Data: 2003-04-08 10:42:46
Temat: O korespondencji prywatnej - słowo
Od: "... z Gormenghast" <p...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
"Slawek [am-pm]" w news:b6u817$mul$1@atlantis.news.tpi.pl...
/.../
> Natomiast to, co pisze Veronika, zaczyna wzbudzać we mnie co najmniej lekkie
> zażenowanie. Byłbym bardzo rozczarowany, gdyby ktokolwiek, do kogo cokolwiek
> napisałem, bez pytania mnie o zgodę o tym rozpowiadał.
> Swoją drogą to ciekawe. Faktycznie istnieje coś takiego, jak korespondencja
> prywatna? Między uczestnikami grupy dyskusyjnej? ;-)))
>
> --
> Sławek
Aby ułatwić jednak percepcję wszystkim, zastosuję tu po raz drugi
przciwwagę do _trupiego_ tworznia_nowych_wątków_ i powtórzę to,
co jest już widoczne poniżej - tam gdzie pozostałoby, gdyby nie aktywność
trupa.
Jak widzisz Veroniko, ja równiez zaczynam wykazywać tendencję do
pisania "feletonów". Ciekawe, czy i kiedy uznamy to za błogosławieństwo
dla grupy ;))
Pozdrowienia dla Ciebie Sławku!!
:).
All
================================================
"Veronika_Veronika" w news:b6sp38$iss$1@news.polbox.pl...
/.../
"Plum".... powiedziało zapewne kilka osób (Paweł pierwszy ;))
mając na myśli onomatopeję z panem Śliwką w tle... ;)). OK.
Zobaczymy jak to wygląda.
Zacznę od podziękowania Veronice za stworzenie mi kolejnej
w ostatnich czasach okazji, do poczyniena znaczących postępów
na drodze systematyzowania praw rządzących grupą dyskusyjną -
i jak zawsze przy okazji - uczenia się. Mam nadzieję, że poniższe,
przyczyni się do poprawienia kondycji ogółu.
Nieznajomość reguł środowiska, jakiekolwiek by ono nie było, jest
szalenie niebezpieczna. Istnieją jednakże kanony, na których rozwinięte
społeczeństwo ma prawo, a nawet obowiązek się opierać. To
przestrzeganie tych kanonów czyni świat potencjalnie bezpiecznym
dla wszystkich.
Pierwszą sprawą jest "ochrona prywatnej korespondencji". Jest to
reguła łamana wyłącznie w państwach totalitarnych (systemowo)
lub wśród ludzi bez kultury (prywatnie). Należy ona do elementarza
zachowań, bez względu na miejsce występowania - w czasach rozwoju
sieci staje się nad wyraz istotna i warto się nad nią publicznie zastanowić.
[Żałuję bardzo - ale i mnie zdarzyło się raz na tym forum nadwerężyć
tę regułę. Miało to miejsce przy okazji zabawy wybuchowymi bananami -
mam nadzieję, że zostało mi to wybaczone. Ot, człowiek uczy się całe
życie i całe życie czasem żałuje popełnionych w afekcie błędów].
Druga sprawa to miejsce występowania korespondencji prywatnej.
Dla wszystkich UGD, forum stanowi umowny plac zabaw nazywany
czasem żartobliwie "pastwiskiem". Dla wszystkich bez wyjątku istnieje
również coś takiego jak "wirtualny dom własny" (WDW), gdzie
wraca się po zaspokojeniu ułamka swoich potrzeb na publicznym forum.
W tym domu prywatnym, w ciszy sześciu ścian monitora, rozmawia się
z własnym kręgiem znajomych - tych, którzy zostali wyselekcjonowani
z całej masy obojętnych nam sąsiadów. W ten sposób pielęgnuje się
komplet swego indywidualnego środowiska w sieci. Na ogół, w każdym
przypadku inny. Istotne jest, że tutaj, o wiele łatwiej niż w "RL", samemu
wybiera się jego członków - to kolejna, immanentna cecha sieci.
Jednak...
tak w "RL" jak i w sieci obowiązują te same zasady, ten sam savoir-vivre,
ta sama uczciwość, ten sam honor i moralność. W tym wypadku zasadą
kto wie czy nie najważniejszą, ZASADĄ N°_1. jest:
||| Działaj zawsze tak, abyś w każdej sytuacji, w każdej chwili,
||| bez zmrużenia oka, bez zmieszania i rumieńca wstydu
||| a także bez poczucia winy -
||| mógł/mogła spojrzeć w twarz każdego z twych rozmówców.
Cechą wewnętrzną tej zasady jest WIARA w tych, których zapraszasz
do własnego domu, których Ty _nobilitujesz_ do grona własnych
przyjaciół i znajomych (kwestia czy ta nobilitacja miała czy nie miała
podstaw, weryfikowana jest niekiedy po długim czasie).
Jak się to robi? Sieć nie różni się tu wiele od realu. Jedni mogą
systematycznie pisać na grupie apele rzucane w przestrzeń, typu
"jeśli chcesz o tym porozmawiać - pisz na priva", lub wieszać swe
adresy we własnych publikacjach, blogach itp - otwierając tym
samym własną skrzynkę pocztową potencjalnie wszystkim
zainteresowanym. Z jakim skutkiem - nie wiem. Ale jedno jest
pewne - to nie oni decydują, kto będzie gościem w ich domu,
oddają tę inicjatywę w ręce obcych (wyrzucanie nieproszonych
bywa męczące, ale taki jest koszt tej metody liczącej się z weryfikacją
_korespondencji_).
Istnieje też inny sposób na inicjowanie mniej lub bardziej intensywnej
korespondencji prywatnej, gdzie inicjujący rozmówca może, w ramach
obowiązującego kanonu kultury, zdobyć się na odwiedzenie cudzej
skrzynki pocztowej jako pierwszy, czyli bez pewności co do przyzwolenia
z drugiej strony. Jest to oczywiście możliwe _o ile_ piszący zdaje sobie
sprawę, że zachowuje się jak nadawca ("wysłannik"), reklamy, i jego list
znajduje się w kręgu tych, które odbiorca _ma prawo_ wrzucić do kosza
bez odpowiedzi, bez zmrużenia oka i bez żadnych konsekwencji moralnych.
Jeśli to wiesz, i adekwatnie do tej wiedzy konstruujesz list - być może
uzyskasz przychylność odbiorcy przesyłki.
Wybór sposobu dobierania sobie towarzystwa należy do Ciebie.
Dalszą sprawą jest kwestia ewentualnego rozwoju kontaktu, która
zależy od _celu_ w jakim piszesz swój, inicjujący list. A cele mogą być
bajecznie różne. Od wyrażenia swego poparcia dla publikowanych
poglądów adresata w sytuacji konfliktowej, gdy Twoim zdaniem
adresat wsparcia tego potrzebuje (wówczas nie oczekujesz nawet
odpowiedzi), do szukania i zawierania związków i kontaktów
duchowych, pielęgnowanych potem przez całe lata.
Kanon nakazuje, aby w żadnych okolicznościach, żaden element wchodzący
w skład prywatnej korespondencji, w tym również fakt jej inicjowania,
nigdy nie został ujawniony bez wiedzy i przyzwolenia drugiej strony. Kto
więc _wchodzi_ choćby na chwilę w kontakt prywatny z drugą osobą -
podpisuje się pod honorowym aktem - ZASADĄ N°_2:
||| ___ Korespondencja prywatna jest rzeczą świętą ___
Kluczowe tutaj jest słowo "wchodzi", gdzie moim zdaniem moment tego
"wejścia" występuje wtedy, gdy odbiorca niezamawianej przesyłki
potwierdza jej przyjęcie, czyniąc z neutralnego listu inicjującego
_korespondencję_. Jakakolwiek wymiana listów jest już bowiem
korespondencją i podlega wyżej wymienionym regułom. Jedynie
_nie podjęcie kontaktu_ jest tu odpowiednikiem odrzucenia propozycji
umowy dotyczącej tajemnicy korespondencji prywatnej.
Oczywiście podpisywanie się pod taka umową jest rzeczą pozostającą
w domyśle, gdzie zakłada się, że ci, których zapraszamy do swego domu
w charakterze gości nie są złodziejami i nie wyjdą z niego z łyżeczką
od herbaty w kieszeni. No ale ryzyko zawsze jest.
Wracając teraz do sprawy, mojego listu do Pawła, i - co uznałaś za
stosowne mi publicznie przypomnieć, mojego wsparcia dla Twoich
poczynań na grupie w chwili, gdy uznałem, że takie wsparcie będzie
zgodne z Twoimi i moimi interesami (do czego mam, _jak każdy_
prawo, o ile wiem co czynię, o czym było wyżej).
> Zrozumiałam, że oburzasz się na Pawła, że chce prywatnie wskazać -
> ewentualnym zainteresowanym - wątki, które jego zdaniem powinni
> poczytać.
Obawiam się, że źle zrozumiałaś - choć widzę oczywiście tę dwuznaczność -
to znaczy niezręczną z mojej strony "insynuację co do insynuacji" Pawła,
którą mógłbym tłumaczyć sarkazmem, ale nie będę tego czynił.
Nie będę wykręcał się od tej niejasności - przyznaje się do winy.
Moją intencją było przekazanie informacji, że doskonałym miejscem
do prezentowania własnych "bezcennych" wypracowań i ponadczasowych
opinii, jest Aleja Grupowiczów w serwisie psphome.
Nie oburzam się na to, że ktokolwiek posiada swój krąg prywatnych
kontaktów, ale wyrażam pewien niesmak, że zamierza go poszerzać
wykorzystując _jawnie_ do tego celu forum publiczne. Oczywiście
może to robić - jest to odpowiednikiem zapisu "chcesz porozmawiać -
zapraszam na priva", który w _neutralnej_ sytuacji nikogo nie razi.
Ot - każdy działa tak jak mu bozia pozwala.
Natomiast w sytuacji potencjalnie konfliktowej, wołanie typu "jeśli
chcesz abym pomógł Ci w ocenie _tego_ grupowicza - zapraszam
na priva" wydaje mi się rzeczą moralnie wątpliwą. Podkreślam - to
moja ocena, świadectwo określonego systemu wartości po obu
stronach - tzn zarówno Pawłowych jak i moich.
Nie mam żadnych zastrzeżeń i nie widzę przeciwwskazań do
wspierania się w swoich wysiłkach poza forum dyskusyjnym czyli
w _korespondencji prywatnej_. Jest to sprawa całkowicie naturalna
i powszechna. Każda chwila jest dobra na wybuchy gejzerów
korespondencji w niejawnej części życia grupy i nie ma w tym
niczego dziwnego. Korespondencji - która staje się _korespondencją
prywatną_ między zainteresowanymi.
Taki też charakter miały moje (chyba dwa w odstępie wielu wielu
miesięcy listy - w Twoim kierunku. W sytuacji gdy moim zdaniem wołałaś
o wsparcie a od grupy go nie otrzymywałaś. W sytuacji, gdy ja sam
byłem w okresie minimalnej aktywności na forum. O tym, czy podjęłaś
wówczas korespondencję nie powiem, gdyż w tym wypadku byłoby
to złamaniem zasady drugiej - tajemnicy _korespondencji_.
> A ja mam pytanie, może nie na miejscu, może nietaktowne, ale odrobinę
> się zaniepokoiłam tym, co zrozumiałam.
> No bo jak się ma do tego, na co się oburzasz, Twoje niejawne poparcie
> (czyt. prywatne) dla moich kilku wrzasków, które poparłeś jedynie
> prywatnie!!!??? Zgodziłeś się z moim zdaniem prywatnie, jednak nie
> napisałeś tego publicznie. Więc jak to jest?
> Wolno czy nie wolno?
Mam nadzieję, że udzieliłem Ci kompletnej odpowiedzi.
> No i co to będzie?
>
> V-V
> Niepokojąco zdezorientowana :(
Moim zdaniem nie ma w tym niczego niepokojacego. Ale to wiem
na pewno tylko ja sam, gdyż aby to _obiektywnie_ oceniać trzeba
znać INTENCJE, a te znane są wyłącznie autorom (o ile nie są oni
przypadkiem nieświadomi swoich czynów, co jak widać często się
zdarza).
pozdrawiam
All
==============================================
|