| « poprzedni wątek | następny wątek » |
41. Data: 2002-11-21 15:22:27
Temat: Odp: Niezależnoś
MOLNARka napisała:
> Bo dla mnie niezależność kur domowych, które korzystają z konta na którym
są
> zarobione przez męża pieniądze - nie jest niezależnością. Po prostu.
Tylko, że nie każda sytuacja jest taka jednoznaczna. Moja np. nie.
Oficjalnie to oczywiście niczego nie zarabiam, nawet nie bardzo mogę. Ale w
momencie kiedy stanęliśmy przed wyborem czy mam wrócić do pracy, a dzieciaka
dać do przedszkola, albo może coś wymyślimy innego - wymyśliliśmy.
Mąż odworzył dodatkowo własną działalność gospodarczą i wygląda to tak, że
on chodzi "normalnie" do pracy, ja się "normalnie" zajmuję dziećmi i domem.
Ale jednocześnie wykonuję co najmniej połowę tej roboty firmowej, którą on
musiałby wykonać sam (nawiasem mówiąc, to pomagam mu w tej najgorszej -
mrówczej, czarnej robocie, bo on jest od rzeczy wyższych ;-)).
Poza tym pieniądze w naszym małżeństwie _zawsze_ były wspólne i zawsze oboje
swobodnie nimi dysponowaliśmy. Oczywiscie na tyle, na ile finanse pozwalały.
Zwykle też informowaliśmy się o swoich zakupowych zamiarach, ale tylko po
to, by druga strona nie była zaskoczona.
Dlatego choćby nie wiem jak ktoś chciał mi wmawiać zależnośc, to ja poprostu
wiem, że mój wkład do tego co mąż zarabia jest duży.
A w ogóle w tej sytuacji nie opłacało by mi się wracać do mojej etatowej
pracy, szukać dla jednego dziecka opiekunki, dla drugiego przedszkola. Bez
sensu.
Piszę to wszystko, bo uogólnianie zawsze mnie wkurza.
Bo to nie jest "tak poprostu" jak napisałaś.
Pozdrawiam
Ula
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.soc.rodzina
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
42. Data: 2002-11-21 15:22:27
Temat: Odp: Niezależnoś
Anka P. napisała:
> mielismy osobne konta na studiach
> po slubie jedno zlikwidowalismy i teraz mamy jedno wspolne
> bardzo chwale sobie takie rozwiazanie, bo pieniadze sa wspolne i nie ma
> klotni pod tytulem "za to placisz ty a za tamto ja"
>
> ja zarzadzam finansami, bo moj maz w ogole nie ma do tego glowy, nie
> lubi tego i wolalby tego uniknac, mnie to nie przeszkadza, wiec ja to
robie
> staz 3,5 roku
U nas też sprawy tak właśnie się mają. Mąż już przed ślubem przynosił mi
swoją wypłatę (razem mieszkaliśmy). Ja pilnowałam i pilnuję, by wszystko
było terminowo zapłacone, ja pilnuję czy zewsząd pieniądze "spłynęły", wiem
ile trzeba przeznaczyć na tzw. "życie", ile na inne niezbędne w danym
momencie rzeczy i informuję tylko męża, ile po tym wszystkim zostaje. Co
zrobimy z resztą nie zależy tylko od niego.
Mój mąż też się cieszy, że nie musi się tym wszystkim zajmować (choć z
zawodu to on księgowy jest ) i chwalimy sobie taki układ już od ponad 8 lat.
Ula
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.soc.rodzina
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
43. Data: 2002-11-21 15:22:28
Temat: Odp: Niezależność
Jojo napisała:
> mój TŻ nie bierze tego pod uwagę i po cichutku wyznaje zasadę "po nas
chćby
> potop", dlatego tez muszę byc zapobiegliwa za dwoje ;)
To ja mam trochę szczęścia, po mój TŻ jest dość zapobiegliwy i naprawdę
dobrze się ubezpieczył.
Inna bajka gdyby chciał poprostu odejść (narazie nie zakładam, że mogłoby
być tak źle ;-)). Ale wówczas też nie będę aż tak bezradna, żebym teraz
musiała robić coś na siłę. Jakieś tam wykształcenie posiadam, wiedzę również
i trochę wiary w siebie.
Ula
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.soc.rodzina
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
44. Data: 2002-11-21 15:22:37
Temat: Odp: Niezależność
Sokrates napisał:
> Mnie nigdy przez myśl nie przeszło, żeby
> żona mogła ode mnie odejść, że stanie się nagle oziębła czy
> licho wie co jeszcze.
Mnie niby przeszło to przez myśl, ale też mi się wydaje, że nic się nie
dzieje aż tak nagle, że nie można się choć troszkę na to przygotować. Chyba
że jestem aż tak naiwna.
Jakby coś się zaczęło chrzanić na dobre, to pewnie w te pędy wróciłabym do
pracy, nie czekałabym na totalną "katastrofę".
> Może nie bardzo rozumiem, w czym
> rzecz. Odebrałem to w ten sposób, że kobieta powinna myśleć
> w ten sposób, żeby brać pod uwagę ewentualną możliwość
> rozstania się z mężem i wobec tego powinna być na wszelki
> wypadek niezależna finansowo. Dla mnie taka daleko idąca
> przezorność podważa w jakimś sensie istotę i szczerość
> małżeństwa, pozostawiając pewien margines.
> Sokrates
Mam bardzo podobne zdanie. Jestem (chwilowo) na utrzymaniu męża, robię to
właściwie dla naszych wspólnych dzieci (nie traktuję jako poświęcenia) i
ufam mężowi, że nie oświadczy mi któregoś dnia: "Koniec sielanki".
Takie asekuranctwo w małżeństwie to dla mnie trochę bez sensu.
Ula
--
Archiwum grupy: http://niusy.onet.pl/pl.soc.rodzina
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
45. Data: 2002-11-21 15:27:47
Temat: Re: Niezależnośm...@s...pl <m...@s...pl> napisał(a) :
> Dlatego choćby nie wiem jak ktoś chciał mi wmawiać zależnośc, to ja
> poprostu wiem, że mój wkład do tego co mąż zarabia jest duży.
A mowa była o osobie, która nie pracuje w taki sposób żeby to
przynosiło materialne dochody _w_ogóle_ bo wychodzi z założenia,
że partner(ka) zarobi na rodzinę i ona już nie musi.
To o takiej osobie napisałam, że warto by jej było się zastanowić,
czy aby owa sytuacja potrwa do śmierci, czy nagle kiedyś nie
zostanie sama i bez jakichkolwiek dochodów.
Olka
--
**/|_/|**********************************
*( oo_ Olka(głupia[TM]) }:->[=3 *
* \c/--@ niegrzeczna @ dziewczynka.org *
* http://dziewczynka.org ****************
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
46. Data: 2002-11-21 15:30:43
Temat: Re: NiezależnośćMonika Wesolowska <m...@p...wp.pl> napisał(a):
> ehhh jaki spadek... przeciez to sie moze zdarzyc w kazdej chwili,
> dwudziestokilkuletni ludzie jeszcze niczego sie nie dorabiaja a czesto sa
> kredyty do splacenia
[skoro już Basia wywołała mnie z lasu, to włączam się w wątek ;-) ]
Nie tylko. Mnie zawsze staje przed oczami przypadek sąsiadów moich rodziców.
Pan prowadził rozległe interesy, miał firm nie wiadomo ile, pieniądze mieli
gigantyczne - wielki dom, samochodów doliczyć się nie można było, z
terenówkami a la Jeep Cherokee na czele. Mieli troje dzieci i żona nigdy nie
pracowała. On zginął (w koszmarny sposób, w pożarze własnego domku
letniskowego). Ubezpieczenia na życie nie miał, nie wiem, czy w ogóle wtedy
w Polsce były* - zostało im co prawda mieszkanie, dom no i wszystkie biznesy,
ale pani nie miała o nich pojęcia, więc została wyrolowana przez wspólników,
którzy błyskawicznie wyprowadzili majątek z firm i doprowadzili je do upadku,
zakładając własne i przejmując klientów. Pani poradziła sobie w ten sposób,
że sprzedała samochody, kupiła jakiegoś sypiącego się poloneza, mieszka w
mieszkaniu, a utrzymuje się z wynajmu domu, dzięki czemu w luksusie nie żyje,
ale głodem nie przymiera. Powiedziałabym, że stosunkowo niewiele ludzi ma aż
tak dobrą sytuację.
