| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2002-09-16 08:23:38
Temat: Nie? przystosowanaDlaczego budząc się każdy kolejny dzień zaczynam postrzegać jako obowiązek
wykonania zadań (praca 8-10 godz, dodatkowe kursy, aerobic itd).
Później spotkania ze znajomymi - choć przy nich coraz częściej czuje się
samotnie. Zaczęłam postrzegać ich jako egoistów, pragnących pieniędzy,
zaborczo zabiegających o miłość. Każdy ma jakiś interes materialny, duchowy
i to próbuje wynieść z relacji międzyludzkiej. Najbliższa mi przyjaciółka
zaczyna podchodzić pod ten schemat - a to bardzo boli...
Wracam do domu - a tam zmęczeni współlokatorzy - standardowo włączony TV.
Jeszcze tylko przygotowania do następnego dnia i będzie można pójść spać.
Nie cieszy mnie już mój związek, który początkowo dodawał mi tyle energii.
Mój mężczyzna to esteta wizualany. Liczą się kobiety piękne i zadbane - więc
aby zasłużyć na miłość i zainteresowanie usilnie dążyłam i dążę? do
perfekcji - choć coraz częściej się nie udaje... Od niego słyszę że w życiu
liczą się pieniądze i sex (owszem są ważne, ale najważniejsze...)
Powoli się wypalam, mimo wykształcenia, nienagannego wyglądu i osiągnięć
przestaje mnie cieszyć życie, a każdy dzień to kolejna kartka wydarta z
kalendarza.
Czy to ja jestem nie przystosowana, mam za wysokie wymagania.
Co jest nie tak, że nie chcę wstawać z łóżka, już nie dostrzegam drobiazgów,
które kiedyś tak bardzo cieszyły i czuje się w tym tłumie samotnie?
Pozdrawiam
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2002-09-16 09:33:27
Temat: Odp: Nie? przystosowana
Elle <e...@p...org> napisała zatroskana:
> Dlaczego budząc się każdy kolejny dzień zaczynam postrzegać jako obowiązek
> wykonania zadań (praca 8-10 godz, dodatkowe kursy, aerobic itd).
Hm... Z boku niby latwo byloby drugiej osobie pisac... Ale czy o to chodzi?
A moze potraktowac to, ze dzien zaczyna sie postrzegac jako INFORMACJE.
Informacje,z e warto cos zmienic. Moze na poczatek probowac zmienic.
Chcialoby sie powiedziec zmienic w sposobie postrzegania wszystkeigo, co
jest na zewnatrz mnie. Ale czy to takie proste, wylaczyc jeden ekran, a
wlaczyc drugi, taki radosny, optymistyczny :-) :-) Ale czy stopniowo,
ewolucyjnie nie szukac drog do takiego kierunku. Pytanie - JAK, by bylo
skutecznie i bez powiekszania stresu...
> Później spotkania ze znajomymi - choć przy nich coraz częściej czuje się
> samotnie. Zaczęłam postrzegać ich jako egoistów, pragnących pieniędzy,
> zaborczo zabiegających o miłość.
Czy to wtedy bedzie miloscia... Czy z miloscia nie bywa tak, ze przychodzi
sama, po cichutku. My nie wiemy, ze ona blisko, a ona jest tuz, tuz. I
czasem jeszcze smieje sie z ukradka - hi hi, a kuku, ja juz jestem, z Ty
gonisz gdzies za ktorkotrwala rozkosza, za jeszcze wieksza wladza, za
jeszcze wieksza kasa i mnie nie widzisz ;-) smieje sie milosc, tak jak
kiedys smialismy sie w przedszkolu, gdy udalo nam sie wspaniale, a blisko
ukryc przy zabawie w chowanego :-)
> Nie cieszy mnie już mój związek, który początkowo dodawał mi tyle energii.
> Mój mężczyzna to esteta wizualany. Liczą się kobiety piękne i zadbane -
więc
> aby zasłużyć na miłość i zainteresowanie usilnie dążyłam i dążę? do
> perfekcji - choć coraz częściej się nie udaje...
Przepraszam - albo zasluzyc, albo na milosc. Wg mnie to SPRZECZNOSC. Wg mnie
jedno wyklucza drugie.
> Od niego słyszę że w życiu
> liczą się pieniądze i sex (owszem są ważne, ale najważniejsze...)
Tia... Szczegolnie gdy 2 ludzi zawiera kontrakt i nazywa to miloscia. I
wszystko jest super, bajka. Bajkowy szpan, bajkowy stroj, bajowy samochod,
bajkowa willa, bajkowe srodziemnomorskie wczasy, bajkowy seks. Tylko co
bedzie, gdy jedna ze ston nagle nie jest w stanie spelniac dalej warunkow
tego bajkowego kontraktu? Np. zachoruje, ulegnie wypadkowi (juz nie wspomne
gdy kobieta bedzie w ciazy pod katem kontraktowego seksu mniej powabna, albo
pozniej w czasie karmienia pierci nie bede w stanie wypelnic warunow
wczesniejszego erotycznego kontraktu w kierunku "partnera"), jego firma
zbankrutuje. Czy ta strona, ktora dalej dotrzymuje warunki kontraktu nie
powie: "ja jestem ok, to ty przestajesz spelniac warunki. Ustalalismy, ze w
zyciu licza sie pieniadze i seks". I z czystym psudosumieniem skieruje sie
ku innemu kandydatowi, ktory bedzie w stanie wypelniac wymagane przez
nią/przyz niego warunki na kontrakt.
IMHO Twoje slowa: "owszem są ważne, ale najważniejsze..." maja ogromna moc.
Sadze, ze przy takim wlasnie podejsciu stopniowo bedzie coraz lepiej, coraz
pogodniej, coraz radosniej.
... ale zawsze po deszczu jest Slonce... :-) :-)
Serdecznosci z Lublina
Marek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-16 11:42:19
Temat: Re: Nie? przystosowana!
W artykule <am449r$h1h$1@amber.Elektron.pl>, "Elle" <e...@p...org>
napisał(a):
> Nie cieszy mnie już mój związek, który początkowo dodawał mi tyle
> energii. Mój mężczyzna to esteta wizualany. Liczą się kobiety piękne i
> zadbane - więc aby zasłużyć na miłość i zainteresowanie usilnie dążyłam
> i dążę? do perfekcji - choć coraz częściej się nie udaje... Od niego
> słyszę że w życiu liczą się pieniądze i sex (owszem są ważne, ale
> najważniejsze...)
To zarozumialy dupek, ktory nie wie, co w zyciu wazne
i co gorsze chce innym narzucic swoje bledne
postawy.
> Czy to ja jestem nie przystosowana, mam za wysokie wymagania.
Odwrotnie, stawiasz za male.
Rownaj w gore a nie w dol (a dostosowywanie
sie do postaw wiekszosci prawie zawsze jest
rownaniem w dol).
--
A
.
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-16 11:58:33
Temat: Re: Nie? przystosowana> i to próbuje wynieść z relacji międzyludzkiej. Najbliższa mi przyjaciółka
> zaczyna podchodzić pod ten schemat - a to bardzo boli...
Dziwi Cię to? Życie biegnie naprzód - jak chcesz mieć ładne
mieszkanie, samochód, kasę na ciuchy i kosmetyki, utrzymac się
w towarzystwie - musisz się poddać. Inaczej znajdziesz się poza
tym wszystkim. Bezlitosne prawa rynku Cię wymiotą.
> Nie cieszy mnie już mój związek, który początkowo dodawał mi tyle energii.
> Mój mężczyzna to esteta wizualany. Liczą się kobiety piękne i zadbane -
więc
> aby zasłużyć na miłość i zainteresowanie usilnie dążyłam i dążę? do
> perfekcji - choć coraz częściej się nie udaje... Od niego słyszę że w
życiu
> liczą się pieniądze i sex (owszem są ważne, ale najważniejsze...)
Sama go sobie wybrałaś... Na pewno nie bez powodu. Na co liczyłaś?
>
> Powoli się wypalam, mimo wykształcenia, nienagannego wyglądu i osiągnięć
> przestaje mnie cieszyć życie
Bo wykształcenie, wygląd i osiągnięcia nijak się mają do radości z życia.
Chyba zaczynasz powoli to odkrywać... Może chcesz być soba naprawdę,
a nie udawaną laleczką, taką żoną reprezentacyjną. Ale jak w to zbyt głęboko
wpadłaś, nie wyjdziesz łatwo. Ciebie - takiej, jaka jesteś naprawdę -
zapewne
nikt w Twoim świecie nie chce. A pieniądze też takich ludzi nie lubią...
> Co jest nie tak, że nie chcę wstawać z łóżka, już nie dostrzegam
drobiazgów,
> które kiedyś tak bardzo cieszyły i czuje się w tym tłumie samotnie?
Dorosłaś do samej siebie.
JGrabowski
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-16 12:09:30
Temat: Odp: Nie? przystosowanaUżytkownik Aleksander Nabaglo <a...@i...ap.krakow.pl> w wiadomooci do grup
dyskusyjnych napisał:am4fv9
> To zarozumialy dupek, ktory nie wie, co w zyciu wazne
> i co gorsze chce innym narzucic swoje bledne
> postawy.
Hej, a skad mozesz to wiedziec, bo lubi pieniadze i seks, bo lubi piekne
kobiety, bo chce by Elle ( ;) - bardzo sluszny nick wybrala) byla piekna?
Pieniadze sa wazne, niejednokrotnie bardzo wazne, czasem najwazniejsze!
Nie mozna przy tym tracic innych celów (paradoksalnie wiele z nich zalezy od
ilosci posiadanych pieniedzy) , zapatrywan itp.
Smerf
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-16 12:21:37
Temat: Odp: Nie? przystosowana
TheStroyer <a...@c...com> zrobil duzy krok w kierunku "DESTRUCTION"
of "psychika" of "drugi czlowiek" ;-)
> Życie biegnie naprzód - jak chcesz mieć ładne
> mieszkanie, samochód, kasę na ciuchy i kosmetyki, utrzymac się
> w towarzystwie - musisz się poddać. Inaczej znajdziesz się poza
> tym wszystkim. Bezlitosne prawa rynku Cię wymiotą.
Czy wszedzie rzadza prawa rynku? W sferze uczuc tez? Ja tam nie chce sie
uczuciowo wiazac z kims, gdzie o emocjach (i tych pozytywnych, i
negatywnych) maja decydowac prawa rynku...
> Sama go sobie wybrałaś... Na pewno nie bez powodu. Na co liczyłaś?
Czy dzis ma znacznienie, na co czlowiek liczyl przed laty? Toz kazdy sie
zmienia. I Ona, i On byli innymi osobami, niz sa dzisiaj. I IMHO nie ma
sensu miec zal, miec pretensje do historycznych postaci, zarowno Partnera,
jak i do swojej. Dzis jest dzis, i sadze, ze warto rozwazac, jak przy takich
osobowosciach jak sa obecnie stworzyc dobre relacje, gdzie oboje beda
zadowoleni z tego, oboje radosci, oboje beda pewni, ze kazdemu z nich lepiej
jest razem z ukochanym partnerem, niz gdyby byl oddzielnie.
> Może chcesz być soba naprawdę,
> a nie udawaną laleczką, taką żoną reprezentacyjną. Ale jak w to zbyt
głęboko
> wpadłaś, nie wyjdziesz łatwo.
Tia... Nie ma to jak wspieranie przemowcy ;-) Masz "destroicki" ;-) sposob
wspierania, IMHO.
> Ciebie - takiej, jaka jesteś naprawdę -
> zapewne
> nikt w Twoim świecie nie chce.
Jak to latwo szastac slowami typu "nikt". Pisz, jesli mozesz za siebie, w
swoim imieniu...
Wg mnie, jak akceptowac czlowieka, to TAKIM JAKI ON JEST.
Niektorzy mowia, ze nasze relacje do innych sa "lustrem", jak my postrzegamy
samych siebie...
> A pieniądze też takich ludzi nie lubią...
Ach te "lustra"... ;-)
Do Elle:
Moze potraktuj slowa:
> Ciebie - takiej, jaka jesteś naprawdę -
> zapewne nikt w Twoim świecie nie chce.
swoiscie. Chocby jako wskazowke. Ze na milosc nie trzeba sobie zasluzyc. Jak
ktos Cie kocha, to taką, jak po prostu jestes.
Marek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-16 12:54:23
Temat: Re: Nie? przystosowana> uczuciowo wiazac z kims, gdzie o emocjach (i tych pozytywnych, i
> negatywnych) maja decydowac prawa rynku...
Ty może nie chcesz, ale ona chyba już się związała...
> jak i do swojej. Dzis jest dzis, i sadze, ze warto rozwazac, jak przy
takich
> osobowosciach jak sa obecnie stworzyc dobre relacje
Ale tam chyba na "rozważanie" nie ma miejsca... Przynajmniej rozumiem
tak z tego, co napisała Elle (ja bym raczej dał jej nicka Cosmo ;)
> Tia... Nie ma to jak wspieranie przemowcy ;-) Masz "destroicki" ;-) sposob
> wspierania, IMHO.
Współtworzenie iluzji nazywasz "wspieraniem"?
