Strona główna Grupy pl.sci.psychologia NET - owa przyjazn

Grupy

Szukaj w grupach

 

NET - owa przyjazn

Liczba wypowiedzi w tym wątku: 31


« poprzedni wątek następny wątek »

1. Data: 2000-11-15 14:00:21

Temat: NET - owa przyjazn
Od: "Mechanik" <m...@i...pl> szukaj wiadomości tego autora

Czesc!

Postanowilem napisac o tym, co przezylem, bo rzecz jest dla mnie dosc wazna.
Kilkanascie juz miesiecy temu, na poczatku tego roku majac niewiele pracy
zabawialem sie w pogadki irc-owe i wsrod wielu, wielu napotkanych ludzi
spotkalem Pania nazwijmy ja NN. Rozmawialismy najpierw czasami, potem
czesciej, a w koncu bardzo, bardzo czesto, przegadywalismy cale dnie, nie
pracujac prawie wogole przez to. Nigdy nie spotkalismy sie, i byla to
swiadoma decyzja, ze nasza znajomosc pozostanie sieciowa, chociaz nie
wykluczalismy spotkania kiedys tam..., rozmawialismy czasem tez
telefonicznie, ale nie bylo to juz to, co w sieci. Dodam, ze ja mam swoja
rodzine, ona ma swoja, ale nigdy chyba tez nie wyszlismy poza ta subtelna
granice, za ktora konczy sie przyjazn, a zaczyna cos wiecej. Byla (i jest)
mi bardzo bliska, az czasem lapalem sie na tym iz to, ze mysle o niej
stanowi jakies zagrozenie dla mojego malzenstwa. Teraz z roznych wzgledow
kontakujemy sie dosc rzadko (ona jest na macierzynskim), w mailach, i widze,
jak strasznie mi tego brakuje. Byc moze jest w tym cos z uzaleznienia nie od
konkretnej osoby, ale od szczerosci, ktora mozna wyrazic w sieci. Moja
osobowosc jest chyba dosc skomplikowana i porabana i nie potrafie o pewnych
rzeczach rozmawiac z zona.

Co o tym myslicie? Czy ktos z Was przezyl/przezywa cos podobnego?
Czy wyrzuty sumienia, jakie czasem miewalem z tego powodu, iz dopuscilem do
bardzo bliskiej psychicznie znajomosci sa uzasadnione?






› Pokaż wiadomość z nagłówkami


Zobacz także


2. Data: 2000-11-15 17:15:42

Temat: Re: NET - owa przyjazn
Od: "sos3n" <s...@p...pl> szukaj wiadomości tego autora

no coz ja mialem przyjemnosc poznac sporo ludzi z irc'a/
... zarowno kolerzanki jak i kolegow, najlepsze byly imprezy/zloty u mnie w
chacie ;) imprey jakie sie wspomina do konca zycia ;)
sos3n


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


3. Data: 2000-11-15 17:47:38

Temat: Re: NET - owa przyjazn
Od: "PAULINA" <p...@s...com.pl> szukaj wiadomości tego autora

czesc:]]]

ja mam takiego swojego netowego przyjaciela:]] zaczelo sie od zwyklego
oszukiwania plikow mp3 i tak rozwinela sie rozmowa...tyle ze ja z Arkiem mam
caly czas normalne stosunki..najpierw byly pogaduchy do pozna na ircu potem
jeszcze jakies maile i tak jest do teraz....

zobaczylismy sie dopiero po polrocznej znajomosci sieciowej...zebralismy sie
na odwage i poszlo:]]

potem poznalam jego dziewczyne i wiem jak jest miedzy nimi:] sa poprostu
cudowni razem:]]]]]

od poczatku laczyl mnine i Arka tylko net i zostalismy netowym
rodzenstwem:]]]] teraz widujemy raz na jakis czas a w sieci dalej mamy swoje
netowe godzinki:]]]

przeciez kazdy z nas potrzebuje kogos komu moze pwiedziec wszystko..nie
zawsze ta osoba musi byc wspolmalzonek.czasami jest tak ze potrzebujemy
osoby podobnej do nas aczkolwiek obiektywnej ktora wogole nie zna
tematu.....

niestety rada dla wszystkich jest to aby wyznaczyc sobie granice takich
znajomosci i nie pozwolic by zawojowaly one nasz swiat...

my z Arkiem te granice mamy od poczatku dlatego jest caly czas ok:]]]

a jak mysle o netowych przyjazniach narzuca mi sie do glow text zespolu
"Lzy" : "wiem ze jestes gdzies tam przeciez znam twoje imie mysli twoje znam
, nie wiem kim jestes dla wielu , lecz dla mnie jestes wszystkim , moj
przyjacielu"

ogolnie uwazam ze takie znajomosci sa ok ale trzeba znac ich granice.....

pozdrawiam


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


4. Data: 2000-11-15 18:41:21

Temat: Re: NET - owa przyjazn
Od: "spider" <s...@c...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Co o tym myslicie? Czy ktos z Was przezyl/przezywa cos podobnego?
> Czy wyrzuty sumienia, jakie czasem miewalem z tego powodu, iz dopuscilem
do
> bardzo bliskiej psychicznie znajomosci sa uzasadnione?

