| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-06-25 13:16:12
Temat: Nie chciec wyboru
NIE CHCIEĆ WYBORU
"Człowiek dokonuje wyboru, a potem nieustannie szuka
potwierdzenia jego słuszności."
- Jadwiga Skibińska-Podbielska
Na jednej z internetowych grup dyskusyjnych podjęto
ostatnio bardzo trudny temat. Antykoncepcja, aborcja, badania
prenatalne, a wszystko to wobec litery prawa i stanowiska
Kościoła Katolickiego. Ktoś chciał wiedzieć, czy w innych
krajach dopuszczalne jest przerywanie ciąży w przypadku
stwierdzenia poważnych defektów genetycznych płodu. Trochę z
ciężkim sercem podjęłam ten watek, patrząc na problem z punktu
widzenia niewypowiedzianie trudnego konfliktu moralnego. Węzeł
gordyjski czyjegoś życia. Przeciąć go, tylko jakim kosztem?
We Francji badania prenatalne są prowadzone na coraz
większą skalę. Poddawane są im kobiety, jeśli w ich rodzinach
występowało upośledzenie spowodowane genetycznymi anomaliami,
kobiety powyżej 35 lat, jak również wszystkie przypadki, gdzie
ultrasonografia wykazała jakieś anomalie. Już po budowie kośćca
płodu można na przykład wnosić o Zespole Downa.
Właśnie przy okazji bardzo ciekawego, wstrząsającego wręcz
reportażu o trisomii 21 miałam okazję zapoznać się z profilem,
zakresem i możliwością diagnostyki drogą tych okołopłodowych i
płodowych badań. Analiza wód płodowych wykazuje anomalie płodu,
lecz jej nie precyzuje. Do precyzyjnej diagnozy konieczne jest
pobranie krwi płodu, co się bez większego ryzyka praktykuje.
Obowiązkiem lekarza jest natychmiastowe powiadomienie
rodziców o istniejącej anomalii (jest to najczęściej na
przełomie czwartego i piątego miesiąca ciąży), zobrazowanie z
punktu widzenia medycznego wszystkich możliwych konsekwencji i
zarysowanie hipotetycznej prognozy. Lekarz informuje, ostrzega,
natomiast wybór, czyli decyzję co do dalszego przebiegu ciąży
pozostawia samym rodzicom. Poleca też doraźną pomoc psychologa,
pomoc w niektórych przypadkach bardzo cenną lub wręcz
niezbędną.
Bo chodzi właśnie o ten wybór. Jest to decyzja chyba
najtrudniejsza z możliwych, decyzja o idących bardzo daleko,
nieodwracalnych konsekwencjach. Odważyć się na urodzenie
dziecka bardzo poważnie obciążonego, czy też skazać je na
śmierć? Bo to dziecko umrze, położna w rozmowie z matką
decydującą - "nie" - mówi bardzo wyraźnie wskutek czego i kiedy
nie donoszone dziecko umiera w czasie wywołanego przedwczesnego
porodu.
Bo to jest już poród, najnormalniejszy poród, ze
znieczuleniem lędźwiowym, skurczami, itp., a nie chirurgiczny,
a więc niejako mechaniczny, przyzwalający na "pasywność"
przyszłej matki zabieg przerwania ciąży. Matka rodzi martwe
dziecko! Tak zdecydowała, tak wybrała. Czy można sobie
wyobrazić koszmarniejszy wybór?!
Matka może obejrzeć urodzony płód. Robione jest zdjęcie
lub nawet kasetowe nagranie, gdyż jest podobno wiele matek,
którym, najczęściej po jakimś czasie, potrzebne jest spojrzenie
na swoje nie donoszone dziecko. Za to pogrzebem zajmuje się
szpital, bo jest pogrzeb, tyle że absolutnie anonimowy. Nie
dokonuje się, tak w reportażu zapewniano, na kalekich płodach
sekcji zwłok. Straszne to wszystko? Tak, bardzo straszne.
Widziałam przyszłe matki stające przed takim nieludzkim
wyborem. Niektóre noszonemu w sobie kalectwu mówiły "nie" i
choć argumentowały racjonalnie, z góry przeczuwały nie dające
się zracjonalizować poczucie winy, z którym przyjdzie im żyć.
Wybrały tak zwane mniejsze zło, lecz zło pozostaje złem.
Widziałam matki pełne rezygnacji i uzasadnionych obaw
przyzwalające na narodziny upośledzonego dziecka. Dobrze jednak
przeczuwały, że łatwiej o jednorazową spontaniczną manifestację
moralnej siły przy podjęciu decyzji niż późniejsze borykanie
się na co dzień przez być może długie lata z takim brzemieniem
jak cierpienie własnego dziecka. Cholernie współczułam zarówno
jednym matkom, jak i tym drugim. Pracuję z ludźmi
upośledzonymi, więc dobrze wiem, czego te matki się bały. Mnie
jednak o niebo łatwiej, mimo autentycznego zaangażowania jestem
na zewnątrz ludzkiej rodzinnej tragedii, która uderzyła
gwałtownie, niesprawiedliwie w czyjeś najgłębsze jestestwo.
Jakże często te matki płakały, skarżąc się lub nawet
buntując: po co mi to powiedziano?! Nie chcę dokonywać takiego
wyboru! Wolałabym nie wiedzieć!... Dawniej sam Stwórca
decydował kto ma żyć, a kto odejść z tego świata. Postęp nauki,
rozwój techniki medycznej dał ten okrutny oręż człowiekowi. Czy
jednak człowiek jest zdolny udźwignąć taki ciężar? Myślę, że
zdecydowanie - nie!
Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2002-06-25 16:41:11
Temat: Re: Nie chciec wyboru
Użytkownik "Magdalena Nawrocka" <m...@w...fr> napisał w
wiadomości
news:20020625131420.WJPG1248.viefep12-int.chello.at@
jupiter.chello.fr...
>
> NIE CHCIEĆ WYBORU
>
>Bo chodzi właśnie o ten wybór.
Wiele kobiet umarło, ponieważ odmówiono im prawa do wybierania, czy
chcą mieć dziecko, czy też nie!
>Nie chcę dokonywać takiego wyboru! Wolałabym nie wiedzieć!...
Niektórzy ludzie preferują metodę strusia czyli chowania głowy w
piasek. Takim, to faktycznie, niech lepiej pomoże Stwórca.
>Czy jednak człowiek jest zdolny udźwignąć taki ciężar? Myślę, że
> zdecydowanie - nie!
>
A ja myślę, że zdecydowanie - tak!
Pozdrawiam!
Elizabeth
P.S.
Wiesz jak zastąpić mniejsze zło? - większym dobrem!
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-06-25 17:39:02
Temat: Re: Nie chciec wyboruOn Tue, 25 Jun 2002 18:41:11 +0200, Elizabeth wrote:
>
>Użytkownik "Magdalena Nawrocka" <m...@w...fr> napisał w
>wiadomości
>news:20020625131420.WJPG1248.viefep12-int.chello.at
@jupiter.chello.fr...
>>
>> NIE CHCIEĆ WYBORU
>
>>
> Wiele kobiet umarło, ponieważ odmówiono im prawa do wybierania, czy
>chcą mieć dziecko, czy też nie!
>
Mowisz o sytuacji ekstremalnej. Na szczescie rzadko bywa taki dramatyczny
dylemat: zycie matki czy zycie dziecka.
> Niektórzy ludzie preferują metodę strusia czyli chowania głowy w
>piasek. Takim, to faktycznie, niech lepiej pomoże Stwórca.
>
Czy Ty naprawde nie widzisz ciezaru takiego wyboru?
>P.S.
>Wiesz jak zastąpić mniejsze zło? - większym dobrem!
>
Jak to sie ma do naszych rozwazan?:-0
pozdrawiam,
Magda N
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-06-26 14:49:13
Temat: Rodzina - demon to czy aniol
RODZINA, DEMON TO CZY ANIOŁ
óŻyli jak w rodzinie: ciągłe spory, kłótnie, draki,
awantury.ó
- Henryk Jagodziński
Na jednej z list dyskusyjnych ktoś orzekł stanowczo, że
wszystkiemu winna rodzina. To ona wypacza, krzywi, okalecza
charakter dziecka. Wszystkie zahamowania, lęki, kompleksy mają
najczęściej źródło we wczesnym dzieciństwie. A potem te
zwichrowane dzieci mają z kolei swoje dzieci, które będą
wykrzywiać zgodnie z obłędnym naciskiem fatalnej konsekwencji.
Zabrzmiało to bardzo demonicznie. Nie mogłam się z taką opinią
zgodzić, a już na pewno zgodzić się bez żadnych zastrzeżeń.
Bo czyż wszyscy bez wyjątku jesteśmy tacy "okaleczeni"? To
nie ma już zupełnie normalnych, zdrowych, kochających się
rodzin, wypuszczających w świat najnormalniejsze, to znaczy w
pełni zrównoważone psychicznie dzieci?! Faktem jest, że
największą krzywdę mogą rodzice wyrządzić dziecku w jego
najwcześniejszym niemowlęctwie. Te kompleksy: Edypa, kastracji
czy jeszcze tam jakieś, ale jest to oddziaływanie bezwiedne,
podświadome, jak wszystko, co w tym okresie rozgrywa się w
sferze podświadomości.
Kiedy ostatnio na jakimś seminarium słuchałam klinicznej
psychoanalityczki, która detalicznie i z przejęciem obrazowała
słuchaczom wszystkie możliwe czyhające w tym wczesnodziecięcym
okresie "momenty krytyczne", krótko mówiąc, niebezpieczne
pułapki, złapałam się z przerażeniem za głowę, jednocześnie
oddychając z niekłamaną ulgą: Jezu, jak to szczęśliwie, że moje
dzieci są już odchowane! Wiedząc to wszystko, czym "straszy" ta
specjalistka od patologii, nigdy, przenigdy pewnie bym się nie
zdecydowała, by zostać matką. A nią jestem. Szczęśliwą matką
dwójki szczęśliwych dzieci. :-))))
A teraz a propos zastrzeżeń co do pozytywnej, kreatywnej
roli rodziny. Ba, bywają przecież rodziny nic niewarte,
naprawdę wyrządzające dziecku ogromną krzywdę.
Właśnie dostałam list od koleżanki pracującej od dwóch lat
jako kurator sądowy na Śląsku. Od tego jej óraportu z placu
boju" włos mi się zjeżył na głowie. Obecnie sytuacja wielu
rodzin, szczególnie chyba w tym rejonie, jest katastroficzna.
Dotąd ojcem rodziny był Pan Górnik. Miał wysoką pozycję,
wysoką pensję i rożne jakieś tam przywileje. Dopiero teraz się
dowiaduje, że za komuny istniały tzw. ósklepy Gó - tylko dla
górników! A teraz górnik dostaje kopsa w tyłek i pokaźną
pieniężną wyprawkę dla osłody. Jaki chłop, szczególnie gdy ma
moralnego mola, kupi se cukierków? - wódę chleje! Straszliwe
tam podobno rozpijaczenie się panoszy. Nie ma już Pana Górnika,
a w rodzinnym domu nastał ojciec alkoholik. A że rozgoryczony,
to i do bitki szybki. Cierpią kobiety, a najbardziej jak zwykle
dzieci. Śląska rodzina degraduje się w szybkim tempie i w
prawdziwie dramatycznym stylu.
Moja koleżanka - serce szczerozłote - przechodzi moralne
katusze. Od zawsze wiedziała, a i naoglądała się tych
wszystkich amerykańskich filmów, opłakujących odebranie dziecka
rodzinie jako prawdziwy dramat, unieszczęśliwienie dziecka,
pogrążenie do reszty i tak już pogrążonych rodziców. Bo rodzina
to i po bożemu, i tradycyjnie śląskiemu - świętość! Była
świętość. Bo w dniu dzisiejszym bardzo źle się w niej dzieje, a
koleżanka musi orzekać o pozbawienie rodziców władzy
rodzicielskiej, postulować o umieszczenie dzieciaka w rodzinie
zastępczej albo w placówce opiekuńczej.
Początkowo pani kurator chora była od takowych decyzji,
gryzła ją świadomość nieubłaganej konsekwencji - wyrywam
dzieciaka z jego domu. Chyba by się rozsypała sama od tych
dylematów, a uratowała ją zdolność obserwacji i logicznego
myślenia. Bo po raz pierwszy, po raz piąty, potem dziesiąty i
dalej... okazywało się, że niemal wszystkie dzieci, które z
takim moralnym kacem odseparowała od ich rodzin, przyjęły tę
sądową interwencję z ogromną ulgą, wdzięcznością. Nie było
jakoś wcale, jak na amerykańskich filmach, łez za mamusią,
tatusiem. Te dzieci szybko uświadomiły pełną skrupułów
kuratorkę, że dopiero teraz są wolne, nareszcie nie! bite,
nareszcie nie! głodne. Zostały wyzwolone z piekła.
Rodzina, aniołem więc czy demonem? Wygląda na to, że może
wcielić oba oblicza.
Magdalena Nawrocka
www.geocities.com/magdanawrocka
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.sci.psychologia
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-06-26 23:59:56
Temat: Re: Nie chciec wyboruUżytkownik "Magdalena Nawrocka" <m...@w...fr> napisał w wiadomości
news:20020625173831.EEYT2977.viefep14-int.chello.at@
jupiter.chello.fr...
> > > NIE CHCIEĆ WYBORU
> > Wiele kobiet umarło, ponieważ odmówiono im prawa do wybierania, czy
> >chcą mieć dziecko, czy też nie!
> Mowisz o sytuacji ekstremalnej. Na szczescie rzadko bywa taki dramatyczny
> dylemat: zycie matki czy zycie dziecka.
Droga Elizabeth
Tak, czasami bywa o wiele "prostszy". Osoba dosyc mi bliska byla w
takiej sytuacji... Nie miala dylematu, albo ja albo ono. Dziecko pojawilo
sie nieplanowane w wieku 16 lat. Wiedziala ze zniszczy sobie zycie, sobie i
swojemu dziecku. Nie byla na to przygotowana. Ktos podsunal jej pomysl o
aborcji (tak w polsce tez sie tego dokonuje za okolo 800zl w cywilizowanych
warunkach "rzeznia" jest zdecydowanie tansza").
Mimo tego wszystkiego postanowila urodzic. Los jednak bywa przewrotny. W
skutek urazow mechanicznych (szczegoly pozwalam sobie pominac) poronila.
Stracila cos, dla czego warto zyc, cos co bylo jej celem w zyciu. Chciala
urodzic to dziecko, mimo ze wiedzial iz nie bedzie "dobra" matka, niezbyt do
tego dorosla.
Wybrano za nia. I wiecie, co najbardziej boli? Zal i smutek w jej oczach
kiedy przyglada sie innym dzieciom na ulicy i ich szczesliwym matkom i to ze
"nigdzie na ziemi nie ma miejsca, gdzie mogla bym pobyc sama z moim
Mariuszkiem"... Po czyms takim pozostaje w zyciu kobiety jedna wielka
pustka. Niewiele osob moze sie z tym pogodzic.
Powiedziala mi kiedys, ze wolalaby, zeby zakopali go gdziec "pod plotem,
lub na lace" gdzies, gdzie ona tylk by wiedziala ze on jest...
> > Niektórzy ludzie preferują metodę strusia czyli chowania głowy w
> >piasek. Takim, to faktycznie, niech lepiej pomoże Stwórca.
Nie zycze Ci zeby zycie postawilao Cie przed takim wyborem umrzesz Ty
lub Ono, albo Ty lub Oboje... Jeszcze gorsza jest aborcja nie ze wzgledow
zdrowotnych tylko "wpadki". Jednak jestem ciekaw, jak bys wybrala, i jak
zmieniloby to twoje pozniejsze zycie.
Ja dzieki bogu nie bylem postawiony przet takim problemem, zebym musial
pomoc wybierac osobie mi bliskiej, bo ono jest tez w polowie moje. Uwazam,
ze wybral bym dla niego smierc, ale w sytuacjach ekstremalnych ludzie
odejmuja dziwne decyzje. Jedno wiem skutek tej decyzji ciazylby na moim
sumieniu az do smierci...
> Czy Ty naprawde nie widzisz ciezaru takiego wyboru?
Niestety wydaje mi sie, ze nie widzi...
> >P.S.
> >Wiesz jak zastąpić mniejsze zło? - większym dobrem!
"Mniejsze zło"
Kierowac sie sercem czy rozumem
Kochac czy nienawidziec
Zachowac godnosc czy sie upodlic
Zobojetniec czy pozadac
Zyc wlasnym zyciem czy je poswiecic
Uschnac czy splonac
Nabrac dystansu czy isc na zywiol
Uciec czy czekac
Powiedz - Ty ktory pozostawiles mi
Tylko prawo wyboru mniejszego
ZLA.
Autor nieznany...
Pomyslalem ze bedzie to tutaj pasowac....
> Jak to sie ma do naszych rozwazan?:-0
Cos w tym jest, ale czym jest wieksze dobro i dla kogo dla nas, czy dla
dziecka? Bo dla niego wiekszym jest zycie, nawet w kalectwie, a dla nas to
zebysmy nie musieli patrzec codziennie na jego nieporadnosc do zycia.
> pozdrawiam,
> Magda N
Pozdrawiam ^Got^
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |