiedz, że starasz się go przyzwyczaić do życia,
jakie wiodą ludzie bez wykształcenia, którzy cały dzień harują za bardzo
marne pieniądze albo w ogóle na bezrobociu siedzą. Niech wie, co go czeka,
jeśli teraz się nie otrząśnie, w końcu rodzice nie mogą w nieskończoność
utrzymywać dzieci, które nic nie robią.



Pozdrawiam,
Karola

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


18. Data: 2004-02-04 13:58:57

Temat: Re: W odpowiedzi raz jeszcze
Od: "Karolina Matuszewska" <ginger#isp,pl> szukaj wiadomości tego autora

In news:2DA8AA784D386E48A4090BA3B1647E10AB927F@jplwant0
03.jasien.net,
Karolina Matuszewska <ginger#isp,pl> typed:

> jedzenia w lodówce na wyciągnięcie ręki... Albo się uczy i kończy
> szkołę, ale wio na swoje utrzymanie. Pokaż mu, że życie bez
^^^

^W albo


Pozdrawiam,
Karola

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


19. Data: 2004-02-04 15:02:15

Temat: Re: W odpowiedzi raz jeszcze
Od: "Sowa" <m...@b...pl> szukaj wiadomości tego autora


Użytkownik "jerzyg" <j...@o...pl> napisał w wiadomości
news:bvqmfb$o70$1@atlantis.news.tpi.pl...
> Naprawdę trudno po tylu chybionych próbach, po tylu otrzymanych ciosach w
> naturalny sposób chwalić dziecko.

Ja wcale nie twierdzę że łatwo.
mam 2 małych dzieci tez czasami jest mi ciężko je pochwalić jak wcześniej
narozrabiały, mimo że skala tych przewin jest kompletnie nieporównywalna z
tym co może nabroić nastolatek.
ja tylko napisałam jak ja reagowałam na podobne teksty - po prostu jakoś tak
na złość rodzicom, sobie i światu starałam się być taka jak mi mówili że
jestem - mówili "bo ty nigdy nie posprzątasz" to nie sprzątałam specjalnie.
Jak mówili "potrafisz" to nawet jak nie wyszło, to starałam się drugi raz,
bo przecież jak mówią że potrafię, to pewnie potrafię.

Życzę wszystkiego najlepszego
i żeby jakś się udało dotrzec do syna mimo wszystko

Sowa

A moja czterolatka dzisiaj mnie zapytała, czy jak na nią krzyczę to też ją
lubię, czy wtedy nie - dzeci czasami zadają takie proste i takie trudne
zarazemm pytania.



› Pokaż wiadomość z nagłówkami


20. Data: 2004-02-04 15:09:42

Temat: Re: W odpowiedzi raz jeszcze
Od: Nela Mlynarska <n...@n...security.pl> szukaj wiadomości tego autora

jerzyg napisał(a):

> Chyba nawet dla niego stweirdzenia w stylu: "cieszę się, ze
> spóźniłeś się tylko 30 minut" (zwykle bywa to pare godzin) nie są
> pozytywną motywacją. Albo jesli po wielokrotnych namowach raz na parę
> miesięcy posprząta w pokoju, bo spodziewa się gościa (choć trudno
> chowanie brudów do szafy, a śmieci do łózka nazwać sprzątaniem), to
> czy tutaj jest pole do naturalnego pozytywnego motywowania. Podobnie
> usilne poprawianie oceny z informatyki z 1 na 2, w sytuacji, gdy to
> zaledwie jedna z 10 jedynek, a tak naprawdę chodzi o dostęp do
> komputera. Usilnie szukam pozytywów.

Ależ właśnie sobie odpowiedziałeś. To są pozytywy. On się męczy ...
stara, nawet te buty gdzieś w ferworze walki z bałaganem upchnie, a tu ...
zawsze to samo: "nawet posprzątać nie umiesz, nic z Ciebie nie będzie".

Właśnie te małe jego starania musisz nauczyć się dostrzegać. Milcz, albo
mów o nim dobrze.

Można choćby żartem (jeśli szczera pochwała z głębi ducha nie przejdzie
Ci przez usta) rzucić: no chłopie, widzisz, udało się. Już nie stoją na
środku pokoju (buty mam na myśli).

A poprawienie oceny z 1 na 2 to może być naprawdę sukces ogromny. Ty
pewnie chciałbyć przynajmniej 4 albo i lepiej. Ja stara jestem i
skołatana, a takie wymagania w sytuacji, kiedy nic mi nie wychodzi
dobiły by mnie i prawdę mówiąc kopnęłabym wszystko w zad.

A jeśli idzie o pomoc w nauce? Czy ktoś mu pomaga? Czy sam musi się
przebić przez potworne zaległości, które jak sądze, nawet tytana by w
takim stanie dobiły?

Wiem, że to trudne, ale zdaje się, że problem zaczyna się od tego, że
syn nie spełnia Twoich oczekiwań. Czy nie to jest Twoim problemem? Czy
nie to Cię złości. I "Twoja" porażka, że tylko z 1-ki na 2-kę udało się
mu przeskoczyć. Przecież to dla niego był ogromny krok. Zrobił to. Być
może nawet był z siebie troszkę dumny, a tu ... dupa. Ojciec nawet tego
nie zauważył, albo rzekł ... no tak, tego się spodziewałem.

Nie chodzi o stanie się kumplem. Nie tylko o to. Musisz zaakceptować
jego malutkie kroczki i przyjąć, że nie będą wielkie. Że nie spełni z
dnia na dzień Twoich ambicji. Po prostu powoli, bardzo powoli zacznie
wygrzebywać się z potwornego doła. Bo wyobraź sobie czym dla niego jest
ta nie do przeskoczenia pierwsza klasa (?). On nie wierzy, że może mu
się udać, Ty nie wierzyusz, wątpię aby nauczyciele wierzyli ... to jak
ma się udać. Ktoś wreszcie musi w niego uwierzyć. I w to, że małe
lroczki to dla niego kroki siedmiomilowe.

Ja wspólnie z nim opracowałabym plan. Pomogłabym uporządkować zadania do
zrealizowania od tych o najwyższym priorytecie to tych najbardziej
błachych. Potem odkreślałabym te, które mają znikome znaczenie (dla
niego i ... "obiektywnie" dla jego życia). Potem pogłówkowalisbyśmy
razem, które można przesunąć na kogoś innego, przy realizacji których
można skorzystać z czyjeś pomocy a na koniec uszeregowałabym te, które
pozostają tylko do zrealizowania przez niego. Odpuściłabym bałagan,
spóźnianie się (w tym wieku nie nauczysz go tego z dnia na dzień).
Poszukalibyśmy rzeczy, które mogą go wspierać w mobilizacji (może zmiana
fryzury, może oświetlenia pokoju, może więcej ćwiczeń fizicznych, może
mniej). W moim życiu zawsze były takie rzeczy, które pomagały mi
powstawać po upadkach. Ale faceci ponoć mają inaczej ;-)

On ma teraz wszystko do tyłu. Wszystko zawalone. Komu by się chciało
nadrabiać. On już ma dość nadrabiania. Jemu się nie chce. I mnie się nie
chiałoby bez nadziei, że się uda. A sądzę, że on już nie ma żadnej
nadziei. A starzy jeszcze brzęczą za uszami. Może i lepiej usiąść na
kasie ...

Wiesz ... napisałam dużo, ale właśnie poczułam głębokie: a może usiąść w
hipermarkecie na kasie ... dla świętego spokoju.

Pozdrawiam,
Nela

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : 1 . [ 2 ] . 3 . 4


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

adopcja a kryteria
jak sprawdzić
Sex - inicjowanie zblizenia.
Seks
Re: Prawa rodzicielskie a kontakt z dzieckiem

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

"Nie będziesz cudzołożył."
Znalazłam kanał na YouTube dla dzieci i nie tylko i poszukuję podobnych
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.
Mechanizmy obronne a zakazowe wychowanie dzieci.

zobacz wszyskie »