No ja sie zakochalem w takiej pani (a ona we mnie), a to, ze bedziemy ze
soba nigdy nie mialo nastapic, z gory o tym wiedzielismy, sporo sie
klocilismy o to na poczatku. Potem to miala byc tylko znajomosc i nic
wiecej, potem przyjazn i ani kroku dalej, a potem juz byla milosc i teraz
wszystko sie zmienilo. Kiedys pisalem na grupie (bardzo dawno temu) o
milosci na odleglosc i sie klocilem, ze to predzej czy pozniej i tak sie
rozpadnie, ale teraz mam na to zupelnie inny punkt widzenia. Przepadlem i to
na amen :). Takze uwazaj, bo ja tez zaczynalem od uzaleznienia psychicznego,
najpierw ja uzaleznilem ja od siebie, a potem sam uzaleznilem sie od niej,
no tyle, ze ja nie mialem zony. Mam inna znajoma na sieci i tez uwaza mnie
za kogos bliskiego, ale tym razem staram sie nie angazowac za bardzo.
Wyznaczylem sobie nowe granice (zero telefonow, zero spotkan itp.) i
spokojnie sobie z tym wszystkim radze nie majac wyrzutow sumienia, staram
sie nie miec przyjaciolek wsrod kobiet, bo teraz uwazam, ze kazda przyjazn
predzej czy pozniej konczy sie albo miloscia, albo rozstaniem.
A skoro nie potrafisz rozmawiac z zona o pewnych rzeczach, to czas zaczac,
nie uwazasz? To tylko wydaje sie trudne. W koncu chyba najlepszego
przyjaciela ma sie w swoim partnerze, nie uwazasz? Wlasnie partner powinien
byc najlepszym kumplem i przyjacielem. Z przyjacielem zawsze mozna sie
rozstac, z zona ... no w kazdym razie sie nie powinno.
bye

--
spider
s...@c...pl
http://www.eps.gda.pl/spider


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


5. Data: 2000-11-15 20:24:39

Temat: Re: NET - owa przyjazn
Od: "matador" <m...@g...pl> szukaj wiadomości tego autora

[...] Takze uwazaj, bo ja tez zaczynalem od uzaleznienia psychicznego,
: najpierw ja uzaleznilem ja od siebie, a potem sam uzaleznilem sie od niej,
: no tyle, ze ja nie mialem zony. [...]

Co oznacza (chocby wg ciebie) uzaleznienie psychiczne?
i jak to wygląda na sieci?


pozdrawiam


--
matadori

m...@g...pl


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


6. Data: 2000-11-15 21:02:11

Temat: Re: NET - owa przyjazn
Od: "Brian" <b...@e...pl> szukaj wiadomości tego autora

Ludzie padają ofiarą własnej wyobraźni. Na pewno wszyscy pamiętacie jak się
kochaliściw w kimś jako nastolatki. Wydawało się wam, że ta osoba jest
fantastyczna, wspaniała i w ogóle życie bez niej nie ma sensu (pozdrowienia
dla hansa).
Wyobrażamy sobie wtedy, że ma same zalety. Nie jesteśmy w stanie myśleć o
niczym innym, tylko o niej/nim.
No i zadajemy sobie dużo trudu, żeby być razem. No i czasem jesteśmy.
Zaczynamy chodzić ze sobą. Poznawać się. Dotykać. Kochać. Dużo roazmawiać. A
potem decydujemy się, żeby być razem. Zamieszkać. Czasem wziąć ślub.
Po jakimś czasie się okazuje, że on nie myje wanny, a ona zostawia waciki po
demaikjażu na pralce, on rzuca ubranie na krzesło, a ona maluje paznokcie w
łóżku itd. itp.
No i zauważamy coraz więcej takich rzeczy. I one zaczynają coraz rzadziej
nas rozczulać, a coraz częściej wkurzać.
No i oczywiście nikt nie chce zmywać :)
Trwa to jakiś czas - kilka lat. Żyjemy w poczuciu, że druga osoba nas nie
rozumie. nasza wyobraźnia zaczyna budować nowe światy: a co by było gdyby
...
Nie bierzemy tego poważnie. Aż tu któregos dnia spotykamy przypadkowo kogoś,
kto przypadkowo powie coś takiego, co nami potrząśnie i zaczynamy sobie
wyobrażać, że z tym kimś tobydopierobyło ... Myśłimy sobie o tym kimś i nie
bierzemy tego poważnie. No, może gdy niesiemy waciki z pralki do wiadra ze
śmieciami, lub zbieramy skarpetki z podłogi.
TA osoba na pewno jest inna. Dokładnie taka jakbyśmy chcieli.
Jeżeli mamy trochę szczęścia, to udaje nam się zdobyć TĄNASZĄWYMARZONĄOSOBĘ
i wtedy okazuje się, że nie było wcale tak rewelacyjnie. No i jeżeli mamy
trochę rozumy to za którymś razem załapiemy że problem jest w nas i
gdziebyśmy nie poszli, zabierzemy go ze sobą. Każdy ma swój kawałek
ciemności, który wszędzie za nim łazi - cień.
No i jeżeli mamy odwagę cos z tym zrobić (a trzeba się najpierw przyznać, że
problem jest w nas :-(((), to n-ty kolejny zwiazek jest juz trochę inny.
Sprzątamy waciki i skarpety i myśłimy z rozrzewnieniem o innych cechach,
które są rozczulające, bo te wkurzające nie mają już takiego znaczenia, choć
nie boimy się przyznać przed sobą, że istnieją.
I wtedy możemy powiedzieć, że mamy szczęście. I chociaż gdzieś tam jest na
pewno TEN ktoś, to wiemy, że to tylko nasza wyobraźnia robi nas w krowę.

CHOCIAŻ UWAGA - czasem spotykamy kogoś sensownego. Ale rzadko.
I DRUGA UWAGA - jeżeli ten ktoś jest idealny, to znaczy, że znowu się
załapaliśmy na stary numer i wymaga to tylko czasu, żeby wszystko wróciło do
normy.
Jeżeli nie jest idealny, tylko wkurza nas, ale też rozczula ... to kto wie.

Wymądrzał się

--
Brian

b...@e...pl
#Life is the bitch and then you die#


Użytkownik "Mechanik" <m...@i...pl> napisał w wiadomości
news:8uu17p$ecj$1@news.tpi.pl...
> Czesc!
>
> Postanowilem napisac o tym, co przezylem, bo rzecz jest dla mnie dosc
wazna.
> Kilkanascie juz miesiecy temu, na poczatku tego roku majac niewiele pracy
> zabawialem sie w pogadki irc-owe i wsrod wielu, wielu napotkanych ludzi
> spotkalem Pania nazwijmy ja NN. Rozmawialismy najpierw czasami, potem
> czesciej, a w koncu bardzo, bardzo czesto, przegadywalismy cale dnie, nie
> pracujac prawie wogole przez to. Nigdy nie spotkalismy sie, i byla to
> swiadoma decyzja, ze nasza znajomosc pozostanie sieciowa, chociaz nie
> wykluczalismy spotkania kiedys tam..., rozmawialismy czasem tez
> telefonicznie, ale nie bylo to juz to, co w sieci. Dodam, ze ja mam swoja
> rodzine, ona ma swoja, ale nigdy chyba tez nie wyszlismy poza ta subtelna
> granice, za ktora konczy sie przyjazn, a zaczyna cos wiecej. Byla (i jest)
> mi bardzo bliska, az czasem lapalem sie na tym iz to, ze mysle o niej
> stanowi jakies zagrozenie dla mojego malzenstwa. Teraz z roznych wzgledow
> kontakujemy sie dosc rzadko (ona jest na macierzynskim), w mailach, i
widze,
> jak strasznie mi tego brakuje. Byc moze jest w tym cos z uzaleznienia nie
od
> konkretnej osoby, ale od szczerosci, ktora mozna wyrazic w sieci. Moja
> osobowosc jest chyba dosc skomplikowana i porabana i nie potrafie o
pewnych
> rzeczach rozmawiac z zona.
>
> Co o tym myslicie? Czy ktos z Was przezyl/przezywa cos podobnego?
> Czy wyrzuty sumienia, jakie czasem miewalem z tego powodu, iz dopuscilem
do
> bardzo bliskiej psychicznie znajomosci sa uzasadnione?
>
>
>
>
>
>


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


7. Data: 2000-11-15 22:07:29

Temat: Re: NET - owa przyjazn
Od: "PAULINA" <p...@s...com.pl> szukaj wiadomości tego autora

wiesz....nie wiem....
oza tym zawsze mialam wiecej kolegow niz koleznek z baby na necie nie
potrafia ze soba tak rozmawiac jak baba z facetem....

w sumie mam jedna przyjaciolke in real a kilko przyjaciol mezczyzn.....

jakos zawsze gadalo mi sie lepiej z facetami niz z kobietami..

pozdrawiam

paulina


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


8. Data: 2000-11-15 22:34:32

Temat: Re: NET - owa przyjazn
Od: "spider" <s...@c...pl> szukaj wiadomości tego autora

> Co oznacza (chocby wg ciebie) uzaleznienie psychiczne?
> i jak to wygląda na sieci?

Uzaleznienie psychiczne wg mnie oznacza takie 'przyzwyczajenie' do drugiej
osoby, ze gdy brak tej osoby (w jakiejkolwiek formie) wywoluje rozne
negatywne emocje (cos w stylu 'glodu'). Zdenerwowanie, smutek, apatia,
rozkojarzenie itp.

Hmm... a na sieci?
No nie wiem jak to jest z innymi, ale u mnie to bylo czeste przesylanie
listow (od 1 do 10) jednego dnia. Dlugosc listow (no nie wiem jak to sie
przelicza na txt, ale nasze htmlowe listy srednio mialy 50 kb, a rekordowe
200 kb i taki list zazwyczaj srednio jeden na dzien). Pisanie do drugiej
osoby kosztem innych 'wazniejszych' zajec. Wywalanie kazdego, kto chcial sie
zblizyc do komputera :). Gadanie na sieci po kilka godzin. Oczywiscie to nie
byloby mozliwe, gdyby nie zaistniala fascynacja druga osoba.
Nasze uzaleznienie bylo zwiazane z poczta elektroniczna (ale srodek przekazu
moze byc dowolny, telefon, zwykle listy, zwykle spotkania itp). Brak listu
od konkretnej osoby podczas sprawdzania poczty wywolywalo gleboki smutek. No
i oczywiscie zawsze chcialo sie wiecej i wiecej.
Trudno mi to opisac. To trzeba poczuc :).
bye

--
spider
s...@c...pl
http://www.eps.gda.pl/spider


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


9. Data: 2000-11-15 22:41:40

Temat: Re: NET - owa przyjazn
Od: "spider" <s...@c...pl> szukaj wiadomości tego autora

> No i jeżeli mamy odwagę cos z tym zrobić (a trzeba się najpierw przyznać,
że
> problem jest w nas :-(((), to n-ty kolejny zwiazek jest juz trochę inny.

A dlaczego dopiero n-ty?
Wystarczy popracowac troche przy tym pierwszym.
To bez sensu zrywac dany zwiazek z powodu pewnych przyzwyczajen. To przeciez
tylko wyuczone nawyki, ktore mozna zmienic. Skoro sie kogos kocha, to zrobi
sie dla tej osoby wszystko, wiec dlaczego tak trudno sie zmienic w danym
zwiazku? Dlaczego latwiej jest porzucic i nic nie zmieniac. Czy wszyscy maja
takiego lenia, ze czekaja na gotowe? Znalezc ideal, ale taki, ktory nie
zwraca uwagi na nasze wady? To absurd.
Mysle, ze czasami warto porozmawiac z ta druga polowka jesli cos nas wkurza.
Przeciez nie musi od razu wyniknac z tego klotnia, a przy okazji dowiemy sie
czegos ciekawego o sobie. Troche silnej woli i jest super.
pa

--
spider
s...@c...pl
http://www.eps.gda.pl/spider


› Pokaż wiadomość z nagłówkami


10. Data: 2000-11-15 22:53:53

Temat: Re: NET - owa przyjazn
Od: "Agata" <w...@z...pl> szukaj wiadomości tego autora


Witaj,

Zdecydowalam sie do Ciebie napisac, gdyz jestem sama takim oto dziwnym
przykladem tego jak to czlowiek sam sie wpedza w klopoty, nie zdajac sobie z
tego sprawy.....taka przyjazn na sieci, ktora mi sie zdarzyla jest jak sam
zapewne zauwazyles czyms co wyzwala w nas pewna szczerosc i porusza
najglebsze zakamarki podswiadomosci, gdyz nie widzimy tej osoby, mamy
jedynie swiadomosc jej istnienia. Idealizujemy ja - to trzeba powiedziec
glosno i wyraznie.Trzeba tez dopowiedziec ze taka znajomosc tak naprawde nie
rozni sie od typowej tzn. gdy dwoje ludzi spotyka sie regularnie w kawiarni
czy gdzies tam aby porozmawiac i poczuc sie dobrze w swoim towarzystwie.

