Data: 2001-06-28 13:11:25
Temat: Odp: Jedzenie największą przyjemnością w moim życiu
Od: "keiti" <s...@p...gazeta.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik Ela <s...@p...fm> w wiadomości do grup dyskusyjnych
napisał:9hercj$iaa$...@n...tpi.pl...
> Ale ja mam już dosc analizowania swojego dziecinstwa i szukania winnych.
> Co się stało to się nie odstanie i trzeba jakos sobie radzic.
Calkowicie sie z Toba zgadzam - chodzilam na terapie grupowa - i tam przez
caly czas walkowalismy nasze dziecinstwo kto kiedy dlaczego i zrzucalismy
wine i odpowiedzialnosc na rodzicow nie uczona nas pogodzic sie z tym
przbaczyc i robic to co jest wazne i istonte w tym danym momencie -tylko
ciagle ze skoro ojciec mnie bil to jes parszywym draniem iwinno sie takich
zamykac...
Nie moglam dlugo tego wytrzymac i musialam przerwac terapie
> Mysle, ze u mnie ten nałog dokonal wiecej psychicznych spustoszen (tzn.
> naturalnie nie chce sie licytowac :) To była ucieczka od rzeczywistosci,
> strasznie sie izolowalam, wzbranialam przed jakimikolwiek blizszymi
> kontaktami, więzami z ludzmi, nie wspominajac o chlopaku.
Ten nuauk dokonuje wlasnie glownie koszmarnych psychicznych spustoszen
robiz Ciebie niewiadomo kogon kogos kto nie umie zapanowac nad podsawowymi
potrzebami zycia .Kazdy nalog jest pewnego rodzaju ucieczka przed
rzeczywistoscia bo nie umiemy sie w niej odnalezc ,bo ktos nas zranil - na
pewno czytaliscie Malego Ksiecia - a w nim historie o pijaku ,ktory pil po
to aby zapomniec ze pije Musle ze nikt nie jest w stanie zrozumiec nalogu
jezeli sam nie znajdzie sie wtakiej sytuacji Ja bardzo czest spotykalam sie
z niezrozumieniem - jak to mozna jesc bez opamietania - przeciez zawsze sa
jakies granice ...
. A całkiem możliwe, że
> to jedzenie to było raczej zagłuszaniem pewnych emocjonalnych problemów,
> czyli to byl skutek nie przyczyna.
Ja czasami przylapywalam sie nadtym ze jem aby zagluszyc wyrzuty sumienia ,
oklamywanie rodzicow ,lenistwo
> > Koszmar
> Taaak. Prawdziwy koszmar. Ale jak mówia co cie nie zabije to cie wzmocni.
> ;-)
nigdy jakos tego jeszcze nie doswiadczylamczasami wolalamym nie zyc ale zeby
to juz sie skonczylo ...
> > Po tylu latach dochodzę do wniosku,że jedyne co mnoie może uratować to
> tylko
> > ktoś dla kogo mbędę chciala walczyć ze sobą..
> To ciekawe, bo ja po tylu latach dochodze do wrecz przeciwnego wniosku.
> Musze chciec sie uratowac dla samej siebie. Nie zrobię tego dla nikogo
> innego.
Ja mysle tak jak Ela -uda sie tylko uratwanie dla samej siebie , dla kogos
to nie wychodzi - probowalam....,tylko ja nie do konca jestem przekonana ze
chce sie ratowac dla samej siebie - dla kogos takiego - czy warto ?
> Jak wygląda teraz u mnie sytuacja?
> Miałam calkiem niedawno okres, ze wydawalo mi sie, ze juz wszystko minelo,
> ze bedzie dobrze, ze prawie pozbylam sie problemu. Zaczęlam po prostu
> normalnie się odzywiac tzn regularnie i zdrowo, sniadanie, obiad, kolacja,
> nie dopuszczałam do głodu, i absolutnie wykluczylam slodycze, lody,
chipsy.
> Jeśli chcialo mi sie strasznie cos przezuwac, to kupowalam sobie jakies
> owoce.
> Naprawde czulam sie wtedy super, schudlam, zaczęlam się usmiechac i byc
> bardziej kontaktowa :-)
> No i wtedy zdarzył się jeden raz kiedy pozwolilam sobie zjesc kawalek
> czekolady, i juz nie mogla sie powstrzymac, zeby nie wrąbac całej no i
znowu
> wpadlam w korkociąg.
Dokladnie znam to uczucie wszystko jest dobrze dopuki nie pozwole sobie na
kawalek czegos slodkiego , potem juz nicsie nie liczy ,oprocz tego zeby
zjesc - wlasnie nie mam juz wtedy zadnych hamulcow wszysko jest mi jedno -
potem przychodzi zal poczucie winy ze niw wytrzymalam i zeby je zagluszyc
znow jem....
> Ja wiem, ze to brzmi idiotycznie, komicznie i surrealistycznie, no ale to
> chyba jest jak z alkoholem, nie mogę do konca zycia jesc nic slodkiego.
To w ogole nie brzmi idiotycznie !!!! tyko ze wlasnie ktos kto tego
doswiadcza moze o tym powiedziec Dochodze do takich samych wnoiskow jak Ty
Ja naprawde czasem czuje sie taki biedny narkoman ktory jest w stanie zrobic
wszystko gdy jest na glodzie wiec moze powinno sie nas leczyc tak samo jak
ich a nie wracac do dziecinstwa ...
> Mnie teraz wprawia w przygnębienia kwestia wyglądu. Te ciągle wahania wagi
> no niestety bardzo zle wplywaja na wyglad przynajmniej u mnie, pojawiaja
sie
> rozstępy no i w ogóle. No i tego sie nie da cofnac.
> I tego wam zazdroszczę, że akceptujecie swoj wyglad fizyczny, ja czasami
nie
> mogę na siebie patrzec.
>
To nie jest do konca tak jak piszesz ja siebie tez nie akceptyje - mam pelno
popekanych naczyniek nie mieszcze sie w zadnych ladnych ciuchach ciagle
chodze w tym samym na ulicy slysze kasliwe uwagi i widze usmiechy, jakbym
mogla to bym rozwalila lustro , do tego dochodza potworne bole glowy nog i
szybkie kolatanie serca gdy kawalek podbiegne
Nie moge na siebie patrzec ale dla mnie ma teraz znaczenie tylko to aby jesc
kiedy chce nie obrerac sie zeby myslec normalnie zeby po zjedzeniu kostki
czekolady nie rzucic sie na cala zeby po prostu rano obudzic sie usmiechnac
a nie pomyslec co dzis znowbede miala pragnelabym zmienic swoj sposob
myslenia - ale czy to jest mozliwe , moe nie jedzac do konca zycia slodyczy
... nie wiem
pozdrawiam
Kasia
> Ela
>
>
>
|