> Jak to latwo szastac slowami typu "nikt". Pisz, jesli mozesz za siebie, w
> swoim imieniu...
Napisałem "zapewne", bo taki wniosek wysnułem z listu Elle, być
może przedwczesny. Ale o ile znam takie układy, o których ona
pisze, to jestem prawie pewien że tak jest.
> Wg mnie, jak akceptowac czlowieka, to TAKIM JAKI ON JEST.
Najpierw trzeba kogoś akceptować i w ogóle rozumieć co znaczy
to slowo...
>Jak ktos Cie kocha, to taką, jak po prostu jestes.
No cóż, z jej listu wynika, ze ten co miał ją kochać, kocha raczej
jej makijaż... Ale może coś źle zrozumiałem. Jeśli tak, to przepraszam.
JGrabowski
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-16 15:18:14
Temat: Odp: Nie? przystosowanaPrzepraszam Cie Elle za te slowa, ale po przeczytaniu Twojego posta moje
pierwsze skojarzenie bylo takie: "gdyby barbie mogla mowic to powiedzialaby
cos podobnego".
Ktos juz pisal o "bajkowym swiecie". Warto pomyslec o tych pozorkach
zycia...
po wierzchu, w szabloniku, celofaniku... byle sie nie "ubrudzic"...
Melisa
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-16 15:58:38
Temat: Re: Nie? przystosowanaElle <e...@p...org> napisał(a):
> Czy to ja jestem nie przystosowana, mam za wysokie wymagania.
> Co jest nie tak, że nie chcę wstawać z łóżka, już nie dostrzegam drobiazgów,
> które kiedyś tak bardzo cieszyły i czuje się w tym tłumie samotnie?
Jesteś przystosowana. Oczywiście że jesteś przystosowana. Jesteś cholernie
przystosowana.
Ja nie cierpie ludzi przystosowanych i cieszy mnie, że być może wypadniesz z
ich towarzystwa. Spróbuj jednak jeszcze troche wytrzymac w swoim
przystosowaniu, aż będzie ci tak niedobrze, że naprawdę będziesz musiała coś
zmienić.
pozdr
kis
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2002-09-16 16:34:05
Temat: Re: Nie? przystosowana
Użytkownik "Elle" <e...@p...org> napisał w wiadomości
> Dlaczego budząc się każdy kolejny dzień zaczynam postrzegać jako obowiązek
> wykonania zadań (praca 8-10 godz, dodatkowe kursy, aerobic itd).
>
> Później spotkania ze znajomymi - choć przy nich coraz częściej czuje się
> samotnie. Zaczęłam postrzegać ich jako egoistów, pragnących pieniędzy,
> zaborczo zabiegających o miłość. Każdy ma jakiś interes materialny,
duchowy
> i to próbuje wynieść z relacji międzyludzkiej. Najbliższa mi przyjaciółka
> zaczyna podchodzić pod ten schemat - a to bardzo boli...
Mysle, ze Ty poprostu poczulas sie juz bardzo zmeczona i
zestresowana. Natomiast co do przystosowania- zycie moze miec bardzo rozne
wymiary i oblicza, zastanow sie, ktore jest Ci najblizsze, ile chcesz z
dotychczasowych przyzwyczajen zachowac, a ile zmienic. Moze istotnie jestes
niprzystosowana do zycia w opisanej przez Ciebie wersji, a jakbys sie czula
w innej? Najbardziej uderzyl mnie watek Twojego zwiazku- to oczywiscie moje
odczucie- on jest pusty w srodku i dla Twojego faceta jestes tyle warta ile
warte jest to co masz na sobie i przelicznik godzinowy w solarium czy
fitnesie. Toz to chore! A gdzie jest miejsce na Ciebie sama, uczucia, na
Twoj gorszy dzien, na wsparcie z jego strony w sytuacji gdy sie z czyms
zagubisz? Powie, zebys zaplacila za takie wsparcie u specjalisty? No to moze
zrob tak! Idz do specjalisty, pogadaj konkretnie, moze w trakcie terapii
odkryjesz co jest naprawde wazne dla Ciebie, a co dla Twojego faceta, a moze
tu jest konflikt interesow, a Ty ciezko pracujesz by byc u boku "dziwnego
goscia", ale za to na topie? Jakies to dziwne, ale Ty juz masz dosc! To
jedno jest pewne, pora na ewolucje lub rewolucje- wybor nalezy do Ciebie!
Pzdr. Dorota
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |