| « poprzedni wątek | następny wątek » |
1. Data: 2001-10-26 20:58:23
Temat: Dalsza czesc mojego zycia (dla tych co mnie pamietaja :))Witam ponownie Panie i Panow!
Jak moze niektorzy pamietaja bardzo mecze sie z pewna dziewczyna!
Normalka powiecie. Moze i tak, a moze i nie - czas mija, ludzie sie
zmieniaja... To co tutaj opisze jest historia prawdziwa. Jest to w
pewien spsoob pranie swoich wlasnych brudow zyciowych, ale z tego co ja
zauwazylem takie posty sie najlepiej czyta. Jest to tez w pewien spsoob
analiza mojej ostatniej czesci zycia (powiedzmy ponad 2 lat). Chcialem
tez na poczatku zaznaczyc, ze obecnie uwazam sie za osobe myslaca
sensownie i logicznie o jasno okreslonych zasadach zyciowych - ogolnie
rzecz biorac normalna - jesli w ogole mozna o kims powiedziec, ze jest
normalny.
W sumie w ogole nie czuje potrzeby pisania tego wysztskiego..
wyciagania, szargania czyjegos imienia itd. Nie wiem czemu to robie:
moze to egoistyczna potrzeba akceptacji?? a moze potrzeba ostatecznego
oczyszczenia. Tego nie wiem, nie robie juz tego - tak mi sie
przynajmniej teraz wydaje pod wplywem emocji. No ale, zacznijmy....
Jest rok 1999, goracy pachnacy maj, 4 klasici pisza matury. Wsrod nich
jestem i ja - zwyczajny chlopak, ktory jescze nie liznal zycia, nie wie
o co chodzi, gubi sie, poznaje, bada i sprawdza. Na kobietach zna sie
raczej malo, chociaz ma z nimi dosyc duzy kontakt. Jest takze i ona -
dziewczyna rowniez troche zagubiona w tym calym zgielku - jej zycie nie
jest zbyt ciekawe, mozna powiedziec monotonne. Dosiwadczenia z
mezczyznami raczej nie nastrajaja optymizmem, no ale to sa dopiero
pcozatki, wiec nie ma sie czym przejmowac. Duza role w zachowaniu tej
dziewczyny odgrywa mama, ktora ksztaltuje swoja coreczke i wyznacza jej
wlasciwa droge, ale nie tylko - bo takze pociesza i radzi.
Drugi dzien matur tych goracych dni - po dlugich "bojach" i prosbach
oboje postawnawiaja sie ze soba spotkac. Dlaczego spotkac?? otoz
dlatego, ze poznali sie pare miesiecy wczesniej na ICQ, internetowym
messagnerze. Ona poczatkowo przeciwna w koncu jednak wyraza
zaintersowanie i tak zaczyna sie tak nieasmowita znajomosc... Zdana
matura i egzaminy na uczelnie wyzsze nastraja optymistycznie, a pogoda
nastraja do przygody. I ta sie zaczyna: chlopak zbliza sie do
dziewczyny.. sa coraz blizej.. sa ze soba! wszytsko jest piekne i
wspaniale - przynajmniej dla chlopaka... idylla nie trwa jednak dlugo...
koniec wakacji - czas rozstann. Ona jedzie na wakacje, pozanje kogos..
wraca zmieniona. Czegos jej brakowalo w zwiazku. Ten ktos jej to dal.
Konczy bardzo energicznie, mozna pwoiedziec ze bez wyczucia konczy
znajomosc ze mna.. Pierwsze negatywne dosiwadczenie, pierwsze
odrzucenie. Calkowity brak zrozumienia sytuacji, niemozlnosc pogodzenia
sie z losem, niemoznosc "obgadania" calej sprawy. Chlopak gryzie sie ze
swoimi problemami przez dobre kilka miesiecy.
Dopiero na poczatku nastepnego roku otrzasa sie troche z tego co stalo.
Okres bardzo bardzo dlugi, ale i uczucie chyba bardzo glebokie. Dopiero
po takim rozstaniu orientuje sie, jak bardzo mi zalezy na tej osobie,
jak wiele dla mnie znaczy i jak wiele rzeczy zrobionych zostalo zle. Jak
wiele mozna by zmienic... niestety czas minal, szansa byla - nie udalo
sie - trzeba isc do przodu - tak przynajmniej to wyglada w
zamierzeniach. Czas mija, przewijaja sie nowi ludzie, nowe kobiety -
wszytsko jednak nie za bardzo wplywa na psychike chlopaka. Ciagle chce
tej jednej.... jedynej. Nie wierzy w to, ze moze sie zdarzyc cos co by
zmienilo jego zycie, ze nie pozna juz nikogo nowego. Jest zalamany, ale
brnie dalej i nie poddaje sie.
Mija chyba rowno rok, nagle znowu pojawia sie ona. Nie wyraza sie jasno,
ze swoimi potrzebami... czas mija, a nic nie zmienia ich relacji. On nie
wie, ze czego Ona moze chciec.. mysli ze powinien traktowac ja jako
przyacjiolke, ktora jednak jest w stanie go zaakceptowac. Chlopak nawet
nie zamierza podporzadkowac sobie tej kobiety, po prostu wystarcza mu
jej sama obecnosc.
- Jestem juz troche doroslejszy - rozumiem wiecej rzeczy, widze wiecj
problemow.. zastanawiam sie, mysle jak zmienic niektore zachowania..
widze, ze nie ma miedzy nami kontaktu.. tak jak to jest nawet miedzy
zwyczajnymi przyjaciolmi.
Czas mija, znow nadchodza jesinne deszczowe dni... Ona znowu odchodzi -
bez slowa. Chlopak nawet nie za bardzo sie stara o nia zawalczyc,
chcoiaz zlaezy mu juz na niej wtedy bardzo bardzo mocno. Po prostu godzi
sie z jej decyzja. Nie mozna przeciez na kogos sila wplywac. Czas znowu
mija, konczy sie rok 2000, zaczyna sie rok 2001.
Ponownie jej postac pojawia sie sie na ICQ (pare dni po sylwestrze), 4
dni czulej rozmowy o uczuciach... wtedy ona mu mowi (przez ICQ) KOCHAM
CIE.. nie za bardzo jej wierzy, nie za duzo dla niego to znaczy, ze
zrozumialych powodow.. W koncu 4 dnia chlpak wybucha i pyta CZEMU MI TO
ZROBILAS.... CZEMU MUSZE TAK CIERPIEC.. CZEMU JA... ona chyba przerazona
ucieka.. znow ginie na kilka miesiecy. Chlopakowi jest bardzo ciezko...
znow nie ma innego wyjscia jak pogodzic sie z jej odejsciem...
- Kiedy juz nie wierze w kolejny powrot.. kiedy juz w jakis spsook
ukladam sobie swoja hierarchie w glowie po raz kolejny pojawia sie
maciciel ... znow sa wakacje.. znow sie wszytsko zaczyna, znowu obawy,
znowu strach.. ale nie poczucie bezradnosci.
Ten trzeci okres zaczyna sie od SMSa... Wieczor, po 23.. chlopak siedzi
sobie, cos czyta, stara sie nie myslec o tym co go trapi... w oczu
jednak mozna wyczytac, ze cierpi.. i mysli wlasnie o niej... nie moze
sie pogodzic z tym co sie dzieje w jego zyciu. Cisze przerywa dzwiek
nadejscia SMSa.. na spokojnie, bez zadnych emocji zostaje odczytana
wrecz niewiarygodna tresc... sprobujmy trzeci raz. Czy da sie okreslic
uczucia w chwili tamtego wieczora. Chyba nie potrzeba. Spotkanie,
wreszcie rozmowa z prawdziwego zdarzenia. Jest wiele czulych slow, jest
wiele obietnic... za wspolna zgoda nie ma ustalen. Co ma byc to bedzie!
Zaprzyjanznijmy sie najpierw!!
- Ale jak mozna zaprzyjazniac sie w sumie po 2 latach burzliwek
znajomosci??? Przeciez to nie ma sensu! Przeciez my sie znamy, albo sie
zgadza byc ze mna albo nie.. no ale dobrze.. nic od razu.. poczekamy
zobacyzmy. Teraz wszytsko wyglada innaczej.. przynajmniej tak sie
wydaje! Nie chcialem rozwmiac o tym co sie dzialo przez te 2 lata, kiedy
w sumie nie mielismy kontaktu ze soba.. po porstu wysztsko bylo piekne,
a ja nie chcialem meczyc swojej glowy niepotrzebnymi jej przejsciami z
innymi facetami .. zylem chwila.
Chwile byly piekne, wspolne trzymanie sie za raczke! Ona ma przeciez
takie piekne i delikatne dlonie.. Czas plynal, chlopak sie nie
zastanawial na tym co sie dzieje, ufal jej - chociaz chyba nie powinien,
bo bylo tyle tych negatywnych doznan. Pewnego dnia miala odbyc sie
impreza w jednym z klubow! Poszli! Mialo byc milo i przyjemnie.. mieli
sie dobrze bawic. Spokoj jednak zostal zaklocony - ona palila
papierosy.. on o tym nie wiedzial.. byl zszkowany... tym bardziej ze po
tym jak mu obeicala nie palic to zrobila to po raz kolejny... Zlosc,
nienawisc, goryc.. ale i wybaczenie - nie bedzie sie psuc znajomosci
przez cos takiego. Zwalala wine na alkohol.. mowila, ze nie pamieta..
nie za bardzo jej wierzyl. Wierzyl natomiast w to ze wsyztsko sie ulozy,
wystarczy troche czasu. Kiedy inni mowil, ze jest nienormalny i ze cos
jest z nim nie tak, bo szuka dziury w calym to on przeczuwal poczatek
czegos niedobrego. Wszytsko toczylo sie dalej.. Czas mijal, miesiac...
jedenm, drugi.. nic.. nic nie zmienialo ich istneinia, nie zmienialo
stanu.. nie zmierzali ku byciu ze soba. Ona byla jakas inna.. nie taka
jak kiedys.. zimniejsza. On duzo o niej myslal.. wiedzial, ze trapi ja
cos pwoaznego, ze musi o tym zapomniec.. ze moze po prstu potrzebuje
troche czasu.. ze on ja zmieni. Czas mijal, a ich relacje stawaly sie
coraz slabsze, nie takie jak oczekiwal. Bardzo brakowalo mu kontaktu z
nia.. nie tlyko duchowego, ale takze bardziej zmyslowego. Na jego
pytania: czy wysztsko jest w porzadku ona owpiadala ze oczwyscie ze tak.
On jednak wiedzial ze cos sie nie tak dzieje jak powinno. Byl w innych
zwiazkach i wiedzial jak wygladaja relacje miedzyludzkie w zwiazku.. nie
tak to sobie wyobrazal, nie tak to widzial. Ciagle jednak wierzyl, ze to
co sie dzieje ma jednak jakis glebszy sens!
- Czas mijal, a nic nas nie zblizalo.. wrecz oddalalo. Czulem ze to nie
byla moja wina.. Ona za to robila tak, ze to ja pwinienem sie tak czuc..
ze to ze mna jest cos nie tak. Wiedzialem jednak ze nic nie kwasze..
jestem naprawde DOBRY w tym co robie.. widzialem ejdnak ze to nie
przynosi efektu. Wszytsko to bym przezyl, poniewaz jestem bardzo
spokojnym i cierpliwym uczucuiwo czlowiekiem, gdyby jednak nie sytuacja
z przed kilku dni!
Ona z nim rozmawia. Jest kolejna dlugo oczekiwana impreza - o ktorej
bardzo dlugo juz wczesniej rozmawiali. On nawet nie spodziewa sie, ze
cos moze byc nie tak. Mowi: kup mi bilet, bo ja nie mam jutro czasu. Ona
mowi, ze nie za bardzo moze... ze malo czasu i ze w ogole ona sama
dojedze na miejsce imprezy. Chlopak slucha tego z zadziwiniem.. nie
rozumie.. ale akceptuje jak zawsze, zeby ja miec tylko przy sobie. Ona
to wie. Pyta czemu? Odpowiedz, bo to jest takie hermetyczne srodowisko..
lubimy sie bawic sami i wyzwalac z siebie te nagawtyne emocje - on nie
lubi kiedy ona pije (albo pali do alkoholu), bo wtedy zachowuje sie
dziwacznie. Chlopak mowi OK niech bedzie tak jak chcesz i odklada
sluchawke.
- Czulem jednak, ze cos jest caly czas nie tak.. ta rozmowa telefoncizna
zalamalem sie calkowicie.. stracilem sens.. poczulem sie dziwnie
niedoimformowany! Chwila przemyslen i wykonalem telefon, bo stwierdzilem
ze cos jest jednak nie tak - a ja musze to wiedziec, bo sie wykoncze
psychicznie tym gdybaniem i domyslaniem sie. Dzownie.. rozmowa jest
bardzo trudna. Ona mowi, ze wszytsko jest ok, ja jakos nie wiem czemu
nie daje za wygrana.. nie podddaje sie mecze. pytam... no w koncu ona
sie lamie, zaczyna cos tam mowic, zaczyna mowic o tym co sie z nia
dzialo jak nie kontaktowalismy sie ze soba. Nie opowiada szczegolow,
opowiada ogolnie i raczej malo. Czego sie dowiaduje?? Przez ten okres
jak ze mna skonczyla za pierwszym razem poznala kogos z kim byla 20
miesiecy... zostawila jednak tego kogos, z wlasnej checi... to mogla byc
polowa tego roku. Oprocz tego dowiaduje sie, ze na impreze nie idzie
sama, bo z kolesiem co ma dla niej darmowe wejsciowki ... postac znana
mi z owpoiadan, tylko ze teraz postawiona jako obiekt konkurencyjny
wobec mnie. Pytam czy mam powody by czuc sie zazdrosny.... tak.
Dowiaduje sie tez o jescze jednej osobie, kolesiu ktroego zna ponad
rok.. ktory jest dla niej idealem.. nie jest jednak z nim, poniewaz on
mieszka 1000 km z Polski.. Niemcy. Mowi, ze bardzo wiele dla niej
znaczy, ze jest bardzo dojrzaly i taki jak tego oczekuje. Z tego jednak
co ja rozumiem, ona czuje ze to nie ma szans. Mowi, ze on mysli ze z nia
jest. Do tego wysztskiego dochodzi ten imprezowicz, ktory "wyrwal" mi
JA.. na ta impreze, na marne wejsciowki! Moze jednak ona cos do niego
czuje.. Pytam sie jej otwarcie?? czy ja mam kupowac osbie bilet na ta
impreze czy nie?? przeciez nie wiem co zobacze.. ona mowi, ze traktuje
jego tak samo jak i mnie... ze nie wie co ma robic.. ze nie wie co ma
czuc.. ze chce byc sama, ze nie chce sie z nikim wiazac.. czy ja mam
temu wierzyc?? to wszytsko brzmi jak zaprzeczenie snesu zycia.. mowi, ze
ja daze do bycia z nia.. ze ona mi chyba tego nie da .. sam nie wiem czy
tylko mi czy w oglole nie jest w stanie.. nie wiem czy jest jakas
roznica. Pytam sie czy zamierzala mi to powiedziec.. a ona, ze bala sie
ze jak mi to powie to mnie straci (hymm, to by lo chyba szczere).. ze
nie chce mnie tracic. Ale ile czasu mi zamierzala tego nie mowic!! DO
jakiego stanu mnie chciala dopraowadzic.. mowilem jej wczesniej, zeby
mnie nie krzywdzila.
- To bylo w ten czwartek. Po 2 h gadania przez tel... nie wiedzialem co
robic.. olbyrzmia dawka informacji.. nie do strawienia. Olbrzymie
przezycie i rysa na psychice. Jak siecuzc, jak sie zachwoac?? co
myslec!! czy wszytsko zostalo powiedziane??? Rozmowa zakonczyla sie
checia kontaktu z jej strony, mam zadzwonic czy cos...
No a ja leze na loozku i nie moge zasnac.. wierce sie.. wierzgam.. ale
nie jestem juz bezradny, wiem na czym stoje - wreszice po 2 latach, wiem
jakie to bagno, wiem jak bardzo ta osoba sie zmienila. Bezsennna noc..
ciagle przebudzenia, efekt taki, ze wstaje rano skatowany jak chyba
nigdy wczesniej.. o 9 mam bardzo wazny egzamin... czuje sie zalamany,
tak jak by mi ktos umarl. Ludzie na uczleni to od razu widza.. udaje mi
sie przesunac na poniedzialek egzamin.. Gadam z ludzmi zaufanymi.. co
mysla co sadza!! mowia, powiedz jej jescze jak bardzo Ci na niej
zalezy.. odezwij sie... a potem porestan.. jesli jej bedzie zalezec to
sama sie odezwie...
Mijaja 24 h, ja siedze tu i pisze tego olbrzymiastego posta. Czy czuje
sie zle?? Raczej tak, ale to nie jest to samo co wczesniej, nie jestem
taki przygniecony jej osoba. Na poczatku sie lamie, ale teraz juz chyba
wiem co mam o niej myslec. Jestem pewien, ze to ze mna jest wysztsko
OK... poznalem ja... powiedziala mi.. moje domysly i przypuszczenia sie
sprawdzily!! mialem racje.. ona jest zaguiobiona.. jest juz chyba bardzo
bardzo zagubiona.. pozostawiona sama sobie.. bez zadnej opieki
"psychicznej".... gdzie ta mama, co ja wczesniej ksztaltowala????
Dorosla dziewczyna zaczela sama ponosic konsekwencje tego co robi i
chyba jej to za bardzo nie wyszlo!! No bo jak mozna nazwac zycie, w
ktorym relacje z ludzmi, ktorzy powinni byc najblizsi opieraja sie na
klamstwie.. Jak mozna wciagac w klamstwo swoja najblizsza kolezanke..
potwierdzajaca jej falszerstwa.. jak mozna nie wypierac sie wlasna
rodzina (co robisz w weekend... a obiecalem rodziom ze spedze go z
nimi... ale sciema.. potem oczywiscie sie sama wygadala, ze byla gdzies
tam ).. jak mozna mowic komus, ze wysztsko jest w porzadku jesli nie
jest.. jak mozna mowic, ze idzie sie odreagowac negatywne emocje, jesli
sie idzie z kims innym.. czy nie latwiej o czyms takim powiedziec??? po
co to w ogole robic??? Czy mowienie swojemu idealowi i nie
wyporaawdzanie go z bledu (ten z niemiec) ze jest sie tylko i wylacznie
z nim, czy to jest fair??? Czy jest fair nie mowienie nic rodzicom???
Jak mogla splawic teog kolesia po 20 miesiacach znajomosci.. sorry
znudziles mi sie?? Tyle tego jest .. az wstyd wymieniac,.......
Wiecie co jest jednak najgorsze??? TO ze mimo tego wszytskiego.. tego,
ze ja jutro ide na ta impreze.. bez niej,,, a ona idzie z nim.. i to ze
nie wiem czy ja mam tam isc... i ze nie wiem co ja tam zobacze.. wiem
jedno.. ja kocham, kocham z calego sercia, bardzo mi na niej zalezy i
bardzo chce zeby sie jakos wydzwignela.... nie chce jej zmieniac, bo sam
mam na to male szanse.. chce jednak jej pomoc, bo widze ze ona jednak
sie meczy.. powiecie ze to zycie tej osoby, zgodze sie!! ale jak ja mam
pzowlic na cos takiego?? jak mozna pozowlic marnowac sie takiej
osobie... komus kto chyba zatracil sens w tym co robi... nie zadam wam
pytania czy moze skierowac ja do wlasnych rodzicow.. zeby im wreszcie
pwoiedziala co sie z nia dzieje... nie ma potrzeby.
Mijaja te 24 h po tym jak z nia rozmawialem, nie czuje sie lekko.. ale
nie czuje sie przytloczony syuacja. Czuje ze zrozumialem caly sens
swojego zycia.. no przynajmniej tych 2 lat.. Czasem moze zaluje tego ze
ja poznalem - o ile by bylo latwiej, gdybym wtedy nie zagadal jej na
icq.. nie odebral jej zdjecia... o ile jej by bylo latwiej gdyby sie ze
mna nigdy nie spotkala.. gdyby nie spotkala mojego konkurenta
imprezowego (tez z netu).. a moze tez i tego Polaka w niemczech!! moze
on tez jest z netu!! przeciez to chore!!! 4 (bo jest jeszcze jeden
niegrozny apsztyfikant) ubiegaja sie o jej wzgledy.. o wzgledy
dziewcyzny na ktora 2 lata temu nikt w LO nie zwracal uwagi.. czy to nie
sa zachwiane proporcje!! czy ten net nie zniszczyl mi i jej zycia?? nie
wiem.. ale wg mnie ona zatracila sens wlasnie przez takie relacje
netowe... bo ludzie nie zdaja sobie sprawy z tego ze jednak net zmienia
ludzi.. uczy tego co wirtualne, nie uczy kontaktu z druga osoba.. nie
uczy tego, ze nie wolno oszukiwac.. ze trzeba byc soba.. ze trzeba
postawic na dotyk, na rozmowe.. na jasne stawianie spraw.. na zaufanie
.. na duzo innych rzeczy.. nie lepiej by bylo gdybysmy obydwoje wyrwali
kable z gniazdek ze scian???
Czy da sie cos wiecej pwoiedziec... czuje sie zmeczony tym co dzieje,
nie wiem czy mam walczyc, czy olewac. Nie zastanwaiam sie nad tym. Moze
ktos cos sadzi! Czuje sie natomaist, ze opadly ze mnie emocje sprzed
tych 2 lat.. 2 lat, ktore tak intensywnie o niej myslalem. Pewnie to sie
szybko nie zmieni, ale na pewno duzo rzeczy nie bedzie juz takich
samych. Ciesze sie, ze z nia porozwmialem.. ale czy to musialo byc takie
wymuszone!!
Strasznie mi jej brakuje.. brakuje mi jej osoby. Czuje jednak, ze nie
moge liczyc na to smamo z jej strony, przynajmniej nie w takim stopniu.
Jestem fajnym facetem, milym.. ale to moze nie to czego ona oczekuje.,.
moze sama nie wie dzego chce, moze znow cos sciemnia... Mam dosyc. Ide
jutro na ta impreze, zyczicie mi powiedznia! :)
P.S. I niech nikt sie nie pyta czemu nasmaroawlem takiego dlugiego posta
:)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
Zobacz także
1. Data: 2001-10-26 21:34:38
Temat: Odp: Dalsza czesc mojego zycia (dla tych co mnie pamietaja :))cze
Chopie nie uzalaj sie nad soba, glowa do góry!!!
moja rada na takie panienki co niewiedza czego chca i tna waleta na kazdym
kroku jest taka: jezeli Ci naprawde na niej zalezy i ja kochasz musisz sie
od tego zdystansowac, zobaczyc co panienka jest warta i do czego jest zdolna
kiedy sciagniesz rozowe "okulary" innymi slowy powinienes sie skupic na jej
slabych stronach i tym co cie w niej irytuje, to Ci pozwoli trzezwo pomyslec
i zalezc racjonalne rozwiazanie,bo tak juz jest na swiecie, ze zycie to
niejebajka.
Dolce vita
Użytkownik Maciek <s...@f...onet.pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:3...@f...onet.pl...
> Witam ponownie Panie i Panow!
>
> Jak moze niektorzy pamietaja bardzo mecze sie z pewna dziewczyna!
> Normalka powiecie. Moze i tak, a moze i nie - czas mija, ludzie sie
> zmieniaja... To co tutaj opisze jest historia prawdziwa. Jest to w
> pewien spsoob pranie swoich wlasnych brudow zyciowych, ale z tego co ja
> zauwazylem takie posty sie najlepiej czyta. Jest to tez w pewien spsoob
> analiza mojej ostatniej czesci zycia (powiedzmy ponad 2 lat). Chcialem
> tez na poczatku zaznaczyc, ze obecnie uwazam sie za osobe myslaca
> sensownie i logicznie o jasno okreslonych zasadach zyciowych - ogolnie
> rzecz biorac normalna - jesli w ogole mozna o kims powiedziec, ze jest
> normalny.
>
> W sumie w ogole nie czuje potrzeby pisania tego wysztskiego..
> wyciagania, szargania czyjegos imienia itd. Nie wiem czemu to robie:
> moze to egoistyczna potrzeba akceptacji?? a moze potrzeba ostatecznego
> oczyszczenia. Tego nie wiem, nie robie juz tego - tak mi sie
> przynajmniej teraz wydaje pod wplywem emocji. No ale, zacznijmy....
>
> Jest rok 1999, goracy pachnacy maj, 4 klasici pisza matury. Wsrod nich
> jestem i ja - zwyczajny chlopak, ktory jescze nie liznal zycia, nie wie
> o co chodzi, gubi sie, poznaje, bada i sprawdza. Na kobietach zna sie
> raczej malo, chociaz ma z nimi dosyc duzy kontakt. Jest takze i ona -
> dziewczyna rowniez troche zagubiona w tym calym zgielku - jej zycie nie
> jest zbyt ciekawe, mozna powiedziec monotonne. Dosiwadczenia z
> mezczyznami raczej nie nastrajaja optymizmem, no ale to sa dopiero
> pcozatki, wiec nie ma sie czym przejmowac. Duza role w zachowaniu tej
> dziewczyny odgrywa mama, ktora ksztaltuje swoja coreczke i wyznacza jej
> wlasciwa droge, ale nie tylko - bo takze pociesza i radzi.
>
> Drugi dzien matur tych goracych dni - po dlugich "bojach" i prosbach
> oboje postawnawiaja sie ze soba spotkac. Dlaczego spotkac?? otoz
> dlatego, ze poznali sie pare miesiecy wczesniej na ICQ, internetowym
> messagnerze. Ona poczatkowo przeciwna w koncu jednak wyraza
> zaintersowanie i tak zaczyna sie tak nieasmowita znajomosc... Zdana
> matura i egzaminy na uczelnie wyzsze nastraja optymistycznie, a pogoda
> nastraja do przygody. I ta sie zaczyna: chlopak zbliza sie do
> dziewczyny.. sa coraz blizej.. sa ze soba! wszytsko jest piekne i
> wspaniale - przynajmniej dla chlopaka... idylla nie trwa jednak dlugo...
> koniec wakacji - czas rozstann. Ona jedzie na wakacje, pozanje kogos..
> wraca zmieniona. Czegos jej brakowalo w zwiazku. Ten ktos jej to dal.
> Konczy bardzo energicznie, mozna pwoiedziec ze bez wyczucia konczy
> znajomosc ze mna.. Pierwsze negatywne dosiwadczenie, pierwsze
> odrzucenie. Calkowity brak zrozumienia sytuacji, niemozlnosc pogodzenia
> sie z losem, niemoznosc "obgadania" calej sprawy. Chlopak gryzie sie ze
> swoimi problemami przez dobre kilka miesiecy.
>
> Dopiero na poczatku nastepnego roku otrzasa sie troche z tego co stalo.
> Okres bardzo bardzo dlugi, ale i uczucie chyba bardzo glebokie. Dopiero
> po takim rozstaniu orientuje sie, jak bardzo mi zalezy na tej osobie,
> jak wiele dla mnie znaczy i jak wiele rzeczy zrobionych zostalo zle. Jak
> wiele mozna by zmienic... niestety czas minal, szansa byla - nie udalo
> sie - trzeba isc do przodu - tak przynajmniej to wyglada w
> zamierzeniach. Czas mija, przewijaja sie nowi ludzie, nowe kobiety -
> wszytsko jednak nie za bardzo wplywa na psychike chlopaka. Ciagle chce
> tej jednej.... jedynej. Nie wierzy w to, ze moze sie zdarzyc cos co by
> zmienilo jego zycie, ze nie pozna juz nikogo nowego. Jest zalamany, ale
> brnie dalej i nie poddaje sie.
>
> Mija chyba rowno rok, nagle znowu pojawia sie ona. Nie wyraza sie jasno,
> ze swoimi potrzebami... czas mija, a nic nie zmienia ich relacji. On nie
> wie, ze czego Ona moze chciec.. mysli ze powinien traktowac ja jako
> przyacjiolke, ktora jednak jest w stanie go zaakceptowac. Chlopak nawet
> nie zamierza podporzadkowac sobie tej kobiety, po prostu wystarcza mu
> jej sama obecnosc.
>
> - Jestem juz troche doroslejszy - rozumiem wiecej rzeczy, widze wiecj
> problemow.. zastanawiam sie, mysle jak zmienic niektore zachowania..
> widze, ze nie ma miedzy nami kontaktu.. tak jak to jest nawet miedzy
> zwyczajnymi przyjaciolmi.
>
> Czas mija, znow nadchodza jesinne deszczowe dni... Ona znowu odchodzi -
> bez slowa. Chlopak nawet nie za bardzo sie stara o nia zawalczyc,
> chcoiaz zlaezy mu juz na niej wtedy bardzo bardzo mocno. Po prostu godzi
> sie z jej decyzja. Nie mozna przeciez na kogos sila wplywac. Czas znowu
> mija, konczy sie rok 2000, zaczyna sie rok 2001.
>
> Ponownie jej postac pojawia sie sie na ICQ (pare dni po sylwestrze), 4
> dni czulej rozmowy o uczuciach... wtedy ona mu mowi (przez ICQ) KOCHAM
> CIE.. nie za bardzo jej wierzy, nie za duzo dla niego to znaczy, ze
> zrozumialych powodow.. W koncu 4 dnia chlpak wybucha i pyta CZEMU MI TO
> ZROBILAS.... CZEMU MUSZE TAK CIERPIEC.. CZEMU JA... ona chyba przerazona
> ucieka.. znow ginie na kilka miesiecy. Chlopakowi jest bardzo ciezko...
> znow nie ma innego wyjscia jak pogodzic sie z jej odejsciem...
>
> - Kiedy juz nie wierze w kolejny powrot.. kiedy juz w jakis spsook
> ukladam sobie swoja hierarchie w glowie po raz kolejny pojawia sie
> maciciel ... znow sa wakacje.. znow sie wszytsko zaczyna, znowu obawy,
> znowu strach.. ale nie poczucie bezradnosci.
>
> Ten trzeci okres zaczyna sie od SMSa... Wieczor, po 23.. chlopak siedzi
> sobie, cos czyta, stara sie nie myslec o tym co go trapi... w oczu
> jednak mozna wyczytac, ze cierpi.. i mysli wlasnie o niej... nie moze
> sie pogodzic z tym co sie dzieje w jego zyciu. Cisze przerywa dzwiek
> nadejscia SMSa.. na spokojnie, bez zadnych emocji zostaje odczytana
> wrecz niewiarygodna tresc... sprobujmy trzeci raz. Czy da sie okreslic
> uczucia w chwili tamtego wieczora. Chyba nie potrzeba. Spotkanie,
> wreszcie rozmowa z prawdziwego zdarzenia. Jest wiele czulych slow, jest
> wiele obietnic... za wspolna zgoda nie ma ustalen. Co ma byc to bedzie!
> Zaprzyjanznijmy sie najpierw!!
>
> - Ale jak mozna zaprzyjazniac sie w sumie po 2 latach burzliwek
> znajomosci??? Przeciez to nie ma sensu! Przeciez my sie znamy, albo sie
> zgadza byc ze mna albo nie.. no ale dobrze.. nic od razu.. poczekamy
> zobacyzmy. Teraz wszytsko wyglada innaczej.. przynajmniej tak sie
> wydaje! Nie chcialem rozwmiac o tym co sie dzialo przez te 2 lata, kiedy
> w sumie nie mielismy kontaktu ze soba.. po porstu wysztsko bylo piekne,
> a ja nie chcialem meczyc swojej glowy niepotrzebnymi jej przejsciami z
> innymi facetami .. zylem chwila.
>
> Chwile byly piekne, wspolne trzymanie sie za raczke! Ona ma przeciez
> takie piekne i delikatne dlonie.. Czas plynal, chlopak sie nie
> zastanawial na tym co sie dzieje, ufal jej - chociaz chyba nie powinien,
> bo bylo tyle tych negatywnych doznan. Pewnego dnia miala odbyc sie
> impreza w jednym z klubow! Poszli! Mialo byc milo i przyjemnie.. mieli
> sie dobrze bawic. Spokoj jednak zostal zaklocony - ona palila
> papierosy.. on o tym nie wiedzial.. byl zszkowany... tym bardziej ze po
> tym jak mu obeicala nie palic to zrobila to po raz kolejny... Zlosc,
> nienawisc, goryc.. ale i wybaczenie - nie bedzie sie psuc znajomosci
> przez cos takiego. Zwalala wine na alkohol.. mowila, ze nie pamieta..
> nie za bardzo jej wierzyl. Wierzyl natomiast w to ze wsyztsko sie ulozy,
> wystarczy troche czasu. Kiedy inni mowil, ze jest nienormalny i ze cos
> jest z nim nie tak, bo szuka dziury w calym to on przeczuwal poczatek
> czegos niedobrego. Wszytsko toczylo sie dalej.. Czas mijal, miesiac...
> jedenm, drugi.. nic.. nic nie zmienialo ich istneinia, nie zmienialo
> stanu.. nie zmierzali ku byciu ze soba. Ona byla jakas inna.. nie taka
> jak kiedys.. zimniejsza. On duzo o niej myslal.. wiedzial, ze trapi ja
> cos pwoaznego, ze musi o tym zapomniec.. ze moze po prstu potrzebuje
> troche czasu.. ze on ja zmieni. Czas mijal, a ich relacje stawaly sie
> coraz slabsze, nie takie jak oczekiwal. Bardzo brakowalo mu kontaktu z
> nia.. nie tlyko duchowego, ale takze bardziej zmyslowego. Na jego
> pytania: czy wysztsko jest w porzadku ona owpiadala ze oczwyscie ze tak.
> On jednak wiedzial ze cos sie nie tak dzieje jak powinno. Byl w innych
> zwiazkach i wiedzial jak wygladaja relacje miedzyludzkie w zwiazku.. nie
> tak to sobie wyobrazal, nie tak to widzial. Ciagle jednak wierzyl, ze to
> co sie dzieje ma jednak jakis glebszy sens!
>
> - Czas mijal, a nic nas nie zblizalo.. wrecz oddalalo. Czulem ze to nie
> byla moja wina.. Ona za to robila tak, ze to ja pwinienem sie tak czuc..
> ze to ze mna jest cos nie tak. Wiedzialem jednak ze nic nie kwasze..
> jestem naprawde DOBRY w tym co robie.. widzialem ejdnak ze to nie
> przynosi efektu. Wszytsko to bym przezyl, poniewaz jestem bardzo
> spokojnym i cierpliwym uczucuiwo czlowiekiem, gdyby jednak nie sytuacja
> z przed kilku dni!
>
> Ona z nim rozmawia. Jest kolejna dlugo oczekiwana impreza - o ktorej
> bardzo dlugo juz wczesniej rozmawiali. On nawet nie spodziewa sie, ze
> cos moze byc nie tak. Mowi: kup mi bilet, bo ja nie mam jutro czasu. Ona
> mowi, ze nie za bardzo moze... ze malo czasu i ze w ogole ona sama
> dojedze na miejsce imprezy. Chlopak slucha tego z zadziwiniem.. nie
> rozumie.. ale akceptuje jak zawsze, zeby ja miec tylko przy sobie. Ona
> to wie. Pyta czemu? Odpowiedz, bo to jest takie hermetyczne srodowisko..
> lubimy sie bawic sami i wyzwalac z siebie te nagawtyne emocje - on nie
> lubi kiedy ona pije (albo pali do alkoholu), bo wtedy zachowuje sie
> dziwacznie. Chlopak mowi OK niech bedzie tak jak chcesz i odklada
> sluchawke.
>
> - Czulem jednak, ze cos jest caly czas nie tak.. ta rozmowa telefoncizna
> zalamalem sie calkowicie.. stracilem sens.. poczulem sie dziwnie
> niedoimformowany! Chwila przemyslen i wykonalem telefon, bo stwierdzilem
> ze cos jest jednak nie tak - a ja musze to wiedziec, bo sie wykoncze
> psychicznie tym gdybaniem i domyslaniem sie. Dzownie.. rozmowa jest
> bardzo trudna. Ona mowi, ze wszytsko jest ok, ja jakos nie wiem czemu
> nie daje za wygrana.. nie podddaje sie mecze. pytam... no w koncu ona
> sie lamie, zaczyna cos tam mowic, zaczyna mowic o tym co sie z nia
> dzialo jak nie kontaktowalismy sie ze soba. Nie opowiada szczegolow,
> opowiada ogolnie i raczej malo. Czego sie dowiaduje?? Przez ten okres
> jak ze mna skonczyla za pierwszym razem poznala kogos z kim byla 20
> miesiecy... zostawila jednak tego kogos, z wlasnej checi... to mogla byc
> polowa tego roku. Oprocz tego dowiaduje sie, ze na impreze nie idzie
> sama, bo z kolesiem co ma dla niej darmowe wejsciowki ... postac znana
> mi z owpoiadan, tylko ze teraz postawiona jako obiekt konkurencyjny
> wobec mnie. Pytam czy mam powody by czuc sie zazdrosny.... tak.
> Dowiaduje sie tez o jescze jednej osobie, kolesiu ktroego zna ponad
> rok.. ktory jest dla niej idealem.. nie jest jednak z nim, poniewaz on
> mieszka 1000 km z Polski.. Niemcy. Mowi, ze bardzo wiele dla niej
> znaczy, ze jest bardzo dojrzaly i taki jak tego oczekuje. Z tego jednak
> co ja rozumiem, ona czuje ze to nie ma szans. Mowi, ze on mysli ze z nia
> jest. Do tego wysztskiego dochodzi ten imprezowicz, ktory "wyrwal" mi
> JA.. na ta impreze, na marne wejsciowki! Moze jednak ona cos do niego
> czuje.. Pytam sie jej otwarcie?? czy ja mam kupowac osbie bilet na ta
> impreze czy nie?? przeciez nie wiem co zobacze.. ona mowi, ze traktuje
> jego tak samo jak i mnie... ze nie wie co ma robic.. ze nie wie co ma
> czuc.. ze chce byc sama, ze nie chce sie z nikim wiazac.. czy ja mam
> temu wierzyc?? to wszytsko brzmi jak zaprzeczenie snesu zycia.. mowi, ze
> ja daze do bycia z nia.. ze ona mi chyba tego nie da .. sam nie wiem czy
> tylko mi czy w oglole nie jest w stanie.. nie wiem czy jest jakas
> roznica. Pytam sie czy zamierzala mi to powiedziec.. a ona, ze bala sie
> ze jak mi to powie to mnie straci (hymm, to by lo chyba szczere).. ze
> nie chce mnie tracic. Ale ile czasu mi zamierzala tego nie mowic!! DO
> jakiego stanu mnie chciala dopraowadzic.. mowilem jej wczesniej, zeby
> mnie nie krzywdzila.
>
> - To bylo w ten czwartek. Po 2 h gadania przez tel... nie wiedzialem co
> robic.. olbyrzmia dawka informacji.. nie do strawienia. Olbrzymie
> przezycie i rysa na psychice. Jak siecuzc, jak sie zachwoac?? co
> myslec!! czy wszytsko zostalo powiedziane??? Rozmowa zakonczyla sie
> checia kontaktu z jej strony, mam zadzwonic czy cos...
>
> No a ja leze na loozku i nie moge zasnac.. wierce sie.. wierzgam.. ale
> nie jestem juz bezradny, wiem na czym stoje - wreszice po 2 latach, wiem
> jakie to bagno, wiem jak bardzo ta osoba sie zmienila. Bezsennna noc..
> ciagle przebudzenia, efekt taki, ze wstaje rano skatowany jak chyba
> nigdy wczesniej.. o 9 mam bardzo wazny egzamin... czuje sie zalamany,
> tak jak by mi ktos umarl. Ludzie na uczleni to od razu widza.. udaje mi
> sie przesunac na poniedzialek egzamin.. Gadam z ludzmi zaufanymi.. co
> mysla co sadza!! mowia, powiedz jej jescze jak bardzo Ci na niej
> zalezy.. odezwij sie... a potem porestan.. jesli jej bedzie zalezec to
> sama sie odezwie...
>
> Mijaja 24 h, ja siedze tu i pisze tego olbrzymiastego posta. Czy czuje
> sie zle?? Raczej tak, ale to nie jest to samo co wczesniej, nie jestem
> taki przygniecony jej osoba. Na poczatku sie lamie, ale teraz juz chyba
> wiem co mam o niej myslec. Jestem pewien, ze to ze mna jest wysztsko
> OK... poznalem ja... powiedziala mi.. moje domysly i przypuszczenia sie
> sprawdzily!! mialem racje.. ona jest zaguiobiona.. jest juz chyba bardzo
> bardzo zagubiona.. pozostawiona sama sobie.. bez zadnej opieki
> "psychicznej".... gdzie ta mama, co ja wczesniej ksztaltowala????
> Dorosla dziewczyna zaczela sama ponosic konsekwencje tego co robi i
> chyba jej to za bardzo nie wyszlo!! No bo jak mozna nazwac zycie, w
> ktorym relacje z ludzmi, ktorzy powinni byc najblizsi opieraja sie na
> klamstwie.. Jak mozna wciagac w klamstwo swoja najblizsza kolezanke..
> potwierdzajaca jej falszerstwa.. jak mozna nie wypierac sie wlasna
> rodzina (co robisz w weekend... a obiecalem rodziom ze spedze go z
> nimi... ale sciema.. potem oczywiscie sie sama wygadala, ze byla gdzies
> tam ).. jak mozna mowic komus, ze wysztsko jest w porzadku jesli nie
> jest.. jak mozna mowic, ze idzie sie odreagowac negatywne emocje, jesli
> sie idzie z kims innym.. czy nie latwiej o czyms takim powiedziec??? po
> co to w ogole robic??? Czy mowienie swojemu idealowi i nie
> wyporaawdzanie go z bledu (ten z niemiec) ze jest sie tylko i wylacznie
> z nim, czy to jest fair??? Czy jest fair nie mowienie nic rodzicom???
> Jak mogla splawic teog kolesia po 20 miesiacach znajomosci.. sorry
> znudziles mi sie?? Tyle tego jest .. az wstyd wymieniac,.......
>
> Wiecie co jest jednak najgorsze??? TO ze mimo tego wszytskiego.. tego,
> ze ja jutro ide na ta impreze.. bez niej,,, a ona idzie z nim.. i to ze
> nie wiem czy ja mam tam isc... i ze nie wiem co ja tam zobacze.. wiem
> jedno.. ja kocham, kocham z calego sercia, bardzo mi na niej zalezy i
> bardzo chce zeby sie jakos wydzwignela.... nie chce jej zmieniac, bo sam
> mam na to male szanse.. chce jednak jej pomoc, bo widze ze ona jednak
> sie meczy.. powiecie ze to zycie tej osoby, zgodze sie!! ale jak ja mam
> pzowlic na cos takiego?? jak mozna pozowlic marnowac sie takiej
> osobie... komus kto chyba zatracil sens w tym co robi... nie zadam wam
> pytania czy moze skierowac ja do wlasnych rodzicow.. zeby im wreszcie
> pwoiedziala co sie z nia dzieje... nie ma potrzeby.
>
> Mijaja te 24 h po tym jak z nia rozmawialem, nie czuje sie lekko.. ale
> nie czuje sie przytloczony syuacja. Czuje ze zrozumialem caly sens
> swojego zycia.. no przynajmniej tych 2 lat.. Czasem moze zaluje tego ze
> ja poznalem - o ile by bylo latwiej, gdybym wtedy nie zagadal jej na
> icq.. nie odebral jej zdjecia... o ile jej by bylo latwiej gdyby sie ze
> mna nigdy nie spotkala.. gdyby nie spotkala mojego konkurenta
> imprezowego (tez z netu).. a moze tez i tego Polaka w niemczech!! moze
> on tez jest z netu!! przeciez to chore!!! 4 (bo jest jeszcze jeden
> niegrozny apsztyfikant) ubiegaja sie o jej wzgledy.. o wzgledy
> dziewcyzny na ktora 2 lata temu nikt w LO nie zwracal uwagi.. czy to nie
> sa zachwiane proporcje!! czy ten net nie zniszczyl mi i jej zycia?? nie
> wiem.. ale wg mnie ona zatracila sens wlasnie przez takie relacje
> netowe... bo ludzie nie zdaja sobie sprawy z tego ze jednak net zmienia
> ludzi.. uczy tego co wirtualne, nie uczy kontaktu z druga osoba.. nie
> uczy tego, ze nie wolno oszukiwac.. ze trzeba byc soba.. ze trzeba
> postawic na dotyk, na rozmowe.. na jasne stawianie spraw.. na zaufanie
> .. na duzo innych rzeczy.. nie lepiej by bylo gdybysmy obydwoje wyrwali
> kable z gniazdek ze scian???
>
> Czy da sie cos wiecej pwoiedziec... czuje sie zmeczony tym co dzieje,
> nie wiem czy mam walczyc, czy olewac. Nie zastanwaiam sie nad tym. Moze
> ktos cos sadzi! Czuje sie natomaist, ze opadly ze mnie emocje sprzed
> tych 2 lat.. 2 lat, ktore tak intensywnie o niej myslalem. Pewnie to sie
> szybko nie zmieni, ale na pewno duzo rzeczy nie bedzie juz takich
> samych. Ciesze sie, ze z nia porozwmialem.. ale czy to musialo byc takie
> wymuszone!!
>
> Strasznie mi jej brakuje.. brakuje mi jej osoby. Czuje jednak, ze nie
> moge liczyc na to smamo z jej strony, przynajmniej nie w takim stopniu.
> Jestem fajnym facetem, milym.. ale to moze nie to czego ona oczekuje.,.
> moze sama nie wie dzego chce, moze znow cos sciemnia... Mam dosyc. Ide
> jutro na ta impreze, zyczicie mi powiedznia! :)
>
> P.S. I niech nikt sie nie pyta czemu nasmaroawlem takiego dlugiego posta
> :)
>
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-26 21:44:32
Temat: Re: Dalsza czesc mojego zycia (dla tych co mnie pamietaja :))>
> Chopie nie uzalaj sie nad soba, glowa do góry!!!
> moja rada na takie panienki co niewiedza czego chca i tna waleta na kazdym
> kroku jest taka: jezeli Ci naprawde na niej zalezy i ja kochasz musisz sie
> od tego zdystansowac, zobaczyc co panienka jest warta i do czego jest
zdolna
> kiedy sciagniesz rozowe "okulary" innymi slowy powinienes sie skupic na
jej
> slabych stronach i tym co cie w niej irytuje, to Ci pozwoli trzezwo
pomyslec
> i zalezc racjonalne rozwiazanie,bo tak juz jest na swiecie, ze zycie to
> niejebajka.
gowno prawda...ja stosuje ta metode od miesiecy..i nie dziala. Wmawiam
sobie, ze dziewczyna mi sie nie podobala, bo miala male piersi i palila
papierosy...ale jak kochasz to jakis glos w podswiadomosci mowi Ci "no i co
z tego?" :)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-26 22:02:29
Temat: Odp: Dalsza czesc mojego zycia (dla tych co mnie pamietaja :))no to po jakie licho sluchasz tego glosu?:)))))))
Użytkownik Siara <m...@g...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:3...@n...vogel.pl...
> >
> > Chopie nie uzalaj sie nad soba, glowa do góry!!!
> > moja rada na takie panienki co niewiedza czego chca i tna waleta na
kazdym
> > kroku jest taka: jezeli Ci naprawde na niej zalezy i ja kochasz musisz
sie
> > od tego zdystansowac, zobaczyc co panienka jest warta i do czego jest
> zdolna
> > kiedy sciagniesz rozowe "okulary" innymi slowy powinienes sie skupic na
> jej
> > slabych stronach i tym co cie w niej irytuje, to Ci pozwoli trzezwo
> pomyslec
> > i zalezc racjonalne rozwiazanie,bo tak juz jest na swiecie, ze zycie to
> > niejebajka.
>
> gowno prawda...ja stosuje ta metode od miesiecy..i nie dziala. Wmawiam
> sobie, ze dziewczyna mi sie nie podobala, bo miala male piersi i palila
> papierosy...ale jak kochasz to jakis glos w podswiadomosci mowi Ci "no i
co
> z tego?" :)
>
>
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-26 22:51:28
Temat: Re: Dalsza czesc mojego zycia (dla tych co mnie pamietaja :))Wiesz co ? Zapisz się na jakieś studia, kurs francuskiego albo najlepiej na kurs
kroju i
szycia bo jest tam najwięcej bab. Znajdź sobie jakąś normalną kobitkę i przestań się
oszukiwać i dręczyć. Poważnie. Szkoda życia. Jak zaczniesz spotykać sie z normalną
dziewczyną to Ci przejdzie. jak nie z jedną, to z drugą. W końcu się znajdziecie.
I nie rób z tego tragedii zyciowej. Miałbyś z tą babą wiecznie przesrane. To jest
tylko
moje prywatne zdanie. Ty zrobisz co zechcesz.
Strasznie Cię to gryzie. To może Cie skrzywić. Nie daj się.
Grzesiek
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-27 15:30:09
Temat: Re: Dalsza czesc mojego zycia (dla tych co mnie pamietaja :))
> gowno prawda...ja stosuje ta metode od miesiecy..i nie dziala. Wmawiam
> sobie, ze dziewczyna mi sie nie podobala, bo miala male piersi i palila
> papierosy...ale jak kochasz to jakis glos w podswiadomosci mowi Ci "no i
co
kocha nie kocha nie wazne albo raczej wazne ale trza o tym zapomniec
bylem w podobnej sytuacji dwuetapowo
tzn
1 bylem niesamowicie zakochany ale spawe ona mi postawila jasno : NIE
2 znalazlem sobie lekarstwo i wmowilem sobie ze ja kocham (no moze nie bylo
to takie proste, alenie ma to wiekszego znaczenia) niestety lekarstwo
postepowalo ze mna tak jak z kolega i z perspektywy czasu okreslam ja jako
"kurwiszon"
jedyna rada niczym zolnierz w niewoli na wojnie ktory mosi strzelic sobie w
leb by nie zdradzic ojczyzny
mosisz po prostu sie odizolowac od niej ja po prostu powiedzialem jej: a)
spadaj (byla w szoku) b) nie mamy o czym rozmawiac nie mamy wspolnych
tematow (zaczela o mnie walczyc) nie chce mi sie z toba gadac (tu juz wpadla
w panike) odpier*** sie wtedy zrozumiala ze przegiela, ze nie bede tolerowal
jej puszczania sie, fanaberii, wybrykow, dawalem jej szanse ale ona nic nie
zrozumial wydawalo jej sie ze jest najpiekniejsza i ze nikt jej sie z tego
powodu nie sprzeciwi (byla phi modelka)
3 obecnie jestem z kobieta ktora moze nie jest tak madra jak 1, ani tak
piekna jak 1 i 2 i ma wiele wad, ale jest uczciwa i dobra i moze nie jaest
tak dobrze jak moglo by byc z 1 ale iest dostatecznie
pozdrawiam
bolo
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-27 17:37:17
Temat: Re: Dalsza czesc mojego zycia (dla tych co mnie pamietaja :))> 3 obecnie jestem z kobieta ktora moze nie jest tak madra jak 1, ani tak
> piekna jak 1 i 2 i ma wiele wad, ale jest uczciwa i dobra i moze nie jaest
> tak dobrze jak moglo by byc z 1 ale iest dostatecznie
plan minimum?...brzmi obiecujaco :)
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-27 22:26:14
Temat: Re: Dalsza czesc mojego zycia (dla tych co mnie pamietaja :))
grzegorz napisał(a):
> no to po jakie licho sluchasz tego glosu?:)))))))
>
> Użytkownik Siara <m...@g...pl> w wiadomości do grup dyskusyjnych
> napisał:3...@n...vogel.pl...
> > >
> > > Chopie nie uzalaj sie nad soba, glowa do góry!!!
> > > moja rada na takie panienki co niewiedza czego chca i tna waleta na
> kazdym
> > > kroku jest taka: jezeli Ci naprawde na niej zalezy i ja kochasz musisz
> sie
> > > od tego zdystansowac, zobaczyc co panienka jest warta i do czego jest
> > zdolna
> > > kiedy sciagniesz rozowe "okulary" innymi slowy powinienes sie skupic na
> > jej
> > > slabych stronach i tym co cie w niej irytuje, to Ci pozwoli trzezwo
> > pomyslec
> > > i zalezc racjonalne rozwiazanie,bo tak juz jest na swiecie, ze zycie to
> > > niejebajka.
> >
> > gowno prawda...ja stosuje ta metode od miesiecy..i nie dziala. Wmawiam
> > sobie, ze dziewczyna mi sie nie podobala, bo miala male piersi i palila
> > papierosy...ale jak kochasz to jakis glos w podswiadomosci mowi Ci "no i
> co
> > z tego?" :)
Ci co slysza glosy w glowie to niemaja wyjscia. Schizofremia to nie radio
nieada sie wylaczyc.
--
"Bądź żądny wiedzy a za to będą Cię kochać"
<http://www.paranauki.z.pl/> Oficjalna strona grupy pl.misc.paranauki
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-28 14:27:10
Temat: Re: Dalsza czesc mojego zycia (dla tych co mnie pamietaja :))A ja tak sobie myślę, czy Ty czasem nie kochasz wyobrażenia o tej
dziewczynie, długo nie byliście razem, a Ty wciąż marzyłeś, myślałeś i
stworzyłeś sobie idealny obraz ukochanej...ona się zmieniła, a może zawsze
taka była, ale wiadomo, miłość oślepia...To tłumaczyłoby zirytowanie choćby
paleniem papierosów...jednak nie w tym rzecz. Za bardzo jej pokazujesz, że
Ci zależy. Z babami tego typu trzeba nieco sprytu (doceń, co piszę, bo ja
też jestem kobietą, a jednak...). Niech to ona za Tobą pobiega. Może nawet
pokaż się jej niby przypadkiem w niewinnej sytuacji z inną kobietą, niech
wie, że za Toba też ma się kto oglądać...założę się, że od razu ta Twoja
panna sprecyzuje swoje uczucia;))
Jeżeli ją kochasz, to walcz, ale z głową. Ja stawiam na taktykę mojego męża,
podobno rewelacyjną, który zawsze odpuszczał po jakimś czasie i pozwalał
panience latać za nim i prosić o spotkanie;)
Lecz jeżeli jesteś ( a chyba tak) wartościowym, porządnym facetem, to może
zrób listę jej wad i zmień obiekt zainteresowania, bo chyba dziewczyna jest
Ciebie niewa
:
A net to paskudztwo, fakt.
wuemka
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
1. Data: 2001-10-28 18:26:10
Temat: Re: Dalsza czesc mojego zycia (dla tych co mnie pamietaja :))>Mam dosyc. Ide
>jutro na ta impreze, zyczicie mi powiedznia! :)
I jak tam po imprezie?
PS. Moja rada: WALCZ!
› Pokaż wiadomość z nagłówkami
| « poprzedni wątek | następny wątek » |