Path: news-archive.icm.edu.pl!pingwin.icm.edu.pl!warszawa.rmf.pl!news.rmf.pl!agh.edu.
pl!news.agh.edu.pl!news.onet.pl!not-for-mail
From: "eTaTa - eChild" <e...@p...onet.pl>
Newsgroups: pl.sci.psychologia
Subject: Odp: Zwierze - strach - cholernie długie i męczące
Date: Sun, 26 Aug 2001 03:32:58 +0200
Organization: news.onet.pl
Lines: 60
Sender: e...@p...onet.pl@host-205-218.tele2.pl
Message-ID: <9m9ji9$mao$1@news.onet.pl>
References: <9m1fnq$5pv$1@news.onet.pl> <3...@o...pl>
NNTP-Posting-Host: host-205-218.tele2.pl
X-Trace: news.onet.pl 998789513 22872 213.173.205.218 (26 Aug 2001 01:31:53 GMT)
X-Complaints-To: a...@o...pl
NNTP-Posting-Date: 26 Aug 2001 01:31:53 GMT
X-Priority: 3
X-MSMail-Priority: Normal
X-Newsreader: Microsoft Outlook Express 5.00.2615.200
X-MimeOLE: Produced By Microsoft MimeOLE V5.00.2615.200
Xref: news-archive.icm.edu.pl pl.sci.psychologia:98652
Ukryj nagłówki
Miałem nie kończyć (i tak tyle jest niedokończonych spraw)
Jednak te brzdąkania łańcuchem przy budzie...
No więc! (że tak ładnie zacznę)
Stoję zdrętwiały przy tym samochodzie. Z odległości niecałych trzech metrów widzę
białe kły i
drgające wargi. Trzy metry. Trzy kroki. Pies wielki sądząc po dudnieniu i po kłach.
Na samochód
wskoczę? Nic to nie da. Pewnie on to zrobi szybciej. Dwumetrowy płot z lewej. W
odległości dwóch
metrów. Strata metra. Serce wpadło w rezonans. Przypominam sobie wszelkie możliwe
sztuczki. Nic
mądrego nie mogę wymyślić. Pełen paraliż pogłębiany przez sytuację. Przecież lubię
psy! Wiem też, że
jak im kazał ktoś czegoś pilnować to o paszport nie będzie pytał. Ani w tył, ani w
przód. Ukradkiem
patrzę na zegarek. Tkwię jak kołek już pół godziny, a do świtu jeszcze jakieś trzy.
Nagle słyszę kroki. Rany! Co robić jedyna szansa. Czekam. Jakiś facet idzie boczną
uliczką. Tak to
jest pomysł. Pobiegnę w jego kierunku. On też spanikuje i pies będzie miał dylemat. A
ja może jakiś
płotek przeskoczę. Czekam, aż będzie na mojej wysokości.
Już? Jeszcze chwile. Teraz! Zrywam się w galopie jak oszalały, bo mózg wreszcie
zaczął pracować i
wyskoczył z odrętwienia. Pierwsze susy. Z tyłu zrywa się jazgot. Włos rozwiany.
Pędzę. Słyszę
buksowanie pazurów na jezdni i ryk bydlaka. Czwarty krok. Nie mam szans! A co sobie
kur.. bydlak
myśli!!! Tym razem ja buksuje próbując wyhamować i się obrócić. I tym razem z mojego
pyska wydobywa
się szczekot straszliwy. Nabiegłe krwią oczy i chęć odwetu za wszelką cenę. Zatłukę
bydlaka za ten
strach! Ruszam wyjąc na niego. I staję jak wryty znowu. W pysku zamierające
chałłłłł.....
Co prawda bydlak buksuje nadal i się wydziera - tylko, jest uwiązany!
Popatrzyłem na przerażonego gościa. Na ujadającego psa. Na siebie. I dostałem takiego
histerycznego
śmiechu, że do domu nie mogłem dojść. Jeszcze parę dni później rechotałem (zresztą do
dziś) na każde
wspomnienie wydarzenia.
Ten i późniejsze śmiechy, nie wyrzuciły z mojej pamięci spotkania z psinką. Miałem
długie
półgodziny, by sobie to wbić do durnej pały.
Pełen respekt został i nawet kontakty z tym plemieniem ograniczyłem. Obserwuje je od
lat. Już nie
tylko jako ciekawostkę zoologiczną. Prawie wszyscy sąsiedzi mają psy. Różnie układają
się nasze
stosunki. Jeden z sąsiadów ma starszą wilczurzycę. Zawsze jej ustępuję. Grzecznie
puszczam przodem
(dama). A nawet opóźniam wyjście, by o pogodzie i innych dyrdymałach z nią nie gadać.
Ale ostatnio...
Życie zdarzenie kolejne.
Szła sobie ze swoim panem do domu po spacerze. Ja właśnie wyszedłem z bramy. Ona
zawsze grzecznie
przy nodze ale bez smyczy i kagańca. Przeszedłem na drugą stronę samochodu, by
sąsiadowi cześć
powiedzieć z pewnego dystansu. Odpowiedział. przeszli dalej. Nie spuszczałem jej z
oka. Sąsiad już
wszedł do bramy, a ona przystanęła obróciła się powoli.. I z taką litością na mnie
spojrzała, jakby
chciała powiedzieć - "Oj, dziecko, dziecko, moje ty biedactwo". Odwróciła się i
poszła.
Kurcze! Dwa dni nad tym myślałem.
Ogólnie mój stosunek do przyrody jest z grubsza ukształtowany. Zwierzęta nie
odbiegają w takich
zachowaniach, od ludzkości. A w agresji i wymyślaniu jej technik nawet nie mają co
konkurować z
człowiekiem. Ludzi przed którymi jedyną rozsądną obroną jest ich śmierć, unikam. Tak
i takowych
psów. Przeciwko nim wystawiamy często "ręce sprawiedliwości". Zwierzętom, prawa
ograniczyliśmy.
Dlatego możemy je nawet gwałcić. Robiąc sobie przy tym fotkę.
Ale o zagrożeniu z ich strony nie można zapominać. Każdego właściciela większego
psiaka, który
przechodzi przez park pełen dzieci, bez kagańca, można, według mnie, zlinczować na
miejscu.
Jak się nie boicie psiurka. :-))
No i tak ostatecznie - czarno na białym.
Swojego rodzonego brata, który byłby na tyle nie zrównoważony, by próbować wszystkim
nadgryzać
ścięgna w łydce, też byście separowali. Jednak niektórzy podjęliby równolegle jakieś
leczenie.
Pozdry
eTaTa
PS. Jaki dziwny wyraz - "szczekot" :-))
|