Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!warszawa.rmf.pl!newsfeed.tpinternet.
pl!newsfeed.silweb.pl!polsl.gliwice.pl!not-for-mail
From: "grzegorz" <g...@p...onet.pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Odp: Dalsza czesc mojego zycia (dla tych co mnie pamietaja :))
Date: Fri, 26 Oct 2001 23:34:38 +0200
Organization: Politechnika Slaska, Gliwice
Lines: 300
Message-ID: <9rcl51$rn2$1@zeus.polsl.gliwice.pl>
References: <3...@f...onet.pl>
NNTP-Posting-Host: mil1.milnet.silesianet.pl
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 5.00.2615.200
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V5.00.2615.200
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:110908
Ukryj nagłówki
cze
Chopie nie uzalaj sie nad soba, glowa do góry!!!
moja rada na takie panienki co niewiedza czego chca i tna waleta na kazdym
kroku jest taka: jezeli Ci naprawde na niej zalezy i ja kochasz musisz sie
od tego zdystansowac, zobaczyc co panienka jest warta i do czego jest zdolna
kiedy sciagniesz rozowe "okulary" innymi slowy powinienes sie skupic na jej
slabych stronach i tym co cie w niej irytuje, to Ci pozwoli trzezwo pomyslec
i zalezc racjonalne rozwiazanie,bo tak juz jest na swiecie, ze zycie to
niejebajka.
Dolce vita
Użytkownik Maciek <s...@f...onet.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:3...@f...onet.pl...
> Witam ponownie Panie i Panow!
>
> Jak moze niektorzy pamietaja bardzo mecze sie z pewna dziewczyna!
> Normalka powiecie. Moze i tak, a moze i nie - czas mija, ludzie sie
> zmieniaja... To co tutaj opisze jest historia prawdziwa. Jest to w
> pewien spsoob pranie swoich wlasnych brudow zyciowych, ale z tego co ja
> zauwazylem takie posty sie najlepiej czyta. Jest to tez w pewien spsoob
> analiza mojej ostatniej czesci zycia (powiedzmy ponad 2 lat). Chcialem
> tez na poczatku zaznaczyc, ze obecnie uwazam sie za osobe myslaca
> sensownie i logicznie o jasno okreslonych zasadach zyciowych - ogolnie
> rzecz biorac normalna - jesli w ogole mozna o kims powiedziec, ze jest
> normalny.
>
> W sumie w ogole nie czuje potrzeby pisania tego wysztskiego..
> wyciagania, szargania czyjegos imienia itd. Nie wiem czemu to robie:
> moze to egoistyczna potrzeba akceptacji?? a moze potrzeba ostatecznego
> oczyszczenia. Tego nie wiem, nie robie juz tego - tak mi sie
> przynajmniej teraz wydaje pod wplywem emocji. No ale, zacznijmy....
>
> Jest rok 1999, goracy pachnacy maj, 4 klasici pisza matury. Wsrod nich
> jestem i ja - zwyczajny chlopak, ktory jescze nie liznal zycia, nie wie
> o co chodzi, gubi sie, poznaje, bada i sprawdza. Na kobietach zna sie
> raczej malo, chociaz ma z nimi dosyc duzy kontakt. Jest takze i ona -
> dziewczyna rowniez troche zagubiona w tym calym zgielku - jej zycie nie
> jest zbyt ciekawe, mozna powiedziec monotonne. Dosiwadczenia z
> mezczyznami raczej nie nastrajaja optymizmem, no ale to sa dopiero
> pcozatki, wiec nie ma sie czym przejmowac. Duza role w zachowaniu tej
> dziewczyny odgrywa mama, ktora ksztaltuje swoja coreczke i wyznacza jej
> wlasciwa droge, ale nie tylko - bo takze pociesza i radzi.
>
> Drugi dzien matur tych goracych dni - po dlugich "bojach" i prosbach
> oboje postawnawiaja sie ze soba spotkac. Dlaczego spotkac?? otoz
> dlatego, ze poznali sie pare miesiecy wczesniej na ICQ, internetowym
> messagnerze. Ona poczatkowo przeciwna w koncu jednak wyraza
> zaintersowanie i tak zaczyna sie tak nieasmowita znajomosc... Zdana
> matura i egzaminy na uczelnie wyzsze nastraja optymistycznie, a pogoda
> nastraja do przygody. I ta sie zaczyna: chlopak zbliza sie do
> dziewczyny.. sa coraz blizej.. sa ze soba! wszytsko jest piekne i
> wspaniale - przynajmniej dla chlopaka... idylla nie trwa jednak dlugo...
> koniec wakacji - czas rozstann. Ona jedzie na wakacje, pozanje kogos..
> wraca zmieniona. Czegos jej brakowalo w zwiazku. Ten ktos jej to dal.
> Konczy bardzo energicznie, mozna pwoiedziec ze bez wyczucia konczy
> znajomosc ze mna.. Pierwsze negatywne dosiwadczenie, pierwsze
> odrzucenie. Calkowity brak zrozumienia sytuacji, niemozlnosc pogodzenia
> sie z losem, niemoznosc "obgadania" calej sprawy. Chlopak gryzie sie ze
> swoimi problemami przez dobre kilka miesiecy.
>
> Dopiero na poczatku nastepnego roku otrzasa sie troche z tego co stalo.
> Okres bardzo bardzo dlugi, ale i uczucie chyba bardzo glebokie. Dopiero
> po takim rozstaniu orientuje sie, jak bardzo mi zalezy na tej osobie,
> jak wiele dla mnie znaczy i jak wiele rzeczy zrobionych zostalo zle. Jak
> wiele mozna by zmienic... niestety czas minal, szansa byla - nie udalo
> sie - trzeba isc do przodu - tak przynajmniej to wyglada w
> zamierzeniach. Czas mija, przewijaja sie nowi ludzie, nowe kobiety -
> wszytsko jednak nie za bardzo wplywa na psychike chlopaka. Ciagle chce
> tej jednej.... jedynej. Nie wierzy w to, ze moze sie zdarzyc cos co by
> zmienilo jego zycie, ze nie pozna juz nikogo nowego. Jest zalamany, ale
> brnie dalej i nie poddaje sie.
>
> Mija chyba rowno rok, nagle znowu pojawia sie ona. Nie wyraza sie jasno,
> ze swoimi potrzebami... czas mija, a nic nie zmienia ich relacji. On nie
> wie, ze czego Ona moze chciec.. mysli ze powinien traktowac ja jako
> przyacjiolke, ktora jednak jest w stanie go zaakceptowac. Chlopak nawet
> nie zamierza podporzadkowac sobie tej kobiety, po prostu wystarcza mu
> jej sama obecnosc.
>
> - Jestem juz troche doroslejszy - rozumiem wiecej rzeczy, widze wiecj
> problemow.. zastanawiam sie, mysle jak zmienic niektore zachowania..
> widze, ze nie ma miedzy nami kontaktu.. tak jak to jest nawet miedzy
> zwyczajnymi przyjaciolmi.
>
> Czas mija, znow nadchodza jesinne deszczowe dni... Ona znowu odchodzi -
> bez slowa. Chlopak nawet nie za bardzo sie stara o nia zawalczyc,
> chcoiaz zlaezy mu juz na niej wtedy bardzo bardzo mocno. Po prostu godzi
> sie z jej decyzja. Nie mozna przeciez na kogos sila wplywac. Czas znowu
> mija, konczy sie rok 2000, zaczyna sie rok 2001.
>
> Ponownie jej postac pojawia sie sie na ICQ (pare dni po sylwestrze), 4
> dni czulej rozmowy o uczuciach... wtedy ona mu mowi (przez ICQ) KOCHAM
> CIE.. nie za bardzo jej wierzy, nie za duzo dla niego to znaczy, ze
> zrozumialych powodow.. W koncu 4 dnia chlpak wybucha i pyta CZEMU MI TO
> ZROBILAS.... CZEMU MUSZE TAK CIERPIEC.. CZEMU JA... ona chyba przerazona
> ucieka.. znow ginie na kilka miesiecy. Chlopakowi jest bardzo ciezko...
> znow nie ma innego wyjscia jak pogodzic sie z jej odejsciem...
>
> - Kiedy juz nie wierze w kolejny powrot.. kiedy juz w jakis spsook
> ukladam sobie swoja hierarchie w glowie po raz kolejny pojawia sie
> maciciel ... znow sa wakacje.. znow sie wszytsko zaczyna, znowu obawy,
> znowu strach.. ale nie poczucie bezradnosci.
>
> Ten trzeci okres zaczyna sie od SMSa... Wieczor, po 23.. chlopak siedzi
> sobie, cos czyta, stara sie nie myslec o tym co go trapi... w oczu
> jednak mozna wyczytac, ze cierpi.. i mysli wlasnie o niej... nie moze
> sie pogodzic z tym co sie dzieje w jego zyciu. Cisze przerywa dzwiek
> nadejscia SMSa.. na spokojnie, bez zadnych emocji zostaje odczytana
> wrecz niewiarygodna tresc... sprobujmy trzeci raz. Czy da sie okreslic
> uczucia w chwili tamtego wieczora. Chyba nie potrzeba. Spotkanie,
> wreszcie rozmowa z prawdziwego zdarzenia. Jest wiele czulych slow, jest
> wiele obietnic... za wspolna zgoda nie ma ustalen. Co ma byc to bedzie!
> Zaprzyjanznijmy sie najpierw!!
>
> - Ale jak mozna zaprzyjazniac sie w sumie po 2 latach burzliwek
> znajomosci??? Przeciez to nie ma sensu! Przeciez my sie znamy, albo sie
> zgadza byc ze mna albo nie.. no ale dobrze.. nic od razu.. poczekamy
> zobacyzmy. Teraz wszytsko wyglada innaczej.. przynajmniej tak sie
> wydaje! Nie chcialem rozwmiac o tym co sie dzialo przez te 2 lata, kiedy
> w sumie nie mielismy kontaktu ze soba.. po porstu wysztsko bylo piekne,
> a ja nie chcialem meczyc swojej glowy niepotrzebnymi jej przejsciami z
> innymi facetami .. zylem chwila.
>
> Chwile byly piekne, wspolne trzymanie sie za raczke! Ona ma przeciez
> takie piekne i delikatne dlonie.. Czas plynal, chlopak sie nie
> zastanawial na tym co sie dzieje, ufal jej - chociaz chyba nie powinien,
> bo bylo tyle tych negatywnych doznan. Pewnego dnia miala odbyc sie
> impreza w jednym z klubow! Poszli! Mialo byc milo i przyjemnie.. mieli
> sie dobrze bawic. Spokoj jednak zostal zaklocony - ona palila
> papierosy.. on o tym nie wiedzial.. byl zszkowany... tym bardziej ze po
> tym jak mu obeicala nie palic to zrobila to po raz kolejny... Zlosc,
> nienawisc, goryc.. ale i wybaczenie - nie bedzie sie psuc znajomosci
> przez cos takiego. Zwalala wine na alkohol.. mowila, ze nie pamieta..
> nie za bardzo jej wierzyl. Wierzyl natomiast w to ze wsyztsko sie ulozy,
> wystarczy troche czasu. Kiedy inni mowil, ze jest nienormalny i ze cos
> jest z nim nie tak, bo szuka dziury w calym to on przeczuwal poczatek
> czegos niedobrego. Wszytsko toczylo sie dalej.. Czas mijal, miesiac...
> jedenm, drugi.. nic.. nic nie zmienialo ich istneinia, nie zmienialo
> stanu.. nie zmierzali ku byciu ze soba. Ona byla jakas inna.. nie taka
> jak kiedys.. zimniejsza. On duzo o niej myslal.. wiedzial, ze trapi ja
> cos pwoaznego, ze musi o tym zapomniec.. ze moze po prstu potrzebuje
> troche czasu.. ze on ja zmieni. Czas mijal, a ich relacje stawaly sie
> coraz slabsze, nie takie jak oczekiwal. Bardzo brakowalo mu kontaktu z
> nia.. nie tlyko duchowego, ale takze bardziej zmyslowego. Na jego
> pytania: czy wysztsko jest w porzadku ona owpiadala ze oczwyscie ze tak.
> On jednak wiedzial ze cos sie nie tak dzieje jak powinno. Byl w innych
> zwiazkach i wiedzial jak wygladaja relacje miedzyludzkie w zwiazku.. nie
> tak to sobie wyobrazal, nie tak to widzial. Ciagle jednak wierzyl, ze to
> co sie dzieje ma jednak jakis glebszy sens!
>
> - Czas mijal, a nic nas nie zblizalo.. wrecz oddalalo. Czulem ze to nie
> byla moja wina.. Ona za to robila tak, ze to ja pwinienem sie tak czuc..
> ze to ze mna jest cos nie tak. Wiedzialem jednak ze nic nie kwasze..
> jestem naprawde DOBRY w tym co robie.. widzialem ejdnak ze to nie
> przynosi efektu. Wszytsko to bym przezyl, poniewaz jestem bardzo
> spokojnym i cierpliwym uczucuiwo czlowiekiem, gdyby jednak nie sytuacja
> z przed kilku dni!
>
> Ona z nim rozmawia. Jest kolejna dlugo oczekiwana impreza - o ktorej
> bardzo dlugo juz wczesniej rozmawiali. On nawet nie spodziewa sie, ze
> cos moze byc nie tak. Mowi: kup mi bilet, bo ja nie mam jutro czasu. Ona
> mowi, ze nie za bardzo moze... ze malo czasu i ze w ogole ona sama
> dojedze na miejsce imprezy. Chlopak slucha tego z zadziwiniem.. nie
> rozumie.. ale akceptuje jak zawsze, zeby ja miec tylko przy sobie. Ona
> to wie. Pyta czemu? Odpowiedz, bo to jest takie hermetyczne srodowisko..
> lubimy sie bawic sami i wyzwalac z siebie te nagawtyne emocje - on nie
> lubi kiedy ona pije (albo pali do alkoholu), bo wtedy zachowuje sie
> dziwacznie. Chlopak mowi OK niech bedzie tak jak chcesz i odklada
> sluchawke.
>
> - Czulem jednak, ze cos jest caly czas nie tak.. ta rozmowa telefoncizna
> zalamalem sie calkowicie.. stracilem sens.. poczulem sie dziwnie
> niedoimformowany! Chwila przemyslen i wykonalem telefon, bo stwierdzilem
> ze cos jest jednak nie tak - a ja musze to wiedziec, bo sie wykoncze
> psychicznie tym gdybaniem i domyslaniem sie. Dzownie.. rozmowa jest
> bardzo trudna. Ona mowi, ze wszytsko jest ok, ja jakos nie wiem czemu
> nie daje za wygrana.. nie podddaje sie mecze. pytam... no w koncu ona
> sie lamie, zaczyna cos tam mowic, zaczyna mowic o tym co sie z nia
> dzialo jak nie kontaktowalismy sie ze soba. Nie opowiada szczegolow,
> opowiada ogolnie i raczej malo. Czego sie dowiaduje?? Przez ten okres
> jak ze mna skonczyla za pierwszym razem poznala kogos z kim byla 20
> miesiecy... zostawila jednak tego kogos, z wlasnej checi... to mogla byc
> polowa tego roku. Oprocz tego dowiaduje sie, ze na impreze nie idzie
> sama, bo z kolesiem co ma dla niej darmowe wejsciowki ... postac znana
> mi z owpoiadan, tylko ze teraz postawiona jako obiekt konkurencyjny
> wobec mnie. Pytam czy mam powody by czuc sie zazdrosny.... tak.
> Dowiaduje sie tez o jescze jednej osobie, kolesiu ktroego zna ponad
> rok.. ktory jest dla niej idealem.. nie jest jednak z nim, poniewaz on
> mieszka 1000 km z Polski.. Niemcy. Mowi, ze bardzo wiele dla niej
> znaczy, ze jest bardzo dojrzaly i taki jak tego oczekuje. Z tego jednak
> co ja rozumiem, ona czuje ze to nie ma szans. Mowi, ze on mysli ze z nia
> jest. Do tego wysztskiego dochodzi ten imprezowicz, ktory "wyrwal" mi
> JA.. na ta impreze, na marne wejsciowki! Moze jednak ona cos do niego
> czuje.. Pytam sie jej otwarcie?? czy ja mam kupowac osbie bilet na ta
> impreze czy nie?? przeciez nie wiem co zobacze.. ona mowi, ze traktuje
> jego tak samo jak i mnie... ze nie wie co ma robic.. ze nie wie co ma
> czuc.. ze chce byc sama, ze nie chce sie z nikim wiazac.. czy ja mam
> temu wierzyc?? to wszytsko brzmi jak zaprzeczenie snesu zycia.. mowi, ze
> ja daze do bycia z nia.. ze ona mi chyba tego nie da .. sam nie wiem czy
> tylko mi czy w oglole nie jest w stanie.. nie wiem czy jest jakas
> roznica. Pytam sie czy zamierzala mi to powiedziec.. a ona, ze bala sie
> ze jak mi to powie to mnie straci (hymm, to by lo chyba szczere).. ze
> nie chce mnie tracic. Ale ile czasu mi zamierzala tego nie mowic!! DO
> jakiego stanu mnie chciala dopraowadzic.. mowilem jej wczesniej, zeby
> mnie nie krzywdzila.
>
> - To bylo w ten czwartek. Po 2 h gadania przez tel... nie wiedzialem co
> robic.. olbyrzmia dawka informacji.. nie do strawienia. Olbrzymie
> przezycie i rysa na psychice. Jak siecuzc, jak sie zachwoac?? co
> myslec!! czy wszytsko zostalo powiedziane??? Rozmowa zakonczyla sie
> checia kontaktu z jej strony, mam zadzwonic czy cos...
>
> No a ja leze na loozku i nie moge zasnac.. wierce sie.. wierzgam.. ale
> nie jestem juz bezradny, wiem na czym stoje - wreszice po 2 latach, wiem
> jakie to bagno, wiem jak bardzo ta osoba sie zmienila. Bezsennna noc..
> ciagle przebudzenia, efekt taki, ze wstaje rano skatowany jak chyba
> nigdy wczesniej.. o 9 mam bardzo wazny egzamin... czuje sie zalamany,
> tak jak by mi ktos umarl. Ludzie na uczleni to od razu widza.. udaje mi
> sie przesunac na poniedzialek egzamin.. Gadam z ludzmi zaufanymi.. co
> mysla co sadza!! mowia, powiedz jej jescze jak bardzo Ci na niej
> zalezy.. odezwij sie... a potem porestan.. jesli jej bedzie zalezec to
> sama sie odezwie...
>
> Mijaja 24 h, ja siedze tu i pisze tego olbrzymiastego posta. Czy czuje
> sie zle?? Raczej tak, ale to nie jest to samo co wczesniej, nie jestem
> taki przygniecony jej osoba. Na poczatku sie lamie, ale teraz juz chyba
> wiem co mam o niej myslec. Jestem pewien, ze to ze mna jest wysztsko
> OK... poznalem ja... powiedziala mi.. moje domysly i przypuszczenia sie
> sprawdzily!! mialem racje.. ona jest zaguiobiona.. jest juz chyba bardzo
> bardzo zagubiona.. pozostawiona sama sobie.. bez zadnej opieki
> "psychicznej".... gdzie ta mama, co ja wczesniej ksztaltowala????
> Dorosla dziewczyna zaczela sama ponosic konsekwencje tego co robi i
> chyba jej to za bardzo nie wyszlo!! No bo jak mozna nazwac zycie, w
> ktorym relacje z ludzmi, ktorzy powinni byc najblizsi opieraja sie na
> klamstwie.. Jak mozna wciagac w klamstwo swoja najblizsza kolezanke..
> potwierdzajaca jej falszerstwa.. jak mozna nie wypierac sie wlasna
> rodzina (co robisz w weekend... a obiecalem rodziom ze spedze go z
> nimi... ale sciema.. potem oczywiscie sie sama wygadala, ze byla gdzies
> tam ).. jak mozna mowic komus, ze wysztsko jest w porzadku jesli nie
> jest.. jak mozna mowic, ze idzie sie odreagowac negatywne emocje, jesli
> sie idzie z kims innym.. czy nie latwiej o czyms takim powiedziec??? po
> co to w ogole robic??? Czy mowienie swojemu idealowi i nie
> wyporaawdzanie go z bledu (ten z niemiec) ze jest sie tylko i wylacznie
> z nim, czy to jest fair??? Czy jest fair nie mowienie nic rodzicom???
> Jak mogla splawic teog kolesia po 20 miesiacach znajomosci.. sorry
> znudziles mi sie?? Tyle tego jest .. az wstyd wymieniac,.......
>
> Wiecie co jest jednak najgorsze??? TO ze mimo tego wszytskiego.. tego,
> ze ja jutro ide na ta impreze.. bez niej,,, a ona idzie z nim.. i to ze
> nie wiem czy ja mam tam isc... i ze nie wiem co ja tam zobacze.. wiem
> jedno.. ja kocham, kocham z calego sercia, bardzo mi na niej zalezy i
> bardzo chce zeby sie jakos wydzwignela.... nie chce jej zmieniac, bo sam
> mam na to male szanse.. chce jednak jej pomoc, bo widze ze ona jednak
> sie meczy.. powiecie ze to zycie tej osoby, zgodze sie!! ale jak ja mam
> pzowlic na cos takiego?? jak mozna pozowlic marnowac sie takiej
> osobie... komus kto chyba zatracil sens w tym co robi... nie zadam wam
> pytania czy moze skierowac ja do wlasnych rodzicow.. zeby im wreszcie
> pwoiedziala co sie z nia dzieje... nie ma potrzeby.
>
> Mijaja te 24 h po tym jak z nia rozmawialem, nie czuje sie lekko.. ale
> nie czuje sie przytloczony syuacja. Czuje ze zrozumialem caly sens
> swojego zycia.. no przynajmniej tych 2 lat.. Czasem moze zaluje tego ze
> ja poznalem - o ile by bylo latwiej, gdybym wtedy nie zagadal jej na
> icq.. nie odebral jej zdjecia... o ile jej by bylo latwiej gdyby sie ze
> mna nigdy nie spotkala.. gdyby nie spotkala mojego konkurenta
> imprezowego (tez z netu).. a moze tez i tego Polaka w niemczech!! moze
> on tez jest z netu!! przeciez to chore!!! 4 (bo jest jeszcze jeden
> niegrozny apsztyfikant) ubiegaja sie o jej wzgledy.. o wzgledy
> dziewcyzny na ktora 2 lata temu nikt w LO nie zwracal uwagi.. czy to nie
> sa zachwiane proporcje!! czy ten net nie zniszczyl mi i jej zycia?? nie
> wiem.. ale wg mnie ona zatracila sens wlasnie przez takie relacje
> netowe... bo ludzie nie zdaja sobie sprawy z tego ze jednak net zmienia
> ludzi.. uczy tego co wirtualne, nie uczy kontaktu z druga osoba.. nie
> uczy tego, ze nie wolno oszukiwac.. ze trzeba byc soba.. ze trzeba
> postawic na dotyk, na rozmowe.. na jasne stawianie spraw.. na zaufanie
> .. na duzo innych rzeczy.. nie lepiej by bylo gdybysmy obydwoje wyrwali
> kable z gniazdek ze scian???
>
> Czy da sie cos wiecej pwoiedziec... czuje sie zmeczony tym co dzieje,
> nie wiem czy mam walczyc, czy olewac. Nie zastanwaiam sie nad tym. Moze
> ktos cos sadzi! Czuje sie natomaist, ze opadly ze mnie emocje sprzed
> tych 2 lat.. 2 lat, ktore tak intensywnie o niej myslalem. Pewnie to sie
> szybko nie zmieni, ale na pewno duzo rzeczy nie bedzie juz takich
> samych. Ciesze sie, ze z nia porozwmialem.. ale czy to musialo byc takie
> wymuszone!!
>
> Strasznie mi jej brakuje.. brakuje mi jej osoby. Czuje jednak, ze nie
> moge liczyc na to smamo z jej strony, przynajmniej nie w takim stopniu.
> Jestem fajnym facetem, milym.. ale to moze nie to czego ona oczekuje.,.
> moze sama nie wie dzego chce, moze znow cos sciemnia... Mam dosyc. Ide
> jutro na ta impreze, zyczicie mi powiedznia! :)
>
> P.S. I niech nikt sie nie pyta czemu nasmaroawlem takiego dlugiego posta
> :)
>
|