Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!mat.uni.torun.pl!news.man.torun.pl!n
ews.man.poznan.pl!fargo.cgs.poznan.pl!news.internetia.pl!not-for-mail
From: "Brian" <b...@e...pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Re: NET - owa przyjazn
Date: Wed, 15 Nov 2000 22:02:11 +0100
Organization: InterNetia Telekom
Lines: 91
Message-ID: <8uutpk$v8c$1@news.internetia.pl>
References: <8uu17p$ecj$1@news.tpi.pl>
NNTP-Posting-Host: as1-18.starogard.dialup.inetia.pl
X-Trace: news.internetia.pl 974322292 32012 62.148.64.18 (15 Nov 2000 21:04:52 GMT)
X-Complaints-To: u...@i...pl
NNTP-Posting-Date: 15 Nov 2000 21:04:52 GMT
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 5.00.2919.6600
X-MSMail-Priority: Normal
X-Priority: 3
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V5.00.2919.6600
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:64881
Ukryj nagłówki
Ludzie padają ofiarą własnej wyobraźni. Na pewno wszyscy pamiętacie jak się
kochaliściw w kimś jako nastolatki. Wydawało się wam, że ta osoba jest
fantastyczna, wspaniała i w ogóle życie bez niej nie ma sensu (pozdrowienia
dla hansa).
Wyobrażamy sobie wtedy, że ma same zalety. Nie jesteśmy w stanie myśleć o
niczym innym, tylko o niej/nim.
No i zadajemy sobie dużo trudu, żeby być razem. No i czasem jesteśmy.
Zaczynamy chodzić ze sobą. Poznawać się. Dotykać. Kochać. Dużo roazmawiać. A
potem decydujemy się, żeby być razem. Zamieszkać. Czasem wziąć ślub.
Po jakimś czasie się okazuje, że on nie myje wanny, a ona zostawia waciki po
demaikjażu na pralce, on rzuca ubranie na krzesło, a ona maluje paznokcie w
łóżku itd. itp.
No i zauważamy coraz więcej takich rzeczy. I one zaczynają coraz rzadziej
nas rozczulać, a coraz częściej wkurzać.
No i oczywiście nikt nie chce zmywać :)
Trwa to jakiś czas - kilka lat. Żyjemy w poczuciu, że druga osoba nas nie
rozumie. nasza wyobraźnia zaczyna budować nowe światy: a co by było gdyby
...
Nie bierzemy tego poważnie. Aż tu któregos dnia spotykamy przypadkowo kogoś,
kto przypadkowo powie coś takiego, co nami potrząśnie i zaczynamy sobie
wyobrażać, że z tym kimś tobydopierobyło ... Myśłimy sobie o tym kimś i nie
bierzemy tego poważnie. No, może gdy niesiemy waciki z pralki do wiadra ze
śmieciami, lub zbieramy skarpetki z podłogi.
TA osoba na pewno jest inna. Dokładnie taka jakbyśmy chcieli.
Jeżeli mamy trochę szczęścia, to udaje nam się zdobyć TĄNASZĄWYMARZONĄOSOBĘ
i wtedy okazuje się, że nie było wcale tak rewelacyjnie. No i jeżeli mamy
trochę rozumy to za którymś razem załapiemy że problem jest w nas i
gdziebyśmy nie poszli, zabierzemy go ze sobą. Każdy ma swój kawałek
ciemności, który wszędzie za nim łazi - cień.
No i jeżeli mamy odwagę cos z tym zrobić (a trzeba się najpierw przyznać, że
problem jest w nas :-(((), to n-ty kolejny zwiazek jest juz trochę inny.
Sprzątamy waciki i skarpety i myśłimy z rozrzewnieniem o innych cechach,
które są rozczulające, bo te wkurzające nie mają już takiego znaczenia, choć
nie boimy się przyznać przed sobą, że istnieją.
I wtedy możemy powiedzieć, że mamy szczęście. I chociaż gdzieś tam jest na
pewno TEN ktoś, to wiemy, że to tylko nasza wyobraźnia robi nas w krowę.
CHOCIAŻ UWAGA - czasem spotykamy kogoś sensownego. Ale rzadko.
I DRUGA UWAGA - jeżeli ten ktoś jest idealny, to znaczy, że znowu się
załapaliśmy na stary numer i wymaga to tylko czasu, żeby wszystko wróciło do
normy.
Jeżeli nie jest idealny, tylko wkurza nas, ale też rozczula ... to kto wie.
Wymądrzał się
--
Brian
b...@e...pl
#Life is the bitch and then you die#
Użytkownik "Mechanik" <m...@i...pl> napisał w wiadomości
news:8uu17p$ecj$1@news.tpi.pl...
> Czesc!
>
> Postanowilem napisac o tym, co przezylem, bo rzecz jest dla mnie dosc
wazna.
> Kilkanascie juz miesiecy temu, na poczatku tego roku majac niewiele pracy
> zabawialem sie w pogadki irc-owe i wsrod wielu, wielu napotkanych ludzi
> spotkalem Pania nazwijmy ja NN. Rozmawialismy najpierw czasami, potem
> czesciej, a w koncu bardzo, bardzo czesto, przegadywalismy cale dnie, nie
> pracujac prawie wogole przez to. Nigdy nie spotkalismy sie, i byla to
> swiadoma decyzja, ze nasza znajomosc pozostanie sieciowa, chociaz nie
> wykluczalismy spotkania kiedys tam..., rozmawialismy czasem tez
> telefonicznie, ale nie bylo to juz to, co w sieci. Dodam, ze ja mam swoja
> rodzine, ona ma swoja, ale nigdy chyba tez nie wyszlismy poza ta subtelna
> granice, za ktora konczy sie przyjazn, a zaczyna cos wiecej. Byla (i jest)
> mi bardzo bliska, az czasem lapalem sie na tym iz to, ze mysle o niej
> stanowi jakies zagrozenie dla mojego malzenstwa. Teraz z roznych wzgledow
> kontakujemy sie dosc rzadko (ona jest na macierzynskim), w mailach, i
widze,
> jak strasznie mi tego brakuje. Byc moze jest w tym cos z uzaleznienia nie
od
> konkretnej osoby, ale od szczerosci, ktora mozna wyrazic w sieci. Moja
> osobowosc jest chyba dosc skomplikowana i porabana i nie potrafie o
pewnych
> rzeczach rozmawiac z zona.
>
> Co o tym myslicie? Czy ktos z Was przezyl/przezywa cos podobnego?
> Czy wyrzuty sumienia, jakie czasem miewalem z tego powodu, iz dopuscilem
do
> bardzo bliskiej psychicznie znajomosci sa uzasadnione?
>
>
>
>
>
>
|