*Teraz są, i co z tego. My jesteśmy z moim TŻ ubezpieczeni, ale alokujemy
większość składki w fundusz emerytalny, więc jeśli któreś z nas zejdzie,
drugie dostanie circa 30 k PLN. Dla średniej rodziny do przejedzenia przez
rok. A kogo stać choćby na takie?
JoP
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
47. Data: 2002-11-21 15:42:00
Temat: Re: NiezależnośMOLNARka <g...@h...pl> napisał(a):
> Użytkownik "Marta" <m...@w...pl> napisał
>
> Dokładnie tak ;-)
> Bo dla mnie niezależność kur domowych, które korzystają z konta na którym są
> zarobione przez męża pieniądze - nie jest niezależnością. Po prostu.
Dokładnie tak. ;-)
"Niezależność", gdzie strona A może w każdej chwili przykręcić kurek stronie
B jest dla mnie zasadniczo OKDR.
JoP
--
Wysłano z serwisu Usenet w portalu Gazeta.pl -> http://www.gazeta.pl/usenet/
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
48. Data: 2002-11-21 16:05:36
Temat: Re: NiezależnośUżytkownik "Ula Michta" <m...@s...pl> napisał
> Ale jednocześnie wykonuję co najmniej połowę tej roboty firmowej, którą on
> musiałby wykonać sam (nawiasem mówiąc, to pomagam mu w tej najgorszej -
> mrówczej, czarnej robocie, bo on jest od rzeczy wyższych ;-)).
A więc Ty pracujesz. Nie na etacie ale pracujesz (tak jak wspominała też
Nela) prowadzicie firmę rodzinną i to IMO są wtedy pieniądze jak najbardziej
wspólne.
> Dlatego choćby nie wiem jak ktoś chciał mi wmawiać zależnośc, to ja
poprostu
> wiem, że mój wkład do tego co mąż zarabia jest duży.
Więc u Ciebie tego (zależności) nie ma ;-)
> Bo to nie jest "tak poprostu" jak napisałaś.
Ależ jest. Dla mnie !
Tylko przeczytaj dokładnie akapit w którym ja o tym mówię - tam nie ma ani
słowa o wspólnym biznesie ani o pomocy czy prowadzeni częściowym firmy.
Tam jest o korzystaniu (nawet nieograniczonym i niekontrolowanym przez męża)
z konta na którym są zarobione _tylko_ przez męża pieniądze.
Ja (!) nie uważam, że to jest niezależność. Po prostu ;-)
Pozdrawiam
MOLNARka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
49. Data: 2002-11-21 16:10:01
Temat: Re: NiezależnośUżytkownik "Ula Michta" <m...@s...pl> napisał
> I o to też chodziło w wątku na psd, że panie pracujące, nie chciały
> zrozumieć, że nie dla każdej kobiety pozostającej w domu, decyzja ta nie
> oznacza cofania się zawodowego, intelektualnego, etc.
Ja naprawdę bardzo bym chciała poznać osobiście te panie z psd i naocznie
się przekonać. Naprawdę !
Bo niestety w najbliższym otoczeniu wszystkie znane mi kury domowe realizują
się w bezbłędnym rozpoznawaniu kupek czy wyższości Vanisha nad innymi
wybielaczami. I pewnie stąd moje zdanie na ten temat ;-))))
Pozdrawiam
MOLNARka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
50. Data: 2002-11-21 16:26:40
Temat: Re: Niezależnoś> > I o to też chodziło w wątku na psd, że panie pracujące, nie chciały
> > zrozumieć, że nie dla każdej kobiety pozostającej w domu, decyzja ta nie
> > oznacza cofania się zawodowego, intelektualnego, etc.
>
> Ja naprawdę bardzo bym chciała poznać osobiście te panie z psd i naocznie
> się przekonać. Naprawdę !
> Bo niestety w najbliższym otoczeniu wszystkie znane mi kury domowe
realizują
> się w bezbłędnym rozpoznawaniu kupek.
Witaj,
Zapraszam do Wrocławia (a może jesteś z Wrocławia?).
Ja realizuję się intelektualnie na wielu płaszczyznach (zapraszam do jakiejś
miłej dyskusji......może pojawi się choćby na pl.soc.rodzina :) i
jednocześnie ćwiczę analizę kup i liszajów skórnych moich dzieci (z ciężką
alergią - kupy podpowiadają mi, co wolno dziecku jeść).
Ola
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |