Data: 2002-08-21 06:09:40
Temat: Mam romans z kolegą z pracy (długie)
Od: "Monika Gibes" <i...@p...wp.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Dowiedziałam się o tym wczoraj. Źródłem tej zaskakującej nawet dla mnie
informacji jest stróż nocny w mojej firmie, zwany dalej cieciem.
Cieć poinformował o tym kilku facetów w mojej firmie, w prostych,
żołnierskich słowach, a jeden z nich powiedział obu zainteresowanym (czyli
mnie i mojemu "kochankowi"), każdemu z osobna - chyba głównie po to, żeby
zobaczyć reakcję.... (najfajniejsza była reakcja "zainteresowanego" - "Ja?
Przecież ja nie mam na to czasu?" powiedział)
W pierwszej chwili wybuchnęłam śmiechem - do tego stopnia rozbawiła mnie
wizja mojego romansu z firmowym kierowcą... Ale chyba właściwie powinnam się
wkurzyć, nie?
Z owym kolegą na szczęście nie łączy mnie nic specjalnego, poza tym, że
jakieś 10 razy podrzucał mnie po pracy do domu (ma mniej więcej w tym samym
kierunku) - 10 razy w ciągu 2,5 roku pracy.
Okazało się, że owo podwożenia stało się powodem do takich cieciowych
konkluzji - za ostatnim razem (jakiś miesiąc temu) kolega zabrał mnie spod
firmy, a po 2 godzinach po coś tam znów do firmy przyjechał. Co robił w
ciągu tych 2 godzin? - dla ciecia sprawa jest jasna ;-) Najwyraźniej
chłopina się nudzi... (szefostwo jest na urlopie, a jego głównym zajęciem
jest donosicielstwo...)
Zastanawiam się, jak powinnam zareagować? Kilka rozwiązań chodzi mi po
głowie:
1. kompletnie zignorować całą sytuację (mnie ona nie szkodzi - nie dbam do
tego stopnia o reputację; wręcz przeciwnie, taki "firmowy romans" zakończy
wreszcie spekulacje wśród kierowców i magazynierów czy aby na pewno jestem
hetero ;-)))
2. przy pierwszym spotkaniu z cieciem (czyli jutro rano) nawrzucać mu jak
świni do koryta?
3. odczekać i nawrzucać mu przy okazji jakiejś innej konfrontacji (rzadko do
nich dochodzi, bo zgodnie z zasadą "nie ruszaj g.. nie będzie śmierdzieć"
staram się nie mieć nic do czynienia z cieciem)?
Gdyby nie to, że kolega jest żonaty, mogłabym wybrać czwartą opcję - przy
pierwszej okazji, w obecności kolegi i ciecia zachowywać się tak, żeby cieć
miał radochę, że jako pierwszy wykrył romans, który teraz rozkwita na oczach
wszystkich ;-)
Ale kolega jest żonaty i to o niego głównie mi chodzi (bo choć na romans z
nim nigdy bym się nie porwała, to lubię go jako człowieka). Już jakiś czas
temu miał kłopoty, bo po podwiezieniu innej koleżanki z firmy (nota bene
wzajemne podwożenie jest u nas na porządku dziennym a już dwa razy się
zdarzyło, że ktoś ma kłopoty z tego powodu) ktoś anonimowo zaczął wydzwaniać
do jego żony z "uprzejmymi informacjami" na temat łajdaczenia się małżonka.
Nie znam osobiście jego żony i nie specjalnie uśmiecha mi się mieć wydrapane
przez nią oczy - na dodatek - zupełnie "za darmo"....
W porywie "dobrego humoru" doszliśmy z kolegą do wniosku, że skoro już i tak
wszyscy w firmie wiedzą o naszym romansie, to może byśmy go skonsumowali?
;-))
Co sądzicie o całej tej sytuacji?
pozdrawiam
Monika
|