Moje przezycie jest jeszcze bardzo swieze i wcale nie moge go traktowac jako
negatywne, jak kazde zreszta doswiadczenie zyciowe. Czlowiek sie uczy na
bledach, co wazne - poznaje sam siebie. Jestem jeszcze mloda (21 lat ) ale
wlasnie przez to niby takie niepozorne doswiadczenie - ot taka sobie
znajomosc jakby sie wydawalo - wiele sie dowiedzialam o sobie, wlasnie przez
takie internetowe, nocne, dzienne rozmowy, gdzie z przyjemnoscia i z pewna
wrecz ludzka potrzeba otwieralam sie od wewnatrz pewnemu przeciez
przypadkowo poznanemu czlowiekowi na sieci. Przyjazn rozwinela sie,
stwierdzilismy ze trzeba sie spotkac, gdyz inaczej czlowiek sam wpedza sie w
klopoty idealizujac te druga osobe. Logiczne? Tak. Spotkalismy sie
wieczorem, przegadalismy cala noc, spacerujac po mrocznym lesie, znalezlismy
takze tu wspolny jezyk.Byly dalsze spotkania, aczkolwiek nie czesto mialy
one miejsce.Ja mialam wakacje, on pracowal, zreszta jest pracoholikiem. Ale
do czego zmierzam - powoli jedno w drugim sie odnajdywalo, jestesmy bardzo
podobni pod wzgledem charakteru, choc zupelnie inne drogi zawodowe zesmy
obrali.Problem byl w tym ze ten czlowiek jednak stwierdzil ze nie bedzie sie
angazowal i dopial swego poprzez ograniczenie kontaktu.Przestarszyl sie byc
moze, ma zreszta tez swoje problemy rodzinne z dawna zona ( a jest tak w
ogolnosci starszy ode mnie o 16 lat ), zaangazowany w prace - po co bedzie
sie pakowal w nowy zwiazek......? Na dzien dzisiejszy tak rozumiem jego
zachowanie. Ale to co przezylam to moje, a bylo pieknie.

I teraz co chce powiedziec: trzeba sobie zdawac sprawe ze takie relacje
powstale w wyniku znajomosci internetowej, rozwijaja sie typowo jak w zyciu
codziennym. Czyli trzeba sobie uswiadomic ze jest to duze ryzyko dla np.
malzenstwa, gdy jedno z nich wda sie w taka znajomosc.Nalezy jezeli juz,
aczkolwiek nie opanowalam tej sztuki, podchodzic na dystans do osoby po
drugiej stronie ekranu, brac pod uwage to aby jej nie idealizowac, jest
przeciez taka sama jak inni......tylko nasza swiadomosc i wyobraznia buduje
sobie jakis tam uposledzony obraz. ( moze za mocno sie tu wyrazilam, gdyz
kazda osoba jest inna i wyjatkowa, tyle ze tu nie widzimy tego, co nam daje
normalnie duzo informacji, czyli gestow, oczu, usmiechu, nie slyszymy
glosu ).

To chyba tyle, jeszcze tylko dodam ze ja teraz nie jestem jeszcze w stanie
przechodzic tego jeszcze raz, bylo to dla mnie zbyt mocne przezycie,
poczulam sie zbyt slaba w takich relacjach z ktorych potem wynika nie
wiadomo co......dlatego wyrzucilam po kolejnej takiej znajomosci, aczkolwiek
duzo krotszej ale i odwazniejszej, cale to oprogramowanie do rozmow na sieci
gdzies tam daleko w przestrzen cybernetyczna..........

Powodzenia,
Agata





--
Moja poczta jest zawsze ze mną - e-mail przez WWW - http://rubikon.pl

› Pokaż wiadomość z nagłówkami


 

strony : [ 1 ] . 2 ... 4


« poprzedni wątek następny wątek »


Wyszukiwanie zaawansowane »

Starsze wątki

RATUNKU!POMOCY!!!!!!!!!! !!
Przemyślenia o nieświadomym!!! (bardzo pewnie ;))))
anoreksja
Re: żyć? nie teraz - później.
Re: Zwiazki homoseksualistow

zobacz wszyskie »

Najnowsze wątki

Połowa Polek piła w ciąży. Dzieci z FASD rodzi się więcej niż z zespołem Downa i autyzmem
O tym jak w WB/UK rząd nieudolnie walczy z otyłością u dzieci
Trump jak stereotypowy "twój stary". Obsługa iPhone'a go przerasta
Wspierajmy Trzaskowskiego!
I co? Jest wojna w Europie, prawda?

zobacz wszyskie »