Data: 2001-09-19 15:56:46
Temat: Odp: rady, rady, rady.... a propos odpowiedzialnosci
Od: "krzysztof\(ek\)" <k...@p...onet.pl>
Pokaż wszystkie nagłówki
Użytkownik "Carrie" <c...@b...gnet.pl> napisał w wiadomości
news:6f52440f7e5dbe78c6fbc1e5428a3efb@carrie.pl...
> Akurat połknięcie większej ilości tabletek naraz wydaje mi się mniej
> przerażającym i dużo prostszym sposobem niż wieszanie się, cięcie albo
> skakanie z 10 piętra. Może jest mniej widowiskowe - a to już zależy,
> czy człowiek naprawdę chce odejść, czy przy okazji pokazać to
> efektownie innym.
do rozmow na temat metod popelniania samobojstwa- zapraszam na priv. ;-)
> Btw chory depresyjny, jak to nazwałeś, niekoniecznie myśli rozsądnie i
> panuje nad własnymi emocjami. W jednej chwili poczuje się gorzej niż
> zwykle, w drugiej się
> Być może właśnie dlatego ludzi w naprawdę ciężkim stanie poddaje się
> ciągłej kontroli i opiece, i oni _nie mają_ dostępu do niebezpiecznych
> przedmiotów ani leków - tzn. dostają ścisłe dawki leku, a nie całe
> opakowanie, żeby sobie sami brali.
Zgadza sie.
> Chyba tak... :)
> Wiesz, skojarzyło mi się to z tonącym człowiekiem: woła o ratunek, a
> kto mu może pomóc?
> A. umie pływać, ale się boi, że może nie da rady, nie chce brać na
> siebie odpowiedzialności za nieudaną akcję.
> B. nie umie pływać, więc nie ryzykuje, ale ma potworne poczucie winy,
> bardzo chce pomóc, ale nie wie jak, więc może się sam zamartwia, a
> może biega wokół i krzyczy w panice, a może poucza innych, co powinni
> zrobić...
> C. rzuca się do wody, mimo że pływać nie potrafi i wie o tym, może w
> porę rezygnuje, a może nie.
> D. uważa, że da sobie radę, ale po dopłynięciu do tonącego okazuje
> się, że jednak nie - więc ma do wyboru pozwolić się pociagnąć na dno
> albo jak najszybciej zostawić tego człowieka samemu sobie i się
> ratować.
> E. udaje, albo i nie udaje, że cała ta sytuacja wcale go nie obchodzi.
> F. wrzeszczy do tonącego, żeby podpłynął bliżej drugiego brzegu, bo
> tam jest ratownik ;)
> G. prawi morały, że tonący sam jest sobie winien, bo mógł się nauczyć
> pływać albo nie powinien zbliżać się do wody, a w ogóle to czemu nie
> zaczął wołać o ratunek wcześniej, gdy był w płytszym miejscu - wtedy
> łatwiej by go było wyciągnąć.
> H. opowiada, jak to było, kiedy sam się topił i co go uratowało ;)))
> I. dokładnie wie, co należy zrobić w takiej sytuacji, tylko że nigdy
> tego wcześniej nie robił i nie jest praktycznie przygotowany, bo skąd
> wziąć na poczekaniu koło ratunkowe?
>
> i tak dalej, i tak dalej, możliwych zachowań jest całe mnóstwo...
O qrcze - jestem pod wrazeniem !!! Wyslij w odrebnym poscie - ciekawa
dyskusja by byla !
> W grupie ludzi na ogół więcej osób umie pływać niż zna się na
> psychologii, prawda? A nie zawsze, mimo wszystko, znajdzie się taki,
> który naprawdę tego tonącego uratuje - z różnych powodów,
> niekoniecznie z własnej winy.
> Tak więc nasuwa mi się pytanie: co jest naszym obowiązkiem moralnym?
> Bezwarunkowe niesienie pomocy - nawet jeśli nie jesteśmy do tego
> psychicznie czy fizycznie przygotowani? Sam w którymś momencie
> napisałeś, że nieumiejętną pomocą można zaszkodzić. I zgadzam się z
> tym. Tylko w takim wypadku co wybrać - spróbować pomóc czy całkiem się
> odciąć, nie odzywać, nie wyciagnąć ręki?
IMO pomoc. ale to naiwnosc... :-)
> O ile wiem w świetle prawa zaniechanie udzielenia pomocy jest źle
> widziane, więc w świetle zasad moralnych myślę, że także. I co się
> dzieje: nadgorliwość - zła, znieczulica - zła. Jest jakaś trzecia
> opcja?
Rozsadna rozwazna pomoc. Znajac swoje granice. Sluchac nie oceniajac,
nie komentujac i nie radzac moze sie nauczyc kazdy. A mysle, ze osoba
potrzebujaca pomocy doceni szczerosc. I przyznanie sie pomagajacego, ze
sam nie potrafi pomoc.
> O tym, czy się komuś pomogło, czy zaszkodziło, wie się niestety z
> reguły dopiero po fakcie. A decyzję trzeba podjąć szybko.
Problem grupy polega walsnie na braku weryfikacji.
I IMO to jest najwiekszym minusem w ogole pomocy przez interent. takze
porad psychologicznych i psychoterapii przez internet oferowanych prez
pewne osoby.
> Gdyby ktoś poprosił Cię o pomoc w kwestii, w której nie jesteś
> specjalistą, to kazałbyś mu się odczepić czy próbował na miarę swoich
> sił i umiejętności?
Odczepic sie nie. Pomoc w miare mozliwosci tak.
> PS. Według mnie człowiek oczywiście ma prawo liczyć na pomoc innych i
> ma obowiązek pomocy udzielać, na ile to jest możliwe. Doświadczenie
> jednak [nie tylko moje] poucza, że najlepiej jest przede wszystkim
> polegać na sobie, a do innych zwracać się w ostateczności.
No to myslimy podobnie.
> Pytanie: czy pomagam, czy szkodzę osobie z pierwszej grupy, wciskając
> się w jej życie i proponując pomoc, kiedy o to nie prosi? Czy pomagam,
> czy szkodzę drugiej osobie, tłumacząc jej, że powinna sama spróbować
> rozwiązać problem?
> Bardzo to skomplikowane...
nie wiem :-((
krzysztof(ek)
|