Data: 2001-08-25 01:30:05
Temat: Re: Zwierze - strach - cholernie długie i męczące
Od: eFranken <e...@o...pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Proszę, dokończ.
Ja mogę powiedzieć tyle: kocham psy.
Jak byłem o połowę mniejszy, mój ukochany jamnik został na moich
oczach uderzony przez samochód. Długi lot, upadek. Zwierzę
rozciągnięte na ulicy w kałuży krwi lejącej się z jego pyska. Oczy
otwarte, ich powierzchnia pomarszczona, zaschnięta. Najazd był
dokładnie wycelowany, samochód przed uderzeniem zmienił pas i
przyspieszył.
Ćwierć życia później, mieliśmy wtedy innego psa. Wyjechałem na parę
miesięcy. W noc, w której pies zdechł otruty przez kogoś życzliwego
(kto wcześniej przyobiecał mu śmierć) płakałem, choć w tym wieku mi
się to już nie zdarzało. Płakałem, choć byłem na drugiej półkuli
ziemskiej i o niczym nie mogłem wiedzieć. Dowiedziałem się gdy
wróciłem, szczegóły poznałem dużo później, przypadkiem. Personaliów
osoby "życzliwej" nie znam do dziś.
Dzisiaj (plus minus parę lat) mój poziom wrażliwości się obniżył i
ewentualna śmierć psa nie byłaby dla mnie takim ciosem. Jestem
przygotowany na wszelkie ewentualności, ale wciąż jestem w stanie
tworzyć więzi empatyczne i staram się najlepiej jak mogę chronić
mojego psa. Ale nad jednostką, która z byle powodu chce mnie
rozszarpać (wystarczy się np. schylić czy wchodzić po drabinie) nie
mam zamiaru się litować.
Zresztą problem jest na razie rozwiązany (patrz: wątek główny)
Pozdrawiam
--
eF
|